Spis treści
-
Rozdział pierwszy
- Rozdział drugi
- Rozdział trzeci
- Rozdział czwarty
- Rozdział piąty
- Rozdział szósty
- Rozdział siódmy
- Rozdział ósmy
- Rozdział dziewiąty
- Rozdział dziesiąty
- Rozdział jedenasty
- Rozdział dwunasty
- Rozdział trzynasty
- Rozdział czternasty
- Rozdział piętnasty
- Rozdział szesnasty
- Rozdział siedemnasty
- Rozdział osiemnasty
- Rozdział dziewiętnasty
- Rozdział dwudziesty
- Rozdział dwudziesty pierwszy
- Rozdział dwudziesty drugi
- Rozdział dwudziesty trzeci
- Rozdział dwudziesty czwarty
- Rozdział dwudziesty piąty
- Rozdział dwudziesty szósty
- Rozdział dwudziesty siódmy
- Rozdział dwudziesty ósmy
- Rozdział dwudziesty dziewiąty
- Rozdział trzydziesty
- Rozdział trzydziesty pierwszy
- Rozdział trzydziesty drugi
- Rozdział trzydziesty trzeci
- Rozdział trzydziesty czwarty
- Rozdział trzydziesty piąty
- Rozdział trzydziesty szósty
- Rozdział trzydziesty siódmy
- Rozdział trzydziesty ósmy
- Rozdział trzydziesty dziewiąty
- Rozdział czterdziesty
- Rozdział czterdziesty pierwszy
- Rozdział czterdziesty drugi
- Rozdział czterdziesty trzeci
- Rozdział czterdziesty czwarty
- Rozdział czterdziesty piąty
- Rozdział czterdziesty szósty
- Rozdział czterdziesty siódmy
- Rozdział czterdziesty ósmy
- Rozdział czterdziesty dziewiąty
- Rozdział pięćdziesiąty
- Rozdział pięćdziesiąty pierwszy
- Rozdział pięćdziesiąty drugi
- Rozdział pięćdziesiąty trzeci
- Rozdział pięćdziesiąty czwarty
- Rozdział pięćdziesiąty piąty
- Rozdział pięćdziesiąty szósty
- Rozdział pięćdziesiąty siódmy
- Rozdział pięćdziesiąty ósmy
- Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty
- Rozdział sześćdziesiąty
- Rozdział sześćdziesiąty pierwszy
- Rozdział sześćdziesiąty drugi
- Rozdział sześćdziesiąty trzeci
- Rozdział sześćdziesiąty czwarty
- Rozdział sześćdziesiąty piąty
- Rozdział sześćdziesiąty szósty
- Rozdział sześćdziesiąty siódmy
- Rozdział sześćdziesiąty ósmy
- Rozdział sześćdziesiąty dziewiąty
- Rozdział siedemdziesiąty
- Rozdział siedemdziesiąty pierwszy
- Rozdział siedemdziesiąty drugi
- Rozdział siedemdziesiąty trzeci
- Rozdział siedemdziesiąty czwarty
- Epilog
- Anioł: 1 2
- Artysta: 1 2 3 4 5 6
- Bezpieczeństwo: 1
- Bieda: 1 2 3 4
- Bijatyka: 1 2
- Błazen: 1
- Błądzenie: 1
- Bogactwo: 1 2 3 4 5
- Bóg: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22
- Bunt: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
- Burza: 1 2 3 4
- Choroba: 1 2 3 4 5
- Chrystus: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
- Chrzest: 1 2 3 4
- Ciało: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
- Ciemność: 1
- Cierpienie: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Cisza: 1 2
- Cmentarz: 1 2 3 4 5
- Cnota: 1 2 3 4
- Cud: 1 2 3 4 5
- Czary: 1 2 3 4 5
- Deszcz: 1 2
- Dobro: 1 2 3 4 5 6 7
- Dusza: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
- Dworzanin: 1
- Dwór: 1 2 3 4 5
- Dziecko: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Dziewictwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Fałsz: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Filozof: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Flirt: 1 2
- Głód: 1
- Głupota: 1 2
- Gniew: 1 2
- Gospodarz: 1 2
- Gra: 1 2 3
- Grób: 1
- Grzech: 1 2 3 4 5 6
- Gwiazda: 1 2
- Handel: 1
- Historia: 1 2 3 4
- Honor: 1
- Jedzenie: 1 2 3
- Kara: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Klęska: 1 2 3
- Kłamstwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Kłótnia: 1 2
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
- Kobieta "upadła": 1 2 3
- Kondycja ludzka: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Konflikt: 1
- Konflikt wewnętrzny: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Koniec świata: 1 2 3
- Koń: 1
- Korzyść: 1 2 3 4
- Kradzież: 1 2
- Krew: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
- Krzywda: 1 2
- Książka: 1
- Księżyc: 1
- Kuszenie: 1
- Kwiaty: 1 2 3
- Las: 1 2
- Lekarz: 1
- Lenistwo: 1 2 3
- List: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Literat: 1
- Los: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Lud: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41
- Łzy: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
- Marzenie: 1 2
- Matka: 1 2 3
- Mędrzec: 1 2
- Mężczyzna: 1 2 3 4 5 6
- Miasto: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23
- Miłosierdzie: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Miłość: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51
- Miłość niespełniona: 1 2
- Miłość platoniczna: 1 2
- Miłość spełniona: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Młodość: 1 2 3 4 5 6
- Modlitwa: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Morderstwo: 1 2 3 4 5 6 7
- Morze: 1 2 3 4 5 6
- Mucha: 1
- Muzyka: 1 2 3 4 5 6
- Nauczyciel: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Nauka: 1
- Niebezpieczeństwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
- Nienawiść: 1 2 3 4
- Nieśmiertelność: 1 2 3
- Niewola: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Noc: 1 2 3 4 5 6 7
- Nuda: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Obraz świata: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Obyczaje: 1 2 3 4 5 6 7
- Obywatel: 1
- Odwaga: 1 2 3 4 5 6
- Ofiara: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Ogień: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Ogród: 1 2 3
- Ojciec: 1
- Oko: 1 2 3 4 5
- Okręt: 1
- Okrucieństwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
- Omen: 1 2 3
- Opieka: 1 2 3 4 5
- Otchłań: 1 2 3
- Pamięć: 1
- Pan: 1 2 3
- Panna młoda: 1
- Państwo: 1 2
- Piekło: 1
- Pieniądz: 1 2 3 4
- Pies: 1 2 3 4
- Pijaństwo: 1 2 3 4 5 6
- Plotka: 1 2 3 4
- Pobożność: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Pocałunek: 1 2 3 4 5
- Pochlebstwo: 1 2 3 4 5
- Podróż: 1 2 3
- Podstęp: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Poeta: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Poezja: 1 2 3 4 5 6 7
- Pogrzeb: 1 2
- Pokora: 1 2 3 4 5 6 7
- Pokusa: 1 2 3 4
- Polowanie: 1
- Porwanie: 1
- Poświęcenie: 1 2 3
- Potwór: 1 2 3 4 5
- Pozory: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5 6
- Pożar: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
- Pożądanie: 1 2 3 4 5
- Praca: 1
- Prawda: 1 2 3 4 5 6
- Prometeusz: 1
- Proroctwo: 1
- Prorok: 1 2
- Próżność: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Przebranie: 1 2 3 4 5
- Przeczucie: 1 2
- Przekleństwo: 1
- Przekupstwo: 1
- Przemiana: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Przemoc: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Przestrzeń: 1
- Przyjaźń: 1 2
- Przysięga: 1 2 3
- Przywódca: 1 2
- Ptak: 1 2 3 4
- Pycha: 1 2 3 4 5 6
- Religia: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
- Rewolucja: 1
- Robak: 1 2
- Rozczarowanie: 1 2 3 4 5
- Rozpacz: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Rozum: 1 2 3 4
- Rzeka: 1
- Samobójstwo: 1 2 3 4
- Sąd: 1 2
- Sąd Ostateczny: 1
- Sen: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Serce: 1 2 3 4 5 6
- Siła: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16
- Sława: 1 2 3
- Słońce: 1 2
- Słowo: 1 2 3 4 5 6
- Sługa: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18
- Sprawiedliwość: 1 2
- Starość: 1 2 3 4 5 6 7
- Strach: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
- Szaleniec: 1 2
- Szaleństwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Szantaż: 1 2 3 4
- Szczęście: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Szlachcic: 1
- Szpieg: 1 2
- Sztuka: 1 2 3 4 5
- Ślub: 1
- Śmiech: 1 2 3 4
- Śmierć: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43
- Śpiew: 1 2 3 4
- Światło: 1 2 3 4 5 6
- Taniec: 1 2
- Tchórzostwo: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Teatr: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Tęsknota: 1 2 3 4 5 6 7
- Tłum: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
- Trup: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Uczeń: 1 2
- Uczta: 1 2 3 4 5 6 7
- Upadek: 1
- Uroda: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Walka: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Wąż: 1 2 3 4 5 6
- Wierność: 1
- Wierzenia: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Wieś: 1
- Więzienie: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Więzień: 1 2 3 4
- Wina: 1 2 3
- Wino: 1 2 3 4 5 6 7
- Wiosna: 1
- Wizja: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Władza: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24
- Woda: 1
- Wojna: 1 2 3 4
- Wolność: 1 2 3 4
- Wspomnienia: 1 2 3
- Wygnanie: 1
- Wyrzuty sumienia: 1 2 3 4 5 6
- Wzrok: 1 2
- Zabawa: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Zabobony: 1 2 3
- Zaręczyny: 1
- Zaświaty: 1 2 3 4 5 6 7
- Zazdrość: 1 2 3 4 5
- Zbawienie: 1
- Zbrodnia: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Zbrodniarz: 1 2
- Zdrada: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Zdrowie: 1 2
- Zemsta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Zło: 1 2 3 4 5
- Zmartwychwstanie: 1 2
- Zwątpienie: 1
- Zwierzęta: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
- Zwycięstwo: 1 2 3 4 5 6
- Żałoba: 1 2 3 4 5
- Żołnierz: 1 2 3 4 5 6
- Żona: 1
- Życie snem: 1
- Żyd: 1 2 3 4 5
- Żywioły: 1
Quo vadis
Rozdział pierwszy
1ZdrowiePetroniusz[1] obudził się zaledwie koło południa i jak zwykle, zmęczony bardzo. Poprzedniego dnia był na uczcie u Nerona[2], która przeciągnęła się do późna w noc. Od pewnego czasu zdrowie jego zaczęło się psuć. Sam mówił, że rankami budzi się jakby zdrętwiały i bez możności zebrania myśli. Ale poranna kąpiel i staranne wygniatanie ciała przez wprawionych do tego niewolników przyśpieszało stopniowo obieg jego leniwej krwi, rozbudzało go, cuciło, wracało mu siły, tak że z elaeothesium[3], to jest z ostatniego kąpielowego przedziału, wychodził jeszcze jakby wskrzeszony, z oczami błyszczącymi dowcipem i wesołością, odmłodzon[4], pełen życia, wykwintny, tak niedościgniony, że sam Otho[5] nie mógł się z nim porównać, i prawdziwy, jak go nazywano: arbiter elegantiarum[6].
2W łaźniach publicznych[7] bywał rzadko: chyba że zdarzył się jakiś budzący podziw retor[8], o którym mówiono w mieście, lub gdy w efebiach[9] odbywały się wyjątkowo zajmujące zapasy. Zresztą miał w swej insuli[10] własne kąpiele, które słynny wspólnik Sewerusa, Celer[11], rozszerzył mu, przebudował i urządził z tak nadzwyczajnym smakiem, iż sam Nero przyznawał im wyższość nad cezariańskimi, chociaż cezariańskie były obszerniejsze i urządzone z nierównie większym przepychem.
3Po owej więc uczcie, na której znudziwszy się błaznowaniem Watyniusza[12] brał wraz z Neronem, Lukanem[13] i Senecjonem[14] udział w diatrybie[15]: czy kobieta ma duszę — wstawszy późno, zażywał, jak zwykle, kąpieli. Dwaj ogromni balneatorzy[16] złożyli go właśnie na cyprysowej mensie[17], pokrytej śnieżnym egipskim byssem[18], i dłońmi, maczanymi w wonnej oliwie, poczęli nacierać jego kształtne ciało — on zaś z zamkniętymi oczyma czekał, aż ciepło laconicum[19] i ciepło ich rąk przejdzie w niego i usunie zeń znużenie.
4Lecz po pewnym czasie przemówił — i otworzywszy oczy jął rozpytywać o pogodę, a następnie o gemmy[20], które jubiler Idomen obiecał mu przysłać na dzień dzisiejszy do obejrzenia… Pokazało się, że pogoda jest piękna, połączona z lekkim powiewem od Gór Albańskich[21], i że gemmy nie przyszły. Petroniusz znów przymknął oczy i wydał rozkaz, by przeniesiono go do tepidarium[22], gdy wtem spoza kotary wychylił się nomenclator[23] oznajmiając, że młody Markus Winicjusz, przybyły świeżo z Azji Mniejszej[24], przyszedł go odwiedzić.
5Petroniusz kazał wpuścić gościa do tepidarium, dokąd i sam się przeniósł. Winicjusz był synem jego starszej siostry, która przed laty wyszła za Marka Winicjusza[25], męża konsularnego z czasów Tyberiuszowych[26]. MłodośćMłody służył obecnie pod Korbulonem[27] przeciw Partom[28] i po ukończonej wojnie wracał do miasta. Petroniusz miał dla niego pewną słabość, graniczącą z przywiązaniem, albowiem Markus był pięknym i atletycznym młodzieńcem, a zarazem umiał zachowywać pewną estetyczną miarę w zepsuciu, co Petroniusz cenił nad wszystko.
6— Pozdrowienie Petroniuszowi! — rzekł młody człowiek wchodząc sprężystym krokiem do tepidarium — niech wszyscy bogowie darzą cię pomyślnością, a zwłaszcza Asklepios[29] i Kipryda[30], albowiem pod ich podwójną opieką nic złego spotkać cię nie może.
7— Witaj w Rzymie i niech ci odpoczynek będzie słodki po wojnie — odrzekł Petroniusz wyciągając rękę spomiędzy fałd miękkiej karbassowej tkaniny[31], w którą był obwinięty. — Co słychać w Armenii[32] i czy bawiąc w Azji nie zawadziłeś o Bitynię[33]?
8WspomnieniaPetroniusz był niegdyś rządcą Bitynii i co większa, rządził nią sprężyście i sprawiedliwie. Stanowiło to dziwną sprzeczność z charakterem człowieka słynnego ze swej zniewieściałości i zamiłowania do rozkoszy — dlatego lubił wspominać te czasy, albowiem stanowiły one dowód, czym by być mógł i umiał, gdyby mu się podobało.
9— Zdarzyło mi się być w Heraklei[34] — odrzekł Winicjusz. — Wysłał mnie tam Korbulo z rozkazem ściągnięcia posiłków.
10— Ach, Heraklea! Znałem tam jedną dziewczynę z Kolchidy[35], za którą oddałbym wszystkie tutejsze rozwódki, nie wyłączając Poppei[36]. Ale to dawne dzieje. Mów raczej, co słychać od ściany partyjskiej. Nudzą mnie wprawdzie te wszystkie Wologezy, Tyrydaty, Tygranesy[37] i cała ta barbaria[38], która, jak twierdzi młody Arulanus, chodzi u siebie w domu jeszcze na czworakach, a tylko wobec nas udaje ludzi. Ale teraz dużo się o nich mówi w Rzymie, choćby dlatego, że niebezpiecznie mówić o czym innym.
11— Ta wojna źle idzie i gdyby nie Korbulo, mogłaby się zmienić w klęskę.
12Głupota— Korbulo! Na Bakcha[39]! Prawdziwy to bożek wojny, istny Mars[40]: wielki wódz, a zarazem zapalczywy, prawy i głupi. Lubię go, choćby dlatego, że Nero go się boi.
13— Korbulo nie jest człowiekiem głupim.
14— Może masz słuszność, a zresztą wszystko to jedno. Głupota, jak powiada Pyrron[41], w niczym nie jest gorsza od mądrości i w niczym się od niej nie różni.
15Winicjusz począł opowiadać o wojnie, lecz gdy Petroniusz przymknął powieki, młody człowiek, widząc jego znużoną i nieco wychudłą twarz, zmienił przedmiot rozmowy i jął wypytywać go z pewną troskliwością o zdrowie.
16Petroniusz otworzył znów oczy.
17ZdrowieZdrowie!… Nie. On nie czuł się zdrów. Nie doszedł jeszcze wprawdzie do tego, do czego doszedł młody Sisenna, który stracił do tego stopnia czucie, że gdy go przynoszono rano do łaźni, pytał: „Czy ja siedzę?” Ale nie był zdrów. Winicjusz oddał go oto pod opiekę Asklepiosa i Kiprydy. Ale on, Petroniusz, nie wierzy w Asklepiosa. Nie wiadomo nawet, czyim był synem ten Asklepios, czy Arsinoe, czy Koronidy, a gdy matka niepewna, cóż dopiero mówić o ojcu. Kto teraz może ręczyć nawet za swego własnego ojca!
18Tu Petroniusz począł się śmiać, po czym mówił dalej:
19— Posłałem wprawdzie dwa lata temu do Epidauru trzy tuziny żywych paszkotów[42] i kubek złota, ale wiesz dlaczego? Oto powiedziałem sobie: pomoże — nie pomoże, ale nie zaszkodzi. Jeśli ludzie składają jeszcze na świecie ofiary bogom, to jednak myślę, że wszyscy rozumują tak jak ja. Wszyscy! Z wyjątkiem może mulników[43], którzy najmują się podróżnym przy Porta Capena[44]. Prócz Asklepiosa miałem także do czynienia i z asklepiadami[45], gdym zeszłego roku chorował trochę na pęcherz. Dusza, Obraz świataOdprawiali za mnie inkubację[46]. Wiedziałem, że to oszuści, ale również mówiłem sobie: co mi to szkodzi! Świat stoi na oszustwie, a życie jest złudzeniem. Dusza jest także złudzeniem. Trzeba mieć jednak tyle rozumu, by umieć rozróżnić złudzenia rozkoszne od przykrych. W moim hypocaustum[47] każę palić cedrowym drzewem posypywanym ambrą[48], bo wolę w życiu zapachy od zaduchów. Co do Kiprydy, której mnie także poleciłeś, doznałem jej opieki o tyle, że mam strzykanie w prawej nodze. Ale zresztą to dobra bogini! Przypuszczam, że i ty także poniesiesz teraz prędzej czy później białe gołębie na jej ołtarz.
20— Tak jest — rzekł Winicjusz. — Nie dosięgnęły mnie strzały Partów, ale trafił mnie grot Amora[49]… najniespodzianiej, o kilka stadiów od bramy miasta.
21— Na białe kolana Charytek[50]! Opowiesz mi to wolnym czasem — rzekł Petroniusz.
22— Właśnie przyszedłem zasięgnąć twej rady — odpowiedział Markus.
23Lecz w tej chwili weszli epilatorowie[51], którzy zajęli się Petroniuszem, Markus zaś zrzuciwszy tunikę wstąpił do wanny z letnią wodą, albowiem Petroniusz zaprosił go do kąpieli.
24Młodość— Ach, nie pytam nawet, czy masz wzajemność — odrzekł Petroniusz spoglądając na młode, jakby wykute z marmuru ciało Winicjusza. — Gdyby Lizypp był cię widział[52], zdobiłbyś teraz bramę wiodącą do Palatynu, jako posąg Herkulesa[53] w młodzieńczym wieku.
25Młody człowiek uśmiechnął się z zadowoleniem i począł zanurzać się w wannie, wychlustywując przy tym obficie ciepłą wodę na mozaikę przedstawiającą Herę w chwili, gdy prosi Sen o uśpienie Zeusa. Petroniusz patrzył na niego zadowolonym okiem artysty.
26Lecz gdy skończył i oddał się z kolei epilatorom, wszedł lector[54] z puszką brązową na brzuchu i zwojami papieru w puszce.
27Poeta— Czy chcesz posłuchać? — spytał Petroniusz.
28— Jeśli to twój utwór, chętnie! — odpowiedział Winicjusz — ale jeśli nie, wolę rozmawiać. Poeci łapią dziś ludzi na wszystkich rogach ulic.
29— A jakże. Nie przejdziesz koło żadnej bazyliki, koło termów[55], koło biblioteki lub księgarni, żebyś nie ujrzał poety gestykulującego jak małpa. Agryppa, gdy tu przyjechał ze Wschodu, wziął ich za opętanych. Ale to teraz takie czasy. Cezar pisuje wiersze, więc wszyscy idą w jego ślady. Nie wolno tylko pisywać wierszy lepszych od cezara i z tego powodu boję się trochę o Lukana… Ale ja pisuję prozą, którą jednak nie częstuję ani samego siebie, ani innych. To, co lector miał czytać, to są codicilli[56] tego biednego Fabrycjusza Wejenta.
30 31Wygnanie, Literat, Sława— Bo mu powiedziano, żeby zabawił się w Odysa[57] i nie wracał do domowych pieleszy aż do nowego rozporządzenia. Ta odyseja o tyle mu będzie lżejsza niż Odyseuszowi, że żona jego nie jest Penelopą. Nie potrzebuję ci zresztą mówić, że postąpiono głupio. Ale tu nikt inaczej rzeczy nie bierze, jak po wierzchu. To dość licha i nudna książka, którą zaczęto namiętnie czytać dopiero wówczas, gdy autor został wygnany. Teraz słychać na wszystkie strony: „Scandala! Scandala!”[58] , i być może, że niektóre rzeczy Wejento wymyślał, ale ja, który znam miasto, znam naszych patres[59] i nasze kobiety, upewniam cię, iż to wszystko bledsze niż rzeczywistość. Swoją drogą każdy szuka tam obecnie — siebie z obawą, a znajomych z przyjemnością. W księgarni Awirunusa stu skrybów przepisuje książkę za dyktandem — i powodzenie jej zapewnione.
32 33— Są, ale autor chybił, albowiem jestem zarazem i gorszy, i mniej płaski, niż mnie przedstawił. Widzisz, my tu dawno zatraciliśmy poczucie tego, co jest godziwe lub niegodziwe, i mnie samemu wydaje się, że tak naprawdę to tej różnicy nie ma, chociaż Seneka, Muzoniusz i Trazea udają, że ją widzą. Mnie to wszystko jedno! Na Herkulesa, mówię, jak myślę! Ale zachowałem tę wyższość, że wiem, co jest szpetne, a co piękne, a tego na przykład nasz miedzianobrody poeta, furman, śpiewak, tancerz i histrio[60] — nie rozumie.
34— Żal mi jednak Fabrycjusza! To dobry towarzysz.
35— Zgubiła go miłość własna. Każdy go podejrzewał, nikt dobrze nie wiedział, ale on sam nie mógł wytrzymać i na wszystkie strony rozgadywał pod sekretem. Czy ty słyszałeś historię Rufinusa?
36 37— To przejdźmy do frigidarium[61], gdzie wychłodniemy i gdzie ci ją opowiem.
38Przeszli do frigidarium, na środku którego biła fontanna zabarwiona na kolor jasnoróżowy i roznosząca woń fiołków. Tam siadłszy w niszach wysłanych jedwabiem, poczęli się ochładzać. Przez chwilę panowało milczenie. MiłośćWinicjusz patrzył czas jakiś w zamyśleniu na brązowego fauna, który przegiąwszy sobie przez ramię nimfę szukał chciwie ustami jej ust, po czym rzekł:
39— Ten ma słuszność. Oto co jest w życiu najlepsze.
40— Mniej więcej! Ale ty prócz tego kochasz wojnę, której ja nie lubię, albowiem pod namiotami paznokcie pękają i przestają być różowe. Zresztą każdy ma swoje zamiłowania. Miedzianobrody lubi śpiew, zwłaszcza swój własny, a stary Scaurus swoją wazę koryncką, która w nocy stoi przy jego łożu i którą całuje, jeśli nie może spać. Wycałował już jej brzegi. Powiedz mi, czy ty nie pisujesz wierszy?
41— Nie. Nie złożyłem nigdy całego heksametru[62].
42— A nie grywasz na lutni i nie śpiewasz?
43 44 45— Ścigałem się swego czasu w Antiochii, ale bez powodzenia.
46— Tedy jestem o ciebie spokojny. A do jakiego stronnictwa należysz w hipodromie[63]?
47 48— Tedy jestem zupełnie spokojny, zwłaszcza że posiadasz wprawdzie duży majątek, ale nie jesteś tak bogaty jak Pallas albo Seneka. Bo widzisz, u nas teraz dobrze jest pisać wiersze, śpiewać przy lutni, deklamować i ścigać się w cyrku, ale jeszcze lepiej, a zwłaszcza bezpieczniej jest nie pisywać wierszy, nie grać, nie śpiewać i nie ścigać się w cyrku. Najlepiej zaś jest umieć podziwiać, gdy to czyni Miedzianobrody. Jesteś pięknym chłopcem, więc ci to chyba może grozić, że Poppea zakocha się w tobie. Ale ona zbyt na to doświadczona. Miłości zażyła dość przy dwóch pierwszych mężach, a przy trzecim chodzi jej o co innego. Czy wiesz, że ten głupi Otho kocha ją dotąd do szaleństwa… Chodzi tam po skałach Hiszpanii i wzdycha, tak zaś stracił dawne przyzwyczajenia i tak przestał dbać o siebie, że na układanie fryzury wystarczy mu teraz trzy godziny dziennie. Kto by się tego spodziewał, zwłaszcza po Othonie.
49— Ja go rozumiem — odrzekł Winicjusz. — Ale na jego miejscu robiłbym co innego.
50 51— Tworzyłbym wierne sobie legie z tamtejszych górali. To tędzy żołnierze ci Iberowie.
52— Winicjuszu! Winicjuszu! Chce mi się prawie powiedzieć, że nie byłbyś do tego zdolny. A wiesz dlaczego? Oto takie rzeczy się robi, ale się o nich nie mówi nawet warunkowo. Co do mnie, śmiałbym się na jego miejscu z Poppei, śmiałbym się z Miedzianobrodego i formowałbym sobie legie, ale nie z Iberów, tylko z Iberek. Co najwyżej, pisałbym epigramata[64], których bym zresztą nie odczytywał nikomu, jak ten biedny Rufinus.
53— Miałeś mi opowiedzieć jego historię.
54— Opowiem ci ją w unctuarium[65].
55NiewolaAle w unctuarium uwaga Winicjusza zwróciła się na co innego, mianowicie na cudne niewolnice, które czekały tam na kąpiących się. Dwie z nich, Murzynki, podobne do wspaniałych posągów z hebanu, poczęły maścić ich ciała delikatnymi woniami Arabii, inne, biegłe w czesaniu Frygijki, trzymały w rękach, miękkich i giętkich jak węże, polerowane stalowe zwierciadła i grzebienie, dwie zaś, wprost do bóstw podobne greckie dziewczyny z Kos, czekały jako vestiplicae[66], aż przyjdzie chwila posągowego układania fałd na togach[67] panów.
56— Na Zeusa Chmurozbiórcę! — rzekł Markus Winicjusz — jaki ty masz u siebie wybór!
57— Wolę wybór niż liczbę — odpowiedział Petroniusz. — Cała moja familia[68] w Rzymie nie przenosi czterystu głów i sądzę, że do osobistej posługi chyba dorobkiewicze potrzebują większej ilości ludzi.
58— Piękniejszych ciał nawet i Miedzianobrody nie posiada — mówił rozdymając nozdrza Winicjusz.
59Na to Petroniusz odrzekł z pewną przyjazną niedbałością:
60— Jesteś moim krewnym, a ja nie jestem ani taki nieużyty jak Bassus, ani taki pedant[69] jak Aulus Plaucjusz.
61Lecz Winicjusz usłyszawszy to ostatnie imię zapomniał na chwilę o dziewczynach z Kos i podniósłszy żywo głowę, spytał:
62— Skąd ci przyszedł na myśl Aulus Plaucjusz? Czy wiesz, że ja, wybiwszy rękę pod miastem, spędziłem kilkanaście dni w ich domu. Zdarzyło się, że Plaucjusz nadjechał w chwili wypadku i widząc, że cierpię bardzo, zabrał mnie do siebie, tam zaś niewolnik jego, lekarz Merion, przyprowadził mnie do zdrowia. O tym właśnie chciałem z tobą mówić.
63— Dlaczego? MiłośćCzy nie zakochałeś się wypadkiem w Pomponii? W takim razie żal mi cię: niemłoda i cnotliwa! Nie umiem sobie wyobrazić gorszego nad to połączenia. Brr!
64— Nie w Pomponii — eheu[70]! — rzekł Winicjusz.
65 66— Gdybym ja sam wiedział w kim? Ale ja nie wiem nawet dobrze, jak jej imię: Ligia czy Kallina? Nazywają ją w domu Ligią, gdyż pochodzi z narodu Ligów, a ma swoje barbarzyńskie imię: Kallina. Dziwny to dom tych Plaucjuszów. Rojno w nim, a cicho jak w gajach w Subiacum. Przez kilkanaście dni nie wiedziałem, że mieszka w nim bóstwo. Aż raz o świcie zobaczyłem ją myjącą się w ogrodowej fontannie. I przysięgam ci na tę pianę, z której powstała Afrodyta, że promienie zorzy przechodziły na wylot przez jej ciało. TęsknotaMyślałem, że gdy słońce zejdzie, ona rozpłynie mi się w świetle, jak rozpływa się jutrzenka. Od tej pory widziałem ją dwukrotnie i od tej pory również nie wiem, co spokój, nie wiem, co inne pragnienia, nie chcę wiedzieć, co może mi dać miasto, nie chcę kobiet, nie chcę złota, nie chcę korynckiej miedzi ani bursztynu, ani perłowca, ani wina, ani uczt, tylko chcę Ligii. Mówię ci szczerze, Petroniuszu, że tęsknię za nią, jak tęsknił ten Sen, wyobrażony na mozaice w twoim tepidarium[71], za Pasyteją, tęsknię po całych dniach i nocach.
67— Jeśli to niewolnica, to ją odkup.
68 69— Czymże jest? Wyzwolenicą Plaucjusza?
70— Nie będąc nigdy niewolnicą, nie mogła być wyzwolona.
71 72— Nie wiem: córką królewską czy czymś podobnym.
73— Zaciekawiasz mnie, Winicjuszu.
74— Lecz jeśli zechcesz mnie posłuchać, zaraz zaspokoję twoją ciekawość. Historia nie jest zbyt długa. Ty może osobiście znałeś Wanniusza, króla Swebów, który, wypędzony z kraju, długi czas przesiadywał tu w Rzymie, a nawet wsławił się szczęśliwą grą w kości i dobrym powożeniem. Cezar Drusus wprowadził go znów na tron. Wanniusz, który był w istocie rzeczy tęgim człowiekiem, rządził z początku dobrze i prowadził szczęśliwe wojny, później jednak począł nadto łupić ze skóry nie tylko sąsiadów, ale i własnych Swebów. Wówczas Wangio i Sido, dwaj jego siostrzeńcy, a synowie Wibiliusza, króla Hermandurów, postanowili zmusić go, by znów pojechał do Rzymu… próbować szczęścia w kości.
75Wojna— Pamiętam, to Klaudiuszowe, niedawne czasy.
76— Tak. Wybuchła wojna. Wanniusz wezwał na pomoc Jazygów, jego zaś mili siostrzeńcy Ligów, którzy, zasłyszawszy o bogactwach Wanniusza i zwabieni nadzieją łupów, przybyli w takiej liczbie, iż sam cezar Klaudiusz począł obawiać się o spokój granicy. Klaudiusz nie chciał mieszać się w wojny barbarzyńców, napisał jednak do Ateliusza Histera, który dowodził legią naddunajską, by zwracał pilne oko na przebieg wojny i nie pozwolił zamącić naszego pokoju. Hister zażądał wówczas od Ligów, by przyrzekli, iż nie przekroczą granicy, na co nie tylko zgodzili się, ale dali zakładników, między którymi znajdowała się żona i córka ich wodza… Wiadomo ci, że barbarzyńcy wyciągają na wojny z żonami i dziećmi… Otóż moja Ligia jest córką owego wodza.
77 78— Mówił mi to sam Aulus Plaucjusz. Ligowie nie przekroczyli istotnie wówczas granicy, ale barbarzyńcy przychodzą jak burza i uciekają jak burza. Tak znikli i Ligowie, razem ze swymi turzymi[72] rogami na głowach. Zbili Wanniuszowych Swebów i Jazygów, ale król ich poległ, za czym odeszli z łupami, a zakładniczki zostały w ręku Histera. Matka wkrótce umarła, dziecko zaś Hister, nie wiedząc, co z nim robić, odesłał do rządcy całej Germanii, Pomponiusza. Ów po ukończeniu wojny z Kattami wrócił do Rzymu, gdzie Klaudiusz, jak wiesz, pozwolił mu odprawić tryumf. Dziewczyna szła wówczas za wozem zwycięzcy, ale po skończonej uroczystości, ponieważ zakładniczki nie można było uważać za brankę, z kolei i Pomponiusz nie wiedział, co z nią zrobić, a wreszcie oddał ją swej siostrze, Pomponii Grecynie, żonie Plaucjusza. DziewictwoW tym domu, gdzie wszystko, począwszy od panów, a skończywszy na drobiu w kurniku, jest cnotliwe, wyrosła na dziewicę, niestety, tak cnotliwą jak sama Grecyna, a tak piękną, że nawet Poppea wyglądałaby przy niej jak jesienna figa przy jabłku hesperyjskim[73].
79 80— I powtarzam ci, że od chwili gdy widziałem, jak promienie przechodziły przy fontannie na wskroś przez jej ciało, zakochałem się bez pamięci.
81Sen— Jest więc tak przezroczysta jak lampryska[74] albo jak młoda sardynka?
82— Nie żartuj, Petroniuszu, a jeśli cię łudzi swoboda, z jaką ja sam o mojej żądzy mówię, wiedz o tym, że jaskrawa suknia częstokroć głębokie rany pokrywa. Muszę ci też powiedzieć, że wracając z Azji przespałem jedną noc w świątyni Mopsusa[75], aby mieć sen wróżebny. Otóż we śnie pojawił mi się sam Mopsus i zapowiedział, że w życiu moim nastąpi wielka przemiana przez miłość.
83Filozof, Obraz świata— Słyszałem, jak Pliniusz mówił, że nie wierzy w bogów, ale wierzy w sny i być może, że ma słuszność. Moje żarty nie przeszkadzają mi też myśleć czasem, że naprawdę jest tylko jedno bóstwo, odwieczne, wszechwładne, twórcze — Venus Genitrix[76]. Ona skupia dusze, skupia ciała i rzeczy. Eros wywołał świat z chaosu. Czy dobrze uczynił, to inna rzecz, ale gdy tak jest, musimy uznać jego potęgę, choć wolno jej nie błogosławić…
84— Ach, Petroniuszu! Łatwiej na świecie o filozofię niż o dobrą radę.
85Miłość— Powiedz mi, czego ty właściwie chcesz?
86— Chcę mieć Ligię. Chcę, by te moje ramiona, które obejmują teraz tylko powietrze, mogły objąć ją i przycisnąć do piersi. Chcę oddychać jej tchnieniem. Gdyby była niewolnicą, dałbym za nią Aulusowi sto dziewcząt z nogami pobielonymi wapnem na znak, że je pierwszy raz wystawiono na sprzedaż. Chcę ją mieć w domu moim dopóty, dopóki głowa moja nie będzie tak biała, jak szczyt Soracte[77] w zimie.
87— Ona nie jest niewolnicą, ale ostatecznie należy do familii Plaucjusza, a ponieważ jest dzieckiem opuszczonym, może być uważana jako alumna[78]. Plaucjusz mógłby ci ją odstąpić, gdyby chciał.
88— To chyba nie znasz Pomponii Grecyny. Zresztą oboje przywiązali się do niej jak do własnego dziecka.
89— Pomponię znam. Istny cyprys. Gdyby nie była żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako płaczkę. Od śmierci Julii nie zrzuciła ciemnej stoli[79] i w ogóle wygląda, jakby za życia jeszcze chodziła po łące porosłej asfodelami[80]. Jest przy tym univira[81], a więc między naszymi cztero— i pięciokrotnymi rozwódkami jest zarazem Feniksem[82]… Ale… czy słyszałeś, że Feniks jakoby naprawdę wylągł się teraz w górnym Egipcie, co mu się zdarza nie częściej jak raz na pięćset lat?
90— Petroniuszu! Petroniuszu! O Feniksie pogadamy kiedy indziej.
91— Cóż ja ci powiem, mój Marku. Znam Aula Plaucjusza, który lubo nagania mój sposób życia, ma do mnie pewną słabość, a może nawet szanuje mnie więcej od innych, wie bowiem, że nie byłem nigdy donosicielem, jak na przykład Domicjusz Afer, Tygellinus i cała zgraja przyjaciół Ahenobarba[83]. Nie udając przy tym stoika krzywiłem się jednak nieraz na takie postępki Nerona, na które Seneka i Burrhus patrzyli przez szpary. Jeśli sądzisz, że mogę coś dla ciebie u Aulusa wyjednać — jestem na twoje usługi.
92— Sądzę, że możesz. Ty masz na niego wpływ, a przy tym umysł twój posiada niewyczerpane sposoby. Gdybyś się rozejrzał w położeniu i pomówił z Plaucjuszem…
93— Zbytnie masz pojęcie o moim wpływie i o dowcipie, ale jeśli tylko o to chodzi, pomówię z Plaucjuszem, jak tylko przeniosą się do miasta.
94 95— W takim razie pójdziemy do triclinium[84], gdzie czeka na nas śniadanie, a następnie, nabrawszy sił, każemy się zanieść do Plaucjusza.
96— Zawsześ mi był miły — odrzekł na to z żywością Winicjusz — ale teraz każę chyba ustawić wśród moich larów[85] twój posąg — ot, taki piękny jak ten — i będę mu składał ofiary.
97To rzekłszy zwrócił się w stronę posągów, które zdobiły całą jedną ścianę wonnej świetlicy, i wskazał ręką na posąg Petroniusza, przedstawiający go jako Hermesa z posochem[86] w dłoni.
98 99Pochlebstwo— Na światło Heliosa! Jeśli „boski” Aleksander[87] był do ciebie podobny— nie dziwić się Helenie.
100I w okrzyku tym było tyleż szczerości, ile pochlebstwa, Petroniusz bowiem, lubo starszy i mniej atletyczny, piękniejszy był nawet od Winicjusza. Kobiety w Rzymie podziwiały nie tylko jego giętki umysł i smak, który mu zjednał nazwę arbitra elegancji, ale i ciało. Podziw ów znać było nawet na twarzach owych dziewcząt z Kos, które układały teraz fałdy jego togi, a z których jedna, imieniem Eunice, skrycie go kochająca, patrzyła mu w oczy z pokorą i zachwytem.
101Lecz on nie zwrócił nawet na to uwagi, jeno uśmiechnąwszy się do Winicjusza począł cytować mu w odpowiedzi wyrażenie Seneki o kobietach:
102— Animal impudens[88]… etc…
103A następnie otoczywszy ręką jego ramiona wyprowadził go do triclinium.
104W unctuarium dwie greckie dziewczyny, Frygijki i dwie Murzynki poczęły uprzątać epilichnia[89] z woniami. Lecz w tejże chwili spoza uchylonej kotary od frigidarium ukazały się głowy balneatorów i rozległo się ciche: „psst” — a na to wezwanie jedna z Greczynek, Frygijki i dwie Etiopki, poskoczywszy żywo, znikły w mgnieniu oka za kotarą. W termach rozpoczynała się chwila swawoli i rozpusty, której inspektor[90] nie przeszkadzał, albowiem sam częstokroć brał w podobnych hulankach udział. Domyślał się ich zresztą i Petroniusz, ale jako człowiek wyrozumiały i nie lubiący karać, patrzył na nie przez szpary.
105PocałunekW unctuarium pozostała tylko Eunice. Czas jakiś nasłuchiwała oddalających się w kierunku laconicum głosów i śmiechów, wreszcie uniósłszy wykładany bursztynem i kością słoniową stołek, na którym przed chwilą siedział Petroniusz, przysunęła się ostrożnie do jego posągu.
106Unctuarium pełne było słonecznego światła i kolorów bijących od tęczowych marmurów, którymi wyłożone były ściany.
107Eunice wstąpiła na stołek — i znalazłszy się na wysokości posągu, nagle zarzuciła mu na szyję ramiona, po czym odrzuciwszy w tył swe złote włosy i tuląc różowe ciało do białego marmuru, poczęła przyciskać w uniesieniu usta do zimnych warg Petroniusza.
Rozdział drugi
108Po posiłku, który zwał się śniadaniem, a do którego dwaj towarzysze zasiedli wówczas, gdy zwykli śmiertelni byli już dawno po południowym prandium[91], ObyczajePetroniusz zaproponował lekką drzemkę. Według niego pora była jeszcze za wczesna na odwiedziny. Są wprawdzie ludzie, którzy poczynają odwiedzać znajomych o wschodzie słońca, uważając w dodatku zwyczaj ten za stary, rzymski. Ale on, Petroniusz, uważa go za barbarzyński. Godziny popołudniowe są najwłaściwsze, nie wcześniej jednak, zanim słońce nie przejdzie w stronę świątyni Jowisza Kapitolińskiego i nie pocznie patrzeć z ukosa na Forum[92]. Jesienią bywa jeszcze gorąco i ludzie radzi śpią po jedzeniu. Tymczasem miło jest posłuchać szumu fontanny w atrium[93] i po obowiązkowym tysiącu kroków zdrzemnąć się w czerwonym świetle, przecedzonym przez purpurowe, na wpół zaciągnięte velarium[94].
109Winicjusz uznał słuszność jego słów i poczęli się przechadzać rozmawiając w sposób niedbały o tym, co słychać na Palatynie i w mieście, a po trochu filozofując nad życiem. Po czym Petroniusz udał się do cubiculum[95], lecz nie spał długo. Po upływie pół godziny wyszedł i kazawszy sobie przynieść werweny[96] począł ją wąchać i nacierać sobie nią ręce i skronie.
110— Nie uwierzysz — rzekł — jak to ożywia i orzeźwia. Teraz jestem gotów.
111Lektyka[97] czekała już od dawna, więc wsiedli i kazali się ponieść na Vicus Patricius, do domu Aulusa. Insula Petroniusza leżała na południowym stoku Palatynu około tak zwanych Carinae, najkrótsza więc droga wypadała im poniżej Forum, lecz ponieważ Petroniusz chciał zarazem wstąpić do złotnika Idomena, wydał przeto polecenie, by niesiono ich przez Vicus Apollinis i Forum w stronę Vicus Sceleratus, na rogu którego pełno było wszelkiego rodzaju tabern[98].
112Olbrzymi Murzyni podnieśli lektykę i ruszyli, poprzedzani przez niewolników zwanych pedisequi[99]. Petroniusz przez czas jakiś podnosił w milczeniu swe dłonie, pachnące werweną, ku nozdrzom i zdawał się nad czymś namyślać, po chwili zaś rzekł:
113— Przychodzi mi do głowy, że jeśli twoja leśna boginka nie jest niewolnicą, tedy mogłaby porzucić dom Plaucjuszów, a przenieść się do twego. Otoczyłbyś ją miłością i obsypał bogactwami, tak jak ja moją ubóstwioną Chryzotemis, której, mówiąc między nami, mam przynajmniej o tyle dosyć, o ile ona mnie.
114 115— Nie? — pytał Petroniusz. — W najgorszym razie sprawa oparłaby się o cezara, a możesz być pewny, że choćby dzięki moim wpływom nasz Miedzianobrody byłby po twojej stronie.
116— Nie znasz Ligii! — odparł Winicjusz.
117— To pozwólże się zapytać, czy ty ją znasz — inaczej jak z widzenia? Mówiłżeś z nią? Wyznałżeś jej swą miłość?
118— Widziałem ją naprzód przy fontannie, a potem spotkałem ją dwukrotnie. Pamiętaj, że podczas pobytu w domu Aulusów mieszkałem w bocznej willi, przeznaczonej dla gości, i mając wybitą rękę nie mogłem zasiadać do wspólnego stołu. Dopiero w wigilię dnia, na który zapowiedziałem swój odjazd, spotkałem Ligię przy wieczerzy — i nie mogłem słowa do niej przemówić. Musiałem słuchać Aulusa i jego opowiadań o zwycięstwach, jakie odniósł w Brytanii, a następnie o upadku małych gospodarstw w Italii, któremu jeszcze Licyniusz Stolo starał się zapobiec. W ogóle nie wiem, czy Aulus potrafi mówić o czym innym i nie mniemaj, że zdołamy się od tego wykręcić, chyba że zechcesz słuchać o zniewieściałości czasów dzisiejszych. ZabobonyOni tam mają bażanty w kurnikach, ale ich nie jedzą wychodząc z zasady, że każdy zjedzony bażant przybliża koniec potęgi rzymskiej. MiłośćDrugi raz spotkałem ją koło ogrodowej cysterny[100] ze świeżo wyrwaną trzciną w ręku, którą zanurzała kiścią w wodzie i skrapiała rosnące wokoło irysy. MłodośćSpójrz na moje kolana. Na tarczę Herakla, mówię ci, że nie drżały, gdy na nasze maniple[101] szły z wyciem chmury Partów, ale drżały przy owej cysternie. I zmieszany jak pacholę, które nosi jeszcze bullę[102] na szyi, oczyma tylko żebrałem litości, długo nie mogąc słowa przemówić.
119Petroniusz spojrzał na niego jakby z pewną zazdrością.
120— Szczęśliwy! — rzekł. — Choćby świat i życie były jak najgorsze, jedno w nich zostanie wieczne dobro — młodość!
121 122 123— Owszem. Oprzytomniawszy nieco, rzekłem, że wracam z Azji, żem wybił rękę pod miastem i cierpiałem srodze, ale w chwili gdy mi przychodzi porzucić ten dom gościnny, widzę, że cierpienie w nim więcej jest warte niż gdzie indziej rozkosz — choroba więcej niż gdzie indziej zdrowie. Ona słuchała słów moich także zmieszana i ze schyloną głową, kreśląc coś trzciną na szafrannym[103] piasku. Po czym podniosła oczy, raz jeszcze spojrzała na owe skreślone znaki, raz jeszcze na mnie, jakby chcąc o coś spytać — i nagle uciekła jak hamadriada[104] przed głupowatym faunem.
124 125— Jak morze — i utonąłem w nich też jak w morzu. Wierz mi, że Archipelag mniej jest błękitny. Po chwili przybiegł mały Plaucjusz i począł o coś pytać. Ale ja nie rozumiałem, o co mu chodzi.
126— O Atene[105]! — zawołał Petroniusz — zdejm temu chłopcu opaskę z oczu, którą zawiązał Eros, bo inaczej rozbije sobie głowę o kolumnę świątyni Wenus.
127Po czym zwrócił się do Winicjusza:
128Młodość— O ty wiosenny pączku na drzewie życia, ty pierwsza zielona gałązko winogradu! Powinien bym zamiast do Plaucjuszów kazać cię zanieść do domu Gelocjusza, gdzie jest szkoła dla nieświadomych życia chłopców.
129 130— A co skreśliła na piasku? Czy nie imię Amora, czy nie serce przeszyte jego grotem lub nie coś takiego, z czego mógłbyś poznać, że satyry szeptały już tej nimfie do ucha różne tajemnice życia? Jak można było nie spojrzeć na te znaki!
131— Dawniej wdziałem togę, niż myślisz — rzeki Winicjusz — i zanim nadbiegł mały Aulus, patrzyłem pilnie na te znaki. Wszakże wiem, że i w Grecji, i w Rzymie nieraz dziewczęta kreślą na piasku wyznania, których nie chcą wymówić ich usta… Ale zgadnij, co nakreśliła?
132— Jeśli co innego, niż przypuszczałem, to nie zgadnę.
133 134 135— Powiadam: rybę. Czy miało to znaczyć, że w żyłach jej zimna dotąd krew płynie — nie wiem! Ale ty, któryś mnie nazwał wiosennym pąkowiem na drzewie życia — zapewne potrafisz lepiej ten znak zrozumieć.
136— Carissime[106]! O taką rzecz spytaj Pliniusza. On się zna na rybach. Gdyby stary Apicjusz żył jeszcze, może by ci także umiał coś o tym powiedzieć, albowiem zjadł w ciągu życia więcej ryb, niż może ich od razu pomieścić Zatoka Neapolitańska.
137MiastoLecz dalsza rozmowa urwała się, wniesiono ich bowiem na rojne ulice, na których przeszkadzał jej gwar ludzki. Przez Vicus Apollinis skręcili na Forum Romanum, gdzie w dnie pogodne przed zachodem słońca gromadziły się tłumy próżniaczej ludności, by przechadzać się wśród kolumn, opowiadać nowiny i słuchać ich, widzieć przenoszone lektyki ze znakomitymi ludźmi, a wreszcie zaglądać do sklepów złotniczych, do księgarni, do sklepów, w których zmieniano monetę, do bławatnych[107], brązowniczych i wszelkich innych, których pełno było w domach obejmujących część Rynku położoną naprzeciw Kapitolu. Połowa Forum, leżąca tuż pod wiszarami[108] zamku, pogrążona była już w cieniu, natomiast kolumny położonych wyżej świątyń złociły się w blasku i na błękicie. Leżące niżej rzucały wydłużone cienie na marmurowe płyty, wszędzie zaś było ich tak pełno, że oczy gubiły się wśród nich jak w lesie. Zdawało się, że tym budowlom i kolumnom aż ciasno koło siebie. Piętrzyły się jedne nad drugimi, biegły w prawo i w lewo, wdzierały się na wzgórza, tuliły się do zamkowego muru lub jedne do drugich, na podobieństwo większych i mniejszych, grubszych i cieńszych, złotawych i białych pni, to rozkwitłych pod architrawami[109] kwiatami akantu[110], to pozawijanych w jońskie rogi, to zakończonych prostym doryckim kwadratem. Nad owym lasem błyszczały barwne tryglify[111], z tympanów[112] wychylały się rzeźbione postaci bogów, ze szczytów uskrzydlone złote kwadrygi zdawały się chcieć ulecieć w powietrze, w ów błękit, który zwieszał się spokojnie nad owym zbitym miastem świątyń. W środku Rynku i po brzegach płynęła rzeka ludzka: tłumy przechadzały się pod łukami bazyliki Juliusza Cezara, tłumy siedziały na schodach Kastora i Polluksa i kręciły się koło świątyńki Westy, podobne na tym wielkim marmurowym tle do różnokolorowych rojów motyli lub żuków. HandelZ góry, przez ogromne stopnie, od strony świątyni poświęconej „Jovi Optimo Maximo”, napływały nowe fale; przy rostrach[113] słuchano jakichś przygodnych mówców; tu i ówdzie słychać było okrzyki przekupniów sprzedających owoce, wino lub wodę pomieszaną z figowym sokiem, oszustów polecających cudowne lekarstwa, wróżbitów, odgadywaczy ukrytych skarbów, tłumaczów snów. Gdzieniegdzie z gwarem rozmów i nawoływań mieszały się dźwięki sistry[114], egipskiej sambuki[115] lub greckich fletów. Gdzieniegdzie chorzy, pobożni lub stroskani nieśli do świątyń ofiary. Wśród ludzi, na kamiennych płytach, zbierały się chciwe na ofiarne ziarno, podobne do ruchomych, pstrych i ciemnych plam, stadka gołębi, to wzbijając się chwilowo z rozgłośnym szumem skrzydeł w górę, to znów zapadając na opróżnione przez tłum miejsca. Od czasu do czasu gromady ludzkie rozstępowały się przed lektykami, w których widać było wykwintne twarze kobiece lub głowy senatorów i rycerzy, o rysach jakby zakrzepłych i wyniszczonych życiem. Różnojęzyczna ludność powtarzała w głos ich imiona z dodatkiem przezwisk, szyderstw lub pochwał. Między bezładnymi grupami przeciskały się czasem postępujące miarowym krokiem oddziały żołnierzy lub wigilów[116] czuwających nad ulicznym porządkiem. Język grecki dawał się słyszeć naokół równie często, jak łaciński.
138Winicjusz, który dawno nie był w mieście, patrzył z pewną ciekawością na owo rojowisko ludzkie i na owo Forum Romanum, zarazem panujące nad falą świata i zarazem tak nią zalane, że Petroniusz, który odgadł myśl towarzysza, nazwał je „gniazdem Kwirytów — bez Kwirytów”[117]. Istotnie, miejscowy żywioł ginął niemal w tym tłumie złożonym ze wszystkich ras i narodów. Widać tu było Etiopów, olbrzymich jasnowłosych ludzi z dalekiej północy, Brytanów, Galów i Germanów, skośnookich mieszkańców Sericum, ludzi znad Eufratu i ludzi znad Indu, o brodach barwionych na kolor cegły, Syryjczyków znad brzegów Orontu, o oczach czarnych i słodkich; wyschniętych jak kość mieszkańców pustyń arabskich, Żydów z zapadłą piersią, Egipcjan z wiecznym, obojętnym uśmiechem w twarzach i Numidów, i Afrów; Greków z Hellady, którzy na równi z Rzymianami władali nad miastem, ale władali wiedzą, sztuką, rozumem i szalbierstwem, Greków z wysp i z Azji Mniejszej, i z Egiptu, i z Italii, i z Narbońskiej Galii. W tłumie niewolników z podziurawionymi uszami nie brakło i wolnej, próżniaczej ludności, którą cezar bawił, żywił, a nawet odziewał, i wolnych przybyszów, których do olbrzymiego miasta zwabiła łatwość życia i widoki fortuny; nie brakło przekupniów i kapłanów Serapisa z palmowymi gałęziami w ręku, i kapłanów Izydy, na której ołtarze znoszono więcej ofiar niż do świątyni Kapitolińskiego Jowisza, i kapłanów Kibeli, noszących w ręku złote kiście ryżu, i kapłanów wędrownych bóstw, i tanecznic wschodnich z jaskrawymi mitrami[118], i sprzedających amulety, i poskromców wężów, i chaldejskich magów, wreszcie ludzi bez wszelkich zajęć, którzy co tydzień zgłaszali się do spichlerzy nadtybrzańskich po zboże, bili się o loteryjne bilety w cyrkach, spędzali noce w walących się ustawicznie w zatybrzańskiej dzielnicy domach, a dnie słoneczne i ciepłe w kryptoportykach[119], w brudnych garkuchniach Subury[120], na moście Milwiusa lub przed insulami możnych, gdzie im od czasu do czasu wyrzucano resztki ze stołu niewolników.
139SławaPetroniusz dobrze był znany przez te tłumy. O uszy Winicjusza obijało się ustawiczne: „Hic est!” — „To on!” — LudLubiono go za hojność, a zwłaszcza popularność jego wzrosła od czasu, gdy dowiedziano się, że przemawiał przed cezarem przeciw wyrokowi śmierci wydanemu na całą familię, to jest na wszystkich bez różnicy płci i wieku niewolników prefekta Pedaniusza Sekunda, za to, iż jeden z nich zabił tego okrutnika w chwili rozpaczy. Petroniusz powtarzał wprawdzie głośno, że mu to było wszystko jedno i że przemawiał do cezara tylko prywatnie, jako arbiter elegantiarum, którego estetyczne uczucia oburzała owa barbarzyńska rzeź, godna jakichś Scytów, nie Rzymian. Niemniej lud, który wzburzył się z powodu tej rzezi, kochał od tej pory Petroniusza.
140Lecz on o to nie dbał. Pamiętał, że ten lud kochał także i Brytanika, którego Nero otruł, i Agrypinę, którą kazał zamordować, i Oktawię, którą na Pandatarii uduszono po uprzednim otwarciu jej żył w gorącej parze, i Rubeliusza Plauta, który został wygnany, i Trazeasza, któremu każde jutro mogło przynieść wyrok śmierci. Miłość ludu mogła być uważana raczej za złą wróżbę, a sceptyczny Petroniusz był zarazem przesądny. Tłumem gardził podwójnie: i jako arystokrata, i jako esteta. Ludzie pachnący prażonym bobem, który nosili w zanadrzu, a przy tym wiecznie schrypnięci i spotnieli od gry w morę[121] po rogach ulic i perystylach[122], nie zasługiwali w jego oczach na miano ludzi.
141Nie odpowiadając też wcale ani na oklaski, ani na posyłane tu i owdzie od ust pocałunki, opowiadał Markowi sprawę Pedaniusza, drwiąc przy tym ze zmienności ulicznej hałastry, która nazajutrz po groźnym wzburzeniu oklaskiwała Nerona przejeżdżającego do świątyni Jowisza Statora. Lecz przed księgarnią Awirunusa kazał się zatrzymać i wysiadłszy zakupił ozdobny rękopis, który oddał Winicjuszowi.
142— To podarek dla ciebie — rzekł.
143— Dzięki! — odrzekł Winicjusz. Po czym spojrzawszy na tytuł zapytał: — Satyricon[123]. To coś nowego. Czyje to?
144— Moje. Ale ja nie chcę iść śladem Rufinusa, którego historię miałem ci opowiedzieć, ani też śladem Fabrycjusza Wejenta, dlatego nikt o tym nie wie, ty zaś nikomu nie mów.
145— A mówiłeś, że nie piszesz wierszy — rzekł Winicjusz zaglądając do środka — tu zaś widzę prozę gęsto nimi przeplataną.
146— Jak będziesz czytał, zwróć uwagę na ucztę Trymalchiona. Co do wierszy, zbrzydły mi od czasu, jak Nero pisze epos. Witeliusz, widzisz, chcąc sobie ulżyć, używa pałeczki z kości słoniowej, którą zasuwa sobie w gardło; inni posługują się piórami flamingów maczanymi w oliwie lub w odwarze macierzanki — ja zaś odczytuję poezje Nerona — i skutek jest natychmiastowy. Mogę je potem chwalić, jeśli nie z czystym sumieniem, to z czystym żołądkiem.
147To rzekłszy zatrzymał znów lektykę przed złotnikiem Idomenem i załatwiwszy sprawę gemm kazał nieść lektykę wprost do domu Aulusa.
148— Po drodze opowiem ci na dowód, co jest miłość własna autorska, historię Rufinusa — rzekł.
149Lecz zanim ją rozpoczął, skręcili na Vicus Patricius i niebawem znaleźli się przed mieszkaniem Aulusa. Młody i tęgi ianitor[124] otworzył im drzwi wiodące do ostium[125], nad którymi sroka, zamknięta w klatce, witała ich wrzaskliwie słowem: „Salve!”[126]
150Po drodze z drugiej sieni, zwanej ostium, do właściwego atrium, Winicjusz rzekł:
151— Czyś zauważył, że odźwierny tu bez łańcuchów?
152— To dziwny dom — odpowiedział półgłosem Petroniusz — Pewno ci wiadomo, że Pomponię Grecynę podejrzewano o wyznawanie wschodniego zabobonu, polegającego na czci jakiegoś Chrestosa. Zdaje się, że przysłużyła się jej Kryspinilla, która nie może darować Pomponii, że jeden mąż wystarczył jej na całe życie. — Univira!… Łatwiej dziś w Rzymie o półmisek rydzów z Noricum. Sądzono ją sądem domowym…
153— Masz słuszność, że to dziwny dom. Później opowiem ci, com tu słyszał i widział.
154Tymczasem znaleźli się w atrium. Przełożony nad nim niewolnik, zwany atriensis, wysłał nomenclatora, by oznajmił gości, jednocześnie zaś służba podsunęła im krzesła i stołeczki pod nogi. Petroniusz, który wyobrażając sobie, że w tym surowym domu panuje wieczny smutek, nigdy w nim nie bywał, spoglądał naokół z pewnym zdziwieniem i jakby z poczuciem zawodu, albowiem atrium czyniło raczej wesołe wrażenie. Z góry przez duży otwór wpadał snop jasnego światła, łamiącego się w tysiące skier na wodotrysku. KwiatyKwadratowa sadzawka z fontanną w środku, przeznaczona do przyjmowania dżdżu wpadającego w czasie niepogody przez górny otwór, a zwana impluvium, otoczona była anemonami i liliami. Szczególnie w liliach widocznie kochano się w domu, gdyż były ich całe kępy, i białych, i czerwonych, i wreszcie szafirowych irysów, których delikatne płatki były jakby posrebrzone od wodnego pyłu. Wśród mokrych mchów, w których ukryte były donice z liliami, i wśród pęków liści widniały brązowe posążki, przedstawiające dzieci i ptactwo wodne. W jednym rogu odlana również z brązu łania pochylała swą zaśniedziałą od wilgoci, zielonawą głowę ku wodzie, jakby się chciała napić. Podłoga atrium była z mozaiki; ściany, częścią wykładane czerwonym marmurem, częścią malowane w drzewa, ryby, ptaki i gryfy[127], nęciły oczy grą kolorów. Odrzwia do bocznych izb zdobne były żółwiowcem[128] lub nawet kością słoniową; przy ścianach, między drzwiami, stały posągi przodków Aulusa. Wszędy znać było spokojny dostatek, daleki od zbytku, ale szlachetny i pewny siebie.
155Petroniusz, który mieszkał nierównie okazalej i wykwintniej, nie mógł tu jednak znaleźć żadnej rzeczy, która by raziła jego smak — i właśnie zwrócił się z tą uwagą do Winicjusza, gdy wtem niewolnik velarius[129] odsunął kotarę dzielącą atrium od tablinum[130] i w głębi domu ukazał się nadchodzący śpiesznie Aulus Plaucjusz.
156StarośćBył to człowiek zbliżający się do wieczornych dni życia, z głową pobieloną szronem, ale czerstwy, o twarzy energicznej, nieco za krótkiej, ale też nieco podobnej do głowy orła. Tym razem malowało się na niej pewne zdziwienie, a nawet niepokój, z powodu niespodziewanego przybycia Neronowego przyjaciela, towarzysza i zausznika.
157Lecz Petroniusz był nadto światowcem i nadto bystrym człowiekiem, by tego nie zauważyć, zatem po pierwszych powitaniach oznajmił z całą wymową i swobodą, na jaką było go stać, że przychodzi podziękować za opiekę, jakiej w tym domu doznał syn jego siostry, i że jedynie wdzięczność jest powodem jego odwiedzin, do których zresztą ośmieliła go dawna z Aulusem znajomość.
158Aulus zapewnił go ze swej strony, iż miłym jest gościem, a co do wdzięczności, oświadczył, że sam się do niej poczuwa, chociaż zapewne Petroniusz nie domyśla się jej powodów.
159Jakoż Petroniusz nie domyślał się ich rzeczywiście. Próżno, podniósłszy swe orzechowe oczy w górę, biedził się, by sobie przypomnieć najmniejszą usługę oddaną Aulusowi lub komukolwiek. Nie przypomniał sobie żadnej, prócz tej chyba, którą zamierzał wyświadczyć Winicjuszowi. Mimo woli mogło się wprawdzie coś podobnego zdarzyć, ale tylko mimo woli.
160— Kocham i cenię bardzo Wespazjana — odrzekł Aulus — któremu uratowałeś życie, gdy raz zdarzyło mu się nieszczęście usnąć przy słuchaniu wierszy cezara.
161— Zdarzyło mu się szczęście — odrzekł Petroniusz — bo ich nie słyszał, nie przeczę jednak, że mogło się ono skończyć nieszczęściem. Miedzianobrody chciał mu koniecznie posłać centuriona[131] z przyjacielskim zleceniem, by sobie otworzył żyły.
162Pochlebstwo— Ty zaś, Petroniuszu, wyśmiałeś go.
163— Tak jest, a raczej przeciwnie: powiedziałem mu, że jeśli Orfeusz umiał pieśnią usypiać dzikie bestie, jego tryumf jest równy, skoro potrafił uśpić Wespazjana. Ahenobarbowi można przyganiać pod warunkiem, żeby w małej przyganie mieściło się wielkie pochlebstwo. Nasza miłościwa Augusta, Poppea, rozumie to doskonale.
164— Niestety, takie to czasy — odrzekł Aulus. — Brak mi na przodzie dwóch zębów, które mi wybił kamień rzucony ręką Brytana, i przez to mowa moja stała się świszczącą, a jednak najszczęśliwsze chwile mego życia spędziłem w Brytanii…
165— Bo zwycięskie — dorzucił Winicjusz.
166Lecz Petroniusz zląkłszy się, by stary wódz nie zaczął opowiadać o dawnych swych wojnach, zmienił przedmiot rozmowy. ZabobonyOto w okolicy Praeneste wieśniacy znaleźli martwe wilcze szczenię o dwu głowach, w czasie zaś onegdajszej burzy piorun oberwał narożnik w świątyni Luny, co było rzeczą, ze względu na spóźnioną jesień, niesłychaną. Niejaki też Kotta, który mu to opowiadał, dodawał zarazem, iż kapłani tejże świątyni przepowiadają z tego powodu upadek miasta lub co najmniej ruinę wielkiego domu, która tylko nadzwyczajnymi ofiarami da się odwrócić.
167Aulus wysłuchawszy opowiadania wyraził zdanie, że takich oznak nie można jednak lekceważyć. Że bogowie mogą być zgniewani przebraną miarą zbrodni, w tym nie masz nic dziwnego — a w takim razie ofiary błagalne są zupełnie na miejscu.
168 169— Twój dom, Plaucjuszu, nie jest zbyt wielki, choć mieszka w nim wielki człowiek; mój jest wprawdzie za duży na tak lichego właściciela, ale również mały. A jeśli chodzi o ruinę jakiegoś tak wielkiego, jak na przykład domus transitoria[132], to czy opłaci się nam składać ofiary, by tę ruinę odwrócić?
170Plaucjusz nie odpowiedział na to pytanie, która to ostrożność dotknęła nawet nieco Petroniusza, albowiem przy całym swym braku poczucia różnicy między złem a dobrem nie był nigdy donosicielem i można z nim było rozmawiać z zupełnym bezpieczeństwem. Za czym zmienił znów rozmowę i począł wychwalać mieszkanie Plaucjuszowe oraz dobry smak panujący w domu.
171— Stara to siedziba — odrzekł Plaucjusz — w której nic nie zmieniłem od czasu, jakem ją odziedziczył.
172ŚmiechPo odsunięciu kotary dzielącej atrium od tablinum dom otwarty był na przestrzał, tak że przez tablinum, przez następny perystyl i leżącą za nim salę, zwaną oecus[133], wzrok biegł aż do ogrodu, który widniał z dala jak jasny obraz, ujęty w ciemną ramę. Wesołe dziecinne śmiechy dolatywały stamtąd do atrium.
173— Ach, wodzu — rzekł Petroniusz — pozwól nam posłuchać z bliska tego szczerego śmiechu, o który dziś tak trudno.
174— Chętnie — odrzekł powstając Plaucjusz. — To mój mały Aulus i Ligia bawią się w piłki. Ale co do śmiechu, mniemam, Petroniuszu, że całe życie schodzi ci na nim.
175— Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję — odpowiedział Petroniusz — tu jednak śmiech brzmi inaczej.
176— Petroniusz — dodał Winicjusz — nie śmieje się zresztą po całych dniach, ale raczej po całych nocach.
177Tak rozmawiając przeszli przez długość domu i znaleźli się w ogrodzie, gdzie Ligia i mały Aulus bawili się piłkami, które niewolnicy wyłącznie do tej zabawy przeznaczeni, zwani spheristae, zbierali z ziemi i podawali im do rąk. Petroniusz rzucił szybkie, przelotne spojrzenie na Ligię, mały Aulus ujrzawszy Winicjusza przybiegł się z nim witać, ów zaś przechodząc schylił głowę przed piękną dziewczyną, która stała z piłką w ręku, z włosem nieco rozwianym, trochę zdyszana i zarumieniona.
178KobietaLecz w ogrodowym triclinium, zacienionym przez bluszcze, winograd i kozie ziele, siedziała Pomponia Grecyna; poszli się więc z nią witać. Petroniuszowi, jakkolwiek nie uczęszczał do domu Plaucjuszów, była ona znajoma, albowiem widywał ją u Antystii, córki Rubeliusza Plauta, a dalej w domu Seneków i u Poliona. Nie mógł też oprzeć się pewnemu podziwowi, jakim przejmowała go jej twarz smutna, ale pogodna, szlachetność jej postawy, ruchów, słów. Pomponia mąciła do tego stopnia jego pojęcia o kobietach, że ów zepsuty do szpiku kości i pewny siebie, jak nikt w całym Rzymie, człowiek nie tylko odczuwał dla niej pewien rodzaj szacunku, ale nawet tracił poniekąd pewność siebie. I teraz oto dziękując jej za opiekę nad Winicjuszem wtrącał jakby mimo woli wyraz: „domina”[134], który nigdy nie przychodził mu na myśl, gdy na przykład rozmawiał z Kalwią Kryspinillą, ze Skrybonią, z Walerią, Soliną i innymi niewiastami z wielkiego świata. — Po przywitaniu i złożeniu podzięki począł też zaraz narzekać, że Pomponię widuje się tak rzadko, że jej nie można spotkać ni w cyrku, ni w amfiteatrze, na co odpowiedziała mu spokojnie, położywszy dłoń na dłoni męża:
179— Starzejemy się i oboje lubimy coraz więcej domowe zacisze.
180Petroniusz chciał przeczyć, lecz Aulus Plaucjusz dodał swoim świszczącym głosem:
181Religia— I coraz nam bardziej obco między ludźmi, którzy nawet naszych bogów rzymskich greckimi nazywają imionami.
182— Bogowie stali się od pewnego czasu tylko retorycznymi figurami — odrzekł niedbale Petroniusz — że zaś retoryki uczyli nas Grecy, przeto mnie samemu łatwiej na przykład powiedzieć: Hera niż Juno.
183StarośćTo rzekłszy zwrócił oczy na Pomponię, jakby na znak, że wobec niej żadne inne bóstwo nie mogło mu przyjść na myśl, a następnie jął przeczyć temu, co mówiła o starości: „Ludzie starzeją się wprawdzie prędko, ale tacy, którzy żyją zgoła innym życiem, a prócz tego są twarze, o których Saturn[135] zdaje się zapominać.” Petroniusz mówił to z pewną nawet szczerością, albowiem Pomponia Grecyna, jakkolwiek schodziła z południa życia, zachowała niezwykłą świeżość cery, a że głowę miała małą i twarz drobną, chwilami więc, mimo swej ciemnej sukni, mimo powagi i smutku, czyniła wrażenie kobiety zupełnie młodej.
184Tymczasem mały Aulus, który podczas pobytu Winicjusza w domu zaprzyjaźnił się był z nim nadzwyczajnie, zbliżywszy się począł go zapraszać do gry w piłkę. Za chłopcem weszła do triclinium i Ligia. Pod firanką bluszczów, ze światełkami drgającymi na twarzy, wydała się teraz Petroniuszowi ładniejszą niż na pierwszy rzut oka i istotnie podobną do jakiejś nimfy. Że zaś nie przemówił do niej dotąd, więc podniósł się, pochylił przed nią głowę i zamiast zwykłych wyrazów powitania począł cytować słowa, którymi Odys powitał Nauzykaę:
185Nie wiem, czyliś jest bóstwem, czy panną śmiertelną,Lecz jeśliś jest mieszkanką ziemskiego padołu,Błogosławiony ojciec z matką twą pospołu,Błogosławieni bracia[136] .
Nawet Pomponii podobała się wykwintna grzeczność tego światowca. Co do Ligii, słuchała zmieszana i zapłoniona, nie śmiąc oczu podnieść. Lecz stopniowo w kątach jej ust począł drgać swawolny uśmiech, na twarzy znać było walkę między dziewczęcym zawstydzeniem a chęcią odpowiedzi — i widocznie chęć ta przemogła, spojrzawszy bowiem nagle na Petroniusza, odpowiedziała mu słowami tejże Nauzykai, cytując je jednym tchem i trochę jak wydawaną lekcję:
186
Po czym, zawróciwszy w miejscu, uciekła, jak ucieka spłoszony ptak.
187Teraz na Petroniusza przyszła kolej zdziwienia — nie spodziewał się bowiem usłyszeć Homerowego wiersza w ustach dziewczyny, o której barbarzyńskim pochodzeniu był przez Winicjusza uprzedzony. Spojrzał też pytającym wzrokiem na Pomponię, lecz ta nie mogła mu dać odpowiedzi, patrzyła bowiem w tej chwili, uśmiechając się, na dumę, jaka odbiła się w obliczu starego Aulusa.
188On zaś nie umiał tej dumy ukryć. Naprzód przywiązał się był do Ligii jak do własnego dziecka, a po wtóre, mimo swych starorzymskich uprzedzeń, które kazały mu przeciw greczyźnie i jej rozpowszechnieniu piorunować, uważał ją za szczyt towarzyskiej ogłady. Sam nie mógł się jej nigdy dobrze nauczyć, nad czym skrycie bolał, rad był więc teraz, że temu wytwornemu panu, a zarazem i literatowi, który gotów był uważać dom jego za barbarzyński, odpowiedziano w nim językiem i wierszem Homera.
189— Jest w domu pedagogus[137] Grek — rzekł zwracając się do Petroniusza — który uczy naszego chłopaka, a dziewczyna przysłuchuje się lekcjom. Pliszka to jeszcze, ale miła pliszka, do której nawykliśmy oboje.
190Petroniusz patrzył teraz poprzez skręty bluszczów i kapryfolium[138] na ogród i na bawiącą się trójkę. Winicjusz zrzucił togę i w tunice tylko podbijał w górę piłkę, którą stojąca naprzeciw z wzniesionymi ramionami Ligia usiłowała schwytać. Kobieta, MłodośćDziewczyna na pierwszy rzut oka nie uczyniła wielkiego na Petroniuszu wrażenia. Wydała mu się zbyt szczupła. Lecz od chwili gdy w triclinium spojrzał na nią bliżej, pomyślał sobie, że tak jednak mogłaby wyglądać jutrzenka — i jako znawca zrozumiał, że jest w niej coś niezwykłego. Wszystko zauważył i wszystko ocenił: więc i twarz różową i przezroczą[139], i świeże usta, jakby do pocałunku złożone, i niebieskie jak lazur mórz oczy, i alabastrową białość czoła, i bujność ciemnych włosów przeświecających na skrętach odblaskiem bursztynu albo korynckiej miedzi, i lekką szyję, i „boską” spadzistość ramion, i całą postać giętką, smukłą, młodą młodością maju i świeżo rozkwitłych kwiatów. Zbudził się w nim artysta i czciciel piękności, który odczuł, że pod posągiem tej dziewczyny można by podpisać: „Wiosna” . — Nagle przypomniał sobie Chryzotemis i wziął go pusty śmiech. Wydała mu się razem ze swoim złotym pudrem na włosach i uczernionymi brwiami bajecznie zwiędłą, czymś w rodzaju pożółkłej i roniącej płatki róży. A jednak tej Chryzotemis zazdrościł mu cały Rzym. Następnie przypomniał sobie Poppeę — i owa przesławna Poppea również wydała mu się bezduszną woskową maską. W tej dziewczynie o tanagryjskich kształtach[140] była nie tylko wiosna — była i promienista „Psyche”, która przeświecała przez jej różane ciało, jak promyk prześwieca przez lampę.
191„Winicjusz ma słuszność — pomyślał — a moja Chryzotemis jest stara, stara… jak Troja!”
192Po czym zwrócił się do Pomponii Grecyny — i wskazawszy na ogród, rzekł:
193— Rozumiem teraz, domina, że wobec takich dwojga wolicie dom od uczt na Palatynie i cyrku.
194— Tak — odpowiedziała zwracając oczy w stronę małego Aulusa i Ligii.
195A stary wódz począł opowiadać historię dziewczyny i to, co słyszał przed laty od Ateliusza Histera o siedzącym w mrokach północy narodzie Ligów.
196Tamci zaś skończyli grać w piłkę i przez czas jakiś chodzili po piasku ogrodowym, odbijając na czarnym tle mirtów i cyprysów jak trzy białe posągi. Ligia trzymała małego Aulusa za rękę. Pochodziwszy nieco, siedli na ławce przy piscinie[141] zajmującej środek ogrodu. Lecz po chwili Aulus zerwał się, by płoszyć ryby w przezroczej wodzie. Winicjusz zaś prowadził dalej rozmowę zaczętą w czasie przechadzki:
197— Tak jest — mówił niskim, drgającym głosem. — Zaledwiem zrzucił pretekstę[142], wysłano mnie do azjatyckich legii. Miastam nie zaznał — ani życia, ani miłości. Umiem na pamięć trochę Anakreonta i Horacjusza, ale nie potrafiłbym tak jak Petroniusz mówić wierszy wówczas, gdy rozum niemieje z podziwu i własnych słów znaleźć nie może. Miłość, SzczęścieChłopcem będąc chodziłem do szkoły Muzoniusza, który mawiał nam, że szczęście polega na tym, by chcieć tego, czego chcą bogi — a zatem od naszej woli zależy. Ja jednak myślę, że jest inne, większe i droższe, które od woli nie zależy, bo je tylko miłość dać może. Szukają tego szczęścia sami bogowie, więc i ja, o Ligio, którym nie zaznał dotąd miłości, idąc w ich ślady szukam także tej, która by mi szczęście dać chciała…
198Umilkł i przez czas jakiś słychać było tylko lekki plusk wody, w którą mały Aulus ciskał kamyki płosząc nimi ryby. Po chwili jednak Winicjusz znów mówić począł głosem jeszcze miększym i cichszym:
199— Wszak znasz Wespazjanowego syna, Tytusa? Mówią, że zaledwie z chłopięcego wieku wyszedłszy pokochał tak Berenikę, iż omal tęsknota nie wyssała mu życia… Tak i ja bym umiał pokochać, o Ligio!… Bogactwo, sława, władza — czczy dym! marność! Bogaty znajdzie bogatszego od siebie, sławnego zaćmi cudza większa sława, potężnego potężniejszy pokona… Lecz zali sam cezar, zali który bóg nawet może doznawać większej rozkoszy lub być szczęśliwszym niż prosty śmiertelnik, w chwili gdy mu przy piersi dyszy pierś droga lub gdy całuje usta kochane… Więc miłość z bogami nas równa — o Ligio!…
Miłość 200A ona słuchała w niepokoju, w zdziwieniu i zarazem tak, jakby słuchała głosu greckiej fletni lub cytry. Zdawało się jej chwilami, że Winicjusz śpiewa jakąś pieśń dziwną, która sączy się w jej uszy, porusza w niej krew, a zarazem przejmuje serce omdleniem, strachem i jakąś niepojętą radością… Zdawało jej się też, że on mówi coś takiego, co w niej już było poprzednio, ale z czego nie umiała sobie zdać sprawy. Czuła, że on w niej coś budzi, co drzemało dotąd, i że w tej chwili zamglony sen zmienia się w kształt coraz wyraźniejszy, bardziej upodobany i śliczny.
