Theme
Rozum
in work
Spowiedź dziecięcia wieku
↓ Expand fragment ↓Faktem jest, iż istnieją w człowieku dwie tajemne potęgi, które walczą z sobą aż do...
↑ Hide fragment ↑Faktem jest, iż istnieją w człowieku dwie tajemne potęgi, które walczą z sobą aż do śmierci: jedna, jasnowidząca i zimna, chwyta się rzeczywistości, oblicza ją, waży i sądzi przeszłość; druga ma pragnienie przyszłości i pręży się ku nieznanemu. Kiedy namiętność ponosi człowieka, rozsądek podąża za nim płacząc i ostrzegając o niebezpieczeństwie; ale skoro człowiek zatrzyma się na głos rozsądku, skoro sobie powie: „To prawda; jestem szalony; gdzieżem ja pędził?” — namiętność krzyczy doń: „A ja, mamż umrzeć?”
↓ Expand fragment ↓Proszę was, ludzie światowi, wy którzy, o tej porze, pędzicie za swymi uciechami na bal...
↑ Hide fragment ↑Proszę was, ludzie światowi, wy którzy, o tej porze, pędzicie za swymi uciechami na bal lub do Opery i którzy wieczór, kładąc się, odczytacie do poduszki jakieś zużyte bluźnierstwo starego Woltera, jakieś rozsądne bajdurzenie Pawła Ludwika Courrier, jakąś rozprawę ekonomiczną komisji parlamentarnej, którzy, słowem, wdychacie swymi porami chłodne wyziewy tego potwornego nenufaru zwanego Rozumem; proszę was, jeśli ta skromna książeczka wpadnie wam w ręce, nie uśmiechajcie się ze szlachetną wzgardą, nie wzruszajcie nadto ramionami; nie mówcie sobie ze zbytnim przekonaniem, że ja się skarżę na cierpienie urojone; że, ostatecznie, rozum ludzki jest najpiękniejszą z naszych właściwości i że prawdą na tej ziemi są jedynie szacherki giełdowe, cztery tuzy w kartach, flaszka Bordeaux przy stole, dobre trawienie, obojętność dla drugich, wieczorem zaś, w łóżku, lubieżne ciało obleczone pachnącą skórą.
Albowiem któregoś dnia wśród waszego zgniłego i gnuśnego życia może się zerwać huragan wichru. Opatrzność może wstrząsnąć te piękne drzewa, które podlewacie spokojnymi wodami rzeki zapomnienia; może was chwycić rozpacz, panowie Obojętni; toć są łzy w waszych oczach! Nie powiem, że kochanka może was zdradzić; to dla was mniejsze strapienie, niż kiedy koń wam zdechnie; ale powiem wam, iż można stracić na Giełdzie; że, kiedy ma się w karcie wózek, można spotkać się z wyższym; jeśli zaś nie gracie, pomyślcie, iż wasze dukaty, wasz brzęczący spokój, wasze złote i srebrne szczęście znajduje się u bankiera, który może zlikwidować lub w papierach, które mogą zlecieć na łeb; powiem wreszcie, iż, mimo że tak wystudzeni, możecie coś pokochać; może się odstroić jakaś struna w waszych piersiach i możecie wydać krzyk podobny do bólu. Pewnego dnia, wałęsając się po błotnistych ulicach, kiedy nie stanie wam już materialnych rozkoszy, aby zatrudniać waszą bezczynną energię, kiedy zabraknie wam tego, co istotne i codzienne, może się wam przypadkiem zdarzyć, iż spojrzycie dokoła siebie z zapadłymi policzkami i osuniecie się na samotną ławkę o północy.
O ludzie z kamienia, szczytni egoiści, niezrównani rezonerzy, którzy nigdy nie popełniliście aktu rozpaczy ani też arytmetycznego błędu, jeśli wam się to kiedy zdarzy, przypomnijcie sobie w godzinie klęski Abelarda, kiedy stracił Heloizę. Kochał ją bowiem więcej niż wy swoje dukaty i swoje kochanki; stracił, rozłączając się z nią, więcej, niż wy stracicie kiedykolwiek; więcej niż sam wasz książę, Szatan, straciłby spadając powtórnie z niebios; kochał ją bowiem miłością, o której gazety nie wspominają i której żony wasze i córki nie znajdują na scenie ani w książkach; spędził pół życia, całując ją w czyste czoło, ucząc ją śpiewać psalmy Dawida i hymny Saula; miał tylko ją jedną na ziemi; a mimo to Bóg pocieszył go.
