Spis treści
- Alkohol: 1 2
- Anioł: 1
- Bieda: 1
- Bunt: 1
- Ciało: 1 2
- Ciemność: 1
- Cierpienie: 1 2 3 4 5 6 7
- Cmentarz: 1 2
- Córka: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Czas: 1
- Dama: 1 2 3
- Dusza: 1
- Dziecko: 1 2 3 4 5 6 7
- Dziedzictwo: 1 2
- Dźwięk: 1
- Fałsz: 1 2
- Filozof: 1
- Gospodarz: 1 2
- Gość: 1
- Gotycyzm: 1 2 3
- Grób: 1 2 3 4
- Grzech: 1 2 3
- Grzeczność: 1
- Gwiazda: 1
- Honor: 1 2 3 4 5
- Jedzenie: 1 2
- Kara: 1 2 3
- Kłótnia: 1 2
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19
- Kochanek: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
- Kondycja ludzka: 1 2
- Konflikt: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Konflikt wewnętrzny: 1
- Krew: 1 2 3
- Ksiądz: 1 2 3 4 5 6
- Księżyc: 1
- List: 1 2 3
- Los: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Łzy: 1 2 3 4 5
- Małżeństwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Marzenie: 1
- Maska: 1 2
- Matka: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Mądrość: 1 2
- Mędrzec: 1
- Mężczyzna: 1 2
- Miłość: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35
- Miłość silniejsza niż śmierć: 1 2 3
- Miłość tragiczna: 1
- Młodość: 1 2 3
- Modlitwa: 1
- Morze: 1
- Mucha: 1
- Muzyka: 1
- Natura: 1
- Niebezpieczeństwo: 1
- Nienawiść: 1 2
- Noc: 1 2
- Obowiązek: 1
- Obraz świata: 1
- Obyczaje: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Odwaga: 1
- Ojciec: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Oko: 1 2
- Opieka: 1
- Panna młoda: 1
- Pieniądz: 1 2
- Pocałunek: 1 2 3
- Pogrzeb: 1
- Pojedynek: 1 2
- Pozory: 1 2
- Prawda: 1
- Przeczucie: 1 2 3
- Przemiana: 1 2
- Przemoc: 1 2
- Przyjaźń: 1 2 3 4 5
- Przysięga: 1
- Ptak: 1 2
- Raj: 1
- Robak: 1
- Rodzina: 1 2 3 4 5 6 7
- Rośliny: 1 2 3
- Rozpacz: 1 2 3 4 5
- Rozstanie: 1
- Rozum: 1
- Samobójstwo: 1 2 3 4 5 6
- Sen: 1 2 3 4 5 6 7
- Serce: 1 2
- Siostra: 1
- Skąpiec: 1 2
- Słońce: 1
- Słowo: 1 2 3 4
- Sługa: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
- Sprawiedliwość: 1 2
- Starość: 1 2 3 4 5 6
- Syn: 1 2 3 4
- Szaleniec: 1 2 3 4 5
- Szantaż: 1
- Szczęście: 1
- Szlachcic: 1
- Ślub: 1 2 3
- Śmierć: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Światło: 1 2
- Tajemnica: 1 2
- Trucizna: 1 2
- Trup: 1
- Walka: 1
- Wąż: 1
- Wiatr: 1
- Własność: 1
- Woda: 1
- Wróg: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Wygnanie: 1 2
- Wzrok: 1
- Zabawa: 1
- Zaświaty: 1
- Zbrodnia: 1 2
- Zbrodniarz: 1 2
- Zdrada: 1 2
- Zemsta: 1 2 3
- Ziemia: 1
- Zwierzęta: 1
- Żałoba: 1 2 3 4 5
- Żołnierz: 1
- Żona: 1 2 3 4 5 6
Romeo i Juliatłum. Józef Paszkowski
OSOBY:
- ESKALUS — książę panujący w Weronie
- PARYS — młody Weroneńczyk szlachetnego rodu, krewny księcia
- MONTEKI, KAPULET — naczelnicy dwóch domów nieprzyjaznych sobie
- STARZEC — stryjeczny brat Kapuleta
- ROMEO — syn Montekiego
- MERKUCJO — krewny księcia
- BENWOLIO — synowiec Montekiego
- TYBALT — krewny Pani Kapulet
- LAURENTY — ojciec franciszkanin
- JAN — brat z tegoż zgromadzenia
- BALTAZAR — służący Romea
- SAMSON, GRZEGORZ — słudzy Kapuleta
- ABRAHAM — służący Montekiego
- APTEKARZ
- TRZECH MUZYKANTÓW
- PAŹ PARYSA
- PIOTR
- DOWÓDCA WARTY
- PANI MONTEKI — małżonka Montekiego
- PANI KAPULET — małżonka Kapuleta
- JULIA — córka Kapuletów
- MARTA — mamka Julii
- Obywatele weroneńscy, różne osoby płci obojej, liczący się do przyjaciół obu domów, maski, straż wojskowa i inne osoby.
Rzecz odbywa się przez większą część sztuki w Weronie, przez część piątego aktu w Mantui.
PROLOG[1]
KonfliktDwa rody, zacne jednako i sławne —
Tam, gdzie się rzecz ta rozgrywa, w Weronie,
Do nowej zbrodni pchają złości dawne,
Plamiąc szlachetną krwią szlachetne dłonie
Z łon tych dwu wrogów wzięło bowiem życie,
Pod najstraszliwszą z gwiazd, kochanków dwoje;
Po pełnym przygód nieszczęśliwych bycie
Śmierć ich stłumiła rodzicielskie boje.
Tej ich miłości przebieg zbyt bolesny
10I jak się ojców nienawiść nie zmienia,
Aż ją zakończy dzieci zgon przedwczesny,
Dwugodzinnego treścią przedstawienia,
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
Rozruchać się tyle znaczy co ruszyć się z miejsca; być walecznym jest to stać nieporuszenie: pojmuję więc, że skutkiem rozruchania się twego będzie - drapnięcie.
SAMSON
Te psy z domu Montekich rozruchać mię mogą tylko do stania na miejscu. Będę jak mur dla każdego mężczyzny i każdej kobiety z tego domu.
GRZEGORZ
SAMSON
Prawda, dlatego to kobiety, jako najsłabsze, tulą się zawsze do muru. Ja też odtrącę od muru ludzi Montekich, a kobiety Montekich przyprę do muru.
GRZEGORZ
SAMSON
Mniejsza mi o to, będę nieubłagany. Pobiwszy ludzi, wywrę wściekłość na kobietach: rzeź między nimi sprawię.
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
Tym lepiej, że się liczysz do zwierząt; bo gdybyś się liczył do ryb, to byłbyś pewnie sztokfiszem[3]. SługaWeź no się za instrument[4], bo oto nadchodzi dwóch domowników Montekiego.
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
ABRAHAM
SAMSON
ABRAHAM
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
GRZEGORZ
ABRAHAM
SAMSON
ABRAHAM
SAMSON
GRZEGORZ
SAMSON
ABRAHAM
SAMSON
BENWOLIO
Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew. Sami nie wiecie, co robicie.
TYBALT
BENWOLIO
TYBALT
PIERWSZY OBYWATEL
KAPULET
PANI KAPULET
KAPULET
MONTEKI
PANI MONTEKI
KSIĄŻĘ
Zapamiętali niesforni poddani,
Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to,
Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta,
75Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie
W własnych żył swoich źródle purpurowym;
Pod karą tortur wypuśćcie natychmiast
Z dłoni skrwawionych tę broń buntowniczą
I posłuchajcie tego, co niniejszym
80Wasz rozjątrzony książę postanawia.
Domowe starcia, z marnych słów zrodzone
Przez was, Monteki oraz Kapulecie,
Trzykroć już spokój miasta zakłóciły,
Tak że poważni wiekiem i zasługą
85Obywatele werońscy musieli
Porzucić swoje wygodne przybory
I w stare dłonie stare ująć miecze,
By zardzewiałym ostrzem zardzewiałe
Niechęci wasze przecinać. KaraJeżeli
90Wzniecicie kiedyś waśń podobną,
Zamęt pokoju opłacicie życiem.
A teraz wszyscy ustąpcie niezwłocznie.
Ty, Kapulecie, pójdziesz ze mną razem;
Ty zaś, Monteki, przyjdziesz po południu
95Na ratusz, gdzie ci dokładnie w tym względzie
Dalsza ma wola oznajmiona będzie.
Jeszcze raz wzywam wszystkich tu obecnych
Pod karą śmierci, aby się rozeszli.
MONTEKI
BENWOLIO
Konflikt, Sługa, Walka, WrógNieprzyjaciela naszego pachołcy
I wasi już się bili, kiedym nadszedł;
Dobyłem broni, aby ich rozdzielić:
Wtem wpadł szalony Tybalt z gołym mieczem,
105I harde zionąc mi w uszy wyzwanie,
Jął się wywijać nim i siec powietrze,
Które świszczało tylko szydząc z marnych
Jego zamachów. Gdyśmy tak ze sobą
Cięcia i pchnięcia zamieniali, zbiegł się
110Większy tłum ludzi; z obu stron walczono,
Aż książę nadszedł i rozdzielił wszystkich.
PANI MONTEKI
Dziecko, Matka, SynLecz gdzież Romeo? Widział żeś go dzisiaj?
Jakże się cieszę, że nie był w tym starciu.
BENWOLIO
Godziną pierwej, nim wspaniałe słońce
115W złotych się oknach wschodu ukazało,
Troski wygnały mię z dala od domu
W sykomorowy[11] ów gaj, co się ciągnie
Ku południowi od naszego miasta.
Tam, już tak rano, syn wasz się przechadzał.
120Ledwiem go ujrzał, pobiegłem ku niemu;
Lecz on, spostrzegłszy mię, skrył się natychmiast
I w najciemniejszej ukrył się gęstwinie.
Pociąg ten jego do odosobnienia
Mierząc mym własnym (serce nasze bowiem
125Jest najczynniejsze, kiedyśmy samotni),
Nie przeszkadzałem mu w jego dumaniach
I w inną stronę się udałem, chętnie
Stroniąc od tego, co rad mnie unikał.
Dziecko, Ojciec, SynMONTEKI
Nieraz o świcie już go tam widziano
130Łzami poranną mnożącego rosę,
A chmury — swego oblicza chmurami,
Aliści ledwo na najdalszym wschodzie
Wesołe słońce sprzed łoża Aurory[12]
Zaczęło ściągać cienistą kotarę,
135On, uciekając od widoku światła,
Co tchu zamykał się w swoim pokoju;
Zasłaniał okna przed jasnym dnia blaskiem
I sztuczną sobie ciemnicę utwarzał.
W czarne bezdroża dusza jego zajdzie,
140Jeśli się na to lekarstwo nie znajdzie.
BENWOLIO
MONTEKI
BENWOLIO
MONTEKI
Wybadywałem i sam, i przez drugich,
145Lecz on jedyny powiernik swych smutków.
Tak im jest wierny, tak zamknięty w sobie,
Od otwartości wszelkiej tak daleki
Jak pączek kwiatu, co go robak gryzie,
Nim światu wonny swój kielich roztoczył
150I pełność swoją rozwinął przed słońcem.
Gdybyśmy mogli dojść tych trosk zarodka,
Nie zbrakłoby nam zaradczego środka.
BENWOLIO
MONTEKI
BENWOLIO
PrzyjaźńDzień dobry, bracie.
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
Niestety! Czemuż, z zasłoną na skroni,
Miłość na oślep zawsze cel swój goni!
Gdzież dziś jeść będziem? Ach! Był tu podobno
Jakiś spór? Nie mów mi o nim, wiem wszystko.
175W grze tu nienawiść wielka, lecz i miłość.
O! wy sprzeczności niepojęte dziwa!
Szorstka miłości! nienawiści tkliwa!
Coś narodzone z niczego! Pieszczoto
Odpychająca! Poważna pustoto!
180Szpetny chaosie wdzięków! Ciężki puchu!
Jasna mgło! Zimny żarze! Martwy ruchu!
Śnie bez snu! Taką to w sobie zawiłość,
Taką niełączność łączy moja miłość.
Czy się nie śmiejesz?
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
Cierpienie, MiłośćA więc strzała
190Miłości nawet przez odbitkę działa?
Dość mi już ciężył mój smutek, ty jego
Brzemię powiększasz przewyżką twojego;
Współczucie twoje nad moim cierpieniem
Nie ulgą, ale nowym jest kamieniem
195Dla mego serca. Miłość, przyjacielu,
To dym, co z parą westchnień się unosi;
To żar, co w oku szczęśliwego płonie;
Morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie.
Czymże jest więcej? Istnym amalgamem[13],
200Żółcią trawiącą i zbawczym balsamem.
Bądź zdrów.
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
Każ choremu
Pisać testament: będzie–ż to wezwanie
Dobre dla tego, kto jest w tak złym stanie?
215A więc, kobietę kocham.
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
Kobieta, Kochanek, MiłośćA właśnieś chybił. Niczym tu kołczany
Kupida[15]; ona ma naturę Diany[16];
Pod twardą zbroją wstydliwości swojej
Grotów miłości wcale się nie boi;
225Szydzi z nawału zaklęć oblężniczych;
Odpiera szturmy spojrzeń napastniczych;
Nawet jej złota wszechwładztwo nie zjedna.
Bogata w wdzięki, w tym jedynie biedna,
Że kiedy umrze, do grobu z nią zstąpi
230Całe bogactwo, którego tak skąpi.
BENWOLIO
ROMEO
Cierpienie, MiłośćTak jest; i skąpstwo to jest marnotrawstwem,
Bo piękność, którą własna srogość strawia,
Całą potomność piękności pozbawia.
235KobietaZbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem;
Zbyt mądrze piękna: stąd istnym jest głazem.
Przysięgła nigdy nie kochać i dzięki
Temu skazanym - wieczne cierpieć męki.
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
To byłby tylko sposób przywołania
245Jej cudnych wdzięków tym żywiej na pamięć.
Dama, MaskaMaska kryjąca lica pięknej damy[17],
Choć czarna, nęci nas, bo przeczuwamy
Pod nią zbiór ponęt; ten, co wzrok postradał,
Zapomni–ż kiedy, jaki skarb posiadał?
250Pokaż mi jaki ideał dziewczęcy,
Będzie–ż on dla mnie w istocie czym więcej
Jak przypomnieniem, że jest piękność inna,
Przed którą ta by uklęknąć powinna?
Bądź zdrów, niewczesną podajesz mi radę.
BENWOLIO
SCENA DRUGA
KAPULET
PARYS
Oba
260Szanownych szczepów jesteście odrośle;
Tym ci żałośniej, że od tyla czasu
Żyjecie w takim rozdwojeniu z sobą.
Cóż mówisz, panie, na moje zabiegi?
KAPULET
Ojciec, Córka, DzieckoTo samo, co już dawniej powiedziałem:
265Mojemu dziecku świat jest jeszcze obcy,
Ledwie czternastu lat wysnuła przędzę;
Parę jej wiosen jeszcze przeżyć trzeba,
Nim małżeńskiego zakosztuje chleba.
PARYS
KAPULET
Lecz prędko więdną przedwczesne mężatki.
Ziemia schłonęła wszystkie me nadzieje:
Oprócz tej jednej; Córka, Dziecko, Ojciecona jest, Parysie,
Przyszłą, jedyną moich ziem dziedziczką.
Staraj się jednak, skarb sobie jej serce,
275Chęć ma z jej chęcią nie będzie w rozterce;
Jeśli cię przyjmie, głos ojca w tym względzie
Jej pozwolenia echem tylko będzie.
ObyczajeDaję dziś wieczór, na który niemało
Gości sprosiłem; gdyby ci się dało
280Być jednym więcej, w nader miły sposób
Zwiększyłbyś przez to zbiór miłych mi osób.
W biednym mym domu, jednocześnie z nocą,
Takie dziś gwiazdy ziemskie zamigocą,
Że od ich blasku blask niebieski zblednie.
285Uciechy, młodym ludziom odpowiednie,
Podobne do tych, jakie kwiecień sprawia,
Gdy w starym progu zimy się pojawia;
Takie uciechy, w całej swojej mocy,
Wśród hożych dziewic staną się tej nocy
290Udziałem twoim w domu Kapuletów.
Przyjdź, przejrz[18] i wybierz sobie z tych bukietów
Kwiat najpiękniejszy. I mój kwiat tam luby
Wejdzie do liczby, choć nie do rachuby.
Idźmy.
SŁUŻĄCY
Mam wynaleźć osoby tu wyszczególnione: to się znaczy według tego, co tu napisano… A cóż tu napisano? Oto: że szewc ma pilnować łokcia, a krawiec kopyta; rybak pędzla, a malarz więcierza. Jakże wynajdę osoby tu wyszczególnione, kiedy nie mogę wynaleźć środka na wyczytanie tego, co osoba pisząca tu wyszczególniła? Kazano mi jednak; muszę się udać do uczonych. Oto jacyś ichmoście. W samą porę nadchodzą.
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
CierpienieNie, nie oszalałem;
Lecz wpadłem w gorszy stan niż szalonego;
W loch się dostałem, jestem pastwą głodu,
315Chłost i mąk… SługaDobry wieczór, przyjacielu.
SŁUŻĄCY
ROMEO
SŁUŻĄCY
ROMEO
SŁUŻĄCY
ROMEO
„Sinior[20] Martino, jego małżonka i córki. Hrabia Anzelm ze swymi pięknymi siostrami. Siniora[21] wdowa po Witruwiuszu. Sinior Placentio i jego miłe siostrzenice. Merkucjusz i jego brat Walenty. Mój stryj Kapulet z małżonką i córkami. Moja śliczna siostrzenica, Rozalina, Liwia, Sinior Valentio i nasz kuzyn Tybalt. Lucjusz i nadobna Helena.” Wspaniałe grono! (oddaje kartę) Gdzież oni przyjść mają?
SŁUŻĄCY
ROMEO
SŁUŻĄCY
ROMEO
SŁUŻĄCY
ROMEO
SŁUŻĄCY
Oznajmię to panu bez pytania: moim panem jest możny, bogaty Kapulet; jeżeli panowie nie jesteście z domu Montekich, to was zapraszam do niego na kubek wina. Bądźcie weseli.
BENWOLIO
Na tym wieczorze Kapuleta będzie
335Bożyszcze twoje, piękna Rozalina,
Obok najpierwszych piękności werońskich.
Pójdź tam i okiem bezstronnym porównaj
Jej twarz z obliczem tych, które ci wskażę:
Wnet nowe bóstwo ślad dawnego zmaże.
ROMEO
Kobieta, Kochanek, MiłośćGdyby rzetelny mój wzrok tak fałszywe
Miał dać świadectwo, łzy, stańcie się żarem!
Wy, zalewane wciąż, a jeszcze żywe
Przezrocza, spłońcie pod kłamstwa nadmiarem!
Zatrzeć jej wdzięki! Nigdy wszechwidzące
345Równej piękności nie widziało słońce.
BENWOLIO
Wielbisz ją, boś ją jedną na oboich
Ważył dotychczas szalach oczu swoich,
Lecz umieść na tej wadze kryształowej
Obok niej inną, którą ci gotowy
350Będę dziś wskazać; a ręczę, że owa
Nieporównana w kąt się przed tą schowa.
ROMEO
SCENA TRZECIA
PANI KAPULET
Córka, Dziecko, MatkaGdzie moja córka? Idź ją tu przywołać.
SługaMARTA
Na moją cnotę do dwunastu wiosen —
Już ją wołałam. Pieszczotko, biedronko!
Julciu! pieszczotko moja! moje złotko!
Boże, zmiłuj się! Gdzież ona jest? Julciu!
JULIA
MARTA
JULIA
PANI KAPULET
Słuchaj. Odejdź, Marto;
Mam z nią sam na sam coś do pomówienia.