201Tymczasem słońce przetoczyło się dawno za Tyber i stanęło nisko nad Janikulskim wzgórzem. Na nieruchome cyprysy padało czerwone światło — i całe powietrze było nim przesycone. Ligia podniosła swoje błękitne, jakby rozbudzone ze snu oczy na Winicjusza i nagle — w wieczornych odblaskach, pochylony nad nią, z prośbą drgającą w oczach, wydał się jej piękniejszy od wszystkich ludzi i od wszystkich greckich i rzymskich bogów, których posągi widywała na frontonach świątyń. On zaś objął z lekka palcami jej rękę powyżej kostki i pytał:
202— Zali ty nie odgadujesz, Ligio, czemu ja mówię to tobie?…
203— Nie — odszeptała tak cicho, że Winicjusz zaledwie dosłyszał.
204Lecz nie uwierzył jej i przyciągając coraz silniej jej rękę, byłby ją przyciągnął do serca, bijącego jak młotem pod wpływem żądzy rozbudzonej przez cudną dziewczynę — i byłby wprost do niej zwrócił palące słowa, gdyby nie to, że na ścieżce, ujętej w ramy mirtów, ukazał się stary Aulus, który zbliżywszy się rzekł:
205— Słońce zachodzi, więc strzeżcie się wieczornego chłodu i nie żartujcie z Libityną[143]…
206— Nie — odrzekł Winicjusz — nie wdziałem dotąd togi i nie poczułem chłodu.
207— A oto już ledwie pół tarczy zza wzgórz wygląda — odpowiedział stary wojownik. — Bogdaj to słodki klimat Sycylii, gdzie wieczorami lud zbiera się na rynkach, aby chóralnym śpiewem żegnać zachodzącego Feba.
208I zapomniawszy, że przed chwilą sam ostrzegał przed Libityną, począł opowiadać o Sycylii, gdzie miał swe posiadłości i duże gospodarstwo rolne, w którym się kochał. WieśWspomniał też, że nieraz przychodziło mu na myśl przenieść się do Sycylii i tam dokonać spokojnie życia. Dość ma zimowych szronów ten, komu zimy ubieliły już głowę. Jeszcze liść nie opada z drzew i nad miastem śmieje się niebo łaskawie, ale gdy winograd pożółknie, gdy śnieg spadnie w Górach Albańskich, a bogowie nawiedzą przejmującym wichrem Kampanię, wówczas kto wie, czy z całym domem nie przeniesie się do swojej zacisznej wiejskiej sadyby.
209— Miałżebyś chęć opuścić Rzym, Plaucjuszu? — spytał z nagłym niepokojem Winicjusz.
210— Chęć tę mam dawno — odpowiedział Aulus — bo tam spokojniej i bezpieczniej.
211I jął znowu wychwalać swoje sady, stada, dom ukryty w zieleni i wzgórza porosłe tymem[144] i cząbrami, wśród których brzęczą roje pszczół. Lecz Winicjusz nie zważał na tę bukoliczną[145] nutę — i myśląc tylko o tym, że może utracić Ligię, spoglądał w stronę Petroniusza, jakby od niego jedynie wyglądał ratunku.
212ŚwiatłoTymczasem Petroniusz siedząc przy Pomponii lubował się widokiem zachodzącego słońca, ogrodu i stojących przy sadzawce ludzi. Białe ich ubrania na ciemnym tle mirtów świeciły złotem od wieczornych blasków. Na niebie zorza poczęła zabarwiać się purpurą, fioletem i mienić się na kształt opalu. Strop nieba stał się liliowy. Czarne sylwetki cyprysów uczyniły się jeszcze wyrazistsze niż w dzień biały, zaś w ludziach, w drzewach i w całym ogrodzie zapanował spokój wieczorny.
213Petroniusza uderzył ten spokój i uderzył go zwłaszcza w ludziach. W twarzy Pomponii, starego Aulusa, ich chłopca i Ligii — było coś, czego nie widywał w tych twarzach, które go co dzień, a raczej co noc otaczały: było jakieś światło, jakieś ukojenie i jakaś pogoda płynąca wprost z takiego życia, jakim tu wszyscy żyli. I z pewnym zdziwieniem pomyślał, że jednak mogła istnieć piękność i słodycz, których on, wiecznie goniący za pięknością i słodyczą, nie zaznał. Myśli tej nie umiał ukryć w sobie i zwróciwszy się do Pomponii rzekł:
214Pobożność— Rozważam w duszy, jak odmienny jest wasz świat od tego świata, którym włada nasz Nero.
215Ona zaś podniosła swoją drobną twarz ku zorzy wieczornej i odrzekła z prostotą:
216— Nad światem włada nie Nero — ale Bóg.
217Nastała chwila milczenia. W pobliżu triclinium dały się słyszeć w alei kroki starego wodza, Winicjusza, Ligii i małego Aula — lecz nim nadeszli, Petroniusz spytał jeszcze:
218— A więc ty wierzysz w bogi, Pomponio?
219— Wierzę w Boga, który jest jeden, sprawiedliwy i wszechmocny — odpowiedziała żona Aula Plaucjusza.
Rozdział trzeci
Bóg 220Wierzy w Boga, który jest jeden, wszechmocny i sprawiedliwy — powtórzył Petroniusz, w chwili gdy znów znalazł się w lektyce sam na sam z Winicjuszem. Żałoba— Jeśli jej Bóg jest wszechmocny, tedy rządzi życiem i śmiercią; a jeśli jest sprawiedliwy, tedy słusznie zsyła śmierć. Czemu więc Pomponia nosi żałobę po Julii? Żałując Julii przygania swemu Bogu. Muszę to rozumowanie powtórzyć naszej miedzianobrodej małpie, uważam bowiem, że w dialektyce dorównywam Sokratesowi[146]. KobietaCo do kobiet, zgadzam się, że każda posiada trzy lub cztery dusze, ale żadna nie ma duszy rozumnej. Niechby Pomponia rozmyślała sobie z Seneką[147] lub z Kornutusem[148] nad tym, czym jest ich wielki Logos[149]… Niechby razem wywoływali cienie Ksenofanesa[150], Parmenida[151], Zenona[152] i Platona[153], które nudzą się tam w kimeryjskich krainach[154] jak czyże w klatce. Ja chciałem mówić z nią i z Plaucjuszem o czym innym. TchórzostwoNa święty brzuch egipskiej Izys! Gdybym im tak po prostu powiedział, po cośmy przyszli, przypuszczam, że cnota ich zadźwięczałaby jak miedziana tarcza, w którą ktoś pałką uderzy. I nie śmiałem! Dasz wiarę, Winicjuszu, żem nie śmiał! Pawie są piękne ptaki, ale krzyczą zbyt przeraźliwie. Zląkłem się krzyku. Muszę jednak pochwalić twój wybór. Istna „różanopalca Jutrzenka”… i wiesz, co mi także przypomniała? Wiosnę! — i to nie naszą w Italii, gdzie ledwie tu i ówdzie jabłoń pokryje się kwiatem, a oliwki szarzeją, jak szarzały, ale tę wiosnę, którą niegdyś widziałem w Helwecji, młodą, świeżą, jasnozieloną… Na tę bladą Selenę[155] — nie dziwię ci się, Marku — wiedz jednak, że Dianę[156] miłujesz i że Aulus i Pomponia gotowi cię rozszarpać, jak niegdyś psy rozszarpały Akteona[157].
221Winicjusz, nie podnosząc głowy, przez chwilę milczał, po czym jął mówić przerywanym przez żądzę głosem:
222Miłość, Pożądanie— Pragnąłem jej poprzednio, a teraz pragnę jeszcze więcej. Gdym objął jej rękę, owionął mnie ogień… Muszę ją mieć. Gdybym był Zeusem, otoczyłbym ją chmurą, jak on otoczył Io[158], lub spadłbym na nią dżdżem, jak on spadł na Danae[159].Okrucieństwo Chciałbym całować jej usta aż do bólu! Chciałbym słyszeć jej krzyk w moich ramionach. Chciałbym zabić Aula i Pomponię, a ją porwać i zanieść na ręku do mego domu. Nie będę dziś spał. Rozkażę ćwiczyć którego z niewolników i będę słuchał jego jęków…
223— Uspokój się — rzekł Petroniusz. — Masz zachcianki cieśli z Subury.
224— Wszystko mi jedno. Muszę ją mieć. Udałem się do ciebie po radę, lecz jeśli ty jej nie znajdziesz, znajdę ją sam… Aulus uważa Ligię za córkę, czemuż bym ja miał patrzeć na nią jak na niewolnicę? Więc skoro nie ma innej drogi, niechże oprzędzie drzwi mego domu, niech je namaści wilczym tłuszczem i niechaj siędzie jako żona przy moim ognisku.
225— Uspokój się, szalony potomku konsulów. Nie po to sprowadzamy barbarzyńców na sznurach za naszymi wozami, byśmy mieli zaślubiać ich córki. Strzeż się ostateczności. Wyczerpnij proste, uczciwe sposoby i zostaw sobie i mnie czas do namysłu. Mnie także Chryzotemis wydawała się córką Jowisza, a jednak nie zaślubiłem jej — tak jak i Nero nie zaślubił Akte, choć ją czyniono córką króla Attala… Uspokój się… Pomyśl, że jeśli ona zechce opuścić Aulusów dla ciebie, oni nie mają prawa jej wstrzymać, wiedz zaś o tym, że nie tylko sam gorejesz, bo i w niej Eros rozniecił płomień… Jam to widział, a mnie należy wierzyć. Miej cierpliwość. Na wszystko jest sposób, ale dziś i tak już za dużo myślałem, a to mnie nuży. Natomiast przyrzekam ci, że jutro pomyślę jeszcze o twojej miłości, i chyba Petroniusz nie byłby Petroniuszem, gdyby jakiegoś środka nie znalazł.
226Umilkli znów obaj — wreszcie po niejakim czasie Winicjusz rzekł już spokojniej:
227— Dziękuję ci i niech Fortuna szczodrą ci będzie.
228 229 230 231Zdrada— Szczęśliwyś, że posiadasz tę, którą kochasz.
232— Ja? Wiesz, co mnie jeszcze bawi w Chryzotemis? Oto, że ona mnie zdradza z moim własnym wyzwoleńcem, lutnistą Teoklesem, i myśli, że tego nie widzę. Niegdyś kochałem ją, a teraz bawią mnie jej kłamstwa i jej głupota. Chodź ze mną do niej. Jeśli pocznie cię bałamucić i kreślić ci litery na stole palcem umoczonym w winie, wiedz o tym, że nie jestem zazdrosny.
233I kazali się ponieść razem do Chryzotemis.
234Lecz w przedsionku Petroniusz położył rękę na ramieniu Winicjusza i rzekł:
235— Czekaj, zdaje mi się, że obmyśliłem sposób.
236— Niech wszystkie bogi ci nagrodzą…
237— Tak jest! Sądzę, że środek jest nieomylny. — Wiesz co, Marku?
238 239— Oto za kilka dni boska Ligia będzie spożywała w twoim domu ziarno Demetry[160].
240— Jesteś większy niż cezar! — zawołał z uniesieniem Winicjusz.
Rozdział czwarty
241Jakoż Petroniusz dotrzymał obietnicy. Nazajutrz, po odwiedzinach u Chryzotemis, spał wprawdzie cały dzień, ale wieczorem kazał się zanieść na Palatyn i miał z Neronem poufną rozmowę, skutkiem której na trzeci dzień przed domem Plaucjusza pojawił się centurion na czele kilkunastu pretoriańskich żołnierzy.
242Strach Czasy były niepewne i straszne. Posłańcy tego rodzaju byli zarazem najczęściej zwiastunami śmierci. Toteż z chwilą, w której centurion uderzył młotkiem we drzwi Aulusa, i gdy nadzorca atrium dał znać, iż w sieni znajdują się żołnierze, przerażenie zapanowało w całym domu. Rodzina wnet otoczyła starego wodza, nikt bowiem nie wątpił, że niebezpieczeństwo przede wszystkim nad nim zawisło. Pomponia objąwszy ramionami jego szyję przytuliła się do niego ze wszystkich sił, a zsiniałe jej usta poruszały się szybko, wymawiając jakieś ciche wyrazy; Ligia, z twarzą bladą jak płótno, całowała jego rękę; mały Aulus czepiał się togi — z korytarzy, z pokoi leżących na piętrze i przeznaczonych dla służebnic, z czeladnej, z łaźni, ze sklepionych dolnych mieszkań, z całego domu poczęły się wysypywać roje niewolników i niewolnic. Dały się słyszeć okrzyki: „Heu, heu, me miserum!”[161] — kobiety uderzyły w wielki płacz; niektóre poczęły już sobie drapać policzki lub nakrywać głowy chustkami.
243Sam tylko stary wódz, przywykły od lat całych patrzeć śmierci prosto w oczy, pozostał spokojny i tylko jego krótka orla twarz stała się jakby z kamienia wykutą. Po chwili, uciszywszy wrzaski i rozkazawszy rozejść się służbie, rzekł:
244— Puść mnie, Pomponio. Jeśli mi nadszedł kres, będziemy mieli czas się pożegnać.
245I usunął ją z lekka — ona zaś rzekła:
246— Bodajby twój los był zarazem i moim, o Aulu!
247Po czym padłszy na kolana, poczęła się modlić z tą siłą, jaką jedynie bojaźń o drogą istotę dać może.
Żołnierz 248Aulus przeszedł do atrium, gdzie czekał nań centurion. Był to stary Kajusz Hasta, dawny jego podwładny i towarzysz z wojen brytańskich.
249— Witaj, wodzu — rzekł. — Przynoszę ci rozkaz i pozdrowienie cezara — a oto są tabliczki i znak, że w jego imieniu przychodzę.
250— Wdzięcznym jest cezarowi za pozdrowienie, a rozkaz wykonam — odrzekł Aulus. — Witaj, Hasto, i mów, z jakim zleceniem przychodzisz.
251Opieka— Aulu Plaucjuszu — począł Hasta — cezar dowiedział się, iż w domu twoim przebywa córka króla Ligów, którą ów król jeszcze za życia boskiego Klaudiusza oddał w ręce Rzymian jako rękojmię, że granice imperium nigdy nie zostaną przez Ligów naruszone. Boski Nero wdzięczny ci jest, o wodzu, za to, iżeś jej przez lat tyle dawał gościnność u siebie, lecz nie chcąc dłużej obarczać twego domu, jak również bacząc, iż dziewica, jako zakładniczka, winna zostawać pod opieką samego cezara i senatu — rozkazuje ci ją wydać w moje ręce.
252Aulus nadto był żołnierzem i nadto hartownym mężem, by wobec rozkazu pozwolić sobie na żal, na marne słowa lub skargi. Jednakże zmarszczka nagłego gniewu i bólu zjawiła mu się na czole. Przed takim zmarszczeniem brwi drżały niegdyś legie brytańskie — i nawet w tej chwili jeszcze na twarzy Hasty odbił się przestrach. Lecz obecnie, wobec rozkazu, Aulus Plaucjusz uczuł się bezbronnym. Przez czas jakiś patrzył na tabliczki, na znak, po czym podniósłszy oczy na starego centuriona rzekł już spokojnie:
253— Zaczekaj, Hasto, w atrium, zanim zakładniczka zostanie ci wydana.
254I po tych słowach przeszedł na drugi koniec domu do sali zwanej oecus, gdzie Pomponia Grecyna, Ligia i mały Aulus czekali nań w niepokoju i trwodze.
255— Nikomu nie grozi śmierć ani wygnanie na dalekie wyspy — rzekł — a jednak poseł cezara jest zwiastunem nieszczęścia. O ciebie chodzi, Ligio.
256— O Ligię? — zawołała ze zdumieniem Pomponia.
257 258I zwróciwszy się do dziewczyny, począł mówić:
259— Ligio, byłaś chowana w naszym domu jak własne nasze dziecko i oboje z Pomponią miłujemy cię jak córkę. Ale wiesz o tym, że nie jesteś naszą córką. Jesteś zakładniczką daną przez twój naród Rzymowi i opieka nad tobą należy do cezara. Otóż cezar zabiera cię z naszego domu.
260Wódz mówił spokojnie, ale jakimś dziwnym, niezwykłym głosem. Ligia słuchała słów jego mrugając oczyma i jakby nie rozumiejąc, o co chodzi; policzki Pomponii pokryły się bladością; we drzwiach, wiodących z korytarza do oecus, poczęły się znów ukazywać przerażone twarze niewolnic.
261Rozpacz— Wola cezara musi być spełniona — rzekł Aulus.
262— Aulu! — zawołała Pomponia obejmując ramionami dziewczynę, jakby chciała jej bronić — lepiej by dla niej było umrzeć.
263Ligia zaś, tuląc się do jej piersi, powtarzała: „Matko! matko!”, nie mogąc zdobyć się wśród łkań na inne słowa.
264Na twarzy Aulusa znów odbił się gniew i ból.
265— Gdybym był sam na świecie — rzekł ponuro — nie oddałbym jej żywej — i krewni moi dziś jeszcze mogliby złożyć za nas ofiary Jovi Liberatori[162]… Lecz nie mam prawa gubić ciebie i naszego dziecka, które może szczęśliwszych dożyć czasów… Udam się dziś jeszcze do cezara i będę go błagał, by rozkaz odmienił. Czy mnie wysłucha — nie wiem. Tymczasem bądź zdrowa, Ligio, i wiedz o tym, że i ja, i Pomponia błogosławiliśmy zawsze dzień, w którym zasiadłaś przy naszym ognisku.
266To rzekłszy położył jej rękę na głowie, ale choć starał się zachować spokój, jednakże w chwili gdy Ligia zwróciła ku niemu oczy zalane łzami, a potem chwyciwszy jego rękę poczęła ją do ust przyciskać, w głosie jego zadrgał żal głęboki, ojcowski.
267— Żegnaj, radości nasza i światło oczu naszych! — rzekł.
268I prędko wyszedł z powrotem do atrium, by nie pozwolić opanować się niegodnemu Rzymianina i wodza wzruszeniu.
269Tymczasem Pomponia zaprowadziwszy Ligię do cubiculum poczęła ją uspokajać, pocieszać, dodawać jej otuchy i mówić słowa — brzmiące dziwnie w tym domu, w którym tuż obok, w przyległej świetlicy, stało jeszcze lararium i ognisko, na którym Aulus Plaucjusz, wierny dawnemu obyczajowi, poświęcał ofiary bogom domowym. Oto czas próby nadszedł. Niegdyś Wirginiusz przebił pierś własnej córki, by ją wyzwolić z rąk Appiusza; dawniej jeszcze Lukrecja dobrowolnie przypłaciła życiem hańbę. Dom cezara jest jaskinią hańby, zła, zbrodni. „Lecz my, Ligio, wiemy, dlaczego nie mamy prawa podnieść na siebie ręki!…” Tak jest! To prawo, pod którym obie żyją, jest inne, większe, świętsze, pozwala jednak bronić się od zła i hańby, choćby tę obronę życiem i męką przyszło przypłacić. Kondycja ludzkaKto czysty wychodzi z przybytku zepsucia, tym większa jego zasługa. Ziemia jest takim przybytkiem, ale na szczęście życie jest jednym mgnieniem oka, a zmartwychwstaje się tylko z grobu, za którym nie władnie już Nero, lecz Miłosierdzie —- i zamiast bólu jest radość, i zamiast łez — wesele.
270Po czym jęła mówić o sobie. Tak! Spokojna jest, ale i w jej piersiach nie brak ran bolesnych. Oto na oczach jej Aulusa leży jeszcze bielmo, jeszcze nie spłynął na niego zdrój światła. Nie wolno jej także wychowywać syna w Prawdzie. Więc gdy pomyśli, że tak może być do kresu życia i że nadejść może chwila rozłączenia się z nimi, stokroć większego i straszniejszego niż to czasowe, nad którym obie teraz boleją — nie umie nawet pojąć, jakim sposobem potrafi być bez nich, nawet w niebie, szczęśliwa. I wiele już nocy przepłakała, wiele spędziła na modlitwie, żebrząc o zmiłowanie i łaskę. Lecz swój ból ofiaruje Bogu — i czeka — i ufa. A gdy teraz nowy spotyka ją cios, gdy rozkaz okrutnika zabiera jej drogą głowę — tę, którą Aulus nazwał światłem oczu, ufa jeszcze, wierząc, że jest moc nad Neronową większa i Miłosierdzie od jego złości silniejsze.
271I przycisnęła jeszcze silniej do piersi główkę dziewczyny, ta zaś osunęła się po chwili do jej kolan i ukrywszy oczy w fałdach jej peplum[163], pozostała tak przez długi czas w milczeniu, lecz gdy się wreszcie podniosła, na twarzy jej widać już było nieco spokoju.
272— Żal mi ciebie, matko, i ojca, i brata, ale wiem, że opór nie przydałby się na nic, a zgubił was wszystkich. Natomiast przyrzekam ci, że słów twoich nie zapomnę nigdy w domu cezara.
273Raz jeszcze zarzuciła jej ramiona na szyję, a potem, gdy obie wyszły do oecus, poczęła się żegnać z małym Plaucjuszem — ze staruszkiem Grekiem, który był ich nauczycielem, ze swoją szatną[164], która niegdyś niańczyła ją, i ze wszystkimi niewolnikami.
274Sługa, PoświęcenieJeden z nich, wysoki i barczysty Ligijczyk, którego w domu zwano Ursus, a który w swoim czasie razem z matką Ligii i z nią przybył z inną ich służbą do obozu Rzymian, padł teraz do jej nóg, a następnie pochylił się do kolan Pomponii, mówiąc:
275— O domina! Pozwólcie mi iść z moją panią, abym jej służył i czuwał nad nią w domu cezara.
276— Nie naszym, lecz Ligii jesteś sługą — odrzekła Pomponia Grecyna — lecz zali cię dopuszczą do drzwi cezara? I w jaki sposób potrafisz czuwać nad nią?
277— Nie wiem, domina, wiem jeno, że żelazo kruszy się w moich rękach jak drzewo…
278Aulus Plaucjusz, który nadszedł na tę chwilę, dowiedziawszy się, o co chodzi, nie tylko nie sprzeciwił się chęci Ursusa, ale oświadczył, że nie mają nawet prawa go zatrzymywać. Odsyłają Ligię jako zakładniczkę, o którą upomina się cezar — a zatem obowiązani są odesłać jej orszak, który przechodzi wraz z nią pod opiekę cezara. Tu szepnął Pomponii, że pod pozorem orszaku może jej dodać tyle niewolnic, ile uzna za stosowne — centurion bowiem nie może odmówić ich przyjęcia.
279Dla Ligii była w tym pewna pociecha. Pomponia zaś również była rada, że może ją otoczyć służbą swego wyboru. Jakoż prócz Ursusa wyznaczyła jej starą szatną, dwie Cypryjki biegłe w czesaniu i dwie kąpielowe dziewki germańskie. Wybór jej padł wyłącznie na wyznawców nowej nauki, gdy zaś i Ursus wyznawał ją już od lat kilku, Pomponia mogła liczyć na wierność tej służby, a zarazem cieszyć się myślą, że ziarna prawdy zostaną posiane w domu cezara.
280Napisała też kilka słów polecając opiekę nad Ligią wyzwolenicy Neronowej, Akte. Pomponia nie widywała jej wprawdzie na zebraniach wyznawców nowej nauki, słyszała jednak od nich, że Akte nie odmawia im nigdy usług i że czytuje chciwie listy Pawła z Tarsu. Wiadomym jej było zresztą, iż młoda wyzwolenica żyje w ciągłym smutku, że jest istotą odmienną od wszystkich domowniczek Nerona i że w ogóle jest dobrym duchem pałacu.
281Hasta podjął się sam wręczyć list Akte. Uważając też za rzecz naturalną, że córka królewska musi mieć orszak swych sług, nie czynił najmniejszej trudności w zabraniu ich do pałacu, dziwiąc się raczej małej ich liczbie. Prosił jednakże o pośpiech, z obawy, by nie być posądzonym o brak gorliwości w spełnianiu rozkazów. Godzina rozstania nadeszła. Oczy Pomponii i Ligii znów zapłynęły łzami; Aulus jeszcze raz złożył dłoń na jej głowie i po chwili żołnierze, przeprowadzani krzykiem małego Aulusa, który w obronie siostry wygrażał swymi małymi pięściami centurionowi — uprowadzili Ligię do domu cezara.
282Lecz stary wódz kazał gotować dla siebie lektykę, tymczasem zaś zamknąwszy się z Pomponią w przyległej do oecus pinakotece[165], rzekł jej:
283— Słuchaj mnie, Pomponio. Udaję się do cezara, choć sądzę, że na próżno, a jakkolwiek słowo Seneki nic już u niego nie znaczy, będę i u Seneki. Dziś więcej znaczą: Sofroniusz, Tygellinus, Petroniusz lub Watyniusz… Kłamstwo, Podstęp Co do cezara, może i nie słyszał on nigdy w życiu o narodzie Ligów i jeśli zażądał wydania Ligii jako zakładniczki, to dlatego, iż ktoś go do tego podmówił, łatwo zaś odgadnąć, kto mógł to uczynić.
284A ona podniosła na niego nagle oczy.
285 286 287Nastała chwila milczenia, po czym wódz mówił dalej:
288— Oto co jest wpuścić przez próg którego z tych ludzi bez czci i sumienia. Przeklęta niech będzie chwila, w której Winicjusz wszedł w nasz dom! On to sprowadził do nas Petroniusza. Biada Ligii, albowiem nie o zakładniczkę, tylko o nałożnicę im chodzi.
289I mowa jego z gniewu, z bezsilnej wściekłości i z żalu za przybranym dzieckiem stała się jeszcze bardziej świszcząca niż zwykle. Czas jakiś zmagał się sam ze sobą i tylko zaciśnięte pięści świadczyły, jak ta wewnętrzna walka jest ciężka.
Bóg 290— Czciłem dotychczas bogów — rzekł — ale w tej chwili myślę, że nie masz ich nad światem i że jest tylko jeden, zły, szalony i potworny, któremu imię Nero.
291— Aulu! — rzekła Pomponia. — Nero jest tylko garścią zgniłego prochu wobec Boga.
292RozpaczOn zaś począł chodzić szerokimi krokami po mozaice pinakoteki. W życiu jego były wielkie czyny, ale nie było wielkich nieszczęść, więc nie był do nich przyzwyczajony. Stary żołnierz przywiązał się był do Ligii więcej, niż sam o tym wiedział, i teraz nie umiał się pogodzić z myślą, iż ją stracił. Prócz tego czuł się upokorzony. Zaciężyła nad nim ręka, którą pogardzał, a jednocześnie czuł, że wobec jej siły jego siła jest niczym.
293Lecz gdy wreszcie potłumił w sobie gniew, który mieszał mu myśli, rzekł:
294— Sądzę, że Petroniusz nie odjął nam jej dla cezara, nie chciałby bowiem narazić się Poppei. Więc albo dla siebie, albo dla Winicjusza… Dziś jeszcze dowiem się o tym.
295I po chwili lektyka unosiła go w stronę Palatynu, Pomponia zaś, zostawszy sama, poszła do małego Aula, który nie ustawał w płaczu za siostrą i w pogróżkach przeciw cezarowi.
Rozdział piąty
296Aulus słusznie jednak domyślał się, że nie zostanie dopuszczony przed oblicze Nerona. Odpowiedziano mu, że cezar zajęty jest śpiewem z lutnistą Terpnosem i że w ogóle nie przyjmuje tych, których sam nie wezwał. Innymi słowy, znaczyło to, by Aulus nie próbował i na przyszłość widzieć się z nim. Natomiast Seneka, jakkolwiek chory na gorączkę, przyjął starego wodza ze czcią mu przynależną, ale gdy wysłuchał, o co mu chodzi, uśmiechnął się gorzko i rzekł:
297— Jedną ci tylko mogę oddać usługę, szlachetny Plaucjuszu, to jest — nie okazać nigdy cezarowi, że serce moje odczuwa twój ból i że chciałbym ci dopomóc, gdyby bowiem cezar powziął najmniejsze pod tym względem podejrzenie, wiedz o tym, że nie oddałby ci Ligii, choćby nie miał do tego żadnych innych powodów, jak tylko, by mi uczynić na złość.
298Nie radził mu również udawać się ni do Tygellina, ni do Watyniusza, ni do Witeliusza. Może pieniędzmi można by z nimi coś wskórać, może także chcieliby uczynić na złość Petroniuszowi, którego wpływ starają się podkopać, lecz najprawdopodobniej zdradziliby przed cezarem, jak dalece Ligia jest dla Plaucjuszów droga, a wówczas cezar tym bardziej by jej nie oddał. Tu stary mędrzec począł mówić z gryzącą ironią, którą zwracał przeciw sobie samemu:
299— Milczałeś, Plaucjuszu, milczałeś przez lata całe, a cezar nie lubi tych, którzy milczą! Jakże ci było nie unosić się nad jego pięknością, cnotą, śpiewem, nad jego deklamacją, powożeniem i wierszami. Jakże ci było nie wysławiać śmierci Brytanika, nie powiedzieć mowy pochwalnej na cześć matkobójcy i nie złożyć życzeń z powodu uduszenia Oktawii. Brak ci przezorności, Aulu, którą my, żyjący szczęśliwie przy dworze, posiadamy w stopniu odpowiednim.
300Tak mówiąc wziął kubek, który nosił u pasa, zaczerpnął wody z fontanny impluvium, odświeżył spalone usta i mówił dalej:
301— Ach, Nero ma wdzięczne serce. Kocha ciebie, boś służył Rzymowi i imię jego rozsławił na krańcach świata, i kocha mnie, bom mu był mistrzem w młodości. Dlatego, widzisz, wiem, że ta woda nie jest zatruta, i piję ją spokojny. Wino w moim domu byłoby mniej pewne, ale jeśliś spragniony, to napij się śmiało tej wody. Wodociągi prowadzą ją aż z Gór Albańskich i chcąc ją zatruć, trzeba by zatruć wszystkie fontanny w Rzymie. Jak widzisz, można być jeszcze na tym świecie bezpiecznym i mieć spokojną starość. Jestem chory wprawdzie, ale to raczej dusza choruje, nie ciało.
302CierpienieByła to prawda. Senece brakło tej siły duszy, jaką posiadał na przykład Kornutus lub Trazeasz, więc życie jego było szeregiem ustępstw czynionych zbrodni. Sam to czuł, sam rozumiał, że wyznawca zasad Zenona z Citium inną powinien był iść drogą, i cierpiał z tego powodu więcej niż z obawy samej śmierci.
303Lecz wódz przerwał mu teraz zgryźliwe rozmyślania.
304— Szlachetny Anneuszu — rzekł — wiem, jak cezar wypłacił ci się za opiekę, którą otoczyłeś jego młode lata. Lecz sprawcą porwania nam dziecka jest Petroniusz. Wskaż mi na niego sposoby, wskaż wpływy, jakim ulega, i sam wreszcie użyj z nim całej wymowy, jaką cię stara przyjaźń dla mnie natchnąć zdoła.
Dobro, Zło 305— Petroniusz i ja — odpowiedział Seneka — jesteśmy ludzie z dwóch przeciwnych obozów. Sposobów na niego nie wiem, wpływom niczyim nie podlega. Być może, że przy całym swym zepsuciu więcej on jeszcze wart od tych łotrów, którymi Nero dziś się otacza. Ale dowodzić mu, że popełnił zły uczynek, jest to tylko czas tracić; Petroniusz dawno zatracił ten zmysł, który złe od dobrego odróżnia. Dowiedź mu, że jego postępek jest szpetny, wówczas zawstydzi się. Gdy się z nim zobaczę, powiem mu: „Czyn twój jest godny wyzwoleńca”. Jeśli to nie pomoże, nic nie pomoże.
306— Dzięki i za to — odrzekł wódz.
307Po czym kazał się nieść do Winicjusza, którego zastał fechtującego się z domowym lanistą[166]. Aulusa na widok młodego człowieka oddającego się spokojnie ćwiczeniom w chwili, gdy zamach na Ligię został spełniony, porwał straszliwy gniew, który też, zaledwie zasłona opadła za lanistą, wybuchnął potokiem gorzkich wyrzutów i obelg. Lecz Winicjusz dowiedziawszy się, że Ligia została porwana, pobladł tak straszliwie, iż ani na chwilę nawet Aulus nie mógł go posądzać o wspólnictwo w zamachu.
308Czoło młodzieńca pokryło się kroplami potu; krew, która na chwilę uciekła do serca, napłynęła znów gorącą falą do twarzy, oczy poczęły sypać skrami, usta rzucać bezładne pytania. Zazdrość i wściekłość miotały nim na przemian jak wicher. Zdawało mu się, że Ligia, raz przestąpiwszy próg domu cezara, jest dla niego stracona na zawsze, gdy zaś Aulus wymówił imię Petroniusza, podejrzenie, niby błyskawica, przeleciało przez myśl młodego żołnierza, że Petroniusz zadrwił z niego i że albo podarkiem Ligii chciał sobie zjednać nowe łaski cezara, albo ją chciał zatrzymać dla siebie. To, żeby ktoś ujrzawszy Ligię nie zapragnął jej zarazem, nie mieściło mu się w głowie.
309Zapamiętałość, dziedziczna w jego rodzie, unosiła go teraz jak rozhukany koń i odejmowała mu przytomność.
310Wodzu — rzekł przerywanym głosem — wracaj do siebie i czekaj na mnie… Wiedz, że gdyby Petroniusz był ojcem moim, jeszcze bym pomścił na nim krzywdę Ligii. Wracaj do siebie i czekaj mnie. Ni Petroniusz, ni cezar mieć jej nie będą.
311Po czym zwrócił zaciśnięte pięści ku woskowym maskom stojącym w szafach w atrium i wybuchnął:
312— Na te maski śmiertelne! Pierwej zabiję ją i siebie.
313To rzekłszy zerwał się i rzuciwszy raz jeszcze Aulusowi słowo: ”Czekaj mnie”, wybiegł jak szalony z atrium i leciał do Petroniusza roztrącając po drodze przechodniów.
314Aulus zaś wrócił do domu z pewną otuchą. Sądził, że jeśli Petroniusz namówił cezara do porwania Ligii dla oddania jej Winicjuszowi, to Winicjusz odprowadzi ją do ich domu. Honor, Śmierć, ZemstaWreszcie niemałą pociechą była mu myśl, że Ligia, jeśli nie zostanie uratowaną, to będzie pomszczoną i zasłoniętą przez śmierć od hańby. Wierzył, że Winicjusz dokona wszystkiego, co przyrzekł. Widział jego wściekłość i znał zapalczywość wrodzoną całemu temu rodowi. On sam, choć miłował Ligię jak rodzony ojciec, wolałby był ją zabić niż oddać cezarowi, i gdyby nie wzgląd na syna, ostatniego potomka rodu, byłby niechybnie to uczynił. Aulus był żołnierzem, o stoikach zaledwie słyszał, ale charakterem nie był od nich daleki i do jego pojęć, do jego dumy śmierć przypadała łatwiej i lepiej od hańby.
315Wróciwszy do domu uspokoił Pomponię, przelał w nią swą otuchę i oboje poczęli oczekiwać wieści od Winicjusza. RozczarowanieChwilami, gdy w atrium odzywały się kroki którego z niewolników, sądzili, że to może Winicjusz odprowadza im kochane dziecko, i gotowi byli z głębi duszy pobłogosławić obojgu. Ale czas upływał i wieść żadna nie nadchodziła. Wieczorem dopiero ozwał się młotek przy bramie.
316Po chwili niewolnik wszedł i oddał Aulusowi list. Stary wódz, jakkolwiek lubił okazywać panowanie nad sobą, wziął go jednak nieco drżącą ręką i począł czytać tak skwapliwie, jakby chodziło o cały jego dom.
317Nagle twarz mu zmierzchła, jak gdyby padł na nią cień od przelatującej chmury.
318— Czytaj — rzekł zwróciwszy się do Pomponii.
319Pomponia wzięła list i czytała, co następuje:
320„Markus Winicjusz pozdrowienie Aulowi Plaucjuszowi. Co się stało, stało się z woli cezara, przed którą schylcie głowy, jako schylamy ja i Petroniusz.”
321Po czym nastało długie milczenie.
Rozdział szósty
322Petroniusz był w domu. Bijatyka, KłótniaOdźwierny nie śmiał zatrzymać Winicjusza, który wpadł do atrium jak burza i dowiedziawszy się, że gospodarza należy szukać w bibliotece, tym samym pędem wpadł do biblioteki i zastawszy Petroniusza piszącego, wyrwał mu trzcinę z ręki, złamał ją, cisnął na ziemię, następnie wpił palce w jego ramiona i zbliżając twarz do jego twarzy, począł pytać chrapliwym głosem:
323— Coś z nią uczynił? Gdzie ona jest?
324Lecz nagle stała się rzecz zdumiewająca. Oto ów wysmukły i zniewieściały Petroniusz chwycił wpijającą mu się w ramię dłoń młodego atlety, za czym chwycił drugą i trzymając je obie w swojej jednej z siłą żelaznych kleszczy, rzekł:
325— Ja tylko z rana jestem niedołęgą, a wieczorem odzyskuję dawną sprężystość. Spróbuj się wyrwać. Gimnastyki musiał cię uczyć tkacz, a obyczajów kowal. — Na twarzy jego nie znać było nawet gniewu, tylko w oczach mignął mu jakiś płowy odblask odwagi i energii. Po chwili puścił ręce Winicjusza, który stał przed nim upokorzony, zawstydzony i wściekły.
326— Stalową masz rękę — rzekł — ale na wszystkich bogów piekielnych przysięgam ci, że jeśliś mnie zdradził, wepchnę ci nóż w gardło, choćby w pokojach cezara.
327— Pogadajmy spokojnie — odpowiedział Petroniusz. — Stal mocniejsza jest, jak widzisz, od żelaza, więc choć z twego jednego ramienia można by moich dwa uczynić, nie potrzebuję się ciebie bać. Natomiast boleję nad twym grubiaństwem, a gdyby niewdzięczność ludzka mogła mnie jeszcze dziwić, dziwiłbym się twej niewdzięczności.
328 329— W lupanarze[167], to jest w domu cezara.
330 331— Uspokój się i siadaj. Poprosiłem cezara o dwie rzeczy, które mi przyrzekł: naprzód o wydobycie Ligii z domu Aulusów, a po wtóre o oddanie jej tobie. Czy nie masz tam gdzie noża w fałdach togi? Może mnie pchniesz? Ale ja ci radzę poczekać parę dni, bo wzięto by cię do więzienia, a tymczasem Ligia nudziłaby się w twym domu.
332Nastało milczenie. Winicjusz poglądał czas jakiś zdumionymi oczyma na Petroniusza, po czym rzekł:
333— Przebacz mi. Miłuję ją i miłość miesza moje zmysły.
334— Podziwiaj mnie, Marku. Onegdaj rzekłem cezarowi tak: „Mój siostrzeniec Winicjusz pokochał tak pewną chuderlawą dziewczynę, która hoduje się u Aulusów, że dom jego zmienił się w łaźnię parową od westchnień. Ty (powiadam), cezarze, ani ja, którzy wiemy, co jest prawdziwa piękność, nie dalibyśmy za nią tysiąca sestercji[168], ale to chłopak zawsze był głupi jak trójnóg, a teraz zgłupiał do reszty.”
335 336Podstęp, Pozory— Jeśli nie rozumiesz, żem to powiedział chcąc zabezpieczyć Ligię, gotówem uwierzyć, żem powiedział prawdę. GłupotaWmówiłem w Miedzianobrodego, że taki esteta jak on nie może uważać takiej dziewczyny za piękność, i Nero, który dotąd nie śmie patrzeć inaczej, jak przez moje oczy, nie znajdzie w niej piękności, a nie znalazłszy, nie będzie jej pożądał. Trzeba się było przed małpą zabezpieczyć i wziąć ją na sznur. Na Ligii pozna się teraz nie on, ale Poppea, i oczywiście postara się ją jak najprędzej z pałacu wyprawić. Ja zaś mówiłem dalej z niechcenia Miedzianej Brodzie: „Weź Ligię i daj ją Winicjuszowi! Masz prawo to uczynić, bo jest zakładniczką, a gdy tak postąpisz, wyrządzisz krzywdę Aulusowi.” I zgodził się. Nie miał najmniejszego powodu nie zgodzić się, tym bardziej że dałem mu sposobność dokuczenia porządnym ludziom. Uczynią cię urzędowym stróżem zakładniczki, oddadzą ci w ręce ów skarb ligijski, ty zaś, jako sprzymierzeniec walecznych Ligów, a zarazem wierny sługa cezara, nie tylko nic ze skarbu nie strwonisz, ale postarasz się o jego pomnożenie. Cezar dla zachowania pozorów zatrzyma ją kilka dni w domu, a potem odeśle do twojej insuli, szczęśliwcze!
337— Prawdąż to jest? Nicże jej tam nie grozi w domu cezara?
338— Gdyby tam miała stale zamieszkać, Poppea pogadałaby o niej z Lokustą, ale przez kilka dni nic jej nie grozi. W pałacu cezara jest dziesięć tysięcy ludzi. Być może, że jej Nero wcale nie zobaczy, tym bardziej że wszystko powierzył mi do tego stopnia, iż przed chwilą centurion był u mnie z wiadomością, że odprowadził dziewczynę do pałacu i zdał ją w ręce Akte. To dobra dusza ta Akte, dlatego kazałem jej ją oddać. Pomponia Grecyna jest widocznie również tego zdania, bo do niej pisała. Jutro jest uczta u Nerona. Wymówiłem ci miejsce obok Ligii.
339— Wybacz mi, Kaju, moją porywczość — rzekł Winicjusz. — Sądziłem, żeś ją kazał uprowadzić dla siebie lub dla cezara.
340— Ja mogę ci wybaczyć porywczość, ale trudniej mi wybaczyć gminne gesta[169], rubaszne krzyki i głos przypominający grających w morę. Tego nie lubię, Marku, i tego się strzeż. Wiedz, że stręczycielem cezara jest Tygellinus, i wiedz także, że gdybym dziewczynę chciał wziąć dla siebie, to bym teraz, patrząc ci prosto w oczy, powiedział, co następuje: „Winicjuszu, odbieram ci Ligię i będę ją trzymał póty, póki mi się nie znudzi.”
341Tak mówiąc począł patrzeć swymi orzechowymi źrenicami wprost w oczy Winicjusza, z wyrazem chłodnym i zuchwałym, młody człowiek zaś zmieszał się do reszty.
342— Wina jest moja — rzekł. — Jesteś dobry, zacny, i dziękuję ci z całej duszy. PozoryPozwól mi tylko zadać ci jeszcze jedno pytanie. Czemu nie kazałeś odesłać Ligii wprost do mego domu?
343— Bo cezar chce zachować pozory. Będą o tym ludzie mówili w Rzymie, że zaś Ligię zabieramy jako zakładniczkę, więc póki będą mówili, póty zostanie w pałacu cezara. Potem odeślą ci ją po cichu i będzie koniec. TchórzostwoMiedzianobrody jest tchórzliwym psem. Wie, że władza jego jest bez granic, a jednak stara się upozorować każdy postępek. Czy ochłonąłeś już do tego stopnia, abyś mógł trochę pofilozofować? ZbrodniaMnie samemu nie raz przychodziło na myśl, dlaczego zbrodnia, choćby była potężna jak cezar i pewna jak on bezkarności, stara się zawsze o pozory prawa, sprawiedliwości i cnoty?… Na co jej ten trud? Ja uważam, że zamordować brata, matkę i żonę jest rzeczą godną jakiegoś azjatyckiego królika, nie rzymskiego cezara; ale gdyby mi się to przytrafiło, nie pisałbym usprawiedliwiających listów do senatu… Nero zaś pisze — Nero szuka pozorów, bo Nero jest tchórzem. Ale taki Tyberiusz nie był tchórzem, a jednak usprawiedliwiał każdy swój występek. Czemu tak jest? CnotaCo to za dziwny, mimowolny hołd, składany przez zło cnocie? I wiesz, co mi się zdaje? Otóż, iż dzieje się tak dlatego, że występek jest szpetny, a cnota piękna. Ergo, prawdziwy esteta jest tym samym cnotliwym człowiekiem. PychaErgo[170], ja jestem cnotliwym człowiekiem. Muszę dziś wylać nieco wina cieniom Protagora[171], Prodyka[172] i Gorgiasa[173]. Pokazuje się, że i sofiści[174] mogą się na coś przydać. Słuchaj, albowiem mówię dalej. Odjąłem Ligię Aulusom, by ją oddać tobie. Dobrze. Ale Lizypp utworzyłby z was cudowne grupy. Oboje jesteście piękni, a więc i mój postępek jest piękny, a będąc pięknym nic może być złym. Patrz, Marku, oto siedzi przed tobą cnota wcielona w Petroniusza! Gdyby Arystydes żył, powinien by przyjść do mnie i ofiarować mi sto min za krótki wykład o cnocie.
344Lecz Winicjusz, jako człowiek, którego rzeczywistość więcej obchodziła od wykładów o cnocie, rzekł:
345— Jutro zobaczę Ligię, a potem będę ją miał w domu moim co dzień, ciągle i do śmierci.
346— Ty będziesz miał Ligię, a ja będę miał na głowie Aulusa. Wezwie na mnie pomsty wszystkich podziemnych bogów. I gdyby przynajmniej bestia wzięła przedtem lekcję porządnej deklamacji… Ale on będzie wymyślał tak, jak moim klientom wymyślał dawny mój odźwierny, którego zresztą wysłałem za to na wieś do ergastulum.
347— Aulus był u mnie. Obiecałem mu przesłać wiadomość o Ligii.
348— Napisz mu, że wola „boskiego” cezara jest najwyższym prawem i że pierwszy twój syn będzie miał na imię Aulus. Trzeba, żeby stary miał jakąś pociechę. Jestem gotów prosić Miedzianobrodego, by go wezwał jutro na ucztę. Niechby cię zobaczył w triclinium obok Ligii.
349— Nie czyń tego — rzekł Winicjusz. — Mnie ich jednak żal, zwłaszcza Pomponii.
350I zasiadł, by napisać ów list, który staremu wodzowi odebrał resztę nadziei.
Rozdział siódmy
351PokoraPrzed Akte, dawną kochanką Nerona, schylały się niegdyś najwyższe głowy w Rzymie. Lecz ona i wówczas nawet nie chciała się mieszać do spraw publicznych i jeśli kiedykolwiek używała swego wpływu na młodego władcę, to chyba dla wyproszenia dla kogoś litości. Cicha i pokorna, zjednała sobie wdzięczność wielu, nikogo zaś nie uczyniła swym nieprzyjacielem. Nie potrafiła jej znienawidzić nawet Oktawia. Zazdrosnym wydawała się zbyt mało niebezpieczną. Miłość niespełniona, WspomnieniaWiedziano o niej, że kocha zawsze Nerona miłością smutną i zbolałą, która żyje już nie nadzieją, ale tylko wspomnieniami chwil, w których ów Nero był nie tylko młodszym i kochającym, ale lepszym. Wiedziano, że od tych wspomnień nie może oderwać duszy i myśli, ale niczego już nie czeka, że zaś nie było istotnie obawy, aby cezar do niej wrócił, patrzano na nią jak na istotę zgoła bezbronną i z tego powodu pozostawiano ją w spokoju. Poppea miała ją tylko za cichą sługę, tak dalece nieszkodliwą, że nie domagała się nawet usunięcia jej z pałacu.
352Ponieważ jednak cezar kochał ją niegdyś i porzucił bez urazy, w spokojny, a nawet poniekąd przyjazny sposób, zachowano dla niej pewne względy. Nero wyzwoliwszy ją dał jej w pałacu mieszkanie, a w nim osobne cubiculum i garść ludzi ze służby. A gdy swego czasu Pallas i Narcyz, chociaż Klaudiuszowi wyzwoleńcy, nie tylko zasiadali z Klaudiuszem do uczt, ale jako potężni ministrowie zabierali poczesne miejsca, więc i ją zapraszano czasem do stołu cezara. Czyniono to może dlatego, że jej śliczna postać stanowiła prawdziwą ozdobę uczty. DwórZresztą cezar w doborze towarzystwa od dawna już przestał się rachować z jakimikolwiek względami. Fałsz, PozoryDo stołu jego zasiadała najróżnorodniejsza mieszanina ludzi wszelkich stanów i powołań. Byli między nimi senatorowie, ale przeważnie tacy, którzy godzili się być zarazem błaznami. Byli patrycjusze starzy i młodzi, spragnieni rozkoszy, zbytku i użycia. Bywały kobiety noszące wielkie imiona, lecz nie wahające się wkładać wieczorem płowych peruk i szukać dla rozrywki przygód na ciemnych ulicach. Bywali i wysocy urzędnicy, i kapłani, którzy przy pełnych czarach sami radzi drwili z własnych bogów, obok nich zaś wszelkiego rodzaju hałastra, złożona ze śpiewaków, z mimów, muzyków, tancerzy i tancerek, z poetów, którzy deklamując wiersze myśleli o sestercjach, jakie im za pochwałę wierszy cezarowych spaść mogą, z filozofów-głodomorów odprowadzających chciwymi oczyma podawane potrawy, wreszcie ze słynnych woźniców, sztukmistrzów, cudotwórców, bajarzy, trefnisiów, wreszcie z przeróżnych pasowanych przez modę lub głupotę na jednodniowe znakomitości drapichrustów, między którymi nie brakło i takich, co długimi włosami pokrywali przekłute na znak niewolnictwa uszy.
353Słynniejsi zasiadali wprost do stołów, mniejsi służyli do rozrywki w czasie jedzenia, czekając na chwilę, w której służba pozwoli im rzucić się na resztki potraw i napojów. Gości tego rodzaju dostarczali Tygellinus, Watyniusz i Witeliusz, gościom zaś zmuszeni byli nieraz dostarczać odzieży odpowiedniej do pokojów cezara, który zresztą lubił takie towarzystwo czując się w nim nąjswobodniejszym. Zbytek dworu złocił wszystko i wszystko pokrywał blaskiem. BogactwoWielcy i mali, potomkowie wielkich rodów i hołota z bruku miejskiego, potężni artyści i liche wyskrobki talentów cisnęli się do pałacu, by nasycić olśnione oczy przepychem, niemal przechodzącym ludzkie pojęcie, i zbliżyć się do rozdawcy wszelkich łask, bogactw i dobra, którego jedno widzimisię mogło wprawdzie poniżyć, ale mogło i wynieść bez miary.
354Strach Dnia tego i Ligia miała wziąć udział w podobnej uczcie. Strach, niepewność i oburzenie, niedziwne po nagłym przejściu, walczyły w niej z chęcią oporu. Bała się cezara, bała się ludzi, bała się pałacu, którego gwar odejmował jej przytomność, bała się uczt, o których sromocie słyszała od Aulusa, od Pomponii Grecyny i ich przyjaciół. Będąc młodą dziewczyną nie była jednak nieświadomą, albowiem świadomość złego w owych czasach wcześnie dochodziła nawet do dziecięcych uszu. PobożnośćWiedziała więc, że w tym pałacu grozi jej zguba, o której zresztą ostrzegała ją w chwili rozstania i Pomponia. Mając jednak duszę młodą, nieobytą z zepsuciem, i wyznając wysoką naukę wszczepioną jej przez przybraną matkę, przyrzekła bronić się od owej zguby: matce, sobie i zarazem temu Boskiemu Nauczycielowi, w którego nie tylko wierzyła, ale którego pokochała swym wpółdziecinnym sercem za słodycz nauki, za gorycz śmierci i za chwałę zmartwychpowstania.
355Bunt, Pokusa Była też pewna, że teraz już ni Aulus, ni Pomponia Grecyna nie będą odpowiadali za jej postępki, zamyślała więc, czy nie lepiej będzie stawić opór i nie iść na ucztę. MarzenieZ jednej strony strach i niepokój głośno gadały w jej duszy, z drugiej rodziła się w niej chęć okazania odwagi, wytrwałości, narażenia się na mękę i śmierć. Wszakże Boski Nauczyciel tak kazał. Wszakże sam dał przykład. Wszakże Pomponia opowiadała jej, że gorliwsi między wyznawcami pożądają całą duszą takiej próby i modlą się o nią. I Ligię, gdy jeszcze była w domu Aulusów, opanowywała chwilami podobna żądza. Widziała się męczennicą, z ranami w rękach i stopach, białą jak śniegi, piękną nadziemską pięknością, niesioną przez równie białych aniołów w błękit, i podobnymi widzeniami lubowała się jej wyobraźnia. Było w tym dużo marzeń dziecinnych, ale było i nieco upodobania w samej sobie, które karciła Pomponia. Teraz zaś, gdy opór woli cezara mógł pociągnąć za sobą jakąś okrutną karę i gdy widywane w marzeniach męczarnie mogły się stać rzeczywistością, do pięknych widzeń, do upodobań dołączyła się jeszcze, pomieszana ze strachem, jakaś ciekawość, jak też ją skażą i jaki rodzaj męk dla niej obmyślą.
356I tak wahała się jej wpół jeszcze dziecinna dusza na dwie strony. Lecz Akte dowiedziawszy się o tych wahaniach spojrzała na nią z takim zdumieniem, jakby dziewczyna mówiła w gorączce. Okazać opór woli cezara? Narazić się od pierwszej chwili na jego gniew? Na to trzeba chyba być dzieckiem, które nie wie, co mówi. Z własnych oto słów Ligii pokazuje się, że właściwie nie jest ona zakładniczką, ale dziewczyną zapomnianą przez swój naród. Nie broni jej żadne prawo narodów, a gdyby jej nawet broniło, cezar dość jest potężny, by je w chwili gniewu podeptać. Cezarowi spodobało się ją wziąć i odtąd nią rozporządza. Odtąd jest ona na jego woli, nad którą nie masz innej na świecie.
357Władza— Tak jest — mówiła dalej — i ja czytałam listy Pawła z Tarsu, i ja wiem, że nad ziemią jest Bóg i jest Syn Boży, który zmartwychwstał, ale na ziemi jest tylko cezar. Pamiętaj o tym, Ligio. Wiem także, że twoja nauka nie pozwala ci być tym, czym ja byłam, i że wam, jak i stoikom, o których opowiadał mi Epiktet, gdy przyjdzie wybór między sromotą a śmiercią, śmierć tylko wybrać wolno. Ale czy możesz zgadnąć, że cię czeka śmierć, nie sromota? DziewictwoZali nie słyszałaś o córce Sejana, która małym była jeszcze dziewczątkiem, a która z Tyberiuszowego rozkazu musiała dla zachowania prawa, które zabrania karać dziewic śmiercią, przejść przez hańbę przed zgonem! Ligio, Ligio, nie drażnij cezara! Gdy przyjdzie chwila stanowcza, gdy musisz wybierać między hańbą a śmiercią, postąpisz tak, jak ci twoja Prawda wskazuje, ale nie szukaj dobrowolnie zguby i nie drażnij z błahego powodu ziemskiego, a przy tym okrutnego boga.
358Akte mówiła z wielką litością i nawet z uniesieniem, a mając z natury wzrok nieco krótki, przysunęła blisko swą słodką twarz do twarzy Ligii, jakby chcąc sprawdzić, jakie jej słowa czynią wrażenie.
359Ligia zaś, zarzuciwszy z ufnością dziecka ręce na jej szyję, rzekła:
360 361Akte, ujęta pochwałą i ufnością, przycisnęła ją do serca, a następnie uwolniwszy się z ramion dziewczyny odpowiedziała:
362— Moje szczęście minęło i radość minęła, ale zła nie jestem.
363Po czym jęła chodzić szybkimi krokami po izbie i mówić do siebie jakby z rozpaczą:
364— Nie! I on nie był zły. On sam myślał wówczas, że jest dobry, i chciał być dobrym. Ja to wiem najlepiej. To wszystko przyszło później… gdy przestał kochać… To inni uczynili go takim, jak jest — to inni — i Poppea!
365Miłość, Miłość niespełnionaTu rzęsy jej pokryły się łzami. Ligia wodziła za nią czas jakiś swymi błękitnymi oczyma, a wreszcie rzekła:
366 367— Żałuję! — odpowiedziała głucho Greczynka.
368I znów poczęła chodzić ze ściśniętymi jakby z bólu rękoma i twarzą bezradną.
369A Ligia pytała nieśmiało dalej:
370— Ty go jeszcze kochasz, Akte?
371 372 373— Jego nikt prócz mnie nie kocha…
374Nastało milczenie, podczas którego Akte usiłowała odzyskać zmąconą wspomnieniami spokojność, i gdy wreszcie twarz jej przybrała znowu zwykły wyraz cichego smutku, rzekła:
375— Mówmy o tobie, Ligio. Nie myśl nawet o tym, by sprzeciwić się cezarowi. To byłoby szaleństwem. Wreszcie uspokój się. Znam dobrze ten dom i sądzę, że ze strony cezara nic ci nie grozi. Gdyby Nero kazał cię porwać dla siebie, nie sprowadzaliby cię na Palatyn. Tu włada Poppea, a Nero, od czasu gdy mu powiła córkę, jest jeszcze bardziej pod jej władzą… Nie. Nero kazał wprawdzie, byś była na uczcie, ale nie widział cię dotąd, nie zapytał o ciebie, więc mu o ciebie nie chodzi. Może odebrał cię Aulusowi i Pomponii tylko przez złość do nich… Do mnie Petroniusz pisał, bym miała nad tobą opiekę, a że pisała, jak wiesz, i Pomponia, więc chyba porozumieli się ze sobą. Może on to uczynił na jej prośbę. Jeśli tak jest, jeśli i on na prośbę Pomponii zaopiekuje się tobą, nic ci nie grozi i kto wie nawet, czy Nero za jego namową nie odeśle cię do Aulusów. Nie wiem, czy Nero zbyt go kocha, ale wiem, że rzadko śmie być przeciwnego z nim zdania.
376— Ach Akte! — odpowiedziała Ligia. — Petroniusz był u nas przedtem, nim mnie zabrali, i matka moja była przekonana, iż Nero zażądał wydania mnie z jego namowy.
377— To byłoby źle — rzekła Akte.
378Lecz zamyśliwszy się przez chwilę, mówiła dalej:
379— Może jednak Petroniusz wygadał się tylko przed Neronem przy jakiej wieczerzy, że widział u Aulusów zakładniczkę Ligów, i Nero, który jest zazdrosny o swoją władzę, zażądał cię dlatego, że zakładnicy należą do cezara. On zresztą nie lubi Aulusa i Pomponii… Nie! Nie zdaje mi się, by Petroniusz, gdyby cię chciał odebrać Aulusowi, chwycił się takiego sposobu. Nie wiem, czy Petroniusz jest lepszy od tych, którzy otaczają cezara, ale jest inny… Może wreszcie prócz niego znajdziesz jeszcze kogo, kto by się chciał wstawić za tobą. Czy u Aulusów nie poznałaś kogo z bliskich cezara?
380— Widywałam Wespazjana i Tytusa.
381 382 383— Dość, by Seneka coś poradził, aby Nero postąpił inaczej.
384Jasna twarz Ligii poczęła pokrywać się rumieńcem.
385 386 387— To krewny Petroniusza, który wrócił niedawno z Armenii.
388— Czy myślisz, że Nero rad go widzi?
389 390— I chciałby się wstawić za tobą?
391 392Akte uśmiechnęła się tkliwie i rzekła:
393— To go pewnie na uczcie zobaczysz. Być na niej musisz, naprzód dlatego, że musisz… Tylko takie dziecko jak ty mogło pomyśleć inaczej. Po wtóre, jeśli chcesz wrócić do domu Aulusów, znajdziesz sposobność proszenia Petroniusza i Winicjusza, by swoim wpływem wyjednali dla cię prawo powrotu. Gdyby tu byli, obaj powiedzieliby ci to co ja, że szaleństwem i zgubą byłoby próbować oporu. Cezar mógłby wprawdzie nie dostrzec twej nieobecności, lecz gdyby dostrzegł i pomyślał, że śmiałaś się sprzeciwić jego woli, nie byłoby już dla ciebie ratunku. Chodź, Ligio… Czy słyszysz ten gwar w domu? Słońce się zniża i goście już wkrótce zaczną przybywać.
394— Masz słuszność, Akte — odpowiedziała Ligia — i pójdę za twoją radą.
395Ile w tym postanowieniu było chęci zobaczenia Winicjusza i Petroniusza, ile kobiecej ciekawości, by raz w życiu ujrzeć taką ucztę, a na niej cezara, dwór, słynną Poppeę i inne piękności, i cały ten niesłychany przepych, o którym cuda opowiadano w Rzymie, sama Ligia nie umiała sobie zapewne zdać sprawy. Lecz Akte swoją drogą miała słuszność i dziewczyna czuła to dobrze. Iść było trzeba, więc gdy konieczność i prosty rozum wsparły ukrytą pokusę, przestała się wahać.
396Akte zaprowadziła ją wówczas do własnego unctuarium, by ją namaścić i ubrać, a jakkolwiek w domu cezara nie brakło niewolnic i Akte miała ich sporo dla osobistej usługi, jednak przez współczucie dla dziewczyny, której niewinność i piękność chwyciła ją za serce, sama postanowiła ją ubrać, i zaraz pokazało się, że w młodej Greczynce, mimo jej smutku i mimo wczytywania się w listy Pawła z Tarsu, zostało wiele jeszcze dawnej duszy helleńskiej, do której piękność ciała przemawiała silniej niż wszystko inne na świecie. Obnażywszy Ligię, na widok jej kształtów zarazem wiotkich i pełnych, utworzonych jakby z perłowej masy i róży, nie mogła wstrzymać okrzyku podziwienia i odstąpiwszy kilka kroków, patrzyła z zachwytem na tę niezrównaną, wiosenną postać.
397— Ligio! — zawołała wreszcie — tyś stokroć piękniejsza od Poppei!
398Lecz dziewczyna, wychowana w surowym domu Pomponii, gdzie skromności przestrzegano nawet wówczas, gdy kobiety były same ze sobą, stała — cudna jak cudny sen, harmonijna jak dzieło Praksytelesa lub jak pieśń, ale zmieszana, różowa od wstydu, ze ściśniętymi kolany, z rękoma na piersi i ze spuszczonymi na oczy rzęsami. Wreszcie, podniósłszy nagłym ruchem ramiona, wyjęła szpilki podtrzymujące włosy i w jednej chwili, jednym wstrząśnieniem głowy, okryła się nimi jak płaszczem.
399Akte zaś zbliżywszy się i dotykając jej ciemnych splotów, mówiła:
400— O, jakie ty masz włosy! Nie posypię ich złotym pudrem, one same przeświecają gdzieniegdzie złotem na skrętach… Ledwie że może tu i ówdzie dodam złotego połysku, lecz lekko, lekko, jakby rozjaśnił je promień… Cudny musi być wasz kraj ligijski, gdzie takie się rodzą dziewczyny.
401— Ja go nie pamiętam — odrzekła Ligia. — Ursus tylko mi mówił, że u nas lasy, lasy i lasy.
402— A w lasach kwiaty kwitną — mówiła Akte maczając dłonie w wazie pełnej werweny i zwilżając nią włosy Ligii.
403Po ukończeniu zaś tej roboty poczęła maścić leciuchno całe jej ciało wonnymi olejkami z Arabii, a następnie przyoblekła je w miękką złotej barwy tunikę bez rękawów, na którą miało przyjść śnieżne peplum. Lecz że przedtem trzeba było uczesać włosy, więc tymczasem owinęła ją w rodzaj obszernej szaty, zwanej synthesis, i usadziwszy na krześle, oddała ją na chwilę w ręce niewolnic, by czuwać z daleka nad czesaniem. Dwie niewolnice poczęły nakładać jednocześnie na nóżki Ligii białe, haftowane purpurą trzewiki, przypasując je na krzyż złotymi taśmami do alabastrowych kostek. Gdy wreszcie czesanie było skończone, ułożono na niej peplum w prześliczne lekkie fałdy, po czym Akte, zapiąwszy jej perły na szyi i dotknąwszy włosów na skrętach złocistym pyłem, sama kazała się przybierać, wodząc przez cały czas zachwyconymi oczyma za Ligią.
404Lecz wnet była gotowa, a gdy przed główną bramą pierwsze dopiero zaczęły ukazywać się lektyki, weszły obie do bocznego kryptoportyku, z którego widać było główną bramę, wewnętrzne galerie i dziedziniec otoczony kolumnadą z numidyjskiego marmuru.
405Stopniowo coraz więcej ludzi przechodziło pod wyniosłym łukiem bramy, nad którą wspaniała kwadryga[175] Lizyppa zdawała się unosić w powietrzu Apollina i Dianę. Oczy Ligii uderzył pyszny widok, o którym skromny dom Aulusa nie mógł jej dać najmniejszego pojęcia. ŚwiatłoByła to chwila zachodu słońca i ostatnie jego promienie padały na żółty numidyjski marmur kolumn, który w tych blaskach świecił jak złoto i zarazem mienił się na różowo. Wśród kolumn, obok białych posągów Danaid i innych, przedstawiających bogów lub bohaterów, przepływały tłumy ludzi, mężczyzn i kobiet, podobnych również do posągów, bo udrapowanych w togi, peplumy i stole spływające z wdziękiem ku ziemi miękkimi fałdami, na których dogasały blaski zachodzącego słońca. Olbrzymi Herkules, z głową jeszcze w świetle, od piersi pogrążon już w cieniu rzucanym przez kolumnę, spoglądał z góry na ów tłum. Akte pokazywała Ligii senatorów w szeroko obramowanych togach, w barwnych tunikach i z półksiężycami na obuwiu, i rycerzy, i słynnych artystów, i rzymskie panie przybrane w sposób rzymski, to grecki, to w fantastyczne wschodnie stroje, z włosami upiętymi w wieże, w piramidy lub zaczesane na wzór posągów bogiń nisko przy głowie, a strojne w kwiaty. Wielu mężczyzn i wiele kobiet nazywała Akte po imieniu, dodając do imion krótkie i nieraz straszne historie, przejmujące Ligię strachem, podziwem, zdumieniem. Był to dla niej świat dziwny, którego pięknością napawały się jej oczy, ale którego przeciwieństw nie umiał pojąć jej dziewczęcy rozum. W tych zorzach na niebie, w tych szeregach nieruchomych kolumn, ginących w głębi, i w tych ludziach, podobnych do posągów, był jakiś wielki spokój; Pozoryzdawało się, że wśród owych prostolinijnych marmurów powinni żyć jacyś próżni trosk, ukojeni i szczęśliwi półbogowie, tymczasem cichy głos Akte odkrywał raz po raz coraz inną, straszną tajemnicę i tego pałacu, i tych ludzi. Oto tam z dala widać kryptoportyk, na którego kolumnach i podłodze czerwienią się jeszcze krwawe plamy krwi, którą obluzgał białe marmury Kaligula, gdy padł pod nożem Kasjusza Cherei; tam zamordowano jego żonę, tam dziecko rozbito o kamienie; tam pod tym skrzydłem jest podziemie, w którym gryzł ręce z głodu młodszy Drusus; tam otruto starszego, tam wił się ze strachu Gemellus, tam z konwulsji Klaudiusz, tam Germanik. Wszędy te ściany słyszały jęki i chrapanie konających, a ci ludzie, którzy śpieszą teraz na ucztę w togach, w barwnych tunikach, w kwiatach i klejnotach, to może jutrzejsi skazańcy; może na niejednej twarzy uśmiech pokrywa strach, niepokój, niepewność jutra; może gorączka, chciwość, zazdrość wżerają się w tej chwili w serca tych na pozór beztroskich, uwieńczonych półbogów. TęsknotaSpłoszone myśli Ligii nie mogły nadążyć za słowami Akte i gdy ów cudny świat przyciągał z coraz większą siłą jej oczy, serce ścisnęło się w niej przestrachem, a w duszy zerwała się nagle niewypowiedziana i niezmierna tęsknota za kochaną Pomponią Grecyną i za spokojnym domem Aulusów, w którym panowała miłość, nie zbrodnia.
406Tymczasem od Vicus Apollinis napływały coraz nowe fale gości. Zza bramy dochodził gwar i okrzyki klientów odprowadzających swych patronów. Dziedziniec i kolumnady zaroiły się od mnóstwa cezarowych niewolników, niewolnic, małych pacholąt i pretoriańskich żołnierzy utrzymujących straż w pałacu. Gdzieniegdzie między białymi lub smagłymi twarzami zaczerniała twarz Numida w pierzastym hełmie i z wielkimi złocistymi kółkami w uszach. Niesiono lutnie, cytry, pęki sztucznie wyhodowanych, mimo późnej jesieni, kwiatów, lampy ręczne srebrne, złote i miedziane. Woda Coraz głośniejszy szmer rozmów mieszał się z pluskiem fontanny, której różowe od wieczornych blasków warkocze, spadając z wysoka na marmury, rozbijały się na nich jakby z łkaniem.
407Akte przestała opowiadać, lecz Ligia patrzyła ciągle, jakby wypatrując kogoś w tłumach. I nagle twarz jej pokryła się rumieńcem. Spomiędzy kolumn wysunęli się Winicjusz i Petroniusz i szli ku wielkiemu triclinium, piękni, spokojni, podobni w swoich togach do białych bogów. Ligii, gdy wśród obcych ludzi ujrzała te dwie znajome i przyjazne twarze, a zwłaszcza gdy ujrzała Winicjusza, zdawało się, że wielki ciężar spadł z jej serca. Uczuła się mniej samotną. Ta niezmierna tęsknota za Pomponią i domem Aulusów, która zerwała się w niej przed chwilą, przestała nagle być dotkliwą. Pokusa widzenia Winicjusza i rozmowy z nim zgłuszyła inne głosy. Próżno przypominała sobie wszystko złe, które słyszała o domu cezara, i słowa Akte, i przestrogi Pomponii. Mimo tych słów i przestróg poczuła nagle, że na tej uczcie nie tylko być musi, ale chce: na myśl, że za chwilę usłyszy ten miły i upodobany głos, który jej mówił o miłości i o szczęściu godnym bogów i który brzmiał dotąd w jej uszach jak pieśń, chwyciła ją wprost radość.
408RozpaczLecz nagle zlękła się tej radości. Wydało jej się, że w tej chwili zdradza i tę czystą naukę, w jakiej ją wychowano, i Pomponię, i siebie samą. Inna rzecz jest iść pod przymusem, a inna radować się taką koniecznością. Uczuła się winną, niegodną i zgubioną. Porwała ją rozpacz i chciało jej się płakać. Gdyby była sama, byłaby klękła i poczęła się bić w piersi, powtarzając: moja wina, moja wina! Akte, wziąwszy teraz jej rękę, wiodła ją przez wewnętrzne pokoje do wielkiego triclinium, w którym miała odbywać się uczta, a jej ćmiło się w oczach, szumiało od wewnętrznych wzruszeń w uszach i bicie serca tamowało jej oddech. Jak przez sen ujrzała tysiące lamp migoczących i na stołach, i na ścianach, jak przez sen usłyszała okrzyk, którym witano cezara, jak przez mgłę dojrzała jego samego. Okrzyk zgłuszył ją, blask olśnił, odurzyły wonie i straciwszy resztę przytomności, zaledwie mogła rozeznać Akte, która umieściwszy ją przy stole, sama zajęła miejsce obok.
409Lecz po chwili niski, znajomy głos ozwał się z drugiej strony:
410— Bądź pozdrowiona, najpiękniejsza z dziewic na ziemi i z gwiazd na niebie! Bądź pozdrowiona, boska Kallino!
411Ligia, oprzytomniawszy nieco, spojrzała: obok niej spoczywał Winicjusz.
412ObyczajeBył bez togi, albowiem wygoda i zwyczaj nakazywały zrzucać togi do uczty. Ciało okrywała mu tylko szkarłatna tunika bez rękawów, wyszyta w srebrne palmy. Ramiona miał nagie, ozdobione obyczajem wschodnim dwoma szerokimi złotymi naramiennikami upiętymi powyżej łokci, niżej starannie oczyszczone z włosów, gładkie, lecz zbyt muskularne, prawdziwe ramiona żołnierza, stworzone do miecza i tarczy. Na głowie nosił wieniec z róż. Ze swymi zrośniętymi nad nosem brwiami, z przepysznymi oczyma i smagłą cerą był jakby uosobieniem młodości i siły. Ligii wydał się tak piękny, że jakkolwiek pierwsze jej odurzenie już przeszło, zaledwie zdołała odpowiedzieć:
413 414 415— Szczęśliwe oczy moje, które cię widzą; szczęśliwe uszy, które słyszały twój głos, milszy mi od głosu fletni i cytr. Gdyby mi kazano wybierać, kto ma spoczywać przy mnie na tej uczcie, czy ty, Ligio, czy Wenus, wybrałbym ciebie, o boska!
416PożądanieI począł patrzeć na nią, jakby chciał nasycić się jej widokiem, i palił ją oczyma. Wzrok jego ześlizgiwał się z jej twarzy na szyję i obnażone ramiona, pieścił jej śliczne kształty, lubował się nią, ogarniał ją, pochłaniał, lecz obok żądzy świeciło w nim szczęście i rozmiłowanie, i zachwyt bez granic.
417— Wiedziałem, że cię zobaczę w domu cezara — mówił dalej — a jednak gdym cię ujrzał, całą duszą moją wstrząsnęła taka radość, jakby mnie całkiem niespodziane szczęście spotkało.
418Ligia oprzytomniawszy i czując, że w tym tłumie i w tym domu jest on jedyną bliską jej istotą, poczęła mówić z nim i wypytywać go o wszystko, co było dla niej niezrozumiałe i co przejmowało ją strachem. Skąd wiedział, że ją znajdzie w domu cezara, i dlaczego ona tu jest? Dlaczego cezar odebrał ją Pomponii? Ona się tu boi i chce do niej powrócić. Umarłaby z tęsknoty i niepokoju, gdyby nie nadzieja, że Petroniusz i on wstawią się za nią do cezara.
419Winicjusz tłumaczył jej, iż o jej porwaniu dowiedział się od samego Aulusa. Dlaczego ona tu jest, nie wie. Cezar nikomu nie zdaje sprawy ze swoich rozporządzeń i rozkazów. OpiekaJednakże niechaj się nie boi. Oto on, Winicjusz, jest przy niej i pozostanie przy niej. Wolałby stracić oczy niż jej nie widzieć, wolałby stracić życie niż ją opuścić. Ona jest jego duszą, więc będzie jej strzegł jak własnej duszy. Zbuduje jej u siebie w domu ołtarz jak swemu bóstwu, na którym będzie ofiarowywał mirrę i aloes, a wiosną sasanki i kwiat jabłoni… A skoro się boi domu cezara, więc jej przyrzeka, że w domu tym nie pozostanie.
420A jakkolwiek mówił wykrętnie i chwilami zmyślał, w głosie jego czuć było prawdę, ponieważ uczucia jego były prawdziwe. Ogarniała go także szczera litość i słowa jej wnikały mu do duszy tak, że gdy zaczęła dziękować i zapewniać go, że Pomponia pokocha go za jego dobroć, a ona sama będzie mu całe życie wdzięczna, nie mógł opanować wzruszenia i zdawało mu się, że nigdy w życiu nie potrafi się oprzeć jej prośbie. Miłość, PożądanieSerce poczęło w nim topnieć. Piękność jej upajała jego zmysły i pragnął jej, lecz zarazem czuł, że jest mu bardzo droga i że naprawdę mógłby ją wielbić jak bóstwo; czuł również niepohamowaną potrzebę mówienia o jej piękności i o swym dla niej uwielbieniu, że zaś gwar przy uczcie wzmagał się, więc przysunąwszy się bliżej, począł jej szeptać wyrazy dobre, słodkie, płynące z głębi duszy, dźwięczne jak muzyka, a upajające jak wino.
421I upajał ją. Wśród tych obcych, którzy ją otaczali, wydawał jej się coraz bliższym, coraz milszym i zupełnie pewnym, i całą duszą oddanym. Uspokoił ją, obiecał wyrwać z domu cezara, obiecał, że jej nie opuści i że będzie jej służył. Prócz tego przedtem u Aulusów rozmawiał z nią tylko ogólnie o miłości i o szczęściu, jakie ona dać może, teraz zaś mówił już wprost, że ją kocha, że mu jest najmilszą i najdroższą. Ligia po raz pierwszy słyszała takie słowa z męskich ust i w miarę jak słuchała, zdawało się jej, że coś budzi się w niej jak ze snu, że ogarnia ją jakieś szczęście, w którym niezmierna radość miesza się z niezmiernym niepokojem. Policzki jej poczęły pałać, serce bić, usta rozchyliły się jakby z podziwu. Brał ją strach, że takich rzeczy słucha, a nie chciałaby za nic w świecie uronić jednego słowa. Chwilami spuszczała oczy, to znów podnosiła na Winicjusza wzrok świetlisty, bojaźliwy i zarazem pytający, jakby pragnęła mu powiedzieć: „Mów dalej!” Gwar, muzyka, woń kwiatów i woń arabskich kadzideł poczęły ją znów odurzać. W Rzymie było zwyczajem spoczywać przy ucztach, lecz w domu Ligia zajmowała miejsce między Pomponią i małym Aulusem, teraz zaś spoczywał obok niej Winicjusz, młody, ogromny, rozkochany, pałający, ona zaś czując żar, który od niego bił, doznawała zarazem wstydu i rozkoszy. Ogarniała ją jakaś słodka niemoc, jakaś omdlałość i zapomnienie, jakby ją morzył sen.
