Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
5644 free readings you have right to
Ale pytam się ja kogo, dlaczego z jedzenia zrobili uroczystość, a fajdania, za przeproszeniem, się...
Ale pytam się ja kogo, dlaczego z jedzenia zrobili uroczystość, a fajdania, za przeproszeniem, się wstydzą? — I to ważne! — Niby równouprawnienie, a dlaczego nie ma darmowych pisuarów dla kobiet? — Idę z żoną po ulicy, aż przykro, ja darmo — a ona — płać. — Jak równość, to równość.PUŁKOWNIKPanie sekretarzu, wniosek sto czterdziesty…STENOGRAF…trzeci.RESTAURATORNie skończyłem. — Powinny być laksatoria klubowe. Rząd powinien się tym zająć. — Wygodne fotele, stoliki, gazety, szachy, kelnerzy roznoszą na półmiskach irygatory — mogą być nawet kwiaty. Siedzi gość, czyta, rozmawia, i ulży sobie na cały dzień. Kelner, porcję wody z mydłem — gazeta i pół porcji z oliwą. — Dwa czopki kakaowe. Jak długo trwała bitwa pod Waterloo? — Czy myślicie, że Napoleon nie załatwił się ani razu na cienko?KUPIECOj, jak on mądrze mówi. — Tylko poprawka: nie rząd, a kasy chorych, albo dlaczego nie inicjatywa prywatna. Etatyzm wszystko zabija. Ludzie byliby zdrowsi, weselsi, mniej zdenerwowani.STARZECA ten blagier Guardino twierdzi, że Egipcjanie nauczyli się od Fenicjan; egipscy kapłani o kilka wieków wcześniej stosowali lewatywy. Żyli po sto dwadzieścia lat.SMUTNY BRATJogowie indyjscy wzięli przykład od ptaków. Ibisy posługują się dziobami.RESTAURATORDwie ważne funkcje życiowe, cały parter człowieka z frontu i oficyny — upośledzone. Głowa zawisła w powietrzu. Wzywam o renesans parteru, helleński kult fundamentu.PUŁKOWNIKPanie sekretarzu, wniosek: laksatoria, purgatoria, ewakuatoria.ŻUBRironicznieSenatorzy ustroju demokratycznego, wychodki i wąchanie koszul. — Daliśmy im wolność.ROBOTNIKDaliście? — Możecie odebrać. — Czemu nie? — Spróbujcie.
Ale pytam się ja kogo, dlaczego z jedzenia zrobili uroczystość, a fajdania, za przeproszeniem, się wstydzą? — I to ważne! — Niby równouprawnienie, a dlaczego nie ma darmowych pisuarów dla kobiet? — Idę z żoną po ulicy, aż przykro, ja darmo — a ona — płać. — Jak równość, to równość.
Panie sekretarzu, wniosek sto czterdziesty…
…trzeci.
Nie skończyłem. — Powinny być laksatoria klubowe. Rząd powinien się tym zająć. — Wygodne fotele, stoliki, gazety, szachy, kelnerzy roznoszą na półmiskach irygatory — mogą być nawet kwiaty. Siedzi gość, czyta, rozmawia, i ulży sobie na cały dzień. Kelner, porcję wody z mydłem — gazeta i pół porcji z oliwą. — Dwa czopki kakaowe. Jak długo trwała bitwa pod Waterloo? — Czy myślicie, że Napoleon nie załatwił się ani razu na cienko?
Oj, jak on mądrze mówi. — Tylko poprawka: nie rząd, a kasy chorych, albo dlaczego nie inicjatywa prywatna. Etatyzm wszystko zabija. Ludzie byliby zdrowsi, weselsi, mniej zdenerwowani.
A ten blagier Guardino twierdzi, że Egipcjanie nauczyli się od Fenicjan; egipscy kapłani o kilka wieków wcześniej stosowali lewatywy. Żyli po sto dwadzieścia lat.
