Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Mężczyzna
in work
Moralność pani Dulskiej
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Gdzie byłeś?
ZBYSZKO
He?
DULSKA
Gdzie byłeś do tej pory?
ZBYSZKO
Gdybym mamci powiedział...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Gdzie byłeś?
ZBYSZKO
He?
DULSKA
Gdzie byłeś do tej pory?
ZBYSZKO
Gdybym mamci powiedział, to by mamcia tak skakała.
DULSKA
O!…
ZBYSZKO
Najlepiej więc nie pytać.
DULSKA
Jestem matką.
ZBYSZKO
Właśnie dlatego.
DULSKA
Muszę wiedzieć, na czym trawisz czas i zdrowie.
ZBYSZKO
Widzi mamcia, co mam pod nosem? Wąsy a nie mleko — a więc…
DULSKA
łamiąc ręceJak ty wyglądasz!
ZBYSZKO
E!
DULSKA
Jesteś zielony.
ZBYSZKO
To modny kolor. Mamcia kazała także balkony i okna pomalować na zielono.
DULSKA
Która panna cię weźmie, jak będziesz tak wyglądał.
ZBYSZKO
Jeszcze gorszych biorą. Nie ma czarnej kawy w tym zakładzie?
DULSKA
Wyrażaj się inaczej. Ciągle myślisz, że jesteś w towarzystwie kokocic.
ZBYSZKO
Takie dobre towarzystwo, jak i inne. A potem co mamcia wydziwia na kokotki. Niby to i u nas nie ma kokot w kamienicy. Sama mamcia wynajmowała tej z pierwszego piętra.
DULSKA
z godnościąAle się jej nie kłaniam.
ZBYSZKO
Ale pieniążki za czynsz mamcia bierze od niej, że aż ha…
DULSKA
Przepraszam, to ja takich pieniędzy dla siebie nie biorę.
ZBYSZKO
A co mamcia z nimi robi?
DULSKA
majestatyczniePodatki nimi płacę.
ZBYSZKO
Ha… no… A ja idę spać.
DULSKA
Czy ty się przestaniesz lampartować?
ZBYSZKO
Jamais!
DULSKA
Ja długów płacić nie będę.
ZBYSZKO
E! to już o tym później.
DULSKA
Zbyszko! Zbyszko! na tom cię mlekiem swym karmiła, żebyś nasze uczciwe i szanowane nazwisko po kawiarniach i spelunkach włóczył.
ZBYSZKO
Było mnie chować mączką Nestle'a — podobno doskonała.
Dulska siada przy stole, zgnębiona. Zbyszko podchodzi, siada na stole i mówi do niej poufale.No… nie martwiuchny się, pani Dulska. Ale co mamcia chce, żebym ja tu z wami w domu robił? Nikt nie bywa… żyjemy jak ostatnie sobki.
DULSKA
Ciężkie czasy — nie ma na przyjęcia.
ZBYSZKO
E! człowiek jest zwierzęciem towarzyskim. Musi od czasu do czasu myśl wymienić. O! widzi mamcia, myśl — to wielkie słowo. Choć ono się stąd gna, to przecież tu i ówdzie się jeszcze kręci…
DULSKA
Ja tam nie mam czasu myśleć…
ZBYSZKO
Właśnie, właśnie. Więc też ja myk z domu, bo w domu właściwie cmentarz. A czego? Myśli — swobodnej, szerokiej myśli.
DULSKA
A więc do kawiarni, do…
ZBYSZKO
Tak — tak! do… Co mamcia może wiedzieć, którymi to drogami chadza ludzka myśl, nawet takiego jak ja kołtuna.
DULSKA
Jesteś głupi. Ty i twój ojciec — to jedna dusza. On co dzień w cukierni, a ty — Bóg wie gdzie…
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam…
DULSKA
Zażyła pani zapałek… taka trywialna trucizna… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia — gdyby pani była umarła — no…
LOKATORKA
Sama żałuję.
DULSKA
Nie mówię dlatego — tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby… ale tak… no… powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem — przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej — a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią — patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła… I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.