422Lecz bliskość jej poczęła działać i na niego. Twarz mu zbladła. Nozdrza rozdęły mu się jak u wschodniego konia. Widać i jego serce biło pod szkarłatną tuniką niezwykłym tętnem, bo oddech jego stał się krótki, a wyrazy rwały mu się w ustach. I on po raz pierwszy był tak tuż przy niej. WinoMyśli poczęły mu się mącić; w żyłach czuł płomień, który próżno chciał ugasić winem. Nie wino jeszcze, ale jej cudna twarz, jej nagie ręce, jej dziewczęca pierś, falująca pod złotą tuniką, i jej postać, ukryta w białych fałdach peplum, upajały go coraz więcej. Wreszcie objął jej rękę powyżej kostki, jak to raz już uczynił w domu Aulusów, i ciągnąc ją ku sobie, począł szeptać drżącymi wargami:
423— Ja ciebie kocham, Kallino… boska moja!…
424— Marku, puść mnie — rzekła Ligia.
425On zaś mówił dalej z oczyma zaszłymi mgłą:
426 427Lecz w tej chwili ozwał się głos Akte, która spoczywała z drugiej strony Ligii:
428 429Winicjusza porwał nagły gniew i na cezara, i na Akte. Oto słowa jej rozproszyły czar upojenia. Młodemu człowiekowi nawet przyjazny głos wydałby się w takiej chwili natrętnym, sądził zaś, że Akte pragnie umyślnie przeszkodzić jego rozmowie z Ligią.
430Więc podniósłszy głowę i spojrzawszy na młodą wyzwolenicę poprzez ramiona Ligii, rzekł ze złością:
431— Minął czas, Akte, gdyś na ucztach spoczywała obok cezara, i mówią, że ci grozi ślepota, więc jakże możesz go dojrzeć?
432A ona odpowiedziała jakby ze smutkiem:
433— Widzę go jednak… On także ma krótki wzrok i patrzy na was przez szmaragd.
434Wszystko, co czynił Nero, wzbudzało czujność nawet w jego najbliższych, więc Winicjusz zaniepokoił się, ochłonął — i począł spoglądać nieznacznie w stronę cezara. Ligia, która na początku uczty widziała go ze zmieszania jak przez mgłę, a potem, pochłonięta przez obecność i rozmowę Winicjusza, nie patrzyła nań wcale, teraz zwróciła także ku niemu zarazem ciekawe i przestraszone oczy.
435Akte mówiła prawdę. Oko, WzrokCezar pochylony nad stołem i zmrużywszy jedno oko, a trzymając palcami przy drugim okrągły, wypolerowany szmaragd, którym stale się posługiwał, patrzył na nich. Na chwilę wzrok jego spotkał się z oczyma Ligii i serce dziewczyny ścisnęło się przerażeniem. Gdy, dzieckiem jeszcze, bywała w wiejskiej sycylijskiej posiadłości Aulusów, stara niewolnica egipska opowiadała jej o smokach zamieszkujących czeluści gór, i otóż teraz wydało jej się, że nagle spojrzało na nią zielonawe oko takiego smoka. Dłonią chwyciła rękę Winicjusza, jak dziecko, które się boi, a do głowy poczęły jej się cisnąć bezładne i szybkie wrażenia. Więc to był on? Ten straszny i wszechmocny? Nie widziała go dotąd nigdy, a myślała, że wygląda inaczej. Wyobrażała sobie jakieś okropne oblicze ze skamieniałą w rysach złością, tymczasem ujrzała wielką, osadzoną na grubym karku głowę, straszną wprawdzie, ale niemal śmieszną, albowiem podobną z daleka do głowy dziecka. Tunika ametystowej barwy, zabronionej zwykłym śmiertelnikom, rzucała sinawy odblask na jego szeroką krótką twarz. Włosy miał ciemne, utrefione modą zaprowadzoną przez Othona, w cztery rzędy pukli. PlotkaBrody nie nosił, gdyż przed niedawnym czasem poświęcił ją Jowiszowi, za co cały Rzym składał mu dziękczynienie, jakkolwiek po cichu szeptano sobie, iż poświęcił ją dlatego, że jak wszyscy z jego rodziny zarastał na czerwono. W jego silnie występującym nad brwiami czole było jednak coś olimpijskiego. W ściągniętych brwiach znać było świadomość wszechmocy; lecz pod tym czołem półboga mieściła się twarz małpy, pijaka i komedianta, próżna, pełna zmiennych żądz, zalana mimo młodego wieku tłuszczem, a jednak chorobliwa i plugawa. Ligii wydał się wrogim, lecz przede wszystkim ohydnym.
436OkoPo chwili położył szmaragd i przestał patrzeć na nią. Wówczas ujrzała jego wypukłe, niebieskie oczy, mrużące się pod nadmiarem światła, szkliste, bez myśli, podobne do oczu umarłych.
437On zaś zwróciwszy się do Petroniusza rzekł:
438— Czy to jest owa zakładniczka, w której się kocha Winicjusz?
439 440 441 442— Winicjusz uważa ją za piękną?
443— Przybierz w niewieście peplum spróchniały pień oliwny, a Winicjusz uzna go za piękny. Ale na twoim obliczu, o znawco niezrównany, czytam już wyrok na nią! Nie potrzebujesz go ogłaszać! Tak jest! Za sucha! Chuderlawa, istna makówka na cienkiej łodydze, a ty, boski esteto, cenisz w kobiecie łodygę, i po trzykroć, po czterykroć masz słuszność! Sama twarz nic nie znaczy. Jam dużo skorzystał przy tobie, ale tak pewnego rzutu oka nie mam jeszcze… I gotówem oto się założyć z Tuliuszem Senecjonem o jego kochankę, że jakkolwiek przy uczcie, gdy wszyscy leżą, trudno o całej postaci wyrokować, ty jużeś sobie powiedział: „Za wąska w biodrach.”
444— Za wąska w biodrach — odrzekł przymykając oczy Nero.
445Na ustach Petroniusza pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech, zaś Tuliusz Senecjo, który był zajęty aż do tej chwili rozmową z Westynusem, a raczej przedrwiwaniem snów, w które Westynus wierzył, zwrócił się do Petroniusza i chociaż nie miał najmniejszego pojęcia, o co chodzi, rzekł:
446— Mylisz się! Ja trzymam z cezarem.
447— Dobrze — odparł Petroniusz. — Dowodziłem właśnie, że masz szczyptę rozumu, cezar zaś twierdzi, iż jesteś osłem bez domieszki.
448— Habet![176] — rzekł Nero śmiejąc się i zwracając w dół wielki palec ręki, jak to czyniło się w cyrkach na znak, że gladiator otrzymał cios i ma być dobity.
449A Westynus sądząc, że mowa ciągle o snach, zawołał:
450— A ja wierzę w sny i Seneka mówił mi kiedyś, że wierzy także.
451— Ostatniej nocy śniło mi się, żem została westalką — rzekła przechylając się przez stół Kalwia Kryspinilla.
452Na to Nero począł bić w dłonie, inni poszli za jego przykładem i przez chwilę naokół rozlegały się oklaski, albowiem Kryspinilla, kilkakrotna rozwódka, znana była ze swej bajecznej rozpusty w całym Rzymie.
453Lecz ona nie zmieszawszy się bynajmniej rzekła:
454— I cóż! Wszystkie one stare i brzydkie. Jedna Rubria do ludzi podobna, a tak byłoby nas dwie, chociaż i Rubria dostaje latem piegów.
455— Pozwól jednak, przeczysta Kalwio — rzekł Petroniusz — iż westalką mogłaś zostać chyba przez sen.
456 457— Uwierzyłbym, że sprawdzają się sny nawet najdziwaczniejsze.
458— Bo się sprawdzają — rzekł Westynus. — Rozumiem ludzi, którzy nie wierzą w bogów, ale jak można nie wierzyć w sny?
459— A wróżby? — spytał Nero. — Wróżono mi niegdyś, że Rzym przestanie istnieć, a ja będę panował nad całym Wschodem.
460— Wróżby i sny to się ze sobą łączy — mówił Westynus. — Raz jeden prokonsul, wielki niedowiarek, posłał do świątyni Mopsusa niewolnika z opieczętowanym listem, którego nie pozwolił otwierać, by sprawdzić, czy bożek potrafi odpowiedzieć na pytanie w liście zawarte. Niewolnik przespał noc w świątyni, by mieć sen wróżebny, po czym wrócił i rzekł tak: „Śnił mi się młodzian, jasny jak słońce, który rzekł mi jeden tylko wyraz: »czarnego«.” Prokonsul usłyszawszy to zbladł i zwracając się do swych gości, równych mu niedowiarków, powiedział: „Czy wiecie, co było w liście?”
461Tu Westynus przerwał i podniósłszy czaszę z winem począł pić.
462— Co było w liście? — spytał Senecjo.
463— W liście było pytanie: „Jakiego byka mam ofiarować: białego czy czarnego?”
464Lecz zajęcie wzbudzone opowiadaniem przerwał Witeliusz, który, przyszedłszy już podpity na ucztę, wybuchnął nagle, bez żadnego powodu, bezmyślnym śmiechem.
465— Z czego ta beczka łoju śmieje się? — spytał Nero.
466— Śmiech odróżnia ludzi od zwierząt — rzekł Petroniusz — a on nie ma innego dowodu, że nie jest wieprzem.
467Witeliusz zaś urwał wpół śmiechu i cmokając świecącymi od sosów i tłuszczów wargami, począł spoglądać na obecnych z takim zdumieniem, jakby ich nigdy przedtem nie widział.
468Następnie podniósł swą podobną do poduszki dłoń i rzekł ochrypłym głosem:
469— Spadł mi z palca rycerski pierścień po ojcu.
470— Który był szewcem — dodał Nero.
471Lecz Witeliusz wybuchnął znowu niespodzianym śmiechem i począł szukać pierścienia w peplum Kalwii Kryspinilli.
472Na to Watyniusz jął udawać okrzyki przestraszonej kobiety, Nigidia zaś, przyjaciółka Kalwii, młoda wdowa z twarzą dziecka, a oczyma nierządnicy, rzekła w głos:
473 474— I co mu się na nic nie przyda, choćby znalazł — dokończył poeta Lukan.
475UcztaUczta stawała się weselszą. Tłumy niewolników roznosiły coraz nowe dania; z wielkich waz, napełnionych śniegiem i okręconych bluszczem, wydobywano co chwila mniejsze kratery[177] z licznymi gatunkami win. Wszyscy pili obficie. Z pułapu na stół i na biesiadników spadały raz wraz róże.
476Petroniusz począł jednak prosić Nerona, by nim goście się popiją, uszlachetnił ucztę swym śpiewem. Chór głosów poparł jego słowa, ale Nero począł się wzbraniać. Nie o samą odwagę chodzi, chociaż brak mu jej zawsze… Bogowie wiedzą, ile go kosztują wszelkie popisy… Nie uchyla się wprawdzie od nich, boć trzeba coś uczynić dla sztuki, i zresztą, jeśli Apollo obdarzył go pewnym głosem, to darów bożych nie godzi się marnować. Rozumie nawet, że jest to jego obowiązkiem względem państwa. Ale dziś jest naprawdę zachrypnięty. W nocy położył sobie ołowiane ciężarki na piersiach, ale i to nie pomogło… Myśli nawet jechać do Ancjum, by odetchnąć morskim powietrzem.
477Lecz Lukan począł go zaklinać w imię sztuki i ludzkości. Wszyscy wiedzą, że boski poeta i śpiewak ułożył nowy hymn do Wenus, wobec którego Lukrecjuszowy jest skomleniem rocznego wilczęcia. Niechże ta uczta będzie prawdziwą ucztą. Władca tak dobry nie powinien zadawać takich mąk swym poddanym: „Nie bądź okrutnikiem, cezarze!”
478— Nie bądź okrutnikiem! — powtórzyli wszyscy siedzący bliżej.
479Nero rozłożył ręce na znak, że musi ustąpić. Wówczas wszystkie twarze ubrały się w wyraz wdzięczności, a wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Lecz on kazał jeszcze przedtem oznajmić Poppei, że będzie śpiewał, obecnym zaś oświadczył, że nie przyszła ona na ucztę, bo nie czuła się zdrową, ponieważ jednak żadne lekarstwo nie sprawia jej takiej ulgi jak jego śpiew, przeto żal by mu było pozbawić ją sposobności.
480KobietaJakoż Poppea nadeszła niebawem. Władała ona dotąd Neronem jak poddanym, wiedziała jednak, że gdy chodziło o jego miłość własną jako śpiewaka, woźnicy lub poety, niebezpiecznie byłoby ją zadrażnić. Weszła więc, piękna jak bóstwo, przybrana równie jak Nero w ametystowej barwy szatę i w naszyjnik z olbrzymich pereł, złupiony niegdyś na Masynissie, złotowłosa, słodka i jakkolwiek po dwóch mężach rozwódka, z twarzą i wejrzeniem dziewicy.
481Zbrodnia, ZłoWitano ją okrzykami i mianem „boskiej Augusty”. Ligia nigdy w życiu nie widziała nic równie pięknego, i oczom własnym nie chciało jej się wierzyć, albowiem wiadomo jej było, że Poppea Sabina jest jedną z najniegodziwszych w świecie kobiet. Wiedziała od Pomponii, że ona doprowadziła cezara do zamordowania matki i żony, znała ją z opowieści Aulusowych gości i służby; słyszała, że jej to posągi obalano po nocach w mieście; słyszała o napisach, których sprawców skazywano na najcięższe kary, a które jednak zjawiały się każdego rana na murach miasta. Tymczasem teraz na widok tej osławionej Poppei, uważanej przez wyznawców Chrystusa za wcielenie zła i zbrodni, wydało jej się, że tak mogli wyglądać aniołowie lub jakieś duchy niebiańskie. Po prostu nie umiała od niej oderwać oczu, a z ust mimo woli wyrwało się jej pytanie:
482— Ach, Marku, czy to być może?…
483On zaś, podniecony winem i jakby zniecierpliwiony, że tyle rzeczy rozpraszało jej uwagę i odrywało ją od niego i jego słów, mówił:
484— Tak, ona piękna, aleś ty stokroć piękniejsza. Ty się nie znasz, inaczej zakochałabyś się w sobie jak Narcyz… Ona się kąpie w mleku oślic, a ciebie chyba Wenus wykąpała we własnym. Ty się nie znasz, ocelle mi[178]! Nie patrz na nią. Zwróć oczy ku mnie, ocelle mi!… Dotknij ustami tej kruży[179] wina, a potem ja oprę na tym samym miejscu moje…
485I przysuwał się coraz bliżej, a ona poczęła się cofać ku Akte. Muzyka, PoetaAle w tej chwili nakazano ciszę, albowiem cezar powstał. Śpiewak Diodor podał mu lutnię z rodzaju zwanych delta, drugi, Terpnos, który miał mu towarzyszyć w graniu, zbliżył się z instrumentem zwanym nablium, Nero zaś, oparłszy deltę o stół, wzniósł oczy w górę i przez chwilę w triclinium zapanowała cisza przerywana tylko szmerem, jaki wydawały spadające wciąż z pułapu róże.
486Po czym jął śpiewać, a raczej mówić śpiewnie i rytmicznie, przy odgłosie dwóch lutni, swój hymn do Wenus. Ani głos, lubo nieco przyćmiony, ani wiersz nie były złe, tak że biedną Ligię znowu opanowały wyrzuty sumienia, albowiem hymn, jakkolwiek sławiący nieczystą pogańską Wenus, wydał się jej aż nadto piękny, a i sam cezar, ze swoim wieńcem laurowym na czole i wzniesionymi oczyma, wspanialszym, daleko mniej strasznym i mniej ohydnym niż na początku uczty.
487Lecz biesiadnicy ozwali się grzmotem oklasów. Wołania: „O, głosie niebiański!”, rozległy się naokół; niektóre z kobiet, podniósłszy dłonie w górę, pozostały tak na znak zachwytu nawet po skończeniu śpiewu, inne obcierały załzawione oczy; w całej sali zawrzało jak w ulu. Poppea, schyliwszy swą złotowłosą główkę, podniosła do ust rękę Nerona i trzymała ją długo w milczeniu, młody zaś Pitagoras, Grek przecudnej urody, ten sam, z którym później na wpół już obłąkany Nero kazał sobie dać ślub flaminom[180] z zachowaniem wszelkich obrzędów, ukląkł teraz u jego nóg.
488Lecz Nero patrzył pilnie na Petroniusza, którego pochwały przede wszystkim były mu zawsze pożądane, ów zaś rzekł:
489Zazdrość— Jeśli chodzi o muzykę, Orfeusz musi być w tej chwili tak żółty z zazdrości, jak tu obecny Lukan, a co do wierszy, żałuję, że nie są gorsze, bo może bym znalazł wówczas odpowiednie na ich pochwałę słowa.
490Lecz Lukan nie wziął mu za złe wzmianki o zazdrości, owszem, spojrzał na niego z wdzięcznością i udając zły humor począł mruczeć:
491— Przeklęte Fatum, które kazało mi żyć współcześnie z takim poetą. Miałby człek miejsce w pamięci ludzkiej i na Parnasie, a tak zgaśnie jak kaganek przy słońcu.
492PróżnośćPetroniusz jednak, który miał pamięć zadziwiającą, począł powtarzać ustępy z hymnu, cytować pojedyncze wiersze, podnosić i rozbierać piękniejsze wyrażenia. Lukan, zapomniawszy niby o zazdrości wobec uroku poezji, dołączył do jego słów swoje zachwyty. Na twarzy Nerona odbiła się rozkosz i bezdenna próżność, nie tylko granicząca z głupotą, lecz zupełnie jej równa. Sam podsuwał im wiersze, które uważał za najpiękniejsze, a wreszcie jął pocieszać Lukana i mówić mu, by nie tracił odwagi, bo jakkolwiek czym się kto urodzi, tym jest, jednakże cześć, jaką ludzie oddają Jowiszowi, nie wyłącza czci innych bogów.
493Po czym wstał, by odprowadzić Poppeę, która będąc istotnie niezdrową pragnęła odejść. Wszelako biesiadnikom, którzy pozostali, rozkazał zająć znów miejsca i zapowiedział, że wróci. Jakoż wrócił po chwili, by odurzać się dymem kadzideł i patrzeć na dalsze widowiska, jakie on sam, Petroniusz lub Tygellinus przygotowali na ucztę.
494TaniecCzytano znów wiersze lub słuchano dialogów, w których dziwactwo zastępowało dowcip. Za czym słynny mima[181], Parys, przedstawiał przygody Iony, córki Inacha. Gościom, a zwłaszcza Ligii, nieprzywykłej do podobnych widowisk, wydało się, że widzą cuda i czary. Parys ruchami rąk i ciała umiał wyrażać rzeczy na pozór do wyrażenia w tańcu niemożliwe. Dłonie jego zamąciły powietrze, tworząc chmurę świetlistą, żywą, pełną drgań, lubieżną, otaczającą na wpół omdlały dziewiczy kształt, wstrząsany spazmem rozkoszy. Był to obraz, nie taniec, obraz jasny, odsłaniający tajnie miłości, czarowny i bezwstydny, a gdy po jego ukończeniu weszli korybanci[182] i rozpoczęli z syryjskimi dziewczętami, przy odgłosie cytr, fletni, cymbałów i bębenków, taniec bachiczny[183], pełen dzikich wrzasków i dzikszej jeszcze rozpusty, Ligii wydało się, że spali ją żywy ogień, że piorun powinien uderzyć w ten dom lub pułap zapaść się na głowy biesiadników.
495Lecz ze złotego niewodu[184] upiętego pod pułapem padały tylko róże, a natomiast na wpół pijany już Winicjusz mówił jej:
496Miłość— Widziałem cię w domu Aulusów przy fontannie i pokochałem cię. Był świt i myślałaś, że nikt nie patrzy, a jam cię widział… I widzę cię taką dotąd, chociaż kryje mi cię to peplum. Zrzuć peplum jak Kryspinilla. Widzisz! Bogowie i ludzie szukają miłości. Nie ma prócz niej nic w świecie! Oprzyj mi głowę na piersiach i zmruż oczy.
497OtchłańA jej tętna biły ciężko w skroniach i rękach. Ogarniało ją wrażenie, że leci w jakąś przepaść, a ten Winicjusz, który przedtem wydawał jej się tak bliskim i pewnym, zamiast ratować, ciągnie ją do niej. I uczuła do niego żal. Poczęła się znów bać i tej uczty, i jego, i siebie samej. Jakiś głos, podobny do głosu Pomponii, wołał jeszcze w jej duszy: „Ligio, ratuj się!”, ale coś mówiło jej także, że już za późno i że kogo obwiał podobny płomień, kto to wszystko, co działo się na tej uczcie, widział, w kim serce tak biło, jak biło w niej, gdy słuchała słów Winicjusza, i kogo przejmował taki dreszcz, jaki przejmował ją, gdy on przybliżał się do niej, ten jest już zgubiony bez ratunku. Czyniło jej się słabo. Chwilami zdawało jej się, że zemdleje, a potem stanie się coś strasznego. Wiedziała, że pod groźbą gniewu cezara nie wolno nikomu wstać, póki nie wstanie cezar, ale choćby i tak nie było, nie miałaby już na to sił.
498Tymczasem do końca uczty było daleko. Niewolnicy przynosili jeszcze nowe dania i ustawicznie napełniali kruże winem, a przed stołem, ustawionym w otwartą z jednej strony klamrę, zjawili się dwaj atleci, by dać gościom widok zapasów.
499WalkaI wnet poczęli się zmagać. Potężne, świecące od oliwy ciała utworzyły jedną bryłę, kości ich chrzęściały w żelaznych ramionach, z zaciśniętych szczęk wydobywał się zgrzyt złowrogi. Chwilami słychać było szybkie, głuche uderzenia ich stóp o przytrząśniętą szafranem podłogę, to znów stawali nieruchomie, cichli i widzom wydawało się, że mają przed sobą grupę wykutą z kamienia. Oczy Rzymian z lubością śledziły grę straszliwie napiętych grzbietów, łyd i ramion. Lecz walka nie trwała zbyt długo, albowiem Kroto, mistrz i przełożony szkoły gladiatorów, niepróżno uchodził za najsilniejszego w państwie człowieka. Przeciwnik jego począł oddychać coraz śpieszniej, potem rzęzić, potem twarz mu posiniała, wreszcie wyrzucił krew ustami i zwisł.
500Grzmot oklasków powitał koniec walki, zaś Kroto, oparłszy stopy na plecach przeciwnika, skrzyżował olbrzymie ramiona na piersiach i toczył oczyma tryumfatora po sali.
501PijaństwoWeszli następnie udawacze zwierząt i ich głosów, kuglarze i błazny, lecz mało na nich patrzono, gdyż wino ćmiło już oczy patrzących. Uczta zmieniała się stopniowo w pijacką i rozpustną orgię. Syryjskie dziewczęta, które poprzednio tańczyły taniec bachiczny, pomieszały się z gośćmi. Muzyka zmieniła się w bezładny i dziki hałas cytr, lutni, cymbałów armeńskich, sistr egipskich, trąb i rogów, gdy zaś niektórzy z biesiadników pragnęli rozmawiać, poczęto krzyczeć na muzykantów, by poszli precz. Powietrze przesycone zapachem kwiatów, pełne woni olejków, którymi śliczne pacholęta przez czas uczty skrapiały stopy biesiadników, przesycone szafranem i wyziewami ludzkimi stało się duszne; lampy paliły się mdłym płomieniem, poprzekrzywiały się wieńce na czołach, twarze pobladły i pokryły się kroplami potu.
502Witeliusz zwalił się pod stół. Nigidia, obnażywszy się do wpół ciała, wsparła swą pijaną, dziecinną głowę na piersi Lukana, a ów, równie pijany, począł zdmuchiwać złoty puder z jej włosów, podnosząc oczy z niezmierną uciechą ku górze. Westynus z uporem pijaka powtarzał po raz dziesiąty odpowiedź Mopsusa na zapieczętowany list prokonsula. Tuliusz zaś, który drwił z bogów, mówił przerywanym przez czkawkę, rozwlekłym głosem:
503— Bo jeśli Sferos Ksenofanesa jest okrągły, to uważasz, takiego boga można toczyć nogą przed sobą jak beczkę.
504Lecz Domicjusz Afer, stary złodziej i donosiciel, oburzył się tą rozmową i z oburzenia polał sobie falernem[185] całą tunikę. On zawsze wierzył w bogów. Ludzie mówią, że Rzym zginie, a są nawet tacy, którzy twierdzą, że już ginie. I pewno!… Ale jeśli to nastąpi, to dlatego, że młodzież nie ma wiary, a bez wiary nie może być cnoty. Zaniechano także dawnych surowych obyczajów i nikomu nie przychodzi do głowy, że epikurejczycy nie oprą się barbarzyńcom. A to darmo! Co do niego, żałuje, że dożył takich czasów i że w uciechach szukać musi obrony przed zmartwieniami, które inaczej rychło by sobie dały z nim rady.
505To rzekłszy przygarnął ku sobie syryjską tancerkę i bezzębnymi ustami począł całować jej kark i plecy, co widząc konsul Memmiusz Regulus rozśmiał się i podniósłszy swą łysinę przybraną w wieniec na bakier, rzekł:
506— Kto mówi, że Rzym ginie?… Głupstwo!… Ja, konsul, wiem najlepiej… Videant consules[186]!… trzydzieści legii… strzeże naszej pax romana[187]!…
507Tu przyłożył pięści do skroni i począł krzyczeć na całą komnatę:
508— Trzydzieści legii! — trzydzieści legii!… od Brytanii do granic Partów!
509Lecz nagle zastanowił się i przyłożywszy palec do czoła, rzekł:
510— A bodaj że nawet trzydzieści dwie…
511I stoczył się pod stół, gdzie po chwili począł oddawać języki flamingów, pieczone rydze, mrożone grzyby, szarańcze na miodzie, ryby, mięsiwa i wszystko, co zjadł lub wypił.
512Domicjusza nie uspokoiła jednak ilość legii strzegących rzymskiego pokoju: Nie, nie! Rzym musi zginąć, bo zginęła wiara w bogów i surowy obyczaj! Rzym musi zginąć, a szkoda, bo życie jednak jest dobre, cezar łaskawy, wino dobre! Ach, co za szkoda!
513I ukrywszy głowę w łopatki syryjskiej bachantki, rozpłakał się.
514Co tam to życie przyszłe!… Achilles miał słuszność, że lepiej jest być parobkiem w podsłonecznym świecie niż królować w kimeryjskich krainach. A i to pytanie, czy istnieją jacy bogowie, chociaż niewiara gubi młodzież…
515Lukan tymczasem rozdmuchał wszystek złoty puder z włosów Nigidii, która, spiwszy się, usnęła. Następnie zdjął zwoje bluszczów ze stojącej przed nim wazy i obwinął w nie śpiącą, a po dokonaniu dzieła jął patrzyć na obecnych wzrokiem rozradowanym i pytającym.
516Po czym ustroił i siebie w bluszcz, powtarzając tonem głębokiego przekonania:
517— Wcale nie jestem człowiekiem, tylko faunem.
518Petroniusz nie był pijany, ale Nero, który z początku pił ze względu na swój „niebieski” głos mało, pod koniec wychylał czaszę po czaszy i upił się. Chciał nawet śpiewać dalej swe wiersze, tym razem greckie, ale ich zapomniał i przez omyłkę zaśpiewał piosenkę Anakreona. Wtórowali mu do niej Pitagoras, Diodor i Terpnos, ale ponieważ wszystkim nie szło, więc dali spokój. Nero natomiast począł się zachwycać, jako znawca i esteta, urodą Pitagorasa i z zachwytu całować go po rękach. Tak piękne ręce widział tylko niegdyś… u kogo?
519I przyłożywszy dłoń do mokrego czoła począł sobie przypominać. Po chwili na twarzy jego odbił się strach:
520 521I nagle opanowały go posępne widzenia.
522— Mówią — rzekł — że ona nocami chodzi przy księżycu po morzu, koło Baiae i Bauli… Nic, tylko chodzi, chodzi, jakby czego szukała. A jak zbliży się do łódki, to popatrzy i odejdzie, ale rybak, na którego spojrzała, umiera.
523— Niezły temat — rzekł Petroniusz.
524Westynus zaś wyciągnąwszy szyję jak żuraw, szeptał tajemniczo:
525— Nie wierzę w bogów, ale wierzę w duchy… oj!
526Lecz Nero nie uważał na ich słowa i mówił dalej:
527— Przecie odbyłem lemuralia[188]. Nie chcę jej widzieć! To już piąty rok. Musiałem, musiałem ją skazać, bo nasłała na mnie mordercę, i gdybym jej nie był uprzedził, nie słyszelibyście dziś mego śpiewu.
528— Dzięki, cezarze, w imieniu miasta i świata — zawołał Domicjusz Afer.
529— Wina! I niech uderzą w tympany[189].
530Hałas wszczął się na nowo. Lukan, cały w bluszczach, chcąc go przekrzyczeć wstał i począł wołać:
531— Nie jestem człowiekiem, jeno faunem i mieszkam w lesie. E…cho…oooo!
532PijaństwoSpił się wreszcie cezar, spili się mężczyźni i kobiety. Winicjusz nie mniej był pijany od innych, a w dodatku obok żądzy budziła się w nim chęć do kłótni, co zdarzało mu się zawsze, ilekroć przebrał miarę. Jego czarniawa twarz stała się jeszcze bledszą i język plątał mu się już, gdy mówił głosem podniesionym i rozkazującym:
533Pocałunek— Daj mi usta! Dziś, jutro, wszystko jedno!… Dość tego! Cezar wziął cię od Aulusów, by cię darować mnie, rozumiesz! Jutro o zmroku przyszlę po ciebie, rozumiesz!… Cezar mi cię obiecał, nim cię wziął… Musisz być moją! Daj mi usta! Nie chcę czekać jutra… daj prędko usta!
534RozczarowanieI objął ją, ale Akte poczęła jej bronić, a i ona sama broniła się ostatkiem sił, bo czuła, że ginie. Próżno jednak usiłowała obu rękami zdjąć z siebie jego bezwłose ramię; próżno głosem, w którym drgał żal i strach, błagała go, by nie był takim, jak jest, i by miał nad nią litość. Przesycony winem oddech oblewał ją coraz bliżej, a twarz jego znalazła się tuż koło jej twarzy. Nie był to już dawny, dobry i niemal drogi duszy Winicjusz, ale pijany, zły satyr, który napełniał ją przerażeniem i wstrętem.
535Siły jednak opuszczały ją coraz bardziej. Daremnie, przechyliwszy się, odwracała twarz, by uniknąć jego pocałunków. On podniósł się, chwycił ją w oba ramiona i przyciągnąwszy jej głowę ku piersiom, począł dysząc rozgniatać ustami jej zbladłe usta.
536Lecz w tejże chwili jakaś straszna siła odwinęła jego ramiona z jej szyi z taką łatwością, jakby to były ramiona dziecka, jego zaś odsunęła na bok jak suchą gałązkę lub zwiędły liść. Co się stało? Winicjusz przetarł zdumione oczy i nagle ujrzał nad sobą olbrzymią postać Liga zwanego Ursusem, którego poznał w domu Aulusów.
537Lig stał spokojny i tylko patrzył na Winicjusza błękitnymi oczyma tak dziwnie, iż młodemu człowiekowi krew ścięła się w żyłach, po czym wziął na ręce swą królewnę i krokiem równym, cichym wyszedł z triclinium.
538Akte w tej chwili wyszła za nim.
539Winicjusz siedział przez mgnienie oka jak skamieniały, po czym zerwał się i począł biec ku wyjściu:
540 541Lecz żądza, zdumienie, wściekłość i wino podcięły mu nogi. Zatoczył się raz i drugi, po czym chwycił za nagie ramiona jednej z bachantek i począł pytać mrugając oczyma:
542 543A ona wziąwszy krużę z winem podała mu ją z uśmiechem w zamglonych oczach.
544 545Winicjusz wypił i zwalił się z nóg.
546Większa część gości leżała już pod stołem; inni chodzili chwiejnym krokiem po triclinium, inni spali na sofach stołowych, chrapiąc lub oddając przez sen zbytek wina, a na pijanych konsulów i senatorów, na pijanych rycerzy, poetów, filozofów, na pijane tancerki i patrycjuszki, na cały ten świat, wszechwładny jeszcze, ale już bezduszny, uwieńczony i rozpasany, ale już gasnący, ze złotego niewodu upiętego pod pułapem kapały i kapały wciąż róże.
547Rozdział ósmy
548Ursusa nikt nie zatrzymał, nikt nie zapytał nawet, co czyni. Ci z gości, którzy nie leżeli pod stołem, nie pilnowali już swych miejsc, więc służba, widząc olbrzyma niosącego na ręku biesiadniczkę, sądziła, że to jakiś niewolnik wynosi pijaną swoją panią. Zresztą Akte szła z nimi i obecność jej usuwała wszelkie podejrzenia.
549W ten sposób wyszli z triclinium do przyległej komnaty, a stamtąd na galerię wiodącą do mieszkania Akte.
550Ligię opuściły siły tak dalece, że ciężyła jak martwa na ramieniu Ursusa. Ale gdy oblało ją chłodne i czyste poranne powietrze, otworzyła oczy. Na świecie czyniło się coraz widniej. Po chwili, idąc kolumnadą, skręcili w boczny portyk wychodzący nie na dziedziniec, ale na pałacowe ogrody, w których wierzchołki pinij i cyprysów rumieniły się już od zorzy porannej. W tej części gmachu było pusto, a odgłosy muzyki i wrzaski biesiadne dochodziły ich coraz niewyraźniej. Ligii wydało się, że wyrwano ją z piekła i wyniesiono na jasny świat boży. Było jednak coś poza tym ohydnym triclinium. Było niebo, zorze, światło i cisza. Rozpacz, TęsknotaDziewczynę chwycił nagły płacz i tuląc się do ramienia olbrzyma, poczęła powtarzać ze łkaniem:
551— Do domu, Ursusie, do domu, do Aulusów!
552 553Tymczasem jednak znaleźli się w małym atrium przynależnym do mieszkania Akte. Tam Ursus posadził Ligię na marmurowej ławce opodal fontanny. Akte zaś poczęła ją uspokajać i zachęcać do spoczynku upewniając, że chwilowo nic jej nie grozi, gdyż pijani biesiadnicy będą po uczcie spali do wieczora. Lecz Ligia przez długi czas nie chciała się uspokoić i przycisnąwszy rękoma skronie powtarzała tylko jak dziecko:
554 555SługaUrsus był gotów. Przy bramach stoją wprawdzie pretorianie, ale on i tak przejdzie. Żołnierze nie zatrzymują wychodzących. Przed łukiem mrowi się od lektyk. Ludzie poczną wychodzić całymi kupami. Nikt ich nie zatrzyma. Wyjdą razem z tłumem i pójdą prosto do domu. Zresztą, co mu tam! Jak królewna każe, tak musi być. Po to on tu jest.
556 557 558Lecz Akte musiała mieć rozum za oboje. Wyjdą! Tak! Nikt ich nie zatrzyma. Ale z domu cezara uciekać nie wolno i kto to czyni, obraża jego majestat. Wyjdą, ale wieczorem centurion na czele żołnierzy przyniesie wyrok śmierci Aulusowi, Pomponii Grecynie, Ligię zaś zabierze na powrót do pałacu i wówczas już nie będzie dla niej ratunku. Jeśli Aulusowie przyjmą ją pod swój dach, śmierć czeka ich na pewno.
559RozpaczLigii opadły ręce. Nie było rady. Musiała wybierać między zgubą Plaucjuszów a własną. Idąc na ucztę miała nadzieję, że Winicjusz i Petroniusz wyproszą ją od cezara i oddadzą Pomponii, teraz zaś wiedziała, że to oni właśnie namówili cezara, by ją odebrał Aulusom. Nie było rady. Cud chyba mógł ją wyrwać z tej przepaści. Cud i potęga Boża.
560— Akte — rzekła z rozpaczą — czy słyszałaś, co mówił Winicjusz, że mu cezar mnie darował i że dziś wieczór przyśle po mnie niewolników i zabierze mnie do swego domu?
561 562Kobieta, NiewolaI rozłożywszy ręce umilkła. Rozpacz, z jaką mówiła Ligia, nie znajdowała w niej echa. Ona sama była przecie kochanką Nerona. Serce jej, jakkolwiek dobre, nie umiało dość odczuć sromoty takiego stosunku. Jako dawna niewolnica, nadto zżyła się z prawem niewoli, a oprócz tego kochała dotąd Nerona. Gdyby chciał powrócić do niej, wyciągnęłaby do niego ręce jak do szczęścia. Rozumiejąc teraz jasno, że Ligia albo musi zostać kochanką młodego i pięknego Winicjusza, albo narazić siebie i Aulusów na zgubę, nie pojmowała po prostu, jak dziewczyna mogła się wahać.
563— W domu cezara — rzekła po chwili — nie byłoby ci bezpieczniej niż w domu Winicjusza.
564I nie przyszło jej na myśl, że jakkolwiek mówiła prawdę, słowa jej znaczyły: „Zgódź się z losem i zostań nałożnicą Winicjusza.” Lecz Ligii, która czuła jeszcze na ustach jego pełne zwierzęcej żądzy i palące jak węgiel pocałunki, krew napłynęła ze wstydu na samo wspomnienie o nich do twarzy.
565— Nigdy! — zawołała z wybuchem. — Nie zostanę ani tu, ani u Winicjusza, nigdy!
566 567— Zali — spytała — Winicjusz jest ci tak nienawistny?
568Lecz Ligia nie mogła odpowiedzieć, gdyż porwał ją znów płacz. Akte przygarnęła ją do piersi i poczęła uspokajać. Ursus oddychał ciężko i zaciskał olbrzymie pięści, albowiem kochając z wiernością psa swą królewnę, nie mógł znieść widoku jej łez. W jego ligijskim, półdzikim sercu rodziła się chęć, by wrócić do sali, zdławić Winicjusza, a w razie potrzeby cezara, bał się jednak zaofiarować z tym swej pani, nie będąc pewnym, czy taki postępek, który zrazu wydał mu się nader prostym, byłby odpowiednim dla wyznawcy Ukrzyżowanego Baranka.
569A Akte utuliwszy Ligię poczęła znów pytać:
570 571— Nie — rzekła Ligia — nie wolno mi go nienawidzić, bo jestem chrześcijanką.
572— Wiem, Ligio. Wiem także z listów Pawła z Tarsu, iż wam nie wolno ni się pohańbić, ni bać się więcej śmierci niż grzechu, ale powiedz mi, czy twoja nauka pozwala śmierć zadawać?
573 574— Więc jakże możesz ściągać pomstę cezara na dom Aulusów?
575Nastała chwila milczenia. Przepaść bez dna otworzyła się przed Ligią na nowo.
576Zaś młoda wyzwolenica mówiła dalej:
577— Pytam, bo mi cię żal i żal dobrej Pomponii, i Aulusa, i ich dziecka. Ja dawno żyję w tym domu i wiem, czym grozi gniew cezara. ModlitwaNie! Wy nie możecie stąd uciekać. Jedna ci droga zostaje: błagać Winicjusza, aby cię wrócił Pomponii.
578Lecz Ligia obsunęła się na kolana, by błagać kogo innego. Ursus ukląkł po chwili także i oboje poczęli się modlić w domu cezara, przy rannej zorzy.
579ŚwiatłoAkte po raz pierwszy widziała taką modlitwę i nie mogła oczu oderwać od Ligii, która zwrócona do niej profilem, ze wzniesioną głową i rękoma, patrzyła w niebo, jakby czekając stamtąd ratunku. Świt obrzucił światłem jej ciemne włosy i białe peplum, odbił się w źrenicach i cała w blasku, sama wyglądała jak światło. W jej pobladłej twarzy, w otwartych ustach, we wzniesionych rękach i oczach znać było jakieś nadziemskie uniesienie.
580I Akte zrozumiała teraz, dlaczego Ligia nie może zostać niczyją nałożnicą. Przed dawną kochanką Nerona uchylił się jakby róg zasłony kryjącej świat zgoła inny niż ów, do którego przywykła. Zdumiewała ją ta modlitwa w tym domu zbrodni i sromoty. Przed chwilą wydawało się jej, że nie ma dla Ligii ratunku, teraz zaś poczęła wierzyć, że może stać się coś nadzwyczajnego, że przyjdzie jakiś ratunek tak potężny, iż i sam cezar oprzeć mu się nie zdoła, że z nieba zejdą jakieś skrzydlate wojska w pomoc dziewczynie albo że słońce podściele pod nią promienie i pociągnie ją ku sobie. Słyszała już o wielu cudach między chrześcijanami i myślała teraz, że widocznie wszystko to prawda, skoro Ligia tak się modli.
581Ligia zaś podniosła się wreszcie z twarzą rozjaśnioną nadzieją. Ursus podniósł się także i przykucnąwszy obok ławki, patrzył w swą panią czekając jej słów.
582A jej oczy zaszły mgłą i po chwili dwie wielkie łzy poczęły się toczyć z wolna po jej policzkach.
583— Niech Bóg błogosławi Pomponii i Aulusowi — rzekła. — Nie wolno mi ściągać zguby na nich, więc nie zobaczę ich nigdy więcej.
584PrzyjaźńPo czym zwróciwszy się do Ursusa poczęła mu mówić, iż on jeden zostaje jej teraz na świecie, że musi być teraz jej ojcem i opiekunem. Nie mogą szukać schronienia u Aulusów, albowiem ściągnęliby na nich gniew cezara. Ale ona nie może pozostać także ni w domu cezara, ni Winicjusza. Niechże więc Ursus ją weźmie, niech wyprowadzi z miasta, niech ukryje gdzieś, gdzie jej nie znajdzie ni Winicjusz, ni jego słudzy. Ona wszędzie pójdzie za nim, choćby za morza, choćby za góry, do barbarzyńców, gdzie nie słyszano rzymskiego imienia i gdzie władza cezara nie sięga. Niech ją weźmie i ratuje, bo on jej jeden pozostał.
585Lig był gotów i na znak posłuszeństwa pochyliwszy się objął jej nogi. Lecz na twarzy Akte, która spodziewała się cudu, odbiło się rozczarowanie. Tyleż tylko sprawiła ta modlitwa? Uciec z domu cezara jest to dopuścić się zbrodni obrazy majestatu, która musi być pomszczona, i gdyby nawet Ligia zdołała się ukryć, cezar pomści się na Aulusach. Jeśli chce uciekać, niech ucieka z domu Winicjusza. Wówczas cezar, który nie lubi zajmować się cudzymi sprawami, może nawet nie zechce pomagać Winicjuszowi w pościgu, a w każdym razie nie będzie zbrodni obrażonego majestatu.
586Lecz Ligia tak właśnie myślała. Aulusowie nie będą nawet wiedzieli, gdzie ona jest, nawet Pomponia. Ucieknie jednak nie z domu Winicjusza, tylko z drogi. On oświadczył jej po pijanemu, iż wieczorem przyśle po nią swych niewolników. Mówił pewno prawdę, której nie byłby wyznał, gdyby był trzeźwym. Widocznie on sam lub może obaj z Petroniuszcm widzieli przed ucztą cezara i wymogli na nim obietnicę, że ją nazajutrz wieczorem wyda. A jeśliby dziś zapomnieli, to przyślą po nią jutro. Ale Ursus ją uratuje. Przyjdzie, wyniesie ją z lektyki, jak wyniósł z triclinium, i pójdą w świat. Ursusowi nie potrafi się oprzeć nikt. Jemu nie oparłby się nawet ów straszny zapaśnik, który wczoraj zmagał się w triclinium. Ale że Winicjusz może przysłać bardzo dużo niewolników, więc Ursus pójdzie zaraz do biskupa Linusa o radę i pomoc. Biskup ulituje się nad nią, nie zostawi jej w rękach Winicjusza i każe chrześcijanom iść z Ursusem na jej ratunek. Odbiją ją i uprowadzą, a potem Ursus potrafi ją wywieść z miasta i ukryć gdzieś przed mocą rzymską.
587I twarz jej poczęła się powlekać rumieńcem i śmiać. Otucha wstąpiła w nią na nowo, tak jakby nadzieja ratunku zmieniła się już w rzeczywistość. Nagle rzuciła się na szyję Akte i przyłożywszy swe śliczne usta do jej policzka, poczęła szeptać:
588— Ty nas nie zdradzisz, Akte, nieprawda?
589— Na cień matki mojej — odpowiedziała wyzwolenica — nie zdradzę was i proś tylko swego Boga, by Ursus potrafił cię odebrać.
590Ale niebieskie, dziecinne oczy olbrzyma świeciły szczęściem. Oto nie potrafił nic wymyśleć, choć łamał swą biedną głowę, ale taką rzecz to on potrafi. I czy w dzień, czy w nocy, wszystko mu jedno!… Pójdzie do biskupa, bo biskup w niebie czyta, co trzeba, a czego nie trzeba. Ale chrześcijan to by i tak potrafił zebrać. Małoż to on ma znajomych i niewolników, i gladiatorów, i wolnych ludzi, i na Suburze, i za mostami. Zebrałby ich tysiąc i dwa. I odbije swoją panią, a wyprowadzić ją z miasta także potrafi, i pójść z nią potrafi. Pójdą choćby na koniec świata, choćby tam, skąd są, gdzie i nie słyszał nikt o Rzymie.
591Tu począł wpatrywać się przed siebie, jakby chciał dojrzeć jakieś rzeczy przeszłe i niezmiernie odległe, po czym jął mówić:
592— Do boru? Hej, jaki bór, jaki bór!…
593Lecz po chwili otrząsnął się z widzeń.
594Ot, pójdzie zaraz do biskupa, a wieczorem będzie już w jakie sto głów czatował na lektykę. I niechby ją prowadzili nie tylko niewolnicy, ale nawet pretorianie[190]! Już tam lepiej nikomu nie podsuwać się pod jego pięści, choćby w żelaznej zbroi… Bo czy to żelazo takie mocne! Jak godnie stuknąć w żelazo, to i głowa pod nim nie wytrzyma.
595Lecz Ligia z wielką, a zarazem dziecinną powagą podniosła palec w górę:
596— Ursusie! „Nie zabijaj!” — rzekła.
597Lig założył swą podobną do maczugi rękę na tył głowy i począł mrucząc pocierać kark z wielkim zakłopotaniem. On przecie musi ją odebrać… „swoje światło”… Sama powiedziała, że teraz jego kolej… Będzie się starał, ile będzie mógł. Ale jakby się zdarzyło niechcący?… Przecie musi ją odebrać! No, jakby się zdarzyło, to już on tak będzie pokutował, tak Baranka Niewinnego przepraszał, że Baranek Ukrzyżowany zlituje się nad nim biednym… On by przecie Baranka nie chciał obrazić, tylko że ręce ma takie ciężkie…
598I wielkie rozczulenie odmalowało się na jego twarzy, lecz pragnąc je ukryć pokłonił się i rzekł:
599— To ja idę do świętego biskupa.
600Akte zaś objąwszy szyję Ligii poczęła płakać…
601Raz jeszcze zrozumiała, że jest jakiś świat, w którym nawet w cierpieniu więcej jest szczęścia niż we wszystkich zbytkach i rozkoszach domu cezara; raz jeszcze uchyliły się przed nią jakieś drzwi na światło, lecz zarazem uczuła, że niegodna jest przejść przez te drzwi.
Rozdział dziewiąty
602PrawdaLigii żal było Pomponii Grecyny, którą kochała z całej duszy, i żal całego domu Aulusów, jednakże rozpacz jej minęła. Czuła nawet pewną słodycz w myśli, że oto dla swej Prawdy poświęca dostatek, wygodę i idzie na życie tułacze i nieznane. Może było w tym trochę i dziecinnej ciekawości, jakim będzie to życie gdzieś w odległych krajach, wśród barbarzyńców i dzikich zwierząt, było wszelako jeszcze więcej głębokiej i ufnej wiary, że postępując w ten sposób, czyni tak, jak nakazał Boski Mistrz, i że odtąd On sam będzie czuwał nad nią jak nad dzieckiem posłusznym i wiernym. A w takim razie cóż złego mogło ją spotkać? Przyjdą-li jakie cierpienia, to ona je zniesie w Jego imię. Przyjdzie-li śmierć niespodziana, to On ją zabierze, i kiedyś, gdy umrze Pomponia, będą razem przez całą wieczność. Nieraz, jeszcze w domu Aulusów, trapiła swą dziecinną główkę, że ona, chrześcijanka, nic nie może uczynić dla tego Ukrzyżowanego, o którym z takim rozczuleniem wspominał Ursus. Lecz teraz chwila nadeszła. Ligia czuła się prawie szczęśliwa i poczęła mówić o swoim szczęściu Akte, która jednak nie mogła jej zrozumieć. Porzucić wszystko, porzucić dom, dostatki, miasto, ogrody, świątynie, portyki, wszystko, co jest piękne, porzucić kraj słoneczny i ludzi bliskich, i dlaczego? Dlatego, by skryć się przed miłością młodego i pięknego rycerza?… W głowie Akte nie chciały się te rzeczy pomieścić. Chwilami odczuwała, że jest w tym słuszność, że może być nawet jakieś ogromne, tajemnicze szczęście, ale jasno nie umiała zdać sobie z tego sprawy, zwłaszcza że Ligię czekało jeszcze przejście, które mogło się źle skończyć i w którym mogła stracić wprost życie. Akte była bojaźliwą z natury i ze strachem myślała o tym, co ów wieczór może przynieść. Lecz o obawach swych nie chciała mówić Ligii, że zaś tymczasem uczynił się dzień jasny i słońce zajrzało do atrium, więc poczęła ją namawiać na spoczynek, potrzebny po bezsennie spędzonej nocy. Ligia nie stawiła oporu i obie weszły do cubiculum, które było obszerne i urządzone z przepychem, skutkiem dawnych stosunków Akte z cezarem. Tam położyły się jedna obok drugiej, lecz Akte mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Od dawna była smutna i nieszczęśliwa, lecz teraz począł ją chwytać jakiś niepokój, którego nie doznawała nigdy przedtem. Dotychczas życie wydawało się jej tylko ciężkim i pozbawionym jutra, teraz wydało się jej nagle bezecnym.
603ŚwiatłoW głowie jej powstawał coraz większy zamęt. Drzwi na światło poczęły się znów to odchylać, to zamykać. Ale w chwili, gdy się otwierały, światło owo olśniewało ją tak, że nie widziała nic wyraźnie. Raczej odgadywała tylko, że tkwi w tej jasności jakieś szczęście po prostu bez miary, wobec którego wszelkie inne jest tak dalece niczym, że gdyby na przykład cezar oddalił Poppeę a pokochał na nowo ją, Akte, to i to byłoby marnością. Naraz przyszła jej myśl, że ten cezar, którego kochała i którego mimo woli uważała za jakiegoś półboga, jest czymś tak lichym jak i każdy niewolnik, a ów pałac z kolumnadami z numidyjskiego marmuru czymś nie lepszym od kupy kamieni. Lecz w końcu te poczucia, z których nie umiała sobie zdać sprawy, poczęły ją męczyć. Pragnęła zasnąć, lecz nurtowana przez niepokój nie mogła.
604Na koniec, sądząc, że Ligia, nad którą zawisło tyle gróźb i niepewności, nie śpi także, zwróciła się ku niej, by rozmawiać o jej wieczornej ucieczce.
605Lecz Ligia spała spokojnie. Do ciemnego cubiculum przez zasuniętą nie dość szczelnie zasłonę wpadało kilka jasnych promieni, w których kręcił się pył złoty. Przy ich świetle Akte spostrzegła jej delikatną twarz, wspartą na obnażonym ramieniu, zamknięte oczy i otwarte nieco usta. Oddychała równo, ale tak, jak oddycha się we śnie.
606„Śpi, może spać! — pomyślała Akte. — To jeszcze dziecko.”
607Wszelako po chwili przyszło jej do głowy, że to dziecko woli jednak uciekać niż zostać kochanką Winicjusza, woli nędzę niż hańbę, tułactwo niż wspaniały dom koło Karynów, niż stroje, klejnoty, niż uczty, głosy lutni i cytr.
608 609I poczęła patrzeć na Ligię, jakby chcąc znaleźć odpowiedź w jej uśpionej twarzy. Patrzyła na jej przeczyste czoło, na pogodny łuk brwi, na ciemne rzęsy, na rozchylone usta, na poruszaną spokojnym oddechem pierś dziewczęcą, po czym pomyślała znów:
610 611I Ligia wydała jej się cudem, jakimś boskim widzeniem, jakimś ukochaniem bogów, stokroć piękniejszym od wszystkich kwiatów w ogrodzie cezara i od wszystkich rzeźb w jego pałacu. Lecz w sercu Greczynki nie było zazdrości. Owszem, na myśl o niebezpieczeństwach, jakie groziły dziewczynie, chwyciła ją wielka litość. Zbudziło się w niej jakieś uczucie matki; Ligia wydała się jej nie tylko piękną jak piękny sen, ale zarazem bardzo kochaną, i zbliżywszy usta do jej ciemnych włosów poczęła je całować.
612A Ligia spała spokojnie jakby w domu, pod opieką Pomponii Grecyny. I spała dość długo. Południe przeszło już, gdy otworzyła swe błękitne oczy i poczęła spoglądać po cubiculum z wielkim zdziwieniem.
613Widocznie dziwiło ją, że nie jest w domu, u Aulusów.
614— To ty, Akte? — rzekła wreszcie, dojrzawszy w mroku twarz Greczynki.
615 616 617— Nie, dziecko, ale południe już minęło.
618 619— Ursus nie mówił, że wróci, tylko że wieczorem będzie czatował z chrześcijanami na lektykę.
620 621OgródPo czym opuściły cubiculum i udały się do łaźni, gdzie Akte, wykąpawszy Ligię, zaprowadziła ją na śniadanie, a potem do ogrodów pałacowych, w których żadnego niebezpiecznego spotkania nie należało się obawiać, albowiem cezar i jego przedniejsi dworscy spali jeszcze. Ligia po raz pierwszy w życiu widziała te wspaniałe ogrody, pełne cyprysów, pinii[191], dębów, oliwek i mirtów[192], wśród których bielił się cały lud posągów, błyszczały spokojne zwierciadła sadzawek, kwieciły się całe gaiki róż zraszanych pyłem fontann, gdzie wejścia do czarownych grot obrastał bluszcz lub winograd, gdzie na wodach pływały srebrne łabędzie, a wśród posągów i drzew chodziły przyswojone gazele z pustyń Afryki i barwne ptactwo sprowadzane ze wszystkich znanych krain świata.
622Ogrody były puste; tu i ówdzie tylko pracowali z łopatami w ręku niewolnicy, śpiewając półgłosem pieśni; inni, którym dano chwilę wypoczynku, siedzieli nad sadzawkami lub w cieniu dębów, w drgających światełkach utworzonych od promieni słońca przedzierających się przez liście, inni na koniec zraszali róże lub bladolila kwiaty szafranu. Akte z Ligią chodziły dość długo, oglądając wszelkie cuda ogrodów, i jakkolwiek Ligii brakło swobody myśli, była jednak jeszcze nadto dzieckiem, aby mogła oprzeć się zajęciu, ciekawości i podziwowi. Przychodziło jej nawet na myśl, że gdyby cezar był dobry, to w takim pałacu i w takich ogrodach mógłby być bardzo szczęśliwy.
623Lecz wreszcie, zmęczone nieco, siadły na ławce ukrytej prawie całkiem w gąszczu cyprysów i poczęły rozmawiać o tym, co im najbardziej ciążyło na sercu, to jest o wieczornej ucieczce Ligii. Akte była daleko mniej spokojną od Ligii o powodzenie tej ucieczki. Chwilami wydawało się jej nawet, że to jest zamiar szalony, który nie może się udać. Czuła coraz większą litość nad Ligią. Przychodziło jej też do głowy, że stokroć bezpieczniej byłoby próbować przejednać Winicjusza. Po chwili poczęła ją wypytywać, jak dawno zna Winicjusza i czy nie myśli, że dałby się może ubłagać i wrócił ją Pomponii.
624Lecz Ligia potrząsnęła smutno swą ciemną główką.
625— Nie. W domu Aulusów Winicjusz był inny, dobry bardzo, ale od wczorajszej uczty boję się go i wolę uciec do Ligów.
626 627— Jednak w domu Aulusów był ci miłym?
628— Tak — odrzekła Ligia schylając głowę.
629— Ty przecie nie jesteś niewolnicą, tak jak ja byłam — rzekła po chwili namysłu Akte. — Ciebie Winicjusz mógłby zaślubić. Jesteś zakładniczką i córką króla Ligów. Aulusowie kochają cię jak własne dziecko i jestem pewna, że gotowi cię przyjąć za córkę. Winicjusz mógłby cię zaślubić, Ligio.
630Lecz ona odpowiedziała cicho i jeszcze smutniej:
631 632— Ligio, czy chcesz, bym zaraz poszła do Winicjusza, zbudziła go, jeśli śpi, i powiedziała mu to, co tobie mówię w tej chwili? Tak, droga moja, pójdę do niego i powiem mu: „Winicjuszu, to córka królewska i drogie dziecko sławnego Aulusa; jeśli ją kochasz, wróć ją Aulusom, a potem weź ją jako żonę z ich domu.”
633A dziewczyna odpowiedziała głosem tak już cichym, że Akte zaledwie mogła dosłyszeć:
634 635I dwie łzy zawisły na jej spuszczonych rzęsach.
636Lecz dalszą rozmowę przerwał szelest zbliżających się kroków i zanim Akte miała czas zobaczyć, kto nadchodzi, przed ławką ukazała się Sabina Poppea z małym orszakiem niewolnic. Dwie z nich trzymały nad jej głową pęki strusich piór, osadzone na złotych prętach, którymi wachlowały ją lekko, a zarazem i zasłaniały przed palącym jeszcze jesiennym słońcem, przed nią zaś czarna jak heban Etiopka, o wydętych, jakby wezbranych mlekiem piersiach, niosła na ręku dziecko owinięte w purpurę ze złotą frędzlą. Akte i Ligia powstały mniemając, że Poppea przejdzie obok ławki nie zwróciwszy na nie uwagi, lecz ona zatrzymała się przed nimi i rzekła:
637— Akte, dzwonki, któreś przyszyła na icunculi (lalce), źle były przyszyte; dziecko oderwało jeden i poniosło do ust; szczęście, że Lilith zobaczyła dość wcześnie.
638— Wybacz, boska — odpowiedziała Akte krzyżując ręce na piersi i pochylając głowę.
639Lecz Poppea poczęła patrzeć na Ligię.
640— Co to za niewolnica? — spytała po chwili.
641— To nie jest niewolnica, boska Augusto, ale wychowanka Pomponii Grecyny i córka króla Ligów, dana przez tegoż jako zakładniczka Rzymowi.
642 643— Nie, Augusto. Od onegdaj mieszka w pałacu.
644 645 646 647 648ZazdrośćPoppea poczęła jeszcze uważniej patrzeć na Ligię, która stała przed nią z głową pochyloną, to wznosząc z ciekawości swe promienne oczy, to nakrywając je znów powiekami. Nagle zmarszczka zjawiła się między brwiami Augusty. Zazdrosna o własną urodę i o władzę, żyła ona w ustawicznej trwodze, by kiedyś jakaś szczęśliwa współzawodniczka nie zgubiła jej tak, jak ona sama zgubiła Oktawię. Dlatego każda piękna twarz w pałacu wzbudzała w niej podejrzenie. Okiem znawczyni ogarnęła od razu wszystkie kształty Ligii, oceniła każdy szczegół jej twarzy i zlękła się. „To jest wprost nimfa — rzekła sobie. — Ją urodziła Wenus.” I nagle przyszło jej do głowy to, co nie przychodziło jej nigdy dotąd na widok żadnej piękności: że jest znacznie starsza! Zadrgała w niej zraniona miłość własna, chwycił ją niepokój i różne obawy poczęły jej przesuwać się szybko przez głowę. „Może jej Nero nie widział albo patrząc przez szmaragd, nie ocenił. Ale co może się zdarzyć, jeśli ją spotka w dzień, przy słońcu, taką cudną?… W dodatku nie jest niewolnicą! Jest córką królewską, z barbarzyńców wprawdzie, ale córką królewską!… Bogowie nieśmiertelni! Ona równie piękna jak ja, a młodsza!” I zmarszczka między brwiami stała się jeszcze większą, a oczy jej spod złotych rzęs poczęły świecić zimnym blaskiem.
649Lecz zwróciwszy się do Ligii poczęła pytać z pozornym spokojem:
650 651 652— Dlaczego wolisz tu być niż u Aulusów?
653— Ja nie wolę, pani. Petroniusz namówił cezara, by mnie odebrał Pomponii, ale jam tu po niewoli, o pani!…
654— I chciałabyś wrócić do Pomponii?
655Ostatnie pytanie Poppea zadała głosem miększym i łagodniejszym, więc w serce Ligii wstąpiła nagle nadzieja.
656— Pani! — rzekła wyciągając ku niej ręce — cezar obiecał oddać mnie, jak niewolnicę, Winicjuszowi, ale ty się wstaw za mną i wróć mnie Pomponii.
657— Więc Petroniusz namówił cezara, by cię zabrał Aulusowi i oddał Winicjuszowi?
658— Tak, pani. Winicjusz ma dziś jeszcze przysłać po mnie, lecz ty, dobra, ulituj się nade mną.
659To rzekłszy schyliła się i chwyciwszy za brzeg sukni Poppei poczęła czekać na jej słowo z bijącym sercem. Poppea zaś patrzyła na nią przez chwilę z twarzą rozjaśnioną złym uśmiechem, po czym rzekła:
660— Więc ci obiecuję, że dziś jeszcze zostaniesz niewolnicą Winicjusza.
661I odeszła jak widziadło piękne, ale złe. Do uszu Ligii i Akte doszedł tylko krzyk dziecka, które nie wiadomo dlaczego zaczęło płakać.
662Ligii oczy również wezbrały łzami, lecz po chwili wzięła rękę Akte i rzekła:
663— Wróćmy. Pomocy stąd tylko czekać należy, skąd przyjść może.
664I wróciły do atrium, którego nie opuszczały już do wieczora. Gdy się ściemniło i gdy niewolnicy wnieśli poczwórne kaganki o wielkich płomieniach, obie były bardzo blade. Rozmowa ich rwała się co chwila. Obie nasłuchiwały wciąż, czy się kto nie zbliża. Ligia powtarzała ustawicznie, że jakkolwiek żal jej porzucać Akte, ale ponieważ Ursus musi tam już czekać w ciemnościach, wiec wolałaby, żeby wszystko stało się dziś. Jednakże oddech jej uczynił się ze wzruszenia szybszy i głośniejszy. Akte gorączkowo zgarniała, jakie mogła, klejnoty i wiążąc je w róg peplum zaklinała Ligię, by nie odrzucała tego daru i tego środka ucieczki. Chwilami zapadała głucha cisza, pełna złudzeń słuchu. Obydwom zdawało się, że słyszą to jakiś szept za kotarą, to daleki płacz dziecka, to szczekanie psów.
665Nagle zasłona od przedsionka poruszyła się bez szelestu i wysoki, czarniawy człowiek z twarzą poznaczoną ospą zjawił się jak duch w atrium. Ligia w jednej chwili poznała Atacyna, wyzwoleńca Winicjuszowego, który przychodził do domu Aulusów.
666Akte krzyknęła, lecz Atacynus skłonił się nisko i rzekł:
667— Pozdrowienie boskiej Ligii od Marka Winicjusza, który czeka ją z ucztą w domu przybranym w zieleń.
668Usta dziewczyny pobielały zupełnie.
669 670I zarzuciła na pożegnanie ręce na szyję Akte.
Rozdział dziesiąty
671Dom Winicjusza przybrany był istotnie w zieleń mirtową i bluszcze, z których poczyniono upięcia na ścianach i nad drzwiami. Kolumny okręcono zwojami winogradu. W atrium, nad którego otworem rozciągnięto dla ochrony od nocnego chłodu wełnianą purpurową zasłonę, widno było jak w dzień. Płonęły ośmio- i dwunastopłomienne kaganki, mające kształt naczyń, drzew, zwierząt, ptaków lub posągów trzymających lampy napełnione wonną oliwą, wykutych z alabastru, z marmuru, ze złoconej miedzi korynckiej, nie tak cudnych jak ów sławny świecznik ze świątyni Apollina, którym posługiwał się Nero, ale pięknych i przez sławnych mistrzów rzeźbionych. Niektóre poosłaniane były aleksandryjskim szkłem lub przeźroczymi tkaninami znad Indu, barwy czerwonej, błękitnej, żółtej, fioletowej, tak że całe atrium pełne było różnokolorowych promieni. Wszędy rozchodziła się woń nardu, do której Winicjusz przywykł i którą polubił na Wschodzie. Głąb domu, w której snuły się żeńskie i męskie postacie niewolników, jaśniała także światłem. W triclinium stół był przygotowany na cztery osoby, do uczty bowiem prócz Winicjusza i Ligii miał zasiąść Petroniusz i Chryzotemis.
672Winicjusz szedł we wszystkim za słowami Petroniusza, który radził mu nie iść po Ligię, ale posłać Atacyna z uzyskanym od cezara pozwoleniem, samemu zaś przyjąć ją w domu i przyjąć uprzejmie, a nawet z oznakami czci.
673Wino— Wczoraj byłeś pijany — mówił mu. — Widziałem cię: postępowałeś z nią jak kamieniarz z Gór Albańskich. Nie bądź zbyt natarczywy i pamiętaj, że dobre wino należy pić powoli. Wiedz także, że słodko jest pożądać, lecz jeszcze słodziej być pożądanym.
674Chryzotemis miała o tym własne, nieco odmienne zdanie, lecz Petroniusz, nazywając ją swoją westalką i gołąbką, począł jej tłumaczyć różnicę, jaka być musi między wprawnym cyrkowym woźnicą a pacholęciem, które po raz pierwszy wsiada na kwadrygę. Po czym zwróciwszy się do Winicjusza mówił dalej:
675— Zyskaj jej ufność, rozwesel ją, bądź z nią wspaniałomyślny. Nie chciałbym widzieć smutnej uczty. Przysięgnij jej nawet na Hades, że ją wrócisz Pomponii, a już twoją będzie rzeczą, by wolała nazajutrz zostać niż wrócić.
676Po czym ukazując na Chryzotemis dodał:
677— Ja od pięciu lat co dzień postępuję w ten mniej więcej sposób z tą płochliwą turkawką i nie mogę się uskarżać na jej srogość…
678Chryzotemis uderzyła go na to wachlarzem z pawich piór i rzekła:
679— Alboż się nie opierałam, satyrze!
680— Ze względu na mego poprzednika…
681— Alboż nie byłeś u moich nóg?
682— Żeby na ich palce zakładać pierścionki.
683Chryzotemis spojrzała mimo woli na swe stopy, na których palcach połyskiwały istotnie skry klejnotów, i oboje z Petroniuszem poczęli się śmiać. Lecz Winicjusz nie słuchał ich sprzeczki. Serce biło mu niespokojnie pod wzorzystą szatą syryjskiego kapłana, w którą się przybrał na przyjęcie Ligii.
684— Już powinni byli wyjść z pałacu — rzekł, jakby mówiąc sam do siebie.
685— Powinni byli — odpowiedział Petroniusz. — Może ci tymczasem opowiedzieć o wróżbach Apoloniusza z Tiany lub ową historię o Rufinie, której, nie pamiętam dlaczego, nie skończyłem.
686Lecz Winicjusza zarówno mało obchodził Apoloniusz z Tiany, jak i historia Rufina. Myśl jego była przy Ligii i choć czuł, że piękniej było przyjąć ją w domu niż iść w roli zbira do pałacu, żałował jednak chwilami, że nie poszedł, tylko dlatego, że mógłby wcześniej widzieć Ligię i siedzieć koło niej w ciemnościach w podwójnej lektyce.
687Tymczasem niewolnicy wnieśli trójnożne, zdobne głowami tryków[193], brązowe misy z węglami, na które poczęli sypać małe źdźbła mirry i nardu[194].
688— Już skręcają ku Karynom — rzekł znów Winicjusz.
689— On nie wytrzyma, wybiegnie naprzeciw i gotów się jeszcze z nimi rozminąć — zawołała Chryzotemis.
690Winicjusz uśmiechnął się bezmyślnie i rzekł:
691 692Lecz począł poruszać nozdrzami i sapać, co widząc Petroniusz wzruszył ramionami.
693— Nie ma w nim filozofa za jedną sestercję — rzekł — i nigdy nie zrobię z tego syna Marsa człowieka.
694 695 696Oni zaś rzeczywiście skręcili ku Karynom. Niewolnicy, zwani lampadarii[195], szli na przedzie, inni zwani pedisequi — po obu stronach lektyki, Atacynus zaś tuż za nią czuwając nad pochodem.
697Lecz posuwali się z wolna, bo latarnie w mieście wcale nie oświetlonym źle rozjaśniały drogę. Przy tym ulice w pobliżu pałacu były puste, zaledwie gdzieniegdzie jakiś człowiek przesuwał się z latarką, ale dalej niezwykle ożywione. Z każdego prawie zaułku wychodzili ludzie po trzech, po czterech, wszyscy bez pochodni, wszyscy w ciemnych płaszczach. Niektórzy szli razem z pochodem, mieszając się z niewolnikami, inni w większych gromadach zachodzili z naprzeciwka. Niektórzy taczali się jak pijani. Chwilami pochód stawał się tak trudny, że lampadarii poczęli wołać:
698— Miejsce dla szlachetnego trybuna, Marka Winicjusza!
699Ligia widziała przez rozsunięte firanki te ciemne gromady i poczęła dygotać ze wzruszenia. Porywała ją na przemian to nadzieja, to trwoga. „To on! to Ursus i chrześcijanie! To stanie się już zaraz — mówiła drżącymi ustami. — O Chryste, pomagaj! o Chryste, ratuj!”
700Ale i Atacynus, który z początku nie zważał na owo niezwykłe ożywienie ulicy, począł się wreszcie niepokoić. Było w tym coś dziwnego. Lampadarii musieli coraz częściej wołać: „Miejsce dla lektyki szlachetnego trybuna!” Z boków nieznani ludzie naciskali tak lektykę, że Atacynus kazał niewolnikom odganiać ich kijami.
701Nagle krzyk uczynił się na przodzie pochodu, w jednej chwili pogasły wszystkie światła. Koło lektyki uczynił się tłok, zamieszanie i bitwa.
702Atacynus zrozumiał: był to wprost napad.
703I zrozumiawszy struchlał. Wiadomym było wszystkim, że cezar często dla zabawy rozbija[196] w gronie augustianów i na Suburze, i w innych dzielnicach miasta. Wiadomym było, że czasem nawet przynosił z tych nocnych wycieczek guzy i sińce, lecz kto się bronił, szedł na śmierć, choćby był senatorem. Dom wigilów, których obowiązkiem było czuwać nad miastem, nie był zbyt odległy, ale straż udawała w podobnych wypadkach, że była głuchą i ślepą. BijatykaTymczasem koło lektyki wrzało; ludzie poczęli się zmagać, bić, obalać i deptać. Atacynusowi błysnęła myśl, że przede wszystkim należy ocalić Ligię i siebie, a resztę zostawić losowi. Jakoż wyciągnąwszy ją z lektyki, porwał na ręce i usiłował się wymknąć w ciemności.
704 705 706Była biało ubrana, więc łatwo było ją dojrzeć. Atacynus począł drugą wolną ręką narzucać na nią gwałtownie własny płaszcz, gdy naraz straszliwe cęgi chwyciły jego kark, a na głowę spadła mu, jak kamień, olbrzymia druzgocąca masa.
707On zaś padł w jednej chwili, jak wół uderzony obuchem przed ołtarzem Jowisza.
708Niewolnicy leżeli po większej części na ziemi lub ratowali się, rozbijając się wśród grubych ciemności o załomy murów. Na miejscu pozostała tylko podruzgotana w zamieszaniu lektyka. Ursus unosił Ligię ku Suburze, towarzysze jego dążyli za nim rozpraszając się stopniowo po drodze.
709Lecz niewolnicy poczęli się zbierać przed domem Winicjusza i naradzać. Nie śmieli wejść. Po krótkiej naradzie wrócili na miejsce spotkania, na którym znaleźli kilka ciał martwych, a między nimi ciało Atacyna. Ten drgał jeszcze, lecz po chwilowej silniejszej konwulsji wyprężył się i pozostał nieruchomy.
710Wówczas zabrali go i wróciwszy zatrzymali się znów przed bramą. Trzeba było jednak oznajmić panu, co się stało.
711— Gulo niech oznajmi — zaczęło szeptać kilka głosów. — Krew mu płynie, jak i nam, z twarzy i pan go kocha. Gulowi bezpieczniej od innych.
712A Germanin Gulo, stary niewolnik, który niegdyś wyniańczył Winicjusza, a odziedziczony był przez niego po matce, siostrze Petroniusza, rzekł:
713— Ja oznajmię, ale pójdźmy wszyscy. Niech na mnie jednego nie spada jego gniew.
714Winicjusz zaś począł się już niecierpliwić zupełnie. Petroniusz i Chryzotemis wyśmiewali go, lecz on chodził szybkim krokiem po atrium powtarzając:
715— Już powinni być!… Już powinni być!
716I chciał iść, a tamci oboje go wstrzymywali.
717Lecz nagle w przedsionku dały się słyszeć kroki i do atrium wpadli hurmem niewolnicy, a stanąwszy szybko pod ścianą, podnieśli ręce w górę i poczęli powtarzać jękliwymi głosami:
718 719 720— Gdzie Ligia? — zawołał strasznym, zmienionym głosem.
721 722Wtem Gulo wysunął się naprzód ze swoją pokrwawioną twarzą, wołając z pośpiechem i żałośnie:
723Kara— Oto krew, panie! Broniliśmy! Oto krew, panie, oto krew!…
724Lecz nie zdołał dokończyć, gdyż Winicjusz chwycił brązowy świecznik i jednym uderzeniem strzaskał czerep niewolnika, po czym, objąwszy się za głowę rękoma, wpił palce we włosy, powtarzając chrapliwie:
725 726Twarz mu posiniała, oczy uciekły pod czoło, piana wystąpiła na usta.
727— Rózeg! — ryknął wreszcie nieludzkim głosem.
728— Panie! Aaaa!… Ulituj się! — jęczeli niewolnicy.
729Lecz Petroniusz podniósł się z wyrazem niesmaku w twarzy.
730— Chodź, Chryzotemis! — rzekł. — Jeśli chcesz patrzeć na mięso, każę odbić sklep rzeźnika na Karynach.
731I wyszedł z atrium, w całym zaś domu, ubranym w zieleń bluszczów i gotowym do uczty, rozległy się po chwili jęki i świst rózeg, który trwał niemal do rana.
Rozdział jedenasty
732Tej nocy Winicjusz nie kładł się wcale. W czas jakiś po odejściu Petroniusza, gdy jęki smaganych niewolników nie mogły ukoić ani jego bólu, ani wściekłości, zebrał gromadę innych sług i na ich czele późną już nocą wypadł na poszukiwanie Ligii. Zwiedził dzielnicę eskwilińską, potem Suburę, Vicus Sceleratus i wszystkie przyległe zaułki. Po czym obszedłszy Kapitol, przez most Fabrycjusza przedostał się na wyspę, za czym przebiegł część miasta zatybrzańską. Lecz była to gonitwa bez celu, gdyż sam nie miał nadziei odnalezienia Ligii i jeśli jej szukał, to głównie dlatego, by zapełnić czymkolwiek noc straszną. Jakoż wrócił do domu dopiero o świtaniu, gdy już w mieście poczęły się zjawiać wozy i muły przekupniów jarzyn i gdy piekarze otwierali już sklepy. KaraWróciwszy kazał uprzątnąć ciało Gula, którego nikt nie śmiał tknąć dotąd, następnie tych niewolników, którym odbito Ligię, kazał wysłać do wiejskich ergastulów, co było karą straszniejszą niemal od śmierci, wreszcie, rzuciwszy się na wysłaną ławę w atrium, począł bezładnie rozmyślać, jakim sposobem odnajdzie i zabierze Ligię.
733SzaleństwoWyrzec się jej, stracić ją, nie zobaczyć jej więcej, wydawało mu się niepodobieństwem i na samą myśl o tym ogarniał go szał. Samowolna natura młodego żołnierza pierwszy raz w życiu trafiła na opór, na inną niezłomną wolę, i wprost nie mogła pojąć, jak to być może, by ktoś śmiał stawać w poprzek jego żądzy. Winicjusz wolałby raczej, żeby świat i miasto zapadły w gruzy, niż żeby on nie miał dopiąć tego, czego chciał. Odjęto mu czarę rozkoszy niemal sprzed ust, więc wydało mu się, iż spełniło się coś niesłychanego, wołającego o pomstę do praw boskich i ludzkich.
734MiłośćLecz przede wszystkim nie chciał i nie mógł się pogodzić z losem, albowiem nigdy niczego tak nie pragnął w życiu jak Ligii. Zdawało mu się, że nie potrafi bez niej istnieć. Nie umiał sobie odpowiedzieć, co zrobiłby bez niej jutro, jak by mógł przeżyć dni następne. Chwilami porywał go na nią gniew bliski obłędu. Chciałby ją mieć po to, by ją bić, włóczyć za włosy do cubiculów i pastwić się nad nią, to znów porywała go straszna tęsknota za jej głosem, postacią, oczyma, i czuł, że gotów by był leżeć u jej nóg. Wołał na nią, gryzł palce, obejmował głowę rękoma. Zmuszał się ze wszystkich sił, by myśleć spokojnie o jej odzyskaniu, i nie mógł. Przez głowę przelatywały mu tysiączne środki i sposoby, ale jedne od drugich szaleńsze. Wreszcie błysnęła mu myśl, że nikt inny jej nie odbił, tylko Aulus, że w najgorszym razie Aulus musiał wiedzieć, gdzie ona się ukrywa.
