Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
↓ Expand fragment ↓Lecz próżno! Próżno! Ja marnie nie zginę!Mieliżby życiem zarządzać zuchwale?Czekaj tu, Blanko, zostawiam...
↑ Hide fragment ↑Lecz próżno! Próżno! Ja marnie nie zginę!Mieliżby życiem zarządzać zuchwale?Czekaj tu, Blanko, zostawiam w tej saliTen płaszcz, on w boju plątałby mi dłonie,Ten hełm z piórami z nadto kruchej stali,I miecz ten nadto lekki na ich głowy.Weź, moja luba, i krzyż brylantowy,On długo, długo błyszczał mi na łonie,Może ci kiedy przypomni po zgonie…Nie, ja żyć będę, chcę żyć, moja luba!Wszak jam w krzyżackim zhodował się domie,I nieraz sławy szukałem za domem;Mam miecz, co zdziwia Polaków ogromem;Mam zbroję, której stal tak twarda, gruba,Że ją żelazo żadne nie przełomie.Gdy się tak Hugo na boje ustroi,Nie wydrą serca spod żelaznej zbroi.
↓ Expand fragment ↓Już lud ze świętych wychodzi podwoi,Skończone boskich tajemnic ofiary.Czemuż ten rycerz nieruchomy stoi...
↑ Hide fragment ↑Już lud ze świętych wychodzi podwoi,Skończone boskich tajemnic ofiary.Czemuż ten rycerz nieruchomy stoi,O marmurowe oparty filary?Twarzy nie widać, ale znać ze zbroi,Że to obrońca chrześcijańskiej wiary.Lecz w noc tak późną czegoż jeszcze czeka,Gdy wszyscy wyszli, on odejście zwleka?Stał nieruchomy, jako posąg z głazu,Co strzeże grobów zimnego marmuru.Tam coś mignęło? — Nie, to błysk obrazu,Co tak pozłotą odbija od muru.Jakiś szmer słychać? — To odgłos wyrazuCichej modlitwy, przyniesiony z chóru.A rycerz zadrżał, to może ze strachu?W tak ciemną porę! W tak posępnym gmachu!Już księżyc wstąpił na niebieskie smugi,I patrzał w ciche klasztoru ustronie.Wychodzi rycerz, z rycerzem ktoś drugi;Oba skoczyli z pośpiechem na konie;Pewnie miał giermka, pazia do posługi;Lecz czemuż pędzą tak spiesznie przez błonie?Czemuż tak prędko z bitej zeszli drogi,Biorąc się w lasy i dzikie odłogi?
↓ Expand fragment ↓Choć noc głęboka, choć w tak późnej chwili,Jeszcze się lampa w ciemnym gmachu pali...
↑ Hide fragment ↑Choć noc głęboka, choć w tak późnej chwili,Jeszcze się lampa w ciemnym gmachu pali;I dwaj rycerze czuwają na sali,Dwaj, którzy wczoraj jeszcze z Prus przybyli.Starszy miał szyszak i pancerz stalowy,I płaszcz szeroki z wizerunkiem krzyża;A ile razy do światła się zbliża,Na piersiach miga krzyż dyjamentowy,I miecz u boku obosieczny, długi.Znam go! To komtur zakonu krzyżaków,To młody Hugo… Lecz kto jest ten drugi!Ile z widocznych poznać mogłem znaków,Nie miał on jeszcze ostrogi rycerza,Ani swej piersi krył ciężką kolczugą;Ubiór miał pazia, lecz pan mu się zwierza,Pan z nim rozmawia nie tak jak ze sługą.Słowa Hugona skryte, tajemnicze;Często na pazia spogląda oblicze.Bo też oblicze tak piękne, czarowne,Spojrzenie pazia tak czułe, dobitne,I oczy jasne jak niebo błękitne,Ćmią długie rzęsy, gdy nadto wymowne;Włos jego spływa w złociste pierścienie,Ale na twarzy smutek, zamyślenie.Jakiż to rycerz w tę porę przybywa?Czarną miał ściśle zamkniętą przyłbicę,I czarny pancerz i naramiennice.Olbrzymią postać żelazo okrywa,Schylił się wchodząc pod wielkie filary,Stanął w milczeniu i załamał dłonie.«Czegoś tu przyszedł?» rzekł Hugo ponuro,«Czyś jest brat rycerz chrześcijańskiej wiary?Co mi przynosisz?» «Twoją śmierć, Hugonie!»Czoło komtura okryło się chmurą,I rzekł do siebie: «Wybadać go muszę»…«Twa mowa, bracie, śmiercią mi zagraża?Czyliś gdzie widział Bodelszwingu gruszę?Czyli z Saudkirchen powracasz cmentarza?»Na te nazwiska rycerz spuścił dłonie,I milcząc, tylko dwakroć głowę skłonił…
↓ Expand fragment ↓Nadeszła straszna godzina wyroku.Znów wszedł do sali mściciel tajnych zbrodni,Wszedł pod filary i...
↑ Hide fragment ↑Nadeszła straszna godzina wyroku.Znów wszedł do sali mściciel tajnych zbrodni,Wszedł pod filary i zatrzymał kroku.Przy świetle blado tlejącej pochodniNa dłoni rycerz oparty spoczywa,Ofiara śmierci. Znany płaszcz komturaZ posępnym krzyżem na barkach mu spływa;Na hełmie znane kołyszą się pióra,I dobrze znany krzyż na piersiach miga,I dobrze znany miecz u jego boku.Lecz czyliż męstwo tak prędko ostyga?Hugo ów śmiały, mężny przed godziną,A teraz śmierci lęka się widoku?Dlaczegoż kryje lica w obie dłonie,Czy łzy zasłania, co po twarzy płyną?Cichość ponura. «Czyś gotów Hugonie?Biada ci! Milczysz?» Błysnął zamach stali.Krzyżak się długo nad trupem nie bawił,Sztylet mu w piersiach rozdartych zostawił,Spojrzał i z wolna wyszedł z krwawej sali.Lecz przebóg! Drzwi się otwarły zarazem,Wszedł młody rycerz. To on! Hugo młody!Cały hartownym odziany żelazem,Męstwem młodzieńcze płonęły jagody.Wszedł, spojrzał bystro: «Blanko! Blanko droga!Po co ten ubiór? Te pióra? Ta zbroja?Czemu tak milczysz? Ach! Na miłość BogaOdpowiedz słowo? Droga! Luba moja,Odpowiedz słowo! Przebóg twarz jak sina?Jej dłoń jak zimna! I szklisty blask oka!I sztylet w piersiach! Więc biła godzina!On był tu!…» Zamilkł, tak boleść głębokaI żal tak ciężki jego serce ścisnął!Piersi pracują jak wzburzone fale;Na chwilę w oczach płomień zemsty błysnął,Lecz go zgasiły nowe łzy i żale.«Może myślała Blanka nieszczęśliwa,Że mnie swym zgonem od zgonu zachowa?Nie, kiedy szczęścia zerwane ogniwa,Ja mam żyć? Luba, bądź zdrowa, bądź zdrowa!»