Rozpielgrzymiony po wirach bezdeni
Dokądże dążysz? Jakaż baśń w przestworze
Poprzód twych oczu we mgle się zieleni?
Wściągnij się w sobie, zesłabnij w pokorze,
Na pierwszym lądzie z pierwszym oto płazem
Wij się i czołgaj, wspominając morze!
Klęknijmy kornie przed kwiatem, przed głazem,
We mgłach — na łąkach — u wylotu alej, —
Gdziekolwiek można — tam klęknijmy razem!
I błogosławmy naokół i dalej
Motylom — kwiatom — i ptakom — i pszczołom,—
A ty mi wówczas, błogosławiąc, szalej!
I maluczkością świata się oszołom!
I pobłogosław zjawionym w śnie twarzom,
I ze snu głębi wychylonym czołom —
I zagubionym w sobie wirydarzom,
Gdzie ślady stóp się skradają i łaszą
Do gęstwy, cieniów zostawionej strażom.
I szczęścia widmom, co nęcą i straszą,
I utraconej na zawsze dziewczynie,
Która być mogła — a nie była naszą…
I wszelkiej męce i wszelkiej przewinie,
I wszelkim innym, nieznanym dziewczętom,
Które w nieznanej czekają krainie!
I wszelkim morzom i snom, i okrętom!…