Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Prawda
in work
Spowiedź dziecięcia wieku
↓ Expand fragment ↓Prawda, ów szkielet pozorów, żąda, aby wszelki człowiek bez względu na to, kim jest, dotknął...
↑ Hide fragment ↑Prawda, ów szkielet pozorów, żąda, aby wszelki człowiek bez względu na to, kim jest, dotknął w swoim dniu i godzinie jej wiekuistych piszczeli na dnie jakiejś przemijającej rany. To się nazywa znać świat; tą ceną opłaca się doświadczenie.
Owóż zdarza się, iż w obliczu tej próby jedni cofają się w przerażeniu; drudzy, słabi i wylęknieni, powstają chwiejni niby cienie. Niektóre istoty, najlepsze może, nie są zdolne tego przeżyć. Większość zapomina i tak wszystko płynie ku śmierci.
Ale są ludzie — nieszczęśliwi, to pewna! — którzy nie cofają się ani się nie chwieją, nie umierają ani nie zapominają; kiedy przychodzi na nich kolej, aby dotknąć palcem nieszczęścia, inaczej mówiąc prawdy, zbliżają się doń pewnym krokiem, wyciągają rękę i, rzecz straszna! rodzi się w nich uczucie miłości dla sinego topielca, którego ujrzeli na dnie wód. Chwytają go, macają, ściskają; pijani pragnieniem poznania, wszystko, na co patrzą, chcą przejrzeć na wylot; już tylko wątpią i kuszą; szperają w świecie niby szpiegi boże; myśli ich robią się ostre jak strzały, ryś czai się w ich piersi.
↓ Expand fragment ↓Ale są ludzie — nieszczęśliwi, to pewna! — którzy nie cofają się ani się nie chwieją, nie...
↑ Hide fragment ↑Ale są ludzie — nieszczęśliwi, to pewna! — którzy nie cofają się ani się nie chwieją, nie umierają ani nie zapominają; kiedy przychodzi na nich kolej, aby dotknąć palcem nieszczęścia, inaczej mówiąc prawdy, zbliżają się doń pewnym krokiem, wyciągają rękę i, rzecz straszna! rodzi się w nich uczucie miłości dla sinego topielca, którego ujrzeli na dnie wód. Chwytają go, macają, ściskają; pijani pragnieniem poznania, wszystko, na co patrzą, chcą przejrzeć na wylot; już tylko wątpią i kuszą; szperają w świecie niby szpiegi boże; myśli ich robią się ostre jak strzały, ryś czai się w ich piersi.
Rozpustnicy bardziej od innych podlegają temu szaleństwu, a przyczyna tego jest bardzo prosta; jeśli przyrównamy zwykłe życie do gładkiej i przezroczystej powierzchni, rozpustnicy, płynąc w wartkich wirach, co chwila dotykają dna. Wychodząc z balu na przykład, spieszą do podejrzanego domu. Naściskawszy się do woli w tańcu wstydliwych dłoni dziewicy, przyprawiwszy ją może o drżenie, wychodzą, biegną, rzucają płaszcze i rozwalają się u stołu zacierając ręce. Ostatnie zdanie zwrócone do pięknej i uczciwej kobiety drga im jeszcze na ustach; powtarzają je wybuchając śmiechem. Co mówię? czyż za kilka sztuk monety nie podnoszą owego stroju będącego istotą wstydu, chcę rzec, sukni: owej tajemniczej zasłony, zdającej się otaczać szacunkiem istotę, którą zdobi i którą okala, nie dotykając jej? Jakież pojęcie muszą sobie tedy tworzyć o świecie? czują się w nim raz po raz niby aktor za kulisami. Kto bardziej od nich przyzwyczajony jest do owego szukania samego dna rzeczy i, jeśli można tak rzec, do tych poufnych i cynicznych obmacywań? Posłuchajcie, jak oni mówią o wszystkim: zawsze określenia najbardziej jaskrawe, grube, ohydne; te tylko wydają się im prawdziwe, reszta to tylko szych, pozór, przesądy. Jeśli opowiadają jakieś wydarzenie, jeśli zdają sprawę z własnych wrażeń: zawsze słowo plugawe, ziemskie, zawsze dosłowna litera, zawsze śmierć! Nie powiedzą: „Ta kobieta mnie kochała”, ale: „Miałem tę kobietę”; nie mówią: „Kocham”, ale: „Palę się”; nie mówią nigdy: „Jeśli Bóg zechce!”, mówią zawsze: „Gdybym ja zechciał!” Sam już nie wiem, co myślą o sobie samych i co wyplatają w swoich monologach!