365Marto, pozostań; przychodzi mi na myśl,
Że twa obecność może być potrzebna.
Julka ma piękny już wiek, wszakże prawda?
MARTA
PANI KAPULET
MARTA
PANI KAPULET
MARTA
Mniej czy więcej, czy okrągło,
Ale dopiero w wieczór na świętego
Piotra i Pawła skończy lat czternaście.
Ona z Zuzanką, Boże, zbaw nas grzesznych!
380Były rówieśne. Zuzanka u Boga —
Był–że to anioł! ale jak mówiłam,
Julcia dopiero na świętego Piotra
i Pawła[24] skończy spełna lat czternaście.
Tak, tak; pamiętam dobrze. Mija teraz
385Rok jedenasty od trzęsienia ziemi[25];
Właśnie od piersi była odsądzona,
Spomiędzy wszystkich dni bożego roku
Tego jednego nigdy nie zapomnę.
Piołunem[26] sobie wtedy pierś potarłam,
390Siedząc na słońcu tuż pod gołębnikiem.
Państwo byliście tego dnia w Mantui.
A co? mam pamięć? Ale jak mówiłam,
Skoro pieszczotka moja na brodawce
Poczuła gorycz, trzeba było widzieć,
395Jak się skrzywiła, szarpnęła od piersi;
Gołębnik za mną: skrzyp! a ja co żywo
Na równe nogi: hyc! nie myśląc czekać,
Aż mi kto każe. Upłynęło odtąd
Lat jedenaście. Umiała już wtedy
4000 własnej sile stać, co mówię, biegać,
Dyrdać. Dniem pierwej zbiła sobie czoło.
Mój mąż, świeć Panie jego duszy! podniósł
Z ziemi niebogę; był to wielki figlarz.
„Plackiem - rzekł - padasz teraz, a jak przyjdzie
405Większy rozumek, to na wznak upadniesz,
Nieprawdaż, Julciu?” A ten mały łotrzyk
Jak mi Bóg miły! przestał zaraz krzyczeć
I odpowiedział: „tak”. Chociażbym żyła
Tysiąc lat, nigdy tego nie zapomnę.
410„Nieprawdaż, Julciu - rzekł - że padniesz wznak?”
A mały urwis[27] odpowiedział: „tak”.
PANI KAPULET
MARTA
Dobrze, miłościwa pani.
415Ale nie mogę wstrzymać się od śmiechu,
Kiedy przypomnę sobie, jak to ona
Przestała krzyczeć i odpowiedziała:
„Tak”. Miała jednak guz jak kurze jaje,
Siniec porządny i płakała gorzko;
420Ale gdy mąż mój rzekł: „Plackiem dziś padasz,
A jak dorośniesz, to na wznak upadniesz,
Nieprawdaż Julciu?”, tak i niebożątko
Zaraz ucichło i odrzekło: „tak”.
JULIA
MARTA
Jużem ucichła przecie. Pan Bóg z tobą!
Ty jesteś perłą ze wszystkich niemowląt,
Jakie karmiłam. Gdybym jeszcze mogła
Patrzeć na twoje zamęście!…
Córka, MatkaPANI KAPULET
MałżeństwoZamęście!
430To jest punkt właśnie, o którym chcę mówić.
Powiedz mi, Julio, co myślisz i jakie
Są chęci twoje we względzie małżeństwa?
JULIA
MARTA
PANI KAPULET
Kobieta, Małżeństwo, ObyczajeMyśl–że o tym teraz.
Młodsze od ciebie dziewczęta z szlachetnych
Domów w Weronie wcześnie stan zmieniają;
440Ja sama byłam już matką w tym wieku,
W którym tyś jeszcze panną. Krótko mówiąc,
Waleczny Parys stara się o ciebie.
MARTA
PANI KAPULET
MARTA
PANI KAPULET
Cóż, Julio? Będziesz mogła go kochać?
Dziś w wieczór ujrzysz go wśród naszych gości.
Wczytaj się w księgę jego lic, na których
450Pióro piękności wypisało miłość;
Przypatrz się jego rysom, jak uroczo,
Zgodnie się schodzą z sobą i jednoczą;
A co w tej księdze wyda ci się mrocznym,
To w jego oczach stanieć się widocznym.
455Do upięknienia tej, zaprawdę rzadkiej,
Edycji męża brak tylko okładki.
Roślina w ziemi, ryba w wodzie żyje;
Miło, gdy piękną treść piękny wierzch kryje;
I tym wspanialsza, tym więcej jest warta
460Złota myśl w złotej oprawie zawarta.
Tak więc z nim wszystką jego właść[29] posiędziesz
I w niczym sama ujmy mieć nie będziesz.
MARTA
PANI KAPULET
JULIA
SŁUŻĄCY
Pani, goście już przybyli; wieczerza zastawiona, czekają na panie, pytają o pannę Julię, przeklinają w kuchni panią Martę; słowem, niecierpliwość powszechna. Niech panie raczą pośpieszyć.
PANI KAPULET
MARTA
SCENA CZWARTA
ROMEO
BENWOLIO
Wyszły już z mody
475Te ceremonie; nie będziemy z sobą
Wiedli Kupida z opaską na skroni,
Łuk malowany z gontu niosącego
I straszącego dziewczęta jak ptaki,
Ani też owych prawili oracji,
480Mdło za suflerem cedzonych na wstępie.
Niech sobie o nas pomyślą, co zechcą;
Wejdziem, pokręcim się[31] i znikniem potem.
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
Cierpienie, MiłośćNie, doprawdy.
Wy macie lekkie trzewiki, to tańczcie;
Mnie ołów serce tłoczy, ledwie mogę
490Ruszyć się z miejsca.
MERKUCJO
ROMEO
Nie mnie, tkniętemu srodze jego strzałą,
495Strzeliście wzbijać się na jego skrzydłach;
Nie mnie się wznosić nad poziom, co nosząc
Brzemię miłości, na poziom upadam.
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Twarda–li dla cię, bądź i dla niej twardy;
Kol ją, gdy kole, a zwalisz ją łatwo.
MaskaHola! podajcie mi na twarz pokrowiec!
505Maskę na maskę!
BENWOLIO
ROMEO
Niech trzpioty łechcą nieczułą posadzkę!
Pochodni dla mnie! bom ja dziś skazany[35],
Jak ów pachołek, co świeci swej pani,
Stać nieruchomie i martwym być widzem.
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Mniemam, panie, że czas tracąc
Zarówno psujem świece bez potrzeby,
Jak w dzień je paląc. Przyjmij tę uwagę;
525Bo w niej pięć razy więcej jest logiki
Niż w naszych pięciu zmysłach.
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
SenMiałem tej nocy marzenie.
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Snadź[37] się królowa Mab[38] widziała z tobą;
Ta, co to babi wieszczkom i w postaci
540Kobietki mało co większej niż agat
Na wskazującym palcu aldermana[39],
Ciągniona cugiem drobniuchnych atomów,
Tuż, tuż śpiącemu przeciąga pod nosem.
Szprychy jej wozu z długich nóg pajęczych,
545Osłona z lśniących skrzydełek szarańczy;
Sprzężaj[40] z plecionych nitek pajęczyny;
Lejce z wilgotnych księżyca promyków[41];
Bicz z cienkiej żyłki na świerszcza szkielecie;
A jej forszpanem[42] mała, szara muszka
550Przez pół tak wielka[43] jak ów krągły owad,
Co siedzi w palcu leniwej dziewczyny;
Wozem zaś próżny laskowy orzeszek;
Dzieło wiewiórki lub majstra robaka,
Tych z dawien dawna akredytowanych
555Stelmachów[44] wieszczek. W takich to przyborach
Co noc harcują po głowach kochanków,
Którzy natenczas marzą o miłości;
Albo po giętkich kolanach dworaków,
Którzy natenczas o ukłonach marzą;
560Albo po chudych palcach adwokatów,
Którym się wtedy roją honoraria;
Albo po ustach romansowych damul,
Którym się wtedy marzą pocałunki;
Często atoli Mab na te ostatnie
565Zsyła przedwczesne zmarszczki, gdy ich oddech
Za bardzo znajdzie cukrem przesycony.
Czasem też wjeżdża na nos dworakowi:
Wtedy śnią mu się nowe łaski pańskie;
KsiądzCzasem i księdza plebana odwiedzi,
570Gdy ten spokojnie drzemie, i ogonem
Dziesięcinnego wieprza[45] w nos go łechce:
Wtedy mu nowe śnią się beneficja[46]
ŻołnierzCzasem wkłusuje na kark żołnierzowi:
Ten wtedy marzy o cięciach i pchnięciach,
575O szturmach, breszach [47], o hiszpańskich klingach
Czy o pucharach, co mają pięć sążni[48];
Wtem mu zatrąbi w ucho: nasz bohater
Truchleje, zrywa się, klnąc zmawia pacierz
I znów zasypia. KobietaTaka jest Mab: ona,
580Ona to w nocy zlepia grzywy koniom
I włos ich gładki w szpetne kudły zbija,
Które rozczesać niebezpiecznie; ona
Jest ową zmorą, co na wznak leżące
Dziewczęta dusi i wcześnie je uczy
585Dźwigać ciężary, by się z czasem mogły
Zawołanymi stać gospodyniami.
Ona to, ona…
ROMEO
MERKUCJO
BENWOLIO
Los, PrzeczucieROMEO
Boję się, czyli nie przyjdziem za wcześnie;
Bo moja dusza przeczuwa, że jakieś
Nieszczęście, jeszcze wpośród gwiazd wiszące,
Złowrogi bieg swój rozpocznie od daty
Uciech tej nocy i kres zamkniętego
605W mej piersi, zbyt już nieznośnego, życia
Przyśpieszy jakimś strasznym śmierci ciosem.
Lecz niech Ten, który ma ster mój w swym ręku,
Kieruje moim żaglem! Dalej! Idźmy!
BENWOLIO
SCENA PIĄTA
SługaPIERWSZY SŁUGA
DRUGI SŁUGA
PIERWSZY SŁUGA
Powynoście stołki! usuńcie na bok bufet! Pozbierajcie srebra! Schowaj no tam dla mnie, braciszku, kawałek marcepana i szepnij na ucho odźwiernemu, żeby wpuścił Zuzannę Grindstone i Nelly; jak mię kochasz! Antoni! Potpan!
DRUGI SŁUGA
PIERWSZY SŁUGA
TRZECI SŁUGA
Nie możemy być tu i tam razem. Dalej, chłopcy! pohulajmy–ż dzisiaj! Kto umie czekać, wszystkiego się doczeka.
KAPULET
Obyczaje, Starość, MłodośćWitaj, cna młodzi! KobietaWolne od nagniotków
Damy rachują na waszą ruchawość,
Śliczne panienki, któraż z was odmówi
Stanąć do tańca? O takiej wręcz powiem,
620Że ma nagniotki. A co? Tom was zażył!
Dalej, panowie! I ja kiedyś także
Maskę nosiłem i umiałem szeptać
W ucho pięknościom jedwabne powieści,
Co szły do serca; przeszło to już, przeszło.
625Nuże, panowie! Grajki, zaczynajcie!
Miejsca! rozstąpmy się! dalej, dziewczęta!
DRUGI KAPULET
KAPULET
Co? Co! Nie tak dawno
Było to, pomnę, na godach Lucencja;
Na te Zielone Świątki, da Bóg dożyć,
Będzie dwadzieścia pięć lat.
DRUGI KAPULET
KAPULET
ROMEO
SŁUGA
ROMEO
Kobieta, NocOna zawstydza świec jarzących blaski;
Piękność jej wisi u nocnej opaski[53]
Jak drogi klejnot u uszu Etiopa.
Nie tknęła ziemi wytworniejsza stopa.
650Jak śnieżny gołąb wśród kawek tak ona
Świeci wśród swoich towarzyszek grona.
Zaraz po tańcu przybliżę się do niej
I dłoń mą uczczę dotknięciem jej dłoni.
Kochał–żem dotąd? O! zaprzecz, mój wzroku!
655Boś jeszcze nie znał równego uroku.
Grzech, Obyczaje, Przemoc, Szlachcic, WrógTYBALT
KAPULET
TYBALT
Konflikt, WrógUjmy tej, stryju, pewno nie wytrzymasz:
Jeden z Montekich, twych śmiertelnych wrogów,
665Śmie tu znieważać gościnność twych progów.
KAPULET
TYBALT
KAPULET
Gość, Obyczaje, Wróg, ZabawaDaj mu waść pokój, nie wychodzi przecie
z granic wytkniętych dobrym wychowaniem
670I prawdę mówiąc, cała go Werona
Ma za młodzieńca pełnego przymiotów;
Nie chciałbym za nic w świecie w moim domu
Czynić mu krzywdy. Uspokój się zatem,
Miły synowcze, nie zważaj na niego,
675Taka ma wola; jeśli ją szanujesz,
Okaż uprzejmość i spędź precz z oblicza
Ten mars niezgodny z weselem tej doby.
GospodarzTYBALT
KAPULET
TYBALT
KAPULET
TYBALT
Gniew dobrowolny z flegmą przymuszoną
Na krzyż się schodząc wstrząsają mi łono.
695Muszę ustąpić; wkrótce się atoli
W gorzką żółć zmieni ta słodycz wbrew woli.
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
Grzech, PocałunekJULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
MARTA
ROMEO
MARTA
ROMEO
BENWOLIO
ROMEO
KAPULET
Ejże, panowie, pozostańcie jeszcze;
730Mają nam wkrótce dać małą przekąskę[56].
Chcecie koniecznie? Muszę więc ustąpić.
Dzięki wam, mili panowie i panie.
Dobranoc. Światła! Idźmyż spać.
JULIA
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
Konflikt, Miłość, Nienawiść, WrógJako obcego za wcześnie ujrzałam!
Jako lubego za późno poznałam!
Dziwny miłości traf się na mnie iści,
Że muszę kochać przedmiot nienawiści.
MARTA
JULIA
MARTA
AKT DRUGI
PROLOG
CHÓR
Konflikt, Miłość, RodzinaDawna namiętność już w całunach leży,
W jej miejscu władnie[57] siła żądzy nowej;
Piękną przestała być przy Julii świeżej
Piękność, dla której umrzeć był gotowy.
Dziś jest Romeo kochany i kocha,
W oczach obojga żar jednaki płonie;
Lecz on, w niej wroga przypuszczając, szlocha,
A ona miłość z wędki grozy chłonie.
On się nie zbliży i przed nią nie złoży
770Przysiąg serdecznych, uważan za wroga;
I jej, choć w łonie namiętność się sroży,
Zejścia się z lubym zamkniętą jest droga.
SCENA PIERWSZA
ROMEO
BENWOLIO
MERKUCJO
BENWOLIO
KochanekMERKUCJO
Użyję nań zaklęć;
Romeo! gachu! cietrzewiu! wariacie[59]!
Ukaż się w lotnej postaci westchnienia,
785Powiedz choć jeden wiersz, a dość mi będzie;
Jęknij: ach! połącz w rym: kochać i szlochać;
Szepnij Wenerze jakie piękne słówko;
Daj jaki nowy epitet ślepemu
Jej synalkowi, co tak celnie strzelał
790Za owych czasów, gdy król Kofetua
W zaloty chodził do córki żebraczej[60].
Nie słucha; ani piśnie, ani trunie[61]
Zdechł robak[62], muszę zakląć go inaczej.
Klnę cię na żywe oczy Rozaliny,
795Na jej wysokie czoło, krasne usta,
Wysmukłe nóżki i toczone biodra
Z przyległościami, abyś się przed nami
W właściwej sobie postaci ukazał.
BENWOLIO
MERKUCJO
Co się ma gniewać? Mógłby się rozgniewać,
Gdyby za sprawą mojego zaklęcia
W zaczarowane koło jego pani[63]
Inny duch wkroczył i stał tam dopóty,
Dopóki by go nie zmogła: to byłby
805Powód do uraz; moja inwokacja
Jest przyjacielska i godziwa razem,
Bo wywołuje w imię jego pani
Jego jedynie naturalną postać.
BENWOLIO
MERKUCJO
Kobieta, KochanekMożeż[65] w cel trafić miłość będąc ślepą?
Teraz usiądzie sobie pod jabłonką
I będzie wzdychał, by jego kochanka
815Była owocem, który młode panny,
Kiedy są same — nazywają figą.
Oby, Romeo, była, oby była
Taką otwartą figą, a ty chłopcze,
Obyś był gruszką! Dobranoc, Romeo!
820Idę lec w moim łóżku za kotarą,
Bo to polowe[66] tu dla mnie za chłodne.
Czy idziesz także?
BENWOLIO
SCENA DRUGA
ROMEO
Lecz cicho! ŚwiatłoCo za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
830Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
I bladą noszą jeno głupcy[67]. Zrzuć ją!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
835Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Gwiazda, OkoDwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
840Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
845Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
850O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje!
JULIA
ROMEO
JULIA
Konflikt, Krew, Miłość, RodzinaRomeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
865A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
ROMEO
JULIA
Konflikt, Miłość, Rodzina, Pozory, PrawdaNazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna,
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
Jest–że Monteki choćby tylko ręką,
870Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało;
Tak i Romeo bez nazwy Romea
875Przecież by całą swą wartość zatrzymał.
KochanekRomeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach! całą!
ROMEO
JULIA
ROMEO
Z nazwiska
885Nie mógłbym tobie powiedzieć, kto jestem;
Nazwisko moje jest mi nienawistne,
Bo jest, o! święta, nieprzyjazne tobie;
Zdarłbym je, gdybym miał je napisane.
JULIA
Jeszcze me ucho stu słów nie wypiło
890Z tych ust, a przecież dźwięk już ich mi znany.
Jest żeś Romeo, mów? jest żeś Monteki?
ROMEO
JULIA
Jak żeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego?
895Mur jest wysoki i trudny do przejścia,
A miejsce zgubne; gdyby cię kto z moich
Krewnych tu zastał…
ROMEO
JULIA
ROMEO
Ach! więcej groźby leży w oczach twoich
905Niż w ich dwudziestu mieczach; patrz łaskawie,
A będę silny przeciw ich gniewowi.
JULIA
ROMEO
Ciemny płaszcz nocy skryje mię przed nimi.
Lecz niech mię znajdą, jeśli ty mię kochasz.
910Lepszy kres życia skutkiem ich niechęci
Niż przedłużony zgon w braku twych uczuć.
MiłośćJULIA
ROMEO
Miłość, co mi go doradziła szukać;
Ona mi instynkt, ja jej oczy dałem.
915Nie jestem sternik, gdybyś jednak była
Równie daleko jak ów brzeg, którego
Morze najdalsze podmywa krawędzie,
Śmiało po taki klejnot bym popłynął.
JULIA
Gdyby nie ciemność, co mi twarz maskuje,
920Widziałbyś na niej rozlany rumieniec
Po tym, co z ust mych słyszałeś tej nocy.
Rada bym form się trzymać, rada cofnąć
To, co wyrzekłam; ale precz, udanie!
MiłośćCzy ty mię kochasz? Wiem, że powiesz: tak jest;
925I ja–ć uwierzę; Mężczyznamimo przysiąg jednak
Możesz mię zawieść. Z wiarołomstwa mężczyzn
Śmieje się, mówią, Jowisz. O! Romeo!
Jeśli mię kochasz, wyrzecz to rzetelnie;
Lecz jeśli masz mię za podbój zbyt łatwy,
930To zmarszczę czoło i przewrotną będę,
I na miłosne twoje oświadczenia
Powiem: nie, w innym razie za nic w świecie.
Za czuła może jestem, o! Monteki,
Stąd możesz sądzić me obejście płochym;
935Ufaj mi jednak, będę ja wierniejsza
Od tych, co bieglej umieją się drożyć[69].
