 
      
    
    
  Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń, tom drugi
I szepcząc, posunęli się wszyscy ku brzegowi lasu, mijając przyczajonego Sambora. Zsiedli z koni, wiodąc...
 
      
    
    
  I szepcząc, posunęli się wszyscy ku brzegowi lasu, mijając przyczajonego Sambora. Zsiedli z koni, wiodąc...
 
      
    
    
  — Wszystko to kmiecie, żupany, starszyzna. Kneź ich poi, to im się po miodzie wyrywa czasem...
 
      
    
    
  — Za co mnie wyklinacie? — zawołał. — Psie syny, nieposłuszne! Co ja wam winien? Jam ich ręką...
 
      
    
    
  Nigdzie mu weselej nie było jak tam, gdzie się bić miano. I teraz też usta...