Audiobooki Wolnych Lektur znajdziesz na naszym kanale na YouTube. Kliknij, by przejść do audiobooków i włączyć subskrypcję.
5647 free readings you have right to
„Jeszcze chwila, a napiszę wiersz” — pomyślał Atanazy ze wstrętem. „A nie, tego jednego mi nie...
„Jeszcze chwila, a napiszę wiersz” — pomyślał Atanazy ze wstrętem. „A nie, tego jednego mi nie wolno. Nie zostanę nigdy artystą, choć teraz to tak łatwo. Mogę zresztą pisać wiersze, ale jedynie z tym przekonaniem, że to jest nic. Minęły czasy metafizycznej absolutności sztuki. Sztuka była dawniej, jeśli nie czymś świętym, to w każdym razie »świętawym« — zły duch wcielał się w ludzi czynu. Dziś nie ma w kogo — resztki indywidualizmu życiowego to czysta komedia — istnieje tylko zorganizowana masa i jej słudzy. Od biedy zły duch przeniósł się w sferę sztuki i wciela się dziś w zdegenerowanych, perwersyjnych artystów. Ale ci nikomu już nie zaszkodzą, ani pomogą: istnieją dla zabawy ginących odpadków burżuazyjnej kultury”.
Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy), Pożegnanie jesieni
Brak spontanicznego rozpędu twórczego nie pozwolił nigdy Atanazemu powiedzieć o sobie „jestem artystą”. Brzydził się...
Brak spontanicznego rozpędu twórczego nie pozwolił nigdy Atanazemu powiedzieć o sobie „jestem artystą”. Brzydził się nawet samym dźwiękiem tego słowa i wyśmiewał się z siebie bez litości wobec ludzi wmawiających mu jakiekolwiek talenty. Za to życie komponował podświadomie jak prawdziwe dzieło sztuki, ale na małą skalę, niestety.
„Nie zatruwają się tylko blagierzy i typy tak przeintelektualizowane, że w gruncie rzeczy blagierom równe...
„Nie zatruwają się tylko blagierzy i typy tak przeintelektualizowane, że w gruncie rzeczy blagierom równe” — tak powiedział kiedyś po pijanemu genialny Ziezio Smorski, którego potworne, zrobione jakby z surowego mięsa, różowej gutaperki i sztucznych włosów utwory muzyczne grano już po całym świecie z wzrastającym wciąż powodzeniem. Zatruwał się też porządnie: dwa razy ratowano go już w najsłynniejszym zakładzie dla nerwowo chorych. Za trzecim miał podobno zwariować definitywnie, bez możności ratunku.
Mania tak zwanego „komponowania wypadków” była tą szparką, przez którą jak przez wentyl bezpieczeństwa odciążało...
Mania tak zwanego „komponowania wypadków” była tą szparką, przez którą jak przez wentyl bezpieczeństwa odciążało się ciśnienie artystycznych elementów. Kłąb dziwnego stanu, samego w sobie, nieobjawionego jeszcze zabarwieniem żadnego rzeczywistego kompleksu, wybuchał jakby z samego dna istoty osobowości i chwiał się w nieokreślonym bliżej wymiarze ducha, zanim spadł na jakiś inny stan konkretny lub na coś dziejącego się w zewnętrznym świecie. Zdawało się, że już zaraz, za jakąś cieniutką przegródką, za przepierzeniem, które w każdej chwili rozwalić by można, kryje się coś niepojęcie nadzwyczajnego; że za chwilę stanie się coś, co zmieni wszechświat i jego samego w absolutną harmonię, w konstrukcję bez zarzutu, dziwaczną niezmiernie w swej jednoczesnej dowolności. Już, już, miała pęknąć ta bomba, odkrywając nowe światy — aż nagle mroczniało wszystko, stawało się dalekie i obce, tonęło w mętnej świadomości normalnego, codziennego dnia. „Gdybym był artystą, stworzyłbym w takiej chwili pierwszą ideę jakiegoś dzieła sztuki” — myślał w takich razach Bazakbal i miał, zdaje się, rację.