Wierzcie mi, kiedy w godzinie rozpaczy wspomnicie Abelarda, innym będziecie patrzeć okiem na miłe bluźnierstwa starego Woltera i bajdurzenia Courierowe; uczujecie, iż rozum ludzki może leczyć ze złudzeń, ale nie z cierpień; że Bóg uczynił naszą inteligencję dobrą gospodynią, ale nie siostrą miłosierdzia. Uznacie, iż, mówiąc: „Nie wierzę w nic, albowiem nic nie widzę”, serce człowieka nie rzekło swego ostatniego słowa. Zaczniecie szukać dokoła siebie jakiejś nadziei; spróbujecie wstrząsać bramy kościoła, aby się przekonać, czy chwieją się jeszcze, ale zastaniecie je zamurowane; zaczniecie myśleć o wstąpieniu do trapistów, los zaś, szydząc z was, rzuci wam butelkę taniego wina i ladacznicę.
↓ Expand fragment ↓Podobnie i ja dręczyłem mą duszę, aby ją omamić, i brnąłem we wszystkie przywary, aby...
↑ Hide fragment ↑Podobnie i ja dręczyłem mą duszę, aby ją omamić, i brnąłem we wszystkie przywary, aby wyjść z samego siebie.
Ale podczas gdy próżność moja zabawiała się w ten sposób, serce cierpiało; prawie stale był we mnie jeden człowiek, który się śmiał, a drugi, który płakał. Była to jakby nieustanna walka głowy z sercem. Własne drwiny sprawiały mi niekiedy dotkliwą przykrość, a najgłębsze zgryzoty pobudzały mnie do śmiechu.
↓ Expand fragment ↓To co się działo w mej głowie było wszelako może równie subtelne jak najzręczniejszy sofizmat...
↑ Hide fragment ↑To co się działo w mej głowie było wszelako może równie subtelne jak najzręczniejszy sofizmat; był to rodzaj dialogu między rozumem a sumieniem. „Gdybym miał stracić Brygidę? — mówił rozum. — Jedzie z tobą — odpowiadało sumienie. — Gdyby mnie oszukiwała? — W jaki sposób mogłaby cię oszukiwać, ona, która sporządziła testament, gdzie zaleca modlić się za ciebie! — A jeśli Smith ją kocha? — Szaleńcze, cóż ci o to, skoro wiesz, że ona kocha ciebie? — Skoro mnie kocha, czemu jest smutna? — To jej tajemnica, uszanuj ją. — Jeśli ją wywiozę stąd, czy będzie szczęśliwa? — Kochaj ją, a będzie. — Dlaczego, kiedy ten człowiek patrzy na nią, ona jak gdyby lęka się spotkać jego oczu? — Ponieważ jest kobietą, a on jest młody. — Dlaczego, kiedy ona nań patrzy, on nagle blednie? — Ponieważ jest mężczyzną, a ona jest piękna. — Dlaczego, kiedym go odwiedził, rzucił się z płaczem w moje ramiona? Dlaczego któregoś dnia uderzył się w czoło? — Nie pytaj o to, czegoś nie powinien wiedzieć. — Dlaczego nie powinienem? — Ponieważ jesteś lichy i ułomny, a wszelka tajemnica należy do Boga. — Ale dlaczego ja cierpię? dlaczego nie mogę myśleć o tym bez przerażenia w duszy? — Myśl o swoim ojcu i o tym, aby czynić dobrze. — Dlaczegóż nie mogę? dlaczego zło ciągnie mnie do siebie? — Padnij na kolana, wyspowiadaj się; jeżeli wierzysz w zło, tym samym je czyniłeś. — Jeśli je czyniłem, czy to moja wina? dlaczego dobro mnie zdradziło? — Iż jesteś w ciemnościach, czy to racja, aby przeczyć światłu? jeśli istnieją zdrajcy, czemu jesteś z ich liczby? — Bo lękam się być zwiedzionym. — Dlaczego spędzasz noce na czuwaniu? Niemowlęta śpią o tej porze. Czemu jesteś sam w tej chwili? — Ponieważ myślę, wątpię i lękam się. — Kiedyż zmówisz pacierz? — Wówczas gdy uwierzę. Dlaczego mi skłamano? — Dlaczego ty kłamiesz, tchórzu, w tejże chwili? Czemu nie umierasz, skoro nie umiesz cierpieć?”
Tak mówiły i jęczały we mnie dwa straszliwe i sprzeczne głosy, trzeci zaś krzyczał jeszcze: „Och, och, niewinności moja; och, och, minione dni!”.