Byłabym ja się była, prawdę mówiąc,
Także drożyła, gdybyś był tajnego
Głosu miłości mojej nie podchwycił.
940Nie wiń mię przeto ani też przypisuj
Płochości tego wylania mych uczuć,
Które zdradziła noc ciemna.
ROMEO
Księżyc, PrzysięgaO! Julio,
Przysięgam na ten księżyc, co wspaniale
945Powleka srebrem tamtych drzew wierzchołki…
MiłośćJULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
Daj pokój przysięgom.
Lubo się cieszę z twojej obecności,
Te nocne śluby nie cieszą mnie jakoś,
960Za nagłe one są, za nierozważne,
Podobne niby do blasku, co znika,
Nim człowiek zdąży powiedzieć: „Błysnęło”.
Dobranoc, luby! Oby nam ten wonny
Miłości pączek przyniósł kwiat niepłonny!
965Bądź zdrów! i zaśnij z tak błogim spokojem,
Jaki, z twej łaski, czuję w sercu mojem.
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
Ażebym mogła oddać ci je znowu.
A przecież jest to żądanie zbyteczne;
975Miłość, WodaBo moja miłość równie jest głęboka
Jak morze, równie jak ono bez końca;
Im więcej ci jej udzielam, tym więcej
Czuję jej w sercu.
Wołają mię. — Zaraz.
980Bądź zdrów, kochanku drogi! — Zaraz, zaraz.
— Najmilszy, pomnij być stałym! — Zaczekaj,
Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.
ROMEO
Błogosławiona, o! błogosławiona
Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko,
985Dziejąc się w nocy nie jest marą tylko?
Co tak lubego może–ż być istotnym?
JULIA
Jeszcze słów parę, a potem dobranoc,
Drogi Romeo! jeśli twoja skłonność
Jest prawą, twoim zamiarem małżeństwo:
990To mię uwiadom jutro przez osobę,
Którą do ciebie przyślę, gdzie i kiedy
Zechcesz dopełnić obrzędu; a wtedy
Całą mą przyszłość u nóg twoich złożę
I w świat za tobą pójdę w imię boże.
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
Zaraz idę.
1000— Jeśli mię zwodzisz, o! to cię zaklinam,
Skończ te zabiegi i zostaw mię żalom.
— Jutro więc przyślę.
ROMEO
KochanekJULIA
ROMEO
Po tysiąc
Razy niedobra tam, gdzie ty nie świecisz.
Jak żak, gdy rzuca książkę, tak kochanek
Do celu swego pospiesza wesoły;
A gdy nadejdzie z kochanką rozstanek[70],
1010Wlecze się smutnie, jak ów żak do szkoły.
JULIA
Kochanek, MiłośćROMEO
Dusza, DźwiękMoja to dusza dzwoni imię moje,
Jak srebrny dźwięk ma nocą głos kochanki!
1020I jest–że słodsza muzyka na świecie?
JULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
ROMEO
JULIA
Ptak, RozstanieWkrótce
Dnieć będzie: rada bym, żebyś już odszedł;
Nie dalej jednak jak ów biedny ptaszek,
Co go swawolna dziewka z rąk wypuszcza
I wnet, zazdroszcząc mu krótkiej wolności,
1040Jak niewolnika trzymanego w więzach
Jedwabnym sznurkiem przyciąga na powrót.
ROMEO
JULIA
O! ja bym zbytkiem pieszczot cię zabiła.
Dobranoc, luby! jeszcze raz dobranoc!
1045Smutek rozstania tak bardzo jest miły,
Że by dobranoc wciąż usta mówiły.
Kochanek, SenROMEO
Sen na twe oczy, pokój w pierś niech spłynie;
Obym był nimi w tej błogiej godzinie!
Spieszę do ojca Laurentego celi,
1050On mi pomocy i rady udzieli.
SCENA TRZECIA
OJCIEC LAURENTY
Szary poranek spędza mrok ponury
Pasami światła znacząc wschodnie mury
I noc się na bok chyli jak pijana
Z dróg dnia ubitych kołami Tytana[74].
1055Nim oko słońca pełnym blaskiem strzeli,
Rosę wypije i świat rozweseli,
Natura, Rośliny, Ziemia, Matka, GróbMuszę uzbierać w ten koszyk z sitowia
Roślin tak zbawczych, jak zgubnych dla zdrowia,
Ziemia jest matką natury i grobem,
1060Grzebie i życia obdziela zasobem.
I mnóstwo dzieci jej łona widzimy
Ciągnących pokarm z jej piersi rodzimej;
Niejedno w skutkach swoich wyśmienite,
Każde do czegoś, wszystko rozmaite.
1065O! moc to pełna cudów, co się mieści
W sokach ziół, krzewów, w martwej kruszców treści!
Obraz świataBo nie ma rzeczy tak podłych na ziemi,
Aby nie mogły stać się przydatnemi;
Ni tak przydatnych, aby zamiast służyć
1070Nie zaszkodziły pod wpływem nadużyć.
Wszakże i cnota może zajść w bezdroże,
A błąd się czynem uszlachetnić może.
Kondycja ludzka, RoślinyW mdłym kwiatku, w ziółku jednym i tym samem
Ma nieraz miejsce jad wespół z balsamem,
1075Co zmysły razi i to, co im sprzyja,
Bo jego zapach rzeźwi; smak zabija.
Podobnie sprzeczna i w człowieku gości
Dwójca pierwiastków: dobroci i złości;
A kędy górę gorsza weźmie strona,
1080Tam śmierć przychodzi i roślina kona.
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
Benedicite![75]
Cóż to za ranny głos tak mnie pozdrawia!
Młodość, Starość, SenMłody mój synu, zły to znak, kto łoże
1085Próżne zostawia o tak wczesnej porze.
Troska odbywa straż w oczach starego,
A sen tych mija, których troski strzegą;
Ale gdzie czerstwa, wolna od kłopotów
Młódź głowę złoży, sen zawżdy przyjść gotów.
1090To więc tak ranne tu przybycie zdradza
Jakiś niepokój, któremu snu władza
Ulec musiała. Czy tylko się kładłeś?
Możeś do łóżka i nie zajrzał[76]?
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Zaraz ci powiem: próżno byś zgadywał;
Konflikt, MiłośćByłem na balu w domu mego wroga,
Gdziem został ranny, lecz zbójczyni sroga
Czuje cios wzajem przeze mnie zadany,
Tak że na nasze obopólne rany
1105Święty wpływ tylko twej, ojcze, opieki
Poradzić zdoła i dać zbawcze leki.
Po chrześcijańsku, jak widzisz, przemawiam,
Skoro się nawet za mym wrogiem wstawiam.
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Kobieta, Małżeństwo, MiłośćDowiedz się zatem, że anioł kobieta,
Którąm ukochał, jest z krwi Kapuleta.
Jego to dziecko i nadzieja cała;
Jak ja ją, tak mnie ona ukochała.
1115I do jedności, która nas już splata,
Brakuje tylko, byś nas ty dla świata
Stułą zjednoczył. Gdzie, o jakiej dobie
Dozgonną miłość przysięgliśmy sobie,
Powiem ci idąc, czcigodny kapłanie;
1120Błagam cię tylko, niech się to dziś stanie.
OJCIEC LAURENTY
Kochanek, Młodość, Miłość, PrzemianaŚwięty Franciszku! Cóż to za przemiana!
Toż Rozalina, owa ukochana,
Niczym już dla cię? Miłość więc młodzieży
W oczach jedynie, a nie w sercu leży?
1125Jezus! Maryja! Ileż to solanki
Ściekło z twych oczu dla owej kochanki!
I nadaremnie, bowiem twe zapały
Wciąż zalewane, wciąż się powiększały.
Jeszcze twych westchnień nie rozwiał Fawoni[77];
1130Jeszcze twój dawny jęk w uszach mi dzwoni,
I na twych licach, bladością pokrytych,
Widoczny jeszcze ślad łez nie obmytych,
Wszystko, coś cierpiał z miłosnej przyczyny,
Cierpiałeś tylko gwoli Rozaliny.
1135A teraz! nie dziw, gdy mdła płeć upadnie,
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
Bo odgadła,
Że w rzeczach serca nie znasz abecadła,
Tylko z rutyny czytasz. Rodzina, ŚlubPójdź, wietrzniku;
Do sankcji[80] tego nowego wybryku
Jeden i jeden tylko wzgląd mię skłania:
1150To jest, że może z tego zawiązania
Wyniknie węzeł, który wasze rody
Zawistne złączy w piękny łańcuch zgody.
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
SCENA CZWARTA
MERKUCJO
BENWOLIO
MERKUCJO
BENWOLIO
MERKUCJO
BENWOLIO
MERKUCJO
BENWOLIO
MERKUCJO
Cierpienie, Kochanek, MiłośćBiedny Romeo! Już trup z niego! Zakłuty czarnymi oczyma białogłowy; przestrzelony na wskroś uszu romansową piosnką; ugodzony w sam rdzeń serca postrzałem ślepego malca łucznika; potrafiż[83] on Tybaltowi stawić czoło?
BENWOLIO
MERKUCJO
Coś więcej niż książę kotów[84]; możesz mi wierzyć! PojedynekNieustraszony rębacz, bije się jak z nut, zna czas, odległość i miarę; pauzuje w sam raz jak potrzeba: raz, dwa, a trzy to już w pierś. Żaden jedwabny guzik nie wykręci mu się od śmierci. Duelista[85] to, duelista pierwszej klasy. Owe nieśmiertelne passado! Owe punto reverso! owe hai![86]
BENWOLIO
MERKUCJO
Niech kaci porwą to plemię śmiesznych, sepleniących, przesadnych fantastyków, z ich nowo kutymi terminami! Na Boga, doskonała klinga! Dzielny mąż! Wspaniała dziewka! Nie jest–że to rzecz opłakana, że nas obsiadły te zagraniczne muchy, te modne sroki, te pardonnez moi[87], którym tak bardzo idzie o nową formę, że nawet na starej ławce wygodnie siedzieć nie mogą[88]; te bąki, co bąkają: bon! bon![89]
BENWOLIO
PrzyjaźńMERKUCJO
Bez mlecza, jak śledź suszony. O! człowieku! jakżeś się w rybę przedzierzgnął! Teraz go rymy Petrarki rozczulają. Laura naprzeciw jego bóstwa jest prostą pomywaczką, lubo tamta miała kochanka, co ją opiewał; Dydona flądrą; Kleopatra Cyganką; Helena i Hero szurgotami i otłukami; Tyzbe[90] kopciuchem lub czymś podobnym, ale zawsze niedystyngowanym. Bonjour[91], sinior Romeo! Oto masz francuskie pozdrowienie na cześć twoich francuskich pantalonów. Pięknie nas zażyłeś tej nocy.
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
To się znaczy, żem wam zdezerterował. Wybacz, kochany Merkucjo; miałem pilny interes, a w takim przypadku człowiek może zgrzeszyć na polu uprzejmości.
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Brawo! pielęgnuj mi ten dowcip; ażeby, skoro ci się do reszty zedrze podeszwa u trzewików, twój dowcip mógł po prostu figurować.
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Jeżeli twój dowcip poluje na dzikie gęsi[96], to kapituluję; bo on ma więcej kwalifikacji ku temu niż wszystkie moje umysłowe władze. Czy ja ci się zdaję na to[97], żebym miał z gęsiami do czynienia?
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Nie jest–że to lepiej niż jęczeć z miłości? Teraz to co innego; teraz mi jesteś towarzyski, jesteś Romeem, jesteś tym, czym jesteś; Miłośćmiłość zaś jest podobna do owego gapia, co się szwenda wywiesiwszy język, szukając dziury, gdzie by mógł palec wścibić.
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Mylisz się, właśnie byłem bliski ją ścieśnić, bo jużem był doszedł do jej dna i nie miałem zamiaru dłużej wyczerpywać materii.
ROMEO
MERKUCJO
BENWOLIO
MARTA
PIOTR
DamaMARTA
MERKUCJO
Proszę cię, mój Piotrze, zakryj wachlarzem twarz jejmości; bo z dwojga tego, jej wachlarz jest piękniejszy.
MARTA
MERKUCJO
MARTA
MERKUCJO
MARTA
ROMEO
MARTA
Dobrześ pan powiedział, na poczciwość! Nie wie też czasem który z panów, gdzie bym mogła znaleźć młodego Romea?
ROMEO
Ja wiem czasem, ale młodego Romea znajdziesz waćpani starszym, niż był, kiedyś go szukać zaczęła. Jestem najmłodszy z tych, co noszą to imię w braku gorszego.
MARTA
MERKUCJO
MARTA
BENWOLIO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
Kobieta, DamaMERKUCJO
MARTA
Tak, tak, do widzenia! Grzeczność, SłowoCo to za infamis[106], proszę pana, co się tak poważył rozpuścić cugle swemu grubiaństwu?
ROMEO
Jest to panicz zakochany w swym języku, zdolny wypowiedzieć więcej w ciągu jednej minuty niż milczeć przez cały miesiąc.
MARTA
Honor, OpiekaJeżeli on na mnie co powiedział, dam ja mu, chociażby był zuchwalszy, niż jest, i miał ze sobą dwudziestu sobie podobnych drabów; a jeżeli mi ujdzie, to znajdę takich, co to potrafią. A hultaj! czy to ja jestem jego kochanką, jego poniewieradłem! (do Piotra) I ty tu stałeś także i mogłeś ścierpieć, żeby mnie lada gbur używał wedle upodobania za przedmiot swych bezwstydnych żartów?
PIOTR
Nie widziałem jeszcze, żeby kto używał jejmości wedle upodobania; gdybym był to widział, byłbym był pewnie zaraz giwer wydobył, ręczę za to. Umiem się najeżyć tak dobrze jak kto inny, kiedy mam sposobność po temu i prawo za sobą.
MARTA
Dlaboga! tak jestem rozdrażniona, że się wszystko we mnie trzęsie. A hultaj! Otóż, proszę pana, tak jak powiedziałam, młoda moja pani kazała mi się wywiedzieć o panu; co mi kazała powiedzieć, to sobie zachowuję; ale przede wszystkim oświadczam panu, że jeżelibyś ją osadził na koszu, jak to mówią, bo panienka, o której mówię, jest młoda, i dlatego, gdybyś ją pan wywiódł w pole, byłoby to tak ciężkim psikusem, jaki tylko młodej panience można wyrządzić.
ROMEO
MARTA
ROMEO
MARTA
Oświadczę jej, że pan dajesz randewu; co jest, jeżeli się nie mylę, ofiarą godną prawdziwego szlachcica.
ROMEO
Ślub, TajemnicaPowiedz jej, aby pod pozorem spowiedzi przyszła za parę godzin do celi ojca Laurentego, tam ślub weźmiemy. Pieniądz, SługaOto masz waćpani za swoje trudy.
MARTA
ROMEO
MARTA
ROMEO
MARTA
ROMEO
MARTA
ROMEO
SługaMARTA
A więc wszystko dobrze. Co też za miłe stworzenie ta moja panienka! Co to nie wyprawiało, jak było małym! Chryste Panie! Ale, ale, jest tu na mieście jeden pan, niejaki Parys, ten ma na nią diabli apetyt; ale ona, poczciwina, wolałaby patrzeć na bazyliszka[109] niż na niego. Przekomarzam się z nią nieraz i mówię, że ten Parys to wcale przystojny mężczyzna; wtedy ona, powiadam panu, za każdym razem aż blednie, zupełnie tak jak pąsowa chusta na słońcu. Proszę też pana, czy rozmaryn[110] i Romeo nie zaczyna się od takiej samej litery?
ROMEO
MARTA
Kpiarz z waszmości. To psie imię[111]. To litera dla… Nie, tamto zaczyna się od innej litery. Co też ona o tym prawi, to jest o rozmarynie i o panu: rada bym, żebyś pan to słyszał.
ROMEO
SługaMARTA
PIOTR
MARTA
SCENA PIĄTA
JULIA
Dziewiąta biła, kiedym ją posłała;
1260MiłośćPrzyrzekła wrócić się za pół godziny.
Nie znalazła go może? nie, to nie to;
Słabe ma nogi. Heroldem miłości
Powinna by być myśl, która o dziesięć
Razy mknie prędzej niż promienie słońca,
1265Kiedy z pochyłych wzgórków cień spędzają.
Nie darmo lotne gołębie są w cugach
Bóstwa miłości i nie darmo Kupid
Ma skrzydła z wiatrem idące w zawody.
Już teraz słońce jest w samej połowie
1270Dzisiejszej drogi swojej; od dziewiątej
Aż do dwunastej trzy już upłynęły
Długie godziny, a jeszcze jej nie ma.
Gdyby krew miała młodą i uczucia,
Jak piłka byłaby chyżą i lekką,
1275I słowa moje do mego kochanka,
A jego do mnie w lot by ją popchnęły;
StarośćLecz starzy wcześnie są jakby nieżywi;
Jak ołów ciężcy, zimni, więc leniwi.
MARTA
JULIA
Mów, droga, luba nianiu! Ależ przebóg!
Czemu tak smutno wyglądasz? Chociażbyś
Złe wieści miała, powiedz je wesoło;
1285Jeśli zaś dobre przynosisz, ta mina
Fałszywy miesza ton do ich muzyki.
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
Ledwie oddychasz; kiedy masz dość tchnienia
Do powiedzenia, że ledwie oddychasz?
1295To tłumaczenie się twoje jest dłuższe
Od wieści, której zwłokę nim tłumaczysz;
Masz–li wieść dobrą czy złą? niech przynajmniej
Tego się dowiem, poczekam na resztę;
Tylko mi powiedz: czy jest zła, czy dobra?
MARTA
Tak, tak, pięknyś panna wybór zrobiła! pannie właśnie męża wybierać. Romeo! żal się Boże! Co mi to za gagatek! Ma wprawdzie twarz gładszą niż niejeden, ale oczy, niech się wszystkie inne schowają; co się zaś tyczy rąk i nóg, i całej budowy, chociaż o tym nie ma co wspominać, przyznać trzeba, że nieporównane. Nie jest to wprawdzie galant całą gębą, ale słodziuchny jak baranek. No, no, dziewczyno! Bóg pomagaj! A czy jedliście już obiad?
JULIA
Kobieta, StarośćMARTA
Ach! jak mnie głowa boli! tak w niej łupie,
Jakby się miała w kawałki rozlecieć.
1305A krzyż! krzyż! biedny krzyż! niechaj waćpannie
Bóg nie pamięta, żeś mię posyłała.
Aby mi przez ten kurs śmierci przyśpieszyć.
JULIA
Doprawdy, przykro mi, że jesteś słaba.
Nianiu, nianiuniu, nianiunieczku droga.
1310Powiedz mi, co ci mówił mój kochanek?
MARTA
JULIA
Gdzie moja matka? Gdzież ma być? Jest w domu.
1315Co też nie pleciesz, nianiu, mój kochanek
Mówił, jak dobrze wychowany młodzian,
Gdzie moja matka?
MARTA
O mój miły Jezu!
Takżeś mi aśćka w ukropie kąpana!
1320I takąż to jest maść na moje kości?
Bądź–że na przyszłość sama sobie posłem.
JULIA
MARTA
JULIA
MARTA
Kochanek, RajŚpiesz więc do celi ojca Laurentego;
Tam znajdziesz kogoś, co–ć pojmie za żonę.
Jak ci jagódki pokraśniały! Czekaj!
Zaraz je w szkarłat zmienię inną wieścią:
Idź do kościoła, ja tymczasem pójdę
1330Przynieść drabinkę, po której twój ptaszek
Ma się do gniazdka wśliznąć, jak się ściemni.
Jak tragarz, muszę być ci ku pomocy;
Ty za to ciężar dźwigać będziesz w nocy.
Idź: trza mi zjeść co po takim zmachaniu.
