5643 free readings you have right to
— Wyspiański? Owszem. Ale słuchaj: Margrabina. Niewidoma córka. — I on się poświęcił. Potem ona go z...
— Wyspiański? Owszem. Ale słuchaj: Margrabina. Niewidoma córka. — I on się poświęcił. Potem ona go z takiego niebezpieczeństwa. A żebrak był spadkobiercą tego, co na galerach. — Spotkali się i dopiero zaczął ją całować. Takie piękne. — Płakałam. Śnił mi się. — Jaki szlachetny! — Bo gdyby nie (zapomniałam — jakieś takie włoskie imię), gdyby nie ten łotr, mogli się jeszcze w pierwszym tomie pobrać. Tyle cierpieć: dwa tomy. — Ale i Wyspiański niczego.
Janusz Korczak, Senat szaleńców; Proza poetycka; Utwory radiowe
Wołają chłopcy: „Proszę pana, biją się”. Idę zaraz, patrzę, czuwam, ale nie rozbrajam. — Bo co...
Wołają chłopcy: „Proszę pana, biją się”. Idę zaraz, patrzę, czuwam, ale nie rozbrajam. — Bo co? — Jeżeli jednego pochwycę za rękę, to drugi skorzysta i nakładzie, więc jeszcze gorzej zły. — I co? — Niefachowo przerwę, więc oni później gdzie indziej dokończą. — Albo boją się, że przerwę i nie zdążą, więc w pośpiechu właśnie spartaczą — i zamiast doskonałego kryształu bójki otrzymuję zniekształcony, znieprawiony ochłap, fragment, ogryzek bójki wynaturzony.
Loading