Jakiś szmer słychać? — To odgłos wyrazu
Cichej modlitwy, przyniesiony z chóru.
A rycerz zadrżał, to może ze strachu?
W tak ciemną porę! W tak posępnym gmachu!
Już księżyc wstąpił na niebieskie smugi,
I patrzał w ciche klasztoru ustronie.
Wychodzi rycerz, z rycerzem ktoś drugi;
Oba skoczyli z pośpiechem na konie;
Pewnie miał giermka, pazia do posługi;
Lecz czemuż pędzą tak spiesznie przez błonie?
Czemuż tak prędko z bitej zeszli drogi,
Biorąc się w lasy i dzikie odłogi?
Z początku żadnej nie wiedli rozmowy;
Starszy ostrogą zachęcał rumaka,
A potem nagle gniew gorzkimi słowy
Wyrwał się z piersi gorącej Krzyżaka:
«Z radosnym sercem jam rzucić gotowy
Kraj ten przeklęty; chciałbym lotem ptaka
Z miejsc tych ulecieć, kędy mojej głowie
Grożą tajemnych wyroków sędziowie.
Lubię zakonu turnieje, gonitwy,
Ale nie znoszę szpiegów tajnej sprawy;
Od nich uciekam w kraje dzikiej Litwy;
Lasy mi słodsze nad ciągłe obawy.