↓ Expand fragment ↓Ten ostatni list wydobył mnie z okrutnego kłopotu, wtrącił natomiast w inny, bynajmniej nie lżejszy...
↑ Hide fragment ↑Ten ostatni list wydobył mnie z okrutnego kłopotu, wtrącił natomiast w inny, bynajmniej nie lżejszy. Mimo że wszystkie te listy i odpowiedzi odbyły drogę tam i z powrotem w ciągu jednego dnia, z nadzwyczajną szybkością, czas ten wystarczył, aby ostudzić nieco me szaleństwo i dać mi się zastanowić nad ogromem nieopatrzności. Pani d'Houdetot na wszystko zaklinała mnie, abym zachował się spokojnie, abym jej zostawił troskę o załatwienie sprawy oraz abym unikał, zwłaszcza w danym momencie, wszelkich zrywań i rozgłosu; ja zaś za pomocą otwartych i okrutnych obelg do reszty dopełniłem miary wściekłości w sercu kobiety aż nadto już podrażnionej. Przyjmując naturalny bieg rzeczy, winienem był oczekiwać z jej strony odpowiedzi tak dumnej, tak wzgardliwej i lekceważącej, iż otrzymawszy ją, nie mógłbym, pod grozą skończonej nikczemności, uchylić się od natychmiastowego opuszczenia jej domu. Szczęściem pani d'Epinay, bardziej jeszcze zręczna, niż ja byłem porywczy, oszczędziła mi dzięki formie swego listu tej ostateczności. Ale trzeba było albo opuścić dom, albo pospieszyć do niej w tejże chwili; innego wyboru nie było. Obrałem to ostatnie, bardzo zakłopotany mą rolą w wyjaśnieniu, które przewidywałem. W jaki sposób bowiem wywinąć się, nie narażając ani pani d'Houdetot, ani Teresy? A biada tej, którą bym wymienił! Zemsta przebiegłej i nieubłaganej kobiety nie cofnęłaby się z pewnością przed niczym wobec tej, która by się stała jej pastwą. Dlatego to, pragnąc uprzedzić to nieszczęście, wspomniałem w listach swoich jedynie o podejrzeniach, aby nie być zmuszonym przytaczać dowodów. Prawda, iż to czyniło wybuch mój jeszcze trudniejszym do usprawiedliwienia, ponieważ w żadnym wypadku proste podejrzenia nie uprawniały mnie do potraktowania kobiety, zwłaszcza przyjaciółki, tak, jak ja uczyniłem z panią d'Epinay.
↓ Expand fragment ↓W kilka dni później, otrzymałem od Diderota list, który przytoczę. List ten, złożony tylko we...
↑ Hide fragment ↑W kilka dni później, otrzymałem od Diderota list, który przytoczę. List ten, złożony tylko we dwoje, tak że całe wnętrze można było bez trudu odczytać, przesłał mi pod adresem pani d'Epinay. Doręczenie powierzono panu de Linant, preceptorowi syna i konfidentowi matki.
List Diderota (plik A, nr 52)
Przeznaczeniem moim jest kochać Cię i sprawiać Ci przykrość. Dowiaduję się, że pani d'Epinay jedzie do Genewy, nie słyszę zaś nic o tym, abyś się wybierał jej towarzyszyć. Mój przyjacielu, jeżeli jesteś rad z pani d'Epinay, trzeba z nią jechać; jeżeli nierad, tym bardziej trzeba jechać. Gniecie Cię ciężar zobowiązań, jakie masz wobec niej? Oto sposobność, aby się z nich wypłacić bodaj w części i sprawić sobie ulgę. Czy znajdziesz drugą sposobność w życiu, aby jej okazać swą wdzięczność? Jedzie do kraju, gdzie będzie zupełnie obca. Jest chora: będzie potrzebowała rozrywki i towarzystwa. Zima! Zapewne, mój przyjacielu. Skrupuły Twego zdrowia są może znacznie silniejsze, niż przypuszczam. Ale czy miewasz się gorzej dziś niż przed trzema miesiącami i niż będziesz się miał z początkiem wiosny? Czy za trzy miesiące odbyłbyś tę podróż wygodniej niż teraz? Co do mnie, wyznaję, iż gdybym nie mógł znieść jazdy powozem, wziąłbym kij w rękę i towarzyszyłbym jej piechotą. A przy tym czy nie lękasz się, że Twoje postąpienie będzie tłumaczone w ujemny sposób? Będą Cię posądzać o niewdzięczność lub o inną tajemną pobudkę. Wiem dobrze, że cokolwiek byś uczynił, będziesz miał zawsze za sobą świadectwo swego sumienia, ale czy samo to świadectwo wystarcza i czy wolno jest lekceważyć poza pewne granice sąd innych? Zresztą, mój przyjacielu, piszę ten list, aby mieć czyste sumienie wobec Ciebie i siebie. Jeżeli ci się nie podoba, rzuć go w ogień i niech nie będzie o tym mowy, tak jakbym w ogóle nie pisał. Pozdrawiam Cię, kocham i ściskam.
