Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 440 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
Motyw
Współpraca
w utworze
Sprawca Gwiazd
↓ Rozwiń fragment ↓Mimo potencjału, jaki tkwił we wzajemnej pomocy, obie rasy podjęły starania, by wymordować się nawzajem...
↑ Zwiń fragment ↑Mimo potencjału, jaki tkwił we wzajemnej pomocy, obie rasy podjęły starania, by wymordować się nawzajem i niemal im się to udało. Po epoce ślepej rzezi pewne mniej awanturnicze i bardziej elastyczne odmiany obu gatunków z czasem odkryły korzyści z bratania się z wrogiem. Tak rozpoczęło się niezwykłe partnerstwo. Wkrótce arachnoidy zaczęły pływać na grzbietach szybkich ichtioidów i dzięki temu uzyskały dostęp do nowych terenów połowowych.
↓ Rozwiń fragment ↓Na tych światach, podobnie jak na światach ptasich chmur, musieliśmy przyzwyczaić się do zjednoczonej świadomości...
↑ Zwiń fragment ↑Na tych światach, podobnie jak na światach ptasich chmur, musieliśmy przyzwyczaić się do zjednoczonej świadomości wielkiego roju jednostek. Niezliczonymi nogami pełzaliśmy przez lilipucie betonowe korytarze, z pomocą niezliczonych szczękoczułków braliśmy udział w dziwnych działaniach przemysłowych czy rolniczych, czy też w nawigacji w maleńkich stateczkach poprzez kanały i jeziora tych płaskich światów. Przez niezliczone złożone oczy przyglądaliśmy się równinom porośniętym czymś w rodzaju mchów i badaliśmy gwiazdy drobnymi teleskopami i spektroskopami.
Tak doskonale zorganizowane było życie umysłów roju, że wszelkie rutynowe działania rolnicze i przemysłowe stawały się nieświadome, jak trawienie w ludzkim żołądku.
↓ Rozwiń fragment ↓W miarę tych wspólnych obserwacji wielu światów oraz w miarę wglądu w moje własne, wspólne...
↑ Zwiń fragment ↑W miarę tych wspólnych obserwacji wielu światów oraz w miarę wglądu w moje własne, wspólne procesy myślowe, raz jeden, raz inny z poszczególnych odkrywców, a czasem cała ich grupa stawała się głównym instrumentem uwagi, przydając nam poprzez swoją szczególną naturę i doświadczenia materiału do kontemplacji przez wszystkich. Czasami, gdy byliśmy wyjątkowo czujni i rozpaleni entuzjazmem, budziła się percepcja, myśl i wyobraźnia każdego z nas bardziej świadoma niż jakiekolwiek doświadczenie znane nam jako jednostkom. Choć więc każdy z nas stał się w pewnym sensie identyczny jak jego przyjaciele, był też w pewnym sensie umysłem wyższego rzędu niż którykolwiek nas z osobna. W tym „przebudzeniu” nie zdawało się jednak być nic bardziej tajemniczego niż w tych wielu chwilach normalnego życia, gdy umysł z rozkoszą łączy ze sobą dotąd odizolowane od siebie doświadczenia lub odkrywa w chaosie wzór o niedostrzeganym do tej pory znaczeniu.
Nie należy jednak sądzić, że ta dziwna wspólnota umysłowa wymazywała osobowości poszczególnych odkrywców. Ludzka mowa nie zawiera odpowiednich pojęć, by opisać naszą szczególną relację. Równie nieprawdziwe byłoby stwierdzenie, że zatraciliśmy naszą indywidualność czy że rozpłynęliśmy się w indywidualności wspólnoty, jak i stwierdzenie, że wszyscy byliśmy przez ten czas osobnymi istotami. Choć zaimek „ja” odnosił się do nas wszystkich łącznie, to samo powiedzieć można o zaimku „my”. W jednej kwestii, czyli jedności świadomości, rzeczywiście stanowiliśmy jedną doświadczającą świata istotę, ale w tym samym czasie pod ważnym i zachwycającym względem byliśmy też odrębni. Choć istniało tylko jedno, wspólne „ja”, istniało także, że tak powiem, wielorakie, różnorodne „my”, zbiór wielu różnych od siebie osobowości, z których każda w kreatywny sposób wyrażała własny, wyjątkowy wkład w całe przedsięwzięcie eksploracji kosmosu, podczas gdy wszystkich nas łączył splot subtelnych osobistych relacji.
Jestem świadom, że ten opis musi wydawać się moim czytelnikom wewnętrznie sprzeczny, bo i mnie się takim zdaje. Nie potrafię jednak znaleźć innego sposobu na wyrażenie żywo pamiętanego faktu, że byłem kiedyś pojedynczym członkiem społeczności i jednocześnie fragmentem wspólnego doświadczenia tej społeczności.
Ujmując tę kwestię inaczej, choć pod względem tożsamości i świadomości stanowiliśmy jedną istotę, to pod względem naszych różnorodnych, twórczych cech szczególnych byliśmy osobnymi osobami dostrzegalnymi przez wspólne „ja”. Każdy z nas, jako wspólne „ja”, postrzegał całą kompanię jednostek, łącznie z sobą samym, jako grupę osób różniących się temperamentem i prywatnymi doświadczeniami. Każdy z nas doświadczał tego wszystkiego jako prawdziwej społeczności, złączonej takimi relacjami wzajemnych uczuć i krytyki, jak choćby między Bvalltu a mną. A jednak na innej płaszczyźnie, na poziomie twórczej myśli i wyobraźni, pojedyncza, wspólna uwaga mogła wycofać się z tego splotu relacji osobistych. Zamiast tego skupiała się w pełni na eksploracji kosmosu. Częściowo prawdziwe będzie stwierdzenie, że jeśli pod względem miłości byliśmy osobni, to pod względem wiedzy, mądrości i okazywanej czci byliśmy identyczni.