Niezmiernie małą jest liczba rodziców, którzy by sprowadzali do domów swych nauczycieli w celu uczenia swych córek matematyki, nauk przyrodniczych, filozofii itd., a najczęściej idzie tu o języki obce i sztuki piękne, a w znajomości tych przedmiotów jako stanowiących jedyną osnowę wychowania kobiet nauczycielki zawsze prawie dorównywają nauczycielom, a usuwane są przez rodziców tylko przez próżność i chęć chlubienia się nauczycielem, tak jak inni chlubią się guwernantką cudzoziemką. Byłoby niedorzecznością i grzechem przeciwko młodemu pokoleniu, aby rodzice zrzekali się korzyści, jakie dać może ich dzieciom nauczanie mężczyzny dlatego tylko, aby ułatwić zarobek kobiecie i protegować wyłącznie płeć osoby nauczającej. Ale właśnie chodzi o to, aby płeć nie wchodziła wcale w uwagę, nie służyła ani do podwyższenia, ani do poniżenia ceny i poważania udzielanej nauki. Jeżeli przedmiot żądanych lekcji wchodzi w zakres niedostępnych lub mało dostępnych kobietom nauk, bardzo jest naturalnym i chwalebnym, że rodzice wzywają mężczyzn stosownie w naukach tych wykształconych.