Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 478 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Szacowany czas do końca: -
Bolesław Leśmian, Dziejba leśna (tomik), Sen wiejski
Śmierć Buddy → ← Śmierć wtóra

Spis treści

    1. Cień: 1
    2. Czas: 1
    3. Las: 1
    4. Lato: 1
    5. Motyl: 1
    6. Przemijanie: 1 2
    7. Sen: 1 2 3 4
    8. Stworzenie: 1
    9. Śmierć: 1
    10. Śpiew: 1
    11. Wieś: 1
    12. Życie snem: 1
    pisownia łączna/rozdzielna: z pod > spod; poto > po to; nawskroś > na wskroś; napozór > na pozór; niema > nie ma; naoścież > na oścież;
    pisownia s/z (ubezdźwięcznienie): z pod > spod;

    fleksja: o tem > o tym; mię > mnie;

    interpunkcja: lipce i sierpnie i wrześnie > lipce i sierpnie, i wrześnie;

    Bolesław LeśmianDziejba leśnaSen wiejski

    1
    WieśSenŚni mi się czasem wieś, którą wbrew losom
    Wysiłkiem marzeń przymuszam do trwania,
    Czując, jak przymus co chwila jej wzbrania
    Zniknąć, gdy właśnie zmyślonym niebiosom,
    5
    Oczyma ledwo naznaczyłem w próżni
    Miejsce spotkania snu mego z błękitem.
    Drzewa mnie nęcą naocznym rozkwitem —
    Czasem się tylko jakiś liść opóźni
    Lub gałąź, nie tak zjawiona, przez szpary
    10
    Snu w mrok wybiegnie ponad snu zamiary…
    A zresztą — wieczór żmudny, nieustanny,
    Z pola znużone wracają dziewczęta,
    Wadząc spódnicą o złote dziewanny[1],
    O których sen mój, że śnią się, pamięta.
    15
    A kroki dziewcząt — uparte, bezgłośne
    I jednoczesne i dziwnie nieznośne,
    Jakby szły po to, by mi tylko dowieść,
    Że idą, dbałe o pył, co się zrywa
    Spod stóp ku zorzy. I, jak we śnie bywa,
    20
    Gdy życie wkracza we własną opowieść,
    Wiem o nich wszystko… A one mą wiedzę
    Zgadują na wskroś, że nie ta i pusta,
    I dalej idą, wypełniając miedzę
    I umiejętnie rozchylając usta
    25
    Jakby do śpiewu. Sen, StworzenieŚpiewChoć śpiewu nie słyszę,
    Wiem, że śpiewają — i wsłuchany w ciszę
    Ich warg, niemotą drętwych beznadziejną,
    Te słowa chwytam na pozór kolejno:
    «Czy kto nas wyśnił? I skąd nasza dola?
    30
    I czy to prawda, że wracamy z pola?
    I czy to prawda, że my w sobie — żywe?
    Śnijmy się nadal — zgodne i cierpliwe!»
    Choć słów tych nie ma, lecz słyszę je w chwili,
    Kiedy pomyślę, że tak być powinno.
    35
    Zorza ku głębiom strumieni się chyli,
    Ściekając złotem i purpurą płynną,
    Bieleją brzozy, krwawią się czereśnie —
    Wszystko to we śnie.
    Wszystko to we śnie. Gdy chylę w sen głowę,
    40
    Dziewczęta chylą tak samo swe skronie…
    LasPrzechodzą teraz przez nagłą dąbrowę,
    Której nie było, a która, ustronie
    Wprzód upatrzywszy, w sieć snu siebie chwyta
    I na spotkanie idącym rozkwita,
    45
    Szumiąc zieleni zaklętą pierwszyzną,
    Nieprzewidzianą, a bujną i żyzną,
    Wśród której życie, przemieszane z zorzą,
    Przeświecające wraz z niebem przez liście,
    CieńPurpurowieje mętnie i cieniście.
    50
    Na widnokręgu obłoki się mnożą.
    MotylOd dziewcząt cienie padają ukośne
    I jednoczesne i dziwnie nieznośne,
    Jak gdyby po to wysnuły się drogą,
    Aby mi dowieść, że mają od kogo
    55
    I na co upaść… I błędne motyle
    Na pokaz, z trudem swój kształt w zorzy trwalą[2].
    Teraz chcę zliczyć tłum dziewcząt, co falą
    Płynie po kwiatach — jest tyle a tyle,
    To wszystko, — liczby określić nie umiem,
    60
    Ale ją na wskroś i żywcem rozumiem,
    Jak gdyby była nie liczbą, lecz spadem
    Ciał w głąb na oścież rozwartego ducha.Czas, Lato, Przemijanie
    Już czerwiec, skrząc się, biegnie moim sadem,
    A w chacie mojej — noc lipcowa, głucha,
    65
    A w polu wieczór dogasa sierpniowy.
    Jakiż to miesiąc zmącił sny mej głowy?
    Mijają lipce i sierpnie, i wrześnie…
    Wszystko to we śnie.
    SenWszystko to we śnie! I wszystko przemija,
    70
    Nie przemijając. I trwa wieś niczyja
    I wieczór, złotą znakowany smugą.
    O, jakże znikąd i jakże już długo
    Idą te z pola znużone dziewczęta!
    I ja wraz z nimi! Bo i mnie też pęta
    75
    Żądza przebycia nad strumieni wodą
    Nagłego lasu, co złudnie się spiętrza,
    Życie snemAle nie mogę wejść cały do wnętrza
    Mego snu: jestem sam sobie przegrodą.
    Choć w nim się błąkam, choć dłońmi obiema
    80
    Dotykam kwiatów, wiem, że mnie tam nie ma.
    Dziewczęta wzajem poprzez mgieł błękitność
    Wskazują sobie moją tam niebytność
    I sad, gdzie mogłem w cieniu grusz i śliwek
    Czekać na przyjście ich wśród drzew bezładu,
    85
    I popod płotem tego właśnie sadu
    Siadają rzędem na wspólny przyśniwek
    O tym, co serce niewoli do bicia —
    Czy pozyskanie, czyli strata życia?
    I o tym jeszcze, co słodsze dla ciała —
    90
    Sen, który gaśnie, czy jawa, co pała?
    I o tym jeszcze, skąd przyszła ich dola?
    I czy to prawda, że wracają z pola?
    I czy to prawda, że zjawiona w ciszy
    Pierś ich tym żyje, że swój oddech słyszy?
    95
    Sen, Śmierć, PrzemijanieI tak śnią chórem chciwie, pracowicie,
    Dłonią w swych piersiach przytrzymując życie,
    A która dośni do końca — ta gaśnie.
    Gasną kolejno, bez żalu. Już właśnie
    W ostatniej tli się snu reszta ostatnia,
    100
    Która się w zorzy jeszcze wyszkarłatnia,
    A i ta z wolna do śmierci nawyka
    I w mgle samochcąc bez śladu zanika,
    W tej mgle, co w dal się rozwiewa bezkreśnie…
    Wszystko to we śnie.

    Przypisy

    [1]

    dziewanna — roślina zielna z niewielkimi żółtym kwiatami na wysokiej łodydze. [przypis edytorski]

    [2]

    trwalić się (neol.) — trwać, utrwalać się. [przypis edytorski]

    x