Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 427 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
↓ Rozwiń fragment ↓Pierwsze wrażenie pierwszych kilkunastu stronic Bradleya raczej odstręczające. Koncept o kochance ma w swym stylu...
↑ Zwiń fragment ↑Pierwsze wrażenie pierwszych kilkunastu stronic Bradleya raczej odstręczające. Koncept o kochance ma w swym stylu coś, co nie wróży dobrze. Ale to naturalnie należy już do dziedziny niemal histerycznej; myślę jednak, że jest i coś innego w tym wrażeniu. Czy nie znajdę już człowieka lub czy nie znajdę siły — by być direkt w metafizyce — zawsze z ukosa. Pierwszy rozdział Bradleya niewątpliwie, że jest zupełnie udany, jeżeli chodzi o to, by wznowić poczucie obecności problematu przez nowe, a więc z natury rzeczy dziś wyrafinowane przedstawienie sprawy, przez pominięcie argumentów commonplace. To styl; filozoficzny, ale na pewno styl, nie tylko w znaczeniu dowolności — lecz także w znaczeniu musu = swobody = natury. Zagadnienia stają się obecnymi, widzenie staje się obecnym tylko przy pewnych warunkach, odpowiadających rodzajowi i poziomowi kultury. Warunki te muszą polegać właśnie na tym, aby im bardziej ogólna była prawda, im bardziej terre à terre — tym prawdopodobniejsza droga prowadziła do niej. Umysł ceni w gruncie rzeczy tę drogę, a w żadnym razie obejść by się bez niej nie umiał.
↓ Rozwiń fragment ↓Nie powinienem dopuścić, aby znajomość literatury rosyjskiej zmarnowała się. Trzeba doprowadzić do końca pracę nad...
↑ Zwiń fragment ↑Nie powinienem dopuścić, aby znajomość literatury rosyjskiej zmarnowała się. Trzeba doprowadzić do końca pracę nad Uspienskim.
Starać się opracować młodość Renana — bez uwzględnienia na razie dalszych etapów, więc może aż po Avenir de la science i nie dalej, co najwyżej L'Averroès. Daje się to zupełnie pomyśleć i wykonać.
Renan, Sainte-Beuve, Hegel, Balzac, niewątpliwie nabrałbym otuchy, gdybym zdołał ich opracować. Przemóc to niedołęstwo, które rozpościera się we mnie. Módl się. Modlitwa jest obecnością w dziedzinie praw i celów, zatopieniem się w tych sferach, gdzie istnieją prawa i cele. Tam jest granica. Stamtąd możesz myśleć o Bogu bez bałwochwalstwa.
↓ Rozwiń fragment ↓Rodzice moi byli oboje, w różnej postaci, rozbitkami szlacheckiego rozkładu: z tradycjami zamożności i majątku...
↑ Zwiń fragment ↑Rodzice moi byli oboje, w różnej postaci, rozbitkami szlacheckiego rozkładu: z tradycjami zamożności i majątku, bez tradycji pracy, z osłabionym lub zanikającym poczuciem rzeczywistości, celów i uczuć ogólnych. Myślę, że może wyzwoliłoby mnie raz na zawsze jasne wypowiedzenie tego wszystkiego, ale nie czuję się teraz do niczego zdolnym. Żadna książka nie daje mi uczucia asymilacji natychmiastowej, przyrastania myśli i duszy. Właściwie oprócz Sorela, tylko o Meredicie, Blake'u i Bergsonie mogę twierdzić z bezwzględną pewnością, że fenomen miał miejsce. Z dni młodzieńczych, pamiętam dni z Buckle'em, Michajłowskim, Haecklem. Potem silnie zaciężyła na mnie książka Bierdiajewa o Michajłowskim Проблемы идеализма. Zapoczątkowały one fazę intensywnego wżycia się w idealizm niemiecki. Pamiętam taką chwilę z Schellingiem Kuno Fischera w kawiarni Udziałowej, podczas oczekiwania na posłańca ulicznego z zaliczką z redakcji czy księgarni, gdy literalnie, może jak nigdy przedtem ani potem, doznałem wrażenia wyjścia z ciała, z siebie. Pamiętam także pewną godzinę jazdy z Otwocka do Warszawy. Godzinę, która raz na zawsze wyzwoliła mnie od naturalizmu. Potem do Sorela nie miałem już tak silnych przeżyć. Musiałbym skontrolować, w jakiś sposób, wrażenia przy czytaniu 4. i 5. tomu Literatur Słowiańskich we Lwowie w 1905 r. Więcej zaufania mam do myśli przy czytaniu przedmowy Thodego do Świętego Franciszka.
↓ Rozwiń fragment ↓Gdybym miał wolę, zająłbym się tego rodzaju pracą: niezależnie od wszystkiego, co muszę pisać, by...