735I zerwał się, by biec do domu Aulusów. Jeśli mu jej nie oddadzą, jeśli nie ulękną się gróźb, pójdzie do cezara, oskarży starego wodza o nieposłuszeństwo i uzyska na niego wyrok śmierci, ale przedtem wydobędzie z nich wyznanie, gdzie jest Ligia.Zemsta Lecz jeśli ją oddadzą, nawet dobrowolnie, i tak się pomści. Przyjęli go wprawdzie w dom i pielęgnowali, ale to nic. Tą jedną krzywdą uwolnili go od wszelkiej wdzięczności. Tu mściwa i zawzięta jego dusza poczęła się lubować myślą o rozpaczy Pomponii Grecyny, gdy staremu Aulusowi centurion przyniesie wyrok śmierci. Był zaś niemal pewny, że go uzyska. Pomoże mu w tym Petroniusz. Zresztą i sam cezar nie odmawia niczego swym towarzyszom augustianom, chyba że mu nakazuje odmówić osobista niechęć lub żądza.
736I nagle serce zamarło w nim niemal pod wpływem strasznego przypuszczenia.
737A nuż to sam cezar odbił Ligię?
738NudaWszyscy wiedzieli, że cezar często szukał w nocnych rozbojach rozrywek wśród nudów. Nawet Petroniusz przyjmował udział w tych zabawach. Głównym ich celem było wprawdzie chwytanie kobiet i podrzucanie ich na płaszczu żołnierskim aż do omdlenia. Jednakże sam Nero nazywał czasami owe wyprawy „połowem pereł”; zdarzało się bowiem, że w głębi dzielnic zamieszkałych przez rojną ubogą ludność wyławiano prawdziwą perłę wdzięku i młodości. KobietaWówczas sagatio, jak nazywano podrzucanie na żołnierskiej guni[197], zmieniało się na prawdziwe porwanie i „perłę” odsyłano albo na Palatyn, albo do którejś z niezliczonych willi cezara, albo wreszcie Nero odstępował ją któremu z towarzyszów[198]. Tak mogło zdarzyć się z Ligią. Cezar przypatrywał się jej w czasie uczty i Winicjusz ani na chwilę nie wątpił, że musiała mu się wydać najpiękniejszą z kobiet, jakie dotąd widział. Jakżeby mogło być inaczej! Wprawdzie Nero ją miał u siebie na Palatynie i mógł otwarcie zatrzymać, lecz, jak słusznie mówił Petroniusz, cezar nie miał odwagi w zbrodniach i mogąc działać otwarcie, wolał zawsze działać tajemnie. Tym razem mogła go do tego skłonić i obawa przed Poppeą. Winicjuszowi przyszło teraz do głowy, że Aulusowie może by nie śmieli porywać przemocą dziewczyny podarowanej mu przez cezara. Kto by zresztą śmiał? Czy może ów olbrzymi Lig z błękitnymi oczyma, który odważył się jednak wejść do triclinium i wynieść ją z uczty na ręku? Ale gdzież by się z nią schronił, dokąd by ją mógł zaprowadzić? Nie, niewolnik nie zdobyłby się na to. Zatem nie uczynił tego nikt inny jak cezar.
739Na tę myśl Winicjuszowi pociemniało w oczach i krople potu pokryły mu czoło. W takim razie Ligia była straconą na zawsze. Można ją było wyrwać z każdych innych rąk, lecz nie z takich. Teraz z większą niż przedtem słusznością mógł powtarzać: Vae misero mihi![199] Bunt Wyobraźnia przedstawiła mu Ligię w ramionach Nerona i po raz pierwszy w życiu zrozumiał, że są myśli, których człowiek po prostu znieść nie może. Dopiero teraz poznał, jak ją pokochał. Jak tonącemu przesuwa się błyskawicznie przez pamięć całe jego życie, tak jemu poczęła się przesuwać Ligia. Widział ją i słyszał każde jej słowo. Widział ją przy fontannie, widział u Aulusów i na uczcie. Czuł ją znów blisko, czuł zapach jej włosów, ciepło jej ciała, rozkosz pocałunków, którymi na uczcie rozgniatał jej niewinne usta. Wydała mu się stokroć piękniejszą, pożądańszą, słodszą, stokroć więcej jedyną, wybraną spośród wszystkich śmiertelnych i wszystkich bóstw niż kiedykolwiek. I gdy pomyślał, że to wszystko, co tak wszczepiło mu się w serce, co stało się krwią i życiem, mógł posiąść Nero, chwycił go ból zupełnie fizyczny, tak straszny, że chciało mu się bić głową o ściany atrium, póki jej nie roztrzaska. Czuł, że może oszaleć i że oszalałby z pewnością, gdyby mu jeszcze nie pozostawała zemsta. Lecz jak poprzednio wydało mu się, że nie będzie mógł żyć, jeśli Ligii nie odzyska, tak obecnie, że nie będzie mógł umrzeć, póki jej nie pomści. Ta jedna myśl sprawiała mu niejaką ulgę. „Będę twoim Kasjuszem Chereą!”[200] — powtarzał sobie, myśląc o Neronie. Po chwili chwyciwszy w ręce ziemi z waz kwiatowych otaczających impluvium, wykonał straszną przysięgę Erebowi[201], Hekacie[202] i własnym domowym larom, że zemsty dokona.
740I doznał istotnie ulgi. Miał przynajmniej dla czego żyć i czym zapełnić dnie i noce. Po czym zaniechawszy myśli udania się do Aulusów kazał się nieść na Palatyn. Po drodze myślał, że jeśli go nie dopuszczą do cezara lub zechcą sprawdzać, czy nie ma przy sobie broni, to będzie dowód, że Ligię porwał cezar. Broni jednak nie wziął. Stracił przytomność w ogóle, lecz jak zwykle ludzie pochłonięci jedną myślą, zachował ją w tym, co się tyczyło zemsty. Nie chciał, by mu spełzła przedwcześnie. Prócz tego pragnął przede wszystkim zobaczyć Akte, sądził bowiem, że od niej może dowiedzieć się prawdy. Chwilami przebłyskiwała mu nadzieja, że może zobaczy Ligię, i na tę myśl poczynał drżeć. Nuż bowiem cezar porwał ją nie wiedząc, kogo porywa, i dziś mu ją wróci? Ale po chwili odrzucił to przypuszczenie. Gdyby chciano mu ją odesłać, odesłano by wczoraj. Akte jedna mogła wszystko wyjaśnić i ją przed innymi należało zobaczyć.
741Utwierdziwszy się w tym, kazał niewolnikom przyśpieszyć kroku, po drodze zaś rozmyślał bezładnie to o Ligii, to o zemście. Słyszał, że kapłani egipskiej bogini Pacht umieją sprowadzać choroby, na kogo zechcą, i postanowił dowiedzieć się od nich o sposobie. Na Wschodzie mówiono mu także, że Żydzi mają jakieś zaklęcia, za pomocą których pokrywają wrzodami ciała nieprzyjaciół. Między niewolnikami miał w domu kilkunastu Żydów, obiecał sobie więc, że za powrotem każe ich ćwiczyć, póki mu tej tajemnicy nie wyjawią. Z największą jednak rozkoszą myślał o krótkim mieczu rzymskim, który wytacza strumienie krwi, takie właśnie, jakie wytrysły z Kajusa Kaliguli i potworzyły niestarte plamy na kolumnie portyku. Gotów był teraz wymordować cały Rzym, a gdyby jacy mściwi bogowie obiecali mu, że wszyscy ludzie wymrą z wyjątkiem jego i Ligii, byłby się na to zgodził.
742Przed łukiem zebrał całą przytomność i na widok straży pretoriańskiej pomyślał, że jeśli mu będą czynili choćby najmniejsze trudności przy wejściu, to będzie dowód, że Ligia jest z woli cezara w pałacu. Lecz pryncypilarny[203] centurion uśmiechnął się do niego przyjaźnie i postąpiwszy kilka kroków rzekł:
743— Witaj, szlachetny trybunie. Jeśli pragniesz złożyć pokłon cezarowi, na złą trafiłeś chwilę i nie wiem, czy będziesz mógł go zobaczyć.
744— Co się stało? — spytał Winicjusz.
745— Boska mała Augusta zachorowała niespodzianie od dnia wczorajszego. Cezar i Augusta Poppea są przy niej wraz z lekarzami, których z całego miasta wezwano.
746Był to wypadek ważny. Cezar, gdy mu się urodziła ta córka, szalał po prostu ze szczęścia i przyjął ją extra humanium gaudium[204]. Przedtem jeszcze senat polecał najuroczyściej bogom łono Poppei. Czyniono wota[205] i wyprawiano w Ancjum, gdzie nastąpiło rozwiązanie, wspaniałe igrzyska, a oprócz tego wzniesiono świątynię dwom Fortunom. Nero, który w niczym nie umiał zachować miary, bez miary również kochał to dziecię, Poppei zaś było ono także drogim, choćby dlatego, że umacniało jej stanowisko i wpływ czyniło nieprzepartym.
747Od zdrowia i życia małej Augusty mogły zależeć losy całego imperium, lecz Winicjusz tak był zajęty sobą, własną sprawą i własną miłością, że nie zwróciwszy prawie uwagi na wiadomość centuriona, odrzekł:
748— Chcę widzieć się tylko z Akte.
749 750Lecz Akte zajęta była także przy dziecku i musiał czekać na nią długo. Nadeszła dopiero koło południa z twarzą zmęczoną i bladą, która na widok Winicjusza pobladła jeszcze bardziej.
751— Akte — zawołał chwytając jej ręce Winicjusz i ciągnąc ją na środek atrium — gdzie jest Ligia?
752— Chciałam się ciebie o to zapytać — odrzekła patrząc mu z wyrzutem w oczy.
753A on, jakkolwiek przyrzekał sobie, że wybada ją spokojnie, ścisnął znów dłońmi głowę i począł powtarzać z twarzą ściągniętą przez ból i gniew:
754— Nie ma jej. Porwano mi ją w drodze!
755Po chwili jednak opamiętał się i zbliżywszy swą twarz do twarzy Akte, począł mówić przez zaciśnięte zęby:
756— Akte… Jeśli ci życie miłe, jeśli nie chcesz stać się przyczyną nieszczęść, których nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, odpowiedz mi prawdę: czy nie cezar ją odbił?
757— Cezar nie wychodził wczoraj z pałacu.
758— Na cień matki twojej, na wszystkich bogów! Czy nie ma jej w pałacu?
759— Na cień matki mojej, Marku, nie masz jej w pałacu i nie cezar ją odbił. Od wczoraj zachorowała mała Augusta i Nero nie oddala się od jej kołyski.
760Winicjusz odetchnął. To, co wydawało mu się najstraszniejszym, przestało mu grozić.
761— A więc — rzekł siadając na ławie i zaciskając pięści — porwali ją Aulusowie i w takim razie biada im!
762— Aulus Plaucjusz był tu dziś rano. Nie mógł się ze mną widzieć, gdyż byłam zajęta przy dziecku, ale wypytywał o Ligię Epafrodyta i innych ze służby cesarskiej, a potem oświadczył im, że przyjdzie jeszcze, aby się widzieć ze mną.
763— Chciał odwrócić od siebie podejrzenia. Gdyby nie wiedział, co się stało z Ligią, byłby przyszedł szukać jej do mego domu.
764— Zostawił mi kilka słów na tabliczce, z których zobaczysz, że wiedząc, iż Ligia została zabrana z jego domu przez cezara na twoje i Petroniusza żądanie, spodziewał się, iż zostanie tobie odesłana, i dziś rano był w twoim domu, gdzie mu powiedziano, co się stało.
765To rzekłszy poszła do cubiculum i po chwili wróciła z tabliczką, którą jej zostawił Aulus.
766Winicjusz przeczytał i zamilkł. Akte zaś zdawała się czytać myśli w jego posępnej twarzy, gdyż po chwili rzekła:
767— Nie, Marku. Stało się to, czego chciała sama Ligia.
768— Tyś wiedziała, że ona chce uciec! — wybuchnął Winicjusz.
769A ona spojrzała na niego swymi mglistymi oczyma niemal surowo.
770— Wiedziałam, że nie chce zostać twoją nałożnicą.
771 772— Ja byłam przedtem niewolnicą.
773Lecz Winicjusz nie przestał się burzyć. Cezar darował mu Ligię, więc on nie potrzebuje pytać, czym była przedtem. Wynajdzie ją choćby pod ziemią i uczyni z niej wszystko, co mu się podoba. Tak jest! Konflikt wewnętrznyBędzie jego nałożnicą. Okrucieństwo, PrzemocKaże ją chłostać, ilekroć mu się podoba. Gdy mu się sprzykrzy, odda ją ostatniemu ze swoich niewolników albo każe jej obracać żarna w swoich posiadłościach w Afryce. Będzie jej teraz szukał i odnajdzie ją tylko po to, by ją zgnieść, zdeptać i upokorzyć.
774I podniecając się coraz bardziej, tracił wszelką miarę do tego stopnia, że nawet Akte poznała, iż zapowiadał więcej, niż byłby zdolny dotrzymać, i że mówi przez niego gniew i męka. Nad męką miałaby litość, lecz przebrana miara wyczerpała jej cierpliwość, tak że wreszcie spytała go, dlaczego do niej przyszedł.
775Winicjusz nie znalazł na razie odpowiedzi. Przyszedł do niej, bo tak chciał, bo sądził, że udzieli mu jakich wiadomości, ale właściwie przyszedł tylko do cezara, a nie mogąc się z nim zobaczyć wstąpił do niej. Ligia uciekając sprzeciwiła się woli cezara, więc on ubłaga go, by nakazał jej szukać w całym mieście i państwie, choćby przyszło użyć do tego wszystkich legii i przetrząsnąć kolejno każdy dom w imperium. Petroniusz poprze jego prośbę i poszukiwania rozpoczną się od dziś dnia.
776 777— Strzeż się, byś jej nie stracił na zawsze wówczas dopiero, gdy ją z rozkazu cezara odnajdą.
778 779 780— Słuchaj mnie, Marku! Wczoraj byłyśmy z Ligią w tutejszych ogrodach i spotkałyśmy Poppeę, a z nią małą Augustę, którą niosła Murzynka Lilith. CzaryWieczorem dziecko zachorowało, a Lilith twierdzi, że zostało urzeczone i że urzekła je ta cudzoziemka, którą spotkały w ogrodach. Jeśli dziecko wyzdrowieje, zapomną o tym, lecz w razie przeciwnym pierwsza Poppea oskarży Ligię o czary, a wówczas, gdziekolwiek ją odnajdą, nie będzie dla niej ratunku.
781Nastała chwila milczenia, po czym Winicjusz ozwał się:
782— A może ją urzekła? I mnie urzekła.
783— Lilith powtarza, że dziecko zaraz zapłakało, gdy je przeniosła koło nas. I prawda! Zapłakało. Pewno wyniesiono je do ogrodów już chore. Marku, szukaj jej sam, gdzie chcesz, ale póki mała Augusta nie wyzdrowieje, nie mów o niej z cezarem, bo ściągniesz na nią pomstę Poppei. Dość już jej oczy płakały przez ciebie i niech wszyscy bogowie strzegą teraz jej biednej głowy.
784— Ty ją kochasz, Akte? — spytał posępnie Winicjusz.
785A w oczach wyzwolenicy błysnęły łzy.
786 787— Bo ci nie odpłaciła nienawiścią jak mnie.
788Akte popatrzyła na niego przez chwilę, jakby wahając się lub jakby pragnąc zbadać, czy mówił szczerze, po czym odrzekła:
789— Człowieku zapalczywy i ślepy! Ona cię kochała.
790Winicjusz zerwał się pod wpływem tych słów jak opętany. Nieprawda! Nienawidziła go. Skąd Akte może wiedzieć?! Czy po jednym dniu znajomości Ligia uczyniła jej wyznanie? Co to jest za miłość, która woli tułactwo, hańbę ubóstwa, niepewność jutra, a może i nędzną śmierć — od uwieńczonego domu, w którym czeka z ucztą kochany! Lepiej mu takich rzeczy nie słyszeć, bo gotów oszaleć. Oto nie oddałby tej dziewczyny za wszystkie skarby tego pałacu, a ona uciekła. Miłość, ZwątpienieCo to jest za miłość, która boi się rozkoszy, a płodzi boleść! Kto to pojmie? Kto może zrozumieć? Gdyby nie nadzieja, że ją odnajdzie, to utopiłby w sobie miecz! Miłość się oddaje, nie odbiera. Były chwile u Aulusów, że sam wierzył w bliskie szczęście, ale teraz wie, że go nienawidziła, nienawidzi i umrze z nienawiścią w sercu.
791Lecz Akte, zwykle bojaźliwa i łagodna, wybuchnęła z kolei oburzeniem. Jakże to on starał się ją pozyskać? Zamiast pokłonić się o nią Aulusowi i Pomponii, odebrał dziecko podstępem rodzicom. Kobieta "upadła"Chciał ją uczynić nie żoną, ale nałożnicą, ją, wychowankę zacnego domu, ją, córkę królewską. I sprowadził ją do tego domu zbrodni i sromoty, pokalał jej niewinne oczy widokiem bezecnej uczty, postępował z nią jak z nierządnicą. Zali zapomniał, czym jest dom Aulusów i kim Pomponia Grecyna, która wychowała Ligię? Zali nie ma dość rozumu na to, by odgadnąć, że to są kobiety inne niż Nigidia, niż Kalwia Kryspinilla, niż Poppea i niż te wszystkie, które napotyka w domu cezara? Zali ujrzawszy Ligię nie zrozumiał od razu, że to jest czyste dziewczę, które woli śmierć od hańby?Religia Skądże wie, jakich ona bogów wyznaje i czy nie czystszych, nie lepszych niż nierządna Wenus lub niż Izys, którą czczą rozpustne Rzymianki? Nie! Ligia nie czyniła jej wyznań, ale mówiła jej, że ratunku wygląda od niego, od Winicjusza; miała nadzieję, że on wyprosi dla niej od cezara powrót do domu i że wróci ją Pomponii. A mówiąc o tym płoniła się jak dziewczę, które kocha i ufa. I jej serce biło dla niego, ale on sam przestraszył ją, zraził, oburzył i niechże teraz jej szuka z pomocą żołnierzy cezara, ale niech wie, że jeśli dziecko Poppei umrze, to na nią padnie podejrzenie i zguba jej będzie nieuchronna.
792Przez gniew i ból Winicjusza poczęło się przeciskać wzruszenie. Wiadomość, że Ligia kochała go, wstrząsnęła do głębi jego duszą. Przypomniał ją sobie w ogrodzie u Aulusów, gdy słuchała jego słów z rumieńcem na twarzy i z oczyma pełnymi światła. Wydało mu się, że wówczas istotnie poczynała go kochać, i nagle ogarnęło go na tę myśl poczucie jakiegoś szczęścia stokroć jeszcze większego niż to, którego pragnął. Pomyślał, że istotnie mógł ją mieć powolną[206], a w dodatku kochającą.Obyczaje Oto byłaby oprzędła drzwi jego i namaściła je wilczym tłuszczem, a potem zasiadła, jako żona, na owczym runie, u jego ogniska. Oto usłyszałby z jej ust sakramentalne: „Gdzie ty Kajus, tam i ja Kaja”[207], i byłaby na zawsze jego. Czemu on tak nie postąpił? Był przecie gotów. A teraz jej nie ma i może jej nie odnaleźć, a gdyby odnalazł, może ją zgubić, a gdyby nawet nie zgubił, nie zechcą go już ani Aulusowie, ani ona. Tu gniew począł mu znów podnosić włosy na głowie, lecz teraz zwrócił się już nie przeciw Aulusom lub Ligii, lecz przeciw Petroniuszowi. On był wszystkiemu winien. Gdyby nie on, Ligia nie potrzebowałaby się tułać, byłaby jego narzeczoną i żadne niebezpieczeństwo nie wisiałoby nad jej drogą głową. A teraz stało się i za późno naprawiać złe, które się naprawić nie da.
793 794I zdawało mu się, że Otchłańotchłań otworzyła się przed jego nogami. Nie wiedział, co przedsięwziąć, jak postąpić, dokąd się udać. Akte powtórzyła, jak echo, słowo „za późno”, które w cudzych ustach zabrzmiało mu jak wyrok śmierci. Rozumiał tylko jedną rzecz, że trzeba mu znaleźć Ligię, bo inaczej stanie się z nim coś złego.
795I okręciwszy się machinalnie w togę chciał odejść nie żegnając się nawet z Akte, gdy wtem zasłona dzieląca przedsionek od atrium uchyliła się i nagle ujrzał przed sobą żałobną postać Pomponii Grecyny.
796Widocznie i ona dowiedziała się już o zniknięciu Ligii i sądząc, że jej łatwiej będzie niż Aulusowi widzieć się z Akte, przychodziła do niej po wiadomości.
797Lecz spostrzegłszy Winicjusza zwróciła ku niemu swą drobną, bladą twarz i po chwili rzekła:
798— Marku, niech Bóg ci przebaczy krzywdę, jaką wyrządziłeś nam i Ligii.
799Błądzenie, Konflikt wewnętrznyA on stał z czołem spuszczonym, z poczuciem nieszczęścia i winy, nie rozumiejąc, jaki Bóg miał i mógł mu przebaczyć ni dlaczego Pomponia mówiła o przebaczeniu, gdy powinna była mówić o zemście.
800I wreszcie wyszedł z głową bezradną, pełną ciężkich myśli, ogromnej troski i zdumienia.
801Na dziedzińcu i pod galerią stały niespokojne gromady ludzi. Między pałacowymi niewolnikami widać było rycerzy i senatorów, którzy przybyli dowiedzieć się o zdrowie małej Augusty, a zarazem pokazać się w pałacu i złożyć dowód swej troskliwości choćby wobec niewolników cezariańskich. Wieść o chorobie „bogini” rozeszła się widać szybko, bo w bramie ukazywały się coraz nowe postacie, a przez otwór łuku widać było całe tłumy. Niektórzy z przybywających widząc, że Winicjusz wychodził z pałacu, zaczepiali go o nowiny, lecz on nie odpowiadając na pytania szedł przed siebie, dopóki Petroniusz, który także przybył już po wiadomości, nie potrącił go omal piersią i nie zatrzymał.
802Winicjusz byłby niechybnie zawrzał na jego widok i dopuścił się jakiego bezprawia w pałacu cezara, gdyby nie to, że od Akte wyszedł jak złamany, w takim wyczerpaniu i pognębieniu, że chwilowo opuściła go nawet wrodzona mu zapalczywość. Odsunął jednak Petroniusza i chciał przejść, lecz ów zatrzymał go prawie przemocą.
803 804Ale owa przemoc rozdrażniła znów Winicjusza i wzburzyła go w jednej chwili.
805— Bunt Niech piekło pochłonie ją i cały ten dom! — odpowiedział ściskając zęby.
806— Milcz, nieszczęśliwy! — rzekł Petroniusz i rozejrzawszy się naokół dodał pośpiesznie:
807— Chcesz wiedzieć coś o Ligii, to chodź ze mną. Nie! Tu nic nie powiem! Chodź ze mną, powiem ci moje domysły w lektyce.
808I otoczywszy ramieniem młodego człowieka wyprowadził go co prędzej z pałacu.
809Lecz o to mu głównie chodziło, gdyż nowin nie miał żadnych. Natomiast będąc człowiekiem zaradnym i mając mimo wczorajszego oburzenia dużo współczucia dla Winicjusza, a wreszcie poczuwając się poniekąd do odpowiedzialności za wszystko, co się stało, już był coś przedsięwziął i gdy wsiedli do lektyki, rzekł:
810— Przy wszystkich bramach kazałem czuwać moim niewolnikom, dawszy im dokładny opis dziewczyny i tego olbrzyma, który ją u cezara wyniósł z uczty, nie ma bowiem wątpliwości, że to on ją odbił. Słuchaj mnie! Być może, że Aulusowie zechcą ją ukryć w której ze swych wiejskich posiadłości, a w takim razie będziemy wiedzieli, w którą stronę ją uprowadzą. Jeśli zaś przy bramach jej nie dostrzegą, to będzie dowód, że została w mieście, i dziś jeszcze w mieście rozpoczniemy poszukiwania.
811— Aulusowie nie wiedzą, gdzie ona jest — odrzekł Winicjusz.
812— Masz-li pewność, że tak jest?
813— Widziałem Pomponię. Oni szukają jej także.
814— Wczoraj nie mogła z miasta wyjść, bo nocą bramy zamknięte. Dwóch z moich ludzi krąży koło każdej bramy. Jeden ma iść w ślad za Ligią i za olbrzymem, drugi wróci natychmiast, by dać znać. Jeśli jest w mieście, znajdziemy ją, bo owego Liga, choćby po wzroście i barkach, rozpoznać łatwo. Szczęśliwyś, że nie porwał jej cezar, mogę cię zaś upewnić, że nie, bo na Palatynie nie ma dla mnie tajemnic.
815RozpaczLecz Winicjusz wybuchnął więcej jeszcze żalem niż gniewem i głosem przerywanym przez wzruszenie począł Petroniuszowi opowiadać, co słyszał od Akte i jakie nowe niebezpieczeństwa zawisły nad głową Ligii, tak straszne, że wobec nich, znalazłszy zbiegów, trzeba będzie ukrywać ją jak najstaranniej przed Poppeą. Po czym jął wyrzucać gorzko Petroniuszowi jego rady. Gdyby nie on, wszystko by poszło inaczej. Ligia byłaby u Aulusów, a on, Winicjusz, mógłby ją widywać codziennie i byłby szczęśliwszy od cezara. ŁzyI unosząc się w miarę opowiadania, poddawał się coraz bardziej wzruszeniu, aż wreszcie łzy żalu i wściekłości poczęły mu kapać z oczu.
816Petroniusz zaś, który wprost nie spodziewał się, by młody człowiek mógł kochać i pożądać do tego stopnia, widząc te łzy rozpaczy mówił sobie w duchu z pewnym zdziwieniem:
817— O potężna pani Cypru! Ty jedna królujesz bogom i ludziom!
Rozdział dwunasty
818Lecz gdy wysiedli przed domem Petroniusza, przełożony nad atrium oświadczył im, że żaden z niewolników, wysłanych do bram, jeszcze nie wrócił. Atriensis kazał im ponieść żywność i nowy rozkaz, by pod groźbą chłosty dawali pilne baczenie na wszystkich wychodzących z miasta.
819— Widzisz — rzekł Petroniusz — niewątpliwie są dotąd w mieście, a w takim razie znajdziemy ich. Każ jednak i swoim ludziom czuwać przy bramach, tym mianowicie, którzy byli posłani po Ligię, bo ci łatwo ją rozpoznają.
820— Kazałem ich zesłać do wiejskich ergastulów — rzeki Winicjusz — ale wnet rozkaz odwołam, niech idą do bram.
821I skreśliwszy kilka słów na powleczonej woskiem tabliczce oddał ją Petroniuszowi, który polecił odesłać ją natychmiast do domu Winicjusza.
822Po czym przeszli do wewnętrznego portyku i tam zasiadłszy na marmurowej ławie, poczęli rozmawiać.
823WinoZłotowłosa Eunice i Iras podsunęły im pod nogi brązowe stołeczki, a następnie przystawiwszy do ławki stolik poczęły im lać wino do czasz z cudnych wąskoszyjastych dzbanków, które sprowadzono z Volaterrae i Ceryny.
824— Czy masz między swymi ludźmi kogo, co by znał tego olbrzymiego Liga? — spytał Petroniusz.
825— Znał go Atacynus i Gulo. Ale Atacynus legł wczoraj przy lektyce, a Gula zabiłem ja.
826— Szkoda mi go — rzekł Petroniusz. — On nosił na ręku nie tylko ciebie, ale i mnie.
827— Chciałem go nawet wyzwolić — odparł Winicjusz — lecz mniejsza z tym. Mówmy o Ligii. Rzym to morze…
828— Perły poławiają się[208] właśnie w morzu… Zapewne nie znajdziemy jej dziś lub jutro, jednakże znajdziemy niechybnie. Ty mnie obecnie obwiniasz, żem ci podał ten środek, ale środek sam w sobie był dobry, a stał się zły dopiero wówczas, gdy na złe się obrócił. Wszakżeś słyszał od samego Aulusa, że zamierza z całą rodziną przenieść się do Sycylii. W ten sposób dziewczyna byłaby i tak daleko od ciebie.
829— Byłbym za nimi pojechał — odrzekł Winicjusz — a w każdym razie byłaby bezpieczna, teraz zaś, jeśli tamto dziecko umrze, Poppea i sama uwierzy, i wmówi w cezara, że to z winy Ligii.
830— Tak jest. To mnie zaniepokoiło także. Ale ta mała kukła może jeszcze wyzdrowieć. Gdyby zaś miała umrzeć, znajdziemy i wówczas jakiś sposób.
831Tu Petroniusz zamyślił się na chwilę, po czym rzekł:
832— Wierzenia, ZabobonyPoppea wyznaje jakoby religię Żydów i wierzy w złe duchy. Cezar jest przesądny… Jeśli rozpuścimy wieść, że Ligię porwały złe duchy, wieść znajdzie wiarę, zwłaszcza że, gdy nie odbił jej ani cezar, ani Aulus Plaucjusz, zniknęła w sposób istotnie tajemniczy. Lig sam jeden nie byłby tego dokazał. Musiałby mieć pomoc, a skąd by niewolnik w ciągu jednego dnia mógł zebrać tylu ludzi?
833— Niewolnicy wspierają się wzajem w całym Rzymie.
834— Który krwawo to kiedykolwiek przypłaci. Tak, wspierają się, ale nie jedni przeciw drugim, a tu wiadomo było, że na twoich spadnie odpowiedzialność i kara. Gdy poddasz swoim myśl o złych duchach, potwierdzą natychmiast, że je na własne oczy widzieli, bo to ich wobec ciebie od razu uniewinni… Spytaj którego na próbę, czy nie widział, jak unosiły Ligię w powietrzu, a na egidę[209] Zeusa, zaprzysięgnie natychmiast, że tak było.
835Winicjusz, który był także przesądny, spojrzał na Petroniusza z nagłym, ogromnym niepokojem.
836— Jeśli Ursus nie mógł mieć ludzi do pomocy i nie mógł sam jeden jej porwać, to kto ją porwał?
837Lecz Petroniusz począł się śmiać.
838Kondycja ludzka— Widzisz — rzekł — uwierzą, skoro i ty już na wpół wierzysz. Taki jest nasz świat, który drwi z bogów. Uwierzą i nie będą jej szukali, a my tymczasem umieścimy ją gdzieś daleko od miasta, w jakiejś mojej lub twojej willi.
839— Jednakże kto mógł jej pomóc?
840— Jej współwyznawcy — odpowiedział Petroniusz.
841— Jacy? Bóg, KobietaJakież ona czci bóstwo? Powinien bym wiedzieć lepiej od ciebie.
842ReligiaKobieta— Każda niemal kobieta w Rzymie czci inne. Jest rzeczą niezawodną, że Pomponia wychowała ją w czci dla tego bóstwa, które sama wyznaje, jakie zaś wyznaje, nie wiem. Jedna jest rzecz pewna, że nikt nie widział jej, by w którejkolwiek z naszych świątyń ofiarowała naszym bogom. Oskarżano ją nawet, że jest chrześcijanką, ale to rzecz niepodobna. Sąd domowy oczyścił ją z tego zarzutu. O chrześcijanach mówią, że nie tylko czczą oślą głowę, ale są nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego i dopuszczają się najbezecniejszych zbrodni. Zatem Pomponia nie może być chrześcijanką, gdyż cnota jej jest znaną, a nieprzyjaciółka rodzaju ludzkiego nie obchodziłaby się tak z niewolnikami, jak ona się obchodzi.
843— W żadnym domu nie obchodzą się z nimi tak jak u Aulusów — przerwał Winicjusz.
844— Więc widzisz. Pomponia wspominała mi o jakimś bogu, który ma być jeden, wszechmocny i miłosierny. Gdzie pochowała wszystkich innych, to jej rzecz, dość, że ten jej Logos nie byłby chyba bardzo wszechmocny, a raczej musiałby być marnym bogiem, gdyby miał tylko dwie czcicielki, to jest Pomponię i Ligię z dodatkiem ich Ursusa. Musi ich być więcej, tych wyznawców, i ci dali pomoc Ligii.
845— Ta wiara każe przebaczać — rzekł Winicjusz. — Spotkałem u Akte Pomponię, która powiedziała mi: „Niech ci Bóg przebaczy krzywdę, jaką wyrządziłeś Ligii i nam.”
846— Widocznie ich bóg to jakiś curator[210] bardzo dobrowolny. Ha, niechże ci przebaczy, a na znak przebaczenia niechaj ci wróci dziewczynę.
847— Ofiarowałbym mu jutro hekatombę[211]. Nie chcę jadła ni kąpieli, ni snu. Wezmę ciemną lacernę[212] i pójdę włóczyć się po mieście. Może ją w przebraniu znajdę. Chory jestem!
848Petroniusz spojrzał na niego z pewnym politowaniem. Istotnie, oczy Winicjusza podsiniały, źrenice świeciły gorączką; nie ogolony rano zarost powlókł ciemnym pasem jego silnie zarysowane szczęki, włosy miał w nieładzie i wyglądał naprawdę jak chory. Iras i złotowłosa Eunice patrzyły na niego także ze współczuciem, lecz on zdawał się ich nie widzieć i obaj z Petroniuszem tak nic nie zważali na obecność niewolnic, jak by nie zważali na kręcące się koło nich psy.
849— Gorączka cię trawi — rzekł Petroniusz.
850 851— Miłość, PokusaWięc posłuchaj mnie… Nie wiem, co by ci zapisał lekarz, ale wiem, jak ja bym postąpił na twoim miejscu, ja. Oto zanim się tamta odnajdzie, poszukałbym w innej tego, czego mi wraz z tamtą zabrakło. Widziałem w twojej willi ciała wyborne. Nie przecz mi… Wiem, co jest miłość, i wiem, że gdy się jednej pożąda, inna jej zastąpić nie może. Ale w pięknej niewolnicy można zawsze znaleźć chociaż chwilową rozrywkę…
852— Nie chcę! — odpowiedział Winicjusz.
853Lecz Petroniusz, który miał do niego rzeczywistą słabość i który pragnął istotnie złagodzić jego cierpienie, począł rozmyślać, jak by to uczynić.
854Kuszenie— Może twoje nie mają dla ciebie uroku nowości — rzekł po chwili — lecz (i tu jął patrzeć kolejno na Iras i na Eunice, a wreszcie położył dłoń na biodrze złotowłosej Greczynki) przypatrz się tej Charytce. Kobieta, NiewolaKilka dni temu młodszy Fontejus Kapiton dawał mi za nią troje cudnych pacholąt z Klazomene, albowiem piękniejszego ciała chyba i Skopas[213] nie stworzył. Sam nie rozumiem, dlaczego dotąd pozostałem dla niej obojętny, nie wstrzymała mnie przecie myśl o Chryzotemis! Otóż daruję ci ją, weź ją sobie!
855A złotowłosa Eunice usłyszawszy to pobladła w jednej chwili jak płótno i patrząc przestraszonymi oczyma na Winicjusza, zdawała się bez tchu w piersi czekać na jego odpowiedź.
856Lecz on zerwał się nagle i ścisnąwszy rękoma skronie począł mówić prędko jak człowiek, który trawiony chorobą, nie chce słyszeć o niczym:
857— Nie!… nie!… Nic mi po niej! Nic mi po innych… Dziękuję ci, ale nie chcę! I idę szukać tamtej po mieście. Każ mi dać galijską lacernę z kapturem. Pójdę za Tyber. Gdybym choć Ursusa mógł zobaczyć!…
858I wyszedł śpiesznie. Petroniusz zaś widząc, że istotnie nie może usiedzieć na miejscu, nie próbował go wstrzymywać. Biorąc jednak odmowę Winicjusza za chwilową niechęć do każdej kobiety, która nie była Ligią, i nie chcąc, by wspaniałomyślność jego poszła na marne, zwróciwszy się do niewolnicy rzekł:
859— Eunice, wykąpiesz się, namaścisz i przybierzesz, a potem pójdziesz do domu Winicjusza.
860Lecz ona padła przed nim na kolana i ze złożonymi rękoma poczęła go błagać, by jej nie oddalał z domu. Ona nie pójdzie do Winicjusza i woli tu nosić drwa do hypocaustum niż tam być pierwszą ze sług! Nie chce! nie może! I błaga go, by zlitował się nad nią. Niechaj ją każe chłostać codziennie, byle jej nie wysyłał z domu.
861Miłość platoniczna, NiewolaI trzęsąc się jak liść, zarazem z bojaźni i uniesienia, wyciągała ku niemu ręce, on zaś słuchał jej ze zdumieniem. Niewolnica, która śmie się wypraszać od spełnienia rozkazu, która mówi: „Nie chcę i nie mogę”, była czymś tak niesłychanym w Rzymie, że Petroniusz na razie nie chciał uszom uwierzyć. Wreszcie zmarszczył brwi. Był on zbyt wykwintnym, by być okrutnym. Niewolnikom jego, zwłaszcza w zakresie rozpusty, więcej było wolno niż innym, pod warunkiem, by wzorowo spełniali służbę i wolę pańską czcili na równi z bożą. W razie uchybienia tym dwom obowiązkom umiał jednak nie żałować kar, jakim wedle ogólnego obyczaju podlegali. A gdy prócz tego nie cierpiał i wszelkich przeciwności, i wszystkiego, co mu mieszało spokój, więc popatrzywszy chwilę na klęczącą rzekł:
862— Przywołasz mi Tejrezjasza i powrócisz tu z nim razem.
863Eunice wstała drżąca, ze łzami w oczach, i odeszła, po chwili zaś wróciła z przełożonym nad atrium Kreteńczykiem Tejrezjaszem.
864Kara— Weźmiesz Eunice — rzekł mu Petroniusz — i dasz jej dwadzieścia pięć plag, tak jednak, by nie popsuć skóry.
865To rzekłszy przeszedł do biblioteki i zasiadłszy przy stole z różowego marmuru począł pracować nad swoją Ucztą Trymalchiona.
866Ale ucieczka Ligii i choroba małej Augusty nadto rozrywały mu myśl, tak że nie mógł długo pracować. Zwłaszcza choroba owa była ważnym wypadkiem. Petroniuszowi przyszło do głowy, że jeśli cezar uwierzy, iż Ligia rzuciła czar na małą Augustę, to odpowiedzialność może spaść i na niego, albowiem na jego to prośbę sprowadzono dziewczynę do pałacu. Liczył jednak, że za pierwszym widzeniem się z cezarem potrafi w jakikolwiek sposób wytłumaczyć mu całą niedorzeczność podobnego przypuszczenia, a po trochu liczył i na pewną słabość, jaką czuła dla niego Poppea, ukrywając ją wprawdzie starannie, ale nie tak starannie, by nie miał jej odgadnąć. Po chwili też wzruszył ramionami na swe obawy i postanowił zejść do triclinium, by się posilić, a następnie kazać się zanieść jeszcze raz do pałacu, potem na Pole Marsowe, a potem do Chryzotemis.
867Lecz po drodze do triclinium, przy wejściu do korytarza przeznaczonego dla służby, dojrzał nagle stojącą pod ścianą wśród innych niewolników wysmukłą postać Eunice i Karazapomniawszy, że nie wydał Tejrezjaszowi innego rozkazu, jak aby ją wychłostał, zmarszczył znów brwi i począł się za nim oglądać.
868Nie dostrzegłszy go jednak między służbą zwrócił się do Eunice:
869 870A ona po raz drugi rzuciła się do jego nóg, przycisnęła na chwilę do ust brzeg jego togi, po czym odrzekła:
871— O tak, panie! Otrzymałam! O tak, panie!…
872W głosie jej brzmiała jakby radość i wdzięczność.
873Widocznym było, iż sądziła, że chłosta miała zastąpić oddanie jej z domu i że teraz może już pozostać.Miłość Petroniusza, który to zrozumiał, zadziwił ten namiętny opór niewolnicy, ale nadto był biegłym znawcą natury ludzkiej, by nie odgadnąć, że jedna chyba miłość mogła być takiego oporu powodem.
874— Masz-li kochanka w tym domu? — spytał.
875A ona podniosła na niego swoje niebieskie, łzawe oczy i odrzekła tak cicho, że ledwo można ją było usłyszeć:
876 877I z tymi oczyma, z odrzuconym w tył złotym włosem, z obawą i nadzieją w twarzy, była tak piękna, patrzyła na niego tak błagalnie, że Petroniusz, który, jako filozof, sam głosił potęgę miłości, a jako esteta, czcił wszelką piękność, uczuł dla niej pewien rodzaj politowania.
878— Który z nich jest twoim kochankiem? — spytał wskazując głową na służbę.
879Lecz na to nie było odpowiedzi, tylko Eunice schyliła twarz aż do jego stóp i pozostała nieruchoma.
880Petroniusz spojrzał po niewolnikach, między którymi byli piękni i dorodni młodzieńcy, lecz z żadnego oblicza nie mógł nic wyczytać, a natomiast wszystkie miały jakieś dziwne uśmiechy; za czym popatrzył chwilę jeszcze na leżącą u jego nóg Eunice i odszedł w milczeniu do triclinium.
881Po posiłku kazał się zanieść do pałacu, a potem do Chryzotemis, u której pozostał do późnej nocy. Lecz wróciwszy rozkazał wezwać do siebie Tejrezjasza.
882— Czy Eunice dostała chłostę? — spytał go.
883— Tak, panie. Nie pozwoliłeś jednak przecinać skóry.
884— Czym nie wydał co do niej innego rozkazu?
885— Nie, panie — odpowiedział z niepokojem atriensis.
886— To dobrze. Kto z niewolników jest jej kochankiem?
887 888 889Tejrezjasz począł mówić nieco niepewnym głosem:
890— Eunice nigdy nie opuszcza nocą cubiculum, w którym sypia ze starą Akryzjoną i Ifidą; nigdy po twej kąpieli, panie, nie zostaje w łaźni… Inne niewolnice śmieją się z niej i nazywają ją Dianą.
891— Dosyć — rzekł Petroniusz. — Mój krewny, Winicjusz, któremu darowałem dziś rano Eunice, nie przyjął jej, więc pozostanie w domu. Możesz odejść.
892— Czy wolno mi jeszcze mówić o Eunice, panie?
893— Kazałem ci mówić wszystko, co wiesz.
894— Cała familia mówi, panie, o ucieczce dziewicy, która miała zamieszkać w domu szlachetnego Winicjusza. Po twoim odejściu Eunice przyszła do mnie i powiedziała mi, iż zna człowieka, który potrafi ją odnaleźć.
895— A! — rzekł Petroniusz. — Co to za człowiek?
896— Nie znam go, panie, myślałem jednak, że powinienem ci to oznajmić.
897— Dobrze. Niech ten człowiek czeka jutro w moim domu na przybycie trybuna, którego jutro poprosisz w moim imieniu, by rano mnie odwiedził.
898Atriensis skłonił się i wyszedł.
899Petroniusz zaś począł mimo woli myśleć o Eunice. Z początku zdawało mu się rzeczą jasną, że młoda niewolnica pragnie, by Winicjusz odzyskał Ligię dlatego tylko, by nie być zmuszoną do zastąpienia jej w jego domu. Lecz następnie przyszło mu do głowy, że ów człowiek, którego Eunice nastręcza, może być jej kochankiem, i ta myśl wydała mu się nagle przykrą. Był wprawdzie prosty sposób dowiedzenia się prawdy, wystarczało bowiem kazać zawołać Eunice, lecz godzina była późna, Petroniusz zaś czuł się strudzony po długich odwiedzinach u Chryzotemis i pilno mu było do snu. Jednakże idąc do cubiculum przypomniał sobie, nie wiadomo dlaczego, że w kątach oczu Chryzotemis dostrzegł dziś zmarszczki. Pomyślał też, że jej piękność była bardziej rozgłośną w całym Rzymie niż prawdziwą i że Fontejus Kapiton, który mu ofiarował trzy pacholęta z Klazomene za Eunice, chciał ją jednak kupić zbyt tanio.
Rozdział trzynasty
900Nazajutrz Petroniusz kończył się zaledwie ubierać w unctuarium, gdy nadszedł wezwany przez Tejrezjasza Winicjusz. Wiedział on już, że żadne nowiny od bram nie przyszły, i wiadomość ta zamiast go ucieszyć, jako dowód, że Ligia znajduje się w mieście, przygnębiła go jeszcze bardziej, albowiem począł przypuszczać, że Ursus mógł ją wyprowadzić z miasta natychmiast po porwaniu, a więc przedtem, zanim niewolnicy Petroniusza poczęli przy bramach strażować. Wprawdzie jesienią, gdy dni stawały się krótsze, zamykano je dość wcześnie, ale też i otwierano je dla wyjeżdżających, których liczba bywała znaczna. Za mury można się też było wydostać i innymi sposobami, o których na przykład niewolnicy, którzy chcieli zbiec z miasta, wiedzieli dobrze. Winicjusz wysłał wprawdzie swych ludzi i na wszystkie drogi, wiodące na prowincję do wigilów w pomniejszych miastach, z ogłoszeniem o zbiegłej parze niewolników, z dokładnym opisem Ursusa i Ligii i z oznajmieniem nagrody za ich schwytanie. Było jednak rzeczą wątpliwą, czy ten pościg może ich dosięgnąć, a gdyby nawet dosięgnął, czy władze miejscowe będą się czuły w prawie zatrzymać ich na prywatne żądanie Winicjusza, nie poświadczone przez pretora. Owóż na podobne poświadczenie nie było czasu. PrzebranieZe swej strony Winicjusz przez cały wczorajszy dzień szukał Ligii w przebraniu niewolnika po wszystkich zaułkach miasta, nie zdołał jednak odnaleźć najmniejszego śladu ni wskazówki. Widział wprawdzie ludzi Aulusowych, ale ci zdawali się także czegoś szukać i to utwierdziło go tylko w mniemaniu, że nie Aulusowie ją odbili i że nie wiedzą także, co się z nią stało.
901Gdy więc Tejrezjasz oświadczył mu, że jest człowiek, który podejmuje się jej odszukać, pośpieszył co tchu do domu Petroniusza i zaledwie się z nim powitawszy począł o owego człowieka wypytywać.
902— Zaraz go zobaczymy — rzekł Petroniusz. — Jest to znajomy Eunice, która w tej chwili nadejdzie ułożyć fałdy mojej togi i która da nam o nim bliższą wiadomość.
903— Ta, którą wczoraj chciałeś mi darować?
904— Ta, którą wczoraj odrzuciłeś, za co ci zresztą jestem wdzięczny, jest to bowiem najlepsza vestiplica w całym mieście.
905Jakoż vestiplica nadeszła, prawie zanim skończył mówić, i wziąwszy togę, złożoną na krześle wykładanym kością słoniową, rozwinęła ją, by zarzucić na ramiona Petroniusza. Twarz miała jasną, cichą, a w oczach jej świeciła radość.
906KobietaPetroniusz spojrzał na nią i wydała mu się bardzo piękna. Po chwili, gdy okręciwszy go w togę, poczęła ją układać, schylając się chwilami dla wydłużenia fałd, spostrzegł, że jej ramiona mają przecudny kolor bladej róży, a pierś i barki przeźrocze odblaski perłowca lub alabastru.
907— Eunice — rzekł — czy jest ten człowiek, o którym wspominałaś wczoraj Tejrezjaszowi?
908 909 910 911 912— Lekarz, mędrzec i wróżbita, który umie czytać w losach ludzkich i przepowiadać przyszłość.
913— Czy przepowiedział przyszłość i tobie?
914Eunice oblała się rumieńcem, który zaróżowił nawet jej uszy i szyję.
915 916 917— Że spotka mnie boleść i szczęście.
918— Boleść spotkała cię wczoraj z ręki Tejrezjasza, a więc powinno przyjść i szczęście.
919 920 921 922 923Petroniusz położył dłoń na jej złotej głowie.
924— Dobrześ ułożyła dziś fałdy i rad jestem z ciebie, Eunice.
925Jej zaś pod tym dotknięciem oczy w jednej chwili zaszły mgłą szczęścia i pierś poczęła się szybko poruszać.
926Lecz Petroniusz z Winicjuszem przeszli do atrium, gdzie czekał na nich Chilon Chilonides, który ujrzawszy ich oddał głęboki pokłon. Petroniuszowi na myśl o przypuszczeniu, które uczynił wczoraj, że może to być kochanek Eunice, uśmiech wybiegł na usta. Bieda, MędrzecCzłowiek, który stał przed nim, nie mógł być niczyim kochankiem. W tej dziwnej figurze było coś i plugawego, i śmiesznego. Nie był stary: w jego niechlujnej brodzie i kręconej czuprynie ledwie gdzieniegdzie przeświecał włos siwy. Brzuch miał zapadły, plecy zgarbione tak, że na pierwszy rzut oka wydawał się być garbatym, nad owym garbem zaś wznosiła się głowa wielka, o twarzy małpiej i zarazem lisiej, i przenikliwym wejrzeniu. Żółtawa jego cera popstrzona była pryszczami, a pokryty nimi całkowicie nos mógł wskazywać zbytnie zamiłowanie do butelki. Zaniedbany ubiór, składający się z ciemnej tuniki utkanej z koziej wełny i takiegoż dziurawego płaszcza, dowodził prawdziwej lub udanej nędzy. Petroniuszowi na jego widok przyszedł na myśl Homerowy Tersytes, więc też odpowiedziawszy skinieniem ręki na jego ukłon rzekł:
927— Witaj, boski Tersytesie[214]! Jak się miewają twoje guzy, których ci nabił pod Troją Ulisses, i co on sam porabia na Polach Elizejskich[215]?
928— Szlachetny panie — odpowiedział Chilon Chilonides — najmędrszy z umarłych, Ulisses, zasyła przeze mnie najmędrszemu z żyjących, Petroniuszowi, pozdrowienie i prośbę, by okrył nowym płaszczem moje guzy.
929— Na Hekate Triformis[216]! — zawołał Petroniusz — odpowiedź warta płaszcza…
930Lecz dalszą rozmowę przerwał niecierpliwy Winicjusz, który spytał wręcz:
931— Czy wiesz dokładnie, czego się podejmujesz?
932— Gdy dwie familie w dwóch wspaniałych domach nie mówią o niczym innym, a za nimi powtarza wiadomość połowa Rzymu, nietrudno wiedzieć — odparł Chilon. — Wczorajszej nocy odbito dziewicę, wychowaną w domu Aula Plaucjusza, imieniem Ligia albo właściwie: Kallina, którą twoi niewolnicy, o panie, przeprowadzali z pałacu cezara do twej insuli, ja zaś podejmuję się odnaleźć ją w mieście lub, jeśli, co jest mało prawdopodobnym, opuściła miasto, wskazać ci, szlachetny trybunie, dokąd uciekła i gdzie się ukryła.
933— Dobrze! — rzekł Winicjusz, któremu podobała się ścisłość odpowiedzi.— Jakie masz do tego środki?
934 935— Środki ty posiadasz, panie, ja mam tylko rozum.
936Petroniusz uśmiechnął się także, albowiem był zupełnie zadowolony ze swego gościa.
937„Ten człowiek może odnaleźć dziewczynę” — pomyślał.
938Tymczasem Winicjusz zmarszczył swe zrośnięte brwi i rzekł:
939— Nędzarzu, jeśli mnie zwodzisz dla zysku, każę cię zabić pod kijami.
940Filozof— Filozofem jestem, panie, a filozof nie może być chciwym na zysk, zwłaszcza na taki, jaki wspaniałomyślnie obiecujesz.
941— Ach, jesteś filozofem? — spytał Petroniusz. — Eunice mówiła mi, że jesteś lekarzem i wróżbitą. Skąd znasz Eunice?
942— Przychodziła do mnie po radę, gdyż sława moja obiła się o jej uszy.
943 944— Na miłość, panie. Chciała się wyleczyć z bezwzajemnej miłości.
945 946— Uczyniłem więcej, panie, dałem jej bowiem amulet, który zapewnia wzajemność. W Pafos, na Cyprze, jest świątynia, o panie, w której chowają przepaskę Wenery. Dałem jej dwie nitki z tej przepaski, zamknięte w skorupie migdała.
947— I kazałeś sobie dobrze zapłacić?
948— Za wzajemność nigdy nie można dość zapłacić, ja zaś nie mając dwóch palców u prawej ręki zbieram na niewolnika-skrybę, który by spisywał moje myśli i zachował moją naukę dla świata.
949Filozof, Mędrzec— Do jakiejże szkoły należysz, boski mędrcze?
950— Jestem cynikiem[217], panie, bo mam dziurawy płaszcz; jestem stoikiem[218], bo biedę znoszę cierpliwie, a jestem perypatetykiem[219], bo nie posiadając lektyki chodzę piechotą od winiarza do winiarza i po drodze nauczam tych, którzy obiecują za dzban zapłacić.
951— Przy dzbanku zaś stajesz się retorem?
952— Heraklit powiedział: „Wszystko płynie”, a czy możesz zaprzeczyć, panie, że wino jest płynem?
953— I głosi, że ogień jest bóstwem, bóstwo zaś to płonie na twym nosie.
954— A boski Diogenes z Apolonii głosił, że istotą rzeczy jest powietrze, a im powietrze cieplejsze, tym doskonalsze tworzy istoty, a z najcieplejszego tworzą się dusze mędrców. Że zaś jesienią przychodzą chłody, ergo prawdziwy mędrzec powinien ogrzewać duszę winem… Bo również nie możesz zaprzeczyć, panie, by dzban, choćby cienkusza spod Kapui lub Telezji, nie roznosił ciepła po wszystkich kościach znikomego ludzkiego ciała.
955— Chilonie Chilonidesie, gdzie jest twoja ojczyzna?
956— Nad Pontem Euxynem. Pochodzę z Mezembrii[220].
957 958— I zapoznany[221]! — dodał melancholijnie mędrzec.
959Jednakże Winicjusz zniecierpliwił się znowu. Wobec nadziei, jaka mu zabłysła, chciałby, by Chilo natychmiast wyruszył na wyprawę, i cała rozmowa wydała mu się tylko marną stratą czasu, o którą zły był na Petroniusza.
960— Kiedy rozpoczniesz poszukiwania? — rzekł zwracając się do Greka.
961— Już je rozpocząłem — odpowiedział Chilon. — I gdy tu jestem, gdy odpowiadam na twe uprzejme pytania, szukam także. Miej tylko ufność, cny trybunie, i wiedz, że gdyby ci zginęła zawiązka od obuwia, potrafiłbym odszukać zawiązkę lub tego, który ją na ulicy podjął.
962— Czy byłeś już używany do podobnych posług? — spytał Petroniusz.
963 964— Zbyt nisko dziś cenią cnotę i mądrość, by nawet filozof nie był zmuszony szukać innych do życia sposobów.
965 966— Widzieć wszystko i służyć nowinami tym, którzy ich pragną.
967 968— Ach, panie, potrzebuję kupić pisarza. Inaczej moja mądrość umrze wraz ze mną.
969— Jeśliś nie zebrał dotąd nawet na cały płaszcz, zasługi twe nie muszą być znakomite.
970— Skromność przeszkadza mi je wynosić. Lecz pomyśl, panie, że nie ma dziś takich dobroczyńców, jakich było pełno dawniej i którym obsypać złotem zasługę było tak miło, jak połknąć ostrygę z Puteoli. SzpiegNie zasługi moje są małe, lecz wdzięczność ludzka jest mała. Czasem, gdy ucieknie cenny niewolnik, kto go wynajdzie, jeśli nie jedyny syn mego ojca? Gdy na murach zjawią się napisy na boską Poppeę, kto wskaże sprawców? Kto wyszpera u księgarzy wiersz na cezara? Kto doniesie, co mówią w domach senatorów i rycerzy? Kto nosi listy, których nie chcą powierzyć niewolnikom, kto nasłuchuje nowin przy drzwiach balwierzy[222], dla kogo nie mają tajemnic winiarze i piekarczycy, komu ufają niewolnicy, kto umie przejrzeć na wylot każdy dom od atrium do ogrodu? Kto zna wszystkie ulice, zaułki, kryjówki, kto wie, co mówią w termach, w cyrku, na targach, w szkołach lanistów, w szopach u handlarzy niewolników i nawet w arenariach[223]?…
971— Na bogi, dosyć, szlachetny mędrcze! — zawołał Petroniusz — bo utoniemy w twych zasługach, cnocie, mądrości i wymowie. Dosyć! Chcieliśmy wiedzieć, kim jesteś, i wiemy.
972Lecz Winicjusz rad był, pomyślał bowiem, że człowiek ten, podobnie jak pies gończy, raz puszczony na trop, nie ustanie, póki nie odnajdzie kryjówki.
973— Dobrze — rzekł. — Czy potrzebujesz wskazówek?
974 975— Jakiej? — spytał ze zdziwieniem Winicjusz.
976Grek nadstawił jedną dłoń, drugą zaś uczynił gest liczenia pieniędzy.
977— Takie dziś czasy, panie — rzekł z westchnieniem.
978— Będziesz więc osłem — rzekł Petroniusz — który zdobywa fortecę za pomocą worków złota.
979— Jestem tylko biednym filozofem, panie — odrzekł z pokorą Chilon — złoto macie wy.
980Winicjusz cisnął mu kieskę, którą Grek chwycił w powietrzu, jakkolwiek istotnie nie miał dwóch palców u prawej ręki.
981Po czym podniósł głowę i rzekł:
982— Panie, wiem już więcej, niż się spodziewasz. Nie przyszedłem tu z próżnymi rękoma. Wiem, że dziewicy nie porwali Aulusowie, gdyż mówiłem już z ich sługami. Wiem, że jej nie ma na Palatynie, gdzie wszyscy zajęci są chorą małą Augustą, i może nawet domyślam się, dlaczego wolicie szukać dziewicy z moją pomocą niż z pomocą wigilów i żołnierzy cezara. Wiem, że ułatwił jej ucieczkę sługa pochodzący z tegoż samego co i ona kraju. Nie mógł on znaleźć pomocy u niewolników, bo niewolnicy, którzy się wszyscy razem trzymają, nie pomogliby mu przeciw twoim. Mogli mu pomóc tylko współwyznawcy…
983— Słuchaj, Winicjuszu — przerwał Petroniusz — czym ci tego samego słowo w słowo nie mówił?
984— Honor to dla mnie — rzekł Chilo. — Dziewica, panie — mówił zwracając się znów do Winicjusza — niechybnie czci jednakie bóstwo z tą najcnotliwszą z Rzymianek, z tą prawdziwą matroną stolatą[224], Pomponią. Słyszałem i to, że Pomponia była sądzona w domu za wyznawanie jakichś obcych bóstw, nie mogłem się jednak od jej sług dowiedzieć, jakie jest owo bóstwo i jak się zowią jego wyznawcy. Gdybym mógł o tym wiedzieć, udałbym się do nich, stałbym się najpobożniejszym między nimi i zyskał ich ufność. Lecz ty, panie, który, jak wiem, także spędziłeś kilkanaście dni w domu szlachetnego Aulusa, czy możesz dać mi jaką o tym wiadomość?
985 986— Pytaliście mnie długo o różne rzeczy, szlachetni panowie, i ja odpowiadałem na pytania, pozwólcie, bym je teraz zadawał. Czy nie widziałeś, cny trybunie, żadnych posążków, żadnych ofiar, żadnych oznak, żadnych amuletów na Pomponii lub na twej boskiej Ligii? Czy nie widziałeś, aby kreśliły między sobą jakieś znaki zrozumiałe dla nich tylko?
987— Znaki?… Czekaj!… Tak! Widziałem raz, jak Ligia nakreśliła na piasku rybę.
988— Rybę? Aa! Ooo! Czy uczyniła to raz, czy kilkakrotnie?
989 990— I jesteś, panie, pewien, że nakreśliła… rybę? Oo!…
991— Tak jest! — odrzekł zaciekawiony Winicjusz. — Czy odgadujesz, co to znaczy?
992— Czy odgaduję?! — zawołał Chilon.
993I skłoniwszy się na znak pożegnania, dodał:
994— Niechaj Fortuna rozsypie na was po równie[225] wszystkie dary, dostojni panowie.
995— Każ sobie dać płaszcz! — rzekł mu na drogę Petroniusz.
996— Ulisses składa ci dzięki za Tersytesa — odpowiedział Grek.
997I skłoniwszy się powtórnie wyszedł.
998— Cóż powiesz o tym szlachetnym mędrcu? — spytał Winicjusza Petroniusz.
999— Powiem, że on odnajdzie Ligię! — zawołał z radością Winicjusz — ale powiem także, że gdyby istniało państwo łotrów, on mógłby być królem w tym państwie.
1000— Niewątpliwie. Muszę z tym stoikiem zabrać bliższą znajomość, ale tymczasem każę wykadzić po nim atrium.
1001A Chilon Chilonides, okręciwszy się swym nowym płaszczem, podrzucał na dłoni pod jego fałdami otrzymaną od Winicjusza kieskę i lubował się zarówno jej ciężarem, jak dźwiękiem. Idąc z wolna i oglądając się, czy z domu Petroniusza za nim nie patrzą, minął portyk Liwii i doszedłszy do rogu Clivus Virbius skręcił na Suburę.
1002Kłamstwo, Podstęp„Trzeba pójść do Sporusa — mówił sobie — i ulać trochę wina Fortunie. Znalazłem wreszcie, czegom od dawna szukał. Młody jest, zapalczywy, hojny jak kopalnie Cypru i za tę ligijską makolągwę[226] gotów by oddać pół mienia. Tak, takiego właśnie szukałem od dawna. Trzeba jednak być z nim ostrożnym, bo jego zmarszczenie brwi nie zapowiada nic dobrego. Ach! Szczenięta wilcze[227] panują dziś nad światem!… Mniej bym się bał tego Petroniusza. O, bogowie! Przecz stręczycielstwo lepiej dziś popłaca niż cnota? Ha! Nakreśliła ci rybę na piasku? Jeśli wiem, co to znaczy, niech się udławię kawałkiem koziego sera! Ale będę wiedział! Ponieważ jednak ryby żyją pod wodą, a poszukiwanie pod wodą trudniejsze jest niż na lądzie, ergo: zapłaci mi za tę rybę osobno. Jeszcze jedna taka kieska, a mógłbym porzucić dziadowskie biesagi[228] i kupić sobie niewolnika… Lecz co byś powiedział, Chilonie, gdybym ci doradził kupić nie niewolnika, ale niewolnicę?… Znam cię! Wiem, że się zgodzisz!… Gdyby była piękna, jak na przykład Eunice, sam byś przy niej odmłodniał, a zarazem miałbyś z niej uczciwy i pewny dochód. Sprzedałem tej biednej Eunice dwie nitki z mego własnego starego płaszcza… Głupia jest, ale gdyby mi ją Petroniusz darował, to bym ją wziął… Tak, tak, Chilonie, synu Chilona… Straciłeś ojca i matkę!… Jesteś sierotą, więc kup sobie na pociechę choć niewolnicę. Musi ona wprawdzie gdzieś mieszkać, więc Winicjusz najmie jej mieszkanie, w którym i ty się przytulisz; musi się ubrać, więc Winicjusz zapłaci za jej ubiór, i musi jeść, więc będzie ją żywił… Och, jakie życie ciężkie! Gdzie te czasy, w których za obola[229] można było dostać tyle bobu ze słoniną, ile można było w obie dłonie objąć, lub kawał koziej kiszki, nalanej krwią, tak długi jak ramię dwunastoletniego pacholęcia!… Ale oto i ten złodziej, Sporus! W winiarni najłatwiej czegoś się dowiedzieć.”
1003Tak mówiąc wszedł do winiarni i kazał sobie podać dzbaniec „ciemnego”, widząc zaś nieufne spojrzenie gospodarza wydłubał złoty pieniądz z kieski i położywszy go na stole rzekł:
1004— Sporusie, pracowałem dziś z Seneką od świtu do południa i oto, czym mój przyjaciel obdarzył mnie na drogę.
1005Okrągłe oczy Sporusa uczyniły się na ten widok jeszcze okrąglejsze i wino wnet znalazło się przed Chilonem, ten zaś umoczywszy w nim palec nakreślił rybę na stole i rzekł:
1006 1007 1008Kłamstwo— Głupiś, choć dolewasz tyle wody do wina, że mogłaby się w nim znaleźć i ryba. To jest symbol, który w języku filozofów znaczy: uśmiech Fortuny. Gdybyś go był odgadł, byłbyś i ty może zrobił fortunę. Szanuj filozofię, mówię ci, bo inaczej zmienię winiarnię, do czego mój osobisty przyjaciel, Petroniusz, od dawna mnie namawia.
Rozdział czternasty
1009Przez kilka dni następnych Chilon nie pokazywał się nigdzie. Winicjusz, który od czasu, jak dowiedział się od Akte, że Ligia go kochała, stokroć jeszcze więcej pragnął ją odnaleźć, rozpoczął poszukiwania na własną rękę, nie chcąc, a zarazem i nie mogąc udać się o pomoc do cezara, pogrążonego w trwodze z powodu zdrowia małej Augusty.
1010Pogrzeb, Śmierć, ŻałobaJakoż nie pomogły ofiary składane w świątyniach, modły i wota, jak również sztuka lekarska i wszelkie czarodziejskie środki, jakich się w ostateczności chwytano. Po tygodniu dziecko umarło. Żałoba padła na dwór i na Rzym. RozpaczCezar, który przy urodzeniu dziecka szalał z radości, szalał teraz z rozpaczy i zamknąwszy się u siebie, przez dwa dni nie przyjmował pokarmu, a jakkolwiek pałac roił się tłumami senatorów i augustianów, którzy śpieszyli z oznakami żalu i współczucia, nie chciał nikogo widzieć. Senat zebrał się na nadzwyczajne posiedzenie, na którym zmarłe dziecko ogłoszone zostało boginią; uchwalono wznieść jej świątynię i ustanowić osobnego przy niej kapłana. LudSkładano też w innych nowe na cześć zmarłej ofiary, odlewano jej posągi z drogocennych metali, a pogrzeb był jedną niezmierną uroczystością, na której lud podziwiał niepomiarkowane oznaki żalu, jakie dawał cezar, płakał z nim razem, wyciągał ręce po podarki i nade wszystko bawił się niezwykłym widowiskiem.
1011FałszPetroniusza zaniepokoiła ta śmierć. Wiadomym już było w całym Rzymie, że Poppea przypisuje ją czarom. Powtarzali to za nią i lekarze, którzy w ten sposób mogli usprawiedliwić bezskuteczność swych wysiłków, i kapłani, których ofiary okazały się bezsilne, i zamawiacze, którzy drżeli o swoje życie, i lud. Petroniusz rad był teraz, że Ligia uciekła; ponieważ jednak nie życzył źle Aulusom, a życzył dobrze i sobie, i Winicjuszowi, przeto gdy zdjęto cyprys zatknięty na znak żałoby przed Palatynem, udał się na przyjęcie zgotowane dla senatorów i augustianów, by się przekonać, o ile Nero podał ucho wieści o czarach, i zapobiec następstwom, jakie by mogły z tego wyniknąć.
1012Fałsz, PozoryPrzypuszczał też, znając Nerona, że ten choćby w czary nie uwierzył, będzie udawał, że wierzy, i dlatego, by oszukać własny ból, i dlatego, by się na kimkolwiek pomścić, i wreszcie, by zapobiec przypuszczeniom, że bogowie poczynają go karać za zbrodnie. Petroniusz nie sądził, by cezar mógł nawet własne dziecko kochać prawdziwie i głęboko, jakkolwiek kochał je zapalczywie, był jednak pewien, że będzie przesadzał w boleści. Jakoż nie omylił się. Nero słuchał pociech senatorów i rycerzy z kamienną twarzą, z oczyma utkwionymi w jeden punkt, i widać było, że jeśli nawet cierpi istotnie, to zarazem myśli o tym, jakie wrażenie czyni jego ból na obecnych, zarazem pozuje na Niobe[230] i daje przedstawienie rodzicielskiego żalu, tak jakby je dawał komediant na scenie. Nie umiał nawet przy tym wytrwać w milczącej i niby skamieniałej boleści, albowiem chwilami czynił gesta, jak gdyby posypywał głowę prochem ziemi, a chwilami jęczał głucho, ujrzawszy zaś Petroniusza zerwał się i tragicznym głosem począł wołać tak, aby go wszyscy mogli dosłyszeć:
1013— Eheu!… I tyś winien jej śmierci! Za twoją to radą wszedł w te mury zły duch, który jednym spojrzeniem wyssał życie z jej piersi… Biada mi! I wolej[231], by oczy moje nie patrzyły na światło Heliosa… Biada mi! Eheu! Eheu!…
1014I podnosząc coraz głos, przeszedł w krzyk rozpaczliwy, lecz Petroniusz w tejże samej chwili postanowił stawić wszystko na jeden rzut kości, za czym, wyciągnąwszy rękę, zerwał szybko jedwabną chustkę, którą Nero zawsze nosił na szyi, i położył mu ją na ustach.
1015— Panie! — rzekł z powagą. — Spal Rzym i świat z boleści, lecz zachowaj nam swój głos!
1016Zdumieli się obecni, zdumiał się na chwilę sam Nero, jeden tylko Petroniusz pozostał niewzruszony. Wiedział on nadto dobrze, co robi. Pamiętał przecie, że Terpnos i Diodor mieli wprost rozkaz zatykać usta cezarowi, gdyby podnosząc zbyt głos narażał go na szwank jakikolwiek.
1017— Cezarze — mówił dalej z tą samą powagą i smutkiem — ponieśliśmy stratę niezmierną, niech nam choć ten skarb pociechy zostanie!
1018Twarz Nerona zadrgała i po chwili z oczu puściły mu się łzy; nagle wsparł dłonie na ramionach Petroniusza i złożywszy głowę na jego piersiach jął powtarzać wśród łkań:
1019— Tyś jeden ze wszystkich o tym pomyślał, ty jeden, Petroniuszu! Ty jeden!
1020Tygellinus pożółkł z zazdrości. Petroniusz zaś mówił:
1021— Jedź do Ancjum! Tam ona przyszła na świat, tam spłynęła na cię radość, tam spłynie ukojenie. Niech morskie powietrze odświeży twe boskie gardło; niechaj pierś twoja odetchnie słoną wilgocią. My, wierni, pójdziemy wszędy za tobą i gdy twój ból będziemy koili przyjaźnią, ty ukoisz nas pieśnią.
1022— Tak! — odrzekł żałośnie Nero — napiszę hymn na jej cześć i ułożę do niego muzykę.
1023— A potem poszukasz ciepłego słońca w Baiae.
1024— A potem zapomnienia w Grecji.
1025— W ojczyźnie poezji i pieśni!
1026I kamienny, ponury nastrój mijał stopniowo, jak mijają chmury pokrywające słońce, a natomiast poczęła się rozmowa niby pełna jeszcze smutku, lecz pełna i układów na przyszłość, tyczących podróży, artystycznych wystąpień, a nawet i przyjęć, jakich wymagało zapowiedziane przybycie Tyrydata, króla Armenii. CzaryTygellinus próbował wprawdzie jeszcze wspomnieć o czarach, lecz Petroniusz, pewny już wygranej, podjął wprost wyzwanie.
1027— Tygellinie — rzekł — czy sądzisz, że czary mogą szkodzić bogom?
1028— Sam cezar o nich mówił — odpowiedział dworak.
1029— Boleść mówiła, nie cezar, lecz ty co o tym mniemasz?
1030— Bogowie są zbyt potężni, by mogli podlegać urokom.
1031— Miałżebyś zaś odmawiać boskości cezarowi i jego rodzinie?
1032— Peractum est![232] — mruknął stojący obok Epriusz Marcellus powtarzając okrzyk, jaki wydawał lud, gdy gladiator w arenie ugodzony został od razu tak, że nie potrzebował dobicia.
1033Walka, ZazdrośćTygellinus zgryzł w sobie gniew. Między nim i Petroniuszem z dawna istniało współzawodnictwo wobec Nerona i Tygellinus miał tę wyższość, że Nero mniej albo raczej wcale się wobec niego nie krępował, aż dotąd jednak Petroniusz, ilekroć się zetknęli, pokonywał go rozumem i dowcipem.
1034Tak się stało i teraz. Tygellinus umilkł i tylko zapisywał sobie w pamięci tych senatorów i rycerzy, którzy w chwili, gdy Petroniusz cofnął się w głąb sali, otoczyli go zaraz, mniemając, że po tym, co zaszło, on będzie stanowczo pierwszym ulubieńcem cezara.
1035Petroniusz zaś wyszedłszy z pałacu udał się do Winicjusza i opowiedziawszy mu zajście z cezarem i Tygellinem rzekł:
1036— Nie tylko odwróciłem niebezpieczeństwo od Aulusa Plaucjusza i Pomponii, a zarazem od nas obydwóch, ale nawet od Ligii, której nie będą poszukiwali choćby dlatego, że namówiłem tamtą miedzianobrodą małpę, by pojechała do Ancjum, a stamtąd do Neapolis lub Baiae. I pojedzie, w Rzymie bowiem nie śmiał dotąd wystąpić publicznie w teatrze, wiem zaś, że od dawna ma zamiar wystąpić w Neapolis. Potem marzy o Grecji, gdzie chce mu się śpiewać we wszystkich znaczniejszych miastach, a potem wraz ze wszystkimi wieńcami, które mu ofiarują Graeculi[233], odprawić triumfalny wjazd do Rzymu. Przez ten czas będziemy mogli szukać Ligii swobodnie i ukryć ją bezpiecznie. A cóż? Czy nasz szlachety filozof nie był dotąd?
1037— Twój szlachetny filozof jest oszust. Nie! Nie był, nie pokazał się i nie pokaże się więcej!
1038— A ja lepsze mam pojęcie, jeśli nie o jego uczciwości, to o rozumie. Upuścił już raz krwi twemu workowi i przyjdzie choćby po to, żeby jej upuścić po raz drugi.
1039— Niech się strzeże, bym ja mu krwi nie upuścił!
1040— Nie czyń tego; miej z nim cierpliwość, póki się dowodnie o oszustwie nie przekonasz. Nie dawaj mu więcej pieniędzy, a natomiast obiecuj hojną nagrodę, jeśli ci przyniesie wiadomość pewną. Czy przedsiębierzesz coś także na własną rękę?
1041— Dwaj moi wyzwoleńcy, Nimfidiusz i Demas, szukają jej na czele sześćdziesięciu ludzi. Ten z niewolników, który ją odnajdzie, ma obiecaną wolność. Wysłałem prócz tego umyślnych na wszystkie drogi wiodące z Rzymu, by w gospodach wypytywali o Liga i dziewicę. Sam przebiegam miasto dniem i nocą, licząc na traf szczęśliwy.
1042— Cokolwiek będziesz wiedział, daj mi znać, bo ja muszę jechać do Ancjum.
1043 1044— A jeśli któregokolwiek rana obudziwszy się powiesz sobie, że dla jednej dziewczyny nie warto się dręczyć i czynić dla niej tylu zabiegów, to przyjeżdżaj do Ancjum. Tam nie zbraknie ni kobiet, ni uciech.
1045Winicjusz począł chodzić szybkimi krokami, Petroniusz zaś spoglądał czas jakiś za nim, wreszcie rzekł:
1046— Powiedz mi szczerze — nie jak zapaleniec, który coś w siebie wmawia i sam się podnieca, ale jak człowiek rozsądny, który odpowiada przyjacielowi: czy tobie zawsze jednakowo chodzi o tę Ligię?
1047Winicjusz zatrzymał się na chwilę i spojrzał tak na Petroniusza, jak gdyby go przedtem nie widział, po czym znów począł chodzić. Widocznym było, że hamuje w sobie wybuch. ŁzyWreszcie w oczach, z poczucia własnej bezsilności, z żalu, gniewu i niepokonanej tęsknoty, zebrały mu się dwie łzy, które przemówiły silniej do Petroniusza niż najwymowniejsze słowa.
1048Więc zamyśliwszy się przez chwilę rzekł:
1049Kobieta— Świat dźwiga na barkach nie Atlas, ale kobieta, i czasem igra nim jak piłką.
1050 1051I poczęli się żegnać. Lecz w tej chwili niewolnik dał znać, że Chilon Chilonides czeka w przedsionku i prosi, aby mógł być dopuszczony przed oblicze pana.
1052Winicjusz kazał wpuścić go natychmiast, Petroniusz zaś rzekł:
1053— Ha! Nie mówiłem ci! Na Herkulesa! Zachowaj tylko spokój; inaczej on tobą owładnie, nie ty nim.
1054— Pozdrowienie i cześć szlachetnemu wojskowemu trybunowi i tobie, panie! — mówił wchodząc Chilon. — Niech szczęście wasze równe będzie waszej sławie, a sława niech obiegnie świat cały, od słupów Herkulesa aż po granice Arsacydów.
1055— Witaj, prawodawco cnoty i mądrości! — odpowiedział Petroniusz.
1056Lecz Winicjusz spytał z udanym spokojem:
1057 1058— Za pierwszym razem przyniosłem ci, panie, nadzieję, obecnie przynoszę pewność, że dziewica zostanie odnaleziona.
1059— To znaczy, żeś jej nie odnalazł dotąd?
1060— Tak, panie, alem odnalazł, co znaczy znak, który ci uczyniła; wiem, kto są ludzie, którzy ją odbili, i wiem, między jakiego bóstwa wyznawcami szukać jej należy.
1061Winicjusz chciał się zerwać z krzesła, na którym siedział, lecz Petroniusz położył mu dłoń na ramieniu i zwracając się do Chilona rzekł:
1062 1063— Czy jesteś zupełnie pewny, panie, że dziewica nakreśliła ci rybę na piasku?
1064— Tak jest! — wybuchnął Winicjusz.
1065— A zatem jest chrześcijanką i odbili ją chrześcijanie.
1066 1067— Słuchaj, Chilonie — rzekł wreszcie Petroniusz. — Krewny mój przeznaczył ci za odszukanie dziewczyny znaczną ilość pieniędzy, ale nie mniej znaczną ilość rózeg, jeśli go zechcesz oszukiwać. W pierwszym razie kupisz nie jednego, ale trzech skrybów, w drugim filozofia wszystkich siedmiu mędrców, z dodatkiem twojej własnej, nie stanie ci za maść gojącą.
1068— Dziewica jest chrześcijanką, panie! — zawołał Grek.
