O, siostro, ujmij dzban z palonej gliny
I wiedź mnie wespół. Tyś nie zapomniała,
Co, powtarzając kornie, snuły wargi.
To dzisiaj siedem pór letnich przewiało,
Kiedy, czerpiący ze studni, zmilkliśmy:
Jednego dnia nam umarł oblubieniec.
Pozwól, ze strugi, kędy dwie topole
Pospołu z jodłą stoją nad łęgami,
Dzbanem z palonej gliny dźwigać wodę.