Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
↓ Expand fragment ↓Niegdyś mogłem kochać każdego boga — nawet Satyra, nawet Kriksztasa na żmudzkim krzyżu!… minął ten czas...
↑ Hide fragment ↑Niegdyś mogłem kochać każdego boga — nawet Satyra, nawet Kriksztasa na żmudzkim krzyżu!… minął ten czas, kiedy wzbierałem, jak morze, przypływem i odpływem niechybnie ku temu, czego Nie ma. Moje serce było nieraz potraktowane przez stada pekarich! i ja deptałem podkowami mego konia, druzgotałem, miażdżyłem — i gorzej: nie wiedziałem nic o innych sercach. Jestem już nieczuły nawet na grozę, gdybym ujrzał ziemię w jej nocy ostatniej istnienia — nie żałowałbym piękności jej, nie miłowałbym nawet w jej Euthanazji.
Jakże mógłbym się troskać o królestwa i wszystkie istnienia — ja, który nie mogę mieć już miłosierdzia dla własnej duszy? Rzuciłem ją w głęboki Malsztrem, skąd wypłynąć nie można już na żadnej beczułce sofizmatu, na żadnej, choć pękniętej, łódce Wiary. Malsztrem jest koniecznym zderzeniem dwóch prądów pod morzem mej duszy: Wiedzy, że jest Jaźń! Wiedzy, że będzie Nicość.
↓ Expand fragment ↓Nie do ciebie mówić będę, lecz do tych, których wiara staje się już cudem zamyślenia...
↑ Hide fragment ↑Nie do ciebie mówić będę, lecz do tych, których wiara staje się już cudem zamyślenia!
Jestem wtajemniczonym przez Króla Wężów w sferę elementarną — w pewność, iż Chrystus według pojęć pobożnych nie istniał nigdy.
Chrystus ma stanowić słońce najwyższe wszystkich religii, które dokoła Niego krążą, jak nasz świat planetarny dokoła konstelacji Herkulesa.
Dla mnie takie słońce Chrystusowe już umarło.
Zanim krok uczynię ku „wyzwalaniu się z moich osobistych pragnień” — muszę wiedzieć, w imię jakiej Prawdy bezwzględnej mógłbym poruszyć mój świat?
Nie wierzę w kościół, który jest kałużą zmarniałej ugrzesznionej natury ludzkiej.
Nie wierzę w naturę, która na dnie najgłębszym kryje nieświadomość.
Nie wierzę w Boga osobowego, bo jest karykaturą mej osobowości.
Nie wierzę w mą osobowość, bo —
tu Ariaman utknął — bo jest złudzeniem!
↓ Expand fragment ↓Jezus z Nazaretu przeszedł przez serce ludzkości, lecz wszakże nie da się on pogodzić z...
↑ Hide fragment ↑Jezus z Nazaretu przeszedł przez serce ludzkości, lecz wszakże nie da się on pogodzić z jakąkolwiek rozumową krytyką!
Wypełnia wolę jakiegoś niewidzialnego komendanta. Jaką wolę? żeby założyć Królestwo Boże. Nie udaje się mu to w Judei, jedynie powołanej do przyjmowania objawionych nasion.
Po wydarzeniu w Cezarei mówi już tylko, jak istny melancholik, o potrzebie śmierci.
W tej filotanazji
Męczeństwo jego wzrusza mnie, ale i gniewa.
Męczeństwo lunatyka lub tych fanatyków w Rosji, którzy się spalają tłumami w chatach zamkniętych, aby dosięgnąć nieba, zbawić siebie i świat.
Jezus z Nazaretu nie ma zupełnie świadomości o tragedii bytu.
Dokoła niego skowronki nucą, Ojciec dobrotliwy za kotarą świata gotów przytulić marnotrawne dzieci.
Na koniec, Jezus z Nazaretu jest skończonym typem owoczesnego szlachetnego żyda: wszak nie burzy nic w Starym Testamencie, a co gorsza, sam żelaznym berłem chce rozprawić się podczas Ostatniego Sądu, jak Jehowa nad Sodomą lub Dawid nad Amorejczykami, których kazał przepiłowywać drewnianymi piłami.
Z tej działalności proroka nieudanego — robi historię zaświatową dopiero Paweł z Tarsu i wtedy rabi Jeszua z Nazaretu przy jego pomocy wkracza w dzieje.
Dialektyk grecki wyrobiony w rabinie żydowskim, opętuje świat pogański, który właśnie zaczynał się męczyć tajemnicą życia i zgonu.
