Theme
Zło
in work
Spowiedź dziecięcia wieku
↓ Expand fragment ↓Ciekawość zła jest to plugawa choroba, która rodzi się z wszelkiego nieczystego zetknięcia. Jest to...
↑ Hide fragment ↑Ciekawość zła jest to plugawa choroba, która rodzi się z wszelkiego nieczystego zetknięcia. Jest to natrętny pęd upiorów podnoszący grobowe płyty; jest to niewytłumaczona męczarnia, którą Bóg karze tych, co upadli; chcieliby wierzyć, że wszystko stworzone jest do upadku, a być może sprawiłoby to im rozpacz. Ale szperają, szukają, dysputują; przekrzywiają głowę na bok niby budowniczy, który ustawia węgielnicę, i silą się w ten sposób widzieć rzeczy tak, jak pragną. Zło stwierdzone oglądają z uśmiechem; na zło wątpliwe gotowi by przysięgać; gdy widzą dobro, chcą je obejrzeć od tyłu. Kto wie? oto arcyformuła, pierwsze słowo, które wyrzekł szatan, skoro ujrzał, iż niebo jest dlań zamknięte. Ach! iluż to słowo uczyniło nieszczęśliwych! ileż klęsk i śmierci, ileż straszliwych zamachów kosy w poczynające kiełkować zasiewy! ile serc, ile roślin, które są jedną ruiną od czasu, gdy to słowo w nich zabrzmiało! Kto wie? Kto wie? bezecny wyraz! Nim się je wymówi, raczej być jak owe barany, które nie wiedzą, gdzie jest rzeźnia i idą do niej szczypiąc trawę. To więcej warte, niż być „trzeźwą głową” i czytywać la Rochefoucaulda.
↓ Expand fragment ↓Czynić zło! taką więc rolę naznaczyła mi Opatrzność! Ja, czynić zło! ja, któremu sumienie własne...
↑ Hide fragment ↑Czynić zło! taką więc rolę naznaczyła mi Opatrzność! Ja, czynić zło! ja, któremu sumienie własne nawet w pełni mych szaleństw powiadało wszelako, że jestem dobry! ja, którego bezlitosny los wlókł bez przerwy coraz głębiej w przepaść i któremu równocześnie jakaś tajemna groza ukazywała bez przerwy głębie tej przepaści! ja, który zawsze, mimo wszystko, choćbym nawet popełnił zbrodnie i przelał krew tymi oto rękoma, powtarzałbym sobie, że serce moje nie jest winne, że się omyliłem, że to nie ja działałem w ten sposób, ale mój los, mój zły duch, jakaś nieznana mi istota, która mieszka we mnie, ale która się tam nie urodziła! ja, czynić zło! Od pół roku pełniłem to zadanie: ani dzień nie minął, bym nie pracował nad tym bezbożnym dziełem, a w tej właśnie chwili miałem dowód przed oczami. Człowiekiem, który kochał Brygidę, który ją obraził, potem obsypał zniewagami, potem opuścił, porzucił, aby ją wziąć na nowo pełną lęku, znękaną podejrzeniami, który ją wreszcie rzucił na to łoże boleści, człowiekiem tym byłem ja! Uderzałem się w serce i patrząc na nią, nie mogłem w to uwierzyć. Wpatrywałem się w Brygidę; dotykałem jej, jakby dla upewnienia się, że nie śnię. Moja biedna twarz, którą widziałem w lustrze, spoglądała na mnie ze zdumieniem. Któż to więc był, owa istota, która objawiała mi się pod mymi rysami? Kto to był ów człowiek bez litości, który bluźnił mymi ustami i dręczył mymi rękami? Czyż to jego matka moja nazywała Oktawem? czy to jego niegdyś, w piętnastu leciech, wśród lasów i łąk, widywałem w przejrzystych źródłach, nad którymi się pochylałem z sercem czystym jak kryształ ich wód?
Zamknąłem oczy i myślałem o dniach mego dziecięctwa. Jak promień słońca, który przeszywa chmurę, tysiące wspomnień przenikało mi serce.
— Nie — powtarzałem sobie — ja tego nie zrobiłem. Wszystko, co mnie otacza w tym pokoju, jest tylko niemożliwym snem.
↓ Expand fragment ↓A gdyby nawet tak było, gdyby było prawdą, że cząstka twej duszy nie stanie się...
↑ Hide fragment ↑A gdyby nawet tak było, gdyby było prawdą, że cząstka twej duszy nie stanie się nigdy pastwą zła, co zrobisz z drugą, która będzie jego własnością? Zmacasz lewą ręką rany, które zada twoja prawa ręka; uczynisz ze swej cnoty całun, w którym pochowasz swoje zbrodnie; będziesz kaleczył i jak Brutus wyryjesz na swym mieczu bajania Platona! Istocie, która otworzy ci ramiona, utopisz w sercu tę broń napuszoną i już zdjętą żalem; zawiedziesz na cmentarz resztki swoich uczuć i będziesz oskubywał na ich grobie jałowy kwiatek litości; powiesz tym, którzy cię ujrzą: „Co chcecie? nauczono mnie zabijać: otóż, zważcie, że ja płaczę i że Bóg uczynił mnie lepszym”. Wspomnisz o swej młodości, wmówisz w samego siebie, że niebo powinno ci przebaczyć, że nieszczęścia twoje są mimowolne; będziesz zabijał tyradami swoje bezsenne noce, iżby ci zostawiły nieco spokoju.