1069— Zastanów się, Chilonie. Tyś człek niegłupi! Wiemy, że Junia Sylana wraz z Kalwią Kryspinillą oskarżyły Pomponię Grecynę o wyznawanie chrześcijańskiego zabobonu, ale wiemy także, że sąd domowy uwolnił ją od tego zarzutu. Czyżbyś ty chciał go teraz podnosić? PlotkaCzy chciałbyś w nas wmówić, że Pomponia, a z nią razem i Ligia mogą należeć do nieprzyjaciół rodu ludzkiego, do zatruwaczy fontann i studzien, do czcicieli oślej głowy, do ludzi, którzy mordują dzieci i oddają się najplugawszej rozpuście? Pomyśl, Chilonie, czy ta teza, którą nam głosisz, nie odbije się jako antyteza na twoim grzbiecie.
1070Chilon rozłożył ręce na znak, że to nie jego wina, po czym rzekł:
1071— Panie! Wymów po grecku następujące zdanie: Jezus Chrystus, Boga Syn, Zbawiciel[234].
1072— Dobrze. Oto mówię!… Cóż z tego?
1073— A teraz weź pierwsze litery każdego z tych wyrazów i złóż je tak, aby stworzyły jeden wyraz.
1074— Ryba! — rzekł ze zdziwieniem Petroniusz.
1075— Oto dlaczego ryba stała się godłem chrześcijan — odpowiedział z dumą Chilon.
1076Nastała chwila milczenia. W wywodach Greka było jednak coś tak uderzającego, że obaj przyjaciele nie mogli się oprzeć zdumieniu.
1077— Winicjuszu — spytał Petroniusz — czy się nie mylisz i czy istotnie Ligia nakreśliła ci rybę?
1078— Na wszystkich bogów podziemnych, można oszaleć! — zawołał z uniesieniem młody człowiek. — Gdyby mi nakreśliła ptaka, powiedziałbym, że ptaka!
1079— A więc jest chrześcijanką — powtórzył Chilon.
1080— To znaczy — rzekł Petroniusz — że Pomponia i Ligia zatruwają studnie, mordują schwytane na ulicy dzieci i oddają się rozpuście! Głupstwo! Ty, Winicjuszu, byłeś dłużej w ich domu, ja byłem krótko, ale znam dość i Aulusa, i Pomponię, dość nawet znam Ligię, żeby powiedzieć: potwarz i głupstwo! PozoryJeśli ryba jest godłem chrześcijan, czemu istotnie zaprzeczyć trudno, i jeśli one są chrześcijankami, to na Prozerpinę! widocznie chrześcijanie nie są tym, za co ich mamy.
1081— Mówisz jak Sokrates, panie — odpowiedział Chilon. — Kto kiedy badał chrześcijanina? Kto poznał ich naukę? Gdym wędrował przed trzema laty z Neapolis tu, do Rzymu (o, czemuż tam nie zostałem!), przyłączył się do mnie człowiek, lekarz, imieniem Glaukos, o którym mówiono, że był chrześcijaninem, a mimo tego przekonałem się, że był to dobry i cnotliwy człowiek.
1082— Czy nie od tego cnotliwego człowieka dowiedziałeś się teraz, co znaczy ryba?
1083— Niestety, panie! Po drodze w jednej gospodzie pchnął ktoś poczciwego starca nożem, a żonę i dziecko jego uprowadzili handlarze niewolników, ja zaś w obronie ich straciłem te oto dwa palce. Ale że między chrześcijanami nie brak, jak mówią, cudów, więc mam nadzieję, że mi odrosną.
1084— Jak to? Zali zostałeś chrześcijaninem?
1085Fałsz, Szpieg— Od wczoraj, panie! Od wczoraj! Uczyniła mnie nim ta ryba. Patrz, jaka jednak w niej siła! I za kilka dni będę najgorliwszym z gorliwych, aby mnie przypuścili do wszystkich swych tajemnic, a gdy mnie przypuszczą do wszystkich tajemnic, będę wiedział, gdzie się ukrywa dziewica. Wówczas może moje chrześcijaństwo lepiej mi się opłaci od mojej filozofii. Uczyniłem też Merkuremu ślub, że jeśli mi pomoże do odszukania dziewicy, ofiaruję mu dwie jałówki jednych lat i jednakiej miary, którym każę pozłocić rogi.
1086— Więc twoje wczorajsze chrześcijaństwo i twoja dawniejsza filozofia pozwalają ci wierzyć w Merkurego?
1087Filozof, Religia— Wierzę zawsze w to, w co mi wierzyć potrzeba, i to jest moja filozofia, która zwłaszcza Merkuremu powinna przypaść do smaku. Na nieszczęście, wiecie, dostojni panowie, jaki to jest bóg podejrzliwy. Nie ufa on obietnicom nawet nieskazitelnych filozofów i wolałby może naprzód dostać jałówki, a tymczasem to jest wydatek ogromny. Nie każdy jest Seneką i mnie na to nie stać, gdyby jednak szlachetny Winicjusz chciał na rachunek tej sumy, którą mi obiecał… cośkolwiek…
1088— Ani obola, Chilonie! — rzekł Petroniusz — ani obola! Hojność Winicjusza przewyższy twoje nadzieje, ale dopiero wówczas, gdy Ligia zostanie odnaleziona, to jest, gdy nam wskażesz jej kryjówkę. Merkury musi ci zakredytować dwie jałówki, chociaż nie dziwię mu się, że nie ma do tego ochoty, i poznaję w tym jego rozum.
1089— Posłuchajcie mnie, dostojni panowie. Odkrycie, jakie uczyniłem, jest wielkie, albowiem chociaż nie odnalazłem dotąd dziewicy, odnalazłem drogę, na której jej szukać należy. Oto rozesłaliście wyzwoleńców i niewolników na całe miasto i prowincję, a czyż który dał wam jakąś wskazówkę? Nie! Ja jeden dałem. I powiem wam więcej. Między waszymi niewolnikami mogą być chrześcijanie, o których nie wiecie, gdyż zabobon ten rozszerzył się już wszędzie, i ci, zamiast pomagać, będą was zdradzali. Źle nawet jest, że mnie tu widzą, i dlatego ty, szlachetny Petroniuszu, nakaż milczenie Eunice, ty zaś, równie szlachetny Winicjuszu, rozgłoś, iż ci sprzedaję maść, która posmarowanym nią koniom zapewnia zwycięstwo w cyrku… Ja jeden będę szukał i ja jeden zbiegów odnajdę, wy zaś ufajcie mi i wiedzcie, że cokolwiek bym dostał naprzód, będzie to tylko dla mnie zachętą, gdyż zawsze będę się spodziewał więcej i tym większą miał pewność, że przyobiecana nagroda mnie nie minie. Ach, tak!Pieniądz Jako filozof, pogardzam pieniędzmi, chociaż nie pogardzają nimi ani Seneka, ani nawet Muzoniusz lub Kornutus, którzy jednak nie stracili palców w niczyjej obronie i którzy sami pisać i imiona swe potomności przekazać mogą. Ale prócz niewolnika, którego kupić zamierzam, i prócz Merkurego, któremu obiecałem jałówkę (a wiecie, jak bydło podrożało), samo poszukiwanie pociąga mnóstwo wydatków. Posłuchajcie tylko cierpliwie. Oto od tych kilku dni na nogach poczyniły mi się rany od ciągłego chodzenia. Zachodziłem do winiarni, by gadać z ludźmi, do piekarzy, rzeźników, do sprzedających oliwę i do rybaków. Przebiegłem wszystkie ulice i zaułki; byłem w kryjówkach zbiegłych niewolników; przegrałem blisko sto asów w morę; byłem w pralniach, suszarniach i garkuchniach, widziałem mulników i rzeźbiarzy; widziałem ludzi, którzy leczą na pęcherz i wyrywają zęby, gadałem z przekupniami suszonych fig, byłem na cmentarzach, a wiecie po co? Oto, aby kreślić wszędzie rybę, patrzeć ludziom w oczy i słuchać, co na ów znak powiedzą. Długi czas nie mogłem dostrzec nic, aż raz spostrzegłem starego niewolnika przy fontannie, który czerpał wiadrami wodę i płakał. Zbliżywszy się wówczas do niego spytałem o przyczynę łez. Na to, gdyśmy siedli na stopniach fontanny, odrzekł mi, że zbierał całe życie sestercję do sestercji, by wykupić umiłowanego syna, ale pan jego, niejaki Pansa, gdy zoczył pieniądze, zabrał mu je, syna zaś zatrzymał nadal w niewoli.Łzy „I tak płaczę — mówił stary — bo choć powtarzam: dziej się wola boska, nie mogę, biedny grzesznik, łez powstrzymać.” Wówczas, jakby tknięty przeczuciem, umoczywszy palec w wiadrze, nakreśliłem mu rybę, on zaś odrzekł: „I moja nadzieja w Chrystusie”. A jam spytał: „Poznałeś mnie po znaku?” On rzekł: „Tak jest i pokój niech będzie z tobą.” Wtedy począłem go ciągnąć za język i poczciwina wygadał wszystko. Jego pan, ów Pansa, sam jest wyzwoleńcem wielkiego Pansy i dostawia kamienie Tybrem do Rzymu, które niewolnicy i ludzie najemni wyładowują z tratew i dźwigają do budujących się domów nocami, by we dnie nie tamować ruchu na ulicach. Pracuje między nimi wielu chrześcijan i jego syn, lecz że to robota nad siły, więc dlatego chciał go wykupić. Lecz Pansa wolał zatrzymać i pieniądze, i niewolnika. ŁzyTak mówiąc, znów począł płakać, ja zaś pomieszałem z jego łzami moje, co mi przyszło łatwo z powodu dobroci serca i strzykania w nogach, którego ze zbytniego chodzenia dostałem. Począłem też przy tym narzekać, że przyszedłszy przed kilku dniami z Neapolis, nie znam nikogo z braci, nie wiem, gdzie się zbierają, by modlić się razem. On zdziwił się, że mi chrześcijanie z Neapolis nie dali listów do rzymskich braci, alem mu powiedział, że mi je ukradziono w drodze. Wówczas rzekł mi, bym przyszedł w nocy nad rzekę, a on mnie z braćmi pozna, ci zaś doprowadzą mnie do domów modlitwy i do starszych, którzy rządzą gminą chrześcijańską. Co usłyszawszy ucieszyłem się tak, iż dałem mu sumę potrzebną na wykupienie syna, w tej nadziei, że wspaniały Winicjusz w dwójnasób mi ją powróci…
1090Kłamstwo— Chilonie — przerwał Petroniusz — w twoim opowiadaniu kłamstwo pływa po powierzchni prawdy jak oliwa po wodzie. Przyniosłeś wiadomości ważne, temu nie przeczę. Twierdzę nawet, że na drodze do odszukania Ligii wielki krok został uczyniony, lecz ty nie omaszczaj kłamstwem swych nowin. Jak się nazywa ów starzec, od którego dowiedziałeś się, że chrześcijanie poznają się za pomocą znaku ryby?
1091— Eurycjusz, panie. Biedny, nieszczęśliwy starzec! Przypomniał mi Glauka lekarza, którego broniłem od zbójców, i tym mnie głównie wzruszył.
1092— Wierzę, że go poznałeś i że potrafisz skorzystać z tej znajomości, aleś mu pieniędzy nie dał. Nie dałeś mu ani asa, rozumiesz mnie! Nie dałeś nic!
1093— Alem mu pomógł dźwigać wiadra i o jego synu mówiłem z największym współczuciem. Tak, panie! Cóż się może ukryć przed przenikliwością Petroniusza? A więc nie dałem mu pieniędzy, a raczej dałem mu je, ale tylko w duszy, w umyśle, co, gdyby był prawdziwym filozofem, powinno mu było wystarczyć… Dałem zaś dlatego, żem uznał taki postępek za niezbędny i pożyteczny, albowiem pomyśl, panie, jak by on mi zjednał od razu wszystkich chrześcijan, jaki do nich przystęp otworzył i jaką wzbudził w nich ufność.
1094— Prawda — rzekł Petroniusz — i powinieneś to był uczynić.
1095— Właśnie dlatego tu przychodzę, abym mógł to uczynić.
1096Petroniusz zwrócił się do Winicjusza:
1097— Każ mu wyliczyć pięć tysięcy sestercji, ale w duszy, w umyśle…
1098 1099— Dam ci pachołka, który poniesie sumę potrzebną, ty zaś powiesz Eurycjuszowi, że pachołek jest twoim niewolnikiem, i wyliczysz staremu przy nim pieniądze. Ponieważ jednak przyniosłeś wiadomość ważną, otrzymasz drugie tyle dla siebie. Przyjdź po pachołka i po pieniądze dziś wieczór.
1100— Oto prawdziwy cezar!— rzekł Chilon. — Pozwolisz, panie, że ci zadedykuję moje dzieło, ale pozwolisz także, że dziś wieczór przyjdę tylko po pieniądze, albowiem Eurycjusz powiedział mi, że wyładowano już wszystkie tratwy, a nowe przyholują z Ostii dopiero za dni kilka. Pokój niech będzie z wami! Tak się żegnają chrześcijanie… Kupię sobie niewolnicę, to jest, chciałem powiedzieć: niewolnika. Ryby łapią się na wędkę, a chrześcijanie na rybę. Pax vobiscum[235]! Pax!… Pax!… Pax!…
Rozdział piętnasty
1101 1102List„Przez zaufanego niewolnika posyłam ci z Ancjum ten list, na który, jakkolwiek ręka twa więcej do miecza i do włóczni niż do pióra przywykła, mniemam, że przez tegoż samego posłańca bez zbytniej zwłoki odpiszesz. Zostawiłem cię na dobrym śladzie i pełnego nadziei, tuszę więc, że alboś już słodkie żądze w objęciach Ligii ukoił, albo że ukoisz je, zanim prawdziwy zimowy wicher powieje na Kampanię ze szczytów Sorakte. O, mój Winicjuszu! Niech ci mistrzynią będzie złota bogini Cypru, ty zaś bądź mistrzem tej ligijskiej jutrzenki, która ucieka przed słońcem miłości. A pomnij zawsze, że marmur, sam w sobie choćby najdroższy, jest niczym i że prawdziwej wartości nabiera wówczas dopiero, gdy go w arcydzieło przemieni ręka rzeźbiarza. Bądź takim rzeźbiarzem ty, carissime[236]! Kochać jest nie dość, trzeba umieć kochać i trzeba umieć nauczyć miłości. Wszak rozkosz odczuwa i plebs, i nawet zwierzęta, lecz prawdziwy człowiek tym się właśnie od nich odróżnia, że ją niejako w szlachetną sztukę zamienia, a lubując się nią, wie o tym, całą jej boską wartość w myśli uprzytomnia, a przez to nie tylko ciało, ale i duszę nasyca. Kondycja ludzka, Miłość, WojnaNieraz, gdy tu pomyślę o czczości, niepewności i nudzie naszego życia, przychodzi mi do głowy, że ty może i lepiej wybrałeś i że nie dwór cezara, ale wojna i miłość są dwiema jedynymi rzeczami, dla których się rodzić i żyć warto.
1103W wojnie byłeś szczęśliwym, bądźże nim i w miłości, a jeśliś ciekaw, co się dzieje na dworze cezara, ja ci o tym od czasu do czasu doniosę. Siedzimy tedy w Ancjum i pielęgnujemy nasz niebiański głos, czujemy zawsze jednak nienawiść do Rzymu, a na zimę zamierzamy się udać do Baiae, aby wystąpić publicznie w Neapolis, którego mieszkańcy, jako Grecy, lepiej potrafią nas ocenić niż wilcze plemię zamieszkujące pobrzeże Tybru. Zbiegną się ludzie z Baiae, Pompei, z Puteoli, z Cumae, ze Stabiów, oklasków ni wieńców nam nie zbraknie i to będzie zachętą do zamierzonej wyprawy do Achai.
1104Fałsz, Pozory, ŻałobaA pamięć małej Augusty? Tak! Jeszcze ją opłakujemy. Śpiewamy hymny własnego układu tak cudnie, że syreny z zazdrości pochowały się w najgłębszych jaskiniach Amfitryty[237]. Słuchałyby nas natomiast delfiny, gdyby im nie przeszkadzał szum morza.Teatr Boleść nasza nie uspokoiła się dotąd, pokazujemy więc ją ludziom we wszystkich postaciach, jakich naucza rzeźba, bacząc przy tym pilnie, czy nam z nią pięknie i czy ludzie umieją się na tej piękności poznać. Ach, mój drogi! Pomrzemy jako błazny i komedianci.
1105Są tu wszyscy augustianie i wszystkie augustianki, nie licząc pięciuset oślic, w których mleku kąpie się Poppea, i dziesięciu tysięcy sług. Czasem też bywa wesoło. Kalwia Kryspinilla starzeje się; mówią, że uprosiła Poppei, by wolno jej było brać kąpiel zaraz po niej. Nigidii Lukan dał w twarz posądzając ją o związek z gladiatorem. Sporus przegrał żonę w kości do Senecjona. Torkwatus Sylanus ofiarował mi za Eunice cztery kasztany, które w tym roku niewątpliwie wyścig wygrają. Nie chciałem! A tobie dzięki także, żeś jej nie przyjął. ZbrodniaCo do Torkwata Sylana, ani domyśla się biedak, że jest już więcej cieniem niż człowiekiem. Śmierć jego jest postanowiona. A czy wiesz, jaka jego wina? Oto jest prawnukiem boskiego Augusta. Nie ma dla niego ratunku. Taki jest nasz świat!
1106WojnaSpodziewaliśmy się tu, jak ci wiadomo, Tyrydata, tymczasem Wologezes napisał list obraźliwy. Ponieważ podbił Armenię, prosi, żeby mu ją zostawić dla Tyrydata, bo jeśli nie, to i tak jej nie odda. Czyste drwiny! Więc postanowiliśmy wojnę. Korbulon dostanie taką władzę, jaką za czasów wojny z rozbójnikami morskimi miał wielki Pompejusz. Była jednak chwila, że Nero wahał się: boi się widocznie sławy, jaką na wypadek zwycięstw może uzyskać Korbulon. Namyślano się nawet, czy naczelnego dowództwa nie ofiarować naszemu Aulusowi. Sprzeciwiała się Poppea, której cnota Pomponii jest widocznie solą w oku.
1107Watyniusz zapowiedział nam jakieś nadzwyczajne walki gladiatorów, które ma wyprawić w Benewencie. Patrz, do czego, wbrew zdaniu: ne sutor supra crepidam[238], dochodzą szewcy w naszych czasach! Witeliusz — potomek szewca, a Watyniusz — syn rodzony! Może sam jeszcze ciągnął dratwę[239]! Histrio Aliturus cudnie wczoraj przedstawiał Edypa. ŻydPytałem go też, jako Żyda, czy chrześcijanie a Żydzi to jedno? ReligiaOdpowiedział mi, że Żydzi mieli odwieczną religię, chrześcijanie zaś są nową sektą, która niedawno powstała w Judei. Ukrzyżowano tam za czasów Tyberiusa pewnego człowieka, którego wyznawcy mnożą się z dniem każdym, uważają go zaś za boga. Zdaje się, że żadnych innych bogów, a zwłaszcza naszych, znać nie chcą. Nie rozumiem, co by im to mogło szkodzić.
1108Tygellinus okazuje mi już jawną nieprzyjaźń. Dotychczas nie może mi dać rady, ma wszelako nade mną jedną wyższość. Oto bardziej dba o życie i zarazem jest większym ode mnie łotrem, co go zbliża do Ahenobarba. Ci dwaj porozumieją się prędzej, później, a wówczas przyjdzie moja kolej. Los, ZabawaKiedy to nastąpi, nie wiem, ale że i tak kiedyś musi nastąpić, więc mniejsza o termin. Trzeba się tymczasem bawić. Życie samo w sobie byłoby niezłe, gdyby nie Miedzianobrody. Dzięki jemu człowiek czasem brzydzi się samym sobą. Próżno uważać walkę o jego łaski za jakiś wyścig cyrkowy, za jakąś grę, za jakieś zapasy, w których zwycięstwo schlebia miłości własnej. Ja wprawdzie często sobie tak to tłumaczę, a jednak czasem wydaje mi się, że jestem takim Chilonem i niczym lepszym od niego. Gdy ci przestanie być potrzebny, przyślij mi go. Polubiłem jego budującą rozmowę. Pozdrów ode mnie twą boską chrześcijankę, a raczej proś jej w moim imieniu, by nie była dla ciebie rybą. Donieś mi o swym zdrowiu, donieś o miłości, umiej kochać, naucz kochać i żegnaj!”
1109M. C. Winicjusz do Petroniusza:
1110List„Ligii nie ma dotąd! Gdyby nie nadzieja, że ją wkrótce odnajdę, nie otrzymałbyś odpowiedzi, bo gdy życie się mierzi[240], to i pisać się nie chce. Chciałem sprawdzić, czy Chilon mnie nie oszukuje, i tej nocy, której przyszedł po pieniądze dla Eurycjusza, okryłem się płaszczem wojskowym i poszedłem niepostrzeżenie za nim i za chłopcem, którego mu dodałem. Gdy przyszli na miejsce, śledziłem ich z daleka, ukryty za słupem portowym, i przekonałem się, że Eurycjusz nie był zmyśloną postacią. W dole, przy rzece, kilkudziesięciu ludzi wyładowywało przy pochodniach kamienie z wielkiej komięgi[241] i układało je przy brzegu. Widziałem, jak Chilo zbliżył się ku nim i począł rozmawiać z jakimś starcem, który po chwili upadł mu do nóg. Inni otoczyli ich wkoło, wydając okrzyki podziwu. W moich oczach pachołek oddał worek Eurycjuszowi, który chwyciwszy go jął się modlić ze wzniesionymi w górę rękoma, a przy nim klęknął ktoś drugi, widocznie jego syn. Chilon mówił coś jeszcze, czego nie mogłem dosłyszeć, i błogosławił zarówno tych dwóch klęczących, jak i innych, czyniąc w powietrzu znaki na kształt krzyża, który oni czczą widocznie, bo wszyscy zginali kolana. Brała mnie ochota zejść między nich i obiecać trzy takie worki temu, który by mi wydał Ligię, ale bałem się popsuć Chilonowi robotę i po chwili zastanowienia odszedłem.
1111Działo się to w dni przynajmniej dwanaście od twego wyjazdu. Od tej pory był u mnie kilkakrotnie. Sam mi powiadał, że nabrał między chrześcijanami wielkiego znaczenia. Mówi, że jeśli Ligii dotąd nie znalazł, to dlatego, że ich jest już nieprzeliczone mnóstwo w samym Rzymie, więc nie wszyscy się znają i nie wszystko mogą wiedzieć, co się między nimi dzieje. Są też ostrożni i w ogóle małomówni, on jednak zaręcza, że byle dotarł do starszych, których prezbiterami zowią, potrafi od nich wszystkie tajemnice wydobyć. Kilku już poznał i próbował ich badać, ale ostrożnie, by przez pośpiech nie wzbudzić podejrzeń i nie utrudnić dzieła. I chociaż czekać ciężko, chociaż nie staje cierpliwości, czuję, że ma słuszność, i czekam.
1112Dowiedział się już także, że na modlitwy mają wspólne miejsca, często za bramami miasta, w pustych domach, a nawet w arenariach. Tamże czczą Chrystusa, śpiewają i ucztują. Miejsc takich jest wiele, Chilon przypuszcza, iż Ligia chodzi umyślnie do innych niż Pomponia dlatego, by ta w razie sądu i badania śmiało mogła zaprzysiąc, że o jej schronieniu nie wie. Być może, że prezbiterowie[242] doradzili jej tę ostrożność. Gdy Chilon pozna już te miejsca, będę chodził z nim razem i jeśli bogowie pozwolą mi ujrzeć Ligię, przysięgam ci na Jowisza, że tym razem nie ujdzie z rąk moich.
1113Myślę ciągle o tych miejscach modlitwy. Chilon nie chce, bym z nim chodził. Boi się, ale ja nie mogę siedzieć w domu. Poznam ją od razu, choćby w przebraniu lub za zasłoną. Oni się zbierają tam w nocy, ale ja ją poznam i w nocy. Poznałbym wszędzie jej głos i ruchy. Sam pójdę w przebraniu i będę uważał na każdego, kto wchodzi i wychodzi. Ciągle o niej myślę, więc ją poznam. Chilon powinien przyjść jutro i pójdziemy. Wezmę ze sobą broń. Kilku moich niewolników, wysłanych na prowincję, wróciło z niczym. Ale teraz jestem pewny, że ona tu jest, w mieście, może nawet niedaleko. Zwiedziłem i sam dużo domów pod pozorem najmu. U mnie będzie jej stokroć lepiej, bo tam żyje całe mrowie ubóstwa. Ja przecie niczego jej nie pożałuję. Piszesz, żem dobrze wybrał: wybrałem oto troski i zgryzotę. Pójdziemy naprzód do tych domów, które są w mieście, potem za bramy. Nadzieja czegoś od każdego jutra wygląda, inaczej nie można by żyć. Ty mówisz, że trzeba umieć kochać, i ja umiałem mówić z Ligią o miłości, ale teraz tylko tęsknię, tylko wyczekuję Chilona i w domu jest mi nieznośnie. Żegnaj.”
Rozdział szesnasty
1114Chilon nie pokazywał się jednak dość długo, tak że Winicjusz nie wiedział w końcu, co o tym sądzić. Próżno powtarzał sobie, że poszukiwania, jeśli mają doprowadzić do wyników pomyślnych i pewnych, muszą być powolne. Zarówno jego krew, jak i porywcza natura burzyły się przeciw głosowi rozsądku. Nie czynić nic, czekać, siedzieć z założonymi rękoma było czymś tak przeciwnym jego usposobieniu, że w żaden sposób nie umiał się z tym pogodzić. Przebieganie zaułków miasta w ciemnym niewolniczym płaszczu przez to samo, że było daremnym, wydało mu się tylko oszukiwaniem własnej bezczynności i nie mogło go zaspokoić. Wyzwoleńcy jego, ludzie przebiegli, którym kazał czynić poszukiwania na własną rękę, okazywali się stokroć mniej zręcznymi od Chilona. Tymczasem obok miłości, jaką czuł dla Ligii, rodziła się w nim jeszcze zawziętość gracza, który chce wygrać. Winicjusz takim był zawsze. PróżnośćOd najmłodszych lat przeprowadzał, co chciał z namiętnością człowieka, który nie rozumie, że może się coś nie udać i że trzeba się czegoś wyrzec. Karność wojskowa ujęła wprawdzie na czas w karby jego samowolę, ale wszczepiła weń zarazem przekonanie, że każdy rozkaz, który wydawał niższym od siebie, musi być spełniony, dłuższy zaś pobyt na Wschodzie, wśród ludzi giętkich i do niewolniczego posłuchu przywykłych, utwierdził go tylko w wierze, że dla jego ”chcę” nie ma granic. Obecnie więc krwawiła ciężko i jego miłość własna. Było przy tym w tych przeciwnościach, w tym oporze i w samej ucieczce Ligii coś dla niego niezrozumiałego, jakaś zagadka, nad której rozwiązaniem męczył śmiertelnie głowę. Czuł, że Akte powiedziała prawdę i że nie był dla Ligii obojętnym. Ale jeśli tak, to dlaczego przełożyła tułactwo i nędzę nad jego miłość, nad jego pieszczoty i nad pobyt w jego rozkosznym domu? Na to pytanie nie umiał znaleźć odpowiedzi, a natomiast dochodził tylko do pewnego niejasnego poczucia, że między nim a Ligią i między ich pojęciami, i między światem jego i Petroniusza a światem Ligii i Pomponii Grecyny istnieje jakaś różnica i jakieś nieporozumienie głębokie jak przepaść, której nic nie zdoła zapełnić i wyrównać. Wówczas zdawało mu się, że musi Ligię stracić, i na tę myśl tracił tę resztę równowagi, którą chciał w nim utrzymać Petroniusz. PożądanieMiłość, NienawiśćByły chwile, w których sam nie wiedział, czy Ligię kocha, czy jej nienawidzi, rozumiał tylko, że musi ją znaleźć i że wolałby, żeby go ziemia pochłonęła, niż żeby nie miał jej zobaczyć i posiąść. Mocą wyobraźni widywał ją czasem tak dokładnie, jakby przed nim stała; przypominał sobie każde słowo, które do niej mówił i które od niej usłyszał. Czuł ją blisko; czuł ją na piersi, w ramionach, i wówczas żądza obejmowała go jak płomień. Kochał ją i wzywał jej. A gdy pomyślał, że był przez nią kochany i że mogła dobrowolnie spełnić wszystko, czego od niej żądał, chwytał go żal ciężki, nieprzebrany i jakaś wielka tkliwość zalewała mu serce na kształt niezmiernej fali. Lecz miewał i chwile, w których bladł z wściekłości i lubował się myślami o upokorzeniu i mękach, jakie Ligii zada, gdy ją odnajdzie. NiewolaChciał ją nie tylko mieć, ale mieć zdeptaną niewolnicą, a jednocześnie czuł, że gdyby mu zostawiono wybór; czy być jej niewolnikiem, czy nie widzieć jej więcej w życiu, to wolałby być jej niewolnikiem. Bywały dnie, w których myślał o znakach, jakie na jej różanym ciele zostawiłby batog[243], i zarazem chciałby całować te ślady. Przychodziło mu także do głowy, że byłby szczęśliwy, gdyby ją mógł zabić.
1115Konflikt wewnętrznyW tej rozterce, w zmęczeniu, niepewności i zgryzocie tracił zdrowie, a nawet i piękność. OkrucieństwoStał się też panem niewyrozumiałym i okrutnym. Niewolnicy, a nawet wyzwoleńcy zbliżali się do niego z drżeniem, a gdy kary spadały na nich bez żadnego powodu, zarówno niemiłosierne, jak niesłuszne, poczęli go skrycie nienawidzieć. On zaś czując to i czując swoje osamotnienie, mścił się na nich tym bardziej. Hamował się teraz z jednym tylko Chilonem z obawy, żeby nie zaprzestał poszukiwań, ów zaś zmiarkowawszy to począł go opanowywać i stawać się coraz bardziej wymagającym. Z początku za każdą bytnością upewniał Winicjusza, że sprawa pójdzie łatwo i prędko, teraz jął sam wynajdywać trudności i nie przestając wprawdzie zaręczać za niezawodny skutek poszukiwań, nie ukrywał jednak, że muszą one trwać jeszcze długo.
1116Przyszedł wreszcie, po długich dniach oczekiwania, z twarzą tak posępną, że młody człowiek zbladł na jego widok i skoczywszy ku niemu, zaledwie miał siłę zapytać:
1117— Nie ma jej między chrześcijanami?
1118— Owszem, panie — odpowiedział Chilon — ale znalazłem między nimi Glauka lekarza.
1119— O czym mówisz i co to za jeden?
1120— Zapomniałeś więc, panie, o starcu, z którym wędrowałem z Neapolis do Rzymu i w którego obronie straciłem te oto dwa palce, których strata nie pozwala mi utrzymać pióra w dłoni. Rozbójnicy, którzy porwali jego żonę i dzieci, pchnęli go nożem. Zostawiłem go konającego w gospodzie pod Minturnae i opłakiwałem go długo. Niestety! Przekonałem się, że żyje dotąd i należy do gminy chrześcijańskiej w Rzymie.
1121Winicjusz, który nie mógł pojąć, o co chodzi, zrozumiał tylko, że ów Glaukus stanowi jakąś przeszkodę w odnalezieniu Ligii, więc potłumił gniew, który w nim wzbierał, i rzekł:
1122— Jeśliś go bronił, to powinien być ci wdzięczny i pomagać.
1123— Ach, dostojny trybunie! Nawet bogowie nie zawsze bywają wdzięczni, a cóż dopiero ludzie. Tak! powinien mi być wdzięczny. Na nieszczęście jednak jest to starzec słabego umysłu, przyćmionego przez wiek i zmartwienia, z którego to powodu nie tylko nie jest mi wdzięczny, ale, jak dowiedziałem się właśnie od jego współwyznawców, oskarża mnie, żem się zmówił z rozbójnikami i że to ja jestem powodem jego nieszczęść. Oto mi nagroda za dwa palce!
1124— Jestem pewny, łotrze, że tak było, jak on mówi! — rzekł Winicjusz.
1125— Tedy wiesz więcej od niego, panie — odpowiedział z godnością Chilo — on bowiem tylko przypuszcza, że tak było, co jednak nie przeszkadzałoby mu wezwać chrześcijan i pomścić się na mnie okrutnie. Uczyniłby to niechybnie, inni zaś również niechybnie by mu pomogli. Szczęściem, nie wie mego imienia, w domu zaś modlitwy, w którym spotkaliśmy się, nie dostrzegł mnie. Ja jednak poznałem go od razu i w pierwszej chwili chciałem się mu rzucić na szyję. Wstrzymała mnie tylko roztropność i zwyczaj zastanawiania się nad każdym krokiem, który zamierzam uczynić. Począłem się więc po wyjściu z domu modlitwy o niego wypytywać i ci, którzy go znają, powiedzieli mi, iż jest to człowiek, którego zdradził towarzysz podróży z Neapolis… Inaczej nie wiedziałbym przecie, że on tak opowiada.
1126— Co mnie to obchodzi! Mów, coś widział w domu modlitwy!
1127— Ciebie nie obchodzi, panie, ale mnie obchodzi zupełnie tyle, ile własna moja skóra. Ponieważ zaś chcę, by nauka moja mnie przeżyła, wolę się wyrzec nagrody, jaką mi obiecałeś, niż narażać życie dla marnej mamony, bez której, jako prawdziwy filozof, żyć i szukać boskiej prawdy potrafię.
1128Lecz Winicjusz zbliżył się ku niemu z twarzą złowrogą i począł mówić stłumionym głosem:
1129Tchórzostwo— A kto ci powiedział, że z ręki Glauka prędzej cię śmierć spotka niż z mojej? Skąd wiesz, psie, czy cię zaraz nie zakopią w moim ogrodzie?
1130Chilo, który był tchórzem, spojrzał na Winicjusza i w mgnieniu oka zrozumiał, że jeszcze jedno niebaczne słowo, a zginie bez ratunku.
1131— Będę jej szukał, panie, i znajdę ją! — zawołał pośpiesznie.
1132Nastało milczenie, w czasie którego słychać było tylko szybki oddech Winicjusza i odległy śpiew niewolników, którzy pracowali w ogrodzie.
1133Po chwili dopiero Grek spostrzegłszy, że młody patrycjusz uspokoił się już nieco, począł mówić:
1134Niebezpieczeństwo— Śmierć przeszła koło mnie, ale ja patrzyłem na nią z takim spokojem jak Sokrates. Nie, panie! Nie powiedziałem, że wyrzekam się szukania dziewicy, i chciałem ci tylko powiedzieć, że szukanie jej połączone jest teraz z wielkim dla mnie niebezpieczeństwem. Wątpiłeś w swoim czasie, czy jest na świecie jaki Eurycjusz, a chociaż na własne oczy przekonałeś się, że syn mojego ojca mówił ci prawdę, posądzasz teraz, żem ci wymyślił Glaukusa. Niestety! Gdyby to on był tylko wymysłem, gdybym mógł z zupełnym bezpieczeństwem chodzić między chrześcijan, tak jak chodziłem dawniej, odstąpiłbym za to tę biedną starą niewolnicę, którą kupiłem trzy dni temu, aby miała pieczę nad moim wiekiem i kalectwem. Lecz Glaukus żyje, panie, i gdyby mnie raz ujrzał, ty byś nie ujrzał mnie więcej, a w takim razie kto by ci odnalazł dziewicę?
1135Tu umilkł znów i począł obcierać łzy, po czym mówił dalej:
1136— Lecz póki Glaukus żyje, jakże mi jej szukać, gdy w każdej chwili mogę go napotkać, a gdy go napotkam, zginę i wraz ze mną przepadną moje poszukiwania.
1137— Do czego zmierzasz? jaka jest rada? i co chcesz przedsięwziąć? — spytał Winicjusz.
1138Starość— Arystoteles uczy nas, panie, że mniejsze rzeczy trzeba poświęcać dla większych, a król Priam mawiał często, że starość jest ciężkim brzemieniem. ŚmierćOwóż brzemię starości i nieszczęść przygniata Glauka od dawna i tak ciężko, że śmierć byłaby dla niego dobrodziejstwem. Czymże bowiem wedle Seneki jest śmierć, jeśli nie wyzwoleniem?…
1139— Błaznuj z Petroniuszem, nie ze mną, i mów, czego chcesz.
1140— Jeśli cnota jest błazeństwem, niech mi bogowie pozwolą zostać błaznem na zawsze.Morderstwo Chcę, panie, usunąć Glauka, albowiem póki on żyje, i życie moje, i poszukiwania w ciągłym są niebezpieczeństwie.
1141— Najmij więc ludzi, którzy go zatłuką kijami, ja ich zapłacę.
1142— Zedrą cię, panie, i będą później wyzyskiwali tajemnicę. Łotrów w Rzymie tylu jest, ile ziarn piasku w arenie, nie uwierzysz jednak, jak się drożą, gdy uczciwy człowiek potrzebuje wynająć ich łotrostwo. Nie, dostojny trybunie! A nużby wigilowie schwytali zbójców na zabójstwie? Ci niewątpliwie wyznaliby, kto ich najął, i miałbyś kłopot. Mnie zaś nie wskażą, bo im imienia swego nie powiem. Źle robisz, że mi nie ufasz, albowiem pomijając nawet moją rzetelność, pomnij, że tu chodzi o dwie inne rzeczy: o moją własną skórę i o nagrodę, jaką mi przyrzekłeś.
1143Pieniądz— Ile ci potrzeba?
1144— Potrzeba mi tysiąc sestercji, albowiem zwróć, panie, uwagę, że muszę znaleźć łotrów uczciwych, takich, którzy by wziąwszy zadatek nie zniknęli z nim razem bez wieści. Za dobrą robotę dobra zapłata! Przydałoby się też coś i dla mnie na obtarcie łez, które wyleję z żalu nad Glaukiem. Bogów biorę na świadectwo, jakem go kochał. Jeśli dziś dostanę tysiąc sestercji, za dwa dni dusza jego będzie w Hadesie i tam dopiero, jeśli dusze zachowują pamięć i dar myśli, pozna, jakem go kochał. Ludzi znajdę dziś jeszcze i zapowiem im, że od jutra wieczór za każdy dzień życia Glauka strącam po sto sestercji.Mam też pewien pomysł, który mi się wydaje niechybnym.
1145Winicjusz raz jeszcze przyobiecał mu żądaną sumę, lecz zabronił mówić więcej o Glauku, a natomiast zapytał, jakie inne przynosi nowiny, gdzie przez ten czas był, co widział i co odkrył. Lecz Chilo niewiele nowego mógł mu powiedzieć. Był w dwóch jeszcze domach modlitwy i uważał pilnie na wszystkich, a zwłaszcza na kobiety, ale nie spostrzegł żadnej, która byłaby podobną do Ligii. Chrześcijanie jednak uważają go za swego, a od czasu gdy dał na wykupno syna Eurycjusza, czczą go jako człowieka, który wstępuje w ślady Chrestosa. Dowiedział się też od nich, że jeden wielki prawodawca, niejaki Paweł z Tarsu, znajduje się w Rzymie, uwięziony skutkiem skargi podanej przez Żydów, i postanowił się z nim poznać. ReligiaAle najbardziej ucieszyła go inna wiadomość, mianowicie, że najwyższy kapłan całej sekty, który był uczniem Chrystusa i któremu tenże powierzył zarząd chrześcijan całego świata, ma także lada chwila przyjechać do Rzymu. Wszyscy chrześcijanie zechcą go oczywiście widzieć i słuchać jego nauk. Nastąpią jakieś wielkie zebrania, na których i on, Chilo, będzie obecny, a co więcej, ponieważ w tłumie ukryć się łatwo, więc wprowadzi na nie i Winicjusza. Wówczas odnajdą Ligię na pewno. Gdy Glauka raz się usunie, nie będzie to połączone nawet z wielkim niebezpieczeństwem. Zemścić, zemściliby się oczywiście i chrześcijanie, ale w ogóle są to ludzie spokojni.
1146Tu Chilon począł opowiadać z pewnym zdziwieniem, że nie dostrzegł nigdy, by oddawali się rozpuście, zatruwali studnie i fontanny, by byli nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego, czcili osła lub karmili się mięsem dzieci. Nie! Nie! Tego nie widział. Zapewne, że znajdzie między nimi i takich, którzy za pieniądze sprzątną Glauka, ale nauka ich, o ile mu wiadomo, do żadnych zbrodni nie zachęca, owszem, każe urazy przebaczać.
1147Winicjusz zaś przypomniał sobie, co mu u Akte powiedziała Pomponia Grecyna, i w ogóle słów Chilona słuchał z radością. Jakkolwiek uczucie jego dla Ligii przybierało pozory nienawiści, doznawał ulgi słysząc, że nauka, którą i ona, i Pomponia wyznawały, nie była ani zbrodniczą, ani plugawą. Powstawało w nim jednak jakieś niejasne poczucie, że to ona właśnie, że to ta nie znana mu i tajemnicza cześć dla Chrystusa stworzyła rozdział między nim i Ligią, więc począł zarazem bać się tej nauki i nienawidzieć jej.
Rozdział siedemnasty
1148Zdrada, ZbrodniarzChilonowi zaś istotnie chodziło o usunięcie Glauka, który jakkolwiek podeszły w leciech[244], nie był wcale niedołężnym starcem.W tym, co Chilo opowiadał Winicjuszowi, była znaczna część prawdy. TchórzostwoZnał on w swoim czasie Glauka, zdradził go, zaprzedał rozbójnikom, pozbawił rodziny, mienia i wydał na mord. Pamięć tych zdarzeń znosił jednak lekko, albowiem porzucił go konającego nie w gospodzie, ale w polu pod Minturnae, i nie przewidział tej jednej tylko rzeczy, że Glaukus wyleczy się z ran i przybędzie do Rzymu. Toteż gdy ujrzał go w domu modlitwy, przeraził się rzeczywiście i w pierwszej chwili chciał naprawdę zrzec się poszukiwania Ligii. Lecz z drugiej strony Winicjusz przeraził go jeszcze więcej. Zrozumiał, że musi wybrać między obawą Glauka a pościgiem i zemstą potężnego patrycjusza, któremu niechybnie przyszedłby w pomoc drugi, jeszcze większy, Petroniusz. Wobec tego Chilo przestał się wahać. Pomyślał, że lepiej jest mieć nieprzyjaciół małych niż wielkich, i jakkolwiek tchórzliwa jego natura wzdragała się nieco przed krwawymi sposobami, uznał jednak za konieczność zamordowanie Glauka za pomocą obcych rąk.
1149Obecnie chodziło mu tylko o wybór ludzi i do nich to właśnie odnosił się jego pomysł, o którym Winicjuszowi wspominał. Bieda, SzantażSpędzając najczęściej noce w winiarniach i nocując w nich między ludźmi bez dachu, bez czci i wiary, łatwo mógł znaleźć takich, którzy by podjęli się każdej roboty, ale jeszcze łatwiej takich, którzy zwietrzywszy u niego pieniądze, zaczęliby od niego robotę lub wziąwszy zadatek, wymusili z niego całą sumę postrachem wydania go w ręce wigilów. Zresztą od pewnego czasu Chilo czuł wstręt do hołoty, do plugawych, a zarazem strasznych figur, które gnieździły się w podejrzanych domach na Suburze lub na Zatybrzu. Podstęp, ZbrodniaMierząc wszystko własną miarą i nie zgłębiwszy dostatecznie chrześcijan ani ich nauki, sądził, że i między nimi znajdzie powolne narzędzia, że zaś wydawali mu się rzetelniejsi od innych, do nich postanowił się udać i sprawę przedstawić w ten sposób, aby podjęli się jej nie tylko dla pieniędzy, ale i przez gorliwość.
1150W tym celu poszedł wieczorem do Eurycjusza, o którym wiedział, że jest mu oddanym całą duszą i że uczyni wszystko, by mu pomóc. Będąc jednak z natury ostrożnym, ani myślał zwierzyć mu się ze swych prawdziwych zamiarów, które zresztą stałyby w jawnym przeciwieństwie z wiarą starca w jego cnotę i bogobojność. Chciał mieć gotowych na wszystko ludzi i z nimi dopiero ułożyć się o sprawę w ten sposób, by ze względu na samych siebie zachowali ją w wieczystej tajemnicy.
1151Starzec Eurycjusz, wykupiwszy syna, wynajął jeden z takich małych kramików, jakie mrowiły się przy Circus Maximus, aby sprzedawać w nim oliwki, bób, przaśne[245] ciasto i osłodzoną miodem wodę widzom przybywającym na wyścigi. Chilo zastał go w domu, urządzającego kramik, i powitawszy w imię Chrystusa, począł mówić o sprawie, która go do niego przywiodła. Oto oddawszy mu usługę liczył, że mu się wypłacą wdzięcznością. Potrzeba mu dwóch lub trzech ludzi silnych i odważnych dla odwrócenia niebezpieczeństwa grożącego nie tylko jemu, ale wszystkim chrześcijanom. Jest wprawdzie biedny, gdyż niemal wszystko, co miał, oddał Eurycjuszowi, jednakże ludziom takim zapłaciłby za ich usługi, pod warunkiem, aby mu ufali i spełnili wiernie, co im spełnić nakaże.
1152Eurycjusz i syn jego Kwartus słuchali go, jako swego dobroczyńcy, niemal na kolanach. Obaj oświadczyli też, że sami gotowi są wykonać wszystko, czego od nich zażąda, wierząc, że mąż tak święty nie może żądać uczynków, które by nie były zgodne z nauką Chrystusa.
1153Fałsz, PozoryChilo zapewnił ich, że tak jest, i podniósłszy oczy w górę, zdawał się modlić, w rzeczywistości zaś namyślał się, czy nie będzie dobrze przyjąć ich ofiary, która mogłaby zaoszczędzić mu tysiąc sestercji. Lecz po chwili namysłu odrzucił ją. Eurycjusz był starcem, może nie tyle przyciśniętym przez wiek, ile wycieńczonym przez troski i chorobę. Kwartus liczył lat szesnaście, Chilonowi zaś trzeba było ludzi sprawnych, a przede wszystkim silnych. Co do tysiąca sestercji, spodziewał się, że dzięki pomysłowi, na jaki wpadł, potrafi w każdym razie znaczną ich część oszczędzić.
1154Oni napierali się czas jakiś, lecz gdy odmówił stanowczo, ustąpili. Kwartus rzekł wówczas:
1155— Znam piekarza Demasa, panie, u którego przy żarnach[246] pracują niewolnicy i ludzie najemni. Jeden z tych najemników jest tak silny, że starczyłby nie za dwóch, ale za czterech, sam bowiem widziałem, jak podnosił kamienie, których czterech ludzi ruszyć z miejsca nie mogło.
1156— Jeśli to jest człowiek bogobojny i zdolny poświęcić się za braci, poznaj mnie z nim — rzekł Chilo.
1157— Jest chrześcijaninem, panie — odpowiedział Kwartus — gdyż u Demasa pracują po większej części chrześcijanie. Są tam robotnicy nocni i dzienni, ów zaś należy do nocnych. Gdybyśmy teraz poszli, trafilibyśmy na ich wieczerzę i mógłbyś się z nim swobodnie rozmówić. Demas mieszka koło Emporium.
1158Chilo zgodził się najchętniej. Emporium leżało u stóp wzgórza Awentyńskiego, zatem niezbyt od Wielkiego Cyrku daleko. Można było, nie obchodząc wzgórz, udać się wzdłuż rzeki, przez Porticus Aemilia, co jeszcze znacznie skracało drogę.
1159— Stary jestem — rzekł Chilo, gdy weszli pod kolumnadę — i czasem miewam zaćmienia pamięci. Tak! Wszakże nasz Chrystus wydany został przez jednego ze swoich uczniów! Ale imienia zdrajcy nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć…
1160— Judasz, panie, który się powiesił — odpowiedział Kwartus dziwiąc się nieco w duszy, jak można było tego imienia nie pamiętać.
1161— A tak! Judasz! Dziękuję ci — powiedział Chilo.
1162I czas jakiś szli w milczeniu. Doszedłszy do Emporium, które było już zamknięte, minęli je i obszedłszy spichlerze, w których wydawano ludowi zboże, skręcili na lewo, ku domom, które ciągnęły się wzdłuż Via Ostiensis, aż do wzgórka Testacius i Forum Pistorium. Tam zatrzymali się przed drewnianym budynkiem, z którego wnętrza dochodził huk żaren. Kwartus wszedł do środka, Chilo zaś, który nie lubił pokazywać się wielkiej ilości ludzi i który w ciągłej był obawie, że jakieś fatum może go zetknąć z Glaukiem lekarzem, pozostał na zewnątrz.
1163„Ciekawym tego Herkulesa, który służy za młynarczyka — mówił sobie spoglądając na jasno świecący księżyc — jeśli to jest łotr i człowiek mądry, będzie mnie trochę kosztował, jeśli zaś cnotliwy chrześcijanin a głupi, zrobi za darmo wszystko, czego od niego zażądam.”
1164Dalsze rozmyślania przerwał mu powrót Kwartusa, który wyszedł z budynku z drugim człowiekiem, przybranym tylko w tunikę zwaną exomis, skrajaną w ten sposób, że prawe ramię i prawa pierś pozostawały nagie. Odzieży podobnej, jako pozostawiającej zupełną swobodę ruchów, używali szczególniej robotnicy. Chilo spojrzawszy na przybysza odetchnął z zadowoleniem, w życiu bowiem nie widział dotąd takiego ramienia i takiej piersi.
1165— Oto jest, panie — rzekł Kwartus — brat, którego chciałeś widzieć.
1166— Niechaj pokój Chrystusów[247] będzie z tobą — ozwał się Chilo — ty zaś, Kwartusie. powiedz temu bratu, czy zasługuję na wiarę i ufność, a potem wracaj w imię Boże, albowiem nie trzeba, abyś sędziwego ojca zostawiał w samotności.
1167— Jest to święty człowiek — rzekł Kwartus — który oddał całe mienie, aby mnie, nie znanego sobie, wykupić z niewoli. Niechaj mu Pan nasz, Zbawiciel, zgotuje za to niebieską nagrodę.
1168Olbrzymi robotnik usłyszawszy to schylił się i ucałował rękę Chilona.
1169— Jak ci na imię, bracie? — spytał Grek.
1170— Na chrzcie świętym dano mi, ojcze, imię Urbana.
1171— Urbanie, bracie mój, masz-li czas, aby pomówić ze mną swobodnie?
1172— Robota nasza poczyna się o północy, a teraz gotują nam dopiero wieczerzę.
1173— Czasu jest więc dość — pójdźmy nad rzekę, a tam wysłuchasz słów moich.
1174Poszli i siedli na kamiennej brzeźnicy w ciszy przerywanej tylko przez odległy huk żaren i bełkotanie płynącej w dole fali. Tam Chilo wpatrzył się w twarz robotnika, która mimo nieco groźnego i smutnego wyrazu, jaki miewały zazwyczaj twarze barbarzyńców zamieszkałych w Rzymie, wydała mu się jednak dobrotliwą i szczerą.
1175„Tak jest! — rzekł sobie w duchu. — To jest człowiek dobry i głupi, który darmo zabije Glauka.”
1176 1177— Urbanie, miłujesz ty Chrystusa?
1178— Miłuję z duszy, serca — odpowiedział robotnik.
1179— A braci swoich? A siostry, a tych, którzy nauczyli cię prawdy i wiary w Chrystusa?
1180 1181— Tedy niech pokój będzie z tobą.
1182 1183Nastała znów cisza — tylko w oddaleniu huczały żarna, a w dole bełkotała rzeka.
1184Chrystus, PobożnośćChilo wpatrzył się w jasny blask miesięczny[248] i wolnym, stłumionym głosem począł mówić o śmierci Chrystusa. Mówił jakby nie do Urbana, ale jakby sam dla siebie rozpamiętywał ową śmierć lub jakby jej tajemnicę zwierzał temu uśpionemu miastu. Było w tym coś wzruszającego i zarazem uroczystego. Robotnik płakał, a gdy Chilo począł jęczeć i ubolewać nad tym, że w chwili śmierci Zbawiciela nie było nikogo, kto by go bronił, jeśli nie od ukrzyżowania, to przynajmniej od zniewag żołnierzy i Żydów, olbrzymie pięści barbarzyńcy poczęły zaciskać się z żalu i tłumionej wściekłości. Śmierć wzruszała go tylko, lecz na myśl o tej tłuszczy, szydzącej z przybitego na krzyżu Baranka, burzyła się w nim prostacza dusza i ogarniała go dzika chęć zemsty.
1185 1186Zdrada— Urbanie, zali wiesz, kto był Judasz?
1187— Wiem, wiem! Ale on się powiesił! — zawołał robotnik.
1188I w głosie jego był jakby żal, że zdrajca sam już wymierzył sobie karę i że nie może wpaść w jego ręce.
1189 1190Zemsta— Gdyby się jednak nie był powiesił i gdyby który z chrześcijan spotkał go na lądzie lub na morzu, czy by nie powinien się pomścić za mękę, krew i śmierć Zbawiciela?
1191— Kto by się nie pomścił, ojcze!
1192— Pokój z tobą, wierny sługo Baranka. Tak! WążWolno swoje krzywdy odpuszczać, któż jednakże ma prawo odpuścić krzywdę Boga? Ale jako wąż płodzi węża, jako złość złość i jako zdrada zdradę, tak z jadu Judasza zrodził się drugi zdrajca, a jako tamten wydał Żydom i żołnierzom rzymskim Zbawiciela, tak ów, który żyje między nami, chce wydać wilkom owieczki jego i jeśli nikt nie zapobieży zdradzie, jeśli nikt nie zetrze przed czasem głowy węża, wszystkich nas czeka zguba, a z nami razem zginie i cześć Baranka[249].
1193Robotnik patrzył na niego z ogromnym niepokojem, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, co słyszał, Grek zaś, okrywszy głowę rogiem płaszcza, począł powtarzać głosem jakby spod ziemi wychodzącym:
1194— Biada wam, słudzy prawdziwego Boga, biada wam, chrześcijanie i chrześcijanki!
1195I znów nastało milczenie, znów było słychać tylko huk żaren, głuchy śpiew młynarczyków i szum rzeki.
1196— Ojcze — spytał wreszcie robotnik — co to za zdrajca?
1197ZdradaChilo opuścił głowę. Co to za zdrajca? Syn Judasza, syn jego jadu, który udaje chrześcijanina i chodzi do domów modlitwy dlatego tylko, by oskarżać braci przed cezarem, że cezara nie chcą uznawać za boga, że zatruwają fontanny, mordują dzieci i chcą zniszczyć to miasto tak, żeby kamień na kamieniu nie został. Oto za kilka dni będzie wydany rozkaz pretorianom, by uwięzili starców, niewiasty i dzieci i powiedli ich na stracenie, tak jak posłano na śmierć niewolników Pedaniusza Sekunda. I wszystko to uczynił ów drugi Judasz. Ale jeśli pierwszego nikt nie skarał, jeśli nikt się nad nim nie pomścił, jeśli nikt nie bronił Chrystusa w godzinę męki, któż zechce tego ukarać, kto zetrze węża, zanim go cezar wysłucha, kto go zgładzi, kto obroni przed zgubą braci i wiarę w Chrystusa?
1198A Urban, który siedział dotąd na kamiennej cembrowinie, powstał nagle i rzekł:
1199 1200Chilon powstał również, przez chwilę patrzył na twarz robotnika, oświeconą blaskiem księżyca, po czym wyciągnąwszy ramię położył z wolna dłoń na jego głowie.
1201— Idź między chrześcijan — rzekł uroczyście — idź do domu modlitwy i pytaj braci o Glauka lekarza, a gdy ci go wskażą, wówczas, w imię Chrystusa, zabij!…
1202— O Glauka?… — powtórzył robotnik, jakby chcąc utwierdzić sobie w pamięci to imię.
1203 1204— Nie, nie znam. Chrześcijan jest tysiące w całym Rzymie i nie wszyscy się znają. CmentarzAle jutro w Ostrianum[250] zbiorą się w nocy bracia i siostry, co do jednej duszy, albowiem przybył Wielki Apostoł Chrystusowy, który tam będzie nauczał, i tam bracia wskażą mi Glauka.
1205— W Ostrianum? — spytał Chilon. — Wszak to za bramami miasta. Bracia i wszystkie siostry? W nocy? Za bramami w Ostrianum?
1206— Tak, ojcze. To jest nasz cmentarz, między Via Salaria a Nomentana. Zali ci nie wiadomo, że tam będzie nauczał Wielki Apostoł?
1207— Nie byłem dwa dni w domu, przetom nie odebrał jego listu, a nie wiedziałem, gdzie jest Ostrianum, ponieważ niedawno przybyłem tu z Koryntu, gdzie zarządzam gminą chrześcijańską… Ale tak jest! I skoro Chrystus tak cię natchnął, pójdziesz w nocy, mój synu, do Ostrianum, tam wynajdziesz między braćmi Glauka i zabijesz go w drodze powrotnej do miasta, za co będą ci odpuszczone wszystkie grzechy. A teraz pokój niech będzie z tobą.
1208 1209 1210GrzechMorderstwoNa twarzy robotnika odbiło się zakłopotanie. Oto niedawno zabił człowieka, a może i dwóch, a nauka Chrystusa zabrania zabijać. Nie zabił ich wszelako w swojej obronie bo i tego nie wolno! Nie zabił, Chryste uchowaj, dla zysku… Biskup sam mu dał braci do pomocy, ale zabijać nie pozwolił, on zaś niechcący zabił, bo Bóg pokarał go silą zbyt wielką… I teraz ciężko pokutuje… Inni śpiewają przy żarnach, a on nieszczęsny myśli o swoim grzechu, o obrazie Baranka… Ile się już namodlił, napłakał! Ile Baranka naprzepraszał! I czuje dotąd, że nie odpokutował dosyć… A teraz znów przyrzekł zabić zdrajcę… I dobrze! Własne tylko krzywdy wolno przebaczać, więc zabije go choćby w oczach wszystkich braci i sióstr, które jutro będą w Ostrianum. Ale niech Glaukus będzie wprzód skazany przez starszych między bracią, przez biskupa albo przez Apostoła. Zabić niewielka rzecz, a zabić zdrajcę to nawet i miło, jak zabić wilka lub niedźwiedzia, ale nużby Glaukus zginął niewinnie? Jakże brać na sumienie nowe zabójstwo, nowy grzech i nową obrazę Baranka?
1211— Na sąd nie ma czasu, mój synu — odrzekł Chilon — albowiem zdrajca prosto z Ostrianum podąży do cezara do Ancjum lub schroni się w domu pewnego patrycjusza, na którego jest usługach, ale oto dam ci znak, który gdy pokażesz po zabiciu Glauka, i biskup, i Wielki Apostoł pobłogosławią twój uczynek.
1212To rzekłszy wydobył pieniążek, po czym jął szukać za pasem noża, a znalazłszy go wyskrobał na sestercji ostrzem znak krzyża i podał ją robotnikowi.
1213— Oto wyrok na Glauka i znak dla ciebie. Gdy go po zgładzeniu Glauka pokażesz biskupowi, odpuści ci i tamto zabójstwo, któregoś się niechcący dopuścił.
1214Robotnik wyciągnął mimo woli rękę po pieniądz, ale mając właśnie zbyt świeżo w pamięci pierwsze zabójstwo, doznał jakby uczucia przestrachu.
1215— Ojcze — rzekł prawie błagalnym głosem — zali bierzesz na sumienie ten uczynek i zali sam słyszałeś Glaukusa zaprzedającego braci?
1216Chilo zrozumiał, że trzeba dać jakieś dowody, wymienić jakieś nazwiska, albowiem inaczej w serce olbrzyma może się wkraść wątpliwość. I nagle szczęśliwa myśl zaświtała mu w głowie.
1217— Słuchaj, Urbanie — rzekł — mieszkam w Koryncie, ale pochodzę z Kos i tu, w Rzymie, uczę nauki Chrystusa pewną służebną dziewczynę z mojego kraju, której imię jest Eunice. Służy ona jako vestiplica w domu przyjaciela cezara, niejakiego Petroniusza. Otóż w tym domu słyszałem, jak Glaukus podejmował się wydać wszystkich chrześcijan, a oprócz tego obiecywał innemu zausznikowi[251] cesarskiemu, Winicjuszowi, że odnajdzie mu między chrześcijanami dziewicę…
1218Tu przerwał i spojrzał ze zdumieniem na robotnika, którego oczy zaświeciły nagle jak oczy zwierza, a twarz przybrała wyraz dzikiego gniewu i groźby.
1219— Co tobie jest? — zapytał prawie z przestrachem.
1220— Nic, ojcze. Zabiję jutro Glauka!…
1221Lecz Grek umilkł; po chwili wziąwszy za ramiona robotnika, zwrócił go tak, aby światło księżyca padało wprost na jego twarz, i począł mu się przypatrywać uważnie. Widocznym było, że w duszy wahał się, czy go pytać dalej i wydobyć wszystko na jaw, czy też na razie poprzestać na tym, czego się dowiedział lub domyślił.
1222W końcu jednak wrodzona mu ostrożność przemogła.
1223Odetchnął głęboko raz i drugi, po czym, położywszy znów dłoń na głowie robotnika, spytał uroczystym, dobitnym głosem:
1224— Wszakże na chrzcie świętym dano ci imię Urbana?
1225 1226— A zatem niech pokój będzie z tobą, Urbanie.
Rozdział osiemnasty
1227 1228ListMiłość„Źle z tobą, carissime! Wenus widocznie pomieszała ci zmysły, odjęła rozum, pamięć i dar myślenia o czymkolwiek innym jak miłość. Odczytaj kiedyś to, coś mi na mój list odpowiedział, a poznasz, jak twój umysł zobojętniał teraz na wszystko, co nie jest Ligią, jak nią się tylko zajmuje, do niej ustawicznie wraca i krąży nad nią niby jastrząb nad upatrzonym łupem. Na Polluksa! Znajdżże ją prędzej; inaczej, o ile cię ogień w popiół nie obróci, zmienisz się w egipskiego Sfinksa, który zakochawszy się, jak mówią, w bladej Izys, stał się na wszystko głuchy, obojętny i czeka tylko nocy, aby mógł wpatrywać się w kochankę kamiennymi oczyma.
1229Przebiegaj sobie wieczorami miasto w przebraniu, uczęszczaj nawet wraz z twoim filozofem do chrześcijańskich domów modlitwy. Wszystko, co budzi nadzieję i zabija czas, jest godnym pochwały. Ale dla mojej przyjaźni uczyń rzecz jedną: oto ów Ursus, niewolnik Ligii, jest podobno człowiekiem siły niezwykłej, najmij więc sobie Krotona i przedsiębierzcie we trzech wyprawy. Tak będzie bezpieczniej i rozumniej. Chrześcijanie, skoro do nich należy Pomponia Grecyna i Ligia, nie są zapewne takimi łotrami, za jakich mają ich powszechnie, dali jednak przy porwaniu Ligii dowód, że gdy chodzi o jaką owieczkę z ich stada, umieją nie żartować. Gdy ujrzysz Ligię, wiem, że się wstrzymać nie zdołasz i zechcesz ją uprowadzić natychmiast, jakże zaś tego z samym Chilonidesem dokonasz? A Kroto da sobie rady, choćby jej dziesięciu takich, jak ów Ursus, Ligów broniło. Nie daj się wyzyskiwać Chilonowi, lecz na Krotona pieniędzy nie żałuj. Ze wszystkich rad, jakie ci mogę przesłać, ta jest najlepszą.
1230Tu już przestali mówić o małej Auguście i o tym, że z czarów umarła. Wspomina jeszcze czasem o niej Poppea, ale cezara umysł zaprzątnięty jest czym innym; zresztą, jeśli prawda, że diva[252] Augusta jest znów w stanie odmiennym, to i w niej pamięć tamtego dziecka rozwieje się bez śladu. Jesteśmy już od dni kilkunastu w Neapolis, a raczej w Baiae. Gdybyś był zdolny do myślenia o czymkolwiek, to echa naszego tu pobytu musiałyby się obić o twe uszy, albowiem cały Rzym nie mówi zapewne o niczym innym. Zajechaliśmy tedy wprost do Baiae, gdzie naprzód opadły nas wspomnienia matki i wyrzuty sumienia. Ale czy wiesz, do czego Ahenobarbus już doszedł? Oto, że nawet zabójstwo matki jest dla niego tylko tematem do wierszy i powodem do odegrywania błazeńsko-tragicznych scen. On czuł dawniej prawdziwe wyrzuty o tyle jedynie, o ile jest tchórzem. Teraz, gdy się przekonał, że świat jest, jak był, pod jego stopami, a żaden bóg nie pomścił się nad nim, udaje je tylko, aby wzruszać ludzi swym losem. TeatrCzasem zrywa się po nocach, twierdząc, że go ścigają Furie[253], budzi nas, spogląda za siebie, przybiera postawę komedianta grającego rolę Oresta, i to lichego komedianta, deklamuje greckie wiersze i patrzy, czy go podziwiamy. A my, oczywiście, podziwiamy! I zamiast powiedzieć mu: „Idź spać, błaźnie!”, nastrajamy się także na ton tragedii i bronimy wielkiego artysty od Furii. Na Kastora! Musiało cię dojść przynajmniej to, że wystąpił już publicznie w Neapolis. Spędzono wszystkich greckich drapichrustów[254] z Neapolis i miast okolicznych, którzy napełnili arenę tak nieprzyjemnymi wyziewami czosnku i potu, iż dziękowałem bogom, że zamiast siedzieć w pierwszych rzędach między augustianami, byłem z Ahenobarbem za sceną. Strach I czy dasz wiarę, że się bał? Bał się naprawdę! Brał moją rękę i przykładał ją sobie do serca, które biło rzeczywiście przyśpieszonym tętnem. Oddech miał krótki, a w chwili gdy trzeba było wychodzić, pobladł jak pergamin i czoło pokryło mu się kroplami potu. A przecie wiedział, że po wszystkich rzędach siedzą gotowi pretorianie, zbrojni w kije, którymi w razie potrzeby mieli podniecać zapał. Ale potrzeby nie było. Żadne stado małp z okolic Kartaginy nie potrafi tak wyć, jak wyła owa hołota. Mówię ci, że zapach czosnku dolatywał aż na scenę. Nero zaś kłaniał się, przyciskał ręce do serca, posyłał od ust pocałunki i płakał. Potem wpadł między nas, którzyśmy czekali za sceną, jak spity, wołając: „Czymże są wszystkie tryumfy wobec tego mego tryumfu?” FałszA tam hołota ciągle jeszcze wyła i klaskała wiedząc, że wyklaskuje sobie łaskę, dary, biesiadę, bilety loteryjne i nowe widowisko z cezara-błazna. Ja im się nawet nie dziwię, że klaskali, bo tego dotąd nie widziano. On zaś powtarzał co chwila: „Oto, co są Grecy! Oto, co są Grecy!” I zdaje mi się, że od tej chwili jego nienawiść do Rzymu wzmogła się jeszcze. Swoją drogą do Rzymu wysłani zostali umyślni gońce z doniesieniem o tryumfie, i spodziewamy się w tych dniach dziękczynień senatu. Zaraz po pierwszym wystąpieniu Nerona zaszedł tu dziwny przypadek. Oto teatr zawalił się nagle, ale wówczas, gdy ludzie już byli wyszli. Byłem na miejscu wypadku i nie widziałem, by wydobyto choć jednego trupa spod gruzów. Wielu, nawet między Grekami, patrzy na to jak na gniew bogów za sponiewieranie cesarskiej władzy, ale on, przeciwnie, twierdzi, iż to jest łaska bogów, którzy mają w widocznej opiece jego śpiew i tych, którzy go słuchają. Stąd ofiary po wszystkich świątyniach i wielkie dziękczynienia, dla niego zaś nowa zachęta do podróży do Achai[255]. Przed kilku dniami mówił mi jednak, że boi się, co na to powie lud rzymski i czy się nie wzburzy, tak z miłości dla niego, jak z obawy o rozdawnictwo zboża i igrzyska, które by go mogły w razie dłuższej nieobecności cezara ominąć.
1231Jedziemy jednak do Benewentu[256] oglądać szewckie[257] przepychy, z którymi się popisze Watyniusz, a stamtąd, pod opieką boskich braci Heleny, do Grecji. SzaleństwoCo do mnie, zauważyłem jedną rzecz, że gdy się jest między szalonymi, staje się także szalonym, a co więcej, znajduje się pewien urok w szaleństwach. MarzenieGrecja i podróż w tysiąc cytr, jakiś tryumfalny pochód Bakcha, wśród uwieńczonych w zieleń mirtową, w liście winogradu i w wiciokrzew nimf i bachantek, wozy zaprzężone w tygrysy, kwiaty, tyrsy[258], wieńce, okrzyki: evoe![259] muzyka, poezja i Hellada klaszcząca, wszystko dobrze, ale my tu żywimy jeszcze śmielsze zamysły. Chce nam się stworzyć jakieś wschodnie bajeczne imperium, państwo palm, słońca, poezji i zmienionej w sen rzeczywistości, i zmienionego w jedną rozkosz życia. Chce nam się zapomnieć o Rzymie, a wagę świata umieścić gdzieś między Grecją, Azją i Egiptem, żyć życiem nie ludzi, ale bogów, nie znać, co to powszedniość, błąkać się w złotych galerach[260] pod cieniem purpurowych żagli po Archipelagu, być Apollinem, Ozyrysem i Baalem[261] w jednej osobie, różowieć z zorzą, złocić się ze słońcem, srebrzyć z księżycem, władać, śpiewać, śnić… I czy uwierzysz, że ja, który mam jeszcze za sestercję rozsądku, a za asa sądu, daję się jednak porywać tym fantazjom, a daję się porywać dlatego, że jeśli są niemożliwe, to są przynajmniej wielkie i niezwykłe… Takie imperium bajeczne byłoby jednak czymś, co kiedyś, kiedyś, po długich wiekach, wydałoby się ludziom snem. O ile Wenus nie przybierze na się postaci takiej Ligii lub chociaż takiej niewolnicy jak Eunice i o ile nie przyozdobi go sztuka, to życie samo jest czcze i częstokroć miewa twarz małpy. PozoryAle Miedzianobrody nie urzeczywistni swych pomysłów choćby dlatego, że w owym bajecznym królestwie poezji i Wschodu nie powinno być miejsca na zdrady, podłości i śmierć, a w nim pod pozorami poety siedzi lichy komediant, głupowaty furman i płaski tyran. Jakoż tymczasem dusimy ludzi, gdy nam w jakikolwiek sposób zawadzą. Biedny Torkwatus Sylanus jest już cieniem. Otworzył sobie żyły kilka dni temu. Lekaniusz i Licyniusz ze strachem przyjmują konsulat, stary Trazeasz nie ujdzie śmierci, albowiem śmie być uczciwym. Tygellinus nie może dotąd wyrobić dla mnie rozkazu, bym sobie żyły otworzył. Potrzebny jestem jeszcze nie tylko jako elegantiae arbiter[262], ale jako człowiek, bez którego rad i smaku wycieczka do Achai mogłaby się nie udać. Nieraz jednak myślę, że prędzej, później, musi się na tym skończyć, i wiesz-li, o co mi wówczas chodzi: o to, aby Miedzianobrody nie dostał tej mojej czary mirreńskiej, którą znasz i podziwiasz. Jeśli w chwili mej śmierci będziesz przy mnie, to ci ją oddam, jeśli będziesz daleko, to ją rozbiję. Ale tymczasem mamy przed sobą jeszcze szewcki Benewent, olimpijską Grecję i Fatum[263], które nieznaną i nieprzewidzianą wytyka każdemu drogę. Bądź zdrów i najmij Krotona, inaczej po raz drugi wydrą ci Ligię. Chilonidesa, gdy ci przestanie być potrzebny, przyślij mi, gdziekolwiek będę. Może uczynię z niego drugiego Watyniusza i może konsularni męże i senatorowie będą jeszcze drżeli przed nim, jak drżą przed tamtym rycerzem Dratewką. Warto by się doczekać tego widowiska. Gdy odzyskasz Ligię, daj mi znać, abym ofiarował za was parę łabędzi i parę gołębi w tutejszej okrągłej świątyńce Wenery. SenWidziałem kiedyś we śnie Ligię na twoich kolanach, szukającą twych pocałunków. Postaraj się, by to był sen wróżebny. Niech na twym niebie nie będzie chmur, a jeśli będą, to niech mają kolor i zapach róży. Bądź zdrów i żegnaj!”
Rozdział dziewiętnasty
1232Zaledwie Winicjusz skończył czytać, gdy do biblioteki wsunął się cicho niezapowiedziany przez nikogo Chilon, służba bowiem miała rozkaz puszczać go o każdej godzinie dnia i nocy.
1233— Niech boska matka twego wielkodusznego przodka, Eneasza[264] — rzekł — będzie na cię tak łaskawą, panie, jako na mnie był łaskawym boski syn Mai[265].
1234— To się znaczy? — spytał Winicjusz, zrywając się od stołu, przy którym siedział.
1235A Chilon podniósł głowę i rzekł:
1236— Eureka![266]
1237Młody patrycjusz wzruszył się tak, że przez dłuższy czas nie mógł słowa przemówić.
1238— Widziałeś ją? — spytał nareszcie.
1239— Widziałem Ursusa, panie, i mówiłem z nim.
1240 1241— Nie, panie. Inny byłby przez samą miłość własną dał poznać Ligowi, że odgadł, kto on jest, inny starałby się wybadać go, gdzie mieszka, i byłby albo otrzymał uderzenie pięścią, po którym wszystkie ziemskie sprawy stałyby mu się obojętne, albo wzbudziłby nieufność olbrzyma i sprawił to, że dla dziewicy poszukano by może jeszcze tej nocy innej kryjówki. Jam tego nie uczynił, panie. Dość mi wiedzieć, że Ursus pracuje u młynarza koło Emporium, który zowie się Demas, tak jak twój wyzwoleniec, a dość mi dlatego, że teraz pierwszy lepszy zaufany twój niewolnik może rano pójść jego śladem i wyśledzić ich kryjówkę. Ja przynoszę ci tylko pewność, panie, że skoro Ursus się tu znajduje, to i boska Ligia jest w Rzymie, i drugą wiadomość, że dzisiejszej nocy będzie niemal na pewno w Ostrianum…
1242— W Ostrianum? Gdzie to jest? — przerwał Winicjusz, chcąc widocznie biec zaraz na wskazane miejsce.
1243— Stare hypogeum[267] między Via Salaria a Nomentana. Ów pontifex maximus[268] chrześcijan, o którym wspominałem ci, panie, a którego spodziewano się znacznie później, przyjechał już i dziś w nocy będzie chrzcił i nauczał na tym cmentarzu. Oni kryją się ze swoją nauką, bo jakkolwiek nie ma dotąd żadnych edyktów, które by jej wzbraniały, ludność ich nienawidzi, więc muszą być ostrożni. UczeńSam Ursus mówił mi, że wszyscy, co do jednej duszy, zgromadzą się dziś w Ostrianum, każdy bowiem chce widzieć i słyszeć tego, który był pierwszym uczniem Chrystusa i którego oni zowią Wysłannikiem. KobietaŻe zaś u nich niewiasty na równi z mężami słuchają nauk, przeto z niewiast nie będzie może jedna Pomponia, ta bowiem nie mogłaby się usprawiedliwić przed Aulusem, czcicielem dawnych bogów, dlaczego nocą opuszcza dom, Ligia jednak, o panie, która zostaje pod opieką Ursusa i starszych gminy, pójdzie wraz z innymi niewiastami niewątpliwie.
1244Winicjusz, który żył dotąd jakby w gorączce, podtrzymywany jedynie nadzieją, teraz, gdy ta nadzieja zdawała się spełniać, uczuł nagle takie osłabienie, jakie odczuwa człowiek po podróży nad siły, u celu. Chilon zauważył to i postanowił z tego korzystać:
1245— Bramy są wprawdzie strzeżone przez twoich ludzi, panie, i chrześcijanie muszą o tym wiedzieć. Ale oni nie potrzebują bram. Tyber także ich nie potrzebuje, a choć od rzeki do tamtych dróg daleko, warto nadłożyć drogi dla widzenia „Wielkiego Apostoła”. Zresztą oni mieć mogą tysiączne sposoby wydostania się za mury i wiem, że je mają. W Ostrianum znajdziesz, panie, Ligię, a gdyby nawet, czego nie przypuszczam, jej nie było, będzie Ursus, albowiem ten przyrzekł mi zamordować Glauka. Sam mi mówił, że będzie i tam go zamorduje, słyszysz, szlachetny trybunie? Otóż albo pójdziesz w ślad za nim i dowiesz się, gdzie Ligia mieszka, albo każesz go schwytać swoim ludziom jako mordercę i mając go w ręku, wydobędziesz z niego wyznanie, gdzie ukrył Ligię. Ja swoje zrobiłem! Inny, o panie, powiedziałby ci, że wypił z Ursusem dziesięć kantarów najprzedniejszego wina, zanim tajemnicę z niego wydobył; inny powiedziałby ci, że przegrał do niego tysiąc sestercji w scriptae duodecim[269] lub że za dwa tysiące kupił wiadomość… Wiem, że wróciłbyś mi to podwójnie, ale mimo tego raz w życiu… to jest, chciałem powiedzieć: jak zawsze w życiu, będę uczciwym, tuszę bowiem, że jak mówił wielkoduszny Petroniusz, wszelkie moje wydatki i nadzieje twoja wspaniałomyślność przewyższy.
1246Lecz Winicjusz, który był żołnierzem i przywykł nie tylko radzić sobie wobec wszelkich zdarzeń, ale i działać, wnet opanował chwilową słabość i rzekł:
1247— Nie zawiedziesz się na mojej wspaniałomyślności, pierwej jednak pójdziesz ze mną do Ostrianum.