Paweł jest założycielem Chrześcijaństwa, tworząc Misterium Syna Bożego i wzywając świat cały, aby się do Ojca swego po dziedzictwo udał. Lecz kościół zakłada jeszcze nie on.
Czyni to Piotr — i w zasadniczym przeciwieństwie do kosmopolity Pawła, tworzy kościół na wzór jerozolimskiej hierarchii, która w rzymskiej atmosferze panowania wyrasta na potęgę, zginającą królowi bazyleusów.
Kościół jednak nabiera cech życia tych narodów, wśród których powstaje.
W Egipcie ucieka od świata i w celi lub na słupie, gdzie stoi fakir wśród jarmarku, wyrabia typ surowego dogmatu.
W Helladzie stał się kościół Akademią metafizyki, msza zaś — magicznym środkiem udzielania nieśmiertelności.
W Rzymie na miejscu bożków pogańskich postawiono świętych, lecz z energią rzymską rozszerzono wiarę aż do Brytanii i Słowian.
Kościół Katolicki uznał się za arkę Tajemnic Bożych i nawet za Państwo Boże, mając w sobie zepsucie Borgiów, inkwizycję, sprzedaż odpustów i absurda dogmatów.
↓ Expand fragment ↓Domniemany morderca niewiniątek, Herod, postrach wieków zbyt wierzących — kiedy był głód w Judei, sprzedał dobra...
↓ Expand fragment ↓Mąż Żmudzinki był niewierzącym socjaldemokratą i melancholikiem. Dopiero przed samą śmiercią miał wizję słonecznej żmudzkiej...
↑ Hide fragment ↑Mąż Żmudzinki był niewierzącym socjaldemokratą i melancholikiem. Dopiero przed samą śmiercią miał wizję słonecznej żmudzkiej ziemi wśród lasu — i było tak szczęśliwie — tak oddychało się pełną piersią — tam był Bóg!…
Lecz mąż drugiej wdowy, bogacz, proletariatczyk, człowiek zdumiewająco zdolny, umierał w spokoju filozofa, mówiąc, iż nie chce księdza — i nie mógł przypuścić nawet na chwilę takiej niedorzeczności jak życie pośmiertne! Żona, która mu towarzyszyła aż do końca w niewierze, zostawszy sama wśród pustych ścian — zaczęła wywoływać jego ducha, słyszała w muzyce swojej tęsknej na fortepianie jego głos za sobą, widziała go w snach, widziała na jawie z otwartymi oczyma, przestała kochać nawet jedynego synka — i szła za duchem, gasnąc, niknąc…
Nocami te dwie wdowy tworzyły seanse, miały widzenia, odpowiedzi duchów.
Więc przyszły wreszcie do Chaty, czując, iż umysł im się miesza, i prosząc tylko o jasne, proste zapewnienie, iż Boga nie ma.
I Wieszczka Mara (kobieta!) uczuła naraz, że Bóg jest!
Zaczęła dawać Go im w płaczu i w wysłuchiwaniu dziwnego ich życia — i w zapomnieniu, iż sama dla siebie doszła do strasznych pewników!…
Żmudzinka była zawsze milcząca, ta druga zaś mówiła tak, jak śpiewają łabędzie — pieśń przedśmiertną.
Krwawej piękności wspomnienia!… w więzieniach Petersburskich, w tych szalenie odważnych drukowaniach na maszynie, szukanej przez całą policję miasta, przez żandarmów, — właśnie, kiedy ruch wydawał się zdławiony —
ta wówczas szczęśliwa kobieta, a zawsze nikła mimoza, drukowała płomienie, rozrzucała je po mieście —
i jeszcze przychodziła do władz, ujmując się za więźniami, grożąc sądem za bicie i wyrzucanie za drzwi kobiet z prośbami.
Jej brat jest na Sybirze! Raz już uciekł i schronił się za granicę, lecz wrócił, wiedząc, iż go szukają, bo musiał i chciał należeć do Rewolucji.
W dzień przyjazdu aresztował go ajent ochrany — przesiedział rok w więzieniu — i chorego z nadpękniętymi do szaleństwa nerwami wysłano na osiem lat katorgi.
— Więc tak po prostu, pytając Drogą Panią i nie męcząc już naszymi opowieściami, czy jest Bóg? —
Poszła na spowiedź do księdza:
potępił rewolucję, potępił też wywoływanie duchów, ale kiedy zaczął mówić o Bogu —
to mówił tylko o którymś paragrafie katolickiego Swoda zakonow. —
Późno w noc przeciągały się rozmowy tych trzech wdów ze sobą.