Malowałeś! Dziecinne bzdury! Nie masz prawa tak mówić. Ja też piszę tego samego rzędu poetyckie...
Malowałeś! Dziecinne bzdury! Nie masz prawa tak mówić. Ja też piszę tego samego rzędu poetyckie brednie. To nie jest szczyt tego, co wyraża w sztuce, w charakterze jej formy, naszą epokę. To samo robią dzieci — my jesteśmy w tym też dzieci: nie umiemy nic i nie chcemy umieć, nie chcemy poświęcać życia tej chimerze. Czy myślisz, że taki Ziezio Smorski nie dałby dużo, aby teraz być tylko zblazowanym bubkiem i niczym więcej? Mówił mi o tym po pijanemu. Te słowa jego umiem na pamięć: „Poświęciłem życie i rozum dla chimery, dla czegoś, co się kończy. Miałem powodzenie — tak, coś w tym jest — i sławę, i wszystko, co jest z nią związane. Ale dałbym wszystko to za to, aby żyć zwyczajnie, nie zwariować, a zwariować muszę, bo teraz się już nie zatrzymam”. Oto jest prawdziwy artysta dzisiejszy. Tamci dawni umieli być sobą, nie wariując — dziś prawdziwa sztuka to obłęd.
Ziezio (Żelisław) Smorski. Daleki kuzyn Jędrka. Lat 45. Chudy, niepomiernie wysoki, przypominający statyw od aparatu...
Ziezio (Żelisław) Smorski. Daleki kuzyn Jędrka. Lat 45. Chudy, niepomiernie wysoki, przypominający statyw od aparatu. Blondyn. Często nakładający i zdejmujący binokle. Płowy wąs, trochę opadający. Ubrany bez zarzutu. Doszczętnie zanarkotyzowany bardzo rzadkimi „drogami” południowoamerykańskimi. Mówił o sobie: „Jestem »drogista«, proszę pana. Jędruś? Ah non, c'est un snob des drogues — et »de la musique avant toute chose«, jeśli już nic innego być nie może”. Z powodu długości palców nie mógł sam grać wszystkich swoich fortepianowych kompozycji, nad czym cierpiał bardzo. Należał kiedyś do najzdolniejszych uczniów Karola Szymanowskiego. Ale teraz muzyka jego potworniała aż do nieznanych dotąd nikomu rozmiarów. Schönberg, neo-pseudo-kontrapunkciści razem z klasycznymi defetystami i ultrabusonistami i brumbrumbrumistami i „pure nonsensem” szkoły techników-akcydentalistów z Niżnego Prześmierdłówka w Beskidach, izolującymi się sztucznie od kultury, niczym byli wobec jego szatańskich konstrukcji. Zachowywał konstrukcję nawet w najdzikszym muzycznym rozpasaniu, jak Ludwik XV etykietę wśród najszaleńszych orgii.
Mówił Chwazdrygiel: …sztuka nie spełnia swoich zadań społecznych. Artyści stali się pasożytami, żyjącymi na pewnej...
Mówił Chwazdrygiel: …sztuka nie spełnia swoich zadań społecznych. Artyści stali się pasożytami, żyjącymi na pewnej tylko warstwie znajdującej się w stanie rozkładu. Fałszywy estetyzm oddalił ich od życia. Nowe warstwy stworzą nową sztukę społeczną. Ona wpłynie na charakter formacji zbiorowych…Atanazy: Żadne warstwy nic nie stworzą — stworzy może sama awantura społeczna i to na krótko. Sztuka stanie się użytkową, przestanie w ogóle być sztuką, powróci tam, skąd wyszła, i powoli zaniknie. Wmawianie chłopom i robotnikom, że muszą stworzyć sztukę, nic nie pomoże, bo dalszy rozwój tych warstw — w formie kooperatyw, syndykatów czy komunizmu państwowego — zabija indywiduum jako takie. I nie ma czego żałować.Chwazdrygiel: Sztuka jest wieczna, jak życie ludzkie, to jest: o tyle wieczne, o ile planety…Wyprztyk: Banał. Sztuki rodzą się i giną i sztuka w ogóle też zginąć może.