1248— Ja do Ostrianum? — pytał Chilo, który nie miał najmniejszej chęci tam iść. — Ja, szlachetny trybunie, obiecałem ci wskazać Ligię, ale nie przyrzekłem jej porywać… Pomyśl, panie, co by się ze mną stało, gdyby ten niedźwiedź ligijski rozdarłszy Glauka przekonał się jednocześnie, że nie całkiem słusznie go rozdarł? Czy nie poczytałby mnie (zresztą niesłusznie) za sprawcę spełnionego morderstwa? FilozofPamiętaj, panie, że im kto większym jest filozofem, tym mu trudniej odpowiadać na głupie pytania prostaków, cóż bym mu więc odpowiedział, gdyby mnie spytał, dlaczegom oskarżył Glauka lekarza? Jeśli jednak posądzasz mnie, że cię zwodzę, tedy ci powiem, zapłać mi wówczas dopiero, gdy ci wskażę dom, w którym mieszka Ligia, dziś okaż mi zaś tylko cząstkę twej szczodrobliwości, abym, gdybyś i ty, o panie (czego niech wszystkie bogi bronią), miał ulec jakiemu wypadkowi, nie pozostał całkiem bez nagrody. Serce twoje nie zniosłoby tego nigdy.
1249Winicjusz poszedł do skrzyni stojącej na marmurowym podnóżu, zwanej arca, i wydobywszy z niej kieskę cisnął ją Chilonowi.
1250— To są scrupula[270] — rzekł. — Gdy Ligia będzie u mnie w domu, dostaniesz taką samą napełnioną aureusami.
1251 1252Lecz Winicjusz zmarszczył brwi.
1253— Tu dostaniesz jeść, po czym możesz odpocząć. Do wieczora nie ruszysz się stąd, gdy zaś noc zapadnie, będziesz mi towarzyszył do Ostrianum.
1254Na twarzy Greka odbiły się przez chwilę strach i wahanie, po czym jednak uspokoił się i rzekł:
1255— Któż ci się oprze, panie! Przyjmij te słowa za dobrą wróżbę, tak jak przyjął podobne wielki nasz bohater w świątyni Ammona[271]. Co do mnie, te „skrupuły” (tu potrząsnął kieską) przeważyły moje, nie mówiąc już o twym towarzystwie, które dla mnie jest szczęściem i rozkoszą.
1256Lecz Winicjusz przerwał mu niecierpliwie i począł wypytywać o szczegóły rozmowy z Ursusem. Jedna rzecz wykazywała się z nich jasno: to jest, że albo schronienie Ligii zostanie jeszcze tej nocy wykrytym, albo ją samą można będzie porwać w czasie drogi powrotnej z Ostrianum. I na tę myśl Winicjusza porywała szalona radość. Teraz, gdy miał niemal pewność, że Ligię odzyska, i gniew przeciw niej, i uraza, jaką dla niej żywił, znikły. Za tę właśnie radość darowywał jej wszystkie winy. MiłośćMyślał tylko o niej jak o drogiej i pożądanej istocie i miał takie wrażenie, jakby po długiej podróży miała wrócić. Brała go ochota zwołać niewolników i kazać im przybrać dom w girlandy. Nie miał w tej chwili żalu nawet do Ursusa. Gotów był wszystko wszystkim przebaczyć. Chilo, do którego dotychczas mimo jego usług czuł pewien wstręt, po raz pierwszy wydał mu się człowiekiem zabawnym i zarazem niepospolitym. Rozjaśnił mu się dom, rozjaśniły się oczy i rozjaśniła twarz. Począł na nowo czuć młodość i rozkosz życia. Dawniejsze ponure cierpienie nie dało mu jeszcze dostatecznej miary, jak Ligię pokochał. Zrozumiał to dopiero teraz, gdy spodziewał się ją mieć. Pragnienie jej budziło się w nim, jak na wiosnę budzi się ziemia przygrzana słońcem, ale żądze jego były obecnie jakby mniej ślepe i dzikie, a więcej radosne i tkliwe. Czuł też w sobie energię bez granic i był przekonany, że gdy tylko zobaczy Ligię własnymi oczyma, wówczas nie odbiorą mu już jej wszyscy chrześcijanie całego świata ani nawet sam cezar.
1257Chilon jednakże, ośmielony jego radością, zabrał głos i począł dawać rady. Według niego należało sprawy nie uważać jeszcze za wygraną i zachować jak największą ostrożność, bez której całe dzieło może pójść na nic. Zaklinał też Winicjusza, by nie porywał Ligii z Ostrianum. Powinni tam pójść w kapturach na głowach, z twarzami przysłoniętymi, i poprzestać na przypatrywaniu się z jakiego mrocznego kąta wszystkim obecnym. Dopiero gdy ujrzą Ligię, najbezpieczniej będzie pójść za nią z daleka, obaczyć, do którego domu wchodzi, a nazajutrz o świcie otoczyć go wielką siłą niewolników i zabrać ją w biały dzień. Ponieważ jest ona zakładniczką i należy właściwie do cezara, zatem można to uczynić bez obawy prawa. W razie gdyby jej nie znaleźli w Ostrianum, pójdą za Ursusem i skutek będzie ten sam. Na cmentarz z wielką liczbą ludzi udawać się nie można, łatwo bowiem mogliby zwrócić na siebie uwagę, a wówczas chrześcijanie potrzebowaliby tylko pogasić wszystkie światła, tak jak to uczynili przy pierwszym porwaniu, i rozproszyć się lub pochować w ciemnościach, w kryjówkach im tylko znanych. Natomiast trzeba się uzbroić, a jeszcze lepiej wziąć ze sobą ze dwóch ludzi pewnych i silnych, aby w danym razie mieć w nich obronę.
1258Winicjusz przyznawał mu słuszność zupełną i wspomniawszy zarazem na rady Petroniusza, wydał rozkaz niewolnikom, aby sprowadzili do niego Krotona. Chilo, który wszystkich znał w Rzymie, uspokoił się znacznie słysząc nazwisko znanego atlety, którego nadludzką siłę podziwiał niejednokrotnie na arenie, i oświadczył, że do Ostrianum pójdzie. Kieska, napełniona wielkimi aureusami, wydawała mu się przy pomocy Krotona o wiele łatwiejszą do zdobycia.
1259CzaryZasiadł więc z dobrą myślą do stołu, do którego wezwał go po niejakim czasie przełożony nad atrium, i w czasie jedzenia opowiadał niewolnikom, jako dostarczył ich panu cudownej maści, którą dość posmarować kopyta najlichszym koniom, aby pozostawiły daleko za sobą wszystkie inne. Nauczył go przyrządzać tę maść pewien chrześcijanin, albowiem starsi chrześcijańscy daleko lepiej rozumieją się na czarach i cudach niż nawet Tesalczycy, chociaż Tesalia słynie ze swoich czarownic. Chrześcijanie mają do niego ufność ogromną, dlaczego zaś ją mają, domyśli się łatwo każdy, kto wie, co znaczy ryba. Tak rozmawiając patrzył pilnie w twarze niewolników, w nadziei, że może odkryje między nimi chrześcijanina i doniesie o nim Winicjuszowi. Gdy jednak ta nadzieja go zawiodła, począł jeść i pić nadzwyczaj obficie, nie szczędząc pochwał kucharzowi i zapewniając, że postara się go od Winicjusza odkupić. Wesołość jego mąciła jedynie myśl, że nocą trzeba będzie pójść do Ostrianum, pocieszał się jednak, że to będzie w przebraniu, po ciemku i w towarzystwie dwóch ludzi, z których jeden jest, jako siłacz, bożyszczem całego Rzymu, drugi patrycjuszem i wysokim urzędnikiem wojskowym. „Choćby Winicjusza i odkryli — mówił sobie — nie ośmielą się podnieść na niego ręki, co do mnie zaś, będą mądrzy, jeśli zobaczą choć koniec mego nosa.”
1260Po czym jął sobie przypominać rozmowę z robotnikiem i rozpamiętywanie to nową napełniło go otuchą. Nie miał najmniejszej wątpliwości, że ów robotnik był Ursusem. Wiedział z opowiadań Winicjusza i tych, którzy przeprowadzali Ligię z pałacu cezara, o niezwykłej sile tego człowieka. Otóż ponieważ u Eurycjusza wypytywał o ludzi wyjątkowo silnych, nie było nic dziwnego, że wskazano mu Ursusa. Potem zmieszanie i wzburzenie robotnika na wzmiankę o Winicjuszu i Ligii nie pozwalało wątpić, że osoby te szczególniej go obchodzą; robotnik wspominał także o pokucie za zabicie człowieka, Ursus zaś zabił Atacyna; na koniec rysopis robotnika odpowiadał zupełnie temu, co Winicjusz opowiadał o Ligu. Jedno tylko zmienione imię mogło wzbudzać wątpliwość, lecz Chilo już wiedział, że chrześcijanie często przy chrzcie przyjmują nowe imiona.
1261„Jeśli Ursus zabije Glauka — mówił sobie Chilo — to będzie jeszcze lepiej, jeśli zaś nie zabije, to także będzie dobry znak, pokaże się bowiem, z jaką trudnością przychodzi chrześcijanom zabójstwo. Przedstawiłem przecie tego Glauka jako rodzonego syna Judasza i zdrajcę wszystkich chrześcijan; byłem tak wymowny, że kamień by się wzruszył i obiecałby spaść na głowę Glaukowi, a jednak ledwiem nakłonił tego ligijskiego niedźwiedzia, by mi przyrzekł położyć na nim łapę… Wahał się, nie chciał, opowiadał o swoim żalu i pokucie. Widocznie między nimi to nie uchodzi… Swoje krzywdy trzeba przebaczać, za cudze nie bardzo wolno się mścić, ergo, zastanów się, Chilonie, cóż ci może grozić? Glaukusowi nie wolno się nad tobą pomścić… Ursus, jeśli nie zabije Glauka za tak wielką winę, jak zdrada wszystkich chrześcijan, to tym bardziej nie zabije ciebie za tak małą, jak zdrada jednego chrześcijanina. Zresztą, gdy raz wskażę temu jurnemu grzywaczowi[272] gniazdo tamtej turkawki[273], umywam ręce od wszystkiego i przenoszę się na powrót do Neapolis. Chrześcijanie mówią także o jakimś umywaniu rąk, jest to więc widocznie sposób, w który, jeśli się ma z nimi sprawę, można ją ostatecznie zakończyć. Jacyś dobrzy ludzie ci chrześcijanie, a tak źle o nich mówią! O, bogowie! Taka to sprawiedliwość na świecie. Lubię jednak tę naukę za to, że nie pozwala zabijać. Ale jeśli nie pozwala zabijać, to nie pozwala zapewne ani kraść, ani oszukiwać, ani fałszywie świadczyć, a zatem nie powiem, żeby była łatwą. Uczy ona widocznie nie tylko uczciwie umierać, jak uczą stoicy, ale i uczciwie żyć. Bogactwo, ReligiaJeśli kiedy dojdę do majątku i będę miał taki dom jak ten i tylu niewolników, to może zostanę chrześcijaninem na tak długo, jak mi to będzie na rękę. Bo bogaty może sobie na wszystko pozwolić, nawet na cnotę… Tak! To jest religia dla bogatych i dlatego nie rozumiem, jakim sposobem jest między nimi tylu biednych. Co im z tego przyjdzie i dlaczego pozwalają cnocie zawiązywać sobie ręce? Muszę się kiedyś nad tym zastanowić. Tymczasem chwała ci, Hermesie, żeś mi pomógł odnaleźć tego borsuka… Ale jeśliś to uczynił dla dwóch jałówek, białych jednolatek z pozłoconymi rogami, to cię nie poznaję. Wstydź się, Argobójco[274]! Taki mądry bóg, żeby też z góry nie przewidział, że nic nie dostanie! Ofiaruję ci za to moją wdzięczność, a jeśli wolisz od mojej wdzięczności dwoje bydląt, tedy sam jesteś trzecim i w najlepszym razie powinieneś być pastuchem, nie bogiem. Strzeż się także, żebym jako filozof nie dowiódł ludziom, że cię nie ma, bo wówczas wszyscy by ci przestali składać ofiary. Z filozofami lepiej być dobrze.”
1262Tak rozmawiając ze sobą i z Hermesem, wyciągnął się na ławie, podłożył sobie płaszcz pod głowę i gdy niewolnicy sprzątnęli naczynia, zasnął. Zbudził się dopiero, a raczej zbudzono go, gdy nadszedł Kroto. Wówczas udał się do atrium i z przyjemnością począł przyglądać się potężnej postaci lanisty, eks-gladiatora, która swym ogromem zdawała się wypełniać całe atrium. Kroto już był się ułożył o cenę wyprawy i mówił właśnie Winicjuszowi:
1263— Na Herkulesa! Dobrze, panie, żeś się dziś do mnie zgłosił, albowiem jutro udaję się do Benewentu, dokąd wezwał mnie szlachetny Watyniusz, abym się tam wobec cezara próbował z niejakim Syfaksem, najsilniejszym Negrem, jakiego wydała kiedykolwiek Afryka. Czy wyobrażasz sobie, panie, jak jego kość pacierzowa chrupnie w moich ramionach, ale prócz tego strzaskam mu pięścią jego czarną szczękę.
1264— Na Polluksa! — odpowiedział Winicjusz. — Jestem pewien, że tak uczynisz, Krotonie.
1265— I wyśmienicie postąpisz — dodał Chilo. — Tak!… Prócz tego strzaskaj mu szczękę! To dobra myśl i godny ciebie czyn. Gotów jestem założyć się, że mu strzaskasz szczękę. Posmaruj jednak tymczasem członki oliwą, mój Herkulesie, i przepasz się, albowiem wiedz o tym, iż z prawdziwym Kakusem[275] możesz mieć sprawę. Człowiek, co strzeże tej dziewicy, o którą chodzi dostojnemu Winicjuszowi, posiada podobno wyjątkową siłę.
1266Chilon mówił tak tylko dla podniecenia ambicji Krotona, lecz Winicjusz rzekł:
1267— Tak jest, nie widziałem tego, ale mówiono mi o nim, że byka chwyciwszy za rogi, może go zawlec, dokąd chce.
1268— Oj! — zawołał Chilo, który nie wyobrażał sobie, by Ursus był tak silnym.
1269Lecz Kroto uśmiechnął się pogardliwie.
1270— Podejmuję się, dostojny panie — rzekł — porwać tą oto ręką, kogo mi każesz, a tą drugą obronić się przeciw siedmiu takim Ligom i przynieść ci dziewicę do domu, choćby wszyscy chrześcijanie z Rzymu gonili za mną jak kalabryjskie wilki. Jeśli tego nie dokażę, pozwolę sobie dać batogi na tym impluvium.
1271— Nie pozwól mu na to, panie! — zawołał Chilo. — Poczną w nas godzić kamieniami, a wówczas co jego siła pomoże? Czyż nie lepiej zabrać dziewicę z domu i nie narażać ani jej, ani siebie na zgubę?
1272— Tak ma być, Krotonie — rzekł Winicjusz.
1273— Twoje pieniądze, twoja wola! Pamiętaj tylko, panie, że jutro jadę do Benewentu.
1274— Mam pięciuset niewolników w samym mieście — odpowiedział Winicjusz.
1275Po czym dał im znak, by odeszli, sam zaś udał się do biblioteki i usiadłszy, napisał do Petroniusza następne[276] słowa:
1276List„Chilon odnalazł Ligię. Dziś wieczór udaję się z nim i z Krotonem do Ostrianum i porwę ją zaraz lub jutro z domu. Niech bogowie zleją na cię wszelkie pomyślności. Bądź zdrów, carissime, gdyż radość nie pozwala mi pisać dłużej.”
1277I złożywszy trzcinę począł przechadzać się szybkim krokiem, albowiem prócz radości, która zalewała mu duszę, trawiła go gorączka. Mówił sobie, że nazajutrz Ligia będzie w tym domu. Nie wiedział, jak z nią postąpi, czuł jednak, że jeśli go zechce kochać, to będzie jej sługą. Przypominał sobie upewnienia Akte, że był kochanym, i wzruszał się do głębi. Więc będzie chodziło tylko o przezwyciężenie jakiegoś dziewiczego wstydu i jakichś ślubów, które widocznie nauka chrześcijańska nakazuje? Ale jeśli tak, to gdy Ligia raz będzie w jego domu i ulegnie namowie lub przemocy, wówczas musi powiedzieć sobie: „Stało się”, i następnie będzie już powolną i kochającą.
1278Lecz wejście Chilona przerwało mu bieg tych błogich myśli.
1279— Panie — rzekł Grek — oto co mi jeszcze przyszło do głowy: nuż chrześcijanie mają jakoweś znaki, jakoweś tessery[277], bez których nikt nie będzie dopuszczony do Ostrianum? Wiem, że w domach modlitwy tak bywa i że takową tesserę dostałem od Eurycjusza; pozwól mi więc pójść do niego, panie, rozpytać dokładnie i zaopatrzyć się w owe znaki, jeśli okażą się konieczne.
1280— Dobrze, szlachetny mędrcze — odpowiedział wesoło Winicjusz. — Mówisz jak człek przezorny i należy ci się za to pochwała. Pójdziesz więc do Eurycjusza lub gdzie ci się podoba, ale dla pewności zostawisz na tym oto stole tę sakiewkę, którą dostałeś.
1281Chilo, który zawsze niechętnie rozstawał się z pieniędzmi, skrzywił się, jednakże uczynił zadość rozkazowi i wyszedł. Z Karyn do Cyrku, przy którym leżał sklepik Eurycjusza, nie było zbyt daleko, dlatego też wrócił znacznie jeszcze przed wieczorem.
1282— Oto są znaki, panie. Bez nich nie puszczono by nas. Rozpytałem się też dobrze o drogę, a zarazem powiedziałem Eurycjuszowi, że potrzebuję znaków tylko dla moich przyjaciół, sam zaś nie pójdę, bo to dla mnie starego za daleko, i wreszcie, że jutro zobaczę Wielkiego Apostoła, który mi powtórzy najpiękniejsze ustępy ze swego przemówienia.
1283— Jak to: nie będziesz? Musisz iść! — rzekł Winicjusz.
1284— Wiem, że muszę, ale pójdę dobrze zakapturzony i wam radzę toż samo uczynić, inaczej możemy spłoszyć ptaki.
1285Jakoż niebawem poczęli się zbierać, albowiem mrok czynił się na świecie. Wzięli galijskie płaszcze z kapturami, wzięli latarki; Winicjusz uzbroił nadto siebie i towarzyszów w krótkie zakrzywione noże. Chilon zaś wdział perukę, w którą się po drodze od Eurycjusza zaopatrzył, i wyszli, śpiesząc się, by do odległej bramy Nomentańskiej dojść przed jej zamknięciem.
Rozdział dwudziesty
1286Szli przez Vicus Patricius, wzdłuż Wiminalu[278], do dawnej bramy Wiminalskiej, koło płaszczyzny, na której Dioklecjan wzniósł później wspaniałe łaźnie. Minęli resztki muru Serwiusza Tuliusza i przez bardziej już puste miejsca doszli do drogi Nomentańskiej, tam zaś skręciwszy na lewo, ku Salaria, znaleźli się wśród wzgórz, pełnych kopalni piasku, a gdzieniegdzie i cmentarzy. Ciemność, NocŚciemniło się tymczasem już zupełnie, że zaś księżyc jeszcze nie wszedł, więc drogę dość trudno przyszłoby im znaleźć, gdyby nie to, że jak przewidział Chilo, wskazywali ją sami chrześcijanie. PrzebranieJakoż na prawo, na lewo i na przodzie widać było ciemne postaci, zdążające ostrożnie ku piaszczystym wądołom[279]. Niektórzy z owych ludzi nieśli latarki, okrywając je jednak ile możności płaszczami, inni, znający lepiej drogę, szli po ciemku. Wprawne żołnierskie oczy Winicjusza odróżniały po ruchach młodszych mężczyzn od starców wlokących się na kijach i od kobiet poobwijanych starannie w długie stole. Rzadcy przechodnie i wieśniacy, wyjeżdżający z miasta, brali widocznie tych nocnych wędrowców za robotników zdążających do arenariów lub za bractwa pogrzebowe, których członkowie wyprawiali sobie czasami obrzędowe agapy[280] w nocy. PobożnośćW miarę jednak, jak młody patrycjusz i jego towarzysze posuwali się naprzód, naokół migało coraz więcej latarek i zwiększała się liczba osób. Niektóre z nich śpiewały przyciszonymi głosami pieśni, które Winicjuszowi wydawały się jakby pełne tęsknoty. Chwilami ucho jego chwytało urywane słowa lub zdania pieśni, jak na przykład: „Wstań, który śpisz” lub „Powstań z martwych”, czasem znów imię Chrystusa powtarzało się w ustach mężczyzn i kobiet. Lecz Winicjusz mało zwracał uwagi na słowa, albowiem przez głowę przechodziło mu, że może która z owych ciemnych postaci jest Ligią. Niektóre, przechodząc blisko, mówiły: „Pokój z wami” lub „Chwała Chrystusowi!”, jego zaś ogarniał niepokój i serce poczynało mu bić żywiej, albowiem wydawało mu się, że słyszy głos Ligii. Podobne kształty lub podobne ruchy zwodziły go w ciemnościach co chwila i dopiero sprawdziwszy kilkakrotnie swą omyłkę począł nie ufać oczom.
1287Droga wydała mu się jednak długą. Okolicę znał dobrze, ale po ciemku nie umiał się w niej rozeznać. Co chwila trafiały się to jakieś wąskie przejścia, to części murów, to jakieś budynki, których sobie koło miasta nie przypominał. Wreszcie brzeg księżyca ukazał się sponad nagromadzonych chmur i oświecił okolicę lepiej od mdłych latarek. Coś z dala poczęło wreszcie błyszczeć, jakby ognisko lub płomień pochodni. Winicjusz pochylił się ku Chilonowi i spytał, czy to Ostrianum.
1288Chilo, na którym noc, odległość od miasta i te postaci, do widm podobne, czyniły widocznie silne wrażenie, odrzekł nieco niepewnym głosem:
1289— Nie wiem, panie, nie byłem nigdy w Ostrianum. Ale mogliby chwalić Chrystusa gdzieś bliżej miasta.
1290Po chwili zaś, czując potrzebę rozmowy i pokrzepienia odwagi, dodał:
1291— Schodzą się jak zbójcy, a przecie nie wolno im zabijać, chyba że mnie ów Lig zwiódł niegodnie.
1292Lecz Winicjusza, który myślał o Ligii, zdziwiła także ta ostrożność i tajemniczość, z jaką jej współwyznawcy zbierali się dla słuchania swego najwyższego kapłana, więc rzekł:
1293KonfliktReligia, Żyd— Jak wszystkie religie, tak i ta ma między nami swych zwolenników, ale chrześcijanie to sekta żydowska. Czemuż zbierają się tu, gdy na Zatybrzu stoją świątynie żydowskie, w których w biały dzień Żydzi składają ofiary?
1294— Nie, panie. Żydzi właśnie są ich najzaciętszymi nieprzyjaciółmi. Mówiono mi, że już przed dzisiejszym cezarem przyszło niemal do wojny między Żydami a nimi. Cezara Klaudiusza znudziły tak te rozruchy, że wygnał wszystkich Żydów, dziś jednak edykt ten jest zniesiony. Lecz chrześcijanie kryją się przed Żydami i przed ludnością, która, jak ci wiadomo, posądza ich o zbrodnie i nienawidzi.
1295Czas jakiś szli w milczeniu, po czym Chilo, którego strach zwiększał się w miarę odległości od bram, rzekł:
1296Przebranie— Wracając od Eurycjusza pożyczyłem od jednego balwierza peruki i w nozdrza wsadziłem sobie dwa ziarnka bobu. Nie powinni mnie poznać. Ale gdyby i poznali, to nie zabiją. To nieźli ludzie! To nawet bardzo uczciwi ludzie, których kocham i cenię.
1297— Nie ujmuj ich sobie pochwałami przedwcześnie — odpowiedział Winicjusz.
1298Weszli teraz w wąski wądół, zamknięty z boku jakby dwoma okopami, nad którymi przerzucał się w jednym miejscu akwedukt[281]. CmentarzKsiężyc tymczasem wychylił się zza chmur i na końcu wąwozu ujrzeli mur, pokryty obficie srebrzącymi się w świetle miesięcznym bluszczami. Było to Ostrianum.
1299Winicjuszowi zaczęło bić serce żywiej.
1300Przy bramie dwaj fossorowie[282] odbierali znaki. Po chwili Winicjusz i jego towarzysze znaleźli się w miejscu dość obszernym, zamkniętym ze wszystkich stron murem. Gdzieniegdzie stały tu osobne pomniki, w środku zaś widać było właściwe hypogeum, czyli kryptę leżącą w niższej swej części pod powierzchnią gruntu, w której były grobowce; przed wejściem do krypty szumiała fontanna. Widocznym jednak było, że zbyt wielka liczba osób nie zdołałaby się w samym hypogeum pomieścić. Winicjusz więc domyślił się łatwo, że obrządek będzie się odbywał pod gołym niebem na dziedzińcu, na którym wkrótce zgromadził się tłum bardzo liczny. Jak okiem dojrzeć, latarka migotała przy latarce, wielu zaś z przybyłych nie miało wcale światła. Z wyjątkiem kilku głów, które się odkryły, wszyscy, z obawy zdrajców czy też chłodu, pozostali zakapturzeni, i młody patrycjusz z trwogą pomyślał, że jeśli tak pozostaną do końca, to w tym tłumie, przy mdłym świetle, niepodobna mu będzie Ligii rozeznać.
1301Lecz nagle przy krypcie zapalono kilka smolnych pochodni, które ułożono w mały stos. Stało się jaśniej. TęsknotaTłum począł po chwili śpiewać, z początku cicho, potem coraz głośniej, jakiś dziwny hymn. Winicjusz nigdy w życiu nie słyszał podobnej pieśni. Ta sama tęsknota, która już uderzyła go w śpiewach nuconych półgłosem przez pojedynczych ludzi w czasie drogi na cmentarz, odezwała się i teraz w tym hymnie, tylko daleko wyraźniej i silniej, a w końcu stała się tak przejmującą i ogromną, jakby wraz z ludźmi począł tęsknić cały ten cmentarz, wzgórza, wądoły i okolica. Zdawać się przy tym mogło, iż jest w tym jakieś wołanie po nocy, jakaś pokorna prośba o ratunek w zabłąkaniu i ciemności. Głowy, podniesione ku górze, zdawały się widzieć kogoś, hen, wysoko, a ręce wzywać go, by zstąpił. Gdy pieśń cichła, następowała jakby chwila oczekiwania, tak przejmująca, że i Winicjusz, i jego towarzysze mimo woli spoglądali ku gwiazdom, jakby w obawie, że stanie się coś niezwykłego i że ktoś naprawdę zstąpi. MiłośćReligia, ŚpiewWinicjusz w Azji Mniejszej, w Egipcie i w samym Rzymie widział mnóstwo przeróżnych świątyń, poznał mnóstwo wyznań i słyszał mnóstwo pieśni, tu jednak dopiero po raz pierwszy ujrzał ludzi wzywających bóstwo pieśnią nie dlatego, że chcieli wypełnić jakiś ustalony rytuał, ale spod serca, z takiej prawdziwej za nim tęsknoty, jaką mogą mieć dzieci za ojcem lub matką. Trzeba było być ślepym, by nie dostrzec, że ci ludzie nie tylko czcili swego boga, ale go z całej duszy kochali, tego zaś Winicjusz nie widział dotąd w żadnej ziemi, w żadnych obrzędach, w żadnej świątyni, w Rzymie bowiem i w Grecji ci, którzy jeszcze oddawali cześć bogom, czynili to dla zjednania sobie ich pomocy lub z bojaźni, ale nikomu nie przychodziło nawet do głowy, by ich kochać.
1302Jakkolwiek też miał myśl zajętą Ligią, a uwagę wypatrywaniem jej wśród tłumów, nie mógł jednak nie widzieć tych rzeczy dziwnych i nadzwyczajnych, które się koło niego działy. Tymczasem dorzucono kilka pochodni na ognisko, które oblało czerwonym światłem cmentarz i przyćmiło blask latarek, w tej samej zaś chwili z hypogeum wyszedł starzec przybrany w płaszcz z kapturem, ale z odkrytą głową, i wstąpił na kamień leżący w pobliżu stosu.
1303CiszaTłum zakołysał się na jego widok. Głosy obok Winicjusza poczęły szeptać: „Petrus! Petrus!…”[283] Niektórzy poklękali, inni wyciągali ku niemu ręce. Nastała cisza tak głęboka, że słychać było każdy opadający z pochodni węgielek, oddalony turkot kół na Nomentańskiej drodze i szmer wiatru w kilku piniach rosnących obok cmentarza.
1304Chilo pochylił się ku Winicjuszowi i szepnął:
1305— To ten! Pierwszy uczeń Chrestosa, rybak!
1306Starzec zaś wzniósł do góry dłoń i znakiem krzyża przeżegnał zgromadzonych, którzy tym razem padli na kolana. Towarzysze Winicjusza i on sam, nie chcąc się zdradzić, poszli za przykładem innych. Młody człowiek nie umiał na razie pochwytać swych wrażeń, albowiem wydało mu się, że owa postać, którą przed sobą widział, jest i dość prostaczą, i nadzwyczajną, a co więcej, że ta nadzwyczajność wypływa właśnie z jej prostoty. Starzec nie miał ani mitry na głowie, ani dębowego wieńca na skroniach, ani palmy w ręku, ani złotej tablicy na piersiach, ani szat usianych w gwiazdy lub białych, słowem, żadnych takich oznak, jakie nosili kapłani wschodni, egipscy, greccy lub flaminowie rzymscy.
1307PrawdaI znów uderzyła Winicjusza taż sama różnica, którą odczuł słuchając pieśni chrześcijańskich, albowiem i ten „rybak” wydał mu się nie jakimś arcykapłanem biegłym w ceremoniach, ale jakby prostym, wiekowym i niezmiernie czcigodnym świadkiem, który przychodzi z daleka, by opowiedzieć jakąś prawdę, którą widział, której dotykał, w którą uwierzył, jak wierzy się w oczywistość, i ukochał właśnie dlatego, że uwierzył. Była też w jego twarzy taka siła przekonania, jaką posiada prawda sama. I Winicjusz, który będąc sceptykiem, nie chciał się poddać jego urokowi, poddał się jednakże jakiejś gorączkowej ciekawości, co też wypłynie z ust tego towarzysza tajemniczego „Chrestosa” i jaka jest ta nauka, którą wyznają Ligia i Pomponia Grecyna.
1308NauczycielTymczasem Piotr począł mówić i mówił z początku jak ojciec, który upomina dzieci i uczy je, jak mają żyć. Nakazywał im, by wyrzekli się zbytków i rozkoszy, miłowali zaś ubóstwo, czystość obyczajów, prawdę, by znosili cierpliwie krzywdy i prześladowania, słuchali przełożonych i władzy, wystrzegali się zdrady, obłudy i obmówiska[284], a w końcu, żeby dawali przykład i jedni drugim między sobą, i nawet poganom. Bunt Winicjusza, dla którego dobrym było to tylko, co mogło mu wrócić Ligię, a złym wszystko, co stawało między nimi jako przeszkoda, dotknęły i rozgniewały niektóre z tych rad, albowiem wydało mu się, że zalecając czystość i walkę z żądzami starzec śmie tym samym nie tylko potępiać jego miłość, ale zraża Ligię do niego i utwierdza ją w oporze. Zrozumiał, że jeśli ona jest między zebranymi i słucha tych słów, a bierze je do serca, to w tej chwili musi myśleć o nim jako o wrogu tej nauki i niegodziwcu. Na tę myśl porwała go złość: „Cóżem nowego usłyszał — mówił sobie. — Toż ma być owa nieznana nauka? Każdy to wie, każdy to słyszał, wszak ubóstwo i ograniczenie potrzeb zalecają i cynicy, wszak cnotę polecał i Sokrates, jako rzecz starą a dobrą; wszak pierwszy lepszy stoik, nawet taki Seneka, który ma pięćset stołów cytrynowych, sławi umiarkowanie, zaleca prawdę, cierpliwość w przeciwnościach, stałość w nieszczęściu, i to wszystko jest jakoby zleżałe zboże, które myszy jedzą, ludzie zaś już jeść nie chcą, dlatego że ze starości zatęchło.” I obok gniewu doznał jakby uczucia zawodu, spodziewał się bowiem odkrycia jakichś nieznanych, czarodziejskich tajemnic, a przynajmniej mniemał, że usłyszy jakiegoś zadziwiającego swą wymową retora, tymczasem słyszał jeno słowa ogromnie proste, pozbawione wszelkich ozdób. Dziwiła go tylko ta cisza i to skupienie, z jakim tłum słuchał. Lecz starzec mówił dalej do tych zasłuchanych ludzi, że mają być dobrzy, cisi, sprawiedliwi, ubodzy i czyści nie dlatego, by za życia mieć spokój, ale by po śmierci żyć wiecznie w Chrystusie, w takim weselu, w takiej chwale, rozkwicie i radości, jakich nikt na ziemi nigdy nie dostąpił.
1309CnotaI tu Winicjusz, jakkolwiek uprzedzony przed chwilą niechętnie, nie mógł nie zauważyć, żeNieśmiertelność, Zaświaty jednak jest różnica między nauką starca a tym, co mówili cynicy, stoicy lub inni filozofowie, ci bowiem dobro i cnotę zalecali jako rzecz rozumną i jedynie w życiu praktyczną, on zaś obiecywał za nią nieśmiertelność, i to nie jakąś lichą nieśmiertelność pod ziemią, w nudzie, czczości, pustkowiu, ale wspaniałą, równą niemal bytowi bogów. Mówił przy tym o niej jak o rzeczy zupełnie pewnej, więc wobec takiej wiary cnota nabierała ceny po prostu bez granic, a klęski życia stawały się czymś niesłychanie błahym, albowiem cierpieć chwilowo, dla nieprzebranego szczęścia, jest rzeczą zupełnie inną niż cierpieć dlatego tylko, że taki jest porządek natury. BógLecz starzec mówił dalej, że cnotę i prawdę należy miłować dla nich samych, albowiem najwyższym przedwiecznym dobrem i przedwieczną cnotą jest Bóg, kto więc je miłuje, ten miłuje Boga i przez to sam staje się jego umiłowanym dzieckiem. Winicjusz nie rozumiał tego dobrze, wiedział jednak już dawniej ze słów, które Pomponia Grecyna powiedziała do Petroniusza, że ten Bóg jest wedle mniemania chrześcijan jeden i wszechmocny, gdy więc teraz usłyszał jeszcze, że jest on wszechdobrem i wszechprawdą, mimo woli pomyślał, że wobec takiego Demiurga[285] Jowisz, Saturn, Apollo, Juno, Westa i Wenus wyglądaliby jak jakaś marna i hałaśliwa zgraja, w której broją wszyscy razem i każdy na swoją rękę. Ale największe zdumienie ogarnęło młodego człowieka, gdy starzec począł nauczać, że MiłośćBóg jest również wszechmiłością, kto więc kocha ludzi, ten spełnia najwyższe jego przykazanie. Lecz nie dość jest kochać ludzi ze swego narodu, albowiem Bóg-człowiek za wszystkich krew przelał i między poganami znalazł już takich swoich wybranych, jak Korneliusz centurion, i nie dość jest kochać tych, którzy nam dobrze czynią, albowiem Chrystus przebaczył i Żydom, którzy go wydali na śmierć, i żołnierzom rzymskim, którzy go do krzyża przybili, należy więc tym, którzy krzywdy nam czynią, nie tylko przebaczać, ale kochać ich i płacić im dobrem za złe; i nie dość kochać dobrych, ale trzeba kochać i złych, gdyż tylko miłością można z nich złość wyplenić.Chilo przy tych słowach pomyślał sobie, że jego robota poszła na marne i że Ursus nigdy w świecie nie odważy się zabić Glauka ani tej nocy, ani żadnej innej. Pocieszył się jednak natychmiast drugim wnioskiem wyprowadzonym z nauki starca: mianowicie, że i Glaukus nie zabije jego, choćby go odkrył i poznał. Winicjusz nie myślał już jednak, że w słowach starca nie masz niczego nowego, ale ze zdumieniem zadawał sobie pytanie: co to za Bóg? co to za nauka? i co to za lud? Wszystko, co słyszał, nie mieściło się wprost w jego głowie. Był to dla niego jakiś niesłychany nów pojęć. Czuł, że gdyby na przykład chciał pójść za tą nauką, musiałby złożyć na stos swoje myślenie, zwyczaje, charakter, całą dotychczasową naturę i wszystko to spalić na popiół, a wypełnić się jakimś zgoła innym życiem i całkowicie nową duszą. SzaleństwoNauka, która mu nakazywała kochać Partów, Syryjczyków, Greków, Egipcjan, Galów i Brytanów, przebaczać nieprzyjaciołom, płacić im dobrem za złe i kochać ich, wydała mu się szaloną, jednocześnie zaś miał poczucie, że jednak w samym jej szaleństwie jest coś potężniejszego niż we wszelkich dotychczasowych filozofiach. Mniemał, że z powodu jej szaleństwa jest niewykonalną, a z powodu niewykonalności boską. Odrzucał ją w duszy, a czuł, że rozchodzi się od niej, jakby od łąki pełnej kwiatów, jakaś woń upajająca, którą gdy ktoś raz odetchnął, musi, jako w kraju Lotofagów[286], zapomnieć o wszystkim innym i tylko do niej tęsknić. Zdawało mu się, że nie ma w niej nic rzeczywistego, i zarazem, że rzeczywistość wobec niej jest czymś tak lichym, że nie warto zatrzymywać nad nią myśli. Otoczyły go jakieś przestwory, których się ani domyślał, jakieś ogromy, jakieś chmury. CmentarzÓw cmentarz począł czynić na nim wrażenie zbiorowiska szaleńców, lecz także i miejsca tajemniczego i strasznego, na którym, jakby na jakimś mistycznym łożu, rodzi się coś, czego nie było dotąd na świecie. Uprzytomniał sobie wszystko, co od pierwszej chwili starzec mówił o życiu, prawdzie, miłości, Bogu, i myśli jego olśniewały od blasku, jak olśniewają oczy od błyskawic nieustannie po sobie następujących. Jak zwykle ludzie, którym życie zmieniło się w jedną namiętność, myślał o tym wszystkim przez swoją miłość do Ligii i przy świetle owych błyskawic ujrzał jasno jedną rzecz: że jeśli Ligia jest na cmentarzu, jeśli wyznaje tę naukę, słucha i czuje, to przenigdy nie zostanie jego kochanką.
1310Po raz też pierwszy od czasu, jak ją u Aulusów poznał, Winicjusz poczuł, że choćby ją teraz odzyskał, to i tak jej nie odzyska. Nic podobnego nie przyszło mu dotąd do głowy, a i obecnie nie umiał sobie z tego zdać sprawy, gdyż było to nie tyle wyraźne zrozumienie, ile raczej mętne poczucie jakowejś niepowetowanej straty i jakowegoś nieszczęścia. Wstał w nim niepokój, który wnet zmienił się w burzę gniewu przeciw chrześcijanom w ogóle, a przeciw starcowi w szczególności. Ów rybak, którego na pierwszy rzut oka poczytał[287] za prostaka, przejmował go teraz niemal bojaźnią i zdawał mu się być jakimś tajemniczym Fatum, rozstrzygającym nieubłaganie, a zarazem tragicznie jego losy.
1311ChrystusFossor przyłożył znów nieznacznie kilka pochodni na ogień, wiatr przestał szumieć w piniach, płomień wznosił się równo, wysmukłym ostrzem, ku skrzącym się na wypogodzonym niebie gwiazdom, starzec zaś wspomniawszy o śmierci Chrystusa począł już tylko o Nim mówić. Wszyscy zatrzymali dech w piersiach i cisza zrobiła się jeszcze większa niż poprzednio, taka, że słyszeć można było niemal bicie serc. Ten człowiek widział! I opowiadał jako ten, któremu każda chwila wyryła się tak w pamięci, że gdy przymknie oczy, to jeszcze widzi. Mówił więc, jak wróciwszy od Krzyża, przesiedzieli z Janem dwa dni i dwie noce w wieczorniku, nie śpiąc, nie jedząc, w znękaniu, żalu, trwodze, w zwątpieniu, głowy trzymając w rękach i rozmyślając, że On umarł. Oj, ach! Jak było ciężko! jak ciężko! Już wstał dzień trzeci i świt pobielił mury, a oni obaj z Janem siedzieli tak pod ścianą bez rady i nadziei. Co ich sen zmorzył (bo i noc przed męką spędzili bezsennie), to budzili się i poczynali biadać na nowo. Aż ledwo weszło słońce, wpadła Maria z Magdali, bez tchu, z rozwiązanym włosem i z krzykiem: „Wzięli Pana!” Oni zaś posłyszawszy zerwali się i poczęli biec na miejsce. Lecz Jan, człek młodszy, przybieżał pierwszy, obaczył grób pusty i nie śmiał wejść. Dopiero gdy było ich troje u wejścia, on, który im to mówi, wszedł, ujrzał na kamieniu giezło[288] i zawijacze, ale ciała nie znalazł.
1312Więc spadł na nich strach, bo myśleli, że porwali Chrystusa kapłani, i obaj wrócili do domu w większym jeszcze udręczeniu. Potem nadeszli inni uczniowie i podnosili lament, to wszyscy razem, by ich usłyszał łacniej Pan Zastępów, to kolejno. Zamarł w nich duch, bo się spodziewali, że mistrz miał odkupić Izraela, a oto był trzeci dzień, jak umarł, więc nie rozumieli, dlaczego Ojciec opuścił Syna, i woleliby nie oglądać dnia i pomrzeć, tak ciężkie było to brzemię.
1313ŁzyWspomnienie tych strasznych chwil jeszcze teraz wycisnęło dwie łzy z oczu starca, które widać było dobrze przy blasku ognia, ściekające po siwej brodzie. Stara, obnażona z włosów głowa poczęła mu się trząść i głos zamarł mu w piersi. Winicjusz rzekł w duchu: „Ten człowiek mówi prawdę i płacze nad nią!” — a słuchaczów o prostych sercach żal chwycił także za gardła. Słyszeli już nieraz o męce Chrystusa i wiadomo im było, że radość nastąpi po smutku, ale że to opowiadał Apostoł, który widział, więc pod wrażeniem załamywali ręce łkając lub bili się po piersiach.
1314Lecz z wolna uspokoili się, bo chęć dalszego słuchania przemogła. Starzec przymknął oczy, jakby chcąc widzieć lepiej w duszy rzeczy odległe, i mówił dalej:
1315Chrystus„Gdy tak czynili lament, wpadła znów Maria z Magdali wołając, że widziała Pana. Nie mogąc Go dla wielkiego blasku rozeznać, myślała, że ogrodnik, ale On rzekł: „Mario!” Wówczas krzyknęła: „Rabboni!”[289], i padła mu do nóg. On zaś kazał jej iść do uczniów, a potem znikł. SzaleństwoAle oni, uczniowie, nie wierzyli jej, a gdy płakała od radości, jedni przyganiali jej, inni myśleli, że żal pomieszał jej zmysły, bo mówiła także, że w grobie widziała aniołów, oni zasię przybieżawszy raz wtóry, widzieli grób pusty. Potem wieczorem przyszedł Kleofas, który chodził z innymi do Emmaus, i wrócili co żywo, mówiąc: „Prawdziwie zmartwychwstał Pan!” i poczęli się spierać przy drzwiach zamkniętych dla bojaźni Żydów. Wtem On stanął między nimi, choć nie skrzypiały drzwi, a gdy struchleli, rzekł im: „Pokój z wami.”
1316„I widziałem Go, jako widzieli wszyscy, a On był jako światłość i jako szczęśliwość serc naszych, bośmy uwierzyli, że zmartwychwstał i że morza wyschną, góry się w proch obrócą, a Jego chwała nie przeminie.”
1317„A po ośmiu dniach Tomasz Dydymus wkładał palce w Jego rany i dotykał boku Jego, a potem padł Mu do nóg i wołał: „Pan mój i Bóg mój!” Któren mu odpowiedział: „Iżeś mnie ujrzał, uwierzyłeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.” I te słowa słyszeliśmy, i oczy nasze patrzyły na Niego, albowiem był między nami.”
1318Winicjusz słuchał i działo się z nim coś dziwnego. Zapomniał na chwilę, gdzie jest, począł tracić czucie rzeczywistości, miarę, sąd. Stał wobec dwóch niepodobieństw. Nie mógł uwierzyć w to, co starzec mówił, a czuł, że trzeba by być chyba ślepym i zaprzeć się własnego rozumu, by przypuścić, że ów człowiek, który mówił: „Widziałem”, kłamał. Było coś w jego wzruszeniu, w jego łzach, w jego całej postaci i w szczegółach zdarzeń, które opowiadał, co czyniło niemożliwym wszelkie posądzenie. Winicjuszowi wydawało się chwilami, że śni. Lecz naokół widział uciszony tłum; kopeć latarek dolatywał do jego nozdrzy; opodal płonęły pochodnie, a obok na kamieniu stał człowiek stary, bliski grobu, z drżącą nieco głową, który dając świadectwo, powtarzał: „Widziałem!”
1319I opowiedział im wszystko dalej, aż do Wniebowstąpienia. Chwilami wypoczywał, bo mówił bardzo szczegółowo, ale czuć było, że każdy najmniejszy szczegół tak wyrył się w jego pamięci jak na kamieniu. PobożnośćTych, którzy go słuchali, ogarnęło upojenie. Pozrzucali z głów kaptury, by słyszeć lepiej i by nie uronić żadnego z tych słów, które były dla nich bez ceny. Zdawało im się, że jakaś moc nadludzka przenosi ich do Galilei, że chodzą razem z uczniami po tamtejszych gajach i nad wodami, że ten cmentarz zmienia się w Tyberiadzkie Jezioro, a na brzegu, w porannym tumanie, stoi Chrystus, tak jak stał wówczas, gdy Jan, patrząc z łódki, rzekł: „Pan jest!” — a Piotr rzucił się wpław, by prędzej przypaść do nóg umiłowanych. W twarzach znać było zachwyt bez granic i zapomnienie życia, i szczęście, i niezmierzoną miłość. Widocznym było, że w czasie długiego opowiadania Piotra niektórzy mieli widzenia, gdy zaś począł mówić, jak w chwili Wniebowstąpienia obłoki poczęły zasuwać się pod stopy Zbawiciela i przesłaniać Go, i zakrywać przed oczyma apostołów, wszystkie głowy podniosły się mimo woli ku niebu i nastała chwila jakby oczekiwania, jakby owi ludzie mieli nadzieję dojrzeć Go jeszcze lub jakby się spodziewali, że zstąpi znów z pól niebieskich, by zobaczyć, jak stary Apostoł pasie powierzone mu owce, i pobłogosławić jego i stado.
1320I dla tych ludzi nie było w tej chwili Rzymu, nie było szalonego cezara, nie było świątyń, bogów, pogan, był tylko Chrystus, który wypełniał ziemię, morze, niebo, świat.
1321W odległych domach, porozrzucanych wzdłuż Via Nomentana, koguty poczęły piać oznajmując północ. W tej chwili Chilo pociągnął Winicjusza za róg płaszcza i szepnął:
1322— Panie, tam, niedaleko starca, widzę Urbana, a przy nim jakąś dziewicę.
1323Winicjusz otrząsnął się jak ze snu i zwróciwszy się w kierunku wskazywanym przez Greka, ujrzał Ligię.
Rozdział dwudziesty pierwszy
1324Każda kropla krwi zadrgała w młodym patrycjuszu na jej widok. Zapomniał o tłumach, o starcu, o własnym zdumieniu wobec tych niepojętych rzeczy, jakie słyszał, i widział przed sobą tylko ją jedną. Oto wreszcie po wszystkich wysiłkach, po długich dniach niepokoju, szarpania się, zmartwień odnalazł ją! Po raz pierwszy w życiu doświadczył, że radość może się rzucić na piersi jak dziki zwierz i przygnieść je aż do utraty oddechu. LosOn, który dotąd sądził, że Fortuna ma niejako obowiązek spełniać wszelkie jego życzenia, teraz zaledwie wierzył własnym oczom i własnemu szczęściu. Gdyby nie to niedowierzanie, jego zapalczywa natura mogła go była popchnąć do jakiego nierozważnego kroku, ale chciał się pierwej przekonać, czy to nie dalszy ciąg tych cudów, którymi miał przepełnioną głowę, i czy nie śni. Ale nie było wątpliwości: widział Ligię i dzieliła go od niej odległość zaledwie kilkunastu kroków. Stała w pełnym świetle, więc mógł napawać się jej widokiem, ile sam chciał. Kaptur zesunął się jej z głowy i rozrzucił włosy; usta miała nieco otwarte, oczy wzniesione ku Apostołowi, twarz zasłuchaną i zachwyconą. MiłośćW płaszczu z ciemnej wełny, ubrana była jak dziewczyna z ludu, Winicjusz jednak nigdy nie widział jej piękniejszą i mimo całego zamętu, jaki w nim powstał, uderzyła go w przeciwstawieniu do tego niewolniczego niemal ubioru szlachetność tej cudnej patrycjuszowskiej głowy. Miłość przeleciała po nim jak płomień, ogromna, pomieszana z jakimś dziwnym uczuciem tęsknoty, uwielbienia, czci i żądzy. Czuł rozkosz, jaką sprawiał mu sam jej widok, i napawał się nią jakby ożywczą wodą po długim pragnieniu. Stojąc przy olbrzymim Ligu wydawała mu się mniejszą, niż była przedtem, niemal dzieckiem; spostrzegł także, iż wyszczuplała. Płeć[290] jej była prawie przezrocza[291]; czyniła na nim wrażenie kwiatu i duszy. Ale tym bardziej tylko pragnął posiąść tę istotę, tak odmienną od kobiet, które widział lub posiadał na Wschodzie i w Rzymie. Czuł, że oddałby za nią tamte wszystkie, a z nimi Rzym i świat w dodatku.
1325Byłby się zapatrzył i zapamiętał zupełnie, gdyby nie Chilo, który ciągnął go za róg płaszcza, w strachu, aby nie uczynił czegoś, co mogło podać ich na niebezpieczeństwo. ModlitwaChrześcijanie tymczasem zaczęli się modlić i śpiewać. Za chwilę zagrzmiało: Maranatha![292] a potem Wielki Apostoł począł chrzcić wodą z fontanny tych, których prezbiterowie przedstawiali jako do przyjęcia chrztu przygotowanych. Winicjuszowi zdawało się, że ta noc nigdy się nie skończy. Chciał teraz iść jak najprędzej za Ligią i pochwycić ją w drodze lub w jej mieszkaniu.
1326Wreszcie niektórzy poczęli opuszczać cmentarz. Chilo wówczas szepnął:
1327— Wyjdźmy, panie, przed bramę, albowiem nie zdjęliśmy kapturów i ludzie patrzą na nas.
1328Tak było rzeczywiście. Gdy podczas słów Apostoła wszyscy odrzucili kaptury, ażeby lepiej słyszeć, oni nie poszli za ogólnym przykładem. Rada Chilona wydała się też roztropną. Stojąc przy bramie mogli uważać na wszystkich wychodzących. Ursusa zaś nietrudno było rozpoznać po wzroście i postawie.
1329— Pójdziemy za nimi — rzekł Chilo — zobaczymy, do jakiego domu wchodzą, jutro zaś, a raczej dziś jeszcze, otoczysz, panie, wszystkie wejścia do domu niewolnikami i zabierzesz ją.
1330 1331 1332— Wejdziemy za nią do domu i porwiemy ją natychmiast: wszak podjąłeś się tego, Krotonie?
1333— Tak jest — rzekł lanista — i oddaję ci się, panie, jako niewolnik, jeśli nie złamię krzyża temu bawołowi, który jej strzeże.
1334Lecz Chilo począł odradzać i zaklinać ich na wszystkich bogów, ażeby tego nie czynili. Przecie Kroto miał być wzięty tylko dla obrony, na wypadek, gdyby ich poznano, nie dla porwania dziewicy. Biorąc ją we dwóch tylko, sami narażą się na śmierć i co więcej, mogą ją wypuścić z rąk, a wówczas ona skryje się w innym miejscu lub opuści Rzym. I co uczynią? Dlaczego nie działać na pewno, po co narażać siebie na zgubę i całe przedsięwzięcie na los niepewny?
1335Winicjusz, mimo że z największym wysiłkiem wstrzymywał się, by zaraz na cmentarzu nie pochwycić Ligii w ramiona, czuł jednak, że Grek ma słuszność, i byłby może podał ucho jego radom, gdyby nie Kroto, któremu chodziło o nagrodę.
1336— Każ, panie, milczeć temu staremu capowi — rzekł — albo pozwól mi spuścić pięść na jego głowę. Raz w Buxentum, dokąd mnie na igrzyska sprowadził Lucjusz Saturninus, napadło na mnie w gospodzie siedmiu pijanych gladiatorów i żaden nie wyszedł z całymi żebrami. Nie mówię, żeby dziewicę porywać teraz, spośród tłumu, bo mogliby nam rzucić pod nogi kamienie, ale gdy raz będzie w domu, porwę ci ją i zaniosę, dokąd chcesz.
1337Winicjusz ucieszył się słuchając tych słów i odrzekł:
1338— Tak się stanie, na Herkulesa! Jutro moglibyśmy jej nie znaleźć wypadkiem w domu, gdybyśmy zaś rzucili między nich popłoch, uprowadziliby ją niechybnie.
1339— Ten Lig wydaje mi się strasznie silny! — jęknął Chilo.
1340— Nie tobie każą trzymać mu ręce — odpowiedział Kroto.
1341Musieli jednak czekać jeszcze długo i kury[293] poczęły piać na przedświt, nim ujrzeli wychodzącego z bramy Ursusa, a z nim Ligię. Towarzyszyło im kilka innych osób. Chilonowi wydało się, że rozpoznaje między nimi Wielkiego Apostoła, obok niego szedł drugi starzec, znacznie niższy wzrostem, dwie niemłode niewiasty i pacholę, które świeciło latarnią. Za tą garstką szedł tłum liczący ze dwieście osób. Winicjusz, Chilo i Kroto pomieszali się z owym tłumem.
1342— Tak, panie — rzekł Chilo — twoja dziewica znajduje się pod możną opieką. To on z nią jest, Wielki Apostoł, bo patrz, jak ludzie klękają przed nim na przodzie.
1343Ludzie rzeczywiście klękali, ale Winicjusz nie patrzył na nich. Porwanie Nie tracąc ani na chwilę z oczu Ligii myślał tylko o jej porwaniu i przywykłszy w wojnach do wszelkiego rodzaju podstępów, układał sobie w głowie z żołnierską ścisłością cały plan porwania. Czuł, że krok, na który się ważył, był zuchwały, ale wiedział dobrze, że zuchwałe napady zwykle kończą się powodzeniem.
1344Pobożność, ReligiaDroga była jednak długa, więc chwilami myślał także o przepaściach, jakie wykopała między nim a Ligią ta dziwna nauka, którą ona wyznawała. Rozumiał teraz wszystko, co się w przeszłości stało, i rozumiał, dlaczego się stało. Był na to dość przenikliwym. Oto on dotąd Ligii nie znał. Widział w niej cudną nad wszystkie dziewczynę, do której zapaliły się jego zmysły, teraz zaś poznał, że ta nauka czyniła z niej jakąś różną od innych kobiet istotę i że nadzieja, aby ją także pociągnęły zmysły, żądza, bogactwo, rozkosz, jest czczym złudzeniem. Pojął nareszcie to, czego obaj z Petroniuszem nie rozumieli, że owa nowa religia wszczepiała w duszę coś nie znanego temu światu, w którym żył, i że Ligia, gdyby go nawet kochała, nic ze swych chrześcijańskich prawd dla niego nie poświęci; że jeśli istnieje dla niej rozkosz, to całkiem odmienna od tej, za jaką ubiegał się on i Petroniusz, i dwór cezara, i cały Rzym. Każda inna z kobiet, które znał, mogła zostać jego kochanką, ta chrześcijanka mogła być tylko ofiarą.
1345I myśląc o tym doznawał piekącego bólu i gniewu, czuł zaś zarazem, że ów gniew jest bezsilnym. Porwać Ligię wydawało mu się rzeczą możliwą i tego był prawie pewien, ale również pewien był, że wobec nauki on sam, jego męstwo, jego potęga są niczym i że z nią sobie nie poradzi. Siła, WładzaÓw rzymski trybun wojskowy, przekonany, że ta siła miecza i pięści, która zawładnęła światem, zawsze nim władać będzie, po raz pierwszy w życiu ujrzał, że poza nią może być jeszcze coś innego, więc ze zdumieniem zadawał sobie pytanie: co to jest?
1346I nie umiał sobie jasno odpowiedzieć, przez głowę przelatywały mu tylko obrazy cmentarza, zebranego tłumu i Ligii, zasłuchanej całą duszą w słowa starca opowiadającego o męce, śmierci i zmartwychwstaniu Boga-człowieka, który odkupił świat i obiecał mu szczęście po drugiej stronie Styksu.
1347Gdy zaś o tym myślał, w głowie jego powstawał chaos.
1348Lecz z owego zamętu wyprowadziły go narzekania Chilona, który począł biadać na swoje losy: był przecie zgodzony do odszukania Ligii, którą też z niebezpieczeństwem życia odszukał i wskazał ją. Ale czegóż od niego chcą więcej? Czy się podejmował ją porywać, i kto mógł nawet wymagać czegoś podobnego od kaleki pozbawionego dwóch palców, od człowieka starego, oddanego rozmyślaniom, nauce i cnocie? LosCo się stanie, jeśli pan tak dostojny, jak Winicjusz, poniesie jakowy szwank przy porywaniu dziewicy? Zapewne, że bogowie powinni czuwać nad wybranymi, ale czyż nie trafiają się nieraz takie rzeczy, jakby bogowie grywali w bierki, zamiast patrzeć, co się na świecie dzieje. Fortuna, jak wiadomo, ma zawiązane oczy, więc nie widzi nawet we dnie, a cóż dopiero w nocy. Niechże się coś stanie, niechże ten niedźwiedź ligijski rzuci na szlachetnego Winicjusza kamieniem od żaren, beczką wina albo co gorzej, wody, któż zaręczy, czy na biednego Chilona zamiast nagrody nie spadnie odpowiedzialność? On, biedny mędrzec, przywiązał się też do szlachetnego Winicjusza jak Arystoteles do Aleksandra Macedońskiego i gdyby przynajmniej szlachetny Winicjusz oddał mu tę kieskę, którą w jego oczach zatknął za pas, wychodząc z domu, byłoby za co, w razie nieszczęścia, wezwać natychmiast pomocy lub przejednać samych chrześcijan. O! dlaczego nie chcą słuchać rad starca, które dyktuje roztropność i doświadczenie?
1349Winicjusz usłyszawszy to wydobył kieskę zza pasa i rzucił ją między palce Chilonowi.
1350 1351Grek poczuł, że była niezwykle ciężka, i nabrał odwagi.
1352— Cała moja nadzieja w tym — rzekł — że Herkules lub Tezeusz trudniejszych jeszcze dokonywali czynów, czymże zaś jest mój osobisty, najbliższy przyjaciel, Kroto, jeśli nie Herkulesem? SługaCiebie zaś, dostojny panie, nie nazwę półbogiem, albowiem jesteś całym bogiem, i nadal nie zapomnisz o słudze ubogim a wiernym, którego potrzeby trzeba od czasu do czasu opatrywać, albowiem sam on, gdy raz zagłębi się w księgi, nie dba o nic zupełnie… Jakieś kilka staj[294] ogrodu i domek, choćby z najmniejszym portykiem dla chłodu w lecie, byłoby czymś godnym takiego dawcy. Tymczasem będę podziwiał z dala wasze bohaterskie czyny, wzywał Jowisza, aby wam sprzyjał, w razie czego zaś narobię takiego hałasu, że pół Rzymu rozbudzi się i przyjdzie wam w pomoc. KłótniaCo za zła i nierówna droga! Oliwa wypaliła się w latarce i gdyby Kroto, który równie jest szlachetny, jak silny, chciał mnie wziąć na ręce i donieść aż do bramy, naprzód poznałby, czy łatwo uniesie dziewicę, po wtóre postąpiłby jak Eneasz[295], a w końcu zjednałby sobie wszystkich uczciwych bogów w takim stopniu, że o wynik przedsięwzięcia byłbym zupełnie spokojny.
1353— Wolałbym nieść padlinę owcy zdechłej na krosty przed miesiącem — odparł lanista — ale jeśli oddasz mi tę kiesę, którą ci rzucił dostojny trybun, to poniosę cię aż do bramy.
1354— Obyś wybił wielki palec u nogi! — odpowiedział Grek. — Takżeś to skorzystał z nauk tego czcigodnego starca, który przedstawiał ubóstwo i litość jako dwie najprzedniejsze cnoty?… Czyż ci nie nakazał wyraźnie miłować mnie? Widzę, że nigdy nie zrobię z ciebie nawet lada jakiego chrześcijanina i że łatwiej słońcu przeniknąć przez mury Mamertyńskiego[296] więzienia niż prawdzie przez twoją czaszkę hipopotama.
1355Kroto zaś, który posiadał zwierzęcą siłę, ale natomiast nie posiadał żadnych ludzkich uczuć, rzekł:
1356— Nie bój się! Chrześcijaninem nie zostanę! Nie chcę tracić kawałka chleba!
1357— Tak, ale gdybyś miał choć początkowe wiadomości z filozofii, wiedziałbyś, że złoto jest marnością!
1358— Pójdź do mnie z filozofią, a ja ci dam tylko jedno uderzenie głową w brzuch i zobaczymy, kto wygra.
1359— To samo mógł powiedzieć wół do Arystotelesa — odparł Chilo.
1360Na świecie szarzało. Brzask powłóczył bladą barwą zręby murów. Przydrożne drzewa, budynki i rozrzucone tu i ówdzie pomniki grobowe poczęły się wychylać z cienia. Droga nie była już zupełnie pusta. Przekupnie jarzyn zdążali na otwarcie bram, prowadząc osły i muły obładowane warzywem; gdzieniegdzie skrzypiały wozy, na których wieziono zwierzynę. Na drodze i po obu stronach leżała przy samej ziemi lekka mgła, zwiastująca pogodę. Ludzie, widziani z nieco większej odległości, wyglądali w tej mgle jak duchy. Winicjusz wpatrywał się w wysmukłą postać Ligii, która, w miarę jak brzask się powiększał, czyniła się coraz bardziej srebrzystą.
1361— Panie — rzekł Chilo — ubliżyłbym ci, gdybym przewidywał, że twoja hojność skończy się kiedykolwiek, lecz teraz, gdyś mi zapłacił, nie możesz mnie posądzać, abym przemawiał tylko dla mej korzyści. Otóż radzę ci raz jeszcze, abyś dowiedziawszy się, w którym domu mieszka boska Ligia, wrócił do siebie po niewolników i lektykę i nie słuchał tej słoniowej trąby, Krotona, który dlatego tylko podejmuje się sam porwać dziewicę, aby wycisnąć twoją kapsę jak worek twarogu.
1362— Masz u mnie uderzenie pięścią między łopatki, to znaczy, że zginiesz — odezwał się Kroto.
1363— Masz u mnie diotę[297] kefalońskiego wina, to znaczy, że zdrów będę — odrzekł Grek.
1364Winicjusz nie odpowiedział nic, albowiem zbliżyli się do bramy, przy której dziwny widok uderzył ich oczy. ReligiaOto dwóch żołnierzy klękło, gdy przechodził Apostoł, on zaś trzymał przez chwilę ręce na ich żelaznych szyszakach, a potem uczynił nad nimi znak krzyża. Młodemu patrycjuszowi nigdy nie przyszło dotąd na myśl, że już i między żołnierzami mogą być chrześcijanie, i ze zdumieniem pomyślał, że jak w palącym się mieście pożar ogarnia coraz nowe domy, tak ta nauka z każdym dniem obejmuje widocznie coraz nowe dusze i szerzy się nad wszelkie ludzkie pojęcie. Uderzyło go też to i ze względu na Ligię, przekonał się bowiem, że gdyby była chciała uciec z miasta, znaleźliby się strażnicy, którzy sami ułatwiliby jej potajemnie wyjście. Błogosławił też w tej chwili wszystkim bogom, że się tak nie stało.
1365Przebywszy niezabudowane miejsca, znajdujące się za murem, gromadki chrześcijan poczęły się rozpraszać. Trzeba było teraz iść za Ligią dalej i ostrożniej, by nie zwrócić na się uwagi. Chilo począł też narzekać na rany i strzykanie w nogach i pozostawał coraz bardziej w tyle, czemu Winicjusz nie sprzeciwiał się, sądząc, że obecnie tchórzliwy a niedołężny Grek nie będzie mu już potrzebny. Byłby mu nawet pozwolił ruszyć, gdzie by chciał, jednakże zacnego mędrca wstrzymywała przezorność, ale parła widocznie ciekawość, szedł bowiem ciągle za nimi, a nawet chwilami przybliżał się, powtarzając swoje poprzednie rady oraz czyniąc przypuszczenia, że starzec towarzyszący Apostołowi, gdyby nie wzrost nieco za niski, mógłby być Glaukiem.
1366Szli jednak jeszcze długo, aż na Zatybrze, i słońce było już bliskie wschodu, gdy gromadka, w której była Ligia, rozdzieliła się. Apostoł, stara kobieta i pacholę udali się wzdłuż i w górę rzeki, starzec zaś niższego wzrostu, Ursus i Ligia wsunęli się w wąski vicus[298] i uszedłszy jeszcze ze sto kroków, weszli do sieni domu, w którym były dwa sklepy: jeden oliwny, drugi ptasznika.
1367Chilo, który szedł o jakie pięćdziesiąt kroków za Winicjuszem i Krotonem, stanął zaraz jak wryty i przycisnąwszy się do muru począł na nich psykać, aby do niego wrócili.
1368Oni zaś uczynili to, bo należało się naradzić.
1369— Idź — rzekł mu Winicjusz — i obacz, czy ten dom nie wychodzi drugą stroną na inną ulicę.
1370Chilon, mimo iż poprzednio narzekał na rany w nogach, skoczył tak żywo, jakby przy kostkach miał skrzydełka Merkurego, i za chwilę powrócił.
1371— Nie — rzekł — wyjście jest jedno.
1372 1373— Na Jowisza, Apollina, Westę, Kibelę, Izys i Ozyrysa, na Mitrę, Baala i wszystkie bogi ze Wschodu i Zachodu, zaklinam cię, panie, zaniechaj tego zamiaru… Posłuchaj mnie…
1374Lecz nagle urwał, gdyż spostrzegł, że twarz Winicjusza pobladła ze wzruszenia, oczy zaś jego skrzyły się jak źrenice wilka. Dość było na niego spojrzeć, by zrozumieć, iż nic w świecie nie powstrzyma go od przedsięwzięcia. Kroto począł nabierać oddechu w swą herkulesową pierś i kiwać swą nierozwiniętą czaszką w obie strony, jak czynią niedźwiedzie zamknięte w klatce. Zresztą nie znać było na jego twarzy najmniejszego niepokoju.
1375 1376— Pójdziesz za mną — rzekł rozkazującym głosem Winicjusz.
1377I po chwili zniknęli obaj w ciemnej sieni.
1378Chilo skoczył do rogu najbliższej uliczki i jął wyzierać zza węgła czekając, co się stanie.
Rozdział dwudziesty drugi
1379BiedaWinicjusz dopiero w sieni zrozumiał całą trudność przedsięwzięcia. MiastoDom był duży, kilkopiętrowy, jeden z takich, jakich tysiące budowano w Rzymie w widokach zysku z najmu mieszkań, zwykle zaś budowano tak pośpiesznie i licho, że nie było niemal roku, aby kilka z nich nie zapadło się na głowy mieszkańców. Były to prawdziwe ule, zbyt wysokie i zbyt wąskie, pełne komórek i zakamarków, w których gnieździła się ludność uboga, a zarazem nader liczna. W mieście, w którym wiele ulic nie miało nazw, domy owe nie miały numerów; właściciele powierzali pobór komornego niewolnikom, ci jednak, nie obowiązani przez władzę miejską do podawania imion mieszkańców, częstokroć nie znali ich sami. Dopytać się o kogoś w takim domu bywało nieraz niezmiernie trudno, zwłaszcza gdy przy bramie nie było odźwiernego.
1380Winicjusz z Krotonem przez długą, podobną do korytarza sień dostali się na wąskie, zabudowane z czterech stron podwórko, stanowiące rodzaj wspólnego dla całego domu atrium, z fontanną w środku, której strumień spadał w kamienną misę, wmurowaną w ziemię. Przy wszystkich ścianach biegły w górę zewnętrzne schody, częścią kamienne, częścią drewniane, prowadzące do galerii, z których wchodziło się do mieszkań. Na dole były również mieszkania, niektóre zaopatrzone w drewniane drzwi, inne oddzielone od podwórza tylko za pomocą wełnianych, po większej części wystrzępionych i podartych lub połatanych zasłon.
1381Godzina była wczesna i na podwórku żywej duszy. Widocznie w całym domu spali jeszcze wszyscy, z wyjątkiem tych, którzy wrócili z Ostrianum.
1382— Co uczynimy, panie? — spytał Kroton zatrzymując się.
1383— Czekajmy tu; może się ktoś zjawi — odrzekł Winicjusz. — Nie trzeba, by nas widziano na podwórzu.
1384Lecz zarazem myślał, że rada Chilona była praktyczną. Gdyby się miało kilkudziesięciu niewolników, można było obsadzić bramę, która zdawała się być jedynym wyjściem, i przetrząsnąć wszystkie mieszkania, tak zaś należało od razu trafić do mieszkania Ligii, inaczej bowiem chrześcijanie, których zapewne w tym domu nie brakło, mogli ją ostrzec, że jej szukają. Z tego względu było niebezpiecznym i rozpytywanie się obcych osób. Winicjusz przez chwilę namyślał się, czy nie wrócić się po niewolników, gdy wtem spod jednej z zasłon zamykających dalsze mieszkania wyszedł człowiek z sitem w ręku i zbliżył się do fontanny.
1385Młody człowiek na pierwszy rzut oka poznał Ursusa.
1386— To Lig! — szepnął Winicjusz.
1387— Czy mam zaraz połamać mu kości?
1388 1389Ursus nie dostrzegł ich, albowiem stali w mroku sieni, i począł spokojnie opłukiwać w wodzie jarzyny napełniające sito. Widocznym było, że po całej nocy spędzonej na cmentarzu zamierzał przygotować z nich śniadanie. Po chwili, ukończywszy swą czynność, wziął mokre sito i zniknął z nim razem za zasłoną. Kroton i Winicjusz ruszyli za nim, sądząc, że wpadną wprost do mieszkania Ligii.
1390Więc zdziwienie ich było niepomierne, gdy spostrzegli, że zasłona oddzielała od podwórza nie mieszkanie, ale drugi ciemny korytarz, na końcu którego widać było ogródek, złożony z kilku cyprysów, kilku mirtowych krzaków, i mały domek, przylepiony do ślepej tylnej ściany innej kamienicy.
1391Obaj zrozumieli natychmiast, że jest to dla nich okoliczność pomyślna. Na podwórzu mogło powstać zbiegowisko wszystkich mieszkańców, ustronność zaś domku ułatwiała przedsięwzięcie. Prędko uwiną się z obrońcami, a raczej z Ursusem, po czym z porwaną Ligią równie prędko dostaną się na ulicę, a tam już dadzą sobie rady. Prawdopodobnie nikt ich nie zaczepi, gdyby ich zaczepiono, powiedzą, że chodzi o zbiegłą zakładniczkę cezara, w ostatnim zaś razie Winicjusz da się poznać wigilom i wezwie ich pomocy.
1392NiebezpieczeństwoUrsus wchodził już prawie do domku, gdy szelest kroków zwrócił jego uwagę, więc przystanął, a ujrzawszy dwóch ludzi złożył sito na balustradzie i zawrócił ku nim.
1393— A czego tu szukacie? — spytał.
1394 1395Po czym zwróciwszy się do Krotona zawołał prędkim, cichym głosem:
1396 1397Kroto rzucił się jak tygrys i w jednej chwili, zanim Lig zdołał się opamiętać lub rozpoznać nieprzyjaciół, chwycił go w swoje stalowe ramiona.
1398Lecz Winicjusz zbyt był pewien jego nadludzkiej siły, by czekać na koniec walki, więc pominąwszy ich skoczył ku drzwiom domku, pchnął je i znalazł się w ciemnej nieco izbie, rozświeconej jednak przez ogień palący się na kominie. Blask tego płomienia padał wprost na twarz Ligii. Drugą osobą siedzącą przy ognisku był ów starzec, który towarzyszył dziewczynie i Ursusowi w drodze z Ostrianum.
1399Winicjusz wpadł tak nagle, że zanim Ligia mogła go rozpoznać, chwycił ją wpół i uniósłszy w górę, rzucił się znów ku drzwiom. Starzec zdołał mu je wprawdzie zastąpić, lecz on, przycisnąwszy dziewczynę jednym ramieniem do piersi, odtrącił go drugą, wolną ręką. Kaptur spadł mu z głowy i wówczas na widok tej znajomej sobie, a straszliwej w tej chwili twarzy krew ścięła się w Ligii z przerażenia, a głos zamarł jej w gardle. Chciała wołać o pomoc i nie mogła. Również na próżno chciała uchwycić za ramę drzwi, by dać opór. Morderstwo, ŚmierćPalce jej zesunęły się po kamieniu i byłaby straciła przytomność, gdyby nie okropny obraz, który uderzył jej oczy, gdy Winicjusz wypadł z nią do ogrodu.
1400Oto Ursus trzymał w ramionach jakiegoś człowieka, całkiem przegiętego w tył, z przechyloną głową i ustami we krwi. Ujrzawszy ich, raz jeszcze uderzył pięścią w tę głowę i w jednym mgnieniu oka skoczył, jak rozjuszony zwierz, ku Winicjuszowi.
1401„Śmierć!” — pomyślał młody patrycjusz.
1402A potem usłyszał, jakby przez sen, okrzyk Ligii: „Nie zabijaj!” — następnie uczuł, że coś, jakby piorun, rozwiązało jego ręce, którymi ją obejmował, wreszcie ziemia zakręciła się z nim i światło dnia zgasło w jego oczach.
1403Chilo jednakże, ukryty za węgłem narożnika, czekał, co się stanie, albowiem ciekawość walczyła w nim ze strachem. Myślał również, że jeśli im się uda porwać Ligię, to dobrze będzie być przy Winicjuszu. Urbana nie obawiał się już, był bowiem także pewny, że Kroto go zabije. Natomiast liczył, że w razie gdyby na pustych dotąd ulicach zaczęło się tworzyć zbiegowisko, gdyby chrześcijanie lub jacykolwiek ludzie chcieli stawić opór Winicjuszowi, tedy on przemówi do nich jako przedstawiciel władzy, jako wykonawca woli cezara, a w ostatnim razie wezwie wigilów na pomoc młodemu patrycjuszowi przeciw ulicznej hołocie i tym zaskarbi sobie nowe łaski. W duszy sądził zawsze, że postępek Winicjusza jest nieroztropny, bacząc jednak na straszliwą siłę Krotona, przypuszczał, że może się udać. „Gdyby było z nimi źle, sam trybun będzie niósł dziewczynę, a Kroto utoruje mu drogę”. Czas jednakże dłużył mu się, niepokoiła go cisza sieni, na którą z daleka spoglądał.
1404„Jeśli nie trafią do jej kryjówki, a naczynią hałasu, to ją spłoszą”.
1405I myśl o tym nie była mu zresztą przykrą, rozumiał bowiem, że w takim razie będzie znów potrzebny Winicjuszowi i znów potrafi z niego wycisnąć pokaźną ilość sestercji.
1406— Cokolwiek uczynią — mówił sobie — dla mnie uczynią, choć żaden się tego nie domyśla… Bogowie, bogowie, pozwólcie mi tylko…
1407I nagle urwał, zdawało mu się bowiem, że coś wychyliło się z sieni, więc przycisnąwszy się do muru, począł patrzeć, tamując dech w piersiach.
1408I nie mylił się, z sieni bowiem wysunęła się do wpół jakaś głowa i poczęła się rozglądać dookoła.
1409 1410„To Winicjusz albo Kroto — pomyślał Chilo — ale jeśli porwali dziewkę, dlaczego ona nie krzyczy i po co wyglądają na ulicę? Ludzi i tak muszą napotkać, bo nim dojdą do Karynów, ruch się zrobi na mieście. Co to? Na wszystkich bogów nieśmiertelnych!…”
1411I nagle resztki włosów zjeżyły mu się na głowie.
1412We drzwiach pokazał się Ursus z przewieszonym przez ramię ciałem Krotona i rozejrzawszy się raz jeszcze, począł z nim biec pustą ulicą ku rzece.
1413Chilo uczynił się przy murze tak płaski jak kawał tynku.
1414„Zginąłem, jeśli mnie dojrzy!” — pomyślał.
1415Lecz Ursus przebiegł szybko koło narożnika i zniknął za następnym domem. Chilo zaś, nie czekając dłużej, począł biec w głąb poprzecznej uliczki, dzwoniąc zębami z przerażenia i z chyżością, która by nawet w młodzieńcu mogła dziwić.
1416„Jeśli wracając dojrzy mnie z daleka, to dogna i zabije — mówił sobie. — Ratuj mnie, Zeusie, ratuj, Apollinie, ratuj, Hermesie, ratuj, Boże chrześcijan! Opuszczę Rzym, wrócę do Mezembrii, ale ocalcie mnie z rąk tego demona”.
1417Siła, StrachI ten Lig, który zabił Krotona, wydawał mu się w tej chwili rzeczywiście jakąś nadludzką istotą. Biegnąc myślał, że to może być jaki bóg, który wziął na siebie postać barbarzyńcy. W tej chwili wierzył we wszystkich bogów świata i we wszystkie mity, z których drwił zwykłego czasu. Przelatywało mu także przez głowę, że Krotona mógł zabić Bóg chrześcijan, i włosy zjeżały mu się znów na głowie na myśl, że zadarł z taką potęgą.
