Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
Theme
Pozycja społeczna
in work
Germinal
↓ Expand fragment ↓I nagle skrystalizowało się w jego mózgu postanowienie. Może chciał znowu ujrzeć niebieskie oczy Katarzyny...
↑ Hide fragment ↑I nagle skrystalizowało się w jego mózgu postanowienie. Może chciał znowu ujrzeć niebieskie oczy Katarzyny, a może sprawiło to wydzierające się z czeluści Voreux tchnienie buntu. Nie wiedział, czuł tylko, że musi znowu znaleźć się tam na dole, że chce i musi tu cierpieć i walczyć, i z nienawiścią pomyślał o ludziach, o których opowiadał Bonnemort, o owym sytym, przyczajonym gdzieś bożyszczu, dla którego dziesięć tysięcy zgłodniałych ludzi naraża codziennie życie.
↓ Expand fragment ↓— Wybaczcie moi państwo, chciałam wam dzisiaj zastawić ostrygi, bo właśnie w poniedziałki przywożą do Marchiennes...
↑ Hide fragment ↑— Wybaczcie moi państwo, chciałam wam dzisiaj zastawić ostrygi, bo właśnie w poniedziałki przywożą do Marchiennes świeże z Ostendy, umyśliłam więc posłać powozem kucharkę… Ale bała się, że ją obrzucą kamieniami.
Przerwał jej śmiech chóralny. Wszystkim prócz pana Hennebeau wydało się to komiczne.
— Pst! — szepnął zaniepokojony, wskazując na okna. — Lepiej, by ci ludzie nie wiedzieli, że mamy u siebie gości.
— No, no, jednak widzę tu kawałeczek kiełbasy, którego oni nie dostaną.
Zaśmiano się znowu, ale dużo ciszej. Goście czuli się doskonale w tej sali pokrytej holenderskimi tapetami, zastawionej starymi doborowymi meblami. Srebra połyskiwały poprzez szklane tafle kredensu, a nad stołem zwisała miedziana lampa, w której bani polerowanej odbijały się kwiaty zdobiące stół. Na dworze wiał zimny, północny wiatr, tu jednak nie dochodził jego powiew, gorąco było jak w cieplarni i pachniały ananasy pokrajane w plasterki leżące na kryształowej misie.
— Czy można spuścić firanki? — spytał Paweł, chcąc napędzić strachu Gregoire'om.
Pomagająca lokajowi pokojówka wzięła to za rozkaz i zasłoniła okna. Dało to hasło do nieustannych żartów, poczęto z nadzwyczajną ostrożnością brać do rąk i stawiać szklanki, noże, widelce, a każdą nową potrawę witano jakby coś cennego, co uszło grabieży w złupionym mieście. Ale na dnie tej sztucznej wesołości leżał głuchy niepokój, co się przejawiało ukradkowymi spojrzeniami rzucanymi do okna, jak gdyby przez nie zaglądał tłum zgłodniałych.
↓ Expand fragment ↓Mówił tonem zimnym wzorowego urzędnika, który spełnia swój obowiązek, nie dając się unieść temperamentowi, który...
↑ Hide fragment ↑Mówił tonem zimnym wzorowego urzędnika, który spełnia swój obowiązek, nie dając się unieść temperamentowi, który sam jest tylko narzędziem potęgi wyższej i winien jej ślepe posłuszeństwo. Robotnicy poczęli nań spoglądać podejrzliwie, zadając sobie pytanie, kim jest ten człowiek, czemu ma interes mówić kłamstwa i dlaczego zależy mu na stawaniu pomiędzy nimi a istotnymi posiadaczami kopalń. Może to jest intrygant żyjący dostatnio, bo przekupiony?
Stefan podniósł jeszcze jeden zarzut.
— Widzi pan, panie dyrektorze, bardzo to smutne, że nie możemy bronić naszej sprawy osobiście. Wiele rzeczy objaśnilibyśmy, wiele udowodnić by się dało, gdybyśmy wiedzieli, do kogo się zwrócić.
Pan Hennebeau nie rozgniewał się, uśmiechnął się nawet.
— Ha, jeśli do mnie nie macie zaufania, to, przyznaję, sprawę powikłać może… Ha, w takim razie zwróćcie się sami tam…
Wskazał ręką na okno, a spojrzenia delegatów poszły w tym kierunku.
Cóż znaczyło to: tam? Paryż zapewne. Nie znali go, leżał dla nich gdzieś w bezmiernej dali niedostępnej, święty, kryjąc w swym wnętrzu owo tajemnicze, straszne bóstwo. Nie ujrzą go nigdy pewnie, tylko ucisk jego łap strasznych czuć będą przez wieki całe jeszcze ogromne rzesze robotnicze Montsou. Gdy dyrektor mówił, stało za nim to niewidzialne bóstwo i przez jego usta głosiło swe wyrocznie.