↑ Zwiń fragment ↑Gdybym miał wolę, zająłbym się tego rodzaju pracą: niezależnie od wszystkiego, co muszę pisać, by żyć — zacząłbym powoli i spokojnie opracowywać Goethego, nie spiesząc się, ale nie odkładając, posuwając z wolna, ale stale z dnia na dzień znajomość jego pism, zrozumienie jego wewnętrznego życia bez przesady w drobiazgowości, ale z precyzją psychologiczną niezostawiającą nic w stanie frazeologicznie plastycznym. W ten sposób mógłbym stworzyć książkę, która organicznie wchłonęłaby i zaasymilowała całe moje życie duchowe, wszystkie właściwości mojego ja.
Niewątpliwie mam dużo do powiedzenia na usprawiedliwienie mojej nieczynności, apatii i przygnębienia, i to właśnie jest fatalne, że mam tyle obiektywnie słusznych racji. Co po tej słuszności?
Twoją psią służbą jest pracować, czy masz ochotę czy też nie, czy widzisz cel pracy czy bez celu.
↓ Rozwiń fragment ↓Ecce homo Nietzschego, Réflexions sur la violence, Enquête sur la monarchie — wszystkie te książki są...
↑ Zwiń fragment ↑Ecce homo Nietzschego, Réflexions sur la violence, Enquête sur la monarchie — wszystkie te książki są nacechowane głęboko przynależnością do jednej i tej samej epoki, do jednego i tego samego wieku w życiu kultury europejskiej. Jest bowiem niewątpliwe, że, toutes précautions gardées, analogia ta wyraża rzeczywistość. Analiza tego faktu tu zajęłaby mi zbyt dużo czasu. Zresztą konkretny wypadek wystarczy do zaznaczenia i ogólnej linii. Najogólniejszym rysem kultury zachodniej Europy w ciągu XIX stulecia jest niewątpliwie to, że nie ma ona organicznego systematu, że jednostki nie wrastają w świat rzeczy, lecz dążą do tworzenia rzeczy, określania ich lub też określają je, ale zawsze z siebie. Ego jest tu już zawsze momentem znamiennym. Too much ego in their cosmos. Zapomniałem, gdzie to czytałem, bodaj że u G. K. Chestertona lub Wellsa
↓ Rozwiń fragment ↓W książce Dawida ważne są dla mnie te stronice, gdzie ukazuje on, że moc, zdolność...
↑ Zwiń fragment ↑W książce Dawida ważne są dla mnie te stronice, gdzie ukazuje on, że moc, zdolność, siła wykonania, stanowią właściwą podstawę, naturę naszej świadomej woli. Pozostaje to w związku z uwagami poprzednimi, ale ma także znaczenie dla mojej teoriopoznawczej analizy pracy. Ma znaczenie i dla innych jeszcze zagadnień i spraw. Np. wciąż jeszcze mnie irytuje błazeńska uwaga Feldmana o mojej analizie teatru Wyspiańskiego. Idzie tu o tego rodzaju związek. Taki W. F. bezwzględnie nie czuje rzeczywistości faktów duchowych, tj. nie zdaje sobie sprawy, że wypełniają one równie szczelnie pewne granice, jak fakty zwane materialnymi. Są, czym są, czym jedynie mogą być — pewną sumą w pewien sposób, a więc nie w inny, zorganizowanego, zużytego życia. Brak mi tu terminologii, choć tak dawno już myślę o tych przedmiotach.
↓ Rozwiń fragment ↓Mój Boże, mój Boże! Dlaczego nie mogę pracować, jakbym mógł, bo mógłbym. Zmieniłbym charakter polskiej...
↑ Zwiń fragment ↑Mój Boże, mój Boże! Dlaczego nie mogę pracować, jakbym mógł, bo mógłbym. Zmieniłbym charakter polskiej literatury na całe pokolenia i byłbym szczęśliwy, ale muszę żyć w ciągłym braku książek i dręczyć się wyrzutami sumienia, gdy się kształcę zamiast pisać. Teraz, przed 6 tygodniami, był mi potrzebny Molière. S… z Wiednia mieli go wysłać. To rzekomo kulturalni ludzie, mogliby wiedzieć, co to jest praca pisarza — ale Molière ciągle jest w „drodze”. Czy przyjdzie? Kiedy przyjdzie? Nie będę już miał dla niego moralnie miejsca w mym mikrokosmie, ale nie było przykładu, aby ktokolwiek z moich znajomych, przyjaciół, zwrócił uwagę na moje najusilniejsze prośby, gdy idzie o książki. Komu dziś może być potrzebny Molière! Oczywiście, to mój kaprys. Czym jest Molière z punktu widzenia „wagnerianizmu”. Gdybym miał siłę po temu, gdybym miał czas po temu, rozpocząłbym kampanię przeciwko hegemonii niemiecko-modernistycznych punktów widzenia w Polsce.
↓ Rozwiń fragment ↓Myślałem, że książka Boswellao Johnsonie przygnębi mnie, że ukaże mi niezmordowaność bajeczną, nieznającą słabości...
↓ Rozwiń fragment ↓Pamiętam kiedy po raz pierwszy spotkałem się z nazwiskiem Samuela Johnsona. Kupiłem na rynku niemirowskim...