JULIA
SCENA SZÓSTA
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Amen! lecz choćby przyszedł nawał smutku,
Nie sprzeciwważyłby on tej radości,
1340Jaką mię darzy jedna przy niej chwila.
Złącz tylko nasze dłonie świętym węzłem;
Niech go śmierć potem przetnie, kiedy zechce,
Dość, że wprzód będę mógł ją nazwać moją.
Ksiądz, MiłośćOJCIEC LAURENTY
Panna młodaOtóż i panna młoda. Mech najcieńszy
Nie ugiąłby się pod tak lekką stopą.
Kochankom mogłyby do jazdy służyć
Owe słoneczne pyłki, co igrają
1355Latem w powietrzu; tak lekką jest marność.
JULIA
OJCIEC LAURENTY
JULIA
ROMEO
O! Julio, jeśli miara twej radości
Równa się mojej, a dar jej skreślenia
Większy od mego: to osłódź twym tchnieniem
Powietrze i niech muzyka ust twoich
1365Objawi obraz szczęścia, jakie spływa
Na nas oboje w tym błogim spotkaniu.
JULIA
Miłość, SłowoCzucie bogatsze w osnowę niż w słowa
Pyszni się z swojej wartości, nie z ozdób;
Żebracy tylko rachują swe mienie.
1370Mojej miłości skarb jest tak niezmierny,
Że i pół sumy tej nie zdołam zliczyć.
Ksiądz, Małżeństwo, ŚlubOJCIEC LAURENTY
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
KonfliktBENWOLIO
MERKUCJO
KłótniaPodobnyś do owego burdy, co wchodząc do winiarni rzuca szpadę i mówi: „Daj Boże, abym cię nie potrzebował!”, a po wypróżnieniu drugiego kubka dobywa jej na dobywacza korków bez najmniejszej w świecie potrzeby.
BENWOLIO
MERKUCJO
Mam cię za tak wielkiego zawadiakę, jakiemu chyba mało kto równy jest we Włoszech; bardziej zaiste skłonnego do breweryj[115] niż do brewiarza[116].
BENWOLIO
MERKUCJO
KonfliktGdybyśmy mieli dwóch takich, to byśmy wkrótce nie mieli żadnego, bo jeden by drugiego zagryzł. Tyś gotów człowieka napastować za to, że ma w brodzie jeden włos mniej lub więcej od ciebie. Tyś gotów napastować człowieka za to, że piwo pije, bo w tym upatrzysz przytyk do swoich piwnych oczu; chociaż żadne inne oko, jak piwne, nie upatrzyłoby w tym przytyku. W twojej głowie tak się lęgną swary jak bekasy w ługu[117], toś też nieraz za to beknął i głowę ci zmyto bez ługu. Pobiłeś raz człowieka za to, że kaszlnął na ulicy i przebudził przez to twego psa, który się wysypiał przed domem. Nie napastował żeś raz krawca za to, że wdział na siebie nowy kaftan w dzień powszedni? kogoś innego za to, że miał stare wstążki u nowych trzewików? I ty mię chcesz moralizować za kłótliwość?
BENWOLIO
Gdybym był tak skory do kłótni, jak ty jesteś, nikt by mi życia na pięć kwadransów nie zaręczył.
MERKUCJO
BENWOLIO
MERKUCJO
TYBALT
MERKUCJO
TYBALT
MERKUCJO
TYBALT
MERKUCJO
W harmonii? Masz–li nas za muzykusów!
Jeśli tak, to się nie spodziewaj słyszeć
Czego innego, jeno dysonanse.
1400Oto mój smyczek; zaraz ci on gotów
Zagrać do tańca. Patrzaj go! w harmonii!
BENWOLIO
Kłótnia, OkoJesteśmy w miejscu publicznym, panowie;
Albo usuńcie się gdzie na ustronie,
Albo też zimną krwią połóżcie tamę
1405Tej kłótni. Wszystkich oczy w nas wlepione.
MERKUCJO
TYBALT
MERKUCJO
LosTYBALT
ROMEO
Tybalcie, powód do kochania ciebie,
Jaki mam, tłumi gniew słusznie wzbudzony
Taką przemową. Nie jestem ja podły;
Bądź więc zdrów. Widzę, że mię nie znasz.
TYBALT
ROMEO
Klnę się, żem nigdy obelg ci nie czynił;
Sprzyjam ci, owszem, bardziej, niżeś zdolny
Pomyśleć o tym, nie znając powodu.
1425Uspokój się więc, zacny Kapulecie,
Którego imię milsze mi niż moje.
MERKUCJO
TYBALT
MERKUCJO
Niczego, mój ty kocikrólu, chcę ci wziąć tylko jedno życie spomiędzy dziewięciu, jakie masz[121], abym się nim trochę popieścił; a za nowym spotkaniem uskubnąć ci i tamte ośm, jedno po drugim. Dalej! wyciągnij za uszy szpadę z powijaka, inaczej moja gwiźnie[122] ci koło uszu, nim wyciągniesz swoją.
TYBALT
ROMEO
MERKUCJO
ROMEO
Benwolio,
Rozdziel ich! Wstydźcie się, moi panowie!
Wybaczcie sobie. Tybalcie! Merkucjo!
Książę wyraźnie zabronił podobnych
Starć na ulicach. Merkucjo! Tybalcie!
MERKUCJO
Zranił mię. Kaduk zabierz wasze domy!
Nie wybrnę z tego. Czy odszedł ten hultaj
I nie oberwał nic?
BENWOLIO
MERKUCJO
ROMEO
MERKUCJO
Zepewne, nie tak głęboka jak studnia
Ani szeroka tak jak drzwi kościelne,
Ale wystarcza w sam raz, ręczę za to
1450Znajdziesz mię jutro spokojnym jak trusia.
Już się dla tego świata na nic nie zdam.
Bierz licho wasze domy! Żeby taki
Pies, szczur, kot na śmierć zadrapał człowieka!
Taki cap, taki warchoł, taki ciura.
1455Co się bić umie jak z arytmetyki[123]!
Po kiego czorta ci się było mieszać
Między nas! Zranił mię pod bokiem twoim.
ROMEO
MERKUCJO
Benwolio, pomóż mi wejść gdzie do domu.
1460Słabnę. Bierz licho oba wasze domy!
One mię dały na strawę robakom;
Będę nią, i to wnet. Kaduk was zabierz!
ROMEO
Przyjaźń, Rodzina, Żona, Kobieta, HonorTen dzielny człowiek, bliski krewny księcia
I mój najlepszy przyjaciel, śmiertelny
1465Poniósł cios za mnie; moją dobrą sławę
Tybalt znieważył; Tybalt, który nie ma
Godziny jeszcze, jak został mym krewnym.
O Julio! wdzięki twe mię zniewieściły
I z hartu zwykłej wyzuły mię siły.
BENWOLIO
ROMEO
BENWOLIO
Honor, ZemstaROMEO
On żyw! W tryumfie! A Merkucjo trupem!
Precz, pobłażliwa teraz łagodności!
Płomiennooka furio, ty mną kieruj!
Tybalcie, odbierz nazad swoje „podły”;
1480Zwracam ci, co mi dałeś! Duch Merkucja
Wznosi się ponad naszymi głowami
Dopominając się za swoją twojej.
Ty lub ja albo oba musim legnąć.
TYBALT
ROMEO
Zbrodnia, ZbrodniarzBENWOLIO
Romeo, uchodź, oddal się, uciekaj!
Rozruch się wszczyna i Tybalt nie żyje.
Nie stój jak wryty; jeśli cię schwytają,
1490Książę cię na śmierć skaże; chroń się zatem!
ROMEO
LosJestem igraszką losu!
BENWOLIO
PIERWSZY OBYWATEL
BENWOLIO
PIERWSZY OBYWATEL
SprawiedliwośćKSIĄŻĘ
BENWOLIO
Dostojny książę, ja mogę objaśnić
1500Cały bieg tego nieszczęsnego starcia.
Oto tu leży, przez Romea zgładzon,
Zabójca twego krewnego, Merkucja.
Siostra, Zbrodnia, Zemsta, ŻonaPANI KAPULET
Tybalt! Mój krewny! Syn mojego brata!
Boże! Tak marnie zgładzony ze świata!
1505O mości książę, błagam twej opieki,
Niech za krew naszą odda krew Monteki.
KSIĄŻĘ
BENWOLIO
Tybalt, którego Romeo powalił.
Romeo darmo przekładał, jak próżną
1510Była ta kłótnia, przypominał zakaz
Waszej książęcej mości, ale wszystkie
Te przedstawienia[125], uczynione grzecznie,
Spokojnym głosem, nawet w korny sposób,
Nie mogły wpłynąć na zawzięty umysł
1515Tybalta. Zamiast skłonić się do zgody
Zwraca morderczą stal w Merkucja piersi,
Który, podobnież uniesiony, ostrze
Odpiera ostrzem i uszedłszy śmierci,
Śle ją nawzajem Tybaltowi: ale
1520Bez skutku, dzięki zręczności tamtego.
Romeo woła: „Hola! przyjaciele!
Stójcie! odstąpcie!”, i ramieniem szybszym
Od słów rozdziela skrzyżowane klingi,
Wpadając między nich; lecz w tejże chwili
1525Cios wymierzony z boku przez Tybalta
Przeciął Merkucja życie. Tybalt zniknął:
Wkrótce atoli ukazał się znowu,
Kiedy Romeo już był zemstą zawrzał.
Starli się w okamgnieniu i nim szpadę
1530Wyjąć zdołałem, by wstrzymać tę zwadę,
Już mężny Tybalt wskroś poległ przeszyty
Z ręki Romea, a Romeo uszedł.
Tak się rzecz miała: jeżelim się minął[126]
Z prawdą, bodajem[127] ciężką śmiercią zginął.
PANI KAPULET
KSIĄŻĘ
MONTEKI
Nie mój syn, panie; o, nie wyrzecz tego!
On był Merkucja najlepszym kolegą
1545I przyjacielem; w tym jedynie zgrzeszył,
Że Tybaltowi nieprawnie przyspieszył
Rygoru prawa.
KSIĄŻĘ
KaraI za ten to błąd
Banitujemy[128] go na zawsze stąd.
1550Z bliska mię wasze dotknęły niesnaski,
Skoro mój własny dom cierpi z ich łaski;
Ale ja takie znajdę środki na nie,
Że wam spór każdy obmierzłym się stanie,
Wszelkie wykręty na nic się nie zdadzą:
1555Ni łzy, ni prośby winnym nie poradzą,
Uprzedzam! Niechaj Romeo ucieka,
Bo gdy schwytany będzie, śmierć go czeka.
Każcie stąd zabrać te zwłoki: SprawiedliwośćŁaskawość
Zbrodnią jest, kiedy oszczędza nieprawość.
SCENA DRUGA
Miłość, Żona, NocJULIA
Pędźcie, ognistokopyte rumaki[129],
Ku państwom Feba; oby nowy jaki
Faeton[130] dodał wam bodźca i rączej
Pognał was owdzie, gdzie się szlak dnia kończy!
Wierna kochankom nocy, spuść zasłonę,
1565By się wznieść mogły oczy w dzień spuszczone
I w te objęcia niedostrzeżonego
Sprowadź, ach! sprowadź mi Romea mego!
Miłości świeci pod twą czarną krepą
Jej własna piękność, a jeśli jest ślepą,
1570Tym stosowniejszy mrok dla niej. O nocy!
Cicha matrono, w ciemnej twej karocy
Przybądź i naucz mię niemym wyrazem,
Jak się to traci i wygrywa razem
Wśród gry niewinnej dwojga serc dziewiczych;
1575Skryj w płaszcza twego zwojach tajemniczych[131]
Krew, co mi do lic bije z głębi łona;
Aż nieświadoma miłość, ośmielona,
Za skromność weźmie czyn swej świadomości.
Przyjdź, ciemna nocy! Przyjdź, mój dniu w ciemności!
1580To twój blask, o mój luby, jaśnieć będzie
Na skrzydłach nocy, jak pióro łabędzie
Na grzbiecie kruka. Wstąp, o, wstąp w te progi!
Daj mi Romea, a po jego zgonie
Rozsyp go w gwiazdki! A niebo zapłonie
1585Tak, że się cały świat w tobie zakocha
I czci odmówi słońcu. Ach, jam sobie
Kupiła piękny przybytek miłości,
A w posiadanie jego wejść nie mogę;
Nabytą jestem także, a nabywca
1590Jeszcze mię nie ma! Dzień ten mi nieznośny
Jak noc, co święto jakowe poprzedza,
Niecierpliwemu dziecku, które nowe
Dostało szaty, a nie może zaraz
W nie się przystroić. A! niania kochana.
Kochanek, SłowoNiesie mi wieści o nim, a kto tylko
Wymienia imię Romea, ten boski
Ma dar wymowy. Cóż tam, moja nianiu?
Co to masz? Czy to ta drabinka, którą
Romeo przynieść kazał?
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
SamobójstwoMARTA
JULIA
Cóżeś za szatan, że tak mię udręczasz?
Taki głos w piekle by tylko brzmieć winien.
Czyliż Romeo odjął sobie życie?
Powiedz: tak! a te trzy litery gorszy
Jad będą miały niż wzrok bazyliszka.
1615Jeżeli takie „tak” istnieje, Julia
Istnieć nie będzie; zawrą się na zawsze
Te usta, które to „tak”[132] wywołały.
Zginął–li, powiedz: tak, jeżeli nie — nie;
W krótkich wyrazach zbaw albo mnie zabij.
Rozpacz, ŻałobaMARTA
Miłość, Śmierć, Serce, WzrokJULIA
O pęknij, serce! pęknij w tym przeskoku
Z bogactw do nędzy! Do więzienia, wzroku!
Już ty nie zaznasz swobody uroku.
Jak nas na ziemi złączył jeden ślub,
1630Tak niech nas w ziemi złączy jeden grób.
MARTA
JULIA
Cóż to za wicher dmie z dwóch stron przeciwnych?
1635Romeo zginął? i Tybalt zabity?
Ogłoś więc, straszna trąbo, koniec świata!
Bo gdzież są żywi, gdy ci dwaj nie żyją?
MARTA
ZdradaJULIA
MARTA
JULIA
Fałsz, Pozory, WążO serce żmii pod kwiecistą maską[133]!
Krył–że się kiedy smok w tak pięknym lochu?
Luby tyranie, anielski szatanie!
1645Kruku w gołębich pierzach! Wilku w runie!
Nikczemny wątku w niebiańskiej postaci!
We wszystkim sprzeczny z tym, czym się wydajesz.
Szlachetny zbrodniu! Potępieńcze święty!
O, cóżeś miała do czynienia w piekle,
1650Naturo, kiedyś taki duch szatański
W raj tak pięknego ciała wprowadziła?
Byłaż gdzie książka tak ohydnej treści
W oprawie tak ozdobnej? Trzebaż, aby
Fałsz zamieszkiwał tak przepyszny pałac?!
AlkoholMARTA
Nie ma czci, nie ma wiary, nie ma prawdy,
Nie ma sumienia w ludziach; sama zmienność,
Sama przewrotność, chytrość i obłuda.
Pietrze! daj no mi trochę akwawity[134].
Te smutki, te zgryzoty, te cierpienia
1660Robią mię starą. Małżeństwo, Rodzina, ŻonaPrzeklęty Romeo!
Hańba mu!
JULIA
Bodaj ci język oniemiał
Za to przekleństwo! Romeo nie zrodzon
Do hańby; hańba by wstydem spłonęła
1665Na jego czole! bo ono jest tronem,
Na którym honor śmiało by mógł zostać
Koronowany na monarchę świata.
O, jakże mogłam mu złorzeczyć!
MARTA
JULIA
ŻonaMam–że potępiać mojego małżonka?
O biedny! któż by popieścił twe imię,
Gdybym ja, od trzech godzin twoja żona,
Miała je szarpać? Ależ, niegodziwy,
1675Za co ty mego zabiłeś krewnego!
Za to, że krewny niegodziwy zabić
Chciał mego męża. ŁzyPrecz, precz, łzy niewczesne!
Spłyńcie do źródła, które was wydało;
Dań waszych kropel przypada żalowi,
1680A nie radości, której ją płacicie.
Mój mąż, co Tybalt go chciał zabić, żyje,
A Tybalt, co chciał zabić mego męża,
Śmierć poniósł; w tym pociecha. Czegóż płaczę?
Ha! doszło moich uszu coś gorszego
1685Niż śmierć Tybalta; co mię wskroś przeszyło.
Chętnie bym o tym zapomniała, ale
To coś wcisnęło się tak w moją pamięć
Jak karygodny czyn w umysł grzesznika.
Tybalt nie żyje — Romeo wygnany!
1690To jedno słowo: wygnany, zabiło
Tysiąc Tybaltów. Śmierć Tybalta była
Sama już przez się dostatecznym ciosem;
Jeśli zaś ciosy lubią towarzystwo
I gwałtem muszą mieć za sobą świtę,
1695Dlaczegóż w ślad tych słów: Tybalt nie żyje!
Nie nastąpiło: twój ojciec nie żyje
Lub matka, albo i ojciec, i matka?
Żal byłby wtenczas całkiem naturalny,
Lecz gdy Tybalta śmierć ma za następstwo
1700WygnanieTo przeraźliwe: Romeo wygnany!
O, jednocześnie z tym wykrzykiem Tybalt,
Matka i ojciec, Romeo i Julia,
Wszyscy nie żyją. Romeo wygnany!
Z zbójczego tego wyrazu płynąca
1705Śmierć nie ma granic ni miary, ni końca
I żaden język nie odda boleści,
Jaką to straszne słowo w sobie mieści.
Gdzie moja matka i ojciec?
MARTA
JULIA
Nie mnie oblewać łzami jego rany:
Moich przedmiotem Romeo wygnany.
Weź tę drabinkę. Biedna ty plecionko!
1715Ty zawód dzielisz z Romea małżonką:
Obie nas chybił los oczekiwany,
Bo on wygnany, Romeo wygnany!
Ty pozostajesz spuścizną jałową,
A ja w panieńskim stanie jestem wdową.
1720Pójdź, nianiu, prowadź mię w małżeńskie łoże,
Nie mąż, już tylko śmierć w nie wstąpić może.
MARTA
Czekaj no, pójdę sprowadzić Romea,
By cię pocieszył. Wiem, gdzie on jest teraz.
Nie płacz; użyjem jeszcze tych plecionek
1725I twój Romeo wnet przed tobą stanie.
JULIA
SCENA TRZECIA
OJCIEC LAURENTY
Romeo! Pójdź tu, pognębiony człeku!
Smutek zakochał się w umyśle twoim
1730I poślubiony jesteś niefortunnie.
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
Wygnanie, ŚmierćROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Wygnanie? Zmiłuj się, jeszcze śmierć dodaj!
Wygnanie bowiem wygląda okropniej
Niż śmierć. Zaklinam cię, nie mów: wygnanie.
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Zewnątrz Werony nie ma, nie ma świata,
Tylko tortury, czyściec, piekło samo!
Stąd być wygnanym jest to być wygnanym
Ze świata; być zaś wygnanym ze świata
Jest to śmierć ponieść; wygnanie jest zatem
1750Śmiercią barwioną. Mieniąc śmierć wygnaniem,
Złotym toporem ucinasz mi głowę,
Z uśmiechem patrząc na ten cios śmiertelny.
OJCIEC LAURENTY
O ciężki grzechu! O niewdzięczne serce!
Błąd twój pociąga z prawa śmierć za sobą:
1755Książę, ujmując się jednak za tobą,
Prawo życzliwie usuwa na stronę
I groźny wyraz: śmierć — w wygnanie zmienia,
Łaska to, i ty tego nie uznajesz?