W miarę jak czytałem list, opanowała mnie furia gniewu, ćmienie w oczach, które ledwie pozwoliło mi go dokończyć.
↓ Expand fragment ↓Kiedy pierwszy napad oburzenia pozwolił mi wziąć pióro w rękę, nakreśliłem spiesznie następującą odpowiedź. Zaniosłem...
↑ Hide fragment ↑Kiedy pierwszy napad oburzenia pozwolił mi wziąć pióro w rękę, nakreśliłem spiesznie następującą odpowiedź. Zaniosłem ją natychmiast do Chevrette celem pokazania jej pani d'Epinay, której w mym ślepym gniewie chciałem ją przeczytać, zarówno jak list Diderota.
Drogi przyjacielu, nie możesz znać ani siły zobowiązań, jakie mogę mieć wobec pani d'Epinay, ani stopnia, do jakiego mnie wiążą, ani czy ona istotnie potrzebuje mnie w tej podróży, ani czy pragnie, abym jej towarzyszył, ani czy możliwe jest mi to uczynić, ani racji, jakie mogę mieć, aby tego poniechać. Nie uchylam się od przedyskutowania z Tobą wszystkich tych punktów; ale nim to nastąpi, przyznaj, iż przepisywać mi tak stanowczo to, co powinienem uczynić, nie postarawszy się o dane do sądzenia o tym, przyznaj, drogi filozofie, znaczy wyrokować jak prosty świszczypała. Gorsze w całej sprawie wydaje mi się to, że rada Twoja nie pochodzi od Ciebie. Pomijając, że wcale nie mam ochoty dać sobą powodować, pod Twoją firmą, osobom trzecim i czwartym, rykoszety tego rodzaju ujawniają, moim zdaniem, drogę niezbyt godną Twej szczerości; otóż, dobrze uczyniłbyś, i dla siebie, i dla mnie, wstrzymując się od takich dróg na zawsze.
Obawiasz się, aby źle nie tłumaczono mego postępowania; ale wyzywam serce takie jak Twoje, czy ośmieli się myśleć źle o moim sercu. Inni być może mówiliby o mnie lepiej, gdybym był do nich podobniejszy. Niech mnie Bóg chroni od ich uznania! Niechaj źli szpiegują i tłumaczą moje kroki, Rousseau nie jest stworzony na to, aby się ich obawiać, a Diderot, aby im dawać ucho.
Jeżeli twój bilecik nie spodoba mi się, piszesz, abym go wrzucił w ogień i aby nie było już o nim mowy. Czy myślisz, że zapomina się w ten sposób coś, co pochodzi od Ciebie? Mój drogi, równie tanio załatwiasz się w przykrościach, które mi sprawiasz, z mymi łzami, jak z życiem moim i zdrowiem w trudach, które zalecasz mi podjąć. Gdybyś mógł poprawić się z tego, przyjaźń Twoja byłaby mi słodsza, a ja sam mniej byłbym godzien pożałowania.
Wchodząc do pokoju pani d'Epinay, zastałem tam i Grimma, z czego byłem bardzo rad. Przeczytałem im głośno i wyraźnie, z męstwem, jakiego bym w sobie nie przypuszczał, oba listy; skończywszy zaś, dorzuciłem kilka słów, ujawniających tym dobitniej moją opinię. Po tym akcie odwagi, nieoczekiwanej ze strony tak lękliwego człowieka, ujrzałem, że oboje stoją przygnieceni do ziemi, ogłuszeni, niezdolni wymówić słowa.
↓ Expand fragment ↓Można sądzić o mej nierozwadze z następujących listów, które wykazują jasno sposób postępowania obu stron...
