Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Obyczaje
in work
Moralność pani Dulskiej
↓ Expand fragment ↓Hesia — Mela — ZbyszkoZbyszko — kołnierz podniesiony, twarz zmięta, zmarznięty, skrzywiony. Młode to, a już niemożliwe...
↑ Hide fragment ↑Hesia — Mela — ZbyszkoZbyszko — kołnierz podniesiony, twarz zmięta, zmarznięty, skrzywiony. Młode to, a już niemożliwe, choć chwilami coś w głębi źrenic się przewija.HESIA
Gdzie byłeś? gdzie byłeś?
ZBYSZKO
odsuwa ją laskąPoszła!…
HESIA
Gdzie byłeś? lumpowałeś się? mój złoty, powiedz… powiedz… ja nic nie powiem mamie.
ZBYSZKO
Poszła…
HESIA
Ładnie się wyrażasz… Nie powiesz — a ja wiem. W nocnej kawiarni byłeś — likiery piłeś — ładne panny były… tak ładnie śmierdzisz cygarami… u, u!… jak ja to lubię…
ZBYSZKO
Mówię ci… poszła!
MELA
Hesiu! daj spokój!
HESIA
Tak? to tak ze mną? poczekaj! ja też dorosnę — ja też pójdę na lumpę — ja też będę chodziła po kawiarniach i będę pić likiery… po nocnych kawiarniach, jak ty — jak ty!
skacze przed nim na jednej nodzeZBYSZKO
Ładna edukacja!… ślicznie się zapowiadasz…
HESIA
A teraz, żeby cię nauczyć grzeczności w kole rodzinnym…
wołaMamciu! Mamciu!… Zbyszko powrócił…
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Wyrażaj się inaczej. Ciągle myślisz, że jesteś w towarzystwie kokocic.
ZBYSZKO
Takie dobre towarzystwo...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Wyrażaj się inaczej. Ciągle myślisz, że jesteś w towarzystwie kokocic.
ZBYSZKO
Takie dobre towarzystwo, jak i inne. A potem co mamcia wydziwia na kokotki. Niby to i u nas nie ma kokot w kamienicy. Sama mamcia wynajmowała tej z pierwszego piętra.
DULSKA
z godnościąAle się jej nie kłaniam.
ZBYSZKO
Ale pieniążki za czynsz mamcia bierze od niej, że aż ha…
DULSKA
Przepraszam, to ja takich pieniędzy dla siebie nie biorę.
ZBYSZKO
A co mamcia z nimi robi?
DULSKA
majestatyczniePodatki nimi płacę.
↓ Expand fragment ↓HESIA
Ubieraj się, Ofelio! żywo! już chłopcy idą do szkoły.
MELA
wstaje — kładzie płaszczyk i...
↑ Hide fragment ↑HESIA
Ubieraj się, Ofelio! żywo! już chłopcy idą do szkoły.
MELA
wstaje — kładzie płaszczyk i kapeluszHesiu! ty nie będziesz tak strzelała oczami na tego wysokiego studenta.
HESIA
Będę robiła, co mi się podoba.
MELA
Mnie za ciebie wstyd.
HESIA
To się wstydź! A spróbuj co powiedzieć przed mamą, to ja zaraz powiem, że ty zamiast spać w nocy, wzdychasz. Mama się będzie za to więcej gniewała, jak za studenta.
MELA
To wątpię.
HESIA
Ale ja nie. Mama mnie zna i wie, że ja znam granice i że ja się nie zapomnę…
MELA
Jak ty to rozumiesz?
HESIA
Ja już wiem, co mówię, o lelijo z pól rodzinnych!
DULSKA
Hanka! chodź odprowadzić panienki.
HANKA
w kuchniIdę!
DULSKA
Macie parasol? iść prosto — nie oglądać się. Pamiętać: skromność — skarb dziewczęcia.
do HesiNie garb się…
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam…
DULSKA
Zażyła pani zapałek… taka trywialna trucizna… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia — gdyby pani była umarła — no…
LOKATORKA
Sama żałuję.
DULSKA
Nie mówię dlatego — tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby… ale tak… no… powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem — przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej — a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią — patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła… I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.
LOKATORKA
pokornieJa panią bardzo przepraszam za te nieprzyjemności.