Jogowie indyjscy wzięli przykład od ptaków. Ibisy posługują się dziobami.
Dwie ważne funkcje życiowe, cały parter człowieka z frontu i oficyny — upośledzone. Głowa zawisła w powietrzu. Wzywam o renesans parteru, helleński kult fundamentu.
Panie sekretarzu, wniosek: laksatoria, purgatoria, ewakuatoria.
Senatorzy ustroju demokratycznego, wychodki i wąchanie koszul. — Daliśmy im wolność.
Daliście? — Możecie odebrać. — Czemu nie? — Spróbujcie.
Janusz Korczak, Senat szaleńców; Proza poetycka; Utwory radiowe
Kiedy tak sobie myślę (bywa), że już dosyć — że kres niezadługo — i tylko kłopotliwe nieco...
Kiedy tak sobie myślę (bywa), że już dosyć — że kres niezadługo — i tylko kłopotliwe nieco (owo ostatnie tu i pierwsze tam) po drugiej stronie — uspokajam się, pocieszam, że nie mniej fatygujący i trudny moment jest poza mną — ten, w którym człowiek rodzi się: pierwszy oddech, pierwsze spojrzenie. Życie — przedziwny byt, co nieco przyhałaśliwy i skomplikowany: bo i ciało, i duch…Ból matki. Ba! Ale i ono też — dziecko — gdy czaszka zbiega się w szwach — gdy obca siła — pierwszy krzyk. Powietrze jak sztylet w gardle. Pierś dusi, mrozem wypełnia wnętrzności. Nieradne, bezbronne, nagie i samotne. Drży. Pierwsza fala już własnej teraz krwi. Pierwsza kąpiel — nie znane, szorstkie, bolesne dotyki. Żywioły obce — powietrze i woda.Umie. Oddycha. Żyje!Pierwsza łagodna słodycz ciepłego mleka. Pierś. Umie. Ssie. Dziw, cud. Trzeba wargami, językiem, nosem, gardłem, przełykiem. Pierwszy trudny, niewprawny posiłek. I…Błogosławiony sen.
Kiedy tak sobie myślę (bywa), że już dosyć — że kres niezadługo — i tylko kłopotliwe nieco (owo ostatnie tu i pierwsze tam) po drugiej stronie — uspokajam się, pocieszam, że nie mniej fatygujący i trudny moment jest poza mną — ten, w którym człowiek rodzi się: pierwszy oddech, pierwsze spojrzenie. Życie — przedziwny byt, co nieco przyhałaśliwy i skomplikowany: bo i ciało, i duch…
Ból matki. Ba! Ale i ono też — dziecko — gdy czaszka zbiega się w szwach — gdy obca siła — pierwszy krzyk. Powietrze jak sztylet w gardle. Pierś dusi, mrozem wypełnia wnętrzności. Nieradne, bezbronne, nagie i samotne. Drży. Pierwsza fala już własnej teraz krwi. Pierwsza kąpiel — nie znane, szorstkie, bolesne dotyki. Żywioły obce — powietrze i woda.
Umie. Oddycha. Żyje!
Pierwsza łagodna słodycz ciepłego mleka. Pierś. Umie. Ssie. Dziw, cud. Trzeba wargami, językiem, nosem, gardłem, przełykiem. Pierwszy trudny, niewprawny posiłek. I…
Błogosławiony sen.
I proszę o zapasowe majteczki dla najmłodszej ekipy. I szepnąłem chłopcom polecenie, żeby „na zapas...
I proszę o zapasowe majteczki dla najmłodszej ekipy. I szepnąłem chłopcom polecenie, żeby „na zapas”. Przedszkolak uparł się, że już akurat przed chwilą, że nie trzeba. Pytam się: „Robiłeś? — Tak. — Pokaż język”. — Nie chciał, wolał iść jeszcze raz. (Dziewczynki też certowały się, że dorosłe i eteryczne; ale też poszły — na zapas).
Loading