1418Dopiero przebiegłszy kilka zaułków i spostrzegłszy jakichś robotników idących z dala naprzeciw, uspokoił się nieco. W piersiach brakło mu już tchu, siadł więc na progu domu i począł rogiem płaszcza obcierać pokryte potem czoło.
1419„Stary jestem i potrzebuję spokoju” — rzekł.
1420Ludzie, idący naprzeciw, skręcili na jakąś boczną uliczkę i znów ogarnęła go pustka. MiastoMiasto spało jeszcze. Rankami ruch czynił się wcześniej właśnie w zamożniejszych dzielnicach, gdzie niewolnicy bogatych domów zmuszeni byli wstawać do dnia, w tych zaś, które zamieszkiwała ludność wolna, żywiona kosztem państwa, zatem próżniacza, budzono się, zwłaszcza w zimie, dość późno. Chilo, przesiedziawszy czas jakiś na progu, uczuł dojmujący chłód, więc powstał i przekonawszy się, że nie zgubił kieski, którą dostał od Winicjusza, wolniejszym już krokiem skierował się ku rzece.
1421Siła— Może obaczę gdzie ciało Krotona — mówił sobie. — Bogowie! Ten Lig, jeśli jest człowiekiem, mógłby w ciągu jednego roku zarobić miliony sestercji, albowiem jeśli Krotona udusił jak szczenię, to któż mu się oprze? Za każde wystąpienie na arenie dano by mu złota tyle, ile sam waży. Lepiej on strzeże tej dziewki niż Cerber piekła. Ale niech go też to piekło pochłonie! Nie chcę mieć z nim do czynienia. Zanadto jest kościsty. Co tu jednak począć? Stała się rzecz straszna. Jeśli on takiemu Krotonowi połamał kości, to pewno i dusza Winicjusza kwili tam nad tym przeklętym domem, czekając pogrzebu. Na Kastora! Pozycja społecznaTo przecie patrycjusz, przyjaciel cezara, krewny Petroniusza, pan znany w całym Rzymie i trybun wojskowy. Śmierć jego nie ujdzie im na sucho… Gdybym też na przykład udał się do obozu pretorianów albo do wigilów?…
1422Tu zamilkł i począł się namyślać, lecz po chwili rzekł:
1423— Biada mi! Któż wprowadził go do tego domu, jeśli nie ja?… Jego wyzwoleńcy i niewolnicy wiedzą, żem do niego przychodził, a niektórzy wiedzą, w jakim celu. Co będzie, gdy posądzą mnie, żem umyślnie wskazał mu dom, w którym spotkała go śmierć? Choćby pokazało się potem w sądzie, żem jej nie chciał, i tak powiedzą, żem ja jej przyczyną… A to przecie patrycjusz, więc w żadnym razie nie ujdzie mi to bezkarnie. Ale gdybym milczkiem opuścił Rzym i przeniósł się gdzieś daleko, to podałbym się w tym większe podejrzenie.
1424I tak, i tak było źle. Chodziło tylko o to, by wybrać złe mniejsze. Rzym był ogromnym miastem, a jednak Chilon uczuł, że może mu być w nim za ciasno. Bo każdy inny mógłby pójść wprost do prefekta wigilów, opowiedzieć, co się stało, i choćby padło na niego jakoweś podejrzenie, czekać spokojnie na śledztwo. Ale cała przeszłość Chilona była tego rodzaju, że wszelka bliższa znajomość bądź z prefektem miasta, bądź z prefektem wigilów musiałaby nań sprowadzić nader poważne kłopoty, a zarazem uzasadnić wszelkie podejrzenia, jakie by przyjść mogły do głowy urzędnikom.
1425Z drugiej strony, uciec było to utwierdzić Petroniusza w mniemaniu, że Winicjusz został zdradzony i zamordowany skutkiem zmowy. Owóż Petroniusz był człowiek potężny, który mógł mieć na rozkazy policję w całym państwie i który niechybnie postarałby się odnaleźć winowajców choćby na krańcach świata. Jednakże Chilonowi przyszło do głowy, czyby nie udać się wprost do niego i nie opowiedzieć mu, co się zdarzyło. Tak! był to najlepszy sposób. Petroniusz był człowiekiem spokojnym i Chilo mógł być pewnym przynajmniej tego, że go wysłucha do końca. Petroniusz, który znał sprawę od początku, łatwiej też uwierzyłby w niewinność Chilona niż prefekci.
1426Żeby jednak udać się do niego, trzeba było wiedzieć na pewno, co stało się z Winicjuszem, Chilo zaś tego nie wiedział. Widział wprawdzie Liga skradającego się do rzeki z ciałem Krotona, ale nic więcej. Winicjusz mógł być zabitym, ale mógł też być rannym lub schwytanym. Teraz dopiero przyszło Chilonowi do głowy, że chrześcijanie zapewne nie ośmieliliby się zabić człowieka tak potężnego, augustianina i wysokiego urzędnika wojskowego, albowiem tego rodzaju postępek mógł ściągnąć na nich ogólne prześladowanie. Prawdopodobniejszym było, że zatrzymali go przemocą, aby dać czas Ligii do ponownego ukrycia się w innym miejscu.
1427Myśl ta napełniła Chilona otuchą.
1428„Jeśli ten ligijski smok nie rozdarł go w pierwszym zapędzie, tedy jest żywy, a jeśli jest żywy, tedy sam da świadectwo, żem go nie zdradził, a wówczas nie tylko nic mi nie grozi, ale (o Hermesie, licz znów na dwie jałówki!) otwiera się przede mną nowe pole… Mogę dać znać jednemu z wyzwoleńców, gdzie ma szukać pana, a czy on uda się do prefekta, czy nie, to jego rzecz, bylebym ja się do niego nie udawał… Mogę także pójść do Petroniusza i liczyć na nagrodę… Szukałem Ligii, teraz będę szukał Winicjusza, a potem znów Ligii… Trzeba jednak naprzód wiedzieć, czy żyw, czy zabit[299]”.
1429Tu przeszło mu przez głowę, że mógłby nocą udać się do piekarza Demasa i spytać o to Ursusa. Ale myśl tę porzucił natychmiast. Wolał nie mieć nic do czynienia z Ursusem. Mógł słusznie przypuszczać, że jeśli Ursus nie zabił Glauka, to widocznie został przestrzeżony przez któregoś ze starszych chrześcijańskich, któremu wyznał swój zamiar, że to sprawa nieczysta i że chciał go do niej namówić jakiś zdrajca. Zresztą na samo wspomnienie Ursusa Chilona przebiegał dreszcz po całym ciele. Natomiast pomyślał, że wieczorem wyśle Eurycjusza po wieści do tego domu, w którym wypadek się zdarzył. Tymczasem potrzebował pożywić się, wykąpać i wypocząć. Niespana noc, droga do Ostrianum i ucieczka z Zatybrza strudziły go istotnie nad wszelką miarę.
1430Jedna rzecz pocieszała go stale: oto, że miał przy sobie dwie kieski: tę, którą Winicjusz dał mu w domu, i tę, którą mu rzucił w powrotnej drodze z cmentarza. Ze względu też na tę szczęśliwą okoliczność, jak również ze względu na wszelkie wzruszenia, przez jakie przeszedł, postanowił zjeść obficiej i napić się lepszego wina niż zwykle.
1431I gdy wreszcie nadeszła godzina otwarcia winiarni, uczynił to w mierze tak znacznej, iż zapomniał o kąpieli. Chciało mu się przede wszystkim spać i senność odjęła mu siły do tego stopnia, że wrócił zupełnie chwiejnym krokiem do swego mieszkania na Suburze, gdzie czekała go zakupiona za Winicjuszowe pieniądze niewolnica.
1432Tam, wszedłszy do ciemnego jak lisia jama cubiculum, rzucił się na posłanie i zasnął w jednej chwili.
1433Zbudził się dopiero wieczorem, a raczej zbudziła go niewolnica wzywając go, by wstawał, albowiem ktoś szuka go i chce się z nim widzieć w pilnej sprawie.
1434Czujny Chilo oprzytomniał w jednej chwili, zarzucił naprędce płaszcz z kapturem i kazawszy się niewolnicy usunąć na bok, wyjrzał naprzód ostrożnie na zewnątrz.
1435Strach I zmartwiał! Albowiem przez drzwi cubiculum ujrzał olbrzymią postać Ursusa.
1436Na ów widok uczuł, że nogi i głowa jego stają się zimne jak lód, serce przestaje bić w piersiach, po krzyżu chodzą roje mrówek… Czas jakiś nie mógł przemówić, następnie jednak, szczękając zębami, rzekł, a raczej wyjęczał:
1437— Syro! Nie ma mnie… nie znam… tego… dobrego człowieka…
1438— Powiedziałam mu, że jesteś i że śpisz, panie — odrzekła dziewczyna — on zaś żądał, by cię rozbudzić…
1439 1440Lecz Ursus, jakby zniecierpliwiony zwłoką, zbliżył się do drzwi cubiculum i schyliwszy się wsadził do wnętrza głowę.
1441— Chilonie Chilonidesie! — rzekł.
1442— Pax tecum! Pax, pax![300] — odpowiedział Chilon. — O najlepszy z chrześcijan! Tak! Jestem Chilonem, ale to omyłka… Nie znam cię!
1443— Chilonie Chilonidesie — powtórzył Ursus. — Pan twój, Winicjusz, wzywa cię, abyś się do niego udał wraz ze mną.
Rozdział dwudziesty trzeci
1444Winicjusza obudził dotkliwy ból. W pierwszej chwili nie mógł zrozumieć, gdzie jest i co się z nim dzieje. W głowie czuł szum i oczy jego były zakryte jakby mgłą. Stopniowo jednak wracała mu przytomność i wreszcie przez ową mgłę dojrzał trzech schylonych nad sobą ludzi. Dwóch rozpoznał: jeden był Ursus, drugi — ten starzec, którego obalił unosząc Ligię. Trzeci, zupełnie obcy, trzymał jego lewą rękę i dotykając jej wzdłuż łokcia aż do ramienia i obojczyka, zadawał mu właśnie ból tak straszny, iż Winicjusz sądząc, że to jest jakiś rodzaj dokonywanej nad nim zemsty, rzekł przez zaciśnięte zęby:
1445 1446Lecz oni nie zdawali się uważać na jego słowa, jakby nie słyszeli ich lub jakby je poczytywali za zwykły jęk cierpienia. Ursus, ze swoją zatroskaną, a zarazem groźną twarzą barbarzyńcy, trzymał pęki białych szmat podartych na długie pasy, starzec zaś mówił do człowieka, który naciskał ramię Winicjusza:
1447Lekarz— Glauku, jestżeś pewny, że ta rana w głowie nie jest śmiertelna?
1448— Tak jest, cny[301] Kryspie — odpowiedział Glaukus. — Służąc jako niewolnik na flocie, a potem mieszkając w Neapolis, opatrywałem wiele ran, i z zysków, jakie mi przynosiło to zajęcie, wykupiłem wreszcie siebie i swoich… Rana w głowie jest lekka. Gdy ten człowiek (tu wskazał głową na Ursusa) odebrał młodzieńcowi dziewczynę i pchnął go na mur, ów widocznie, padając, zasłonił się ręką, którą wybił i złamał, ale przez to ocalił głowę — i życie.
1449— Niejednego już z braci miałeś w swej opiece — odpowiedział Kryspus — i słyniesz jako biegły lekarz… Dlatego to posłałem po ciebie Ursusa.
1450— Który po drodze wyznał mi, iż jeszcze wczoraj gotów był mnie zabić.
1451— Ale pierwej niż tobie wyznał swój zamiar mnie — ja zaś, który znam ciebie i twoją miłość do Chrystusa, wytłumaczyłem mu, że nie ty jesteś zdrajcą, ale ów nieznajomy, który go do zabójstwa chciał namówić.
1452— To był zły duch, ale ja wziąłem go za anioła — odrzekł z westchnieniem Ursus.
1453— Kiedy indziej opowiesz mi to — rzekł Glaukus — ale teraz musimy myśleć o rannym.
1454I to rzekłszy począł nastawiać ramię Winicjusza, który mimo iż Kryspus skrapiał mu twarz wodą, mdlał ciągle z bólu. Była to zresztą szczęśliwa dla niego okoliczność, nie czuł bowiem nastawiania nogi ani opasywania złamanego ramienia, które Glaukus ujął w dwie wklęsłe deseczki, a następnie obwiązał szybko i silnie, aby je unieruchomić.
1455Lecz po dokonaniu operacji rozbudził się znowu — i ujrzał nad sobą Ligię.
1456Stała tuż przy jego łóżku, trzymając przed sobą miedziane wiaderko z wodą, w której Glaukus zanurzał od czasu do czasu gąbkę i zwilżał nią jego głowę.
1457Winicjusz patrzył i oczom nie wierzył. Zdawało mu się, że to sen albo gorączka stawia przed nim drogie widmo — i po długiej dopiero chwili zdołał wyszeptać:
1458 1459Na jego głos wiaderko zadrżało w jej ręku, lecz zwróciła na niego oczy pełne smutku.
1460— Pokój z tobą! — odrzekła z cicha.
1461I stała z wyciągniętymi przed się rękoma, z twarzą pełną litości i żalu.
1462Miłość, Wyrzuty sumieniaOn zaś patrzył na nią, jakby chcąc napełnić nią źrenice tak, aby po zamknięciu powiek obraz jej został mu pod nimi. Patrzył na jej twarz, bledszą i szczuplejszą niż dawniej, na skręty ciemnych włosów, na ubogi ubiór robotnicy; patrzył tak uporczywie, że aż pod wpływem jego wzroku jej śnieżne czoło poczęło różowieć — i naprzód pomyślał, że ją kocha zawsze, a po wtóre, że Biedata jej bladość i to jej ubóstwo są jego dziełem, że on to wypędził ją z domu, gdzie ją kochano i gdzie ją otaczał dostatek i wygody, a wtrącił do tej mizernej izby i odział w ten nędzny płaszcz z ciemnej wełny.
1463Ponieważ zaś pragnąłby ją odziać w najdroższe złotogłowy[302] i we wszystkie klejnoty świata, więc zdjęło go zdumienie, trwoga, litość — i żal tak wielki, że byłby jej do nóg padł, gdyby mógł się poruszyć.
1464— Ligio — rzekł — nie pozwoliłaś mnie zabić.
1465A ona odpowiedziała ze słodyczą:
1466 1467DobroDla Winicjusza, który miał poczucie i tych krzywd, które jej dawniej wyrządził, i tej, którą chciał wyrządzić świeżo, był w słowach Ligii prawdziwy balsam. Zapomniał w tej chwili, że przez jej usta może mówić chrześcijańska nauka, a czuł tylko, że mówi umiłowana kobieta i że w odpowiedzi jej jest jakaś osobista tkliwość i wprost nadludzka dobroć, która wstrząsa nim do głębi duszy. Jak poprzednio z bólu, tak teraz osłabł ze wzruszenia. Ogarnęła go jakaś niemoc, zarazem ogromna i słodka. Doznał takiego wrażenia, jakby się zapadał gdzieś w otchłań, ale czuł przy tym, że mu jest dobrze — i że jest szczęśliwy. Myślał też w tej chwili osłabienia, że stoi nad nim bóstwo.
1468Tymczasem Glaukus skończył obmywać ranę w jego głowie i przyłożył do niej maść gojącą. Ursus zabrał miednik[303] z rąk Ligii, ona zaś, wziąwszy przygotowaną na stole czarę z wodą pomieszaną z winem, przyłożyła ją do ust rannego. Winicjusz wypił chciwie, po czym doznał ogromnej ulgi. Po dokonanym opatrunku ból prawie minął. Rany i stłuczenia poczęły tężeć. Wróciła mu zupełna przytomność.
1469 1470Ligia odeszła z próżną czarą do drugiej izby, natomiast Kryspus, po krótkich słowach zamienionych z Glaukiem, zbliżył się do łóżka i rzekł:
1471Miłosierdzie— Winicjuszu, Bóg nie pozwolił ci popełnić złego uczynku, ale zachował cię przy życiu, byś opamiętał się w duszy. Ten, wobec którego człowiek jest tylko prochem — podał cię bezbronnego w ręce nasze, lecz Chrystus, w którego wierzymy, kazał nam miłować nawet nieprzyjaciół. Więc opatrzyliśmy twoje rany i jako rzekła Ligia, będziemy modlić się, aby Bóg wrócił ci zdrowie, ale dłużej nad tobą czuwać nie możemy. Zostań więc w spokoju i pomyśl, czyli godziłoby ci się prześladować dłużej Ligię, którą pozbawiłeś opiekunów, dachu — i nas, którzyśmy ci dobrym za złe wypłacili?
1472— Chcecie mnie opuścić? — spytał Winicjusz.
1473— Chcemy opuścić ten dom, w którym może nas dosięgnąć prześladowanie prefekta miasta. Towarzysz twój został zabity, ty zaś, który jesteś możnym między swymi, leżysz ranny. Nie z naszej to winy się stało, ale na nas musiałby spaść gniew prawa…
1474— Prześladowania się nie bójcie — rzekł Winicjusz. — Ja was osłonię.
1475Kryspus nie chciał mu odpowiedzieć, że chodzi im nie tylko o prefekta i policję, ale że nie mając zaufania i do niego także, chcą zabezpieczyć Ligię przed dalszym jego pościgiem.
1476— Panie — rzekł — prawa twoja ręka jest zdrowa — więc oto tabliczki i styl[304]: napisz do sług, aby przyszli do ciebie dziś wieczór z lektyką i odnieśli cię do twego domu, w którym ci będzie wygodniej niż wśród naszego ubóstwa. My tu mieszkamy u biednej wdowy, która wkrótce nadejdzie z synem swoim — i owo pacholę odniesie twój list, my zaś musimy wszyscy szukać innego schronienia.
1477Winicjusz pobladł, pojął bowiem, że chcą go rozłączyć z Ligią i że gdy straci ją ponownie, to może nigdy w życiu jej nie ujrzeć… Rozumiał wprawdzie, że zaszły między nią i nim rzeczy wielkie, na mocy których, chcąc ją posiąść, musi szukać jakichś nowych dróg, o których nie miał jeszcze czasu myśleć. Rozumiał również, że cokolwiek by powiedział tym ludziom — choćby im zaprzysiągł, że wróci Ligię Pomponii Grecynie, to mają prawo mu nie uwierzyć i nie uwierzą. PrzysięgaPrzecie mógł to uczynić już dawniej; przecie mógł, zamiast prześladować Ligię, udać się do Pomponii — i przysiąc jej, że się pościgu wyrzeka, a w takim razie sama Pomponia byłaby odszukała i zabrała na powrót dziewczynę. — Nie! Czuł, że żadne tego rodzaju przyrzeczenia nie zdołają ich wstrzymać i żadna uroczysta przysięga nie zostanie przyjęta, tym bardziej że nie będąc chrześcijaninem mógłby im chyba przysiąc na bogów nieśmiertelnych, w których sam nie bardzo wierzył, a których oni uważali za złe duchy.
1478Pragnął jednak rozpaczliwie przejednać i Ligię, i tych jej opiekunów — jakimkolwiek sposobem, na to zaś potrzebował czasu. Chodziło mu także o to, by choć kilka dni patrzeć na nią. Jak tonącemu każdy odłam deski lub wiosła wydaje się zbawieniem, tak i jemu wydawało się, iż przez te kilka dni zdoła może powiedzieć coś takiego, co go do niej zbliży, że może coś obmyśli, że może coś zajdzie pomyślnego.
1479 1480— Posłuchajcie mnie, chrześcijanie. Wczoraj byłem wraz z wami na Ostrianum i słuchałem waszej nauki, ale choćbym jej nie znał, wasze uczynki przekonałyby mnie, iż jesteście ludzie uczciwi i dobrzy. Powiedzcie owej wdowie, która zamieszkuje ten dom, aby została w nim, wy zostańcie także i mnie pozwólcie zostać. Niech ten człowiek (tu zwrócił wzrok na Glauka), który jest lekarzem lub przynajmniej zna się na opatrywaniu ran, powie, czy można mnie dziś przenosić. Jestem chory i mam złamane ramię, które musi choć kilka dni zostać nieruchome — i dlatego oświadczam wam, iż nie ruszę się stąd, chyba mnie przemocą wyniesiecie.
1481Tu przerwał, bo w rozbitej jego piersi zbrakło oddechu, Kryspus zaś rzekł:
1482— Nikt, panie, nie użyje przeciw tobie przemocy, my tylko uniesiemy stąd nasze głowy.
1483Na to nieprzywykły do oporu młody człowiek zmarszczył brwi i rzekł:
1484 1485Po chwili zaś począł znów mówić:
1486— O Krotona, którego zdusił Ursus, nikt nie zapyta, miał dziś jechać do Benewentu, dokąd wezwał go Watyniusz, wszyscy więc będą myśleli, że wyjechał. Gdyśmy weszli z Krotonem do tego domu, nie widział nas nikt prócz jednego Greka, który był z nami w Ostrianum. Powiem wam, gdzie mieszka, sprowadźcie mi go — ja zaś nakażę mu milczenie, albowiem jest to człowiek przeze mnie płatny. Do domu mego napiszę list, żem wyjechał także do Benewentu. Gdyby Grek już dał znać prefektowi, oświadczę mu, żem Krotona sam zabił i że on to złamał mi rękę. Tak uczynię, na cienie ojca i matki mojej! — a więc możecie tu pozostać bezpiecznie, gdyż włos nie spadnie z żadnej głowy. Sprowadźcie mi prędko Greka, który zwie się Chilo Chilonides!
1487— Więc Glaukus zostanie przy tobie, panie — rzekł Kryspus — i wraz z wdową będzie miał pieczę nad tobą.
1488Winicjusz zmarszczył brwi jeszcze silniej.
1489— Uważ, stary człowieku, co powiem — rzekł. — Winienem ci wdzięczność i wydajesz się dobrym i uczciwym człowiekiem, ale nie mówisz mi tego, co masz na dnie duszy. Ty się obawiasz, bym nie wezwał moich niewolników i nie kazał im zabrać Ligii? Zali tak nie jest?
1490— Tak jest! — odrzekł z pewną surowością Kryspus.
1491— Tedy zważ, że z Chilonem będę rozmawiał przy was i że przy was napiszę list do domu, iżem wyjechał — i że innych posłańców, jak wy, później nie znajdę… Rozważ to sam i nie drażnij mnie dłużej.
1492Tu wzburzył się i twarz skurczyła mu się z gniewu, po czym jął mówić w uniesieniu:
1493— Zaliś ty myślał, że ja się zaprę, iż chcę pozostać dlatego, by ją widzieć?… Głupi by odgadł, choćbym się zaparł. Ale przemocą nie będę jej więcej brał… Tobie zaś powiem co innego.Szantaż Jeśli ona tu nie zostanie, to tą zdrową ręką pozrywam wiązania z ramienia, nie przyjmę jadła ni napoju i niech śmierć moja spadnie na ciebie i na twoich braci. Czemuś mnie opatrywał, czemuś nie kazał mnie zabić?
1494I pobladł z gniewu i osłabienia. Lecz Ligia, która z drugiej izby słyszała całą rozmowę i która była pewną, iż Winicjusz spełni to, co zapowiada, zlękła się jego słów. Nie chciała za nic jego śmierci. Raniony i bezbronny budził w niej tylko litość, nie strach.Kobieta, Obraz świata Od czasu ucieczki żyjąc wśród ludzi pogrążonych w ciągłym upojeniu religijnym, rozmyślających tylko o ofiarach, poświęceniach i miłosierdziu bez granic, sama upoiła się tym nowym tchnieniem do tego stopnia, że zastąpiło ono dla niej dom, rodzinę, stracone szczęście i zarazem uczyniło z niej jedną z takich dziewic chrześcijanek, które zmieniły później starą duszę świata. Winicjusz zbyt zaważył w jej losach i zbyt się jej narzucił, by mogła o nim zapomnieć. ZbawienieMyślała o nim po całych dniach i nieraz prosiła Boga o taką chwilę, w której, idąc za tchnieniem nauki, mogłaby mu wypłacić się dobrem za złe, miłosierdziem za prześladowanie, złamać go, zdobyć dla Chrystusa i zbawić. A teraz zdawało się jej właśnie, że taka chwila nadeszła i że modlitwy jej zostały wysłuchane.
1495Zbliżyła się więc do Kryspusa z twarzą jakby natchnioną i poczęła mówić tak, jakby przez nią mówił głos jakiś inny:
1496— Kryspie, niech on zostanie między nami i my pozostaniemy z nim, dopóki Chrystus go nie uzdrowi.
1497A stary prezbiter, przywykły szukać we wszystkim tchnień Bożych, widząc jej egzaltację pomyślał zaraz, że może mówi przez nią moc wyższa, i uląkłszy się w sercu, pochylił swą głowę.
1498— Niech się tak stanie, jak mówisz — rzekł.
1499Na Winicjuszu, który przez cały czas nie spuszczał jej z oczu, to szybkie posłuszeństwo Kryspa uczyniło dziwne i przejmujące wrażenie. MiłośćWydało mu się, że Ligia jest między chrześcijanami jakąś Sybillą czy kapłanką, którą otacza cześć i posłuch. I mimo woli poddał się także tej czci. Do miłości, jaką czuł, przyłączyła się teraz jakby pewna obawa, wobec której miłość sama stawała się czymś niemal zuchwałym. SiłaNie umiał przy tym oswoić się z myślą, że stosunek ich został zmieniony, że teraz nie ona od jego, ale on zależy od jej woli, że leży oto chory, złamany, że przestał być siłą napastniczą — zdobywczą i że jest jakby bezbronnym dzieckiem na jej opiece. Dla jego natury dumnej i samowolnej stosunek podobny względem każdej innej istoty byłby upokorzeniem — tym razem jednak nie tylko nie odczuł upokorzenia, ale był jej wdzięczny jak swojej pani. Były to poczucia w nim niesłychane, które dniem przedtem nie chciałyby mu się w głowie pomieścić i które zdumiewałyby go nawet w tej jeszcze chwili, gdyby umiał sobie jasno zdać z nich sprawę. Lecz on nie pytał teraz, dlaczego tak jest, jakby to było rzeczą zupełnie naturalną, czuł się tylko szczęśliwy, że zostaje.
1500PokoraI chciał jej dziękować — z wdzięcznością i jeszcze z jakimś uczuciem tak dalece mu nie znanym, że go nawet nazwać nie umiał, ponieważ było po prostu pokorą. Strach Lecz poprzednie uniesienie wyczerpało go tak, że nie mógł mówić i dziękował jej tylko oczyma, w których świeciła radość, że zostaje przy niej i że będzie mógł na nią patrzeć jutro, pojutrze, może długo. Radość tę mieszała mu tylko obawa, by nie stracić tego, co zyskał, tak wielka, że gdy Ligia podała mu znów po chwili wody i gdy chwyciła go przy tym ochota, by objąć jej dłoń — bał się tego uczynić, bał się — on, ten sam Winicjusz, który na uczcie u cezara całował przemocą jej usta, a po jej ucieczce obiecał sobie, że będzie ją za włosy włóczył do cubiculum lub każe ją smagać.
Rozdział dwudziesty czwarty
1501Lecz począł się również obawiać, by jakaś niewczesna pomoc z zewnątrz nie zburzyła mu radości. Chilo mógł dać znać o jego zniknięciu prefektowi miasta lub wyzwoleńcom w domu — a w takim razie wtargnięcie wigilów było prawdopodobne. Przez głowę przeleciała mu wprawdzie myśl, że wówczas mógłby kazać pochwycić Ligię i zamknąć ją w swoim domu, lecz czuł, że tego uczynić nie powinien — i nie zdoła. Był człowiekiem samowolnym, zuchwałym i dość zepsutym, a w potrzebie nieubłaganym, nie był jednakże ni Tygellinem, ni Neronem. Życie wojskowe pozostawiło mu pewne poczucie sprawiedliwości, wiary i tyle sumienia, iż rozumiał, że taki postępek byłby czymś potwornie podłym. Byłby może wreszcie zdolny dopuścić się go w napadzie złości i w pełni sił, ale w tej chwili był zarazem rozczulony i chory, więc chodziło mu o to tylko, by nikt nie stanął między nim a Ligią.
1502Zauważył zaś ze zdziwieniem, że od chwili gdy Ligia stanęła po jego stronie, ani ona sama, ani Kryspus nie żądają od niego żadnych zapewnień, tak jak gdyby byli pewni, że w razie potrzeby obroni ich jakaś moc nadprzyrodzona. Winicjusz, w którego głowie — od czasu jak słyszał w Ostrianum naukę i opowiadanie Apostoła — poczęła się plątać i zacierać różnica między rzeczami możliwymi a niemożliwymi, nie był także zbyt daleki od przypuszczenia, że tak by być mogło. Jednakże biorąc rzeczy trzeźwiej, sam przypomniał im, co mówił o Greku, i znów zażądał, by sprowadzono mu Chilona.
1503Kryspus zgodził się na to i postanowiono wysłać Ursusa. Winicjusz, który w ostatnich dniach przed Ostrianum często, lubo bez skutku, wysyłał był niewolników swych do Chilona, wskazał Ligowi dokładnie jego mieszkanie, po czym skreśliwszy kilka słów na tabliczce rzekł zwróciwszy się do Kryspa:
1504— Daję tabliczkę, gdyż to jest człowiek podejrzliwy i chytry, który często, wzywany przeze mnie, kazał odpowiadać ludziom moim, że nie ma go w domu, czynił to zaś zawsze, gdy nie mając dla mnie dobrych nowin obawiał się mojego gniewu.
1505— Bylem go znalazł, to go przyprowadzę, czy będzie chciał, czy nie — odpowiedział Ursus.
1506Po czym wziąwszy płaszcz wyszedł spiesznie.
1507MiastoOdnaleźć kogoś w Rzymie nie było łatwo, nawet przy najlepszych wskazówkach, ale Ursusowi pomagał w takich razach instynkt człowieka leśnego, a zarazem i wielka znajomość miasta, tak że po niejakim czasie znalazł się w mieszkaniu Chilona.
1508Nie poznał go jednak. Poprzednio widział go tylko raz w życiu, i do tego w nocy. Wreszcie tamten wyniosły i pewny siebie starzec, który go namawiał do zamordowania Glauka, tak był niepodobny do tego zgiętego we dwoje ze strachu Greka, że nikt nie mógł przypuścić, iż obaj stanowią jedną osobę. Chilo też, pomiarkowawszy, że Ursus patrzy na niego jak na człowieka zupełnie obcego, ochłonął z pierwszego wrażenia. Widok tabliczki z pismem Winicjusza uspokoił go jeszcze bardziej. Nie groziło mu przynajmniej podejrzenie, że wprowadził go umyślnie w zasadzkę. Pomyślał przy tym, że chrześcijanie nie zabili Winicjusza widocznie dlatego, że nie ośmielili się podnieść ręki na osobę tak znakomitą.
1509„A zatem Winicjusz osłoni i mnie w potrzebie — rzekł sobie w duchu — albowiem nie wzywa mnie przecie po to, by mnie dać zabić”.
1510Nabrawszy więc nieco ducha, spytał:
1511— Dobry człowieku, zali przyjaciel mój, szlachetny Winicjusz, nie przysłał po mnie lektyki? — Nogi mam popuchnięte i iść tak daleko nie mogę.
1512— Nie — odrzekł Ursus — pójdziemy piechotą.
1513 1514— Nie czyń tego, gdyż pójść musisz.
1515— I pójdę, ale z własnej chęci. Inaczej nikt by mnie nie zmusił, albowiem jestem człowiekiem wolnym i przyjacielem prefekta miasta. Jako mędrzec, posiadam również sposoby na przemoc — i umiem zamieniać ludzi w drzewa i zwierzęta. Ale pójdę — pójdę! Wdzieję tylko płaszcz jeszcze nieco cieplejszy i kaptur, aby mnie nie poznali niewolnicy tej dzielnicy — inaczej bowiem zatrzymywaliby nas ustawicznie, aby całować moje ręce.
1516To rzekłszy nawdział inny płaszcz, na głowę zaś spuścił galicki obszerny kaptur, z obawy, by Ursus nie przypomniał sobie jego rysów, gdy wyjdą na większe światło.
1517— Gdzie mnie prowadzisz? — spytał po drodze Ursusa.
1518 1519— Niedawno jestem w Rzymie i nigdy tam nie byłem, ale i tam żyją zapewne ludzie, którzy kochają cnotę.
1520Ale Ursus, który był człowiekiem naiwnym i który słyszał Winicjusza mówiącego, iż Grek był z nim na cmentarzu Ostrianum, a potem widział, gdy wchodzili z Krotonem do domu, w którym mieszkała Ligia, zatrzymał się na chwilę i rzekł:
1521— Nie kłam, stary człowieku, albowiem dziś byłeś z Winicjuszem na Ostrianum i pod naszą bramą.
1522— Ach! — rzekł Chilo — więc to wasz dom stoi na Zatybrzu? Od niedawna jestem w Rzymie i nie wiem dobrze, jak się zwą różne dzielnice. Tak jest, przyjacielu! Byłem pod waszą bramą i zaklinałem pod nią w imię cnoty Winicjusza, by nie wchodził. Byłem i w Ostrianum, a wiesz dlaczego? Oto od pewnego czasu pracuję nad nawróceniem Winicjusza i chciałem, aby posłuchał najstarszego z apostołów. Niech światło przeniknie do jego duszy i do twojej! Wszakże jesteś chrześcijaninem i wszak pragniesz, aby prawda zapanowała nad fałszem?
1523— Tak jest — odrzekł z pokorą Ursus.
1524Chilonowi wróciła zupełnie odwaga.
1525— Winicjusz jest to pan możny — rzekł — i przyjaciel cezara. Często on jeszcze słucha podszeptów złego ducha, ale gdyby choć włos spadł z jego głowy, cezar pomściłby się na wszystkich chrześcijanach.
1526 1527— Słusznie! Słusznie! Ale co zamierzacie uczynić z Winicjuszem? — spytał z nowym niepokojem Chilon.
1528— Nie wiem. Chrystus nakazuje miłosierdzie.
1529— Toś wyśmienicie powiedział. Pamiętaj o tym zawsze, inaczej będziesz się skwarzył w piekle jak kiszka na patelni.
1530Ursus westchnął. Chilo zaś pomyślał, że z tym straszliwym w chwili pierwszego porywu człowiekiem zrobiłby zawsze, co by chciał.
1531Więc pragnąc wiedzieć, jak rzeczy odbyły się przy porywaniu Ligii, pytał dalej głosem surowego sędziego:
1532— Jak postąpiliście z Krotonem? Mów i nie zmyślaj.
1533 1534 1535— To się znaczy, że pchnąłeś go nożem lub zabiłeś pałką?
1536 1537Grek nie mógł jednak oprzeć się podziwowi nad nadludzką siłą barbarzyńcy.
1538— Niech cię Pluto!… To jest, chciałem powiedzieć: niech ci Chrystus przebaczy!
1539Czas jakiś szli w milczeniu, po czym Chilo rzekł:
1540— Nie ja cię zdradzę, ale strzeż się wigilów.
1541— Ja boję się Chrystusa, nie wigilów.
1542— I to słusznie. Nie masz cięższej winy nad zabójstwo. Będę się za ciebie modlił, ale nie wiem, czy nawet moja modlitwa co wskóra — chyba że uczynisz ślub, iż nigdy w życiu nikogo nie tkniesz palcem.
1543— Ja i tak nie zabijałem rozmyślnie — odpowiedział Ursus.
1544StrachChilo jednak, który pragnął się na wszelki wypadek zabezpieczyć, nie przestawał obrzydzać w dalszym ciągu zabójstwa Ursusowi i zachęcać go do wykonania ślubu. Wypytywał też i o Winicjusza, lecz Lig odpowiadał na jego pytania niechętnie, powtarzając, że z ust samego Winicjusza usłyszy to, co usłyszeć powinien. Rozmawiając w ten sposób, przebyli wreszcie daleką drogę dzielącą mieszkanie Greka od Zatybrza i znaleźli się przed domem. Serce Chilona poczęło znów bić niespokojnie. Ze strachu wydało mu się, że Ursus poczyna spoglądać na niego jakimś łakomym wzrokiem. „Mała mi pociecha — mówił sobie — jeśli mnie zabije niechcący, i wolałbym w każdym razie, aby go ruszył paraliż, a razem z nim i wszystkich Ligów, co daj, Zeusie, jeśli potrafisz”. Tak rozmyślając zatulał się coraz mocniej w swoją galicką gunię, powtarzając, iż boi się chłodu. Wreszcie, gdy przebywszy sień i pierwsze podwórze znaleźli się w korytarzu prowadzącym do ogródka domku, zatrzymał się nagle i rzekł:
1545— Pozwól mi tchu nabrać, inaczej bowiem nie będę mógł rozmówić się z Winicjuszem i udzielić mu rad zbawiennych.
1546To rzekłszy stanął — gdyż jakkolwiek powtarzał sobie, że żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi, jednakże na myśl, że stanie wśród tych tajemniczych ludzi, których widział w Ostrianum, nogi trzęsły się nieco pod nim.
1547Tymczasem z domku poczęły dochodzić uszu jego śpiewy.
1548 1549Jedzenie, Modlitwa— Mówisz, żeś chrześcijaninem, a nie wiesz, że między nami jest zwyczaj po każdym posiłku wielbić Zbawiciela naszego śpiewaniem — odpowiedział Ursus. — Miriam z synem musiała już wrócić, a może i Apostoł jest z nimi, codziennie bowiem nawiedza wdowę i Kryspa.
1550— Prowadź mnie wprost do Winicjusza.
1551— Winicjusz jest w tej izbie, gdzie i wszyscy, bo ta jedna jest większa, a zresztą same ciemne cubicula, do których tylko spać chodzimy. Wejdźmy już — tam odpoczniesz.
1552I weszli. W izbie było ciemnawo, wieczór był chmurny, zimowy, a płomień kilku kaganków niezupełnie rozpraszał mrok. Winicjusz raczej domyślił się, niż rozeznał w zakapturzonym człowieku Chilona, ten zaś ujrzawszy łoże w rogu izby i na nim Winicjusza, ruszył, nie patrząc na innych, wprost ku niemu — jakby w przekonaniu, że przy nim będzie mu najbezpieczniej.
1553— O panie! czemuś nie słuchał moich rad! — zawołał składając ręce.
1554— Milcz — rzekł Winicjusz — i słuchaj!
1555Tu począł patrzeć bystro w oczy Chilona i mówić z wolna a dobitnie, jakby chciał, by każde jego słowo zrozumiane było jako rozkaz i zostało raz na zawsze w Chilonowej pamięci:
1556— Kroto rzucił się na mnie, by mnie zamordować i ograbić — rozumiesz! Wówczas zabiłem go, ci zaś ludzie opatrzyli rany, jakie otrzymałem w walce z nim.
1557Chilo od razu zrozumiał, że jeśli Winicjusz tak mówi, to chyba na mocy jakiegoś układu z chrześcijanami, a w takim razie chce, by mu wierzono. Poznał też to z jego twarzy, więc w jednej chwili, nie okazawszy ni powątpiewania, ni zdziwienia, podniósł oczy w górę i zawołał:
1558— Łotr to był wierutny, panie! Wszakżem cię ostrzegał, byś mu nie ufał. Wszystkie moje nauki obijały się o jego głowę jak groch o ścianę. W całym Hadesie nie ma dla niego mąk dostatecznych. Bo kto nie może być uczciwym człowiekiem, ten poniekąd musi być łotrem; komuż zaś trudniej zostać uczciwym niż łotrowi? Ale żeby napadać na swego dobroczyńcę i pana tak wspaniałomyślnego… O, bogowie!…
1559Tu jednak wspomniał, że w czasie drogi przedstawiał się Ursusowi jako chrześcijanin — i umilkł.
1560 1561— Gdyby nie sica[305], którą miałem ze sobą, byłby mnie zabił.
1562— Błogosławię tę chwilę, w której doradziłem ci wziąć choć nóż.
1563Lecz Winicjusz zwrócił na Greka badawcze spojrzenie i spytał:
1564 1565— Jak to? Czym ci, panie, nie powiedział, żem czynił śluby za twoje zdrowie?
1566 1567— I wybierałem się właśnie odwiedzić cię, gdy tamten dobry człowiek nadszedł. I powiedział mi, że mnie wzywasz.
1568— Oto jest tabliczka. Pójdziesz z nią do mego domu, odnajdziesz mego wyzwoleńca i oddasz mu ją. Napisano jest na niej, żem wyjechał do Benewentu. Powiesz Demasowi od siebie, żem to uczynił dziś rano, wezwany pilnym listem przez Petroniusza.
1569 1570— Wyjechałem do Benewentu — rozumiesz?
1571— Wyjechałeś, panie! Rano żegnałem cię przecie przy Porta Capena — i od czasu twego wyjazdu taka ogarnia mnie tęsknota, że jeśli twa wspaniałomyślność jej nie utuli, zakwilę się na śmierć, jak nieszczęsna żona Zethosa[306] z żalu po Itylu.
1572Winicjusz, lubo[307] chory i nawykły do giętkości Greka, nie mógł jednak wstrzymać uśmiechu. Rad był przy tym, że Chilo w lot go zrozumiał, więc rzekł:
1573— Zatem dopiszę, by ci łzy obtarto. Daj mi kaganek.
1574Chilo, uspokojony już zupełnie, wstał i uczyniwszy kilka kroków w stronę kominka, zdjął jeden z palących się na murku kaganków.
1575Lecz gdy kaptur zesunął się przy tej czynności z jego głowy i światło padło wprost na jego twarz, Glaukus zerwał się z ławy i zbliżywszy się szybko, stanął przed nim.
1576— Nie poznajesz mnie, Cefasie? — spytał.
1577I w głosie jego było coś tak strasznego, że dreszcz przebiegł wszystkich obecnych.
1578Chilo podniósł kaganek i upuścił go prawie w tej chwili na ziemię — po czym zgiął się we dwoje i począł jęczeć:
1579— Nie jestem… nie jestem!… litości!
1580ZemstaGlaukus zaś zwrócił się w stronę wieczerzających i rzekł:
1581— Oto jest człowiek, który zaprzedał i zgubił mnie i rodzinę moją!…
1582Historia jego była znaną i wszystkim chrześcijanom, i Winicjuszowi, który dlatego tylko nie domyślił się, kim jest ów Glaukus, że mdlejąc ustawicznie z bólu przy opatrunku, nazwiska jego nie słyszał. Lecz dla Ursusa krótka ta chwila, w połączeniu ze słowami Glauka, była jakby błyskawicą w ciemności. Rozpoznawszy Chilona, jednym skokiem znalazł się przy nim, chwycił go za ramiona i wygiąwszy je w tył, zawołał:
1583— On to namówił mnie, bym zamordował Glauka!
1584— Litości! — jęczał Chilo — oddam wam… Panie! — zawołał zwracając głowę do Winicjusza — ratuj mnie! Tobiem zaufał, wstaw się za mną… Twój list… odniosę. Panie! panie!…
1585Lecz Winicjusz, który najobojętniej ze wszystkich patrzył na to, co zaszło, raz dlatego, że wszystkie sprawy Greka były mu znane, a po wtóre, że serce jego nie znało, co to litość, rzekł:
1586— Zakopcie go w ogrodzie: list poniesie kto inny.
1587Chilonowi wydało się, że słowa te są ostatecznym wyrokiem. Kości jego poczęły trzeszczeć w strasznych rękach Ursusa, oczy zachodziły łzami z bólu.
1588— Na waszego Boga! litości! — wołał — jestem chrześcijaninem!…Pax vobiscum![308] jestem chrześcijaninem, a jeśli mi nie wierzycie, ochrzcijcie mnie jeszcze raz, jeszcze dwa, jeszcze dziesięć razy! Glauku, to pomyłka! Pozwólcie mi mówić! Uczyńcie mnie niewolnikiem… Nie zabijajcie mnie! Litości!…
1589I głos jego, dławiony bólem, słabł coraz bardziej, gdy wtem za stołem podniósł się Apostoł Piotr, przez chwilę chwiał swą białą głową zniżając ją ku piersiom i oczy miał zamknięte, ale następnie otworzył je i rzekł wśród ciszy:
1590Miłosierdzie— A oto powiedział nam Zbawiciel: „Jeśli by twój brat zgrzeszył przeciw tobie, strofuj go; a jeśli by żałował, odpuść mu. A jeśli by siedmkroć na dzień zgrzeszył przeciw tobie i siedmkroć nawrócił się k'tobie mówiąc: — Żal ci mi! — odpuść mu!”[309]
1591Po czym zapadła cisza jeszcze większa.
1592Glaukus stał długi czas z twarzą nakrytą dłońmi, wreszcie odjął je i rzekł:
1593— Cefasie, niech ci tak Bóg odpuści krzywdy moje, jako ja ci je w imię Chrystusa odpuszczam.
1594A Ursus uwolniwszy ramiona Greka dodał zaraz:
1595— Niech mi tak Zbawiciel będzie miłościwy, jako i ja ci odpuszczam.
1596TchórzostwoÓw upadł na ziemię i wsparty na niej rękoma, kręcił głową jak zwierz schwytany w sidła, rozglądając się naokół i czekając, skąd śmierć przyjdzie. Oczom i uszom jeszcze nie wierzył i nie śmiał spodziewać się przebaczenia.
1597Lecz z wolna wracała mu przytomność, tylko zsiniałe wargi trzęsły mu się jeszcze z przerażenia. Tymczasem Apostoł rzekł:
1598 1599Chilo powstał, lecz nie mógł jeszcze przemówić. Mimo woli zbliżył się do łoża Winicjusza, jakby jeszcze szukając u niego opieki, albowiem nie miał dotąd czasu pomyśleć, że ów, jakkolwiek korzystał z jego usług i był poniekąd jego wspólnikiem, potępił go, gdy tymczasem ci właśnie, przeciw którym służył, przebaczyli. Myśl ta miała mu przyjść później. Obecnie we wzroku jego widać było tylko zdumienie i niedowierzanie. Jakkolwiek zmiarkował już, że mu przebaczono, chciał jednak jak najprędzej wynieść głowę spośród tych niepojętych ludzi, których dobroć przerażała go prawie równie, jak przerażałoby okrucieństwo. Zdawało mu się, że gdyby dłużej został, zaszłoby znów coś niespodzianego, więc stanąwszy nad Winicjuszem, począł mówić przerywanym głosem:
1600 1601I porwawszy tabliczkę, którą mu podał Winicjusz, wybił jeden pokłon chrześcijanom, drugi choremu i chyłkiem, sunąc przy samej ścianie, wypadł za drzwi.
1602W ogródku, gdy ogarnęła go ciemność, strach jeżył mu znów włosy na głowie, był bowiem pewny, że Ursus wypadnie za nim i zabije go wśród nocy. Byłby uciekał ze wszystkich sił, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa, po chwili zaś uczyniły się zupełnie bezwładne, albowiem Ursus istotnie stanął przy nim.
1603MiłosierdzieChilo upadł twarzą na ziemię i począł jęczeć:
1604 1605 1606— Nie bój się. Apostoł kazał mi wywieść cię za bramę, abyś nie zabłądził w ciemności, a jeślić sił brak, to odprowadzę cię do domu.
1607 1608— Co mówisz? Co?… Nie zabijesz mnie?
1609— Nie! nie zabiję cię, a jeślim chwycił cię zbyt silnie i nadwyrężył ci kości, to mi odpuść.
1610— Pomóż mi wstać — rzekł Grek. — Nie zabijesz mnie? Co? Wyprowadź mnie na ulicę, dalej sam pójdę.
1611Ursus podniósł go z ziemi jak piórko i postawił na nogach, potem zaś prowadził przez ciemne przejście na drugie podwórze, z którego wychodziło się do sieni i na ulicę. W korytarzu Chilo powtarzał znów w duszy: „Już po mnie!”, i dopiero gdy znaleźli się na ulicy, ochłonął i rzekł:
1612 1613 1614— I z tobą, i z tobą!… Daj mi odetchnąć.
1615I po odejściu Ursusa odetchnął całą piersią. Rękoma macnął się po pasie i biodrach, jakby chcąc się przekonać, że żyje, i ruszył śpiesznym krokiem przed siebie.
1616Lecz uszedłszy kilkadziesiąt kroków stanął i rzekł:
1617— Czemu jednak oni mnie nie zabili?
1618I pomimo iż już z Eurycjuszem rozmawiał o nauce chrześcijańskiej, pomimo rozmowy nad rzeką z Urbanem i pomimo wszystkiego, co słyszał na Ostrianum, nie umiał znaleźć na to pytanie odpowiedzi.
Rozdział dwudziesty piąty
1619MiłosierdzieWinicjusz również nie umiał zdać sobie sprawy z tego, co zaszło, i na dnie duszy prawie nie mniej zdumiony był od Chilona. Bo że z nim samym ludzie ci obeszli się tak, jak się obeszli, i zamiast pomścić się nad nim za napaść, opatrzyli troskliwie jego rany, przypisywał to w części nauce, którą wyznawali, bardziej Ligii, a po trochu i swemu wielkiemu znaczeniu. Ale postąpienie ich z Chilonem przechodziło wprost jego pojęcia o ludzkiej zdolności przebaczania. Morderstwo, TrupI jemu mimo woli nasuwało się na myśl pytanie: dlaczego oni nie zabili Greka? Wszakże mogli to uczynić bezkarnie. Ursus byłby go zakopał w ogrodzie lub nocą wyniósł do Tybru, który w owych czasach nocnych rozbojów, dokonywanych przez samego cezara, tak często wyrzucał rankami ciała ludzkie, iż nikt nawet nie dochodził, skąd się brały. Przy tym wedle Winicjusza chrześcijanie nie tylko mogli, ale powinni byli zabić Chilona. Litość nie była wprawdzie całkiem obcą temu światu, do którego należał młody patrycjusz. Ateńczycy wznieśli przecie jej ołtarz i długi czas opierali się wprowadzeniu do Aten walk gladiatorów. Bywało, że i w Rzymie zwyciężeni otrzymywali przebaczenie, jak na przykład Kalikratus, król Brytanów, który wzięty w niewolę za Klaudiusza i opatrzony przez tegoż suto, mieszkał swobodnie w mieście. Ale zemsta za krzywdy osobiste wydawała się Winicjuszowi, tak jak i wszystkim, słuszną i usprawiedliwioną. Niechanie[310] jej było zgoła przeciwne jego duszy. Słyszał wprawdzie i on w Ostrianum, że należy miłować nawet nieprzyjaciół, uważał to jednak za jakąś teorię nie mającą w życiu znaczenia. I teraz jeszcze przechodziło mu przez głowę, że może nie zabito Chilona dlatego tylko, że była jakaś pora świąt lub jakaś kwadra księżyca, podczas której chrześcijanom nie godziło się zabijać. Słyszał, że bywają takie terminy, w których różnym narodom nie wolno nawet i wojny poczynać. Lecz dlaczego w takim razie nie oddano Greka w ręce sprawiedliwości, dlaczego Apostoł mówił, że gdyby ktoś siedemkroć zawinił, to siedemkroć należy mu przebaczyć, i dlaczego Glaukus powiedział Chilonowi: „Niech ci tak Bóg odpuści, jako ja ci odpuszczam”? A przecie Chilo wyrządził mu najstraszliwszą krzywdę, jaką człowiek człowiekowi może wyrządzić, i w Winicjuszu na samą myśl o tym, jak by postąpił z takim, kto by na przykład zabił Ligię, zawrzało serce jak ukrop; nie byłoby takich mąk, którymi by jej nie pomścił! A tamten przebaczył! I Ursus przebaczył także, on, który w istocie rzeczy mógł zabić w Rzymie, kogo by chciał, zupełnie bezkarnie, albowiem następnie potrzebował zabić tylko króla Nemoreńskiego gaju i zająć jego miejsce… Czyż człowiekowi, któremu nie oparł się Kroto, oparłby się piastujący tę godność gladiator, do której dochodziło się tylko przez zabójstwo poprzedniego „króla”? Jedna była tylko na te wszystkie pytania odpowiedź. DobroMiłosierdzieOto oni nie zabijali przez jakąś dobroć tak wielką, że podobnej nie było dotąd na świecie, i przez miłość do ludzi bezgraniczną, która nakazywała zapominać o sobie, o swoich krzywdach, o swoim szczęściu i swej niedoli — i żyć dla innych. Jaką zapłatę mieli ludzie ci za to odebrać, Winicjusz słyszał w Ostrianum, lecz nie mieściło mu się to w głowie. Czuł natomiast, że to życie ziemskie, połączone z obowiązkiem wyrzekania się wszystkiego, co jest dobrem i rozkoszą, na korzyść innych, musiałoby być nędzne. Toteż w tym, co o chrześcijanach w tej chwili myślał, obok największego zdumienia była i litość, i jakby cień pogardy. Wydało mu się, że to są owce, które muszą prędzej czy później być zjedzone przez wilki, jego zaś rzymska natura nie była zdolną zdobyć się na uznanie dla tych, którzy pozwalają się zjadać. Uderzyła go wszelako jedna rzecz. Oto po wyjściu Chilona jakaś głęboka radość rozjaśniła wszystkie twarze. Apostoł zbliżył się do Glauka i położywszy dłoń na jego głowie, rzekł:
1620 1621SzczęścieÓw zaś wzniósł oczy ku górze tak ufne i pełne wesela, jakby zlało się na niego jakieś wielkie, niespodziane szczęście. Winicjusz, który byłby zrozumiał tylko radość z dokonanej zemsty, patrzył na niego rozszerzonymi przez gorączkę oczyma, trochę tak, jak patrzyłby na obłąkanego. Widział jednak, i widział nie bez wewnętrznego oburzenia, jak następnie Ligia przycisnęła swoje usta królewny do ręki tego człowieka, który z pozoru wyglądał na niewolnika, i zdawało mu się, że porządek tego świata odwraca się zupełnie. ZwycięstwoPotem nadszedł Ursus i jął opowiadać, jak wyprowadził Chilona na ulicę i jak prosił go o przebaczenie za krzywdę, jaką mógł wyrządzić jego kościom, za co Apostoł pobłogosławił i jego, a Kryspus oświadczył, że to jest dzień wielkiego zwycięstwa. Posłyszawszy o tym zwycięstwie Winicjusz stracił całkiem wątek myśli.
1622Lecz gdy Ligia podała mu znów po chwili napój chłodzący, zatrzymał na chwilę jej rękę i spytał:
1623 1624— My chrześcijanie. Nam nie wolno chować w sercu gniewu.
1625— Ligio — rzekł wówczas — kimkolwiek jest twój Bóg, uczczę Go stuwołem dlatego tylko, że jest twoim.
1626 1627— Uczcisz Go w sercu, gdy Go pokochasz.
1628— Dlatego tylko, że jest twoim… — powtórzył słabszym głosem Winicjusz.
1629I przymknął powieki, albowiem opanowało go znów osłabienie.
1630ChorobaLigia odeszła, ale po chwili wróciła i stanąwszy blisko, pochyliła się nad nim, by się przekonać, czy śpi. Winicjusz odczuł jej bliskość i otworzywszy oczy uśmiechnął się, ona zaś położyła mu na nich lekko rękę, jakby chcąc go do snu nakłonić. Wówczas ogarnęła go wielka słodycz, ale zarazem czuł się mocniej chorym. I tak było w istocie. WizjaNoc już zrobiła się zupełna, a wraz z nią przyszła i silniejsza gorączka. Z tego powodu nie mógł zasnąć i wodził za Ligią wzrokiem, gdziekolwiek się ruszyła. Chwilami jednak zapadał w jakiś półsen, w którym widział i słyszał wszystko, co się naokół niego działo, ale w którym rzeczywistość mieszała się z gorączkowymi widzeniami. Kobieta, MężczyznaZdawało mu się więc, że na jakimś starym, opuszczonym cmentarzu wznosi się świątynia w kształcie wieży, w której Ligia jest kapłanką. I oto nie spuszczał z niej oczu, ale widział ją na szczycie wieży, z lutnią w ręku, całą w świetle, podobną do tych kapłanek, które nocami śpiewały hymny na cześć księżyca, a które widywał na Wschodzie. On sam wspinał się z wielkim wysileniem po wężowatych schodach, by ją porwać, za nim zaś pełzł Chilon szczękając zębami z przerażenia i powtarzając: „Nie czyń tego, panie, bo to kapłanka, za którą On się pomści…” Winicjusz nie wiedział, kto był ów On, rozumiał jednakże, że idzie spełnić świętokradztwo, i czuł także przestrach niezmierny. Ale gdy doszedł do balustrady otaczającej szczyt wieży, przy Ligii stanął nagle Apostoł ze srebrną brodą i rzekł: „Nie podnoś na nią ręki, albowiem ona należy do mnie”. I rzekłszy to, począł z nią razem iść szlakiem księżycowego światła, jakby drogą ku niebu, on zaś, Winicjusz, wyciągnąwszy ku nim ręce począł ich błagać, by zabrali go ze sobą.
1631Tu rozbudził się, otrzeźwiał i począł patrzeć przed siebie. Ognisko na wysokim trzonie żarzyło się już słabiej, ale rzucało blask jeszcze dość żywy, oni zaś siedzieli wszyscy przed ogniem, grzejąc się, ponieważ noc była chłodna, a izba dość zimna. Winicjusz widział ich oddechy wychodzące z ust w kształcie pary. W środku siedział Apostoł, u jego kolan na niskim podnóżku Ligia, dalej Glaukus, Kryspus, Miriam, a na krańcach z jednej strony Ursus, z drugiej Nazariusz, syn Miriam, młode pacholę o ślicznej twarzy i długich, czarnych włosach, które spadały mu aż na ramiona.
1632Ligia słuchała z oczyma wzniesionymi ku Apostołowi i wszystkie głowy były zwrócone ku niemu, on zaś mówił coś półgłosem. Winicjusz począł patrzeć na niego z pewną zabobonną bojaźnią, mało co mniejszą od tego strachu, jakiego doznawał w gorączkowym widzeniu. Przeszło mu przez myśl, iż w gorączce czuł prawdę i że ten sędziwy przychodzień z dalekich brzegów rzeczywiście zabiera mu Ligię i prowadzi ją gdzieś w nieznane drogi. Był też pewny, że starzec o nim mówi, a może radzi, jak rozłączyć go z nią, zdawało się bowiem Winicjuszowi rzeczą niepodobną, by ktoś mógł mówić o czym innym, więc zebrawszy całą przytomność począł nasłuchiwać słów Piotra.
1633Lecz omylił się najzupełniej, Apostoł bowiem mówił znów o Chrystusie.
1634„Oni tym imieniem tylko żyją!” — pomyślał Winicjusz.
1635ChrystusStarzec zaś opowiadał o pochwyceniu Chrystusa.
1636— Przyszła rota i słudzy kapłańscy, aby Go chwycili. Gdy Zbawiciel spytał ich, kogo szukają, odpowiedzieli: „Jezusa Nazareńskiego!” Lecz gdy im rzekł: „Jam jest!” — padli na ziemię i nie śmieli na Niego podnieść ręki, i aż dopiero po powtórnym pytaniu chwycili Go.
1637Tu Apostoł przerwał i wyciągnąwszy ręce do ognia, rzekł:
1638Odwaga— Noc była chłodna jak dziś, ale zawrzało we mnie serce, więc wydobyłem miecz, by Go bronić, i uciąłem ucho sługi arcykapłana. I byłbym Go bronił więcej niż żywota własnego, gdyby mi nie był rzekł: „Włóż twój miecz do pochwy. Zali kielicha, który mi dał Ojciec, pić nie będę?…”
1639Wówczas Go pojmali i związali…
1640To rzekłszy przyłożył dłonie do czoła i umilkł, chcąc przed dalszym opowiadaniem moc wspomnień pokonać. Lecz Ursus, nie mogąc wytrzymać, zerwał się, żeleźcem poprawił ogień na trzonie, aż iskry sypnęły się złotym deszczem i płomień strzelił żywiej, po czym siadł i zawołał:
1641— A niechby się stało, co chciało — hej!…
1642Lecz urwał nagle, gdyż Ligia położyła palec na ustach. Konflikt wewnętrznyOddychał tylko rozgłośnie i znać było, że burzy się w duszy i że choć zawsze gotów całować stopy Apostoła, przecie tego jednego postępku uznać w duszy nie może, bo gdyby tak ot przy nim podniósł kto rękę na Zbawiciela, gdyby on był z nim tej nocy, oj, poleciałyżby wióry i z żołnierzy, i ze sług kapłańskich, i ze służebników… ŁzyI aż oczy zaszły mu łzami na samą myśl o tym, zarazem z żalu i z dusznej rozterki, bo z jednej strony pomyślał, że nie tylko sam by Zbawiciela bronił, ale jeszcze skrzyknąłby mu w pomoc Ligów, chłopów na schwał, a z drugiej, że gdyby to uczynił, to okazałby nieposłuszeństwo Zbawicielowi i przeszkodził odkupieniu świata.
1643Więc dlatego nie mógł powstrzymać łez.
1644WizjaPo chwili Piotr, odjąwszy dłonie z czoła, począł opowiadać dalej, lecz Winicjusza opanował znów półsen gorączkowy. Morze To, co teraz słyszał, pomieszało mu się z tym, co Apostoł opowiadał poprzedniej nocy w Ostrianum o owym dniu, w którym Chrystus ukazał się na brzegu Tyberiadzkiego Morza. Widział więc szeroko rozlaną toń, na niej łódź rybaczą, a w łodzi Piotra i Ligię. On sam płynął ze wszystkich sił za nimi, lecz ból w złamanym ramieniu przeszkadzał mu ich doścignąć. Burza jęła mu rzucać fale w oczy i począł tonąć wołając błagalnym głosem o ratunek. Wówczas Ligia uklękła przed Apostołem, on zaś zwrócił łódź i wyciągnął ku niemu wiosło, które on schwyciwszy wydostał się przy ich pomocy na łódź i upadł na jej dno. Lecz następnie zdawało mu się, że powstawszy ujrzał mnóstwo ludzi płynących za łodzią. Fale nakrywały pianą ich głowy; niektórym widać było już z odmętu tylko ręce, ale Piotr raz po raz ratował tonących i zabierał ich do łodzi, która rozszerzała się jakby cudem. Wkrótce wypełniły ją całe tłumy, tak wielkie jak te, które były zebrane w Ostrianum, a potem jeszcze większe. Winicjusz zdziwił się, jak się mogły w niej pomieścić, i wziął go strach, że pójdą na dno. Lecz Ligia poczęła go uspokajać i pokazywała mu jakieś światło na dalekim brzegu, do którego płynęli. Tu marzenia Winicjusza pomieszały się znów z tym, co słyszał w Ostrianum z ust Apostoła, jako się Chrystus objawił raz nad jeziorem. Więc teraz widział w owym nadbrzeżnym świetle jakąś postać, ku której Piotr sterował. I w miarę jak zbliżali się ku niej, pogoda czyniła się cichsza, toń gładsza, a światłość większa. Tłumy poczęły śpiewać hymn słodki, powietrze wypełniło się zapachem nardu; woda grała tęczą, jakby z dna przeglądały lilie i róże, a wreszcie łódź uderzyła łagodnie piersią o piasek. Wówczas Ligia wzięła go za rękę i rzekła: „Pójdź, zaprowadzę cię!” I wiodła go w światłość.
1645 1646Winicjusz rozbudził się znowu, lecz marzenia jego rozpraszały się z wolna i nie od razu odzyskał poczucie rzeczywistości. Przez czas jakiś zdawało mu się jeszcze, że jest nad jeziorem i że otaczają go tłumy, wśród których, sam nie wiedząc dlaczego, począł szukać Petroniusza i zdziwił się, że go nie może odnaleźć. Żywe światło od komina, przy którym nie było już nikogo, otrzeźwiło go jednak zupełnie. OpiekaPieńki oliwne żarzyły się leniwie pod różowym popiołem, lecz za to szczapy pinii, których widocznie świeżo dorzucono na zarzewie, strzelały jasnym płomieniem i w blasku tym Winicjusz ujrzał Ligię siedzącą nie opodal od jego łóżka.
1647KobietaWidok jej wzruszył go do głębi duszy. Pamiętał, że zeszłą noc spędziła w Ostrianum, a cały dzień krzątała się przy opatrunku, teraz zaś, gdy wszyscy udali się na spoczynek, ona jedna czuwała u jego łoża. Łatwo było zgadnąć, że musi być jednak zmęczona, albowiem siedząc nieruchomie oczy miała zamknięte. Winicjusz nie wiedział, czy śpi, czy pogrążona jest w myślach. DuszaPatrzył na jej profil, na spuszczone rzęsy, na ręce złożone na kolanach i w pogańskiej głowie jego poczęło się z trudem wykluwać pojęcie, że obok nagiej, pewnej siebie i dumnej ze swych kształtów piękności greckiej i rzymskiej, jest na świecie jakaś inna, nowa, ogromnie czysta, w której tkwi dusza.
1648RozczarowanieNie umiał zdobyć się na to, by ją nazwać chrześcijańską, myśląc jednak o Ligii nie mógł już oddzielić jej od nauki, którą wyznawała. Pojmował nawet, że jeśli wszyscy inni udali się na spoczynek, a Ligia jedna, ona, którą pokrzywdził, czuwała nad nim, to właśnie dlatego, że ta nauka tak nakazuje. Lecz myśl ta, przejmująca go podziwem dla nauki, była mu zarazem i przykrą. Wolałby był, by Ligia czyniła tak z miłości dla niego, dla jego twarzy, oczu, dla posągowych kształtów, słowem, dla tych wszystkich powodów, dla których nieraz obwijały się naokół jego szyi śnieżne ramiona greckie i rzymskie.
1649Nagle jednak poczuł, że gdyby ona była taka jak inne kobiety, to by mu już w niej czegoś nie dostawało[311]. Wówczas zdumiał się i sam nie wiedział, co się z nim dzieje, albowiem spostrzegł, że i w nim poczynają powstawać jakieś nowe uczucia i nowe upodobania, obce światu, w którym żył dotąd.
1650Tymczasem ona otworzyła oczy i widząc, że Winicjusz na nią patrzy zbliżyła się ku niemu i rzekła:
1651 1652 1653— Widziałem we śnie twoją duszę.
Rozdział dwudziesty szósty
1654Nazajutrz ocknął się osłabiony, ale z głową chłodną i bez gorączki. Zdawało mu się, iż rozbudził go szept rozmowy, ale gdy otworzył oczy, Ligii nie było przy nim, Ursus tylko, pochylony przed kominem, rozgrzebywał siwy popiół i szukał pod nim żaru, który znalazłszy począł rozdmuchiwać węgle tak, jakby czynił to nie ustami, ale miechem kowalskim. Winicjusz przypomniawszy sobie, że człowiek ów zgniótł wczoraj Krotona, przypatrywał się z zajęciem, godnym lubownika[312] areny, jego olbrzymiemu grzbietowi podobnemu do grzbietu cyklopa[313] i potężnym jak kolumny udom.
1655„Dzięki Merkuremu, że mi karku nie skręcił — pomyślał w duszy. — Na Polluksa! Jeśli inni Ligowie do niego podobni, legie danubijskie mogą mieć z nimi kiedyś ciężką robotę!”
1656Próżność, PychaGłośno zaś ozwał się:
1657 1658Ursus usunął głowę z komina i uśmiechnąwszy się niemal przyjaźnie, rzekł:
1659Pozycja społeczna— Bóg ci daj, panie, dobry dzień i dobre zdrowie, ale ja człek wolny, nie niewolnik.
1660Winicjuszowi, który miał ochotę rozpytać Ursusa o ojczysty kraj Ligii, słowa te sprawiły pewną przyjemność, albowiem rozmowa z człowiekiem wolnym, jakkolwiek prostym, mniejszą przynosiła ujmę jego rzymskiej i patrycjuszowskiej godności niż rozmowa z niewolnikiem, w którym ni prawo, ni obyczaj nie uznawały ludzkiej istoty.
1661Sługa— Toś ty nie Aulusów? — spytał.
1662— Nie, panie. Ja służę Kallinie, jako służyłem jej matce, ale po dobrej woli.
1663Tu schował znów głowę w komin, by podmuchać na węgle, na które narzucił poprzednio drew, po czym wyjął ją i rzekł:
1664 1665 1666 1667— Dopiero co odeszła, a ja mam uwarzyć śniadanie dla ciebie, panie. Czuwała nad tobą całą noc.
1668 1669— Bo tak chciała, a moja rzecz słuchać.
1670Tu oczy zasępiły mu się i po chwili dodał:
1671— Gdybym ja jej nie słuchał, to ty byś, panie, nie żył.
1672— Zali[314] żałujesz, żeś mnie nie zabił?
1673— Nie, panie. Chrystus nie kazał zabijać.
1674 1675— Nie mogłem inaczej — mruknął Ursus.
1676Ciało, DuszaI począł patrzeć jakby z żalem na swe ręce, które widocznie zostały pogańskie, mimo iż dusza chrzest przyjęła.
1677WinaNastępnie postawił garnek na trzonie i kucnąwszy przed kominem, utkwił zamyślone oczy w płomień.
1678— To twoja wina, panie — rzekł wreszcie. — Po coś podnosił rękę na nią, na córkę królewską?
1679W Winicjuszu zawrzała w pierwszej chwili duma, że prostak i barbarzyńca śmie nie tylko przemawiać do niego tak poufale, ale jeszcze przyganiać mu. Do tych nadzwyczajnych i nieprawdopodobnych rzeczy, które spotkały go od onegdajszej nocy, przybyła jeszcze jedna. Lecz będąc słabym i nie mając pod ręką swych niewolników, pohamował się, zwłaszcza że i chęć dowiedzenia się jakichś szczegółów z życia Ligii przemogła.
1680WojnaWięc uspokoiwszy się począł wypytywać o wojnę Ligów przeciw Wanniuszowi i Swebom. Ursus rad opowiadał, lecz nie mógł dodać wiele nowego do tego, co Winicjuszowi opowiadał w swoim czasie Aulus Plaucjusz. Ursus w bitwie nie był, towarzyszył bowiem zakładniczkom do obozu Ateliusza Histra. Wiedział tylko, że Ligowie zbili Swebów i Jazygów, ale wódz ich i król poległ od strzały Jazyga. Zaraz potem odebrali wieści, że Semnonowie zapalili lasy na ich granicach, i wrócili w lot, by pomścić krzywdę, a zakładniczki zostały u Ateliusza, który z początku kazał im oddawać honory królewskie. Później matka Ligii zmarła. Wódz rzymski nie wiedział, co robić z dzieckiem. Ursus chciał wracać z nim do kraju, ale droga była niebezpieczna z powodu zwierza i dzikich plemion; gdy więc przyszła wieść, że jakieś poselstwo Ligów znajduje się u Pomponiusza, ofiarując mu pomoc przeciw Markomanom, Hister odesłał ich do Pomponiusza. Przybywszy do niego dowiedzieli się jednak, że posłów żadnych nie było — i w ten sposób zostali w obozie, skąd Pomponiusz przywiózł ich do Rzymu, a po odbytym tryumfie oddał królewskie dziecko Pomponii Grecynie.
1681Korzyść, PychaWinicjusz, jakkolwiek w tym opowiadaniu drobne tylko szczegóły były mu nie znane, słuchał z przyjemnością, albowiem niezmierną jego pychę rodową łechtało mile to, że naoczny świadek stwierdzał królewskie pochodzenie Ligii. Jako córka królewska, mogła była ona zająć na dworze cezara stanowisko równe córkom najpierwszych rodów, tym bardziej że naród, którego władcą był jej ojciec, nigdy dotąd nie wojował z Rzymem, a jakkolwiek barbarzyński, mógł się okazać groźnym, gdyż wedle świadectwa samego Ateliusza Histra posiadał „niezliczoną moc” wojowników.
1682Ursus zresztą potwierdził w zupełności owo świadectwo, albowiem na pytanie Winicjusza o Ligów odrzekł:
1683Las— My siedzim w lasach, ale ziemi u nas tyle, że nikt nie wie, gdzie koniec puszczy, i ludu w niej dużo. Są też w puszczy i grody drewniane, w których dostatek wielki, bo co Semnony, Markomany, Wandale i Kwady złupią po świecie, to my im odbieramy. Oni zaś nie śmią do nas iść, jeno gdy wiatr od nich, to palą nam lasy. I nie boimy się ni ich, ni rzymskiego cezara.
1684Władza— Bogowie dali Rzymianom zwierzchnictwo nad ziemią — rzekł surowo Winicjusz.
1685— Bogowie to złe duchy — odpowiedział z prostotą Ursus — a gdzie nie ma Rzymian, tam nie ma i zwierzchnictwa.
1686Tu poprawił ogień i mówił jakby sam do siebie:
1687— Gdy Kallinę wziął cezar na dwór, a ja myślałem, że może ją spotkać krzywda, tom chciał iść aż hen do lasów i sprowadzić Ligów na pomoc królewnie. I Ligowie ruszyliby ku Dunajowi, bo to lud dobry, choć pogański. Ot, zaniósłbym im „dobrą nowinę”. Ale ja i tak kiedy[315], jak Kallina wróci do Pomponii, pokłonię się jej, by pozwoliła mi iść do nich, bo Chrystus narodził się daleko i oni nawet nie słyszeli o Nim… ChrystusWiedział on lepiej ode mnie, gdzie Mu się trzeba narodzić, ale gdyby tak u nas, w puszczy, przyszedł na świat, pewnie byśmy Go nie umęczyli, ale hodowalibyśmy Dzieciątko i dbali, by Mu nigdy nie zbrakło ni zwierzyny, ni grzybów, ni skór bobrowych, ni bursztynu. A co byśmy na Swebach albo Markomanach złupili, to byśmy Mu oddali, by zaś miał dostatek i wygodę.
1688Tak mówiąc przystawił do ognia naczynie z polewką przeznaczoną dla Winicjusza i umilkł. Myśl jego błądziła widocznie czas jakiś po puszczach ligijskich, aż dopiero gdy płyn począł syczeć, wylał go w płaską misę i ostudziwszy należycie, rzekł:
1689— Glaukus radzi, byś jak najmniej poruszał, panie, nawet tą ręką, która została zdrowa, więc Kallina rozkazała mi cię karmić.
1690PokoraLigia rozkazała! Na to nie było odpowiedzi. Dobro, Opieka, PozoryWinicjuszowi nie przyszło nawet na myśl sprzeciwić się jej woli, jakby była córką cezara lub boginią, nie odpowiedział przeto ani słowem, Ursus zaś, siadłszy koło jego łóżka, począł czerpać polewkę z misy małym kubkiem i podawać mu ją do ust. Czynił to tak troskliwie i z takim dobrym uśmiechem w swoich błękitnych oczach, iż Winicjusz oczom swoim nie wierzył, by to mógł być ten sam straszliwy tytan, który w dniu wczorajszym, zgniótłszy Krotona, rzucił się na niego samego jak burza i byłby go rozniósł, gdyby nie litość Ligii. Pozycja społeczna, SługaMłody patrycjusz po raz pierwszy w życiu począł się zastanawiać nad tym, co też może dziać się w piersi prostaka, sługi i barbarzyńcy.
1691Lecz Ursus okazał się niańką o tyle niezgrabną, o ile troskliwą. Kubek ginął całkowicie w jego herkulesowych palcach, tak że nie pozostawało nic miejsca dla ust Winicjusza. Po kilku nieudanych próbach olbrzym zatroskał się wielce i rzekł:
1692— Ej, łatwiej żubra z ostępu wywieść…
1693Winicjusza zabawiło zakłopotanie Liga, lecz nie mniej zajęła go jego uwaga. Widywał on w cyrkach straszliwe „ury”[316], sprowadzane z puszcz północnych, na które najdzielniejsi bestiarii[317] polowali z obawą i które jednym tylko słoniom ustępowały w wielkości i sile.
1694— Zaliś próbował brać takie bestie za rogi? — spytał ze zdumieniem.
1695— Póki nie przeszło nade mną dwadzieścia zim, tom się bał — odrzekł Ursus — ale potem — bywało.
1696PoświęcenieI jął znów karmić Winicjusza, jeszcze niezgrabnie] niż przedtem.
1697— Muszę poprosić Miriam lub Nazariusza — rzekł.
1698Lecz tymczasem blada główka Ligii wychyliła się spoza zasłony.
1699 1700I wyszła po chwili z cubiculum, w którym gotowała się widocznie do snu, gdyż przybrana była tylko w obcisłą tunikę, zwaną u starożytnych capitium, zakrywającą szczelnie piersi, i włosy miała rozwiązane. Winicjusz, którego serce zabiło żywiej na jej widok, począł jej wymawiać, że dotąd nie pomyślała o śnie, lecz ona odrzekła wesoło:
1701— Właśnie chciałam to uczynić, ale pierwej zastąpię Ursusa.
1702MiłośćI wziąwszy kubek siadła na krawędzi łóżka i poczęła karmić Winicjusza, który czuł się zarazem upokorzony i szczęśliwy. Gdy pochylała się ku niemu, biło na niego ciepło jej ciała i rozwiązane jej włosy spływały mu na piersi, on zaś bladł z wrażenia, ale w zamęcie i porywie żądz odczuwał zarazem, że to jest nad wszystko droga i nad wszystko uwielbiona głowa, wobec której świat cały jest niczym. Pierwej pożądał jej, teraz poczynał ją kochać pełną piersią. Dawniej, jak w ogóle w życiu, tak i w uczuciu, był, jak wszyscy ówcześni ludzie, ślepym, bezwzględnym egoistą, któremu chodziło tylko o siebie, obecnie poczęło mu chodzić i o nią.
1703Po chwili też odmówił dalszego posiłku i choć w patrzeniu na nią i w jej obecności znajdował nieprzebraną rozkosz, rzekł:
1704— Dosyć. Idź spocząć, boska moja.
1705— Nie nazywaj mnie tak — odpowiedziała — mnie się tego słuchać nie godzi.
1706Jednakże uśmiechała się do niego, a następnie rzekła mu, że sen ją odbiegł, że trudu nie czuje i że nie uda się na spoczynek, póki nie przyjdzie Glaukus. On słuchał jej słów jak muzyki, a zarazem serce wzbierało mu coraz większym wzruszeniem, coraz większym zachwytem, coraz większą wdzięcznością, a myśl biedziła się, jak by jej tę wdzięczność okazać.
