Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Mieszczanin
in work
Moralność pani Dulskiej
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Jak palisz? jak palisz? skaranie Boże z tym tłomokiem. Do krów, do krów, nie...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Jak palisz? jak palisz? skaranie Boże z tym tłomokiem. Do krów, do krów, nie do pańskich pieców. Czego niszczysz tyle smolaków! Czekaj, ustąp się, ty do niczego — ja ci pokażę.
przykuca sama i pali w piecuRuszaj zbudzić panienki, a jak nie zechcą wstać, to pościągaj kołdry.
Hanka idzie do pokoju dziewcząt, Dulska pali w piecu i dmucha, jaskrawy płomień oświetla jej twarz tłustą i nalaną — wraca Hanka.Cóż panny? wstają?
HANKA
Pościągałam kołdry. Panna Hesia kopnęła mnie w brzucho.
DULSKA
Wielka afera — zgoi się do wesela.
Chwila milczenia.HANKA
Proszę wielmożnej pani…
DULSKA
Widzisz, jak się w piecu pali?
HANKA h
Proszę wielmożnej pani…
DULSKA
Ja o wszystkim myśleć muszę. Niedługo przez was to zejdę do grobu.
↓ Expand fragment ↓Scena przedstawia salon w burżuazyjnym domu. — Dywany — meble solidne — na ścianach w złoconych ramach premia...
↑ Hide fragment ↑Scena przedstawia salon w burżuazyjnym domu. — Dywany — meble solidne — na ścianach w złoconych ramach premia i Bóg wie jakie obrazy. — Rogi obfitości — sztuczne palmy — landszaft haftowany za szkłem. — Pomiędzy tym stara, piękna serwantka mahoniowa i empirowy ekranik. — Lampa z abażurem z bibuły — stoliki, a na nich fotografie.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
Czego ty po tych knajpach się włóczysz?
ZBYSZKO
A gdzież się będę włóczył? Gdzieś...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
Czego ty po tych knajpach się włóczysz?
ZBYSZKO
A gdzież się będę włóczył? Gdzieś muszę.
JULIASIEWICZOWA
Ja na twoim miejscu starałabym się o jaką znajomość… solidną… no… Tyle mężatek co — Boże.
ZBYSZKO
Dziękuję. Mam dosyć kołtunerii w domu i w… samym sobie.
JULIASIEWICZOWA
Dlaczegóż jesteś… kołtunem?
ZBYSZKO
Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! bo w łonie matki już nim byłem — bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś taki nowy, taki inny walczy z tym podstawowym — szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu — że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicjanem, będę odbierał czynsze, będę… no… Dulskim, pra–Dulskim, ober–Dulskim — że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich — będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców. I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami i będę mówił dużo o Bogu…
urywa — idzie do fortepianu i gra nerwowoJULIASIEWICZOWA
podchodzi za nimZ kołtuństwa można się wyswobodzić.
ZBYSZKO
Nieprawda. Tobie się zdaje, że jesteś wyzwolona, bo masz trochę politury po wierzchu. Ale ty jesteś tylko zrobiona na mahoń — jak twoje secesyjne meble i twoje malowane włosy. To jest piętno… pani radczyni… piętno…
↓ Expand fragment ↓Czy ciocia w tym roku podwyższa?
DULSKA
Spodziewam się. Muszę. Wszyscy podwyższają. Pokażę ci szpejscettel...
↑ Hide fragment ↑Czy ciocia w tym roku podwyższa?
DULSKA
Spodziewam się. Muszę. Wszyscy podwyższają. Pokażę ci szpejscettel.
JULIASIEWICZOWA
No… no…
DULSKA
wydobywa z szufladki papier, opiera się o stół — obie z zajęciem pochylają się nad papieremSuteryny całe w rumel o dwadzieścia… do sieni wstawię magle…
JULIASIEWICZOWA
Ciasno. Zęby sobie powybijają.
DULSKA
To mi wszystko jedno. Ja tamtędy nigdy nie chodzę. Oba partery po pięć — pierwsze piętro, kokocica, o dziesięć…
JULIASIEWICZOWA
Kokocica? To za mało. Ja bym podwyższyła co najmniej o dwadzieścia…
DULSKA
Tak myślisz?
JULIASIEWICZOWA
śmieje sięNaturalnie… ma pieniądze, lekko jej przychodzą… niech płaci.
DULSKA
rozjaśnionaNiech płaci…
JULIASIEWICZOWA
śmiejąc sięNiech płaci!…
DULSKA
A więc — kokotka o dwadzieścia, radca o dziesięć… drugie piętro…
Obie zacietrzewione, pochylone nad stołem, czytają.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię!
DULSKA
Jezus, Maria! Szlak mnie trafi.
MELA
Mamo! przebacz im! błogosław!
DULSKA
Odczep się!
Zbyszko wciąga Hankę.ZBYSZKO
Hanka! rzuć te łachy! zostaniesz tutaj na zawsze.
HANKA
Kiedy mi pani wypowiedziała.
