5647 free readings you have right to
Mignęła mu w pamięci akwaforta Klingera Die Rivalen: dwóch zaciekle dźgających się nożami drabów i...
Mignęła mu w pamięci akwaforta Klingera Die Rivalen: dwóch zaciekle dźgających się nożami drabów i „ona” z wachlarzykiem w ręku, obserwująca uważnie, który z nich zwycięży, aby mu się oddać, zaraz, na ciepło, zbroczonemu krwią tamtego.
Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Pożegnanie jesieni
Świt był przepiękny. Dalekie salwy maszynowych karabinów i bliższe pojedyncze strzały dodawały widokom nikłości i...
Świt był przepiękny. Dalekie salwy maszynowych karabinów i bliższe pojedyncze strzały dodawały widokom nikłości i nierealności. Niebo wklęśnięte aż w Nieskończoność, mieniące się złotawym brązem, seledynem i migdałowym kobaltem i zamyślony nad własną, nikomu niepotrzebną pięknością, bladopomarańczowy stratus (taka uwarstwowiona chmura) potęgowały tęsknotę za innym życiem aż do bólu. Gdzież było to inne życie? „W nas samych” — mówił jakiś nudny głos i nikt nie chciał go słuchać. Sylwety domów i perspektywy ulic układały się w nigdy we dnie nieprzeczuwalne kompozycje mas. Wszystko było tak konieczne, czyste i piękne w swej harmonii, jakby nie przez człowieka stworzone. Szli wszyscy troje przez puste ulice, obcy sobie, przedzieleni takimi przeszkodami, że na ich usunięcie żyć by trzeba trzysta czy pięćset lat, a nie kilkadziesiąt. Na jakimś placu zahuczała jak duży trzmiel zrykoszetowana zbłąkana kula i stuknęła w niewinną zupełnie ścianę. Cała ohyda przypadkowej śmierci stanęła nagle przed ich zdumionymi mózgami: skręcili w dalsze od walki ulice. Z daleka, gdzieś ze śnieżnych zamiejskich płaszczyzn posłyszeli dwa huki wystrzałów ciężkiej artylerii, potem szelest metaliczny lecących jakby ponad nimi małych wiatraczków, zawiniętych w szeroko drącą się materię stłumionego ryku i buchnęły niedaleko dwa bebechowo-podziemne grzmoty pękających granatów. Generał Bruizor następował coraz groźniej. Poprzez nadchodzące wypadki zmalały nagle wszystkie pozorne zbrodnie i wstrząsające sprzeczności uczuć i jak skała wśród wzburzonych wód ukazała się twarda opoka rzeczywistości, jedyna obiektywność, społeczny byt, przetwarzający się tu, w ich oczach. Znowu seria pocisków i spokojny stukot niemieckich maszynowych karabinów, i odpowiadający im nerwowy rechot francuskich — echa odległej Wielkiej Wojny. Znikło wrażenie tymczasowości tego miasta i zbyteczności jego mieszkańców.
Loading