Mówiliśmy o pójściu w krainę duchów lub Nicości.
To łatwe gramatyczne związanie powyższego zdania przez lub — jest właściwie największym kontrastem, jaki stworzyć można!
Śmierć — Muza, chłodząca skronie bohaterom wśród Pól Elizejskich; rozwierająca bramy Nieba i Piekieł Dantejskich; śmierć — Walkiria, potrząsająca włócznią piorunową przed zastępami w Walhalli; śmierć, która staje za Konradem, kiedy on bluźni przeciw Bogu; śmierć, która prowadzi wielkie legiony astralne po niezmiernych pustyniach wszechświata z pochodnią, co rozsiewa sercom mędrców blask: Scio ut credam!
— — — Śmierć, z którą umawia się Chrystus, kiedy idzie przed jaskinię z martwych wznieść Łazarza — ta śmierć nie jest straszną!
!
Ale my wiemy już na pewno, że śmierć jest inna: Ogromne, prawie aż poczciwe, Nic!
Rozwiązanie zadania żyjącego w formie rzeczypospolitej z kilkudziesięciu milionów komórek w organizmie ludzkim…
Nie daje o tym pojęcia ani zgaszenie lampy, ani opadnięcie liścia.
Jest to zniknięcie tego, który dzień temu, chwilę temu był Absolutem:
dzięki któremu Ocean był Oceanem, Bóg Bogiem, Miłość Miłością, rozwarcie kolan kobiety ukochanej — szczęściem!…
Bez niego nie istniał Byt.
W nim wiązało się, jakby w zworniku, gotyckie sklepienie świata. Śmierć uczyniła zaś z tego cudownego rachunku — zupełny absurd.