Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 429 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
↓ Rozwiń fragment ↓Co do mnie, jeśli pochylam się nad piękną Feliną, wspominaną chętnie, która jest zarazem zaszczytem...
↑ Zwiń fragment ↑Co do mnie, jeśli pochylam się nad piękną Feliną, wspominaną chętnie, która jest zarazem zaszczytem swej płci, dumą mego serca i wonnością mojego ducha, czy to będzie nocą, czy za dnia to będzie, w świetle przejrzystym lub w gęstym cieniu, na dnie jej oczu, godnych podziwu, widzę zawsze godzinę najwyraźniej, zawsze jednaką, godzinę przestronną, uroczystą, wielką jak obszar, bez podziału na minuty ni sekundy — godzinę nieruchomą, której nie wyznaczają zegary, a przecież ulotną jak westchnienie, szybką jak rzut oka.
I gdyby kto nieproszony nadszedł, by mnie rozpraszać, podczas gdy wejrzenie moje spoczywa na tej uroczej tarczy, gdyby jaki bezecny i niewyrozumiały Geniusz, jakiś Demon sprzeciwu pojawił się, by mi rzec: „W cóż to wpatrujesz się tak pilnie? Czego szukasz w oczach tej istoty? Dostrzegaszże godzinę, rozrzutny i bezczynny śmiertelniku?” odparłbym bez wahania: „Tak, widzę godzinę; to Wieczność”.
Prawda, zacna damo, że to madrygał jak się patrzy, i równie emfatyczny jak ty sama? Zaiste, tak miłe mi było wyhaftowanie tego pretensjonalnego podarku, pełnego dworności, że w zamian gotów jestem niczego nie żądać.