Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Małżeństwo
in work
Moralność pani Dulskiej
↓ Expand fragment ↓DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ...
↑ Hide fragment ↑DULSKA
Wielka afera, że pani mąż, no i ta dziewczyna… to swoja rzecz…
LOKATORKA
Ależ to była moja sługa. To szkaradztwo. Ja tego znieść nie mogłam. Skoro się przekonałam…
DULSKA
Zażyła pani zapałek… taka trywialna trucizna… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło. Cała komedia — gdyby pani była umarła — no…
LOKATORKA
Sama żałuję.
DULSKA
Nie mówię dlatego — tylko że to niby śmierć, to zawsze coś niby… ale tak… no… powiadam pani, śmieli się. Kiedyś jadę tramwajem — przejeżdżamy koło mej kamienicy, bo przystanek trochę dalej — a jacyś dwaj panowie pokazują na mój dom i mówią — patrz! to ten dom, co się ta zazdrosna żona truła… I zaczęli się śmiać. Myślałam, że tam na miejscu zostanę w tym tramwaju.
LOKATORKA
pokornieJa panią bardzo przepraszam za te nieprzyjemności.
DULSKA
E! moja pani — publika została publiką.
LOKATORKA
Ja bardzo to przechorowałam. Zresztą ja nie wiedziałam co robię. Ja byłam wtedy jak szalona…
płacze cichoDULSKA
Pewnie, moja pani. Każdy samobójca musi być szalony i stracić poczucie moralności i wiary w obecność Boga. To, to jest tchórzostwo. Tak jest — tchórzostwo. A potem zagłada własnej duszy. Dobrze, że samobójców chowają osobno. Niech się nie pchają między porządnych ludzi. Zabijać się!… I dla kogo? Dla mężczyzny. A żaden mężczyzna, moja pani, nie jest wart, aby przez niego iść na potępienie wieczne.
LOKATORKA
Proszę pani, to nie chodziło o mężczyznę, ale o męża.
DULSKA
E!
LOKATORKA
Nie mogłam ścierpieć tego pod moim dachem.
DULSKA
Lepiej pod swoim, niż pod cudzym. Mniejsza publika. Nikt nie wie.
LOKATORKA
Ale ja wiem.
DULSKA
Moja pani! Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Rozwłóczyć je po świecie, to ani moralne, ani uczciwe. Ja zawsze tak żyłam, ażeby nikt nie mógł powiedzieć, iż byłam powodem skandalu. Kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie. Ta już to jest tak i żadne nic nie pomoże.
LOKATORKA
Gdyby jednak pan Dulski zapomniał się ze sługą…
DULSKA
Felicjan? — to niemożliwe. Pani go nie zna. A potem… to już pani rzecz. Ja muszę strzec siebie i swoich od publiki. Pani może znów taką bezbożność popełnić, bo to podobno taki szał to wraca. Więc…
LOKATORKA
wstającRozumiem. Wyprowadzę się. Chciałam pani jednak powiedzieć, że kazać mi teraz szukać mieszkania, to ani dobre, ani uczciwe… Jestem taka osłabiona.
DULSKA
obrażona wstajeUczciwości mnie pani nie nauczy! Ja wiem co uczciwość. Pochodzę z zacnej, zasiedziałej rodziny i ja publiki nie wywołuję.
LOKATORKA
hamując sięNie wątpię. Jednak może się pani nie obawiać. Drugi raz truć się nie będę. Na to trzeba wiele odwagi, pomimo tego, że pani to nazywa tchórzostwem… A potem trzeba wiele cierpieć. Na to już nie mam sił i… już bym tak nie potrafiła cierpieć raz jeszcze. Zresztą — rozstaję się z mężem, więc to najlepsza gwarancja, że już zazdrosna nie będę…
uśmiecha się smutnieDULSKA
Rozstaje się pani z mężem? Bardzo pani źle robi. To nowa publika i nikt pani racji nie przyzna. Nawet z tej przyczyny nie mogłabym pani dłużej wynajmować mieszkania w mej kamienicy. Kobiety samotne to nie tego… to… no, pani rozumie.
