Theme
Zazdrość
in work
Zmysły... zmysły...
↓ Expand fragment ↓Zazdrość — zdaniem Lindsaya — polega częścią na romantycznym pojęciu miłości, częścią na zadawnionym przeświadczeniu, że kobieta...
↑ Hide fragment ↑Zazdrość — zdaniem Lindsaya — polega częścią na romantycznym pojęciu miłości, częścią na zadawnionym przeświadczeniu, że kobieta jest własnością, do której nabywa się praw. Nasze niepisane konwencje gloryfikują zazdrość, robią z niej fetysza. Podejrzliwość, brutalny egoizm wynosi się do rzędu kardynalnych cnót domowych. Pośrednio czy bezpośrednio, zazdrość jest przyczyną 90% nieszczęścia w małżeństwie. Naturalnym jest pragnienie zajmowania jedynego miejsca w sercu ukochanej istoty, ale szpetnym egoizmem jest bronić tego miejsca siłą. Miłości nie da się wymusić. Miłość dba o drugą istotę, zazdrość o siebie. Nie ma ona nic wspólnego z miłością, mimo że się za nią przebiera. W dzisiejszym skomplikowanym naszym życiu jest to „trzykrotnie destylowana trucizna”. Ludzie nie doszli do zrozumienia, że złość, nienawiść, zazdrość itp., o wiele są zgubniejsze dla szczęścia, niż trochę swobody płciowej. Niedorzeczne jest upieranie się przy formach życia, które nie odpowiadają rzeczywistości; „przesądem i bluźnierstwem jest wierzyć, że Bóg jest konserwatywny, a szatan postępowy” — tak kończy Lindsay swą diatrybę przeciw zazdrości.
↓ Expand fragment ↓Dysputowano w towarzystwie na temat tej sztuki; jakiś pan architekt (po paru wódeczkach co prawda...
↑ Hide fragment ↑Dysputowano w towarzystwie na temat tej sztuki; jakiś pan architekt (po paru wódeczkach co prawda) rzekł: „Oczywista, że nie mógł nic innego zrobić; i ja bym tak zrobił, i każdy toż samo”.
Uderzyła mnie ta opinia, bo podobny wypadek zabójstwa wziął sędzia Lindsay za punkt wyjścia swoich rozważań na temat zazdrości w książce Małżeństwo koleżeńskie.
A teraz pytanie: czy by nasz pan architekt zabił, czy nie? Raczej by nie zabił; ale wówczas błąkałby się bezradnie w położeniu, którego nie przemyślał i z którego nie widzi żadnego ludzkiego wyjścia. I zdziwiłby się ten mieszczuch, zakrzepły w tradycjach wojewody z Mazepy, dowiadując się, że sprawa, o której mowa, jest obecnie w świecie przedmiotem bardzo poważnego ruchu rewizjonistycznego. Nie zabójstwo z zazdrości, ale i zazdrość sama.
Naciera ta kwestia na nas ze wszystkich stron. Czytałem niedawno nowy Savoir vivre francuski Pawła Reboux. Różni się tym od innych, że pisany jest przez dobrego literata i rozsądnego człowieka. Gdy zwykle takie podręczniki, przepisywane jeden z drugiego, są zbiorem czczych formułek, tutaj autor swobodnie rozgląda się po świecie i poddaje kontroli formy naszego życia; bada, co jeszcze się trzyma, a co już spróchniałe i dobre na śmietnik. I dlatego godłem widniejącym na okładce książki jest miotła: wymiatać, wymiatać! Otóż uderzyło mnie w tej książce, wkraczającej chwilami w dziedziny filozofii życia, z jaką pasją, w paragrafie o zazdrości, autor atakuje „tę przywarę, najbardziej jałową, ślepą, okrutną, głupią, zbrodniczą ze wszystkich”.