Jak nauki przyswajamy sobie przez pracę umysłową, tak cnoty wyrabiamy przez nawyknienie, które dla charakteru jest tym, czym pamięć dla umysłu.
Dlatego to właśnie w wychowaniu moralnym żadna teoria, religijna czy bezwyznaniowa, nigdy w najmniejszym nawet stopniu nie zastąpi praktyki. Nie dość na tym, dodam jeszcze, że z wszelkimi teoriami moralnymi należy postępować niezmiernie ostrożnie, jest to broń obosieczna i czasem więcej szkody niż pożytku przynosi.
Zarówno rozumowane wykłady o różnych grzechach i cnotach, jak zwłaszcza wszelkie wypracowania na tematy moralne, a nareszcie wzory kaligraficzne zawierające piękne sentencje mogą niekiedy tylko odnieść ten skutek, że dzieci oswajają się z czczymi frazesami i umieją się nimi zręcznie posługiwać.
Jeżeli rozejrzymy się po świecie i przekonamy się, ile to już wzniosłych zasad spłowiało i zwietrzało wskutek ciągłego wywieszania ich na rynek, ile wspaniałych haseł sprofanowano wypisywaniem ich na szyldach nad pierwszym lepszym kramikiem, jak wskutek tego trudno jest już dziś wypowiedzieć słowo, które by struny serc ludzkich targnęło i dobyło z nich dźwięk silny i czysty — zrozumiemy, jak szkodliwym chwastem właśnie na polu życia moralnego są puste morały.