Powiadają, że przyczyną bardzo głośnego zgładzenia
męża za pomocą arszeniku były owe nieustanne poufałości, jakimi zamordowywał w towarzystwie swoją żonę. Ów mąż klepał ustawicznie po plecach nieszczęśliwą kobietę zdobytą ostrzem kodeksu, wymierzał jej znienacka hałaśliwe pocałunki, poniewierał ją publicznymi czułościami okraszonymi jeszcze tą rubaszną chełpliwością, do jakiej zdolni są tylko owi dzicy ludzie gnieżdżący się we Francji po zapadłych wsiach, i których obyczaje są jeszcze mało znane pomimo
wysiłków naturalistów-powieściopisarzy.
Podobno te dotkliwe upokorzenia, należycie zrozumiane przez przystępnych ludzkim uczuciom przysięgłych, zyskały dla oskarżonej uwzględnienie łagodzących okoliczności w jej wyroku.
Sędziowie powiedzieli sobie:
— Mścić się śmiercią za te przestępstwa małżeńskie, to jest posuwać się nieco zbyt daleko, jednakże wiele można wybaczyć kobiecie tak udręczonej.