LOKATORKA
ironicznieTak, rozumiem. Jednak ta pani z pierwszego piętra, która po nocach wraca…
DULSKA
z godnościąTo jest osoba żyjąca z własnych funduszów i zachowująca się nadzwyczaj skromnie. Ta mi jeszcze Pogotowia przed dom nie sprowadziła.
↓ Expand fragment ↓JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się...
↑ Hide fragment ↑JULIASIEWICZOWA
O cóż poszło? Zdaje mi się, że to lokatorka z parteru, ta co się truła.
DULSKA
Tak… tak… ta sama. Wyszła ze szpitala. Skandal! Przecież po czymś podobnym trzymać ją w kamienicy nie mogę. Sama byłaś świadkiem. Jak ją wynosili, to była prawie naga. Horendum! Wymówiłam jej mieszkanie.
JULIASIEWICZOWA
Tak? A to się dobrze składa. Nam właśnie podwyższyli. My chętnie to mieszkanie weźmiemy.
DULSKA
Obejdzie się.
JULIASIEWICZOWA
Przecież mogłaby to ciocia zrobić dla nas, jako dla krewnych.
DULSKA
Za ciężkie czasy na zbytki.
JULIASIEWICZOWA
Rozumiem. Ciocia przypuszcza, że nie będziemy płacili.
DULSKA
Ja tam nic nie przypuszczam. Tylko… wiem, że żyjecie nad stan.
JULIASIEWICZOWA
No… no…
DULSKA
Chodzicie do teatru.
surowoI to na same masowe sztuki.
JULIASIEWICZOWA
Trudno przecież…
DULSKA
Prenumerujecie pisma…
JULIASIEWICZOWA
To już ciocia daruje, ale…
DULSKA
Ja zawsze pożyczę i wystarcza. Nie pożyczę, to się świat nie zawali, że tam drukowanych bajd nie będę czytała. Przyjmujecie gorącą kolacją…
JULIASIEWICZOWA
To konieczne.
DULSKA
Ha, no! jak konieczne, to się nie skarż, że ci nie wystarcza.
JULIASIEWICZOWA
Nie możemy żyć jak…
DULSKA
ironicznieJak my? Zobaczymy, jak będziecie śpiewali na starość. Ja i Felicjan mamy inne pod tym względem zasady.
JULIASIEWICZOWA
Mój mąż nie umie się oszczędzać, ja także.
DULSKA
Skoro miałaś takie usposobienie, trzeba było iść za tego aptekarza z Bóbrki, co się o ciebie starał. Namawiałam cię.
JULIASIEWICZOWA
Przecież on rok temu umarł na suchoty.
DULSKA
Właśnie. Miałabyś kamienicę i byłabyś wdową!
JULIASIEWICZOWA
O!…
DULSKA
Nie ma co — o!… byt zabezpieczony, to podstawa życia. A co do męża, można go uchodzić. Pensję zabierać, gdy zaferuje — co dzień dwie szóstki na kawę do łapy, a cygara samej kupować i suszyć na piecu. Inaczej, taki pan może cię zrujnować.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
A chce mama wiedzieć co zrobię? chce mama wiedzieć? Ja się z Hanką ożenię!
DULSKA
Jezus, Maria! Szlak mnie trafi.
MELA
Mamo! przebacz im! błogosław!
DULSKA
Odczep się!
Zbyszko wciąga Hankę.ZBYSZKO
Hanka! rzuć te łachy! zostaniesz tutaj na zawsze.
HANKA
Kiedy mi pani wypowiedziała.
ZBYSZKO
Zostaniesz! Ja się z tobą żenię.
HANKA
Rany boskie!
DULSKA
Ja nie pozwolę.
ZBYSZKO
To się na nic nie zda.
