↓ Expand fragment ↓Wyglądasz zmieszana, jakby czymś zajęta… Zapominam zawsze, wchodząc do ciebie, że jestem twoim mężem, i...
↑ Hide fragment ↑Wyglądasz zmieszana, jakby czymś zajęta… Zapominam zawsze, wchodząc do ciebie, że jestem twoim mężem, i za szybko otwieram drzwi.
MATYLDA
To, co mówisz, jest nieco złośliwe; ale ponieważ jest i bardzo miłe, uściskam cię i tak.
ściska goCzymże tedy wydaje się panu, że jesteś, kiedy zapominasz, że jesteś moim mężem?
CHAVIGNY
Twoim kochankiem, ślicznotko; czy się mylę?
MATYLDA
Kochankiem i przyjacielem, nie mylisz się.
↓ Expand fragment ↓O ile otwieram drzwi nazbyt szybko, nie otwieram za to twoich szufladek; i może popełniam...
↑ Hide fragment ↑O ile otwieram drzwi nazbyt szybko, nie otwieram za to twoich szufladek; i może popełniam podwójny błąd?
MATYLDA
Kłamiesz, mój panie mężu; niedawno bowiem spostrzegłam, żeś je otwierał, i zostawiasz mnie zawsze aż nadto bogatą.
CHAVIGNY
Nie, droga moja, dopóki istnieją biedni. Wiem, jaki użytek robisz ze swego majątku, i proszę, abyś mi pozwoliła pełnić dzieło miłosierdzia twoimi rękami.
MATYLDA
Drogi Henryku! jakiś ty szlachetny i dobry!
↓ Expand fragment ↓Skoro nie mogę tamtej, tę zatem rzucę w ogień.
idzie do sekretarzyka i wyjmuje sakiewkę...
↑ Hide fragment ↑Skoro nie mogę tamtej, tę zatem rzucę w ogień.
idzie do sekretarzyka i wyjmuje sakiewkęBiedna mała, całowałam cię przed chwilą; czy pamiętasz, co ci mówiłam? Przybywamy za późno, widzisz. On nie chce ciebie i nie chce już mnie.
podchodzi do kominkaJakież to szaleństwo wszelkie marzenia! Nie ziszczają się nigdy. Po co ten powab, ten niezwalczony czar, który nam każe pieścić jakąś myśl? Po co tyle rozkoszy w tym, aby iść za nią, aby ją wykonać w tajemnicy? Na co to wszystko? Na to, aby płakać potem. Czegóż żąda tedy bezlitosny los? Jakichż zabiegów, jakich modłów potrzeba, aby urzeczywistnić najskromniejszą, najbłahszą nadzieję? Dobrze powiedziałeś, Henryku, to dzieciństwo; ale słodko mi było upierać się przy tym dzieciństwie; ciebie zaś, ty, tak dumny albo tak niewierny, niewiele by kosztowało poddać się temu dzieciństwu. Och! nie kocha mnie już! nie kocha! Kocha panią de Blainville.
płaczeNie! nie trzeba o tym myśleć. Rzućmy w ogień tę zabawkę dziecinną, która nie umiała zjawić się dość wcześnie; gdybym mu ją dała dziś wieczór, zgubiłby ją może jutro. Och! tak, bez żadnej wątpliwości! Sakiewka moja wałęsałaby się po stole, gdzie bądź, wśród rupieci, podczas gdy tamta będzie mu towarzyszyć wszędzie. Ot, w tej chwili, siadając do gry, wydobywa ją z dumą; widzę jak ją kładzie na stoliku, jak podzwania złotem w jej wnętrzu! O ja nieszczęśliwa! jestem zazdrosna; brakowało mi tylko tego, aby mu stać się nienawistną.
zamierza się, aby rzucić sakiewkę w ogień i wstrzymuje sięAle cóżeś ty winna! Po cóż cię niweczyć, smutne dzieło moich rąk? Nie ma w tym twojej winy, ty czekałaś, ty spodziewałaś się także! Twoje świeże barwy nie zblakły w czasie tej okrutnej rozmowy; podobasz mi się, czuję że cię kocham; w tej drobnej wątłej siatce mieszczą się dwa tygodnie mego życia; och, nie, nie, ręka, która cię zrobiła, nie zabije cię; chcę cię zachować, chcę cię skończyć; będziesz dla mnie relikwią, będę cię nosiła na sercu; będziesz sączyć we mnie zarazem słodycz i cierpienie; będziesz mi przypominała moją miłość dla niego, jego zapomnienie, jego kaprysy; i kto wie, gdy cię ukryję w tym miejscu, może on, ten niedobry, zechce cię tam odszukać.