Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 444 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
Motyw
Obraz świata
w utworze
Wędrowcy
↓ Rozwiń fragment ↓— A z jedzeniem? Wymyśliłeś coś już? — wtrąciła się Agnieszka.
— Z jedzeniem czego?
— No, sama babcia...
↑ Zwiń fragment ↑— A z jedzeniem? Wymyśliłeś coś już? — wtrąciła się Agnieszka.
— Z jedzeniem czego?
— No, sama babcia widzi, jaki on jest niepraktyczny fantasta! Ludzie na ziemi nie mają co jeść, a on wymyśla jakieś fruwole czy fruwoty, zamiast się zająć żywnością dla nich! — oburzała się Agnieszka. — I to mają być najpilniejsze wynalazki!
— Agniesiu! — powiedziała babcia pobłażliwie. — Przecież on się tylko bawi…
— Ja się bawię? — oburzył się z kolei Antek. — To babcia mnie nie zna! Ja to wszystko naprawdę zrobię, zobaczycie! Ale z jedzeniem dla głodnych ludzi… ja już o tym rozmawiałem z tatą i to jest dla mnie za trudne! Bo tutaj żaden pojedynczy wynalazek nie pomoże… Trzeba strasznie dużo pozmieniać!
— A bułka-odrostka? — spytała nieśmiało babcia.
— To babcia też o tym myślała? — podskoczyła Agnieszka.
— A ty też?
— No, jasne! Na pewno babcia czytała tę samą bajkę, co i ja! Jak ta czarownica dała tej dziewczynce bułkę, która odrastała, gdy się ją ugryzło, i zawsze była znowu cała! Ale, babciu, to też nie jest takie proste, ja tę całą bajkę już przemyślałam! Na wylot, na wszystkie wyloty!
— No, to ciekawe! Opowiadaj, Aga — poprosili.
— Widzicie, ułożyłam sobie z tego taką półbajkę. Początek — jak bajka, ale później wszystko jak po prawdziwemu. Mogę wam opowiedzieć, do czego doszłam.
— Mów, mów.
— Więc zaczyna się od tego — powiedziała Agnieszka — że jest taka bułka-odrostka, ktoś ją wymyślił. I jeśli, na przykład, przełamiesz ją na pół, to każda połowa, rozumiecie, odrasta. Więc powstają dwie bułki.
Wtedy się robi taki wzór matematyczny, rozumiecie: dwie bułki, cztery bułki, osiem bułek, szesnaście bułek, trzydzieści dwie bułki, sześćdziesiąt cztery bułki, sto dwadzieścia osiem bułek i tak dalej, aż już jest dosyć bułek… To jest coś!
Ale teraz zaczyna się problem samolotów, pociągów, statków i samochodów, żeby te wszystkie, wszystkie bułki pozawozić do wszystkich głodujących. Daleko! W Indiach, w Meksyku, w różnych odludnych zakątkach, gdzie trudno dojechać… I żeby one po drodze nie sczerstwiały, bo co, suche bułki ludziom rozdawać? Zęby sobie połamią!
— Ja mam ulepszenie! — wtrącił się Antek. — Po co wozić tyle bułek? Zawozisz tylko jedną i dopiero na miejscu dzielisz.
— Racja! Na to nie wpadłam. To rzeczywiście ułatwia! Ale i tak musisz sam wszędzie przyjechać i każdemu dać bułkę do ręki, rozumiesz? Przecież taki zgłodniały człowiek nie przyleci do ciebie po bułkę przez pół świata. Nie będzie miał siły!
— Ktoś by ci przecież pomógł! — dopowiedziała babcia.
— No! I tu się zaczyna następny sęk. Potrzeba do tego okropnie dużo porządnych i uczciwych ludzi, którzy chcieliby na to poświęcić swój czas. I to, rozumiesz, dorosłych, bo dzieci w taki świat nie puszczą. No i co się dzieje?
Jeden pyta: a co mnie z tego przyjdzie?
Drugi powie: mało mam roboty? Z bułką będę jeździł!
Trzeci… Owszem, chętnie się przewietrzy, lubi podróże… tylko że po drodze bułkę zgubi… albo mu ukradną!
