Komisja Kodyfikacyjna sama jest zdziwiona tą apatią ogółu, apatią, która do pewnego stopnia utrudnia jej pracę. Umyślnie ogłasza Komisja Kodyfikacyjna drukiem każdorazową redakcję swego projektu, aby wywołać opinie, sądy, krytyki, i wedle nich się orientować: otóż nie wywołuje nic; ogół bezmyślnie czeka, jakimi prawami obdarzy go tych kilku panów. Dość powiedzieć, że w chwili gdy tworzy się nasz nowy kodeks, tak zasadnicza rzecz jak kara śmierci, tak pasjonująca dla całego cywilizowanego świata, u nas nie wywołała żadnej akcji, żadnych dyskusji! I doczekaliśmy się tego niezwykłego widowiska, że — jak słyszę — Komisja Kodyfikacyjna sama z siebie usuwa karę śmierci, mimo że też nikt tego od niej nie żądał! Przynosi to zaszczyt Komisji Kodyfikacyjnej, ale nie przynosi zaszczytu społeczeństwu…
Społeczeństwo nasze ma dość naiwny stosunek do prawa. Może dlatego, że nie mieliśmy tak długo własnych praw, że rządziły nami prawa obce, narzucane nam, tworzone daleko gdzieś w obcych stolicach, nawykliśmy uważać prawo za jakiś dopust boży, czy za jakiś święty dekalog, gdy to są po prostu ustawy, które my, ludzie, tworzymy sobie dla naszego ziemskiego porządku, nad którymi można dyskutować, starać się je zmienić, krytykować je. Zwłaszcza dziś i zwłaszcza u nas.