Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
5647 free readings you have right to
Skończył się okres normalnych zdarzeń i wszystko, zataczając z początku szerokie koła, zmierzać zaczęło ku...
Skończył się okres normalnych zdarzeń i wszystko, zataczając z początku szerokie koła, zmierzać zaczęło ku temu centrum dziwności, tej przepaści w odkrytym polu, którą o pół pokolenia wstecz straszono przy kominku w długie zimowe wieczory zbyt liberalnych mężów stanu dawnego porządku. Miała ona według niektórych pochłonąć całą indywidualistyczną kulturę, jak jakiś malstrom łódź rybacką. Dla każdego przepaść ta przedstawiała się inaczej, głównie w zależności od tego, czy dany osobnik przeżył rewolucję rosyjską, czy nie, i oczywiście w związku z klasą, do której należał. Chociaż pierwszy z tych elementów zmieniał czasem drugi w dość szerokich zakresach. Na razie nie było to nic określonego mimo historycznych przykładów dawnych i tuż obok. Każdy miał swoje niebezpieczeństwa zindywidualizowane, swoje przepastki prywatne. Ale chwilami zdawały się one zlewać jak pojedyncze pryszczyki jakiejś skórnej choroby, tworząc płaty, plaques muqueuses, na większych przestrzeniach. Oczywiście chodzi tu o tak zwane klasy wyższe, z pominięciem należących do nich, według sposobu życia, przywódców klas niższych. Poza porwanymi już miejscami opłotkami i na wpół rozwalonymi tamkami, i innymi zastawkami burzył się bardzo dla niektórych śmierdzący tłum, jak bura, pienista, wiosenna woda — wszyscy twierdzili, że nadchodzi rewolucja.
Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Pożegnanie jesieni
Dla ludzi istniejących jakby na marginesie życia, dla typów takich, jak Łohoyski, ja, Prepudrech czy...
Dla ludzi istniejących jakby na marginesie życia, dla typów takich, jak Łohoyski, ja, Prepudrech czy Baehrenklotz, rewolucja byłaby właśnie czymś takim pobudzającym od podstaw zmartwiały mechanizm dziwności. Jakkolwiek wynik ostateczny i sam przebieg musi być antyreligijny, pierwszy wybuch może na razie właśnie pobudzić te uczucia do życia i nawet wytworzyć nowe formy w sztuce
Są wiersze — zwiędłe liście, i są wiersze — bomby. Wymieść chce mi się tę całą kupę...
Są wiersze — zwiędłe liście, i są wiersze — bomby. Wymieść chce mi się tę całą kupę śmiecia z poezji naszej — wstyd — jakieś naklejki na perfumy i prezerwatywy… Treść, treść jest główną rzeczą i treść ta cię oburza.
Tak, ty lubiłbyś na rewolucję patrzeć z loży parterowej jak na widowisko; jeszcze lepiej aby...
Tak, ty lubiłbyś na rewolucję patrzeć z loży parterowej jak na widowisko; jeszcze lepiej aby było ono uscenizowane przez tych nowych, niby społecznych artystów, którzy ze wszystkiego chcą zrobić pseudoartystyczną szopkę: z wiecu, zgromadzenia, z ulicznej strzelaniny, z samej pracy nawet! Idiotyzm tej idei do oczu skacze, a mimo to niektórzy poważni ludzie zastanawiają się jeszcze nad tą możliwością. Ach, wstręt mam do tych artystów naszych i jednych, i drugich — robaki podłe w gnijącym ścierwie. Tylko teraz, kiedy przekonali się, że w swoich wieżach z psiej kości mogą zdechnąć z głodu, bo społeczeństwo poznało się na ich wartości, oni łaskawie zstępują do społeczeństwa, ofiarowując mu swoje konstruktywistyczne zdolności. Pfui — ja do nich nie należę. Sztuka musi być sługą idei, marną sługą. To jeszcze jej najistotniejsza rola: wyrażać pokornie treść nakazaną, jak tresowane bydlę.
Słowo komunizm w moich ustach jest to blada idea ze sfery idealnego bytu — w twoich...
Słowo komunizm w moich ustach jest to blada idea ze sfery idealnego bytu — w twoich to krwawa bomba z dynamitu i żywego mięsa w strzępkach.
Dosyć prometejskich ludzi, tych, co z kagankami — obecnie z elektrycznymi latarkami — składają wizyty tłumowi w...
Dosyć prometejskich ludzi, tych, co z kagankami — obecnie z elektrycznymi latarkami — składają wizyty tłumowi w jego norach, a potem wracają do swoich codziennych wyżyn, raczej nizin ducha. Masy wezmą sobie wszystko same, bez pośrednictwa — zyskownego czasem — tych oświecicieli — i swoich ludzi puszczą w świat.
Ale też komunizm nie traktuje nikogo na serio prócz siebie. A zresztą to tylko wstęp...