ZBYSZKO
Zostaniesz! Ja się z tobą żenię.
HANKA
Rany boskie!
DULSKA
Ja nie pozwolę.
ZBYSZKO
To się na nic nie zda.
JULIASIEWICZOWA
Zbyszko! upamiętaj się!…
DULSKA
do Dulskiego, który wszedł i patrzy zdumionyFelicjan! widzisz!… jaką twój syn daje nam synową?
Dulski zainteresowany podchodzi.No… ruszże się… ty ojciec… przeklnij go, czy co, może się upamięta.
ZBYSZKO
To na nic. Tak będzie… Niech raz taka szpetota unurza się we własnym błocie.
DULSKA
Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu…
ZBYSZKO
To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara… Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo…
HANKA
Proszę wielmożnej pani… ja… przecież…
DULSKA
Idź precz!… Felicjan, odezwij się!
DULSKI
A niech was wszyscy diabli!!!
odchodzi do sypialniDULSKA
pada na kanapęNie wytrzymam — daję słowo — nie wytrzymam.
ZBYSZKO
Siadaj, Hanka — siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce…
sadza gwałtem Hankę na kanapęJULJASIEWICZOWA
Zbyszko!
Dzwonek — Hanka się zrywa i chce biec otworzyć.ZBYSZKO
Siedź! nie ruszaj się.
HANKA
Ja chcę otworzyć…
HESIA
Ktoś idzie.
ZBYSZKO
sadza gwałtem Hankę — i, stając na progu przedpokoju, mówiNiech kucharka idzie otworzyć i powie, że obie panie Dulskie przyjmują!
Zasłona spada.
↑ Hide fragment ↑HANKA
A!… to wielmożna panienka… ja zaraz… po mleko…
trze oczyMELA
Nie — nie. Ty już teraz nie pójdziesz po mleko. Już kucharka przyniosła. Ja się śniadaniem zajęłam.
HANKA
A wielmożna pani?
MELA
Mama słaba — leży… Masz trochę kawy. Napij się. I bułkę zjedz.
HANKA
przypomina sobieA… tak… tak… Zapomniałam, teraz już wiem.
zaczyna płakaćO Jezu! Jezusieczku!
MELA
Czego płaczesz? Teraz wszystko na najlepszej drodze. Najgorsze przeszło. Już mamcia wie o wszystkim. Nie chce pozwolić — ale musi. Tylko teraz ty i Zbyszko musicie być stałymi i przemóc wszystko swoją miłością. Mama sama będzie wzruszona…
HANKA
Ja pójdę w piecach palić.
MELA
Nie… nie. Daj spokój. Lepiej żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj, co będzie.
HANKA
A bielizna niezmaglowana…
MELA
Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę… moja złota…
HANKA
Dziękuję panience — nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no… ha…
obciera nosO Jezu!…
MELA
przykuca przed niąMoja Andziu — ja wiem, że to przykre przejścia, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa za Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej — natrę ci ręce gliceryną — nauczę cię ładnie pisać — nie będziesz nic robić.
HANKA
E! gnić bez roboty…
MELA
Ha — będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że… co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem… to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci… to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę — wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam… Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No… jedz bułkę… jedz… A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie — moja złota, dobra, kochana Melu… no… powtórz…
HANKA
Co też panienka… co też panienka…
MELA
Mów mi Melu — a ja tobie… Andziu.
HANKA
Kiedy ja Hanka.
MELA
Nie, jak Zbyszkowa żona — to Andzia.
HESIA
wpada — w jednej pończoszce — skacze na jednej nodzePycha… dziewiąta blisko — w domu cisza — pensja się wściekła na dziś… pycha!…
MELA
Cicho! mamcia chora.
HESIA
Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko naturalnie.
do HankiCóż ty? Belle soeur! a!… hi… hi… Serwus, czupiradło!
MELA
Hesiu, jakże tak można.
HESIA
Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu… zimno tu… W piecu nie palą. Co to są — zaburzenia familijne.
nagle siada przy HancePowiedz!… czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?
HANKA
Że też się panienka Boga nie boi…
HESIA
O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?
HANKA
płaczeMELA
Hesia — nie rób jej przykrości.
HESIA
Ale nie — nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę.
↓ Expand fragment ↓TADRACHOWA
Co do Hanki? Jakaż tu rada? Młodzi chcą jedno drugie. Wielmożna pani nie będzie...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
wyniośleA czegóż to ma mnie uczyć i kto? Ja sama, dzięki Bogu, wiem co i jak się należy.
Juliasiewiczowa wzrusza ramionami i wychodzi — Dulska biegnie do drzwi Zbyszka.Zbyszko — idź do biura!
do dziewczątHesia, kurze ścierać… Mela, gamy…
do sypialniFelicjan… do biura…
Wpada Hesia.Żywo… Mela!…
Wchodzi Mela.Otwieraj fortepian… no! będzie znów można zacząć żyć po Bożemu…
Wybiega do kuchni — w głębi przez przedpokój widać jak Tadrachowa z Hanką przenoszą kufer.