JULIASIEWICZOWA
Zbyszko! upamiętaj się!…
DULSKA
do Dulskiego, który wszedł i patrzy zdumionyFelicjan! widzisz!… jaką twój syn daje nam synową?
Dulski zainteresowany podchodzi.No… ruszże się… ty ojciec… przeklnij go, czy co, może się upamięta.
ZBYSZKO
To na nic. Tak będzie… Niech raz taka szpetota unurza się we własnym błocie.
DULSKA
Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu…
ZBYSZKO
To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara… Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo…
HANKA
Proszę wielmożnej pani… ja… przecież…
DULSKA
Idź precz!… Felicjan, odezwij się!
DULSKI
A niech was wszyscy diabli!!!
odchodzi do sypialniDULSKA
pada na kanapęNie wytrzymam — daję słowo — nie wytrzymam.
ZBYSZKO
Siadaj, Hanka — siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce…
sadza gwałtem Hankę na kanapęJULJASIEWICZOWA
Zbyszko!
Dzwonek — Hanka się zrywa i chce biec otworzyć.ZBYSZKO
Siedź! nie ruszaj się.
HANKA
Ja chcę otworzyć…
HESIA
Ktoś idzie.
ZBYSZKO
sadza gwałtem Hankę — i, stając na progu przedpokoju, mówiNiech kucharka idzie otworzyć i powie, że obie panie Dulskie przyjmują!
Zasłona spada.
↑ Hide fragment ↑HANKA
A!… to wielmożna panienka… ja zaraz… po mleko…
trze oczyMELA
Nie — nie. Ty już teraz nie pójdziesz po mleko. Już kucharka przyniosła. Ja się śniadaniem zajęłam.
HANKA
A wielmożna pani?
MELA
Mama słaba — leży… Masz trochę kawy. Napij się. I bułkę zjedz.
HANKA
przypomina sobieA… tak… tak… Zapomniałam, teraz już wiem.
zaczyna płakaćO Jezu! Jezusieczku!
MELA
Czego płaczesz? Teraz wszystko na najlepszej drodze. Najgorsze przeszło. Już mamcia wie o wszystkim. Nie chce pozwolić — ale musi. Tylko teraz ty i Zbyszko musicie być stałymi i przemóc wszystko swoją miłością. Mama sama będzie wzruszona…
HANKA
Ja pójdę w piecach palić.
MELA
Nie… nie. Daj spokój. Lepiej żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj, co będzie.
HANKA
A bielizna niezmaglowana…
MELA
Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę… moja złota…
HANKA
Dziękuję panience — nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no… ha…
obciera nosO Jezu!…
MELA
przykuca przed niąMoja Andziu — ja wiem, że to przykre przejścia, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa za Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej — natrę ci ręce gliceryną — nauczę cię ładnie pisać — nie będziesz nic robić.
HANKA
E! gnić bez roboty…
MELA
Ha — będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że… co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem… to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci… to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę — wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam… Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No… jedz bułkę… jedz… A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie — moja złota, dobra, kochana Melu… no… powtórz…
HANKA
Co też panienka… co też panienka…
MELA
Mów mi Melu — a ja tobie… Andziu.
HANKA
Kiedy ja Hanka.
MELA
Nie, jak Zbyszkowa żona — to Andzia.
HESIA
wpada — w jednej pończoszce — skacze na jednej nodzePycha… dziewiąta blisko — w domu cisza — pensja się wściekła na dziś… pycha!…
MELA
Cicho! mamcia chora.
HESIA
Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko naturalnie.
do HankiCóż ty? Belle soeur! a!… hi… hi… Serwus, czupiradło!
MELA
Hesiu, jakże tak można.
HESIA
Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu… zimno tu… W piecu nie palą. Co to są — zaburzenia familijne.
nagle siada przy HancePowiedz!… czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?
HANKA
Że też się panienka Boga nie boi…
HESIA
O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?