DULSKA
E! moja pani — publika została publiką.
LOKATORKA
Ja bardzo to przechorowałam. Zresztą ja nie wiedziałam co robię. Ja byłam wtedy jak szalona…
płacze cichoDULSKA
Pewnie, moja pani. Każdy samobójca musi być szalony i stracić poczucie moralności i wiary w obecność Boga. To, to jest tchórzostwo. Tak jest — tchórzostwo. A potem zagłada własnej duszy. Dobrze, że samobójców chowają osobno. Niech się nie pchają między porządnych ludzi. Zabijać się!… I dla kogo? Dla mężczyzny. A żaden mężczyzna, moja pani, nie jest wart, aby przez niego iść na potępienie wieczne.
LOKATORKA
Proszę pani, to nie chodziło o mężczyznę, ale o męża.
DULSKA
E!
LOKATORKA
Nie mogłam ścierpieć tego pod moim dachem.
DULSKA
Lepiej pod swoim, niż pod cudzym. Mniejsza publika. Nikt nie wie.
LOKATORKA
Ale ja wiem.
DULSKA
Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie, to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie. Ta już to jest tak i żadne nic nie pomoże.
LOKATORKA
Gdyby jednak pan Dulski zapomniał się ze sługą…
DULSKA
Felicjan? — to niemożliwe. Pani go nie zna. A potem… to już pani rzecz. Ja muszę strzec siebie i swoich od publiki. Pani może znów taką bezbożność popełnić, bo to podobno taki szał to wraca. Więc…
LOKATORKA
wstającRozumiem. Wyprowadzę się. Chciałam pani jednak powiedzieć, że kazać mi teraz szukać mieszkania, to ani dobre, ani uczciwe… Jestem taka osłabiona.
DULSKA
obrażona wstajeUczciwości mnie pani nie nauczy! Ja wiem co uczciwość. Pochodzę z zacnej, zasiedziałej rodziny i ja publiki nie wywołuję.
LOKATORKA
hamując sięNie wątpię. Jednak może się pani nie obawiać. Drugi raz truć się nie będę. Na to trzeba wiele odwagi, pomimo tego, że pani to nazywa tchórzostwem… A potem trzeba wiele cierpieć. Na to już nie mam sił i… już bym tak nie potrafiła cierpieć raz jeszcze. Zresztą — rozstaję się z mężem, więc to najlepsza gwarancja, że już zazdrosna nie będę…
uśmiecha się smutnieDULSKA
Rozstaje się pani z mężem? Bardzo pani źle robi. To nowa publika i nikt pani racji nie przyzna. Nawet z tej przyczyny nie mogłabym pani dłużej wynajmować mieszkania w mej kamienicy. Kobiety samotne to nie tego… to… no, pani rozumie.
LOKATORKA
ironicznieTak, rozumiem. Jednak ta pani z pierwszego piętra, która po nocach wraca…
DULSKA
z godnościąTo jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się truła.
DULSKA
Tak… tak… ta sama. Wyszła ze szpitala. Skandal! Przecież po czymś podobnym trzymać ją w kamienicy nie mogę. Sama byłaś świadkiem. Jak ją wynosili, to była prawie naga. Horendum! Wymówiłam jej mieszkanie.
JULIASIEWICZOWA
Tak? A to się dobrze składa. Nam właśnie podwyższyli. My chętnie to mieszkanie weźmiemy.
DULSKA
Obejdzie się.
JULIASIEWICZOWA
Przecież mogłaby to ciocia zrobić dla nas, jako dla krewnych.
DULSKA
Za ciężkie czasy na zbytki.
JULIASIEWICZOWA
Rozumiem. Ciocia przypuszcza, że nie będziemy płacili.
DULSKA
Ja tam nic nie przypuszczam. Tylko… wiem, że żyjecie nad stan.
JULIASIEWICZOWA
No… no…
DULSKA
Chodzicie do teatru.
surowoI to na same masowe sztuki.
JULIASIEWICZOWA
Trudno przecież…
DULSKA
Prenumerujecie pisma…
JULIASIEWICZOWA
To już ciocia daruje, ale…
DULSKA
Ja zawsze pożyczę i wystarcza. Nie pożyczę, to się świat nie zawali, że tam drukowanych bajd nie będę czytała. Przyjmujecie gorącą kolacją…
JULIASIEWICZOWA
To konieczne.