Kobieta, Kochanek, Miłość, ZwierzętaROMEO
Katusza to, nie łaska. Tu jest niebo,
1760Gdzie Julia żyje; lada pies, kot, lada
Mysz marna, lada nikczemne stworzenie
Żyje tu w niebie, może na nią patrzeć,
Tylko Romeo nie może. MuchaMdła mucha
Więcej ma mocy, więcej czci i szczęścia
1765Niźli Romeo; jej wolno dotykać
Białego cudu, drogiej ręki Julii
I nieśmiertelne z ust jej kraść zbawienie;
Z tych ust, co pełne westalczej skromności
Bez przerwy płoną i pocałowanie Grzechem być sądzą; mucha ma tę wolność,
1770Ale Romeo nie ma; on wygnany.
Filozof, Mądrość, Rozpacz, SzaleniecI mówisz, że wygnanie nie jest śmiercią?
Nie masz–li żadnej trucizny, żadnego
Ostrza, żadnego środka nagłej śmierci,
Aby mię zabić, tylko ten fatalny
1775Wyraz — wygnanie? O księże, złe duchy
Wyją, gdy w piekle usłyszą ten wyraz:
I ty masz serce, ty, święty spowiednik,
Rozgrześca[136] grzechów i szczery przyjaciel,
Pasy drzeć ze mnie tym słowem: wygnanie?
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
Dam ci broń przeciw temu wyrazowi;
Balsamem w przeciwnościach — filozofia[137];
W tej więc otuchę czerp będąc wygnanym.
ROMEO
Wygnanym jednak! O, precz z filozofią!
Czyż filozofia zdoła stworzyć Julię?
Przestawić miasto? Zmienić wyrok księcia?
Nic z niej; bezsilna ona, nie mów o niej.
OJCIEC LAURENTY
Mędrzec, SzaleniecSzaleni są więc głuchymi, jak widzę.
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
Nie możesz mówić tam, gdzie nic nie czujesz.
Bądź jak ja młodym, posiądź miłość Julii,
Zaślub ją tylko co, zabij Tybalta,
1795Bądź zakochanym jak ja i wygnanym,
A wtedy będziesz mógł mówić; o, wtedy
Będziesz mógł sobie z rozpaczy rwać włosy
I rzuć się na ziemię, jak ja teraz,
Na grób zawczasu biorąc sobie miarę.
OJCIEC LAURENTY
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
MARTA
OJCIEC LAURENTY
MARTA
OJCIEC LAURENTY
MARTA
ROMEO
MARTA
Małżeństwo, Obowiązek, SamobójstwoROMEO
MARTA
Nic, tylko szlocha i szlocha, i szlocha;
To się na łóżko rzuca, to powstaje,
To woła: „Tybalt!”, to krzyczy: „Romeo!”
1835I znowu pada.
ROMEO
Jak gdyby to imię
Z śmiertelnej paszczy działa wystrzelone
Miało ją zabić, tak jak jej krewnego
Zabiła ręka tego, co je nosi.
1840O! powiedz, powiedz mi, ojcze, przez litość,
W którym zakątku tej nędznej budowy
Mieszka me imię; powiedz, abym zburzył
To nienawistne siedlisko. Dobywa miecza.
OJCIEC LAURENTY
KobietaStój! Wstrzymaj
1845Dłoń rozpaczliwą! czy jesteś ty mężem?
Postać wskazuje twoja, że nim jesteś;
Łzy twe niewieście; dzikie twoje czyny
Cechują wściekłość bezrozumną zwierza.
W pozornym mężu ukryta niewiasto!
1850Zwierzu, przybrany w pozór tego dwojga!
SkąpiecTy mnie w zdumienie wprawiasz. Jakem kapłan!
Myślałem, że masz więcej hartu w sobie.
Tybaltaś zabił, chcesz zabić sam siebie
I przez haniebny ten na siebie zamach
1855Zabić chcesz także tę, co żyje tobą?
Przecz tak uwłaczasz swemu urodzeniu,
Niebu i ziemi, skoro urodzenie,
Niebo i ziemia ci się śmieją? Wstydź się!
Krzywdzisz swą postać, swą miłość, swój rozum,
1860Boś ty jak lichwiarz bogaty w to wszystko,
Ale niczego tego nie używasz
W sposób mogący te dary ozdobić.
Kształtna twa postać jest figurą z wosku,
Skoro nie z męską cnotą idzie w parze;
1865Miłość twa w gruncie czczym krzywoprzysięstwem,
Skoro chcesz zabić tę, którejś ją ślubił.
Twój rozum, chluba kształtów i miłości,
Niezręczny w korzystaniu z tego dwojga,
Jest jak proch w rożku płochego żołnierza,
1870Co się zapala z własnej jego winy
I razi tego, którego miał bronić.
Kondycja ludzka, SzczęścieOtrząś[139] się, człeku! Julia twoja żyje;
Julia, dla której umrzeć byłeś gotów;
W tymeś szczęśliwy. Tybalt chciał cię zabić,
1875Tyś jego zabił: w tym szczęśliwyś także.
Prawo, grożące ci śmiercią, zamienia
Śmierć na wygnanie, i w tymeś szczęśliwy.
Stosy na głowie błogosławieństw dźwigasz,
Szczęście najwabniej wdzięczy się do ciebie,
1880A ty, jak dziewka zepsuta, kapryśna,
Dąsasz się na tę szczodrotę fortuny.
Strzeż się, bo tacy marnie umierają.
Teraz–że idź do żony, jak to było
Wprzód umówione, i pociesz niebogę.
1885Pomnij wyjść jednak przed wart rozstawieniem;
Bo później przejść byś nie mógł do Mantui,
Gdzie masz przebywać tak długo, aż znajdziem
Czas do odkrycia waszego małżeństwa,
Do pojednania waszych nieprzyjaciół,
1890Do przebłagania księcia, na ostatek
Do sprowadzenia cię nazad, z radością
Dziesięciokroć sto tysięcy razy większą
Niż teraźniejszy twój smutek. Waćpani,
Idź naprzód; pozdrów ode mnie swą panią
1895I każ jej naglić wszystkich do spoczynku,
Ku czemu żal ich ułatwi namowę.
Romeo przyjdzie niebawem.
MARTA
O panie!
Mogłabym całą noc stać tu i słuchać,
1900Co też to może nauczoność! Biegnę
Uprzedzić moją panią, że pan przyjdziesz.
ROMEO
MARTA
ROMEO
OJCIEC LAURENTY
Idź już, dobranoc! a pamiętaj, synu,
Wyjść jeszcze dzisiaj, nim zaciągną warty,
Albo w przebraniu wyjść jutro o świcie.
Osiądź w Mantui. Jeden z naszych braci
1910Nosić ci będzie od czasu do czasu
Zawiadomienie o każdym wypadku,
Jaki na twoją korzyść tu się zdarzy.
Daj rękę, późno już, bądź zdrów, dobranoc.
ROMEO
Gdyby nie radość, co mię czeka, wczesny
1915Ten rozdział z tobą byłby zbyt bolesny.
Żegnam cię, ojcze.
SCENA CZWARTA
KAPULET
Tak smutny dotknął nas, panie, wypadek.
Żeśmy nie mieli czasu mówić z Julią.
Krewny nasz, Tybalt, był jej nader drogim,
1920Nam także, ale rodzim się, by umrzeć.
Dziś ona już nie zejdzie, bo już późno.
Gdyby nie twoje, hrabio, odwiedziny,
Ja sam bym w łóżku był już od godziny.
PARYS
PANI KAPULET
KAPULET
Córka, DzieckoHrabio, za miłość naszego dziecięcia
Mogę ci ręczyć; mniemam, że się skłoni
1930Do mych przełożeń, co więcej, nie wątpię.
Pójdź do niej, żono, nim się spać położysz;
ObyczajeOznajm jej cnego Parysa zamiary
I powiedz–że jej, uważasz, iż w środę…
Zaczekaj, cóż to dzisiaj?
PARYS
KAPULET
A! poniedziałek! Za wcześnie we środę;
Odłóżmy to na czwartek; w ten więc czwartek
Zostanie żoną szlachetnego hrabi.
Będziesz–li gotów? Czy ci to dogadza?
1940Cicho się sprawim: jeden, dwóch przyjaciół…
Gdybyśmy bowiem po tak świeżej stracie
Bardzo hulali, ludzie, widzisz, hrabio,
Mogliby myśleć, że za lekko bierzem
Zgon tak bliskiego krewnego; dlatego
1945Wezwiem przyjaciół z jakie pół tuzina
I na tym koniec. Cóż mówisz na czwartek?
PARYS
KAPULET
To dobrze. Bądź nam zdrów. A więc we czwartek.
Wstąp–że do Julii, żono, nim spać pójdziesz,
1950Przygotuj ją do ślubu. Bądź zdrów, hrabio.
Światła! hej! światła do mego pokoju!
Tak już jest późno, żebyśmy nieledwie
Mogli powiedzieć: tak rano. Dobranoc.
SCENA PIĄTA
JULIA
ROMEO
Skowronek to, ów czujny herold ranku,
1960Nie słowik; widzisz te zazdrosne smugi,
Co tam na wschodzie złocą chmur krawędzie?
Pochodnie nocy już się wypaliły
I dzień się wspina raźnie na gór szczyty.
Chcąc żyć, iść muszę lub zostając — umrzeć.
JULIA
Owo światełko nie jest świtem; jest to
Jakiś meteor od słońca wysłany,
Aby ci służył w noc na przewodnika
I do Mantui rozjaśnił ci drogę,
Zostań więc, nie masz potrzeby się śpieszyć.
ROMEO
Niech mię schwytają, na śmierć zaprowadzą,
Rad temu będę, bo Julia chce tego.
Nie, ten brzask nie jest zapowiedzią ranka,
To tylko blady odblask lica luny;
To nie skowronek, co owdzie piosenką
1975Bijąc w niebiosa wznosi się nad nami.
Więcej mię względów skłania tu pozostać
Niż nagle odejść. O śmierci, przybywaj!
Chętnie cię przyjmę, bo Julia chce tego.
Cóż, luba? prawda, że jeszcze nie dnieje?
JULIA
O, dnieje, dnieje! Idź, spiesz się, uciekaj!
Głos to skowronka grzmi tak przeraźliwie
I niestrojnymi, ostrymi dźwiękami
Razi me ucho. Mówią, że skowronek
Miło wywodzi; z tym się ma przeciwnie,
1985Bo on wywodzi nas z objęć wzajemnych.
Skowronek, mówią, z obrzydłą ropuchą
Zamienił oczy[140]; o, rada bym teraz,
Żeby był także i głos z nią zamienił,
Bo ten głos, w smutnej rozstania potrzebie,
1990Dzień przywołując, odwołuje ciebie.
CiemnośćIdź już, idź: ciemność coraz to się zmniejsza.
ROMEO
MARTA
JULIA
MARTA
KochanekJULIA
ROMEO
JULIA
Czas, MiłośćJuż idziesz; o mój drogi! mój milutki!
2000Muszę mieć co dzień wiadomość o tobie;
A każda chwila równą będzie dobie.
Zgrzybieję licząc podług tej rachuby,
Nim cię zobaczę znowu, o mój luby.
ROMEO
Cierpienie, SłowoJULIA
ROMEO
Przeczucie, TrupJULIA
Boże! przeczuwam jakąś ciężką dolę;
Wydajesz mi się teraz tam na dole
Jak trup, z którego znikły życia ślady.
Czy mię wzrok myli? Jakiżeś ty blady!
ROMEO
LosJULIA
O losie! ludzie mienią cię niestałym;
Toż więc przez zawiść tylko prześladujesz
Tych, co kochają stale? Bądź niestały,
Bo wtedy będę mogła mieć nadzieję,
2020Że go niedługo będziesz zatrzymywał
I wrócisz nazad.
PANI KAPULET
JULIA
PANI KAPULET
JULIA
Żałoba, ŁzyPANI KAPULET
JULIA
PANI KAPULET
JULIA
PANI KAPULET
Przyznaj się jednak, że nie tyle płaczesz
Nad jego śmiercią, jako raczej nad tym,
2040Że jeszcze żyje ten łotr, co go zabił.
JULIA
PANI KAPULET
JULIA
Przebacz mu, Boże, tak jak ja przebaczam,
2045A przecież nie ma na świecie człowieka,
Który by bardziej ciężył mi na sercu.
PANI KAPULET
JULIA
PANI KAPULET
JULIA
Nie zaspokoi mnie Romeo nigdy,
Dopóki tylko żyć będzie; tak silnie
Boleść po krewnym rozjątrza mi serce.
O pani, jeśli tylko znajdziesz kogo,
2060Co się podejmie podać mu truciznę,
Ja ją przyrządzę, by po jej wypiciu
Romeo zasnąć mógł jak najspokojniej.
Jakże mię korci słyszeć jego imię
I nie móc zaraz dostać się do niego,
2065By przywiązaniu memu do Tybalta
Dać odwet na tym, co go zamordował.
PANI KAPULET
Znajdź ty sposoby, ja znajdę człowieka,
Córka, Małżeństwo, Matka, Obyczaje, OjciecTeraz–że mam ci udzielić, dziewczyno,
Wesołych nowin.
JULIA
PANI KAPULET
Masz troskliwego ojca, moje dziecię;
On to, ażeby smutek twój rozproszyć,
2075Umyślił i wyznaczył dzień na radość
Tak dla cię, jak i dla mnie niespodzianą.
JULIA
Cóż to za radość, matko? mogęż[143] wiedzieć?
PANI KAPULET
Ta, a nie inna, że w ten czwartek z rana
Piękny, szlachetny, młody hrabia Parys
2080Ma cię uczynić szczęśliwą małżonką
W Świętego Piotra kościele.
JULIA
BuntNa kościół
Świętego Piotra i Piotra samego!
Nigdy on, nigdy tego nie uczyni!
2085Zdumiewa mię ten pośpiech. Mam iść za mąż,
Nim ten, co moim ma być mężem, zaczął
Starać się o mnie, nim mi się dał poznać?
Proszę cię, matko, powiedz memu ojcu,
Że jeszcze nie chcę iść za mąż, a gdybym
2090Koniecznie miała iść, to bym wolała
Pójść za Romea, który, jak wiesz dobrze,
Jest mi z całego serca nienawistny,
Niż za Parysa. Ha! to mi nowina!
PANI KAPULET
Kobieta, Łzy, Morze , ŻałobaKAPULET
Kiedy dzień kona, niebo spuszcza rosę;
Ale po skonie naszego krewnego
Pada ulewny deszcz. Cóż to, dziewczyno?
Czy jesteś cebrem? Ciągle jeszcze we łzach?
2100Ciągłe wezbranie? W małej swej istocie
Przedstawiasz obraz łodzi, morza, wiatru:
Bo twoje oczy, jakby morze, ciągle
Falują łzami: biedne twoje ciało
Jak łódź żegluje po tych słonych falach.
2105Wiatrem na koniec są westchnienia twoje,
Które ze łzami walcząc, a łzy z nimi,
Jeżeli nagła nie nastąpi cisza,
Strzaskają twoją łódkę. I cóż, żono?
Czyś jej zamiary nasze objawiła?
PANI KAPULET
KAPULET
Kobieta, MądrośćCo? Jak to? Nie chce? Nie chce? Nie chce, mówisz?
Nie jest nam wdzięczna? Nie pyszni się z tego?
Nie poczytuje sobie za szczyt szczęścia,
2115Niegodna, żeśmy jej najgodniejszego
Z werońskich chłopców wybrali na męża?
JULIA
Nie pysznam z tego, alem wdzięczna za to
Pyszna, zaiste, nie mogę być z tego,
Co nienawidzę; lecz wdzięczna być winnam
2120I za nienawiść w postaci miłości.
Przemoc, SzaleniecKAPULET
Cóż to znów? cóż to? Logika w spódnicy!
Pysznam i wdzięcznam, i zasię nie wdzięcznam,
Jednak nie pysznam! Słuchaj, świdrzygłówko[144],
Nie dziękuj wdzięcznie ni się pyszń z niepyszna,
2125Lecz zbierz swe sprytne klepki na ten czwartek,
By pójść z Parysem do Świętego Piotra,
Albo cię każę zawlec tam na smyczy.
Rozumiesz? ty blednico[145], ty tłumoku;
Lalko łojowa[146]!
PANI KAPULET
JULIA
KAPULET
Precz, wszetecznico! dziewko nieposłuszna!
Ja ci powiadam: gotuj się w ten czwartek
2135Iść do kościoła lub nigdy, przenigdy
Na oczy mi się więcej nie pokazuj.
Nic nie mów ani piśnij, ani trunij:
Palce mię świerzbią. Myśleliśmy, żono,
Że nas za skąpo Bóg pobłogosławił
2140Dając nam jedno dziecko; teraz widzę,
Że i to jedno jest jednym za wiele
I że w niej mamy bicz boży. Precz, plucho[147]!
Cyganko[148] jakaś!
MARTA
KAPULET
MARTA
KAPULET
MARTA
KAPULET
PANI KAPULET
KAPULET
Na miłość boską, to trzeba oszaleć!
W dzień, w noc, wieczorem, rano, w domu, w mieście,
Sam, w towarzystwie, we śnie i na jawie
Ciągle i ciągle ot, rozmyślam tylko
O jej zamęściu; i teraz, gdym znalazł
2160Dlań oblubieńca książęcego rodu,
Pana rozległych majątków, młodego,
Ukształconego, uposażonego
Dokolusieńka, jak mówią, w przymioty,
Jakich się może od mężczyzny żądać;
2165Trzeba, ażeby mi jedna smarkata,
Mazgajowata gęś odpowiedziała:
Nie chcę iść za mąż, nie mogę pokochać,
Jestem za młoda, wybaczcie mi, proszę.
Nie chcesz iść za mąż? a to nie idź, zgoda,
2170Ale mi nie właź w oczy; żeruj sobie,
Gdzie tylko zechcesz, byle nie w mym domu.
Zważ to, pamiętaj, nie zwykłym żartować.
Czwartek za pasem; przyłóż dłoń do serca;
Dziedzictwo, SzantażNamyśl się dobrze; będziesz–li powolna[149],
2175Znajdziesz dobrego we mnie przyjaciela,
A nie, to marniej, żebrz, jęcz, mrzej pod płotem;
Bo jak Bóg w niebie, nigdy cię nie uznam
Za moje dziecko i z mojego mienia
Nawet źdźbło nigdy ci się nie oberwie.
2180Możesz się na to spuścić, jestem słowny.
JULIA
Nie masz litości w niebie, która widzi
Całą głębokość mojego cierpienia?
Ty mię przynajmniej nie odpychaj, matko!
Zwlecz to małżeństwo na miesiąc, na tydzień
2185Albo mi pościel oblubieńcze łoże
W tymże grobowcu, w którym Tybalt leży.
PANI KAPULET
JULIA
O Boże! O ty, moja karmicielko!
2190Poradź mi, powiedz, jak temu zaradzić?
Mój mąż na ziemi, moja wiara w niebie;
Jakżeż ta wiara ma na ziemię wrócić,
Nim mój mąż sam mi ją powróci z nieba
Po opuszczeniu ziemi? Daj mi radę.
2195Niestety! Że też nieba mogą nękać
Tak mdłą istotę jak ja! Nic nie mówisz?
Fałsz, ZdradaNie masz–że żadnej pociechy, żadnego
Na to lekarstwa?
MARTA
Mam–ci, a to takie:
2200Romeo na wygnaniu i o wszystko
Można iść w zakład, że cię już nie przyjdzie
Nagabać więcej, chybaby ukradkiem.
Ponieważ tedy rzecz tak stoi, sądzę,
Że nic lepszego nie masz do zrobienia
2205Jak pójść za hrabię. Dalipan, to wcale,
Co się nazywa, przystojny mężczyzna.