Stąd nieodbicie lenistwo albo ciekawość; podczas bowiem gdy się tak ćwiczą w widzeniu we wszystkim najgorszej strony, widzą wszelako, że inni nadal wierzą w dobro. O ile zatem w obojętności swojej nie posuwają się aż do zatkania sobie uszu, musi ich budzić nagle od czasu do czasu odgłos owego innego świata.
↓ Expand fragment ↓— O szalony — rzekłem z goryczą — szalony zaiste ten, kto raz w życiu chce wydobyć prawdę...
↑ Hide fragment ↑— O szalony — rzekłem z goryczą — szalony zaiste ten, kto raz w życiu chce wydobyć prawdę z kobiety! Spotka się jedynie ze wzgardą i zasłużył na nią w istocie! Prawda! zna ją ten, kto przekupuje pokojówki lub czai się u wezgłowia kobiet wówczas, gdy mówią we śnie; zna ją ten, kto sam się stanie kobietą i którego własna nikczemność wtajemniczy we wszystko, co się porusza w mroku! Ale człowiek, który pyta szczerze, który prostodusznie wyciąga dłoń, aby otrzymać tę złowrogą jałmużnę, nie otrzyma jej nigdy! Przed tym kobieta ma się na baczności; za całą odpowiedź wzrusza ramionami; o ile zaś mężczyźnie braknie cierpliwości, prostuje się w swojej cnocie niby obrażona westalka i rzuca z wysokości swych ust to wielkie kobiece słowo, iż posądzenie zabija miłość i że niepodobna przebaczyć tego, na co się nie może odpowiedzieć. Och, dobry Boże! jakież to męczące! kiedyż się to wszystko skończy?
↓ Expand fragment ↓— A ty, a ty — wykrzyknęła — czy nie jesteś stokroć bardziej okrutny? Ha! szalony, powiadasz, kto...
↑ Hide fragment ↑— A ty, a ty — wykrzyknęła — czy nie jesteś stokroć bardziej okrutny? Ha! szalony, powiadasz, kto chce dowiedzieć się prawdy! Szalona, mogę ja znów powiedzieć, kobieta, która może przypuszczać, że jej uwierzą! Chcesz wiedzieć moją tajemnicę, a moja tajemnica to to, że cię kocham. Ja szalona! ty szukasz innej prawdy. Tę bladość, która jest twoim dziełem, ty oskarżasz, bierzesz na śledztwo. Szalona! chciałam cierpieć w milczeniu, chciałam uczynić ci ofiarę z mej rezygnacji, chciałam ukryć przed tobą moje łzy: ty je szpiegujesz niby świadków zbrodni. Szalona! chciałam przebyć morza, wyrwać się wraz z tobą z Francji, zagrzebać się z dala od wszystkich, którzy mnie kochali, na tym sercu, które wątpi o mnie. Szalona! sądziłam, że prawda ma spojrzenie, akcent, które się poznaje, które się szanuje! Och! kiedy o tym myślę, łzy mnie dławią. Po co, jeśli miało się skończyć na tym, pociągać mnie do kroku, który niweczy na zawsze mój spokój? Głowa mi się mąci, nie wiem, co się ze mną dzieje!
Pochyliła się nade mną płacząc. „Szalona! szalona!” powtarzała rozdzierającym głosem.
— I co to jest? — ciągnęła — dokąd to będzie trwało? Co mogę powiedzieć na te wciąż odradzające się, coraz to inne podejrzenia? Trzeba mi, powiadasz, usprawiedliwić się! Z czego? z tego że jadę, że kocham, że umieram, że jestem w rozpaczy? a jeśli udaję przymuszoną wesołość, ta wesołość nawet jest ci zbrodnią. Poświęcam wszystko, aby jechać z tobą, a ty jeszcze nie zrobisz mili, a już będziesz oglądał się wstecz. Wszędzie, zawsze, co bądź bym uczyniła, obelga, gniew! Ach, dziecko drogie, gdybyś wiedział, co to za śmiertelny chłód, co za cierpienie widzieć, iż najszczerszy głos serca spotyka się z wątpieniem i szyderstwem! Pozbawiasz się jedynego szczęścia, jakie istnieje: kochać z ufnością. Zabijesz w każdym kochającym sercu wszelkie podniosłe i delikatne uczucie; dojdziesz do tego, iż będziesz wierzył jedynie w to, co najgrubsze; zostanie ci z miłości to, co widzialne i dotykalne.