↑ Zwiń fragment ↑Pamiętam kiedy po raz pierwszy spotkałem się z nazwiskiem Samuela Johnsona. Kupiłem na rynku niemirowskim (tzw. „tołkuczce”) rosyjskie, Tyblenowskie, wydanie dzieł Macaulaya — brakowało w nim jednego tomu. Jeszcze teraz dość dobrze uprzytomniam sobie ogólne sympatyczne wrażenie, pozostawione przez promieniejącą ciepłem postać Olivera Goldsmitha. Pamiętam, jaką aureolą otoczone były w mej wyobraźni te mansardy autorskie, w których żyli utrzymywani przez księgarzów jak biali niewolnicy pisarze angielscy XVIII wieku. Nie były to fałszywe uczucia, przeciwnie, powinny one były być rozwijane we mnie. Pisarz powinien kochać swój zawód obyczajowo, powinien być zainteresowany tym wszystkim, co bytowo zrośnięte jest z jego sposobem życia. Nie misji pisarskiej. Uważam to za jeden z sympatyczniejszych dla mnie osobiście rysów mej własnej umysłowości, że posiadałem — i pomimo niezliczonych fałszów, koturnowości i wykrzywień, które zeszpeciły me życie, nie utraciłem go — posiadam współczucie i szacunek dla tych właśnie pisarzów, którzy w ten sposób zdrowo i silnie czuli się w pisarskiej skórze. Balzac i Walter Scott, Dostojewski, Carlyle — wielcy pracownicy pióra XIX wieku, ale w moim życiu przez długie lata wszystko było deptane, zacierane przez atmosferę domową, przesyconą sceptycyzmem, wygodnisiostwem materialnym, brakiem jakiejkolwiek bądź dyscypliny. W tym właśnie roku, który teraz wspominam, pamiętam wieczory nieskończenie przeciągające się, gdy ojciec zaciągał mnie i brata do gry w winta: pamiętam jego spojrzenie, z jakim krążył on koło mnie nielitościwie nie zważając, czy czytam, piszę, nie zważając na to, że tak wymownie „nie widziałem” jego zabiegów. Było mi go żal i nie mogłem się oprzeć: wyrzucałem sobie i to, że siadałem do gry, i to, że siadałem niechętnie. Pamiętam, w tym roku po raz pierwszy „zrealizowałem”, jak mówi Newman, co znaczy materializm i niewiara w nieśmiertelność duszy i już od 2 lat napastowały mnie wątpliwości — a właściwie silne ataki strachu i rozpaczy związanych z przedmiotami religijnymi. Teraz już nie umiem wywołać ich z pamięci. Wiem jednak, że na pewno cierpiałem, chociaż także na pewno już wiedziałem, że byłoby to rzeczą interesującą cierpieć. Ale myślę, że było dużo szczerości i siły w tych przeżyciach. Zdaje mi się, że najsilniej uczuciowo doznawałem tych stanów latem między 15. a 16. rokiem mego życia, to jest zapewne w 1893–1894 roku. Wspomnienia, od których zacząłem, związane są z rokiem 1895. W tym roku niewątpliwie zapoznałem się do pewnego stopnia z Darwinem, tj. przeczytałem kilka rozdziałów z Pochodzenia gatunków. Zrozumiałem ogólną myśl i charakter jego stanowiska. Pierwszą silną konsekwencją (chociaż dzisiaj nie umiem sobie zdać sprawy z przebiegu) było osłabienie uczuć patriotycznych — kosmopolityzm. Zdaje się, że nie mylę się, gdy sądzę, że i Stanisław Dybczyński, ten z moich kolegów, do którego pod pewnymi względami najmocniej byłem przywiązany, w ten sposób też przeżył pierwszą znajomość z darwinizmem. Darwinista stało się u nas kategorią towarzyską: klasyfikowaliśmy ludzi w myśl ich domniemanego stosunku do tej teorii.
↓ Rozwiń fragment ↓Ojciec mój raz jeden — biedaczysko — musiało to być w jednym z jego rozczuleń poobiednich — kupił...
↑ Zwiń fragment ↑Ojciec mój raz jeden — biedaczysko — musiało to być w jednym z jego rozczuleń poobiednich — kupił mi za jakieś 40 rubli książek, jakie mu wepchnął księgarz — ale szkoda, że nie umiałem wtedy korzystać z tych książek, jakie były w ojca mojego zbiorze. Mogłem był z nich wynieść o wiele żywszą znajomość polskiej historii i literatury. Dziś skarbem byłby dla mnie Szajnocha, Siemieński, Bartoszewicz, Bobrzyński, Baliński, wówczas nie umiałem z tego korzystać. Nie umiałem w tym okresie wyczuć żadnego związku między Polską a moimi nowymi ideami. Przeciwnie: idee odprowadzały mnie coraz dalej od polskości i postępy mierzyłem tą odległością. Ale gdyby był ktoś naprawdę zainteresował się moimi myślami i troskami — może mógłby był pozyskać wpływ. Właściwie jako umysłem interesował się mną tylko mój nauczyciel rosyjskiej literatury, który i dzisiaj jeszcze podobno mnie wspomina — Filip Andrejewicz Werowski — a także mam wrażenie, że o wiele wcześniej jakiś artystyczny interes musiałem wzbudzać w Wasyliewie, nauczycielu w Lublinie.