Romeo kołek przy nim; orzeł, pani,
Nie ma tak pięknych, żywych, bystrych oczu
Jak Parys. Nazwij mię hetką-pętelką,
2210Jeśli nie będziesz z kretesem szczęśliwa
W tym nowym stadle, bo ono jest stokroć
Lepsze niż pierwsze; a choćby nie było,
To i tak tamten pierwszy już nie żyje;
Tak jakby nie żył; przynajmniej dla ciebie,
2215Skoro, choć żyje, nie masz zeń pożytku.
JULIA
MARTA
JULIA
MARTA
JULIA
Bardzoś mi przez to dodała otuchy,
Idź–że i powiedz teraz mojej matce,
Że, naraziwszy się na gniew rodzica,
2225Poszłam do celi ojca Laurentego
Odprawić spowiedź i wziąć rozgrzeszenie.
MARTA
JULIA
Stara niecnoto! Zdradziecki szatanie!
Cóż jest niegodniej, cóż jest większym grzechem:
2230Czy tak mię kusić do krzywoprzysięstwa?
Czy lżyć małżonka mego tymiż usty,
Którymi tyle razy go pod niebo
Wznosiłaś chwaląc? Precz, uwodzicielko!
Serce me odtąd zamknięte dla ciebie.
2235Pójdę poprosić ojca Laurentego,
By mi dał radę, a jeśli żadnego
Na tę przeciwność nie będzie sposobu,
Znajdę moc w sobie wstąpienia do grobu.
AKT CZWARTY
Ksiądz, ZaświatySCENA PIERWSZA
OJCIEC LAURENTY
PARYS
OJCIEC LAURENTY
Obyczaje, ŻałobaNie znasz pan, mówisz, uczuć swojej przyszłej;
Krzywa to droga, ja takich nie lubię.
PARYS
Bez miary płacze nad śmiercią Tybalta,
2245Małom jej przeto mówił[150] o miłości,
Bo Wenus w domu łez się nie uśmiecha.
Ojciec jej, mając to za niebezpieczne,
Że się tak bardzo poddaje żalowi,
W mądrości swojej przyśpiesza nasz związek,
2250By zatamować źródło tych łez, które
W odosobnieniu cieką za obficie.
A w towarzystwie prędzej mogą ustać.
Znasz teraz, ojcze, powód tej nagłości.
OJCIEC LAURENTY
PARYS
JULIA
PARYS
JULIA
OJCIEC LAURENTY
Ciało, Kobieta, Mężczyzna, Miłość, WłasnośćPARYS
JULIA
PARYS
JULIA
PARYS
JULIA
PARYS
JULIA
PARYS
JULIA
PARYS
JULIA
OJCIEC LAURENTY
PARYS
Niech mię Bóg broni świętym obowiązkom
Stać na przeszkodzie! Julio, w czwartek z rana
Przyjdę cię zbudzić. Bądź zdrowa tymczasem
I przyjm pobożne to pocałowanie.
JULIA
O! zamknij, ojcze, drzwi; a jak je zamkniesz,
Przyjdź płakać ze mną. Nie ma już nadziei!
Nie ma ratunku! Nie ma ocalenia!
Los, Samobójstwo, Konflikt wewnętrzny, HonorOJCIEC LAURENTY
Ach, Julio! Znam twą boleść; mnie samego
Nabawia ona prawie odurzenia,
2290Słyszałem, i nic tego nie odwlecze,
Że w przyszły czwartek wziąć masz ślub z tym hrabią
JULIA
Nie mów mi, ojcze, że o tym słyszałeś;
Chyba, że powiesz, jak tego uniknąć,
Jeżeli w swojej mądrości nie znajdziesz
2295Żadnego na to środka, to przynajmniej
Postanowienie moje nazwij mądrym,
A w tym sztylecie zaraz znajdę środek.
Bóg złączył moje i Romea ręce,
Ty nasze dłonie; i nim ta dłoń, świętą
2300Pieczęcią twoją z Romeem spojona,
Inny akt stwierdzi, nim to wierne serce
W zdradzieckim buncie odda się innemu,
To ostrze zada śmierć sercu i dłoni.
Daj mi więc jaką radę, zaczerpniętą
2305Z długoletniego doświadczenia twego,
Albo bądź świadkiem, jak ten nóż rozstrzygnie
Sprawę pomiędzy mną a moim losem,
Wnet zaradzając temu, czego ani
Wiek, ani rozum nie mógł doprowadzić
2310Do rozwiązania zgodnego z honorem.
Mów prędko; pilno mi wstąpić do grobu,
Jeśli mi powiesz, że nie ma sposobu.
OJCIEC LAURENTY
Stój, córko! Mam ja w myśli pewien środek,
Wymagający równie rozpaczliwej
2315Determinacji, jak jest rozpaczliwe
To, czemu chcemy zapobiec. Jeżeli,
Dla uniknięcia małżeństwa z Parysem,
Masz siłę woli odjąć sobie życie,
To się odważysz snadź na coś takiego,
2320Co będąc tylko podobnym do śmierci
Uwolni cię od hańby, jakiej chciałaś
Ujść przez zadanie jej sobie naprawdę.
Masz–li odwagę, toć wskażę ten środek.
JULIA
Gotycyzm, NiebezpieczeństwoO! każ mi, zamiast być żoną Parysa,
2325Skoczyć ze szczytu wieży; w rozbójniczych
Gościć jaskiniach, w legowiskach wężów,
Zamknij mię w jedną klatkę z niedźwiedziami
Albo mię wepchnij nocą do kostnicy,
Zewsząd pokrytej szczątkami szkieletów,
2330Poczerniałymi kośćmi i czaszkami,
Każ mi wejść żywcem w grób świeżo kopany
I w jeden całun z trupem się obwinąć;
Wszystko to dawniej dreszcz budziło we mnie,
Ale bez trwogi uczynię to zaraz,
2335Bylebym tylko pozostała czystą
Małżonką mego lubego kochanka.
OJCIEC LAURENTY
Słuchaj więc; idź do domu, bądź wesoła,
Przystań na związek z hrabią. Jutro środa;
Staraj się jutro na noc zostać sama,
2340Niech Marta nie śpi ten raz w twym pokoju.
Sen, ŚmierćMasz tu flaszeczkę; weźmiesz ją do łóżka
I filtrowany likwor ten wypijesz;
A wnet po wszystkich żyłach cię przebiegnie
Usypiający dreszcz, który owładnie
2345Wszelką żywotną funkcją; wszystkie pulsa
Wstrzymają w tobie swe zwyczajne bicie;
Ni dech, ni ciepło nie wskaże, że żyjesz.
Róże ust twoich i policzków zbledną
Jak popiół; oczu zasłony zapadną,
2350Jak gdy dłoń śmierci zakrywa dzień życia;
Każdy twój członek pozbawiony władzy
Zdrętwieje, stęgnie[151], zziębnie jak u trupa.
I w tym pozornym stanie nagłej śmierci
Zostawać będziesz czterdzieści dwie godzin,
2355Wtedy się ockniesz jak ze snu błogiego.
Gdy więc nazajutrz z rana narzeczony
Przyjdzie cię zbudzić, znajdzie cię umarłą;
Po czym, jak każe zwyczaj, przystrojona
W godowe szaty, w odsłoniętej trumnie,
2360Złożoną będziesz pod owym sklepieniem,
Gdzie leżą wszyscy ze krwi Kapuletów.
Uwiadomiony tymczasem przeze mnie
O naszym planie, Romeo przybędzie;
Wraz ze mną czekać będzie w owym lochu
2365Na twe ocknienie i tej samej nocy
Uprowadzi cię skrycie do Mantui.
KobietaTo cię uchroni od hańby grożącej;
Jeśli brak woli lub niewieścia bojaźń
Od wykonania tego cię nie wstrzyma.
JULIA
OJCIEC LAURENTY
JULIA
SCENA DRUGA
Sługa, JedzenieKAPULET
DRUGI SŁUŻĄCY
Nie będzie zły ani jeden, jaśnie panie, bo się przekonam wprzód o każdym, czy umie sobie oblizywać palce.
KAPULET
DRUGI SŁUŻĄCY
Zły to kucharz, jaśnie panie, co nie oblizuje sobie palców[152], o którym się więc przekonam, że tego nie umie, tego nie sprowadzę.
KAPULET
Wątpię, czy wszystko na czas wygotujem.
2385Córka, Ksiądz, Obyczaje, OjciecBodaj cię! Prawdaż to, że Julia poszła
Do ojca Laurentego?
MARTA
KAPULET
MARTA
KAPULET
JULIA
Gdzie mię żałować nauczono, panie,
Za grzech uporu i nieposłuszeństwa
Naprzeciw woli twojej. Świątobliwy
2395Kapłan Laurenty kazał mi się rzucić
Do twych nóg i o przebaczenie prosić.
Przebacz mi, ojcze! będę już uległa.
KAPULET
JULIA
Spotkałam hrabię w celi Laurentego
I okazałam mu miłość, jak mogłam,
Nie przekraczając granicy skromności.
KAPULET
To co innego; tak, to dobrze, powstań;
Tak być powinno, tak córce przystoi.
2405Prosić tu hrabię, żeby przyszedł zaraz.
Dalipan, święty to człek z tego mnicha;
Słusznie mu całe miasto cześć oddaje.
JULIA
Marto, pójdź ze mną do mego pokoju.
Wszak mi pomożesz przymierzyć przyborów,
2410Jakie na jutro uznasz za stosowne?
PANI KAPULET
KAPULET
PANI KAPULET
KAPULET
Nie troszcz się; dojrzę wszystkiego
I wszystko będzie dobrze, za to ręczę.
Idź do Juleczki, pomóż jej się przebrać.
Ja się tej nocy nie położę; będę
Na ten raz pełnił urząd gospodyni.
2420SługaHej, służba! Cóż to? wszyscy się rozeszli?
Mniejsza z tym, pójdę sam hrabię uprzedzić
O zaszłej zmianie. Córka, OjciecLekko mi na sercu,
Że się ten kozioł przecie opamiętał.
SCENA TRZECIA
JULIA
Tak, ten strój wezmę. Ale, Grzech, Modlitwazłota nianiu,
2425Proszę cię, zostaw mię na tę noc samą,
Bo dużo muszę pacierzy odmówić
Dla uproszenia sobie względów niebios
Nad moim stanem, jak wiesz, pełnym grzechu.
PANI KAPULET
JULIA
PANI KAPULET
JULIA
Dobranoc! Bóg wie, kiedy się zobaczym.
Zimny dreszcz trwogi na wskroś mię przejmuje
2440I jakby mrozi we mnie ciepło życia.
Zawołam na nie, by mnie pokrzepiły;
Sen, ŚmierćNianiu! I po cóż tu ona? Straszliwy
Ten czyn wymaga właśnie samotności.
Ha! pójdź, flakonie!
2445Gdyby jednakże ten płyn nie skutkował?
Miałażbym gwałtem z hrabią być złączona?
Nie, nie, ucieczka w tym: leż tu w odwodzie.
KsiądzA gdyby też to miała być trucizna,
Którą mi ksiądz ten zręcznie śmierć chce zadać,
2450By ujść zarzutu, że dał ślub kobiecie,
Którą już pierwej zaślubił z kim innym?
To by być mogło; ale nie, tak nie jest,
Bo jego świętość jest wypróbowana,
I nawet myśli tej nie chcę przypuszczać.
2455GotycyzmLecz gdybym w grobie się ocknęła pierwej,
Nim mię Romeo przyjdzie oswobodzić?
To byłoby okropnie!
Nie udusiłażbym się wśród tych sklepień,
Gdzie nigdy zdrowe nie wnika powietrze,
2460I nie umarłażbym wprzód, nim Romeo
Przyjdzie na pomoc? A choćbym i żyła,
Czyliżby straszny wpływ nocy i śmierci,
Którą dokoła będę otoczona,
Obok wrażenia, jakie sprawić musi
2465Samaż miejscowość tego sklepionego
Starożytnego lochu, w którym kości
Zmarłych mych przodków od lat niepamiętnych
Nagromadzone leżą, kędy świeżo
Złożony Tybalt gnije pod całunem;
2470I kędy nocą, o pewnych godzinach,
Duchy, jak mówią odbywają schadzki;
SzaleniecNiestety! czyliżby prawdopodobnie
To wszystko, gdybym wcześniej się ocknęła,
A potem zapach trupi, Roślinykrzyk podobny
2475Do tego, jaki wydaje ów korzeń
Ziela pokrzyku[154], gdy się go wyrywa,
Krzyk wprawiający ludzi w obłąkanie[155],
Czyliżby wszystko to, w razie ocknienia
Nie pomieszało mi zmysłów? Czyliżbym
2480Po szalonemu nie igrała wtedy
Z kośćmi mych przodków? nie poszła się pieścić
Z trupem Tybalta? i w tym rozstrojeniu
Nie rozbiłażbym sobie rozpaczliwie
Głowy piszczelą którego z pradziadów
2485Jak pałką? Patrzcie! patrzcie! zdaje mi się,
Że duch Tybalta widzę ścigający
Romea za to, że go wygnał z ciała.
Stój! stój, Tybalcie!
SCENA CZWARTA
PANI KAPULET
MARTA
GospodarzKAPULET
MARTA
Co to za wścibstwo[157]? Idź–że się pan przespać.
Dalipan, jutro się nam rozchorujesz
Z tego niewczasu.
KAPULET
Ani krzty! Do licha!
2500Nie wysypiałem się dla spraw mniej ważnych,
A przecież nigdy nie zachorowałem.
PANI KAPULET
KAPULET
PIERWSZY SŁUGA
KAPULET
DRUGI SŁUGA
KAPULET
Masz słuszność; żywo! Wesołe ladaco!
2515Sam będziesz klocem. Dalipan, już dnieje
I hrabia będzie tu zaraz z muzyką.
Tak przyrzekł.
Idź, obudź Julkę, ubierz ją co żywo.
Ja pogawędzę tymczasem z Parysem.
Śpiesz się, nie marudź; pan młody już przyszedł.
Co tchu się zwijaj.
SCENA PIĄTA
ŚmierćMARTA
Ciało, Małżeństwo, SenPanienko! Julciu! Jak się to zaspało!
2525Wstawaj gołąbku! Wstawaj! Wstydź się, śpiochu!
Panienko! duszko! rybko! Ani mrumru!
Chcesz, widzę, wyspać się za cały tydzień.
Jakbyś wiedziała, że ci hrabia Parys
Następnej nocy nie da oka zmrużyć.
2530Odpuść mi, Panie, amen! Jak śpi smacznie!
Muszę ją jednak zbudzić. Julciu! Julciu!
Niech no cię hrabia Parys tak zastanie,
To się dopiero zerwiesz. Cóż to? w sukni?
Jużeś ubrana i znów się pokładłaś?
2535Dosyć już tego! Julciu! Panno Julio! -
AlkoholHa! przez Bóg żywy! Na pomoc! na pomoc!
Ona nie żyje! O, ja nieszczęśliwa!
Po co mi było się rodzić? Na pomoc!
Choć trochę akwawity! Panie! Pani!
PANI KAPULET
MARTA
PANI KAPULET
MARTA
PANI KAPULET
O nieba!
2545O moje dziecię! o moja pociecho!
Wstań! odżyj albo umrę razem z tobą!
Na pomoc! wołaj pomocy!
KAPULET
MARTA
PANI KAPULET
KAPULET
Córka, OjciecPuśćcie mię, niech zobaczę… Jak lód zimna;
Krew w niej zastygła; członki jej zdrętwiały…
2555Dawno już życie z tych ust uleciało.
Śmierć ją zwarzyła, jak mróz najpiękniejszy
Pierwiosnek w maju. Nieszczęsny ja starzec!
MARTA
PANI KAPULET
Ojciec, Dziecko, Córka, DziedzictwoKAPULET
OJCIEC LAURENTY
KAPULET
PARYS
MatkaPANI KAPULET
Dniu nienawistny, przeklęty! ohydny,
Stokroć obmierzły, jakiemu równego
2575W obiegu swoim czas jeszcze nie widział!
Jedno mieć tylko, jedno biedne dziecko,
Jedną uciechę i jedną pociechę.
I tę zabiera śmierć nielitościwa!
MARTA
O smutny, smutny dniu! o dniu żałosny!
2580Najopłakańszy, najniefortunniejszy,
Jaki widziałam w życiu kiedykolwiek!
O dniu! o smutny dniu! O dniu żałosny!
Nie było nigdy jeszcze dnia takiego.
O! stokroć smutny dniu, stokroć żałosny!
PARYS
Okrutna, sroga świętokradzka śmierci!
Tyś mię podeszła, obdarła, zgnębiła.
Przez ciebiem niebo stracił, okrutnico!
O Julio! luba! życie! już nie życie.
Nie mniej jednakże luba i po śmierci!
KAPULET
Los, OjciecZawistny, twardy, niecny, zbójczy losie!
Po cóż ci, po co było tak tyrańsko
Wniwecz obracać naszą uroczystość!
O moje dziecko! raczej duszo moja,
Nie moje dziecko, bo dziecko jest trupem;
2595I wraz z nim cała pociech mych ostoja,
Cały wdzięk życia stał się śmierci łupem!
OJCIEC LAURENTY
Przestańcie! Rozpacz nie leczy rozpaczy.
Nadobne dziecię to było własnością
Zarówno nieba, jak i waszą, niebo
2600Zabrało swoją część; tym lepiej dla niej,
Wyście nie mogli waszej części ziemskiej
Ustrzec od śmierci, ale część jej lepszą
Niebo zachowa w wiekuistym życiu.
Jej wywyższenie było szczytem waszych
2605Życzeń i dążeń. W nim zakładaliście
Swój raj na ziemi i płaczecie teraz,
I rozpaczacie, widząc ją wzniesioną
Ponad obłoki do istnego raju?
O, zła to miłość jęczeć z żalu wtedy,
2610Kiedy tym, których kochamy, jest dobrze.
Małżeństwo, Kobieta, ŻonaNie ta dziewica dobrze poszła za mąż,
Co długie lata przeżyła w zamęściu,
Lecz ta, co młodo zamężną umiera.
Połóżcie tamę łzom i umaiwszy
2615To piękne ciało liśćmi rozmarynu,
Każcie je, wedle zwyczaju, niebawem
W świątecznych szatach zanieść do kościoła.
Żałoba, Łzy, RozumŚwiętymi wprawdzie są boleści prawa,
Przecież rozsądek z łez się naigrawa.
KAPULET
Małżeństwo, Przemiana, PogrzebCośmy na gody poprzysposabiali,
To musi teraz posłużyć na pogrzeb;
Weselna uczta zamieni się w stypę,
Dźwięk strun w jęk dzwonów, pieśni w smętne treny,
Mirtowy wieniec martwą skroń otoczy,
2625Słowem, wszystko się w opak przeistoczy.
OJCIEC LAURENTY
Wyjdźcie stąd, państwo, i ty, hrabio, także.
Niech się gotuje każdy odprowadzić
Te piękne zwłoki na wieczny spoczynek.
Snadź niebo na was o coś zagniewane;
2630Nie jątrzcież jego gniewu jeszcze gorzej
Oporem przeciw świętej woli bożej.
Muzyka, SługaPIERWSZY MUZYKANT
MARTA
DRUGI MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
DRUGI MUZYKANT
PIOTR
PIERWSZY MUZYKANT
PIOTR
DRUGI MUZYKANT
PIOTR
TRZECI MUZYKANT
PIOTR
O, przepraszam, zapomniałem, że jesteś śpiewakiem. No, to ja powiem za ciebie: „Muzyki srebrny dźwięk” mówi się dlatego, że muzykanci rzadko kiedy złoto za muzykę dostają.
PIERWSZY MUZYKANT
DRUGI MUZYKANT
Pal go kaci! JedzenieZejdźmy tam na dół wmieszać się między orszak żałobny i czekać, rychło co spadnie z półmiska.
