 
      
    
    
  Bruno Schulz
Wichura
Tej długiej i pustej zimy obrodziła ciemność w naszym mieście ogromnym, stokrotnym urodzajem. Zbyt długo...
 
      
    
    
  Tej długiej i pustej zimy obrodziła ciemność w naszym mieście ogromnym, stokrotnym urodzajem. Zbyt długo...
 
      
    
    
  Wtedy to wylały się te czarne rzeki, wędrówki beczek i konwi, i płynęły przez noce...
 
      
    
    
  Ostrożnie otworzono drzwi, prowadzące w noc. Zaledwie subiekt i brat mój z wzdętymi płaszczami wkroczyli...
 
      
    
    
  Opowiadali bezładnie o nocy, o wichurze. Ich futra, nasiąkłe wiatrem, pachniały teraz powietrzem. Trzepotali powiekami...
 
      
    
    
  Coraz częściej otwierały się teraz drzwi sieni i wpuszczały okutanego w opończe i szale gościa...