Theme
Własność
in work
Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza
↓ Expand fragment ↓Zadumał się tak, że przestał zwracać uwagę na konia, który kroczył wedle własnego upodobania. Nagle...
↑ Hide fragment ↑Zadumał się tak, że przestał zwracać uwagę na konia, który kroczył wedle własnego upodobania. Nagle zerwał się. Koń dał susa w bok, a ruch ten był tak niespodziany i gwałtowny, że pękł na dwoje jeden z dyszli zaprzęgu. Koń rzucił się galopem i pędził po polach Nordhaugów, przez które wiódł gościniec. Torbjörn ściągnął lejce i zaczęła się teraz walka pomiędzy nim a koniem. Koń chciał rzucić się w galopie ze stromego zbocza, Torbjörn usiłował go zatrzymać. Ściągnął lejce tak silnie, że koń stanął dęba. Torbjörn zeskoczył z wozu i zanim koń zdołał się ponownie rozpędzić, przywiązał lejce do drzewa.
W ten sposób sprawa została na razie zakończona. Ale ładunek wozu ucierpiał niemało, różne przedmioty pospadały, jeden dyszel był złamany, a koń drżał ze strachu. Torbjörn przystąpił doń, chwycił go przy pysku, przemawiał głosem łagodnym, następnie odwrócił go wstecz, tak by się zabezpieczyć od chętki galopowania stromym zboczem, gdyby mu znowu wpadło coś do głowy. Przerażone stworzenie nie mogło ustać w miejscu i Torbjörn musiał biec za koniem w podskokach, kierując go ku gościńcowi. Udało mu się to. Biegnąc mijał pogubione rzeczy. Kilka naczyń stłukło się i ich zawartość przepadła. Do tej pory myślał Torbjörn jeno o niebezpieczeństwie, teraz spostrzegł szkodę i to go rozzłościło. Zrozumiał, że nic z całej jazdy do miasta i złość zaczęła w nim wzbierać. Gdy stanął na drodze, koń spłoszył się ponownie i chciał się uwolnić skokiem w bok. Wówczas gniew Torbjörna wybuchnął z całą siłą. Lewą ręką ścisnął wędzidło, a prawą zaczął zadawać ciosy ciężkim batem, aż koń spienił się i zaczął go bić przednimi kopytami po piersiach. Ale Torbjörn był silny, trzymał konia w oddaleniu od siebie i bił coraz to okrutniej grubszym końcem bata.
Koń rżał i jęczał z bólu, a on bił.
— Nauczę ja cię brykać… kanalio! — wrzeszczał, a piana z pyska biednego konia spadała mu płatami na ręce.
— Popamiętasz to sobie! Nauczę ja cię posłuszeństwa! — wołał.
Obracali się obaj z koniem w kółko. Zwierzę już nie stawiało oporu, drżało jedno od każdego ciosu, uchylało głowę i jęczało na widok wzniesionego w górę bata.
Torbjörn uczuł nagle wstyd i przestał bić.