↑ Hide fragment ↑Można sądzić o mej nierozwadze z następujących listów, które wykazują jasno sposób postępowania obu stron w całej sprawie.
Bilecik pani d'Epinay (plik A, nr 44)
Czemu nie pokazujesz się, drogi przyjacielu? Jestem niespokojna o Pana. Tak mnie zapewniałeś, iż tylko zajrzysz do Pustelni i wrócisz natychmiast! Na to zapewnienie zwolniłam Pana; i oto, po wszystkich zaklęciach, tydzień nie dajesz znaku życia. Gdybym nie miała wiadomości, że jesteś w dobrym zdrowiu, myślałabym, że Pan chory. Spodziewałam się Pana przedwczoraj i wczoraj; dotąd Cię nie ma. Mój Boże! Co się z Panem dzieje? Nie masz Pan pilnych spraw; nie masz również i zmartwień, pochlebiam sobie bowiem, iż przybyłbyś natychmiast mi je zwierzyć. Jesteś więc chory! Wyrwij mnie Pan, proszę, z niepokoju, wierzaj mi, bardzo żywego. Bądź zdrów, drogi przyjacielu; niech to pozdrowienie ściągnie mi w zamian rychłą wiadomość o Tobie.
↓ Expand fragment ↓Odpowiedź
Środa rano
Nie mogę dać jeszcze żadnej odpowiedzi. Czekam, aż rzecz się rozjaśni, co...
↑ Hide fragment ↑Odpowiedź
Środa rano
Nie mogę dać jeszcze żadnej odpowiedzi. Czekam, aż rzecz się rozjaśni, co musi przyjść prędzej lub później. Nim to nastąpi, bądź Pani pewna, że oczerniona niewinność znajdzie obrońcę dość żarliwego, aby potwarz, skądkolwiek by pochodziła, musiała pożałować swego uczynku.
↑ Hide fragment ↑Drugi list pani d'Epinay (plik A, nr 45)
Wie Pan, że Pański list mnie przeraża? Co to wszystko znaczy? Odczytałam go więcej niż dwadzieścia pięć razy. Doprawdy, nic nie rozumiem. Widzę tylko, że jest Pan niespokojny i udręczony i że czekasz, aż to minie, aby pomówić ze mną. Mój drogi przyjacielu, czy taka była nasza umowa? Cóż się stało z przyjaźnią, zaufaniem? W jakiż sposób je straciłam? Czy na mnie, czy o mnie jesteś zagniewany? Jak bądź się rzeczy mają, przyjdź Pan jeszcze dziś wieczór, zaklinam. Pamiętaj, że przyrzekłeś mi, nie ma tygodnia jeszcze, nic nie chować na sercu i zwierzać mi się ze wszystkim. Mój drogi przyjacielu, ja żyję w tej ufności… Ot, jeszcze raz odczytałam Twój list: nie pojmuję go, jak i wprzódy, ale o dreszcz mnie przyprawia. Zdaje mi się, że jesteś w okrutnym podnieceniu. Chciałabym Cię uspokoić; ale ponieważ nie znam przedmiotu, nie wiem, co powiedzieć, chyba tylko, że czuję się równie nieszczęśliwa jak Pan, aż do chwili, w której Cię ujrzę. Jeżeli nie pokaże się Pan do szóstej wieczór, jadę jutro do Pustelni bez względu na pogodę i na stan mego zdrowia; nie umiałabym wyżyć w tym niepokoju. Do widzenia, drogi, dobry przyjacielu. Na wszelki wypadek ważę się Panu powiedzieć, nie wiedząc, czy tego potrzebujesz czy nie, abyś starał się uważać na siebie i panować nad podnieceniem, które wyobraźnia sprowadza pod wpływem samotności. Mucha staje się potworem; często tego doświadczyłam.
↓ Expand fragment ↓Odpowiedź
Środa wieczór
Nie mogę Pani odwiedzić ani przyjąć odwiedzin, póki będzie trwał stan mego...
↑ Hide fragment ↑Odpowiedź
Środa wieczór
Nie mogę Pani odwiedzić ani przyjąć odwiedzin, póki będzie trwał stan mego niepokoju. Zaufanie, o którym Pani mówi, uleciało i niełatwo je będzie odzyskać. W naleganiu Pani widzę obecnie jedynie chęć wydobycia z cudzych wyznań jakiejś korzyści odpowiadającej Pani widokom; serce zaś moje, tak skłonne do wylania wobec serca otwartego na jego przyjęcie, zamyka się przed podstępem i chytrością. Poznaję Pani zwykły spryt w rzekomej trudności, z jaką przychodzi Ci zrozumieć mój bilecik. Czy ma mnie Pani za tak naiwnego, abym uwierzył, że go nie zrozumiałaś? Nie; ale potrafię pokonać Pani wykręty siłą mej szczerości. Wytłumaczę się jaśniej, aby się stać dla Pani jeszcze trudniejszym do zrozumienia.
Dwoje kochanków, związanych tkliwym węzłem i godnych kochać się wzajem, posiada moje serce. Domyślam się, iż nie będzie Pani wiedziała, o kim mówię, chyba że nazwę ich po imieniu. Mam powody mniemać, iż próbowano zasiać między nimi niezgodę i że posłużono się mą osobą, aby obudzić zazdrość w sercu jednego z nich. Wybór nie jest dość zręczny, ale zdawał się wygodny osobie na tyle złośliwej, a o tę złośliwość posądzam Panią. Mam nadzieję, że to już bardziej jasne.
Tak więc kobieta, którą najwyżej na świecie poważam, miałaby świadomie popełnić to bezeceństwo, aby dzielić swoje serce i osobę między dwóch kochanków, a ja miałbym być jednym z tych nikczemników? Gdybym wiedział, że przez jedną chwilę mogłaś tak myśleć o niej i o mnie, znienawidziłbym Panią do śmierci. Ale uważam Panią za zdolną mówić tak, nie myśleć. Nie rozumiem w takim wypadku, któremu z trojga chciałaś Pani zaszkodzić; ale jeżeli cenisz Pani spokój, drżyj przed tym, czym Ci grozi powodzenie tego zamiaru. Nie ukrywałem ani przed Panią, ani przed tamtą osobą, jak bardzo pewne związki naganne są w mych oczach; ale godzę się wreszcie, aby się kończyły uczuciem równie szlachetnym jak jego źródło i aby nieprawa miłość mieniła się w wiekuistą przyjaźń. Ja, który nigdy nie wyrządziłem nic złego nikomu, miałżebym niewinnie służyć za narzędzie przeciw tym, którzy mi są drodzy? Nie, nie przebaczyłbym Pani tego nigdy, stałbym się twym najnieubłagańszym wrogiem. Jedynie Pani tajemnice mogą być pewne poszanowania, nie będę bowiem nigdy człowiekiem bez wiary.
Nie wyobrażam sobie, aby wątpliwości moje mogły trwać zbyt długo. Niebawem dowiem się, czym się omylił. Wówczas trzeba mi będzie może naprawić wielką krzywdę i uczynię to z taką radością, jak jeszcze nic w życiu. Ale czy wie Pani, w jaki sposób okupię swoje błędy przez ten krótki przeciąg czasu, jaki mam jeszcze pozostać w pobliżu Pani? Czyniąc to, czego nie uczyni nikt inny prócz mnie: mówiąc Pani szczerze, co o Tobie myślą w świecie i jakie szczerby trzeba Ci naprawić w swojej reputacji. Mimo wszystkich mniemanych przyjaciół, którzy Cię otaczają, skoro mnie stracisz, możesz pożegnać się z prawdą; nie znajdziesz już nikogo, kto by Ci ją powiedział.
↓ Expand fragment ↓Trzeci list pani d'Epinay (plik A, nr 46)
Nie zrozumiałam dzisiejszego rannego listu: tak...
↑ Hide fragment ↑Trzeci list pani d'Epinay (plik A, nr 46)
Nie zrozumiałam dzisiejszego rannego listu: tak mówiłam, ponieważ tak było. Rozumiem wieczorny; niech się Pan nie obawia, abym kiedy odpowiedziała nań; zbyt spieszno mi go zapomnieć. Mimo iż budzisz Pan we mnie litość, nie mogłam się obronić goryczy, jaką napełnił mi duszę. Ja! posługiwać się z Panem podstępem, chytrością; ja! oskarżona o najczarniejsze bezeceństwo! Żegnaj mi; żałuję, że mogłeś mnie… Żegnaj: nie wiem sama, co mówię… Żegnaj: pilno mi będzie przebaczyć Panu. Przyjdziesz Pan, kiedy zechcesz! Znajdziesz przyjęcie lepsze, niżby na to zasługiwały Pańskie podejrzenia. Przestań się Pan jedynie kłopotać o moją reputację. Mało dbam, co świat o mnie myśli. Postępowanie moje jest dobre, to mi wystarcza. Poza tym nie miałam najmniejszego pojęcia, co się zdarzyło dwojgu osób, które mi są równie drogie jak Panu.
↓ Expand fragment ↓Aby jej dać większą swobodę, nie chciałem widzieć listu, a pokazałem jej własny, który dołączam...
↑ Hide fragment ↑Aby jej dać większą swobodę, nie chciałem widzieć listu, a pokazałem jej własny, który dołączam poniżej, napisany do pani d'Epinay. Chodzi w nim o odpowiedź, jaką chciałem dać Diderotowi na inny jego list, jeszcze dotkliwszy, której to odpowiedzi pani d'Epinay nie pozwoliła mi wysłać.
Czwartek
Pani Le Vasseur ma pisać do Ciebie, droga przyjaciółko; prosiłem ją, aby oświadczyła szczerze, co myśli. Aby jej dać zupełną swobodę, powiedziałem, że nie chcę widzieć jej listu; proszę też nie mówić mi, co zawiera.
Nie wyślę mego listu, skoro Pani jest przeciwna; ale ponieważ czuję się nader ciężko obrażony, uznając tedy, iż słuszność jest po jego stronie, popełniłbym podłość i fałsz, na które nie mogę sobie pozwolić. Ewangelia każe wprawdzie temu, kto otrzyma policzek, nadstawić drugi, ale nie prosić o przebaczenie. Przypomina Pani sobie tego człowieka z komedii, który krzyczy gwałtu, okładając kijem? Oto rola filozofa.
Niech się Pani nie łudzi, iż zdołasz go powstrzymać od przybycia wobec tej niepogody. Gniew użyczy mu czasu i sił, których nie stało przyjaźni; pierwszy to raz w życiu przybędzie w dniu, w którym się oznajmił. Zniesie wszelkie trudy, aby mi powtórzyć ustnie obelgi, jakimi mnie obrzuca; ale niech nie liczy na to, abym je zniósł cierpliwie. Wróci do Paryża odchorować to widzenie; ja zaś stanę się, jak zwykle, człowiekiem bardzo niegodziwym. Cóż robić? Trzeba cierpieć.
Ale czy nie podziwia Pani konsekwencji tego człowieka, który chciał po mnie przyjechać dorożką do Saint-Denis, zjeść tam obiad, odwieźć mnie dorożką, a któremu w tydzień później (plik A, nr 34), „położenie majątkowe nie pozwala przybyć do »Pustelni« inaczej niż pieszo”? Nie jest absolutnie niemożliwe (aby użyć jego języka), że w obu wypadkach przemawiał w dobrej wierze; ale w takim razie w ciągu tego tygodnia musiały zajść osobliwe zmiany w stanie jego majątku.
Biorę żywy udział w zmartwieniu, o jakie Panią przyprawia choroba Jej matki; ale widzi Pani, iż przykrość Jej nie może się równać z moją. Mniej człowiek cierpi, widząc osoby, które kocha, dotknięte chorobą, niż doznając ich niesprawiedliwości i okrucieństwa.
Żegnaj mi, dobra przyjaciółko: ostatni to już raz mówię Pani o tej nieszczęsnej sprawie. Wspomina mi Pani o wycieczce do Paryża z zimną krwią, która ucieszyłaby mnie w każdej innej porze.
↓ Expand fragment ↓Oto wytłumaczenie pierwszego zarzutu listu Diderota, nr 33. Wytłumaczenie drugiego mieści się w jego liście...
↑ Hide fragment ↑Oto wytłumaczenie pierwszego zarzutu listu Diderota, nr 33. Wytłumaczenie drugiego mieści się w jego liście nr 34. „Literat (było to żartobliwe miano nadane przez Grimma synowi pani d'Epinay), Literat musiał Ci napisać, że znajduje się na wałach z jakich dwudziestu biedaków, którzy umierają z zimna i głodu, i czekają szeląga, którego im dawałeś. Oto próbka naszych rozmówek…; gdybyś słyszał resztę, tak samo by Cię zabawiła”.