LOKATORKA
pokornieJa panią bardzo przepraszam za te nieprzyjemności.
DULSKA
E! moja pani — publika została publiką.
LOKATORKA
Ja bardzo to przechorowałam. Zresztą ja nie wiedziałam co robię. Ja byłam wtedy jak szalona…
płacze cichoDULSKA
Pewnie, moja pani. Każdy samobójca musi być szalony i stracić poczucie moralności i wiary w obecność Boga. To, to jest tchórzostwo. Tak jest — tchórzostwo. A potem zagłada własnej duszy. Dobrze, że samobójców chowają osobno. Niech się nie pchają między porządnych ludzi. Zabijać się!… I dla kogo? Dla mężczyzny. A żaden mężczyzna, moja pani, nie jest wart, aby przez niego iść na potępienie wieczne.
LOKATORKA
Proszę pani, to nie chodziło o mężczyznę, ale o męża.
DULSKA
E!
LOKATORKA
Nie mogłam ścierpieć tego pod moim dachem.
DULSKA
Lepiej pod swoim, niż pod cudzym. Mniejsza publika. Nikt nie wie.
LOKATORKA
Ale ja wiem.
DULSKA
Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie, to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie. Ta już to jest tak i żadne nic nie pomoże.
LOKATORKA
Gdyby jednak pan Dulski zapomniał się ze sługą…
DULSKA
Felicjan? — to niemożliwe. Pani go nie zna. A potem… to już pani rzecz. Ja muszę strzec siebie i swoich od publiki. Pani może znów taką bezbożność popełnić, bo to podobno taki szał to wraca. Więc…
LOKATORKA
wstającRozumiem. Wyprowadzę się. Chciałam pani jednak powiedzieć, że kazać mi teraz szukać mieszkania, to ani dobre, ani uczciwe… Jestem taka osłabiona.
DULSKA
obrażona wstajeUczciwości mnie pani nie nauczy! Ja wiem co uczciwość. Pochodzę z zacnej, zasiedziałej rodziny i ja publiki nie wywołuję.
LOKATORKA
hamując sięNie wątpię. Jednak może się pani nie obawiać. Drugi raz truć się nie będę. Na to trzeba wiele odwagi, pomimo tego, że pani to nazywa tchórzostwem… A potem trzeba wiele cierpieć. Na to już nie mam sił i… już bym tak nie potrafiła cierpieć raz jeszcze. Zresztą — rozstaję się z mężem, więc to najlepsza gwarancja, że już zazdrosna nie będę…
uśmiecha się smutnieDULSKA
Rozstaje się pani z mężem? Bardzo pani źle robi. To nowa publika i nikt pani racji nie przyzna. Nawet z tej przyczyny nie mogłabym pani dłużej wynajmować mieszkania w mej kamienicy. Kobiety samotne to nie tego… to… no, pani rozumie.
LOKATORKA
ironicznieTak, rozumiem. Jednak ta pani z pierwszego piętra, która po nocach wraca…
DULSKA
z godnościąTo jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
śmiejąc sięJesteś niemożliwy…
ZBYSZKO
Jak kiedy…
Hanka przechodzi przez pokój z łopatką i...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
śmiejąc sięJesteś niemożliwy…
ZBYSZKO
Jak kiedy…
Hanka przechodzi przez pokój z łopatką i ze szczotką, Zbyszko patrzy na nią.JULIASIEWICZOWA
do ZbyszkaCóż tak patrzysz za Hanką?
ZBYSZKO
Bo mi się podoba.
JULIASIEWICZOWA
Sługa?
ZBYSZKO
A cóż to? nie kobieta? Zaręczam ci, że nawet bardzo…
JULIASIEWICZOWA
Wiesz już coś o tym?
ZBYSZKO
Co ci do tego.
JULIASIEWICZOWA
Myślałam, że masz gust wykwintniejszy.
ZBYSZKO
Głupia jesteś z twoją kołtuńską estetyką. A zresztą, ja jestem jak pianista. Gdy zobaczy fortepian, musi zaraz pasaż…
JULIASIEWICZOWA
Tak… ale fortepianu nie…
ZBYSZKO
Moja droga — każda kobieta to fortepian — tylko trzeba umieć grać… Ach!… jaki ja śpiący…
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
grając z nim jedną rękąCzy ty się uczyłeś grać?
