Theme
Religia
in work
Ludzie bezdomni
↓ Expand fragment ↓Zamilkł i przez chwilę siedział ze zwieszoną głową. Później śpiewnym szeptem mówił do siebie: „Asperges...
↑ Hide fragment ↑Zamilkł i przez chwilę siedział ze zwieszoną głową. Później śpiewnym szeptem mówił do siebie: „Asperges me hysopo et mundabor; lavabis me et super nivem dealbabor…” Zwrócił się do Judyma i trochę zawstydzony, z bladym rumieńcem na twarzy, tłumaczył się:
— Czasami przychodzi skądś taki obraz nieoczekiwany. Uczucie jakby spod ziemi… Właśnie w tej chwili myślałem sobie o naszym kościele. Pewien stary kościół w górach… Otyły ksiądz wychodził w białej albie, z nim dwu ludzi: organista i kościelny. Ten zapach ziół, zboża, leszczyny z młodymi orzechami, bo to 15 sierpnia! Ksiądz intonował: „Asperges me…” i odchodził na kościół, między ludzi, tym jakby wygonem, który tworzy się po środku chłopów. Kropił na prawo i na lewo, wolno wznosząc rękę. Tymczasem organista sam śpiewał. Głos jego był czysty, męski, spokojny. Ogolona twarz wyrażała skupienie, prawie surowość. Gdy śpiewał te słodkie wyrazy: „super nivem…”, tony jego głosu były nieco ostre, schrypłe. Słyszę go w tej chwili… Ach, Boże! Zazwyczaj, gdy po wtóre zaczynał werset, ksiądz wracał i wtedy krople wody święconej padały na czoła pańskie, którzy staliśmy w ławce kolatorskiej. Krople wody święconej… Święte, chłodne krople… A ta melodia błagająca, ufna, ten śpiew dziecka, to westchnienie duszy prostej, która się nie boi… Czy pan nie widzisz, że z głębi tych wyrazów patrzą w niebo oczy wytężone, zalane łzami? „Lavabis me et super nivem dealbabor…”
Stefan Żeromski, Ludzie bezdomni, Ludzie bezdomni, tom drugi