AKT PIĄTY
SCENA PIERWSZA
LosROMEO
Sen, PrzeczucieJeżeli można ufać sennym wróżbom,
Wkrótce mię czeka jakaś wieść radosna.
SerceKról mego łona[161] oddycha swobodnie
I duch mój przez dzień cały niezwyczajnie
Lekkim nad ziemię wznosi się polotem:
2665Śniłem, że moja ukochana przyszła
I że znalazła mię nieżywym (dziwny
Sen, co pozwala myśleć umarłemu!),
Lecz ona swymi pocałowaniami
Tyle tchu wlała w martwe moje usta,
2670Żem nagle odżył i został cesarzem.
Ach, jakże słodką jest miłość naprawdę,
Kiedy jej mara taką rozkosz sprawia!
Wieści z Werony! - Cóż tam, Baltazarze?
Czy mi przynosisz list od Laurentego?
2675Co robi Julia? Czy zdrów jest mój ojciec?
Jak się ma Julia? Po raz drugi pytam.
Bo nie ma złego, jeśli jej jest dobrze.
BALTAZAR
ŚmierćWszystko więc dobrze, bo jej już źle nie jest;
Ciało jej leży w lochach Kapuletów,
2680A duch jej gości między aniołami.
Widziałem, jak ją złożono do sklepień,
I wziąłem pocztę, aby o tym panu
Donieść czym prędzej. Przebacz pan, że taką
Złą wieść przynoszę; wszakże uwiadomić
2685Pana o wszystkim byłem w obowiązku.
ROMEO
BALTAZAR
Błagam cię, panie, zachowaj cierpliwość;
Wyglądasz blado, ponuro i wzrok twój
Coś niedobrego zapowiada.
ROMEO
BALTAZAR
ROMEO
Tak Julio!
2700TruciznaTej jeszcze nocy spocznę przy twym boku:
O środek tylko idzie. O, jak prędko
Zły zamiar wnika w myśl zrozpaczonego!
Gdzieś niedaleko stąd mieszka aptekarz:
Przed paru dniami widziałem go, pomnę,
2705Jak zasępiony, w podartym odzieniu,
Przebierał zioła; zapadłe miał oczy.
Ciało od wielkiej nędzy jak wiór wyschłe.
W nikczemnym jego sklepiku żółw wisiał;
Wypchany aligator[163] obok szczątków
2710Dziwnego kształtu ryb; na jego półkach
Leżała tu i ówdzie zbieranina
Próżnych flasz, słojów, zielonych czerepów,
Pęcherzów, stęchłych nasion; resztki sznurków
I zapleśniałe kawałki lukrecji.
2715Na widok tego pomyślałem sobie:
ObyczajeKomu by była potrzebna trucizna,
Której w Mantui sprzedaż gardłem karzą,
Niechajby przyszedł do tego hołysza,
On by dostarczył mu jej. Myśl ta była,
2720Niestety! wróżbą mej potrzeby własnej;
Sam w niej dziś jestem i tenże sam człowiek
Z potrzeby będzie musiał jej zaradzić.
Jeżeli się nie mylę, tu on mieszka;
Z powodu święta kram jego zamknięty —
2725Hej! aptekarzu!
APTEKARZ
Bieda, Samobójstwo, ŚmierćROMEO
Zbliż się tu, człowieku,
Widzę, że jesteś w niezamożnym stanie;
2730Weź te czterdzieści dukatów, a daj mi
Drachmę trucizny takiej, co by mogła
Po wszystkich żyłach rozejść się od razu
I nienawistne życie odjąć temu,
Co jej zażyje; co by tak gwałtownie
2735Wygnała oddech z piersi, jak gwałtownie
Lontem dotknięty proch wypędza pocisk
Z czeluści działa.
APTEKARZ
ROMEO
PieniądzTak bardzo jesteś biedny, tak cię srodze
Los upośledza i boisz się umrzeć?
Głód z twych lic, z oczu patrzy niedostatek;
Łatana nędza wisi na twym grzbiecie;
2745Świat ci nie sprzyja ani prawo świata,
Bo świat nie dajeć[164] prawa być bogatym;
Drwij więc z praw, przyjm to i przestań być biednym.
APTEKARZ
ROMEO
APTEKARZ
Weź pan to, rozczyń w jakimkolwiek płynie
I płyn ten wypij, a choćbyś miał siłę
Dwudziestu ludzi, wnet wyzioniesz ducha!
ROMEO
Oto masz złoto, tę truciznę zgubną
Dla duszy ludzkiej, która więcej zabójstw
2755Na tym obmierzłym świecie dokonywa
Niż owe marne preparata[165], których
Pod karą śmierci sprzedać ci nie wolno.
Nie ty mnie, ja ci sprzedałem truciznę.
Bądź zdrów: kup strawy i odziej się w mięso.
2760Kordiale, nie trucizno, pójdź mi służyć
U grobu Julii, bo tam cię mam użyć.
SCENA DRUGA
BRAT JAN
OJCIEC LAURENTY
BRAT JAN
Kiedy za jednym bosym zakonnikiem
Naszej reguły, który miał iść ze mną
I był przy chorym, poszedłem na miasto
I jużem znalazł go, miejscy pachołcy
2770Podejrzewając, żeśmy byli w domu
Tkniętym zarazą, opieczętowali
Drzwi i nie chcieli nas puścić na zewnątrz[166].
Nie mogłem się więc udać do Mantui.
OJCIEC LAURENTY
BRAT JAN
Nikt go nie zaniósł — oto jest; nie mogłem
Ani go posłać do Mantui, ani
Wam go odesłać, tak nas pilnowano.
OJCIEC LAURENTY
Nieszczęsny trafie! ten list był tak ważny!
Niedoręczenie go może fatalne
2780Skutki sprowadzić. Biegnij, bracie Janie;
Postaraj no się gdzie o drąg żelazny
I tu go przynieś.
BRAT JAN
OJCIEC LAURENTY
Muszę czym prędzej spieszyć do grobowca.
2785W ciągu trzech godzin Julia się przebudzi.
Gniewać się na mnie będzie, żem Romea
Nie uwiadomił o tym, co się stało;
Ale napiszę do niego raz jeszcze
I tu ją skryję do jego przybycia.
2790Biedny ty prochu: w grobie już za życia!
SCENA TRZECIA
PARYS
SługaDaj mi pochodnię, chłopcze, i idź z Bogiem,
Lub zgaś ją, nie chcę, żeby mię widziano.
Idź się położyć owdzie pod cisami
I ucho przyłóż do ziemi, a skoro
2795Usłyszysz czyje kroki na cmentarzu,
Którego ryty grunt łatwo je zdradzi,
Wtedy zagwizdnij na znak, że ktoś idzie.
Cmentarz, GróbDaj mi te kwiaty. Idź, zrób, jakem kazał.
PAŹ
PARYS
Drogi mój kwiecie, kwieciem posypuję
Twe oblubieńcze łoże. Baldachimem
Twym są, niestety, głazy i proch marny,
Które ożywczą wodą co noc zroszę
2805Lub, gdy jej braknie, łzami mej rozpaczy
I tak co nocy na twoją mogiłę
Kwiat będę sypał i gorzkie łzy ronił.
Chłopiec mój daje hasło; ktoś się zbliża.
Czyjaż to stopa śmie nocą tu zmierzać
2810I ten żałobny mój przerywać obrzęd?
Z pochodnią nawet! Odstąpmy na chwilę.
SługaROMEO
Podaj mi oskard i drąg. Weź to pismo;
Oddasz je memu ojcu jak najraniej.
Daj no pochodnię. Co bądź tu usłyszysz
2815Albo zobaczysz, pamiętaj, jeżeli
Miłe ci życie, pozostać z daleka
I nie przerywać biegu mej czynności.
W to łoże śmierci wejść chcę częścią po to,
Aby zobaczyć tę, co w nim spoczywa,
2820Lecz głównie po to, aby zdjąć z jej palca
Szacowny pierścień, który mi do czegoś
Ważnego nieodbicie jest potrzebny.
Idź więc, zastosuj się do moich życzeń.
Gdybyś zaś, płochą zdjęty ciekawością,
2825Wrócił podglądać dalsze moje kroki,
Na Boga, wszystkie kości bym ci roztrząsł
I posiał nimi ten niesyty cmentarz.
Umysł mój dziko jest usposobiony,
Niepowstrzymaniej i nieubłaganiej
2830Niż głodny tygrys lub wzburzone morze.
BALTAZAR
ROMEO
BALTAZAR
ŚmierćROMEO
Czarna pieczaro, o! ty wnętrze śmierci,
Tuczne najdroższym na tej ziemi szczątkiem,
Otwórz mi swoją zardzewiałą paszczę,
A ja ci nową żertwę rzucę za to.
PARYS
ZbrodniarzTo ten wygnany, zuchwały Monteki,
Co zamordował Tybalta, po którym
Żal, jak mniemają, sprowadził śmierć Julii;
I on tu przyszedł knuć jeszcze zamachy
Przeciw umarłym; muszę go powstrzymać,
ROMEO
Muszę, zaprawdę, i po tom tu przyszedł.
2850PojedynekMłodzieńcze, nie drażń[168] człowieka w rozpaczy;
Zostaw mię, odejdź; pomyśl o tych zmarłych
I zadrżyj. Błagam cię na wszystkie względy,
Nie wal nowego grzechu na mą głowę,
Przyprowadzając mię do pasji; odejdź!
2855Na Boga, życzę ci lepiej niż sobie;
Bom ja tu przyszedł przeciw sobie zbrojny.
O! odejdź, odejdź! żyj i powiedz potem:
„Z łaski szaleńca cieszę się żywotem.”
ŚmierćPARYS
ROMEO
PAŹ
Grób, ŚwiatłoPARYS
ROMEO
Stanieć się zadość. Lecz któż to jest taki?
To hrabia Parys, Merkucja plemiennik!
Cóż to mi w drodze prawił mój służący?
Lecz wtedy moja nieprzytomna dusza
Uwagi na to nie zwróciła; Parys,
2870Mówił, podobno miał zaślubić Julię.
Czy on to mówił? czy mi się to śniło?
Czyli też jestem w obłąkaniu myśląc,
Że jego wzmianka o Julii tak brzmiała?
Daj mi uścisnąć twą dłoń, o ty, w jedną
2875Księgę niedoli ze mną zapisany!
Złożę twe zwłoki w tryumfalnym grobie.
W grobie? nie, młoda ofiaro, nie w grobie,
W latarni raczej[169], bo tu Julia leży;
A blask jej wdzięków zmienia to sklepienie
2880W przybytek światła. Spoczywaj w spokoju,
Trupie, rękami trupa pogrzebany!
Mówią, że nieraz ludzie bliscy śmierci
Miewali chwile wesołe; ich stróże
Zwą to ostatnim przedśmiertnym wybłyskiem;
2885Coś podobnego i u mnie się zdarza?
Miłość, Miłość silniejsza niż śmierć, RozpaczJulio! kochanko moja! moja żono!
Śmierć, co wyssała miód twojego tchnienia,
Wdzięków twych zatrzeć nie zdołała jeszcze.
Nie jesteś jeszcze zwyciężoną: karmin,
2890Ten sztandar wdzięków, nie przestał powiewać
Na twoich licach i bladej swej flagi
Zniszczenie na nich jeszcze nie zatknęło.
SamobójstwoTybalcie, tyż to śpisz pod tym całunem?
Mogęż czym lepszym zadość ci uczynić,
2895Jak że tą ręką, co zabiła ciebie,
Przetnę dni tego, co był twoim wrogiem?
Przebacz mi, przebacz, Tybalcie! Śmierć, Gotycyzm, Miłość, RobakAch, Julio!
Jakżeś ty jeszcze piękna! Mam–że myśleć,
Że bezcielesna nawet śmierć ulega
2900Wpływom miłości? że chudy ten potwór
W ciemnicy tej cię trzyma jak kochankę?
Bojąc się tego, zostanę przy tobie
I nigdy, nigdy już nie wyjdę z tego
Pałacu nocy; tu, tu mieszkać będę
2905Pośród twojego orszaku - robactwa.
Tu sobie stałą założę siedzibę,
LosGdy z tego ciała znużonego światem
Otrząsnę jarzmo gwiazd zawistnych. Oczy,
Spojrzyjcie po raz ostatni! ramiona,
2910Po raz ostatni zegnijcie się w uścisk!
A wy, podwoje tchu, zapieczętujcie
Pocałowaniem akt sojuszu z śmiercią
Na wieczne czasy mający się zawrzeć!
Pójdź, ty niesmaczny, cierpki przewodniku!
2915Blady sterniku, pójdź rzucić o skały
Falami życia skołataną łódkę!
Do ciebie, Julio!
OJCIEC LAURENTY
Święty Franciszku, wspieraj mię! Jak często
O takiej porze stare moje stopy
O głazy grobów potrącały! Kto tu?
BALTAZAR
OJCIEC LAURENTY
Bóg z tobą! Powiedz mi, mój przyjacielu,
2925Cmentarz, GróbCo znaczy owa pochodnia świecąca
Chyba robakom i bezoczym czaszkom?
Nie tlejeż ona w grobach Kapuletów?
SługaBALTAZAR
OJCIEC LAURENTY
BALTAZAR
OJCIEC LAURENTY
BALTAZAR
OJCIEC LAURENTY
BALTAZAR
Nie śmiem;
Bo mi pan kazał odejść i straszliwie
Zagroził śmiercią, jeśli tu zostanę
I kroki jego ważę się podglądać.
OJCIEC LAURENTY
BALTAZAR
OJCIEC LAURENTY
Romeo!
2945Na miłość boską, czyjaż to krew broczy
Kamienne wnijście do tego grobowca?
Czyjeż to miecze samopas rzucone
Leżą u tego siedliska pokoju?
LosRomeo! blady! — Parys! i on także!
2950I krwią zalany? Ach! cóż za fatalność
Tak opłakany zrządziła wypadek! —
Miłość silniejsza niż śmierćJulia się budzi.
JULIA
O pocieszycielu!
Gdzie mój kochanek? Wiem, gdzie być powinnam
2955I tam też jestem; lecz gdzie mój Romeo?
OJCIEC LAURENTY
Cóż to za hałas? LosJulio, wyjdźmy z tego
Mieszkania śmierci, zgrozy i zniszczenia.
Potęga, której nikt z nas się nie oprze,
Wniwecz zamiary nasze obróciła.
2960Pójdź; twój mąż leży martwy obok ciebie.
I Parys także. Pójdź; pójdź; zaprowadzęć
Do monasteru świętych sióstr zakonnych.
Nie zwłócz[170], nie pytaj, bo warta nadchodzi.
Pójdź, biedna Julio!
JULIA
Idź z Bogiem, starcze; idź, ja tu zostanę.
Pocałunek, TruciznaCóż to jest? Czara w zaciśniętej dłoni
Mego kochanka? SkąpiecTruciznę więc zażył!
O skąpiec! Wypił wszystko; ani kropli
2970Nie pozostawił dla mnie! Przytknę usta
Do twych kochanych ust, może tam jeszcze
Znajdzie się jaka odrobina jadu,
Co mię zabije w upojeniu błogim.
DOWÓDCA WARTY
SamobójstwoJULIA
PAŹ
DOWÓDCA WARTY
Smutny widoku! tu hrabia zabity,
Tu Julia we krwi pływa, jeszcze ciepła,
2985Tylko co zmarła; ona, co przed dwoma
Dniami w tym grobie była pochowana.
Idźcie powiedzieć o tym księciu; śpieszcie,
Wy do Montekich, wy do Kapuletów,
A wy odbądźcie przegląd w innej stronie.
Widzimy miejsce, gdzie zaszła ta zgroza,
Lecz w jaki sposób ona miała miejsce,
Tego nie możem pojąć bez objaśnień.
PIERWSZY WARTOWNIK
DOWÓDCA
DRUGI WARTOWNIK
DOWÓDCA
KAPULET
PANI KAPULET
Lud po ulicach wykrzykuje: „Julia!
3005Parys! Romeo!” i jedni przez drugich
Tłumnie tu dążą do naszego grobu.
KSIĄŻĘ
DOWÓDCA
Miłościwy Panie!
3010Oto zabity leży hrabia Parys!
Romeo martwy i Julia, wprzód zmarła,
A teraz ciepła z puginałem w piersi.
KSIĄŻĘ
DOWÓDCA
Oto mnich jakiś i Romea sługa,
3015Których tu moi ludzie przytrzymali
I którzy mieli przy sobie narzędzia
Do odbijania grobów.
KAPULET
O nieba! żono, patrz, jak ją krew broczy!
Puginał zbłądził z drogi; oto bowiem
3020Pochwa od niego wisi przy Montekim;
Zamiast w nią trafić, trafił w pierś mej córki.
Matka, Starość, ŚmierćPANI KAPULET
KSIĄŻĘ
Matka, SynMONTEKI
KSIĄŻĘ
Ojciec, SynMONTEKI
KSIĄŻĘ
Zamknijcie usta żalowi na chwilę,
Póki zagadki tej nie rozwiążemy
I nie zbadamy jej źródła i wątku:
3035Wtedy sam stanę na skarg waszych czele
I będę waszej boleści heroldem.
Do samej śmierci. Proszę was o spokój
I niech ulegnie zły los cierpliwości.
Stawcie, na kogo pada podejrzenie.
OJCIEC LAURENTY
KSIĄŻĘ
MałżeństwoOJCIEC LAURENTY
Zwięźle rzecz opowiem.
3050Bo tchnień mych pasmo krótsze jest zaiste
Niż długa powieść. Romeo, którego
Zwłoki tu leżą, był małżonkiem Julii,
A Julia była prawą jego żoną;
Jam ich zaślubił, a dniem tajemnego
3055Ich połączenia był ów dzień nieszczęsnej
Tybalta śmierci, która nowożeńca
Wygnała z miasta; i ten to był powód
Cierpienia Julii, nie żal po Tybalcie.
Wy, chcąc oddalić od niej chmury smutku,
3060Zaręczyliście ją i do małżeństwa
Z hrabią Parysem chcieliście ją zmusić.
W tej alternacie[171] przyszła ona do mnie
I nalegała usilnymi prośby
O doradzenie jej jakiego środka,
3065Co by od tego powtórnego związku
Mógł ją uwolnić; w przeciwnym zaś razie
Chciała w mej celi życie sobie odjąć.
Dałem jej tedy, ufny w mojej sztuce,
Usypiające krople, których skutek
3070Bynajmniej mię nie zawiódł, bo jej nadał
Pozór umarłej. List, LosNapisałem przy tym
List do Romea, wzywając go, aby
Dzisiejszej nocy, o tej porze, w której
Działanie owych kropel miało ustać,
3075Zszedł się tu ze mną dla wyswobodzenia
Tej, co mu dała taki dowód wiary,
Z tymczasowego jej grobu. Traf zrządził,
Że brat Jan, który z listem był wysłany,
Nie mógł się z miasta wydostać i wczoraj
3080List ten mi zwrócił. O godzinie zatem
Na jej ocknienie ściśle naznaczonej
Sam pospieszyłem wyrwać ją z tych sklepień,
Chcąc ją następnie umieścić w mej celi,
Póki Romeo nie przybędzie; ale
3085RozpaczKiedym tu przyszedł (na niewiele minut
Przed jej zbudzeniem), już szlachetny Parys
Leżał bez duszy i Romeo także.
Ona się budzi, jam się jął przekładać,
By poszła ze mną i to dopuszczenie
3090Nieba przyjęła z korną uległością,
Gdy wtem zgiełk nagły spłoszył mię od grobu,
A ona, głucha na moje namowy,
Rozpaczą zdjęta, pozostała w miejscu
I, jak się zdaje, cios zadała sobie.