ZBYSZKO
Ja? nie znam...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
grając z nim jedną rękąCzy ty się uczyłeś grać?
ZBYSZKO
Ja? nie znam ani jednej nuty. To tak we mnie coś gra… We mnie tłucze się także coś… ale to się wszystko z czasem zatłucze… e! co tam…
obejmuje jąWiesz co… jesteś wcale… wcale…
JULIASIEWICZOWA
śmiejąc sięDajże mnie spokój!
ZBYSZKO
śmieje sięPasaże, moja droga… pasaże…
Hanka przechodzi przez pokój i rzuca ponure spojrzenie na nich oboje — wchodzi do kuchni.JULIASIEWICZOWA
patrzy za nią uważnieA wiesz, to ciekawe.
ZBYSZKO
Co takiego?
JULIASIEWICZOWA
Ta dziewczyna. Gdybyś widział, jak ona na nas popatrzyła… Ja na twoim miejscu…
ZBYSZKO
Ja też, jak będę miał czas…
JULIASIEWICZOWA
Nie rozumiesz mnie. Ja bym się właśnie daleko od niej trzymała.
ZBYSZKO
E!
JULIASIEWICZOWA
Jest zazdrosna. Będzie ci robić awantury.
ZBYSZKO
To by było kapitalne.
↓ Expand fragment ↓MELA
Hesiu, nie gwiżdż!
HESIA
Aha! ziemia się trzęsie — co? — no, a teraz walca — moja...
↑ Hide fragment ↑MELA
Hesiu, nie gwiżdż!
HESIA
Aha! ziemia się trzęsie — co? — no, a teraz walca — moja brylantowa.
obejmuje ją — walcująMELA
Dlaczego mnie tak ściskasz?
HESIA
tańczącBo ja jestem mężczyzna.
MELA
Ale ja nie mogę oddychać.
HESIA
Właśnie — a jak za kobietę, to tak! o!
przerzuca się na rękę Meliomdlewająco! omdlewająco! a potem w oczy… w oczy… Ja tak zawsze robię…
MELA
Ty?!
HESIA
Ja! powiadam ci — studenty czerwienią się, jak buraki.
MELA
Puść mnie…
↑ Hide fragment ↑Ciż sami — DulskaDULSKA
wpadaCo się tu dzieje? Co to za balet?
ZBYSZKO
Dopełniam edukacji mej siostry.
DULSKA
Hesia! jak możesz tak?… co to…
do ZbyszkaZ tobą to też jest krzyż pański. Albo chodzisz jak dzik, albo wyprawiasz wariacje i dziewczyny w to wciągasz.
ZBYSZKO
Dobrze już, dobrze. Po co tyle słów! Gdzież to was niesie w takiej paradzie?
DULSKA
Przede wszystkim nie niesie.
ZBYSZKO
Nogi was nie niosą?
DULSKA
To jest nieprzyzwoite i o tym się nie mówi.
ZBYSZKO
A to przyzwoite ubrać dziewczęta jak baletniczki? O! jakie ażury!
DULSKA
To są dzieci, im wolno.
ZBYSZKO
Ładne dzieci! Pannice, aż ha.
DULSKA
Wszystkie panienki z dobrych domów tak na lekcje tańca chodzą.
ZBYSZKO
Niech się zaprawiają… niech się zaprawiają…
HESIA
Do czego? Do czego?
ZBYSZKO
Jak dorośniesz, będziesz się dekoltować na bal od góry — teraz, jako dziecię naiwne, od dołu.
DULSKA
Zbyszko!… milcz!… Jak śmiesz?
do MeliCóżeś taka blada?
ZBYSZKO
Cóż dziwnego? zmarzła.
Ściemnia się.MELA
Głowa mnie strasznie boli. Mamusiu! ja bym nie poszła.
DULSKA
Pokaż język! Biały. Znów coś zjadłaś.
przykłada jej rękę do głowyRozpalona. No, z tobą… to też… może cię kłuje? co?