— No i zaraz ktoś może wpaść na pomysł, że bułkę warto schować i mieć dla siebie prywatnie! W razie jakby co… albo dla jednego tylko kraju za darmo całe wojsko nakarmić! Żeby był najsilniejszy ze wszystkich sąsiadów! Mogą z tego wojny wyniknąć — dodał Antek rzeczowo.
— Pewnie! Ale popatrz dalej. Przyjechały ze świata bułki i jakiś urzędnik rozdaje wszystkim po kolei. Rozdaje, rozdaje, zmęczył się i myśli: takim to dobrze! Za darmo bułki dostają, a ja cały dzień nad tym koszykiem jak głupi się schylam! A tym łapserdakom z nieba bułka spada…
Tak być nie powinno. Nawet i od najbiedniejszego coś przecie można wydębić!
„Dam ci bułkę za darmo — powie wreszcie taki urzędnik — jak mi się będziesz nisko kłaniał. Nie tak byle jak! Niziutko, jeszcze niżej! Ja, twój dobrodziej!” A z czegoś podobnego znowu jakieś zło musi wyniknąć, prawda?
— Ano, prawda — potwierdziła babcia ze smutkiem.
— No, ale wreszcie — ciągnęła Agnieszka — nasze bułki dotarły do tych, co potrzeba. Część tylko, ale zawsze. No i co teraz się dzieje? Ludzie, którzy długo nie mieli co jeść, dorwali się do bułek. Dalejże robić zapasy! Łamią wciąż bułki na pół, mnożą je i mnożą! Już im się w domu nie mieści, a oni nic, tylko łamią i łamią. Zanim ktoś wyda zakaz łamania, cały ziemski glob, zasypany bułkami, może zginąć! Drudzy znowu najedzą się bułek jak głupi, po dwadzieścia dziennie, brzuchy im pękają. Pochorują się. Kłopot. Lekarzy trzeba coraz więcej.
Trzeci znowu myślą sobie — cha-cha-cha! — po co się mam wysilać, robić coś, kiedy zawsze czeka na mnie bułka! Najlepiej położyć się na plecach i patrzeć w niebo! Leżą sobie na tych plecach, myślą — i co wymyślili: bułka to nudziarstwo! (zresztą trochę słusznie, bo rozumiecie, same bułki to jeszcze dla człowieka nie dość, ale to już inna sprawa). Przydałoby się jeszcze, żeby kiełbasę-odrostkę dawali! Śledzia-odrostka, ogórków kiszonych, kapusty, tortu, ananasów, bananów, lodów, kawioru-odrostu i ostryg-odrostyg! A do tego jeszcze domu, samochodu, butów na obcasie.
— Telewizora z drapaczem w pięty! — palnął Antek.
— Tak. Cicho! A czwarci co robią? Nic tylko chodzą i mierzą, bułki porównują. Niesprawiedliwie! — krzyczą. — Jego bardziej wypieczona, moja krzywa z boku…
— Ojej — złapała się za głowę babcia. — Co ty tak, Agniesiu, wszystko czarno widzisz?
— Wcale nie, babciu, tylko jak się chce coś zrobić porządnie, trzeba z góry przewidzieć wszystkie trudności. Więc przewidziałam. I wychodzi, rozumiecie, że musiałaby to być nie tylko bułka-odrostka, ale jeszcze bułka-rozumka, bułka-uczciwka, bułka-sprawiedliwka.
— I bułka-zapałka!
— Zapałka?! — zdziwiły się babcia z Agnieszką chórem.
— No! Żeby ludzie mieli zapał! Żeby im się chciało! Bo jak mi tu zaczęłaś o tych wszystkich okropnych skutkach, to od razu mi się odechciało moich wynalazków! Bo z tego wynika, że każdy wynalazek może być zarazem wygubkiem! Czyli oprócz korzyści może przynosić szkody i kłopoty!
— No i widzi babcia, jaki on jest? Najpierw fruwa sobie w obłokach na swoich fruwadłach, a jak tylko spadnie na ziemię, to zaraz oświadcza, że nie warto! A czy ja mówię, że nie warto? Ja właśnie mówię, że trzeba bardzo dużo rzeczy bardzo mądrze pourządzać. Zrobić dużo różnych wynalazków. Założyć takie specjalne Bułkowe Towarzystwo!