3095Oto jest wszystko, co wiem; o małżeństwie
Marta zaświadczy. Jeśli to nieszczęście
Choć najmniej z mojej nastąpiło winy,
Niech mój sędziwy wiek odpowie za to,
Na kilka godzin przed bliskim już kresem,
3100Wedle rygoru praw jak najsurowszych.
KSIĄŻĘ
BALTAZAR
KSIĄŻĘ
Daj mi to pismo, przejrzę je — a teraz,
3110Gdzie paź hrabiego, co wartę sprowadził?
Co twój pan, chłopcze, porabiał w tym miejscu?
PAŹ
Przyszedł kwiatami ubrać grób swej przyszłej;
Kazał mi stanąć z dala, com też zrobił;
Wtem ktoś ze światłem przyszedł grób otwierać
3115I mój pan dobył szpady przeciw niemu;
Co zobaczywszy, pobiegłem po wartę.
KSIĄŻĘ
List ten potwierdza słowa zakonnika,
Bieg ich miłości i Romea rozpacz.
Biedny młodzieniec pisze oprócz tego,
3120Że sobie kupił gdzieś u aptekarza
Trucizny, którą postanowił zażyć
W tym tu grobowcu, by umrzeć przy Julii.
Kara, Konflikt, Miłość tragiczna, Nienawiść, ŚmierćRzecz jasna! Gdzie są ci nieprzyjaciele?
Patrzcie, Monteki! Kapulecie! Jaka
3125Chłosta spotyka wasze nienawiści,
Niebo obrało miłość za narzędzie
Zabicia pociech waszego żywota;
I ja za moje zbytnie pobłażanie
Waszym niesnaskom straciłem dwóch krewnych.
3130Wszyscy jesteśmy ukarani.
Miłość silniejsza niż śmierć, PrzyjaźńKAPULET
Monteki, bracie mój, podaj mi rękę;
Niech to oprawą[172] będzie dla mej córki;
Więcej nie mogę żądać.
MONTEKI
Lecz ja mogę
3135Więcej dać tobie nad to: każę bowiem
Posąg jej ulać ze szczerego złota,
By się nie znalazł szacowniejszy pomnik
Po wszystkie czasy istnienia Werony
Jak ten, pamięci Julii poświęcony.
KAPULET
KSIĄŻĘ
Przypisy
Paszkowski nie przetłumaczył dwu prologów, rozpoczynających akt I oraz akt II sztuki. [przypis redakcyjny]
W oryg. Sampson, nazwisko, nie imię. W tej scenie Paszkowski tekst nieco zmienił, u Shakespeare'a widać wyraźnie, że to Kapuleci oraz ich służba są agresywni i skłonni do bijatyki. [przypis redakcyjny]
sztokfisz — z niem. stockfish: suszona ryba, najczęściej z rodziny dorszowatych. [przypis edytorski]
Służba należąca do obu skłóconych domów nosiła specjalne oznaki na kapeluszach, stąd łatwo ich było dostrzec i rozpoznać z daleka. [przypis redakcyjny]
Marsa… nastawię — Marsem spojrzeć, patrzeć gniewnie i groźnie. W oryg.: przygryzam kciuk; był to gest prowokujący do bójki. [przypis redakcyjny]
berdyszów! pałek! — w oryg. wymienione są trzy rodzaje kijów i mieczów, noszonych przez miejską straż w Anglii; straż tym właśnie zawołaniem wzywała do rozejścia się w wypadkach ulicznych zamieszek. Berdysz — kij z siekierą o kształcie halabardy. [przypis redakcyjny]
Przy słowach: „Wchodzą Kapulet i Pani Kapulet”, opuszczono: „Pan Kapulet w sukni” (było to okrycie na ulicę). Przy braku dekoracji takie zmiany ubioru od razu sugerowały widzom zmianę miejsca akcji. [przypis redakcyjny]
sykomorowy… gaj — sykomory to drzewa z rodziny figowych o niezwykle twardym drewnie. [przypis redakcyjny]
płomień spędza się płomieniem — dawniej oparzenie „leczono”, trzymając oparzone miejsce nad ogniem. [przypis redakcyjny]
Marta — w oryg. nurse, niania, piastunka, nazywa się u Shakespeare'a Angeliką. Dlaczego Paszkowski nazwał ją Martą, nie wiadomo. [przypis redakcyjny]
na świętego Piotra i Pawła — w oryg. Lammas. Było to święto Chleba, obchodzone 1 sierpnia; składano wtedy w ofierze chleby upieczone ze świeżej mąki. Julia urodziła się w wigilię święta, czyli 31 lipca. [przypis redakcyjny]
Rok jedenasty od trzęsienia ziemi — aluzja do aktualnego trzęsienia ziemi w Anglii z 6 kwietnia 1580 r. [przypis redakcyjny]
Piołun — napar lub wywar z rośliny o tej samej nazwie, bardzo gorzki, stosowany w leczeniu różnych dolegliwości. [przypis edytorski]
chłopiec gdyby z wosku — popularne powiedzenie: zgrabny, urodziwy, jak ulepiony z wosku. [przypis redakcyjny]
Gości niezaproszonych poprzedzał służący z kurtuazyjnymi przeprosinami (często w przebraniu, np. bożka miłości Kupidyna), a następnie już oni sami przy wejściu wygłaszali mowę na cześć gościnności pana domu albo pod adresem znajdujących się dam. Jak widzimy z tekstu, zwyczaj ten wtedy wyszedł już w Anglii z mody. [przypis redakcyjny]
pokręcim się — w oryg. measure, oznaczające uroczysty taniec rozpoczynający zabawę. [przypis redakcyjny]
larwa — Nazwę tę dawano karykaturalnym maskom, które aktorzy nakładali na twarze. [przypis redakcyjny]
Idźmy, panowie; zadzwońmy — w oryg.: knock and enter, czyli zastukajmy kołatką i wejdźmy; dzwonków wtedy jeszcze nie używano. [przypis redakcyjny]
ja dziś skazany — Romeo bierze w rękę pochodnię na znak, że nie będzie tańczył, tylko z dala wzdychał do Rozaliny, której, nawiasem mówiąc, poeta wcale nie wprowadza na scenę. [przypis redakcyjny]
królowa Mab — Romeo zaczyna opowiadać swój sen, ale przerywa mu Merkucjo barwną opowieścią o „akuszerce wróżek”, maleńkiej, często złośliwej nimfie, która ludziom przynosi marzenia, przejeżdżając nad śpiącymi swoim niezwykłym, miniaturowym powozem. Nazwa ta, etymologicznie nie wyjaśniona, pojawia się po raz pierwszy dopiero u Shakespeare'a, po nim wymieniają królową Mab Michael Drayton i Ben Jonson. Służy ona za tytuł do poematu pióra romantycznego poety Percy Bysshe Shelleya; staje się tam władczynią ludzkich myśli. [przypis redakcyjny]
aldermana — rajcy miejskiego; nosili oni pierścienie z agatem na znak swego stanowiska. [przypis redakcyjny]
z wilgotnych księżyca promyków — według dawnych pojęć promienie księżyca były wilgotne, ponieważ miał on w swym władaniu przypływy i odpływy morza. [przypis redakcyjny]
Dziesięcinnego wieprza — wieprza składanego w dziesięcinie, czyli w podatku kościelnym stanowiącym dziesiątą część zbiorów. [przypis redakcyjny]
sążeń — dawna jednostka długości, wynosząca ok. 2 m, wyznaczana rozpiętością ramion. [przypis edytorski]
Wychodzą — w oryg. „chodzą dookoła sceny” — była to umowna zmiana miejsca akcji. [przypis redakcyjny]
Wynieście te stoły — stoły składały się z blatu opieranego na krzyżakach, w razie potrzeby stawiano je na bok, aby nie zabierały miejsca, i tak jest w oryginale. [przypis redakcyjny]
bracie Kapulecie — jak wynika z zaproszenia (I, 2), jest on stryjem ojca Julii. [przypis redakcyjny]
Piękność jej… — w oryg. poetyczniej: piękność Julii „wisi na policzku nocy”, jaśnieje jak księżyc na tle czarnego nieba. [przypis redakcyjny]
ziemio, wynajdź sobie centrum! — Romeo nazywa siebie ziemią, Julia jest jej środkiem, bo u niej znajduje się jego serce. Zatrzymuje się, jest niezdecydowany, czy iść, czy pozostać, wybiera to drugie. [przypis redakcyjny]
Romeo! gachu!… — w oryg. poetyczniej: Romeo, humours, madman, passion, lover!, czyli: Romeo! Zmienniku! wariacie! namiętności! kochanku! Ponieważ Romeo uciekł towarzyszom, Merkucjo żartobliwymi zaklęciami chce wywołać jego ducha. Jak widzimy w następnej scenie, Romeo słyszał ich z ukrycia. [przypis redakcyjny]
Aluzja do znanej ballady ludowej; za sprawą Kupidyna król ten zakochał się w żebraczce. [przypis redakcyjny]
Zdechł robak — w oryg. the ape is dead — małpa jest martwa (małpka biorąca udział w przedstawieniu kuglarzy udaje nieżywą). [przypis redakcyjny]
szatkę zieloną i bladą noszą jeno głupcy — aktorzy grywający rolę błazna nosili ubrania dwukolorowe, biało–zielone (por. Makbet, I, 7). [przypis redakcyjny]
krzyżmo — olej z balsamu i oliwy używany przy niektórych sakramentach i uroczystościach kościelnych. [przypis redakcyjny]
maiż — lub: maisz, młody ptak łowny, najczęściej sokół, którego w pierwszym roku życia przyuczano do polowania. [przypis redakcyjny]
Przymus… nie może głośno mówić — Julia musi mówić cicho w obawie, aby jej nikt oprócz Romea nie usłyszał. [przypis redakcyjny]
kołami Tytana — w mitologii gr. tytan Hyperion był przed Apollinem woźnicą słonecznego rydwanu. [przypis redakcyjny]
Benedicite! — kościelna łacińska formuła powitania, pożegnania i błogosławieństwa. [przypis redakcyjny]
Możeś (…) nie zajrzał — może nie zajrzałeś (przykład ruchomości końcówki fleksyjnej czasownika. [przypis edytorski]
sekutnica Rozalina — Rozalina ślubowała dziewictwo bogini miłości i dlatego ze wzgardą traktuje zaloty Romea; w oryg. pale hard–hearted wench, czyli: blada o nieczułym sercu dziewczyna. [przypis redakcyjny]
książę kotów — Tybalt to imię kota w romansie średniowiecznym o lisie (Reynard–Lis, przedstawiającym wady i cechy ludzkie na przykładach zwierząt), dlatego Merkucjo nazywa Tybalta Kapuleta kotem. [przypis redakcyjny]
passado… punto reverso… hai! — włoskie terminy w szermierce: passado — pchnięcie z wypadem, punto reverso — cios zadany zwróconym w dół rapierem; hai — sztych (od włoskiego ai: a masz!). Merkucjo drwi z nadużywania terminów stosowanych w fechtunku, podkreślając w ten sposób, że Tybalt zna się na walce na szpady tylko z lekcji szermierki. [przypis redakcyjny]
Modnisie nosili bufiaste pikowane spodnie suto od wewnątrz wykładane inną materią, stąd na ławach trzeba było żłobić okrągłe wgłębienia, aby mogli siedzieć wygodnie. [przypis redakcyjny]
Dydona… Kleopatra — sławne heroiny romansów miłosnych starożytności: Dydona — królowa Kartaginy, ukochana księcia trojańskiego Eneasza, Kleopatra — królowa Egiptu, ukochana wodzów rzymskich, Cezara i Antoniusza, Helena — królowa Sparty, ukochana królewicza trojańskiego Parysa, Hero — ukochana Leandra, Tyzbe — ukochana Pirama. [przypis redakcyjny]
trzewiki… w kwitnącym stanie — Romeo nosi modne wówczas różowe trzewiki, dziurkowane i przybrane kwiatami ze wstążek. [przypis redakcyjny]
figuro pełna prostoty — w oryg. solely singular for the singleness, gra słów: single znaczy słaby, pozbawiony pointy, wysilony dowcip. Cały następny urywek jest zmieniony w polskim przekładzie. [przypis redakcyjny]
pejczą — dziś: pejczem; pejcz jest to przyrząd złożony z wiązki rzemieni przymocowanych do uchwytu, służy do poganiania zwierząt, bicia, wymierzania kary. [przypis edytorski]
poluje na dzikie gęsi — w oryg. run the wild–goose chase, rodzaj wyścigów konnych przypominający lot dzikich gęsi; jeden z dwóch ścigających się wyznaczał drugiemu bieg kursu i mógł go wodzić, gdzie chciał. Obecnie popularny ten zwrot oznacza: szukać wiatru w polu, wrócić z niczym. [przypis redakcyjny]
spodnie i spódnica — w oryg. shirt and smock, koszula męska i koszula damska, Marta jest zapewne osobą otyłą. [przypis redakcyjny]
Piotrze, gdzie mój wachlarz — w przechadzce po mieście Marcie towarzyszył służący, niosąc przed nią płaszcz z kapturem lub wachlarz, zależnie od pogody. [przypis redakcyjny]
Huź, ha! — Merkucjo jest zawołanym myśliwym, używa zwrotu z polowania na zające. [przypis redakcyjny]
drabinkę — w oryg. bliższe elżbietańczykom a tackled stair, czyli schody sznurowe używane na okręcie. Dalszy ciąg tego samego marynarskiego obrazu, który wprowadził wyraz „żagiel”. Także w oryg. zamiast „do szczytu mego szczęścia” jest „do najwyższego masztu”. Paszkowski te zwroty, znane żeglarskiej Anglii, zmienił, ponieważ taka terminologia nie przemawiałaby do czytelników jego pierwszych przekładów. [przypis redakcyjny]
bazyliszek — legendarny płaz podobny do jaszczurki, który miał zabijać wzrokiem. [przypis redakcyjny]
psie imię — Ben Jonson, sławny komediopisarz angielski współczesny Shakespeare'owi, w swej Gramatyce angielskiej nazywa „r” „psią literą”: której dźwięk wibruje, „warczy”. [przypis redakcyjny]
brewerie (wł. breveria: samochwalstwo) — wybryki, zakłócanie spokoju lub porządku społecznego. [przypis edytorski]
brewiarz (z łac. breviarium: skrót) — używana w kościele katolickim księga zawierająca zbiór codziennych modlitw (tzw. liturgię godzin; godzinki). [przypis edytorski]
bekas — ptak błotny, kszyk; ług — woda stojąca, bagienna. Tu Paszkowski sięgnąwszy do polskiego powiedzenia upiększył porównanie. W oryg. jest prozaicznie as an egg is full of meat, jak jajko pełne swojej zawartości. [przypis redakcyjny]
dusiszczurze — nowa aluzja do imienia Tybalta i imienia kota ze wspomnianego poematu Reynard–Lis. [przypis redakcyjny]
jedno życie spomiędzy dziewięciu — wierzono wtedy, że kot przeżywa dziewięć kolejnych istnień. [przypis redakcyjny]
Co się bić umie jak z arytmetyki — zna fechtunek tylko z teorii, z książek. [przypis redakcyjny]
jeżelim się minął — jeżeli się minąłem (przykład ruchomości końcówki fleksyjnej czasownika). [przypis edytorski]
Pędźcie… — monolog Julii oparty został na bardzo popularnej w czasach Shakespeare'a pieśni weselnej (tzw. epithalamion). [przypis redakcyjny]
Faeton — w mitologii gr. syn Heliosa (mitologii rzym. Feba). Uprosił on ojca, boga słońca, aby pozwolił mu wyjechać na niebo rydwanem słońca, lecz wyjechawszy stracił panowanie nad rumakami i został przez Zeusa strącony do rzeki Pad. [przypis redakcyjny]
Skryj w płaszcza twego zwojach — w oryg. terminologia zapożyczona z sokolnictwa, dotycząca oswajania sokołów, używanych do polowania. [przypis redakcyjny]
serce żmii pod kwiecistą maską — Julia posługuje się tu ozdobnymi zestawieniami stylistycznymi, używając dwu sprzecznych pojęć (tzw. oksymoron). [przypis redakcyjny]
Balsamem w przeciwnościach — filozofia — w rozmowie ojca Laurentego i Romea Shakespeare ironizuje na temat nadużywania modnej w czasach elżbietańskich maksymy Boecjusza, że filozofia jest lekarstwem na wszystko. [przypis redakcyjny]
Skowronek… ropuchą zamienił oczy — Popularne powiedzenie; według wierzeń ludowych śpiew skowronka zapowiadał dzień, wtedy rechot żabi milknął. Lepiej, aby Romeo miał oczy żabie i nie dostrzegał nadejścia dnia (Uważano także, że oczy żabie były ładniejsze od oczu skowronka.) [przypis redakcyjny]
świdrzygłówko — w oryg. chop–logic odpowiednik polskiego: ja jedno słowo, a ona dziesięć. [przypis redakcyjny]
Małom (…) — Mało mówiłem; przykład ruchomości końcówek fleksyjnych czasowników. [przypis edytorski]
Zły to kucharz… — popularne powiedzenie o kucharzu, który dobrze gotuje; por. polskie: palce lizać. [przypis redakcyjny]
Kładzie… sztylet — w tamtych czasach kobiety nosiły przy sobie albo sztylet, albo nóż. [przypis redakcyjny]
Wg starych wierzeń korzeń pokrzyku (w kształcie człowieka) wyrwany z ziemi krzyczy tak przeraźliwie, że ludzie słyszący jego wrzaski wpadają w obłęd. [przypis redakcyjny]
Poranny dzwonek — mowa o curfew–bell, czyli dzwonie, który o 8 lub 9 wieczorem wzywał do gaszenia ognia i dzwonił ponownie o czwartej rano, zezwalając na rozpalenie ognia. Czwarta była bardziej zwyczajową godziną niż trzecia. [przypis redakcyjny]
wścibstwo — w oryg. cot–quean, babski król, mężczyzna mieszający się do domowego gospodarstwa. [przypis redakcyjny]
drumla — mały, prymitywny instrument muzyczny, należący do idiofonów (tj. drgających całą powierzchnią). Składa się z elastycznej sztabki metalowej oprawnej w żelazną ramkę w kształcie podkowy. Do ramki przymocowana jest skórka albo sprężynka, za pociągnięciem której instrument zaczyna drgać, wydając w zasadzie jeden tylko dźwięk. Grający trzyma drumlę w ustach i odpowiednio modulując ich układ potrafi wzbogacać ten dźwięk o różne tony. [przypis redakcyjny]
gędźba — akompaniament muzyczny do recytacji lub śpiewu; również samo granie lub śpiewanie. [przypis redakcyjny]
Drwię sobie z was, gwiazdy! — Romeo wierzy, iż gwiazdy, rządzące jego życiem skazały go na bezgraniczne cierpienie; drwina z gwiazd jest więc zapowiedzią samobójstwa, buntem przeciw losowi. [przypis redakcyjny]
Wypchany aligator — lub krokodyl stanowił nieodzowny rekwizyt sklepu aptekarza. [przypis redakcyjny]
opieczętowali drzwi — był to zwyczaj stosowany w Anglii w okresie zarazy, przy czym czynności tej dokonywał urzędnik hrabstwa zwany konstablem. [przypis redakcyjny]
latarnia — nazywano tak wieżyczki o licznych okienkach, przez które sączyło się światło do kościoła. [przypis redakcyjny]
oprawa — część należna żonie z majątku męża, wynosząca zwykle podwójną wartość jej posagu. Tu oprawą Julii po mężu ma być zgoda obu zwaśnionych rodów. [przypis redakcyjny]
Paszkowski zamykając tą piękną i tradycyjną już dziś strofą smutną opowieść o Romeo i Julii pominął dwa poprzednie wiersze, wzmiankę księcia: „Chodźmy stąd, by pomówić o tych smutkach / Jednym wybaczę, a drugich ukarzę”. [przypis redakcyjny]