HANKA
płaczeMELA
Hesia — nie rób jej przykrości.
HESIA
Ale nie — nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę.
↓ Expand fragment ↓Proszę mamci… czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
DULSKA
Daj ty mi spokój...
↑ Hide fragment ↑Proszę mamci… czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
DULSKA
Daj ty mi spokój!
HESIA
Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie, albo o Melę.
DULSKA
Daj ty mi spokój.
HESIA
Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja…
↓ Expand fragment ↓Pani Tadrachowa myśli, że Hanka może z czystym sumieniem iść za tego, co jej się...
↓ Expand fragment ↓TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi… rączki całuję…
ZBYSZKO
Czekajcie no… to wyście mi...
↑ Hide fragment ↑TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi… rączki całuję…
ZBYSZKO
Czekajcie no… to wyście mi kiedyś nosili ubranie do krawca?
TADRACHOWA
Ja, wielmożny panie — po ostatnim praniu.
ZBYSZKO
Wy jesteście krewna Hanki?
TADRACHOWA
Matka chrzestna.
ZBYSZKO
A to się doskonale składa. Muszę was zawiadomić, że ja się z Hanką żenię.
TADRACHOWA
Wielmożny pan ze mnie głupią robi!
ZBYSZKO
Żenię się!
patrzy na Dulskążenię się i to bardzo prędko. Chodziłem się dowiedzieć, jakie formalności. Gdzie Hanka chrzczona? Trzeba prędko jej metrykę. Rozumiecie? Zresztą przyjdźcie jutro, to się wszystko ułoży.
wychodzi do siebieTADRACHOWA
W imię Ojca i Syna… chyba wielmożny młody gospodarz jest pomylony, albo bardzo na honorze delikatny.
JULIASIEWICZOWA
Jak wy to rozumiecie?
TADRACHOWA
A no… proszę wielmożnych pań… ta ja ślepa nie jestem. Ja przecie wiedziałam, co i jak jest. Dość było popatrzeć, jak to Hanka przymizerniała. A beczy po kątach — a do mnie wpadała… Ja jej zawsze mówiłam: Nie becz — pan jest godny, z rodziców świętych, pan cię zabezpieczy. Ale żeby się aż żenił…
DULSKA
A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo!
TADRACHOWA
A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała… Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniędzami ludziom oczy mydlić można…
JULIASIEWICZOWA
Tak… macie rację… pieniędzmi… Może jeszcze kieliszeczek?
↑ Hide fragment ↑HANKA
A niech go pokręci z jego żenieniem. Co mi tam po takim ożenku. Ja do tego, czy co? Poniewierajom mną już od wczoraj. Myśleli, że wielki cymes.
TADRACHOWA
Zawszeć to — honorowo.
HANKA
E!…
TADRACHOWA
I byłabyś panią — kamieniczną.
HANKA
E!…
TADRACHOWA
Lepiej, jak za tego twego finansa. Bo choć to niby coś, ale zawsze trybelulka.
HANKA
To moja rzecz. Ale by mną nikt nie poniewierał. Każden ma swój honor.
↓ Expand fragment ↓ZBYSZKO
Tak… tak… będę tym, kim byłem!… a! możecie być dumni.
z wybuchem nerwowymAch...
↑ Hide fragment ↑ZBYSZKO
Tak… tak… będę tym, kim byłem!… a! możecie być dumni.
z wybuchem nerwowymAch! jak ja się będę teraz łotrował! jak ja się będę łotrował!…
JULIASIEWICZOWA
Dopóki się nie ożenisz… dobrze nie ożenisz… z panną fajną, z dobrego domu.
ZBYSZKO
Dopóki się dobrze nie ożenię… z posagiem, z kamienicą — z diabłem — z czortem…
wybiega do swego pokojuDULSKA
Boże! Boże!
JULIASIEWICZOWA
Niech ciocia pozwoli mu wyburzyć się. Główna rzecz zrobiona.