MELA
Tu mnie boli.
DULSKA
W lewej łopacie? Połóż sobie regolo. Jest tam używane, takie co ojciec przykładał. I rozbierz się.
ZBYSZKO
Z czego? ona już rozebrana. Niech się raczej ubierze.
DULSKA
Hesia — płaszczyk! rękawiczki…
ZBYSZKO
Piechotą idziecie? Ona — tak? Jeszcze was zaaresztują.
DULSKA
Rany boskie, nie wytrzymam.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
Dajcie mi spokój!
JULIASIEWICZOWA
Mógłbyś być grzeczniejszy.
ZBYSZKO
Po co?
JULIASIEWICZOWA
Choćby ze mną...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
Dajcie mi spokój!
JULIASIEWICZOWA
Mógłbyś być grzeczniejszy.
ZBYSZKO
Po co?
JULIASIEWICZOWA
Choćby ze mną… tak się zachowujesz…
ZBYSZKO
Moja droga — raz chcesz, aby ci uchybiać i aż prosisz się o to, to znów aby cię szanować. Wybierz już raz — matrona czy kokota.
JULIASIEWICZOWA
wściekłaNajlepiej zrobię, jeśli z takim brutalem mówić nie będę.
ZBYSZKO
Najlepiej. A przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na przyjazd cesarza. Bądź zdrowa…
↓ Expand fragment ↓TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi… rączki całuję…
ZBYSZKO
Czekajcie no… to wyście mi...
↑ Hide fragment ↑TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi… rączki całuję…
ZBYSZKO
Czekajcie no… to wyście mi kiedyś nosili ubranie do krawca?
TADRACHOWA
Ja, wielmożny panie — po ostatnim praniu.
ZBYSZKO
Wy jesteście krewna Hanki?
TADRACHOWA
Matka chrzestna.
ZBYSZKO
A to się doskonale składa. Muszę was zawiadomić, że ja się z Hanką żenię.
TADRACHOWA
Wielmożny pan ze mnie głupią robi!
ZBYSZKO
Żenię się!
patrzy na Dulskążenię się i to bardzo prędko. Chodziłem się dowiedzieć, jakie formalności. Gdzie Hanka chrzczona? Trzeba prędko jej metrykę. Rozumiecie? Zresztą przyjdźcie jutro, to się wszystko ułoży.
wychodzi do siebieTADRACHOWA
W imię Ojca i Syna… chyba wielmożny młody gospodarz jest pomylony, albo bardzo na honorze delikatny.
JULIASIEWICZOWA
Jak wy to rozumiecie?
TADRACHOWA
A no… proszę wielmożnych pań… ta ja ślepa nie jestem. Ja przecie wiedziałam, co i jak jest. Dość było popatrzeć, jak to Hanka przymizerniała. A beczy po kątach — a do mnie wpadała… Ja jej zawsze mówiłam: Nie becz — pan jest godny, z rodziców świętych, pan cię zabezpieczy. Ale żeby się aż żenił…
DULSKA
A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo!
TADRACHOWA
A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała… Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniędzami ludziom oczy mydlić można…
JULIASIEWICZOWA
Tak… macie rację… pieniędzmi… Może jeszcze kieliszeczek?
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
chwilę się waha — potem podchodzi do drzwi ZbyszkaZbyszko! proszę cię tu na chwilę...
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
Tak… tak… będę tym, kim byłem!… a! możecie być dumni.
z wybuchem nerwowymAch...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
Tak… tak… będę tym, kim byłem!… a! możecie być dumni.
z wybuchem nerwowymAch! jak ja się będę teraz łotrował! jak ja się będę łotrował!…
JULIASIEWICZOWA
Dopóki się nie ożenisz… dobrze nie ożenisz… z panną fajną, z dobrego domu.
ZBYSZKO
Dopóki się dobrze nie ożenię… z posagiem, z kamienicą — z diabłem — z czortem…
wybiega do swego pokojuDULSKA
Boże! Boże!
JULIASIEWICZOWA
Niech ciocia pozwoli mu wyburzyć się. Główna rzecz zrobiona.