↓ Expand fragment ↓Wszystkie przesuwaczki przynosiły sobie stamtąd swe pierwsze dziecko, o ile nie wolały w tym samym...
↑ Hide fragment ↑Wszystkie przesuwaczki przynosiły sobie stamtąd swe pierwsze dziecko, o ile nie wolały w tym samym celu udać się na starą kopalnię w Requillart lub ulokować się w zbożu. Nie było w tym nic zdrożnego, pobierano się potem, tylko matki gniewały się, gdy chłopcy poczynali za wcześnie, gdyż syn żeniący się był stracony dla rodziny.
— Na twoim miejscu skończyłabym już raz z tym! — poczęła znowu pani Pierron głosem nabrzmiałym świętym oburzeniem. — Mają już dwoje dzieci, a nie przestaną jeszcze rychło zadawać się z sobą. Zresztą krzyżyk już i tak musisz położyć na jego pieniądze.
Maheude wzniosła do góry pięści.
— Słuchaj! Przeklnę ich, jeśli nie przestaną!… Czyż Zachariasz nie jest obowiązany szanować rodziców? Kosztował nas tyle! Teraz musi nam odrobić choć trochę, nim sobie weźmie na kark żonę. Powiedz sama, co byśmy poczęli, gdyby dzieci, gdy tylko nauczą się pracować, pracowały zaraz na siebie? Lepiej by położyć się i zdechnąć!
↓ Expand fragment ↓Istotnie Jeanlin był autorem całej wyprawy. Bił się i bawił ze swymi małymi przyjaciółmi na...
↑ Hide fragment ↑Istotnie Jeanlin był autorem całej wyprawy. Bił się i bawił ze swymi małymi przyjaciółmi na łące nad kanałem całe popołudnie, zbierając dla odpoczynku dziką sałatę, jak mu kazała matka. Ujrzawszy, że zebrało się jej dużo, osądził, że takiej masy chyba w domu nie potrzeba. Toteż zamiast wracać do kolonii, poszedł do Montsou, postawił Béberta na straży, a Lidię zmusił do tego, iż pukała po kolei do mieszkań robotniczych, proponując kupno sałaty. Był już bardzo doświadczony i wiedział, że dziewczyna potrafi wszystko sprzedać, co chce. Malcy handlowali z takim zapałem, że w końcu nie zostało z całego zapasu ni listka, ale za to Lidia zebrała jedenaście sous. Teraz, pozbywszy się towaru, zasiedli, by dzielić się zyskiem.
— To jest niesprawiedliwość! — mówił Bébert. — Podzielić trzeba na trzy równe części. Jeśli ty chcesz wziąć siedem sous, to nam zostanie po dwa.
— Jak to niesprawiedliwość? — krzyknął czerwony z gniewu Jeanlin. — Przede wszystkim nazbierałem więcej niż wy.
Bébert z trwożną miną podziwiał zawsze sprytniejszego od siebie Jeanlina, a lekkomyślność wrodzona skazywała go na to, iż zawsze musiał być ofiarą. Toteż choć młodszy, Jeanlin często bił go po twarzy i uczynił swym podwładnym.
Ale dziś żądza pieniędzy podniecała go do oporu.
— Prawda, Lidio, że on nas oszukuje? Ale jeżeli nie podzieli sprawiedliwie, to poskarżymy jego matce.
Jeanlin podsunął mu pięść pod nos.
— Powtórz jeszcze raz! Piśnij słówko jeszcze, a idę zaraz sam do mojej matki i powiem, żeście sprzedali sałatę, która była jej własnością… Ha, zresztą, mądralo, może mi powiesz, kiedyś taki przebiegły, jak podzielić jedenaście sous na trzy równe części? Spróbuj, ośle jakiś! No, macie tu każde po dwa sous i milczeć! Bierzcie prędko, bo się rozmyślę i schowam wszystko do kieszeni.
Bébert zmieszany wziął dwa sous. Lidia przysłuchiwała się kłótni drżąc, gdyż bała się Jeanlina i spokojnie znosiła jego kaprysy, z uległością kochającej męża a często bitej żony. Gdy jej podał dwa sous, wyciągnęła rękę i uśmiechnęła się przychlebnie. Ale Jeanlin rozmyślił się już.
— Ha, i cóż zrobisz z pieniędzmi? Matka zabierze ci je na pewno, bo nie potrafisz dobrze schować. Wiesz co, lepiej ja ci je przechowam. Gdy ci będzie potrzeba, powiesz mi.
I schował dziewięć sous do kieszeni.