Ale też komunizm nie traktuje nikogo na serio prócz siebie. A zresztą to tylko wstęp. Komunizm jest fazą przejściową, a wahania są konieczne — zależy to od punktu wyjścia. Pamiętajcie, skąd wyszła Rosja. Centr sił, z którego wyszła ta wszechświatowa fala, może nawet czasowo wygasnąć, ale fala ta poszła i zrobiła swoje. A zresztą gdzież są wasze koncepcje, stęchli demokraci? Wy, mikroskopijni obserwatorowie na krótki dystans, nic nie rozumiecie wielkości idei. Wyjecie o te idee, których nie macie i mieć nie możecie, bo idee obecnie tworzą się same w masach i znajdują sobie jednostki do samouświadomienia. Idea rośnie w życiu, a nie wymyśla się przy biurku, a przede wszystkim musi być prawdziwa: musi wynikać z historycznej konieczności, a nie być tylko hamulcem, mającym zatrzymać ludzkość na parszywym poziomie pozorów ludzkości przy zachowaniu wszystkich przywilejów, ale nie dla ludzi dawnego typu władców, a dla nowych spryciarzy, różnych selfmademanów, businesmanów i hien, trudniących się handlem…
Łohoyski: Ja wierzyłem w esdeizm, bo myślałem, że celem jest prawdziwe wyzwolenie ducha, swoboda i...
Łohoyski: Ja wierzyłem w esdeizm, bo myślałem, że celem jest prawdziwe wyzwolenie ducha, swoboda i wielka twórczość dla wszystkich — ale teraz…Tempe: To są właśnie te wszystkie frazesy, których myśmy się wyzbyli i w tym jest nasza wielkość. Jesteście obaj pseudoprometeiczne duszki. Chcielibyście dawać z łaski, a nie macie czego, a jak sami biorą, to was to oburza.
Łohoyski: Ja wierzyłem w esdeizm, bo myślałem, że celem jest prawdziwe wyzwolenie ducha, swoboda i wielka twórczość dla wszystkich — ale teraz…
Tempe: To są właśnie te wszystkie frazesy, których myśmy się wyzbyli i w tym jest nasza wielkość. Jesteście obaj pseudoprometeiczne duszki. Chcielibyście dawać z łaski, a nie macie czego, a jak sami biorą, to was to oburza.
I do tego wszystkiego ten przeklęty, nudny jak chroniczne tuberkuliczne zapalenie otrzewnej, ciągły przewrót społeczny...
I do tego wszystkiego ten przeklęty, nudny jak chroniczne tuberkuliczne zapalenie otrzewnej, ciągły przewrót społeczny, wahający się obecnie między zupełną reakcją a rewolucją socjalistów-chłopomanów, którzy rośli w siłę z dnia na dzień. Inaczej wyobrażał sobie Atanazy to wszystko, o czym mówił z przyjaciółmi jeszcze parę miesięcy temu. Rewolucja stała się dla niektórych jedynie pretekstem do zakończenia niepotrzebnego im samym i nikomu, prócz podobnym odpadkom — własnego ich życia. „Nudzą się w nietwórczym, wegetacyjnym istnieniu i chcieliby, aby się coś działo dla ich zabawy” — mówił kiedyś ten przeklęty Tempe, który zdawał się mieć rację we wszystkim, o ile nie chodziło o religię, sztukę i filozofię — niegodne ich odpowiedników puste wyrazy, które wstyd było nawet wymawiać. „Oto na czym polega zrewolucjonizowanie połowy tak zwanej »inteligencji«. A do tego jeszcze nędza i blada nadzieja, że »a nuż będzie lepiej«. Takich nam nie potrzeba” — tak śmiał się wyrażać. „Nam potrzeba ludzi idei, a nie niedoszłych samobójców, czekających z braku odwagi na szczęśliwy przypadek”. Rewolucja jako zabawa dla znudzonych, bezpłatnych odpadków ostatniej kategorii! To oburzające, ale cóż zrobić na to, że pewne typy tak ją przeżyć muszą. „Jesteśmy na przełomie historii i wszystkie gatunki są dziś jeszcze reprezentowane. Życie przejdzie obok niektórych z nich — o ile litościwie nie rozgniecie ich mimochodem — i zostawi na wymarcie w nędzy moralnej, jakby na bezludnej wyspie osamotnienia, wśród mrowia tworzącej się nowej ludzkości. Stamtąd, jak z loży, mogą sobie patrzeć na koniec ich świata” — tak mówił Tempe.
Wyjechali wreszcie nocnym kurierem (do którego doczepiono wspaniały wagon domu Bertz) z burzącego się coraz...
Wyjechali wreszcie nocnym kurierem (do którego doczepiono wspaniały wagon domu Bertz) z burzącego się coraz więcej miasta. Pani Osłabędzka nie chciała za nic ruszyć się ze stolicy — bała się „zostawić dom swój na pastwę tłumów”, jak to oświadczyła z odcieniem wyższości w głosie. Stary Bertz miał teraz wszelkie szanse zostania ministrem albo przejechania się w sferę niebytu bez żadnych już narkotyków. Fachowcy na usługach partii chłopomanów — oto była zasada nadchodzącej nowej władzy. Dzięki obrotności Bertza uznano go za fachowca właśnie w kwestii reformy rolnej i podziału ziemi — wszystko jedno — niech mu ta ziemia lekką będzie. Generał Bruizor, osaczony nawet w swoim własnym sztabie, nie chcąc popełniać kompromisu, gotował się do rozpaczliwej walki na czele paru wiernych pułków, sam nie wiedząc już, w imię czego. Nastąpiło ogólne skiełbaszenie wszystkich ideałów w jeden nierozplątany chaos — trzeba było koniecznie krwi dla oczyszczenia atmosfery. Toteż rzeź zapowiadała się wspaniała. Niweliści pochowali się w swoje kryjówki i czekali co będzie. A nuż…?
Loading