Mówił Chwazdrygiel: …sztuka nie spełnia swoich zadań społecznych. Artyści stali się pasożytami, żyjącymi na pewnej tylko warstwie znajdującej się w stanie rozkładu. Fałszywy estetyzm oddalił ich od życia. Nowe warstwy stworzą nową sztukę społeczną. Ona wpłynie na charakter formacji zbiorowych…
Atanazy: Żadne warstwy nic nie stworzą — stworzy może sama awantura społeczna i to na krótko. Sztuka stanie się użytkową, przestanie w ogóle być sztuką, powróci tam, skąd wyszła, i powoli zaniknie. Wmawianie chłopom i robotnikom, że muszą stworzyć sztukę, nic nie pomoże, bo dalszy rozwój tych warstw — w formie kooperatyw, syndykatów czy komunizmu państwowego — zabija indywiduum jako takie. I nie ma czego żałować.
Chwazdrygiel: Sztuka jest wieczna, jak życie ludzkie, to jest: o tyle wieczne, o ile planety…
Wyprztyk: Banał. Sztuki rodzą się i giną i sztuka w ogóle też zginąć może.
Jestem szczęśliwy, że jestem artystą — jeszcze jako tako można przeżyć w ten sposób tę naszą...
Jestem szczęśliwy, że jestem artystą — jeszcze jako tako można przeżyć w ten sposób tę naszą nieszczęsny epokę. Nie gniewajcie się wszyscy, ale nie dlatego to mówię, że mnie grają w Kalkucie i New Yorku i że pławię się w pieniądzach, z którymi nie mam co robić — ale na dobroczynność nie dam nic, niech giną zdechlaki i niedołęgi.Atanazy: Nie dywaguj, Zieziu, mów jeszcze o sztuce. Jest to wstrętne, ale ciekawe.Smorski: A więc nie dlatego — ale nie mogę pojąć, jak wy możecie egzystować wszyscy, nie będąc artystami. To, co było dawniej wielkiego w wojownikach, wielkich mężach stanu, zdobywcach, kapłanach, a czego nie było w dawnej normalnej sztuce, przeszło w sposób zdeformowany na nas, na kilkunastu ludzi na świecie: nie mówię oczywiście o jakichś pejzażystach, Bernardzie Shaw i Schönbergu, tej marmeladzie bez konstrukcji. My jesteśmy potomkami dawnych arystokratów.
Jestem szczęśliwy, że jestem artystą — jeszcze jako tako można przeżyć w ten sposób tę naszą nieszczęsny epokę. Nie gniewajcie się wszyscy, ale nie dlatego to mówię, że mnie grają w Kalkucie i New Yorku i że pławię się w pieniądzach, z którymi nie mam co robić — ale na dobroczynność nie dam nic, niech giną zdechlaki i niedołęgi.
Atanazy: Nie dywaguj, Zieziu, mów jeszcze o sztuce. Jest to wstrętne, ale ciekawe.
Smorski: A więc nie dlatego — ale nie mogę pojąć, jak wy możecie egzystować wszyscy, nie będąc artystami. To, co było dawniej wielkiego w wojownikach, wielkich mężach stanu, zdobywcach, kapłanach, a czego nie było w dawnej normalnej sztuce, przeszło w sposób zdeformowany na nas, na kilkunastu ludzi na świecie: nie mówię oczywiście o jakichś pejzażystach, Bernardzie Shaw i Schönbergu, tej marmeladzie bez konstrukcji. My jesteśmy potomkami dawnych arystokratów.
Loading