DULSKA
Ha, no! jak konieczne, to się nie skarż, że ci nie wystarcza.
JULIASIEWICZOWA
Nie możemy żyć jak…
DULSKA
ironicznieJak my? Zobaczymy, jak będziecie śpiewali na starość. Ja i Felicjan mamy inne pod tym względem zasady.
JULIASIEWICZOWA
Mój mąż nie umie się oszczędzać, ja także.
DULSKA
Skoro miałaś takie usposobienie, trzeba było iść za tego aptekarza z Bóbrki, co się o ciebie starał. Namawiałam cię.
JULIASIEWICZOWA
Przecież on rok temu umarł na suchoty.
DULSKA
Właśnie. Miałabyś kamienicę i byłabyś wdową!
JULIASIEWICZOWA
O!…
DULSKA
Nie ma co — o!… byt zabezpieczony, to podstawa życia. A co do męża, można go uchodzić. Pensję zabierać, gdy zaferuje — co dzień dwie szóstki na kawę do łapy, a cygara samej kupować i suszyć na piecu. Inaczej, taki pan może cię zrujnować.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska…
DULSKA
Aha...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska…
DULSKA
Aha, prawda była — za tym mężem. Ja tam w tę miłość nie wierzę. Szumi jedwabiami pod spodem…
ZBYSZKO
Cóż to dowodzi?
DULSKA
To, że nie jest uczciwą kobietą. Dla męża, mój panie, kobieta się nie potrzebuje pod spodem stroić. A takie co szumią — to…
ZBYSZKO
do JuliasiewiczowejSiedźże spokojnie, bo i ty szumisz. A zresztą, co do tej z parteru, to ja ręczę, że uczciwa.
DULSKA
A ty skąd wiesz?
ZBYSZKO
obojętnieBom się do niej brał i dostałem po nosie.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię!
DULSKA
Jezus, Maria! Szlak mnie trafi.
MELA
Mamo! przebacz im! błogosław!
DULSKA
Odczep się!
Zbyszko wciąga Hankę.ZBYSZKO
Hanka! rzuć te łachy! zostaniesz tutaj na zawsze.
HANKA
Kiedy mi pani wypowiedziała.
ZBYSZKO
Zostaniesz! Ja się z tobą żenię.
HANKA
Rany boskie!
DULSKA
Ja nie pozwolę.
ZBYSZKO
To się na nic nie zda.
JULIASIEWICZOWA
Zbyszko! upamiętaj się!…
DULSKA
do Dulskiego, który wszedł i patrzy zdumionyFelicjan! widzisz!… jaką twój syn daje nam synową?
Dulski zainteresowany podchodzi.No… ruszże się… ty ojciec… przeklnij go, czy co, może się upamięta.
ZBYSZKO
To na nic. Tak będzie… Niech raz taka szpetota unurza się we własnym błocie.
DULSKA
Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu…
ZBYSZKO
To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara… Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo…
HANKA
Proszę wielmożnej pani… ja… przecież…
DULSKA
Idź precz!… Felicjan, odezwij się!
DULSKI
A niech was wszyscy diabli!!!
odchodzi do sypialniDULSKA
pada na kanapęNie wytrzymam — daję słowo — nie wytrzymam.
ZBYSZKO
Siadaj, Hanka — siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce…
sadza gwałtem Hankę na kanapęJULJASIEWICZOWA
Zbyszko!
Dzwonek — Hanka się zrywa i chce biec otworzyć.ZBYSZKO
Siedź! nie ruszaj się.
HANKA
Ja chcę otworzyć…
HESIA
Ktoś idzie.
ZBYSZKO
sadza gwałtem Hankę — i, stając na progu przedpokoju, mówiNiech kucharka idzie otworzyć i powie, że obie panie Dulskie przyjmują!
Zasłona spada.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
Może się pani Tadrachowa wódki napije.
TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnej pani — ja przysięgłam od...
↓ Expand fragment ↓Proszę mamci… czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
DULSKA
Daj ty mi spokój...
↑ Hide fragment ↑Proszę mamci… czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
DULSKA
Daj ty mi spokój!
HESIA
Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie, albo o Melę.
DULSKA
Daj ty mi spokój.
HESIA
Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja…