5648 free readings you have right to
O pierwszej już tłum był przed kościołem, tłum źle odziany, może dlatego obojętny na śnieg...
O pierwszej już tłum był przed kościołem, tłum źle odziany, może dlatego obojętny na śnieg i ziąb. Zapchał chodnik, wylał się na ulicę, otoczył mrowiem karawan, tamował ruch tramwajów.Nareszcie ustawiono trumnę i pogrzeb ruszył.Szli za karawanem Andrzej i Szpanowski, i to mrowie szare, tłum bezimienny, a za nim dopiero karety i dorożki, ale tłumu nie ubyło i czerń ta doprowadziła Kazię wiernie do kresu życiowej wędrówki. A śnieg wciąż padał, słał jej swe białe kwiaty.Powązki pochłonęły trumnę i eskortę, a po niedługim czasie zwróciły żywych. Tłoczono się u bramy, siadano na powrót do powozów, mówiono już o potocznych sprawach.
O pierwszej już tłum był przed kościołem, tłum źle odziany, może dlatego obojętny na śnieg i ziąb. Zapchał chodnik, wylał się na ulicę, otoczył mrowiem karawan, tamował ruch tramwajów.
Nareszcie ustawiono trumnę i pogrzeb ruszył.
Szli za karawanem Andrzej i Szpanowski, i to mrowie szare, tłum bezimienny, a za nim dopiero karety i dorożki, ale tłumu nie ubyło i czerń ta doprowadziła Kazię wiernie do kresu życiowej wędrówki. A śnieg wciąż padał, słał jej swe białe kwiaty.
Powązki pochłonęły trumnę i eskortę, a po niedługim czasie zwróciły żywych. Tłoczono się u bramy, siadano na powrót do powozów, mówiono już o potocznych sprawach.
Maria Rodziewiczówna, Wrzos
Loading