— Ach! Ach! Oto odwiedził mnie admirator! — zawołał z daleka pyszałek, gdy tylko zauważył Małego Księcia. Dla pyszałków inni ludzie są bowiem admiratorami.
— Dzień dobry — powiedział Mały Książę. — Ma pan śmieszny kapelusz.
— To kapelusz do ukłonów — odpowiedział pyszałek. — Aby się kłaniać w czasie wiwatów na moją cześć. Niestety, nikt nigdy tu nie zagląda.
— Ach tak? — zdziwił się Mały Książę, który nic z tego nie rozumiał.
— Uderz w dłonie — poradził mu pyszałek.
Mały Książę uderzył w dłonie. Pyszałek skromnie się ukłonił, uchylając kapelusza.
„To zabawniejsze niż wizyta u króla” — pomyślał Mały Książę i ponownie uderzył w dłonie. Pyszałek ponownie się ukłonił, uchylając kapelusza.
Po pięciu minutach takich ćwiczeń Mały Książę poczuł się znużony monotonią zabawy.
— A co trzeba zrobić, żeby kapelusz spadł? — zapytał.
Ale pyszałek go nie usłyszał. Jedyne, co potrafi usłyszeć pyszałek, to pochwały.