Theme
Bijatyka
in work
Dziewczę ze Słonecznego Wzgórza
↓ Expand fragment ↓Tego było Torbjörnowi za dużo.
Spojrzał wokoło, badając miejsce. Ale znowu wmieszali się dwaj starsi...
↑ Hide fragment ↑Tego było Torbjörnowi za dużo.
Spojrzał wokoło, badając miejsce. Ale znowu wmieszali się dwaj starsi ludzie mówiąc, że Knut dosyć już na tym weselu narobił awantur i nieszczęść.
— Mnie nie zrobi nic! — powiedział Torbjörn i wszyscy zamilkli.
Inni zaś mówili:
— Niechby się rozprawili. Potem zostaną przyjaciółmi. I tak od dawna patrzą na siebie spode łba.
— Tak! — zauważył ktoś. — Jeden i drugi chce być pierwszym w całej dolinie. Przekonamy się teraz, który lepszy.
— Czy widział kto z was niejakiego Torbjörna Granlien? — spytał Knut. — Podobno był tutaj niedawno.
— Tak… oto jest! — odpowiedział Torbjörn i w tej chwili Knut dostał taki cios w prawe ucho, że się zatoczył na stojących poza nim ludzi.
Nastała głęboka cisza. Knut zebrał się w sobie i bez słowa rzucił się na przeciwnika. Rozwinęła się walka na pięści. Jeden i drugi chciał dobrze pomacać współzawodnika, ale byli równi sobie, przeto każdy trzymał drugiego w należytej odległości. Torbjörn bił gęsto i, jak powiadano, ciosy jego były mocniejsze.
— Nareszcie trafił Knut na swojego przeciwnika! — powiedział chłopiec, który trzymał konia. — Z drogi… zróbcie miejsce!
Kobiety i dziewczęta rozbiegły się, jedna tylko panna młoda stała na szczycie schodów i patrzyła uważnie. Torbjörn rzucił na nią okiem i przerwał na moment walkę. Spostrzegłszy jednak nóż w ręku Knuta trzasnął go powyżej przegubu tak silnie, że ramię zwisło bezwładnie, a nóż wypadł na ziemię.
— Ach! Ależ ty bijesz! — zawołał Knut.
— Doprawdy? — odrzucił Torbjörn i natarł nań.
Knut bronił się słabo jedną ręką, przeto przeciwnik podniósł go i poniósł ze sobą, ale niełatwo było obalić go na dobre. Kilka razy rzucany o ziemię tak, że każdy inny byłby się poddał, Knut zrywał się na nogi. Miał twardy grzbiet. Torbjörn porwał go w ramiona i poniósł dalej, ludzie się rozpraszali w popłochu, a on szedł dookoła podwórza, aż zaszli pod schody. Tu podniósł Torbjörn Knuta raz jeszcze i grzmotnął nim o ziemię z taką siłą, że sam się zachwiał w kolanach. Głowa Knuta zadzwoniła na płytach kamiennych, legł bez ruchu, jęknął i zamknął oczy.
Torbjörn rozejrzał się wokoło. Oczy jego spoczęły na pannie młodej, która stała jak skamieniała.
— Podłóżcie mu coś pod głowę! — powiedziała, obróciła się i weszła do domu.
Przeszły mimo dwie stare kobiety.
— Na miły Bóg! — zawołała jedna. — Znowu któryś leży na ziemi. Któż to taki?
— To sam Knut Nordhaug! — odpowiedział ktoś.
— Ano, to w przyszłości będzie pewnie mniej bijatyk — zauważyła druga. — Lepiej swych sił użyć na coś innego!