1707— Ligio — rzekł po chwili milczenia — jam cię poprzednio nie znał. Ale teraz wiem, żem chciał dojść do ciebie błędną drogą, więc ci powiadam: wróć do Pomponii Grecyny i bądź pewna, że odtąd nikt nie podniesie na ciebie ręki.
1708A jej twarz posmutniała nagle.
1709— Byłabym szczęśliwa — odrzekła — gdybym ją choć z daleka mogła zobaczyć, ale wrócić do niej już nie mogę.
1710— Dlaczego? — zapytał ze zdziwieniem Winicjusz.
1711— My, chrześcijanie, wiemy przez Akte, co się na Palatynie dzieje. Zaliś nie słyszał, że cezar wkrótce po mojej ucieczce, a przed swym wyjazdem do Neapolis, wezwał Aulusa i Pomponię — i mniemając, że mi pomogli, groził im swym gniewem. Szczęściem Aulus mógł mu odrzec: „Wiesz, panie, że nigdy kłamstwo nie przeszło mi przez usta; otóż przysięgam ci, żeśmy jej nie pomogli do ucieczki i że równie jak ty nie wiemy, co się z nią stało”. I cezar uwierzył, a potem zapomniał — ja zaś z porady starszych nigdy nie pisałam do matki, gdzie jestem, by zawsze śmiało mogła zaprzysiąc, że nic o mnie nie wie. KłamstwoTy może tego nie pojmiesz, Winicjuszu, ale nam kłamać nie wolno, nawet gdyby o życie chodziło. Taka jest nasza nauka, do której chcemy stosować serca, więc nie widziałam Pomponii od czasu, gdym opuściła jej dom, ją zaś zaledwie od czasu do czasu dolatywały dalekie echa, że żyję i żem bezpieczna.
1712TęsknotaTu porwała ją tęsknota, bo oczy jej zrosiły się łzami, lecz wkrótce uspokoiła się i rzekła:
1713— Wiem, że i Pomponia tęskni za mną, my jednak mamy nasze pociechy, których nie mają inni.
1714— Tak — odrzekł Winicjusz — waszą pociechą Chrystus, ale ja tego nie rozumiem.
1715Pobożność, Religia— Patrz na nas: nie ma dla nas rozłączeń, nie ma boleści i cierpień, a jeśli przyjdą, to zmieniają się w radość. I śmierć sama, która dla was jest końcem życia, dla nas jest tylko jego początkiem i zmianą gorszego szczęścia na lepsze, mniej spokojnego na spokojniejsze i wieczyste. Zważ, jaką musi być nauka, która nakazuje nam miłosierdzie nawet względem nieprzyjaciół, broni[318] kłamstwa, oczyszcza dusze nasze od złości i obiecuje po śmierci szczęście nieprzebrane.
1716— Słyszałem to w Ostrianum i widziałem, jak postąpiliście ze mną i z Chilonem, a gdy o tym myślę, dotychczas zdaje mi się, że to sen i że ni uszom, ni oczom nie powinienem wierzyć. Lecz ty mi odpowiedz na inne pytanie: jestżeś szczęśliwa?
1717— Tak! — odrzekła Ligia. — Wyznając Chrystusa nie mogę być nieszczęśliwą.
1718Winicjusz spojrzał na nią, jak gdyby to, co mówiła, przechodziło całkiem miarę ludzkiego rozumowania.
1719Niebezpieczeństwo— I nie chciałabyś wrócić do Pomponii?
1720— Chciałabym z całej duszy i wrócę, jeśli taka będzie wola Boga.
1721— Więc ci mówię: wróć, a ja ci przysięgnę na moje lary, że nie podniosę na ciebie ręki.
1722Ligia zamyśliła się przez chwilę, po czym odrzekła:
1723— Nie. Nie mogę bliskich moich podać na niebezpieczeństwo. Cezar nie kocha rodu Plaucjuszów. Gdybym wróciła — ty wiesz, jak przez niewolników rozchodzi się każda wiadomość po Rzymie — więc i mój powrót stałby się rozgłośny w mieście, i Nero dowiedziałby się o nim przez swoich niewolników niewątpliwie. Wówczas skarałby Aulusów, a co najmniej odebrałby mnie im znowu.
1724— Tak — rzekł marszcząc brwi Winicjusz — to by być mogło. Uczyniłby to choćby dlatego, by okazać, że woli jego musi się stać zadosyć[319]. Prawdą jest, że on tylko zapomniał o tobie lub nie chciał myśleć mniemając, że nie jemu, ale mnie stała się ujma. Lecz może… odjąwszy cię Aulusom… oddałby mnie, a ja wróciłbym cię Pomponii.
1725Lecz ona zapytała ze smutkiem:
1726— Winicjuszu, czy chciałbyś mnie widzieć znów na Palatynie?
1727On zaś zacisnął zęby i odrzekł:
1728— Nie. Masz słuszność. Mówiłem jak głupiec! Nie!
1729Siła, WładzaI nagle ujrzał przed sobą jakby przepaść bez dna.Obraz świata, Szaleniec Był patrycjuszem, był trybunem wojskowym, był człowiekiem potężnym, ale nad wszystkimi potęgami tego świata, do którego należał, stał przecie szaleniec, którego ni woli, ni złośliwości niepodobna było przewidzieć. Nie liczyć się z nim, nie bać się go mogli chyba tacy ludzie jak chrześcijanie, dla których cały ten świat, jego rozłąki, cierpienia i śmierć sama była niczym. Wszyscy inni musieli drżeć przed nim. Potwór, RozczarowanieGroza czasów, w których żyli, ukazała się Winicjuszowi w całej swej potwornej rozciągłości. Nie mógł oto oddać Ligii Aulusom z obawy, by potwór nie przypomniał sobie jej i nie zwrócił na nią swego gniewu; z tego samego powodu, gdyby ją teraz wziął za żonę, mógł narazić ją, siebie i Aulusów. Chwila złego humoru wystarczała, by zgubić wszystkich. Winicjusz po raz pierwszy w życiu poczuł, że albo świat musi się zmienić i przerodzić, albo życie stanie się zgoła niemożliwe. Zrozumiał również to, co przed chwilą jeszcze było dla niego ciemne, że w takich czasach jedni tylko chrześcijanie mogli być szczęśliwi.
1730Lecz przede wszystkim chwycił go żal, gdyż zrozumiał i to, że to on sam tak poplątał życie sobie i Ligii, iż z tej plątaniny nie było prawie wyjścia. I pod wpływem tego żalu począł mówić:
1731Miłość— Czy ty wiesz, żeś ty szczęśliwsza ode mnie? ReligiaTy w ubóstwie i w tej jednej izbie wśród prostaków miałaś swoją naukę i swego Chrystusa, ja zaś mam tylko ciebie i gdy mi cię zbrakło, byłem jak nędzarz, który nie ma ni dachu nad sobą, ni chleba. Tyś mi droższa niż cały świat. Szukałem cię, bom nie mógł żyć bez ciebie. Nie chciałem ni uczt, ni snu. Gdyby nie nadzieja, że cię znajdę, byłbym się rzucił na miecz. Ale boję się śmierci, bo nie mógłbym na ciebie patrzeć. Mówię ci szczerą prawdę, iż nie potrafię bez ciebie żyć i dotąd żyłem tylko nadzieją, że cię znajdę i zobaczę. Czy pamiętasz nasze rozmowy u Aulusów? Raz nakreśliłaś mi rybę na piasku, a jam nie rozumiał, co to znaczy. Pamiętasz, jak bawiliśmy się w piłkę? Kochałem cię już wówczas nad życie, a i ty poczęłaś się domyślać, że cię kocham… Nadszedł Aulus, straszył nas Libityną i przerwał nam rozmowę. BógPomponia powiedziała na pożegnanie Petroniuszowi, że Bóg jest jeden, wszechmocny i miłosierny, ale nam ani do głowy nie przyszło, że waszym Bogiem jest Chrystus. Niech mi odda ciebie, a pokocham Go, choć wydaje mi się Bogiem niewolników, cudzoziemców i nędzarzy. Ty siedzisz przy mnie i myślisz o Nim tylko. Myśl i o mnie, bo inaczej Go znienawidzę. Dla mnie tyś jedna bóstwem. Błogosławiony ojciec twój i matka, błogosławiona ziemia, która cię wydała. Chciałbym objąć twoje nogi i modlić się do ciebie, tobie składać cześć, tobie ofiary, tobie pokłony — ty trzykroć boska! Ty nie wiesz, ty nie możesz wiedzieć, jak ja cię kocham…
1732Tak mówiąc pociągnął ręką po pobladłym czole i przymknął oczy. Natura jego nie znała nigdy tamy, tak w gniewie, jak i w miłości. Mówił z uniesieniem, jak człowiek, który przestawszy nad sobą panować nie chce liczyć się z żadną miarą ni w słowach, ni w czci. Lecz mówił z głębi duszy i szczerze. Czuć było, że ból, zachwyt, żądza i uwielbienie, nagromadziwszy się w jego piersi, buchnęły wreszcie niepowstrzymanym potokiem słów. Ligii słowa jego wydały się bluźniercze, a jednak serce jej poczęło bić, jakby chciało rozerwać krępującą piersi tunikę. Nie mogła oprzeć się litości nad nim i nad jego męką. PokoraWzruszyła ją cześć, z jaką do niej mówił. SiłaCzuła się kochaną i ubóstwianą bez granic, czuła, że ten nieugięty i niebezpieczny człowiek należy teraz do niej duszą i ciałem, jak niewolnik, i to poczucie jego pokory, własnej potęgi napełniło ją szczęściem. WspomnieniaWspomnienia jej ożyły w jednej chwili.Sen Był to dla niej znów ten przepyszny i piękny, jak pogański bóg, Winicjusz, który w domu Aulusów mówił jej o miłości i budził jak ze snu jej półdziecinne naówczas serce; ten sam, którego pocałunki czuła jeszcze na ustach i z którego objęć wyrwał ją na Palatynie Ursus, jakby ją wyrwał z płomienia. Tylko obecnie, z zachwytem, a zarazem z bólem w swojej orlej twarzy, z pobladłym czołem i błagalnym wyrazem oczu, ranny, złamany miłością, kochający, pełen ubóstwienia i pokory, wydał się jej takim, jakim go chciała mieć wówczas i jakiego byłaby pokochała całą duszą, a więc droższym niż kiedykolwiek.
1733Konflikt wewnętrzny, Wyrzuty sumieniaI nagle zrozumiała, że może przyjść chwila, w której jego miłość ogarnie i porwie ją jak wicher, a poczuwszy to doznała takiego samego wrażenia, jakiego przed chwilą doznał on: mianowicie, że stoi nad brzegiem przepaści. Na toż porzuciła dom Aulusów? Na toż ratowała się ucieczką? Na toż kryła się tyle czasu w nędznych dzielnicach miasta? Kto był ów Winicjusz? Augustianin, żołnierz i dworzanin Nerona! Wszakże brał udział w jego rozpuście i szaleństwach, jak świadczyła o tym ta uczta, której Ligia nie mogła zapomnieć; wszakże chodził razem z innymi do świątyń i składał ofiary bezecnym bogom, w których może i nie wierzył, ale oddawał im jednak cześć urzędową. Kobieta, MężczyznaWszakże ją ścigał po to, by z niej uczynić swoją niewolnicę i kochankę, a zarazem wtrącić ją w ów straszny świat zbytku, rozkoszy, zbrodni i bezeceństw, wołających o gniew i pomstę Bożą. Wydawał się wprawdzie zmieniony, ale przecie dopiero co sam jej rzekł, że jeśli będzie więcej myślała o Chrystusie niż o nim, to gotów Go znienawidzić. GrzechLigii wydało się, że sama myśl o jakiejkolwiek innej miłości, niż miłość do Chrystusa, jest już grzechem przeciw Niemu i przeciw nauce, gdy więc spostrzegła, że na dnie jej duszy mogą się zbudzić inne uczucia i pragnienia, chwyciła ją trwoga przed własną przyszłością i własnym sercem.
1734Na tę chwilę wewnętrznej rozterki trafił Glaukus, który przyszedł opatrzyć chorego i zbadać jego zdrowie. Na twarzy Winicjusza w mgnieniu oka odbił się gniew i zniecierpliwienie. Zły był, iż mu przerwano rozmowę z Ligią, i gdy Glaukus począł zadawać mu pytania, odpowiadał niemal z pogardą. Wprawdzie pomiarkował się wkrótce, lecz jeśli Ligia miała jakiekolwiek złudzenia, że to, co słyszał na Ostrianum, mogło podziałać na jego nieużytą naturę, to złudzenia owe musiały pierzchnąć. SerceZmienił się tylko dla niej, lecz poza tym jednym uczuciem pozostało mu w piersi dawne surowe i samolubne, prawdziwie rzymskie i zarazem wilcze serce, niezdolne nie tylko do uczucia słodkiej nauki chrześcijańskiej, ale nawet i wdzięczności.
1735Odeszła wreszcie, pełna wewnętrznej troski i niepokoju. Niegdyś w modlitwie ofiarowała Chrystusowi serce pogodne i istotnie czyste jak łza. Teraz pogoda ta była zmącona. RobakDo wnętrza kwiatu dostał się jadowity robak i począł w nim huczeć.
1736SenNawet sen, mimo nieprzespanych dwóch nocy, nie przyniósł jej ukojenia. Śniło jej się, że na Ostrianum Nero, na czele orszaku augustianów, bachantek, korybantów i gladiatorów, tratuje uwieńczonym w róże wozem tłumy chrześcijan, a Winicjusz chwyta ją w ramiona, wciąga na kwadrygę i cisnąc ją do piersi, szepce: „Pójdź z nami!”
Rozdział dwudziesty siódmy
1737Konflikt wewnętrzny, MiłośćOd tej chwili rzadziej pokazywała się we wspólnej izbie i rzadziej zbliżała się do jego łóżka. Lecz spokój jej nie wracał. Widziała, że Winicjusz wodzi za nią błagalnym wzrokiem, że czeka na każde jej słowo jak na łaskę, że cierpi i nie śmie się skarżyć, by jej do siebie nie zrazić, że ona jedna jest mu zdrowiem i radością, i wówczas serce wzbierało w niej politowaniem. Wkrótce też spostrzegła, że im bardziej stara się go unikać, tym większy jej go żal[320], a tym samym tym tkliwsze rodzą się w niej dla niego uczucia. Opuściła ją spokojność. Czasem mówiła sobie, że właśnie powinna być ciągle przy nim, raz dlatego, że boska nauka nakazuje dobrem za złe płacić, a po wtóre, że rozmawiając z nim mogłaby go do tej nauki pociągnąć. Lecz zaraz sumienie mówiło jej, że oszukuje sama siebie i że ciągnie ją ku niemu nie co innego, tylko jego miłość i jego urok. W ten sposób żyła w ciągłej rozterce, która powiększała się z dniem każdym. Chwilami wydawało jej się, że ją otacza jakaś sieć, ona zaś chcąc ją przebić, wikła się w niej coraz bardziej. Musiała też wyznać przed sobą, że widok jego co dzień staje się jej potrzebniejszym, głos jego milszym i że potrzeba jej całą siłą walczyć z chęcią przesiadywania przy jego łożu. Wyrzuty sumieniaGdy zbliżała się do niego, a on rozpromieniał się, radość zalewała i jej serce. ŁzyPewnego dnia dostrzegła ślady łez na jego rzęsach i po raz pierwszy w życiu przyszła jej myśl, że mogłaby je osuszyć pocałunkami. Przestraszona tą myślą i pełna pogardy dla siebie, przepłakała noc następną.
1738MiłośćOn zaś był cierpliwy, jakby sobie cierpliwość poprzysiągł. Gdy chwilami zaświeciły mu oczy zniecierpliwieniem, samowolą i gniewem, wnet hamował te błyski, a potem patrzył na nią z niepokojem, jakby chcąc ją przeprosić, ją zaś ujmowało to jeszcze bardziej. Nigdy nie miała poczucia, że jest tak bardzo kochana, i gdy myślała o tym, czuła się zarazem winną i szczęśliwą. Przemiana Winicjusz też zmieniał się istotnie. W rozmowach jego z Glaukiem mniej było dumy. Często przychodziło mu do głowy, że i ten biedny lekarz niewolnik, i cudzoziemka, stara Miriam, która otaczała go troskliwością, i Kryspus, którego widywał pogrążonego ciągle w modlitwie, to jednak są ludzie. Dziwił się podobnym myślom — jednakże je miewał. Ursusa polubił z czasem i rozmawiał z nim teraz całymi dniami, albowiem mógł z nim mówić o Ligii, olbrzym zaś był niewyczerpany w opowiadaniach i spełniając przy chorym najprostsze usługi począł mu również okazywać pewien rodzaj przywiązania. Ligia była zawsze dla Winicjusza istotą jakby do innego gatunku należącą, wyższą stokrotnie od tych, którzy ją otaczali; niemniej jednak począł przypatrywać się ludziom prostym i ubogim, czego nie czynił nigdy w życiu, i począł odkrywać w nich różne godne uwagi strony, których istnienie nigdy przedtem nie przychodziło mu do głowy.
1739ZazdrośćNazariusza tylko nie mógł ścierpieć, albowiem zdawało mu się, że młody chłopak ośmiela kochać się w Ligii. Długi czas wstrzymywał się wprawdzie z okazywaniem mu niechęci, lecz raz, gdy ten przyniósł dziewczynie dwie przepiórki, które zakupił na targu za własne zarobione pieniądze, w Winicjuszu odezwał się potomek Kwirytów, dla którego przybłęda z obcego narodu mniej znaczył niż robak najlichszy. Słysząc podziękowanie Ligii pobladł straszliwie i gdy Nazariusz wyszedł po wodę dla ptaków, rzekł:
1740Pokora— Ligio, zali możesz ścierpieć, by on składał ci dary? Zali nie wiesz, że ludzi jego narodu Grecy psami żydowskimi nazywają?
1741— Nie wiem, jak ich nazywają Grecy — odpowiedziała — ale wiem, że Nazariusz jest chrześcijaninem i bratem moim.
1742To rzekłszy spojrzała na niego ze zdziwieniem i żalem, bo już ją był odzwyczaił od podobnych wybuchów, on zaś zacisnął zęby, by jej nie powiedzieć, że takiego jej brata kazałby na śmierć zasmagać batami lub zesłałby go na wieś, by jako compeditus[321] kopał ziemię w jego sycylijskich winnicach… Pohamował się jednak, zdusił w sobie gniew i dopiero po chwili rzekł:
1743— Wybacz mi, Ligio. Tyś dla mnie córką królewską i przybranym dzieckiem Plaucjuszów.
1744I przemógł się do tego stopnia, że gdy Nazariusz pokazał się znów w izbie, obiecał mu, iż po powrocie do swej willi podaruje mu parę pawi lub parę flamingów, których miał pełne ogrody.
1745Ligia rozumiała, ile go muszą kosztować podobne zwycięstwa nad samym sobą. Lecz im częściej je odnosił, tym bardziej jej serce szło ku niemu. Miłość platonicznaZasługa jego względem Nazariusza była jednak mniejsza, niż przypuszczała. Winicjusz mógł przez chwilę oburzyć się na niego, ale nie mógł być o niego zazdrosnym. Syn Miriam istotnie niewiele więcej znaczył w jego oczach od psa, a prócz tego był jeszcze dzieckiem, które jeśli kochało Ligię, to kochało ją zarazem bezwiednie i służebniczo. Konflikt wewnętrzny, ReligiaWiększe walki musiał ze sobą staczać młody trybun, by poddać się, choćby w milczeniu, tej czci, jaką wśród tych ludzi było otoczone imię Chrystusa i jego nauka. Pod tym względem działy się w Winicjuszu rzeczy dziwne. Była to bądź co bądź nauka, w którą wierzyła Ligia, więc dla tego samego gotów był ją uznać. Następnie, im bardziej przychodził do zdrowia, im lepiej przypominał sobie cały szereg zdarzeń, które zaszły od owej nocy na Ostrianum, i cały szereg pojęć, które napłynęły od tego czasu do jego głowy, tym bardziej zdumiewał się nad nadludzką siłą tej nauki, która przeradzała tak do gruntu dusze ludzkie. Rozumiał, że jest w niej coś nadzwyczajnego, coś, czego nie było dotąd na świecie, i czuł, że gdyby ona ogarnęła świat cały, gdyby wszczepiła weń swoją miłość i swoje miłosierdzie, to chyba nastałaby jakaś epoka przypominająca ową, w której jeszcze nie Jowisz, ale Saturn[322] rządził światem. CudNie śmiał też wątpić ani o nadprzyrodzonym pochodzeniu Chrystusa, ani o Jego zmartwychwstaniu, ani o innych cudach. Naoczni świadkowie, którzy o tym mówili, zbyt byli wiarogodni i zbyt brzydzili się kłamstwem, by mógł przypuścić, że opowiadają rzeczy niebywałe. Wreszcie sceptycyzm rzymski pozwalał sobie na niewiarę w bogów, ale wierzył w cuda. Winicjusz stał wobec jakiejś dziwnej zagadki, której nie umiał rozplątać. Z drugiej strony jednak cała ta nauka wydawała mu się tak przeciwną istniejącemu porządkowi rzeczy, tak niepodobną do przeprowadzenia w praktyce i tak szaloną jak żadna inna. Według niego ludzie i w Rzymie, i na całym świecie mogli być źli, ale porządek rzeczy był dobry. Gdyby cezar był na przykład uczciwym człowiekiem, gdyby senat składał się nie ze znikczemniałych rozpustników, ale z ludzi takich, jakim był Trazeasz, czegóż by więcej można sobie życzyć? Wszak pokój rzymski i zwierzchność rzymska były rzeczą dobrą, rozdział między ludźmi słusznym i sprawiedliwym. RewolucjaA tymczasem ta nauka, wedle rozumienia Winicjusza, musiałaby zburzyć wszelki porządek, wszelką zwierzchność i znieść wszelkie różnice. I co wówczas stałoby się choćby z władztwem i państwem rzymskim? Zali Rzymianie mogli przestać panować lub uznać całą trzodę podbitych narodów za równą sobie? To już nie mieściło się w głowie patrycjusza. A przy tym osobiście nauka ta była przeciwną wszelkim jego wyobrażeniom, przyzwyczajeniu, charakterowi i pojęciom o życiu. Nie mógł sobie zgoła wyobrazić, jak by mógł istnieć, gdyby ją na przykład przyjął. Obawiał się jej i podziwiał ją, ale przed przyjęciem jej wzdrygała się po prostu jego natura. Rozumiał na koniec, że nic innego, tylko ona rozdzieliła go z Ligią, i gdy o tym myślał, nienawidził jej ze wszystkich sił duszy.
1746Konflikt wewnętrznyJednakże zdawał sobie już sprawę, że to ona ubrała Ligię w tę jakąś wyjątkową, niewysłowioną piękność, która w jego sercu zrodziła prócz miłości cześć, prócz żądzy uwielbienie, i z samej Ligii uczyniła drogą mu nad wszystko w świecie istotę. A wówczas chciało mu się znów kochać Chrystusa. I pojmował jasno, że albo Go musi pokochać, albo znienawidzić, obojętnym zaś zostać nie może. Tymczasem parły go jakby dwie przeciwne fale, wahał się w myślach, wahał się w uczuciach, nie umiał wybrać, skłaniał jednak głowę i okazywał milczącą cześć temu niepojętemu dla siebie Bogu, dlatego tylko, że był to Bóg Ligii.
1747Ligia zaś widziała, co się w nim działo, jak się przełamywał, jak natura jego odrzucała tę naukę, i jeśli z jednej strony martwiło ją to śmiertelnie, z drugiej strony żal, litość i wdzięczność za owo milczące poszanowanie, jakie dla Chrystusa okazywał, skłaniały ku niemu z nieprzepartą siłą jej serce. Przypomniała sobie Pomponię Grecynę i Aulusa. Dla Pomponii źródłem nieustannego smutku i nigdy nie osychających łez była myśl, że za grobem nie odnajdzie Aulusa. Ligia poczęła teraz lepiej rozumieć tę gorycz i ten ból.Konflikt wewnętrzny, Religia I ona znalazła drogą istotę, z którą groził jej wiekuisty rozdział. Czasem łudziła się wprawdzie, że jego dusza otworzy się jeszcze na Chrystusowe prawdy, ale złudzenia te nie mogły się ostać. Znała i rozumiała go już zbyt dobrze. Winicjusz — chrześcijaninem! Te dwa pojęcia nawet w jej niedoświadczonej głowie nie mogły się obok siebie pomieścić. Jeśli rozważny i pełen stateczności Aulus nie został nim pod wpływem mądrej i doskonałej Pomponii, jakże mógł nim zostać Winicjusz? Na to nie było odpowiedzi, a raczej istniała tylko jedna: że nie masz dla niego ni nadziei, ni ratunku.
1748MiłośćLecz Ligia spostrzegła z przestrachem, że ten wyrok zatraty, który nad nim wisi, zamiast ją zrażać do niego, przez samo politowanie czyni go jej jeszcze droższym. Chwilami brała ją ochota mówić z nim szczerze o jego ciemnej przyszłości, lecz gdy raz siadłszy przy nim rzekła mu, że poza nauką chrześcijańską nie ma życia, on, będąc już silniejszym, przypodniósł się na swym zdrowym ramieniu i nagle złożył jej głowę na kolanach, mówiąc: „Tyś jest życie!” A wówczas oddech zamarł jej w piersi, przytomność opuściła ją, jakiś dreszcz rozkoszy przebiegł ją od stóp do głowy. Chwyciwszy dłońmi jego skronie usiłowała go podnieść, lecz sama pochyliła się przy tym ku niemu tak, że ustami dotknęła jego włosów, i przez chwilę zmagali się tak w upojeniu ze sobą i z miłością, która pchała jedno ku drugiemu.
1749Ligia podniosła się wreszcie i uciekła czując płomień w żyłach i zawrót w głowie. Lecz to była kropla, która przelała ostatecznie pełny już kielich. Rozpacz, Wyrzuty sumieniaWinicjusz nie domyślił się, jak drogo przyjdzie mu opłacić szczęsną[323] chwilę, lecz Ligia zrozumiała, że teraz ona sama potrzebuje ratunku. Noc po owym wieczorze spędziła bezsennie, we łzach i na modlitwie, z poczuciem, że niegodna jest się modlić i że nie może być wysłuchaną. Nazajutrz wyszła wcześnie z cubiculum i wywoławszy Kryspa do ogrodowego letnika[324], pokrytego bluszczem i zwiędłymi powojami, otworzyła mu całą duszę, błagając go zarazem, by pozwolił jej porzucić dom Miriam, albowiem nie ufa już sobie i nie może przemóc w sercu miłości dla Winicjusza.
1750Dziewictwo, Miłość, Pobożność, RozczarowanieKryspus, który był człowiekiem starym, surowym i pogrążonym w ciągłym uniesieniu, zgodził się na zamiar opuszczenia domu Miriam, lecz nie znalazł słów przebaczenia dla grzesznej wedle jego pojęć miłości. Serce wezbrało mu oburzeniem na samą myśl, że owa Ligia, którą opiekował się od chwili ucieczki, którą pokochał, utwierdził w wierze i na którą patrzył dotychczas jakby na białą lilię wyrosłą na gruncie nauki chrześcijańskiej i nieskażoną żadnym tchnieniem ziemskim, mogła znaleźć w duszy miejsce na inną miłość niż niebieską. Wierzył dotąd, że nigdzie w całym świecie nie biło czystsze serce na chwałę Chrystusa. Chciał ją Mu ofiarować jak perłę, jak klejnot i drogie dzieło rąk własnych, więc doznany zawód napełnił go i zdumieniem, i goryczą.
1751Kobieta "upadła"Wina— Idź i błagaj Boga, by ci przebaczył winy — rzekł jej posępnie. — Uciekaj, póki zły duch, który cię oplątał, nie przywiedzie cię do zupełnego upadku i póki nie zaprzesz się Zbawiciela. Bóg umarł dla cię na krzyżu, by krwią własną odkupić twą duszę, lecz ty wolałaś umiłować tego, który chciał cię uczynić swoją nałożnicą. Bóg cudem ocalił cię z rąk jego, lecz ty otworzyłaś serce żądzy nieczystej i pokochałaś syna ciemności. WążKtóż on jest? — Przyjaciel i sługa antychrysta, wspólnik rozpusty i zbrodni. Gdzież on cię zawiedzie, jeśli nie do tej otchłani i do tej Sodomy[325], w której sam żyje, a którą Bóg zniszczy płomieniem swego gniewu? A ja ci mówię: bogdajbyś była umarła, bogdajby ściany tego domu były zawaliły się na głowę twoją pierwej, niż ów wąż wpełznął do twojej piersi i poślinił ją jadem swej nieprawości.
1752Kobieta, Kondycja ludzkaI unosił się coraz bardziej, albowiem wina Ligii napełniła go nie tylko gniewem, ale obrzydzeniem i pogardą dla natury ludzkiej w ogóle, w szczególności zaś dla kobiecej, której nawet nauka chrześcijańska nie uchroniła od słabości Ewy. DziewictwoNiczym dla niego było, że dziewczyna pozostała jeszcze czystą, że chciała uciekać od tej miłości i że wyznawała ją z żalem i skruchą. Kryspus chciał ją był zmienić w anioła i wynieść na wysokości, na których istniała tylko miłość dla Chrystusa, a ona pokochała oto augustianina! Sama myśl o tym napełniała jego serce zgrozą, spotęgowaną uczuciem rozczarowania i zawodu. Nie! Nie mógł jej tego przebaczyć! Słowa zgrozy paliły mu wargi na kształt gorejących węgli; walczył jeszcze ze sobą, by ich nie wymówić, lecz trząsł swymi wychudłymi rękoma nad przerażoną dziewczyną. Ligia czuła się winną, lecz nie do tego stopnia winną. Sądziła nawet, że oddalenie się z domu Miriam będzie jej zwycięstwem nad pokusą i złagodzeniem winy. Kryspus starł ją w proch; ukazał jej całą lichotę i nikczemność jej duszy, o jaką nie podejrzewała się dotąd. Ona sądziła nawet, że stary prezbiter, który od chwili jej ucieczki z Palatynu był dla niej jakby ojcem, okaże trochę litości, że ją pocieszy, doda otuchy, umocni.
1753Wąż— Bogu ofiaruję mój zawód i moją boleść — mówił — aleś ty zawiodła i Zbawiciela, boś zeszła jakoby na bagno, którego wyziewy zatruły ci duszę. Mogłaś ofiarować ją Chrystusowi jako naczynie kosztowne i rzec Mu: „Wypełnij je, Panie, łaską!”, a wolałaś ofiarować słudze złego ducha. Niechaj ci Bóg przebaczy i niechaj zmiłuje się nad tobą, gdyż ja, póki nie wyrzucisz węża… ja, który miałem cię za wybraną…
1754I nagle przestał mówić, albowiem spostrzegł, że nie byli sami.
1755Przez zwiędłe powoje i przez bluszcze zieleniące się jednako latem i zimą ujrzał dwóch ludzi, z których jeden był Piotr Apostoł. Drugiego nie mógł zrazu rozpoznać, albowiem płaszcz z grubej włosianej tkaniny, zwanej cilicium, zasłaniał mu część twarzy. Kryspowi wydawało się przez chwilę, iż to był Chilon.
1756Oni zaś usłyszawszy podniesiony głos Kryspa weszli do letnika i siedli na kamiennej ławce. Towarzysz Piotra odsłonił wówczas twarz chudą, z łysiejącą czaszką pokrytą po bokach kędzierzawym włosem, z zaczerwienionymi powiekami i z zakrzywionym nosem — brzydką i zarazem natchnioną, w której Kryspus rozpoznał rysy Pawła z Tarsu.
1757Lecz Ligia rzuciwszy się na kolana objęła ramionami jakby z rozpaczą nogi Piotra i przytuliwszy swą znękaną główkę do fałd jego płaszcza, pozostała tak w milczeniu.
1758 1759 1760NauczycielI widząc dziecko u swych nóg, zapytał, co się stało. Wówczas Kryspus począł opowiadać wszystko, co mu wyznała Ligia, jej grzeszną miłość, jej chęć ucieczki z domu Miriam i swój żal, że dusza, którą chciał ofiarować Chrystusowi czystą jak łza, zbrudziła się ziemskim uczuciem dla uczestnika wszystkich zbrodni, w których grzęznął świat pogański i które wołały o pomstę Bożą.
1761Ligia w czasie jego słów obejmowała coraz silniej nogi Apostoła, jakby chcąc przy nich szukać ucieczki i wyżebrać choć trochę litości.
1762Apostoł zaś, wysłuchawszy do końca, pochylił się i położył zgrzybiałą rękę na jej głowie, po czym podniósł oczy na starego kapłana i rzekł:
1763— Kryspie, zaliś nie słyszał, że Mistrz nasz ukochany był w Kanie na godach[326] i błogosławił miłość między niewiastą i mężem?
1764Kryspowi opadły ręce i spojrzał ze zdumieniem na mówiącego, nie mogąc słowa przemówić.
1765A ów pomilczawszy chwilę spytał znowu:
1766— Kryspie, zali mniemasz, że Chrystus, który dopuszczał Marii z Magdali leżeć u nóg swoich i który przebaczył jawnogrzesznicy, odwróciłby się od tego dziecka czystego jak lilie polne?
1767ŁzyLigia ze łkaniem przytuliła się jeszcze silniej do nóg Piotrowych, zrozumiawszy, że niepróżno szukała przy nich ucieczki. Apostoł, podniósłszy jej łzami zalaną twarz, mówił do niej:
1768— Póki oczy tego, którego miłujesz, nie otworzą się na światło prawdy, póty unikaj go, aby nie przywiódł cię do grzechu, lecz módl się za niego i wiedz, że nie masz winy w miłości twojej. A iż chcesz się chronić pokusy, przeto ta zasługa policzona ci będzie. DobroNie martw się i nie płacz, albowiem powiadam ci, że łaska Zbawiciela nie opuściła cię i że modlitwy twoje zostaną wysłuchane, po smutkach zaś poczną się dni wesela.
1769To rzekłszy położył obie dłonie na jej włosach i wzniósłszy w górę oczy błogosławił jej. Z twarzy świeciła mu nadziemska dobroć.
1770Lecz skruszony Kryspus począł się z pokorą usprawiedliwiać:
1771— Zgrzeszyłem przeciw miłosierdziu — rzekł — alem mniemał, że dopuszczając do serca miłość ziemską zaparła się Chrystusa…
1772 1773— Po trzykroć się Go zaparłem, a jednak przebaczył mi i kazał paść baranki swoje.
1774— …i dlatego — kończył Kryspus — że Winicjusz jest augustianinem…
1775Przemiana — Chrystus kruszył twardsze jeszcze serca — odrzekł Piotr.
1776Na to Paweł z Tarsu, który milczał dotąd, przyłożył palce do swej piersi i wskazując na siebie, rzekł:
1777Siła— Jam jest, którym prześladował i porywał na śmierć sługi Chrystusa. Jam podczas kamienowania Szczepana pilnował szat tych, którzy go kamienowali, jam chciał wyplenić prawdę po wszystkiej ziemi, którą zamieszkują ludzie, a jednak — mnie to przeznaczył Pan, abym ją po wszystkiej ziemi opowiadał. I opowiadałem ją w Judei, w Grecji, na wyspach i w tym bezbożnym mieście, gdym po raz pierwszy, jako więzień, w nim mieszkał. A teraz, gdy mnie wezwał Piotr, mój zwierzchnik, wstąpię do domu tego, aby ugiąć tę dumną głowę do nóg Chrystusowych i rzucić ziarno w tę kamienistą rolę, którą użyźnił Pan, aby wydała plon obfity.
1778I powstał. Kryspowi zaś ten mały, zgarbiony człowiek wydał się w tej chwili tym, czym był w istocie, to jest olbrzymem, który wzruszy świat z posad i zagarnie ludy i ziemię.
Rozdział dwudziesty ósmy
1779ListPetroniusz do Winicjusza:
1780„Zmiłuj się, carissime, nie naśladuj w listach swych ani Lacedemończyków, ani Juliusza Cezara. Gdybyś przynajmniej tak jak on mógł napisać: veni, vidi, vici![327] — rozumiałbym jeszcze lakonizm[328]. Ale twój list znaczy ostatecznie: veni, vidi, fugi[329]; że zaś takie zakończenie sprawy jest wprost przeciwne twej naturze, że byłeś ranny i że na koniec działy się z tobą rzeczy nadzwyczajne, więc list twój potrzebuje objaśnień. CiałoOczom nie wierzyłem, gdym wyczytał, że ów Lig zadusił tak łatwo Krotona, jak pies kaledoński dusi wilka w wąwozach Hibernii. Ten człowiek wart tyle złota, ile sam waży, i od niego tylko zależałoby zostać ulubieńcem cezara. Gdy wrócę do miasta, muszę z nim zabrać[330] bliższą znajomość i każę go sobie odlać z brązu. Miedzianobrody pęknie z ciekawości, gdy mu powiem, że to z natury. CiałoPrawdziwie atletyczne ciała coraz są rzadsze i w Italii, i w Grecji; o Wschodzie nie ma co i mówić, Germanowie zaś, jakkolwiek rośli, mają muskuły pokryte tłuszczem i więcej ogromu niż siły. Dowiedz się od Liga, czy stanowi wyjątek, czy też w jego kraju znajduje się więcej ludzi do niego podobnych. Nuż tobie lub mnie wypadnie kiedy z urzędu wyprawiać igrzyska, dobrze by było wiedzieć, gdzie szukać ciał najlepszych.
1781Ale chwała bogom wschodnim i zachodnim, żeś wyszedł z duszą z rąk podobnych. Ocalałeś zapewne dlatego, żeś patrycjuszem i synem konsularnego męża, ale wszystko, co cię spotkało, zdumiewa mnie w najwyższym stopniu: i ten cmentarz, na którym znalazłeś się wśród chrześcijan, i oni sami, i ich postępowanie z tobą, i następnie ucieczka Ligii, wreszcie ten jakiś smutek i niepokój, który wieje z twego krótkiego listu. Objaśnij mnie, albowiem wielu rzeczy nie rozumiem, a jeśli chcesz prawdy, powiem otwarcie, że nie rozumiem: ani chrześcijan, ani ciebie, ani Ligii. I nie dziw się, że ja, którego poza moją własną osobą mało rzeczy obchodzi na świecie, dopytuję się o to wszystko tak skwapliwie. Jam przyczynił się do tego wszystkiego, co zaszło, więc jest to poniekąd moja sprawa. Pisz śpiesznie, albowiem nie umiem dokładnie przewidzieć, kiedy się zobaczymy. FałszW głowie Miedzianobrodego zamiary zmieniają się jak wiatry wiosenne. Obecnie, siedząc w Benewencie, ma chęć jechać wprost do Grecji i nie wracać do Rzymu. Tygellinus jednak radzi mu, by wrócił choć na czas pewien, albowiem lud, zbyt stęskniony do jego osoby (czytaj: do igrzysk i chleba), może się wzburzyć. Otóż nie wiem, jak będzie. Jeśli Achaja przeważy, to może zachce nam się Egiptu. Nalegałbym najmocniej, byś tu przyjechał, gdyż uważam, że w tym stanie duszy podróż i nasze rozrywki byłyby lekarstwem, ale mógłbyś nas nie zastać. Pomyśl jednak, czy w takim razie nie wolałbyś wypocząć w twoich ziemiach w Sycylii niż siedzieć w Rzymie. Pisz mi obszernie o sobie — i żegnaj. Życzeń żadnych, prócz zdrowia, tym razem nie załączam, bo, na Polluksa, nie wiem, czego ci życzyć”.
1782Winicjusz odebrawszy ów list nie czuł początkowo żadnej chęci do odpowiadania. Miał jakieś poczucie, że odpowiadać nie warto, że to na nic nikomu nie posłuży, nic nie wyjaśni i niczego nie rozwiąże. Ogarnęło go zniechęcenie i poczucie marności życia. Zdawało mu się przy tym, że Petroniusz w żadnym razie go nie zrozumie i że zaszło coś takiego, co ich wzajem od siebie oddaliło. Nie mógł przyjść do ładu nawet i sam ze sobą. Wróciwszy z Zatybrza do swej rozkosznej insuli na Karynach, był jeszcze osłabiony, wyczerpany i przez pierwsze dni doznawał pewnego zadowolenia z wypoczynku, wygód i dostatku, jaki go otaczał. Lecz zadowolenie to trwało krótko. NudaWkrótce uczuł, że żyje w próżni, że to wszystko, co stanowiło dla niego dotychczas interes życia, albo zupełnie dla niego nie istnieje, albo zmniejszyło się do zaledwie dostrzegalnych rozmiarów. Miał takie uczucie, jakoby podcięto w jego duszy te struny, które dotychczas łączyły go z życiem, a nie nawiązano żadnych nowych. Na myśl, że mógłby pojechać do Benewentu, a następnie do Achai, i zanurzyć się w życiu rozkoszy i szalonych wybryków, doznał uczucia czczości. „Po co? Co mi z tego przyjdzie?” Oto były pierwsze pytania, które przesunęły mu się przez głowę. Również po raz pierwszy w życiu pomyślał, że gdyby pojechał, to rozmowa Petroniusza, jego dowcip, byskotliwość, jego wykwintne określanie myśli i dobieranie trafnych słów dla każdej idei mogłyby go obecnie nużyć.
1783Z drugiej strony jednak poczęła go nużyć także i samotność. Wszyscy jego znajomi bawili z cezarem w Benewencie, musiał więc siedzieć w domu sam, z głową pełną myśli i sercem pełnym poczuć, z których nie umiał sobie zdać sprawy. Miewał jednak chwile, w których sądził, że gdyby mógł z kim porozmawiać o tym wszystkim, co się w nim dzieje, to może sam zdołałby to wszystko jakoś uchwycić, uporządkować i rozpoznać lepiej. Pod wpływem tej nadziei po kilku dniach wahania postanowił jednak odpowiedzieć Petroniuszowi i lubo nie był pewien, czy mu ową odpowiedź wyśle, skreślił ją jednak w następnych słowach:
1784List„Chcesz, bym pisał obszerniej, więc zgoda; czy potrafię jaśniej, nie wiem, albowiem i sam nie umiem wielu węzłów rozwiązać. Doniosłem ci o moim pobycie wśród chrześcijan, o ich postępkach z nieprzyjaciółmi, do których mieli prawo liczyć i mnie, i Chilona, i wreszcie o dobroci, z jaką byłem pielęgnowany, i o zniknięciu Ligii. Nie, drogi: nie dlatego mnie oszczędzono, że jestem synem konsularnego męża. Takie względy dla nich nie istnieją, bo przecie przebaczyli i Chilonowi, choć sam zachęcałem ich, by go zakopali w ogrodzie. To są ludzie, jakich dotąd świat nie widział, i nauka, o jakiej dotąd świat nie słyszał. Nic ci innego powiedzieć nie mogę i ktokolwiek ich zechce mierzyć naszą miarą — chybi. Powiem ci natomiast, że gdybym leżał ze złamaną ręką we własnym domu i gdyby mnie doglądali ludzie moi lub nawet moja rodzina, miałbym zapewne większe wygody, ale nie doznałbym ani w połowie takiej troskliwości, jakiej doznałem między nimi. Wiedz też o tym, że i Ligia jest taką jak inni. Gdyby była moją siostrą lub moją małżonką, nie mogłaby mnie pielęgnować tkliwiej. Nieraz radość zalewała mi serce, sądziłem bowiem, że tylko miłość może podobną tkliwością natchnąć. Nieraz czytałem ją w jej twarzy i spojrzeniu, a wówczas, czy uwierzysz, że wśród tych prostaków, w ubogiej izbie, która zastępowała im zarazem kuchnię i triclinium, czułem się szczęśliwszy niż kiedykolwiek? Nie! Nie byłem jej obojętny i dziś jeszcze wydaje mi się niepodobieństwem myśleć inaczej. A jednak taż sama Ligia opuściła potajemnie przede mną mieszkanie Miriam. Przesiaduję teraz oto całymi dniami z głową opartą na rękach i rozmyślam, czemu ona to uczyniła. Czym ci pisał, że sam ofiarowałem się jej wrócić ją Aulusom? Wprawdzie odrzekła mi, że to jest już niemożliwe i ze względu na to, że Aulusowie wyjechali do Sycylii, i ze względu na wieści, jakie przechodząc przez niewolników z domu do domu, dostają się na Palatyn. Cezar mógłby ją znów odebrać Aulusom. Prawda! Ona jednak wiedziała, że dłużej już nastawać na nią nie będę, że porzucam drogę przemocy, a nie mogąc ni przestać jej kochać, ni żyć bez niej, wprowadzę ją do domu mego przez uwieńczone drzwi i posadzę na uświęconej skórze przy ognisku… A jednak uciekła! Dlaczego? Nic jej już nie groziło. Jeśli mnie nie kochała, mogła mnie odrzucić. ReligiaNa dzień przedtem poznałem dziwnego człowieka, niejakiego Pawła z Tarsu, który rozmawiał ze mną o Chrystusie i Jego nauce i rozmawiał tak potężnie, że mi się wydało, iż każde jego słowo mimo jego woli obraca w perzynę[331] wszystkie podstawy naszego świata. Ten sam człowiek odwiedzał mnie po jej ucieczce i rzekł mi: »Gdy Bóg otworzy oczy twoje na światło i zdejmie z nich bielmo, jak zdjął z moich, wówczas odczujesz, że postąpiła słusznie, i wówczas może ją odnajdziesz.« I oto łamię głowę nad tymi słowy, jakbym je usłyszał z ust Pytii w Delfach. Chwilami zdaje mi się, że już coś rozumiem. Oni kochając ludzi są nieprzyjaciółmi naszego życia, naszych bogów i… naszych zbrodni, więc ona uciekła ode mnie, jako od człowieka, który do tego świata należy i z którym musiałaby podzielić życie uważane przez chrześcijan za występne. Powiesz, że skoro mogła mnie odrzucić, więc nie potrzebowała się oddalać. A jeśli i ona mnie kocha? W takim razie chciała uciec przed miłością. Na samą myśl o tym chce mi się wysłać niewolników we wszystkie zaułki Rzymu i nakazać im, aby krzyczeli po domach: »Wróć, Ligio!« Ale przestaję rozumieć, dlaczego ona to uczyniła. Ja bym jej przecie nie bronił wierzyć w jej Chrystusa i sam wzniósłbym Mu ołtarz w atrium. Co jeden nowy Bóg więcej mógłby mi szkodzić i dlaczego nie miałbym w Niego uwierzyć, ja, który nie bardzo wierzę w starych? Wiem z wszelką pewnością, że chrześcijanie nigdy nie kłamią, a mówią, że zmartwychwstał. Człowiek przecie tego zrobić nie mógł.Żyd Ów Paweł z Tarsu, który jest obywatelem rzymskim, ale który, jako Żyd, zna stare księgi hebrajskie, mówił mi, iż przyjście Chrystusa było zapowiadane od całych tysięcy lat przez proroków. Wszystko to są rzeczy nadzwyczajne, ale czyż nadzwyczajność nie otacza nas ze wszystkich stron? Nie przestano jeszcze przecie mówić i o Apoloniuszu z Tiany. BógTo, co potwierdził Paweł, że nie masz całej gromady bogów, ale jest jeden, wydaje mi się rozsądnym. Podobno i Seneka jest tego zdania, a przed nim było wielu innych. Chrystus był, dał się ukrzyżować dla zbawienia świata i zmartwychwstał. Wszystko to jest zupełnie pewne, nie widzę zatem powodu, dlaczego bym miał się upierać w zdaniu przeciwnym lub dlaczego nie miałbym Mu wznieść ołtarza, skoro gotów byłbym wznieść go na przykład Serapisowi[332]. RozumNietrudno by mi nawet przyszło wyrzec się innych bogów, bo wszakże żaden rozumniejszy umysł i tak w nich nie wierzy. Ale zdaje się, że to wszystko chrześcijanom jeszcze nie wystarcza. Nie dość uczcić Chrystusa, trzeba jeszcze żyć wedle jego nauki; i tu dopiero stajesz jakby nad brzegiem morza, które ci każą przebrnąć piechotą. Gdybym to im obiecał, sami czuliby, że to jest pusty dźwięk słów w moich ustach. Paweł powiedział mi to otwarcie. Ty wiesz, jak kocham Ligię, i wiesz, że nie ma nic takiego, czego bym dla niej nie uczynił. Ale nie mógłbym przecie nawet na jej żądanie podnieść na ramionach Sorakte[333] lub Wezuwiusza ani pomieścić w dłoni Trazymeńskiego Jeziora, ani zmienić oczu moich z czarnych na niebieskie, jakie mają Ligowie. Gdyby żądała, chciałbym, ale to nie leży w mojej mocy. Jam nie filozof, ale też nie jestem i taki głupi, jak ci się może nieraz wydawałem. Otóż powiem ci tak: Pozycja społeczna, Władzanie wiem, jak chrześcijanie radzą sobie, by żyć, wiem natomiast, że gdzie się zaczyna ich nauka, tam się kończy władztwo rzymskie, kończy się Rzym, kończy się życie, różnica między zwyciężonym i zwycięzcą, możnym i biednym, panem i niewolnikiem, kończy się urząd, kończy się cezar, prawo i cały porządek świata, a zamiast tego wszystkiego przychodzi Chrystus i jakieś miłosierdzie, którego dotąd nie bywało, i jakaś dobrotliwość, przeciwna ludzkim i naszym rzymskim instynktom. Mnie wprawdzie Ligia obchodzi więcej niż cały Rzym i jego panowanie i niechby się lepiej świat zapadł, byłem ją mógł mieć w swoim domu. Ale to inna rzecz. Dla nich, dla chrześcijan, nie dość się zgodzić w słowach, trzeba jeszcze czuć, że tak jest dobrze, i nie mieć w duszy niczego innego. A ja, bogowie mi świadkami — nie mogę. Czy rozumiesz, co to znaczy? Jest coś w mojej naturze, co się wzdryga na tę naukę, i choćby usta moje ją sławiły, choćbym się do jej przepisów stosował, rozum i dusza mówiłyby mi, że to czynię dla miłości, dla Ligii i że gdyby nie ona, to nic w świecie nie byłoby dla mnie przeciwniejszego. I rzecz dziwna, że taki Paweł z Tarsu to rozumie i że rozumie, mimo całej swej prostoty i niskiego pochodzenia, ów stary teurgus[334], największy między nimi, Piotr, który był uczniem Chrystusa. I czy wiesz, co czynią? Oto modlą się za mnie i proszą dla mnie o coś, co nazywają łaską, a na mnie zstępuje tylko niepokój i coraz większa tęsknota za Ligią.
1785Wszakżem ci pisał, że ona odeszła tajemnie, ale odchodząc zostawiła mi krzyż, który sama powiązała z gałązek bukszpanu. Zbudziwszy się, znalazłem go przy łóżku. Mam go teraz w lararium i sam nie umiem zdać sobie sprawy, dlaczego zbliżam się jednak do niego tak, jakby w nim było coś boskiego, to jest ze czcią i obawą. Kocham go, bo jej ręce go wiązały, a nienawidzę, bo on nas dzieli. Czasem mi się zdaje, że są w tym wszystkim jakieś czary i że teurgus Piotr, choć się powiada być prostym rybakiem, jest większy i od Apoloniusza, i od wszystkich, jacy przed nim byli, i że on to opętał ich tam wszystkich, Ligię, Pomponię i mnie samego.
1786Ty piszesz, że w liście mym poprzednim znać niepokój i smutek. Smutek musi być, bom ją znowu utracił, a niepokój jest dlatego, że coś się jednak zmieniło we mnie.Czary, Dusza Szczerze ci mówię, że nic przeciwniejszego mej naturze, jak ta nauka, a jednak od czasu, jakem się z nią zetknął, nie mogę się poznać. Czary czy miłość?… Kirke zmieniała dotknięciem ciała ludzkie, a mnie zmieniono duszę. Chyba Ligia jedna mogła to uczynić albo raczej Ligia przez tę dziwną naukę, którą wyznaje. Gdym od nich wrócił do siebie, nikt się mnie nie spodziewał. Mniemano, że jestem w Benewencie i że nieprędko wrócę, więc w domu zastałem nieład, pijanych niewolników i ucztę, którą sobie wydawali w moim triclinium. Śmierci raczej spodziewali się niż mnie i mniej by się jej przerazili. SługaTy wiesz, jak silną ręką trzymam mój dom, wszystko więc, co żyło, rzuciło się na kolana, a niektórzy poomdlewali ze strachu. A ja, wiesz, jak postąpiłem?Miłosierdzie Oto w pierwszej chwili chciałem wołać o rózgi i rozpalone żelazo, ale zaraz potem chwycił mnie jakiś wstyd i dasz wiarę — jakiś żal tych nędzników; są między nimi i starzy niewolnicy, których jeszcze mój dziad M. Winicjusz przywiódł za czasów Augusta znad Renu. Zamknąłem się samotny w bibliotece i tam przyszły mi jeszcze dziwniejsze myśli do głowy, mianowicie, że po tym, co słyszałem i widziałem między chrześcijanami, nie godzi mi się postępować z niewolnikami tak, jak postępowałem dotąd, i że to są także ludzie. Oni przez kilka dni chodzili w trwodze śmiertelnej, sądząc, że zwłóczę dlatego, by tym okrutniejszą karę obmyślić, a ja nie karałem i nie ukarałem, bo nie mogłem. Zwoławszy ich trzeciego dnia, rzekłem: »Przebaczam wam, wy zaś pilną służbą starajcie się winy naprawić!” Na to padli na kolana, zalewając się łzami, wyciągając z jękiem ręce i zowiąc mnie panem i ojcem, ja zaś — ze wstydem ci to mówię — byłem również wzruszony. Wydało mi się, że w tej chwili widzę słodką twarz Ligii i jej oczy zalane łzami, dziękujące mi za ten postępek. I pro pudor![335] czułem, że i mnie zwilgotniały źrenice… Wiesz, co ci wyznam: oto, że nie mogę sobie dać rady bez niej, że mi źle jest samemu, żem jest po prostu nieszczęśliwy i że mój smutek większy jest, niż przypuszczasz… Lecz co do moich niewolników, zastanowiła mnie jedna rzecz. Strach Przebaczenie, jakie otrzymali, nie tylko nie rozzuchwaliło ich, nie tylko nie rozluźniło karności, ale nigdy strach nie pobudzał ich do tak skwapliwej służby, do jakiej pobudziła wdzięczność. Nie tylko służą, ale zdają się na wyścigi zgadywać moje myśli, ja zaś wspominam ci o tym dlatego, że gdym na dzień przed opuszczeniem chrześcijan powiedział Pawłowi, że świat rozleciałby się na skutek jego nauki jak beczka bez obręczy, ów odrzekł mi: »Silniejszą obręczą jest miłość niż groza.« A teraz widzę, że w pewnych wypadkach zdanie to może być słuszne. Sprawdziłem je również i w stosunku do klientów, którzy zwiedziawszy się o moim powrocie, zbiegli się, by mnie przywitać. Wiesz, że nie byłem nigdy dla nich zbyt skąpy, ale jeszcze ojciec mój postępował z zasady z nimi wyniośle i mnie do podobnego postępowania przyuczył. Otóż teraz, widząc te wytarte płaszcze i wygłodniałe twarze, znów doznałem jakby uczucia litości. Kazałem im dać jeść, a nadto mówiłem z nimi; nazwałem kilku po imieniu, kilku spytałem o ich żony i dzieci i znów widziałem łzy w oczach, a nadto znów wydało mi się, że Ligia to widzi, że cieszy się i pochwala… Przemiana Czy mój umysł poczyna się błąkać, czy miłość miesza mi zmysły, nie wiem, wiem jednak, iż mam ciągle uczucie, że ona na mnie z dala patrzy, i boję się uczynić coś takiego, co by ją mogło zasmucić i obrazić. Tak, Kaju! Zmieniono mi jednak duszę i czasem dobrze mi z tym, czasem znów dręczę się tą myślą, albowiem obawiam się, że zabrano mi dawne męstwo, dawną energię i że może niezdatny już jestem nie tylko do rady, sądu, uczt, ale nawet i do wojny. To są niechybnie czary! I tak dalece mnie zmieniono, że powiem ci i to, co mi przychodziło do głowy jeszcze wówczas, gdym leżał chory: że gdyby Ligia była podobną do Nigidii, do Poppei, do Kryspinilli i do innych naszych rozwódek, gdyby była równie plugawą, równie niemiłosierną i równie łatwą jak one, to bym jej nie kochał tak, jak kocham. Ale gdy kocham ją za to, co nas dzieli, domyślisz się, jaki chaos rodzi się w mej duszy, w jakich żyję ciemnościach, jak nie widzę przed sobą dróg pewnych i jak dalece nie wiem, co mam począć. Jeśli życie może być porównywanym do źródła, w moim źródle zamiast wody płynie niepokój. Żyję nadzieją, że ją może ujrzę, i czasem zdaje mi się, że to musi nastąpić… Ale co będzie ze mną za rok lub dwa, nie wiem i nie mogę odgadnąć. Z Rzymu nie wyjadę. Nie mógłbym znieść towarzystwa augustianów, a przy tym jedyną ulgą w moim smutku i niepokoju jest mi myśl, że jestem blisko Ligii, że przez Glauka lekarza, który obiecał mnie odwiedzić, albo przez Pawła z Tarsu może się czasem czegoś o niej dowiem. Nie! Nie opuściłbym Rzymu, choćbyście mi ofiarowali zarząd Egiptu. Wiedz także, że kazałem rzeźbiarzowi obrobić kamień grobowy dla Gula, którego zabiłem w gniewie. Za późno przyszło mi na myśl, że on jednak na ręku mnie nosił i pierwszy uczył, jak strzałę na łuk nakładać. Nie wiem, dlaczego zbudziła się teraz we mnie pamięć o nim, podobna do żalu i do wyrzutu… Jeśli cię zdziwi to, co piszę, odpowiem ci, ze mnie to nie mniej dziwi, ale piszę ci szczerą prawdę. Żegnaj”.
Rozdział dwudziesty dziewiąty
1787Na ten list Winicjusz nie miał już odpowiedzi, gdyż Petroniusz nie odpisywał spodziewając się widocznie, że cezar lada dzień nakaże powrót do Rzymu. Jakoż wieść o tym rozeszła się w mieście i wzbudziła radość wielką w sercach tłuszczy, tęskniącej do igrzysk i rozdawnictwa zboża i oliwy, których wielkie zapasy nagromadzone były w Ostii. Helius, wyzwoleniec Nerona, zapowiedział wreszcie jego powrót w senacie. Lecz Nero, wsiadłszy wraz z dworem na statki u przylądka Misenum, wracał z wolna, wstępując do miast nadbrzeżnych dla wypoczynku lub dla występów w teatrach. W Minturnae, gdzie znów śpiewał publicznie, zabawił dni kilkanaście, a nawet znów się namyślał, czy nie wrócić do Neapolu i nie czekać tam na nadejście wiosny, która zresztą czyniła się wcześniejsza niż zwykle i ciepła. Przez cały ten czas Winicjusz żył zamknięty w swym domu, z myślą o Ligii i o tych wszystkich nowych rzeczach, które zajmowały mu duszę i wnosiły do niej obce jej dotąd pojęcia i uczucia. Widywał tylko od czasu do czasu Glauka lekarza, którego każde odwiedziny napełniały go wewnętrzną radością, albowiem mógł z nim rozmawiać o Ligii. Glaukus nie wiedział wprawdzie, gdzie znalazła schronienie, zapewniał go jednak, że starsi otoczyli ją troskliwą opieką. Raz też, wzruszony smutkiem Winicjusza, powiedział mu, że Piotr Apostoł zganił Kryspa za to, iż wyrzucał Ligii jej ziemską miłość. Młody patrycjusz usłyszawszy to pobladł ze wzruszenia. I jemu zdawało się niejednokrotnie, że nie jest obojętnym dla Ligii, ale również często wpadał w zwątpienie i niepewność, teraz zaś po raz pierwszy usłyszał potwierdzenie swoich pragnień i nadziei z ust obcych, a do tego chrześcijańskich. W pierwszej chwili wdzięczności chciał biec do Piotra, dowiedziawszy się zaś, że nie masz go w mieście i że naucza w okolicy, zaklinał Glauka, by go do niego przyprowadził, obiecując obdarzyć za to hojnie ubogich gminy. ChrzestZdawało mu się, że jeśli Ligia go kocha, to tym samym wszystkie przeszkody są usunięte, gdyż gotów był w każdej chwili uczcić Chrystusa. Lecz Glaukus, jakkolwiek namawiał go usilnie do przyjęcia chrztu, nie śmiał mu ręczyć, czy zyszcze przez to od razu Ligię, i mówił mu, że chrztu należy żądać dla chrztu samego i dla miłości Chrystusa, nie zaś dla innych celów. „Trzeba mieć i duszę chrześcijańską” — rzekł mu — a Winicjusz, lubo każda przeszkoda wzburzała go, poczynał już rozumieć, że Glaukus, jako chrześcijanin, mówi to, co mówić powinien. Przemiana Sam on nie zdawał sobie dokładnie sprawy, że jedną z najgłębszych zmian w jego naturze stanowiło to, iż dawniej mierzył ludzi i rzeczy tylko przez własny egoizm, obecnie zaś z wolna przyuczał się do myśli, że inne oczy mogą inaczej patrzeć, inne serce inaczej czuć i że słuszność nie zawsze toż samo znaczy, co osobista korzyść.
1788Brała go też często chęć zobaczenia Pawła z Tarsu, którego słowa rozciekawiały go i niepokoiły. Układał sobie w duszy dowody, którymi będzie zwalczał jego naukę, opierał mu się w myśli, chciał go jednakże widzieć i słyszeć. Lecz Paweł wyjechał do Arycji, gdy zaś i odwiedziny Glauka stawały się coraz rzadsze, Winicjusza otoczyła zupełna samotność. Wówczas począł znów przebiegać zaułki przyległe do Subury i wąskie uliczki Zatybrza, w nadziei, że choć z daleka ujrzy Ligię, lecz gdy i ta nadzieja go zawiodła, w sercu poczęła mu wzbierać nuda i zniecierpliwienie. Przyszedł na koniec czas, że dawna natura odezwała się w nim raz jeszcze z taką siłą, z jaką fala w chwili przypływu wraca na brzeg, z którego ustąpiła. Wydało mu się, że był głupcem, że niepotrzebnie zaprzątał sobie głowę rzeczami, które doprowadziły go do smutku, i że powinien brać z życia, co się da. Postanowił zapomnieć o Ligii, a przynajmniej szukać rozkoszy i użycia poza nią. Czuł jednak, że to jest ostatnia próba, rzucił się więc w wir życia z całą ślepą, właściwą mu energią i zapalczywością. Życie zaś samo zdawało się go do tego zachęcać. Miasto, WiosnaObumarłe i wyludnione przez zimę miasto poczęło się ożywiać nadzieją bliskiego przyjazdu cezara. Gotowano mu uroczyste przyjęcie. Przy tym szła wiosna: śniegi znikły pod tchnieniem afrykańskich wiatrów ze szczytów Gór Albańskich. Trawniki w ogrodach pokryły się fiołkami. Fora i Pole Marsowe zaroiły się ludźmi, których przygrzewało coraz gorętsze słońce. Na Via Appia, która była zwykłym miejscem zamiejskich przejażdżek, zapanował ruch bogato zdobnych wozów. Czyniono już wycieczki do Gór Albańskich. Młode kobiety, pod pozorem uczczenia Junony w Lanuvium lub Diany w Arycji, wymykały się z domów, aby za miastem szukać wrażeń, towarzystwa, spotkań i rozkoszy. Tu Winicjusz wśród wspaniałych rydwanów spostrzegł pewnego dnia przepyszną, poprzedzaną przez dwa molosy[336], karrukę[337] Petroniuszowej Chryzotemis, otoczoną przez całe grono młodzieży i starych senatorów, których urząd zatrzymał w mieście. FlirtChryzotemis, powożąc sama czterema korsykańskimi kucami, rozdawała naokół uśmiechy i lekkie uderzenia złotym biczem, lecz spostrzegłszy Winicjusza wstrzymała konie i zabrała go do karruki, a następnie na ucztę do domu, która trwała przez całą noc. PijaństwoWinicjusz spił się tak na owej uczcie, iż nie pamiętał nawet, kiedy odwieziono go do domu, przypomniał sobie jednak, że gdy Chryzotemis spytała go o Ligię, obraził się i będąc już pijanym wylał jej na głowę puchar falernu. Rozmyślając o tym po trzeźwemu odczuwał jeszcze gniew. Lecz w dzień później Chryzotemis, zapomniawszy widocznie o obeldze, odwiedziła go w jego domu i zabrała go znów na drogę Appijską, po czym była u niego na wieczerzy, na której wyznała, że nie tylko Petroniusz, ale i jego lutnista znudził ją już od dawna i że serce jej jest wolne. Przez tydzień ukazywali się razem, lecz stosunek nie obiecywał być trwałym. Jakkolwiek od wypadku z falernem imię Ligii nie było nigdy wspominane, Winicjusz nie mógł się jednak pozbyć myśli o niej. Miał ciągle uczucie, że oczy jej patrzą na niego, i uczucie to przejmowało go jakby obawą. Wyrzuty sumieniaZżymał się sam na siebie, nie mogąc wszelako pozbyć się ani myśli, że Ligię zasmuca, ani żalu, który się z tej myśli rodził. Po pierwszej scenie zazdrości, jaką Chryzotemis uczyniła mu z powodu dwóch dziewcząt syryjskich, które nabył, przepędził ją w sposób grubiański. Nie przestał wprawdzie od razu nurzać się w rozkoszy i rozpuście, owszem, czynił to jakby na złość Ligii, ale w końcu spostrzegł, że myśl o niej nie opuszcza go ani na chwilę, że ona wyłącznie jest powodem jego tak złych, jak dobrych czynności i że naprawdę nic go w świecie nie obchodzi poza nią. Wówczas opanował go niesmak i zmęczenie. Rozkosz mu zbrzydła i zostawiła tylko wyrzuty. Zdawało mu się, że jest nędznikiem, i to ostatnie uczucie napełniło go niezmiernym zdumieniem, dawniej bowiem uznawał za dobre wszystko, co mu dogadzało. Wreszcie stracił swobodę, pewność siebie i wpadł w zupełne odrętwienie, z którego nie mogła go rozbudzić nawet wieść o powrocie cezara. Nic go już teraz nie obchodziło i nawet do Petroniusza nie wybrał się dopóty, dopóki ten nie przysłał mu wezwania i swojej własnej lektyki.
1789Ujrzawszy go, lubo powitany radośnie, odpowiadał na jego pytania niechętnie, lecz wreszcie długo tłumione uczucia i myśli wybuchły i popłynęły mu z ust obfitym potokiem słów. Raz jeszcze opowiedział szczegółowo historię swych poszukiwań za Ligią i pobytu między chrześcijanami, wszystko, co tam widział i słyszał, wszystko, co mu przechodziło przez głowę i serce, i wreszcie począł narzekać, że wpadł w chaos, w którym stracił spokojność, dar rozróżniania rzeczy i sąd o nich. Nic go oto nie nęci, nic mu nie smakuje, nie wie, czego się trzymać i jak postępować.Chrystus, Kobieta, Religia Gotów jest czcić Chrystusa i prześladować Go, rozumie wzniosłość Jego nauki i zarazem czuje do niej wstręt nieprzezwyciężony. Rozumie, że choćby posiadł Ligię, to jej nie posiądzie zupełnie, bo się musi nią dzielić z Chrystusem. Na koniec żyje, jakby nie żył: bez nadziei, bez jutra, bez wiary w szczęście, a naokół otacza go ciemność, z której szuka po omacku wyjścia i nie może znaleźć.
1790Petroniusz patrzył w czasie opowiadania na jego zmienioną twarz, na ręce, które mówiąc wyciągał w dziwny sposób przed siebie, jakby rzeczywiście szukał drogi w ciemności, i rozmyślał. Nagle wstał i zbliżywszy się do Winicjusza począł rozgarniać palcami jego włosy nad uchem.
1791— Czy ty wiesz — spytał — że masz kilka siwych włosów na skroni?
1792— Może być — odpowiedział Winicjusz. — Nie zdziwię się, jeśli wkrótce wszystkie mi zbieleją.
1793Po czym nastało milczenie. Kondycja ludzkaPetroniusz był człowiekiem rozumnym i nieraz zastanawiał się nad duszą ludzką i nad życiem. Lecz w ogóle życie to w tym świecie, w którym obaj żyli, mogło być zewnętrznie szczęśliwe lub nieszczęśliwe, ale wewnętrznie bywało spokojne. Równie jak piorun lub trzęsienie ziemi mogło obalić świątynię, tak nieszczęście mogło zburzyć życie, samo w sobie jednak składało się ono z prostych i harmonijnych linii, wolnych od wszelkich zawikłań. Tymczasem co innego było w słowach Winicjusza i Petroniusz po raz pierwszy stanął wobec szeregu duchowych węzłów, których nikt dotąd nie rozplątywał. Był o tyle rozumny, że czuł ich wagę, ale przy całej swej bystrości nie umiał nic na zadane pytania odpowiedzieć i wreszcie po długiej chwili milczenia rzekł:
1794 1795— I ja tak sądziłem — odpowiedział Winicjusz. — Nieraz wydawało mi się, że oczarowano nas oboje.
1796— A gdybyś — rzekł Petroniusz — udał się na przykład do kapłanów Serapisa. Bez wątpienia jest między nimi, jak w ogóle między kapłanami, wielu oszustów, są jednak tacy, którzy zgłębili dziwne tajemnice.
1797Lecz mówił to bez wiary i głosem niepewnym, sam bowiem czuł, jak w ustach jego ta rada może wydawać się marną, a nawet śmieszną.
1798Winicjusz zaś począł trzeć czoło — i mówił:
1799Czary — Czary!… Widziałem czarowników, którzy podziemnych, nieznanych sił używali dla zysku, widziałem i takich, którzy używali ich na szkodę swych nieprzyjaciół. Lecz chrześcijanie żyją w ubóstwie, nieprzyjaciołom przebaczają, głoszą pokorę, cnotę i miłosierdzie, co im tedy może przyjść z czarów i dlaczego mieliby je rzucać?…
1800Petroniusza poczęło gniewać, iż rozum jego nie może znaleźć na nic odpowiedzi, nie chcąc się jednak do tego przyznać, odpowiedział, byle dać jakąkolwiek odpowiedź:
1801 1802 1803— Na boską mieszkankę pafijskich gajów, jak to wszystko psuje życie! Ty podziwiasz dobroć i cnotę tych ludzi, a ja ci powiadam, że są źli, gdyż są nieprzyjaciółmi życia, jak choroby i jak śmierć sama. Dosyć ich mamy i tak! Nie potrzeba nam jeszcze chrześcijan. Policz tylko: choroby, cezar, Tygellinus, wiersze cezara, szewcy, którzy rządzą potomkami dawnych Kwirytów, wyzwoleńcy, którzy zasiadają w senacie. Na Kastora! Dość tego! To jest zgubna i obrzydła sekta! ZdradaPróbowałżeś otrząsnąć się z tych smutków i użyć trochę życia?
1804— Próbowałem — odpowiedział Winicjusz.
1805A Petroniusz rozśmiał się i rzekł:
1806— Ach, zdrajco! Przez niewolników prędko rozchodzą się wiadomości: uwiodłeś mi Chryzotemis!
1807Winicjusz kiwnął z niesmakiem ręką.
1808— W każdym razie dziękuję ci — mówił Petroniusz. — Poślę jej parę trzewików naszywanych perłami; w moim języku miłosnym znaczy to: „Odejdź”. MiłośćWinienem ci podwójną wdzięczność: raz za to, że nie przyjąłeś Eunice, drugi raz, żeś mnie uwolnił od Chryzotemis. NudaPosłuchaj mnie: widzisz przed sobą człowieka, który wstawał rano, kąpał się, ucztował, posiadał Chryzotemis, pisywał satyry, a nawet czasem prozę przeplatał wierszami, ale który nudził się jak cezar i często nie umiał opędzić się posępnym myślom. A czy wiesz, dlaczego tak było? Oto dlatego, żem szukał daleko tego, co było blisko… KobietaKobieta piękna warta jest zawsze tyle złota, ile waży, ale kobieta, która przy tym kocha, nie ma wprost ceny. Tego nie kupisz za wszystkie skarby Werresa. SzczęścieWinoTeraz mówię sobie oto, co następuje: napełniam życie szczęściem jak puchar najprzedniejszym winem, jakie wydała ziemia, i piję, póki nie zmartwieje mi ręka i nie pobledną usta. Co będzie dalej, nie dbam, i oto jest moja najnowsza filozofia.
1809— Wyznawałeś ją zawsze. Nic w niej nowego!
1810— Jest w niej treść, której brakło.
1811To rzekłszy zawołał Eunice, która weszła, ubrana w białą draperię, złotowłosa, już nie dawna niewolnica, ale jakby bogini miłości i szczęścia.
1812On zaś otworzył jej ramiona i rzekł:
1813 1814Na to przybiegła ku niemu i siadłszy na jego kolanach oplotła mu ramionami szyję, głowę zaś złożyła na jego piersiach. Winicjusz widział, jak z wolna policzki jej poczęły się pokrywać odblaskiem purpury, jak oczy zatapiały się stopniowo we mgle. Razem tworzyli cudną grupę miłosną i szczęśliwą. MiłośćPetroniusz sięgnął ręką do płaskiej wazy stojącej obok na stole i wydobywszy z niej pełną garść fiołków począł obsypywać nimi głowę, piersi i stolę Eunice, następnie obsunął tunikę z jej ramion i rzekł:
1815— Szczęśliwy, kto jak ja znalazł miłość w takim zamkniętą kształcie… Czasem wydaje mi się, że jesteśmy dwojgiem bogów… Patrz sam: czy Praksyteles, czy Miron, czy Skopas lub Lizypp[338] stworzyli kiedy cudniejsze linie? Czy na Paros[339] lub w Pentelikonie[340] istnieje podobny marmur, ciepły, różowy i rozkochany? Są ludzie, którzy wycałowują brzegi waz, lecz ja wolę szukać rozkoszy tam, gdzie ją prawdziwie znaleźć można.
1816To rzekłszy począł wodzić ustami po jej ramionach i szyi, ją zaś przejmowało drganie i oczy jej to zamykały się, to otwierały z wyrazem niewysłowionej rozkoszy. Petroniusz podniósł po chwili swą wykwintną głowę i zwróciwszy się do Winicjusza, rzekł:
1817— A teraz pomyśl, czym są wobec tego twoi posępni chrześcijanie, i jeśli nie zrozumiesz różnicy, to idź sobie do nich… Ale ten widok cię uleczy.
1818Winicjusz rozdął nozdrza, przez które wchodziła woń fiołków, napełniająca cały pokój, i pobladł, pomyślał bowiem, że gdyby mógł tak wodzić ustami po ramionach Ligii, to byłaby jakaś świętokradzka rozkosz, tak wielka, że potem niechby się zapadł świat. Lecz przywykłszy już do prędkiego uświadamiania tego, co się w nim dzieje, spostrzegł, że i w tej chwili myśli o Ligii, tylko o niej.
1819 1820— Eunice, każ nam, boska, przygotować wieńce na głowę i śniadanie.
1821Potem, gdy odeszła, zwrócił się do Winicjusza:
1822— Chciałem ją wyzwolić, ona zaś, wiesz, co mi odpowiedziała: „Wolałabym być twoją niewolnicą niż żoną cezara”. I nie chciała się zgodzić. Wówczas wyzwoliłem ją mimo jej wiedzy. Pretor zrobił to dla mnie, że nie wymagał jej obecności. Ale ona nie wie o tym, jak również nie wie, że ten dom i wszystkie moje klejnoty, z wyjątkiem gemm, do niej będą należały na wypadek mojej śmierci.
1823To rzekłszy wstał, przeszedł się po pokoju i rzekł:
1824Miłość— Miłość zmienia jednych więcej, drugich mniej, ale zmieniła i mnie. Niegdyś lubiłem zapach werweny, lecz ponieważ Eunice woli fiołki, więc i ja polubiłem je teraz nad wszystko, i od czasu jak wiosna nadeszła, oddychamy tylko fiołkami.
1825Tu zatrzymał się przed Winicjuszem i zapytał:
1826— A ty? zawsze trzymasz się nardu?
1827— Daj mi pokój! — odpowiedział młody człowiek.
1828— Ja chciałem, byś się przypatrzył Eunice, i mówię ci o niej dlatego, że może i ty szukasz daleko tego, co jest bliskie. Może i dla ciebie bije gdzieś w twoich niewolniczych cubiculach serce wierne i proste. Przyłóż taki balsam na twe rany. Mówisz, że Ligia cię kocha? Być może! Ale co to jest za miłość, która się wyrzeka? Czy to nie znaczy, że jest coś od niej silniejszego? Nie, drogi: Ligia to nie Eunice.
1829 1830Miłość— Wszystko jest tylko jednym udręczeniem. Widziałem cię całującego ramiona Eunice i pomyślałem wówczas, że gdyby mi tak Ligia odkryła swoje, to niechby potem ziemia otworzyła się pod nami! Ale na samą myśl o tym chwycił mnie jakiś lęk, jak gdybym porwał się na westalkę lub zamierzał pohańbić bóstwo… Ligia to nie Eunice, tylko że ja inaczej rozumiem tę różnicę niż ty. Tobie miłość zmieniła nozdrza, więc wolisz fiołki od werweny, a mnie zmieniła duszę, więc mimo mojej nędzy i żądzy wolę, że Ligia jest taką, jak jest, niż żeby była podobna do innych.
1831Petroniusz wzruszył ramionami.
1832— W takim razie nie dzieje ci się krzywda. Ale ja tego nie rozumiem.
1833A Winicjusz odpowiedział gorączkowo:
1834— Tak! tak!… My się już nie możemy zrozumieć!
1835Nastała znów chwila milczenia, po czym Petroniusz rzekł:
1836— Niech Hades pochłonie twoich chrześcijan! Napełnili cię niepokojem i zniszczyli zmysł życia. Niech ich Hades pochłonie! Dobro, Sprawiedliwość, ZłoMylisz się mniemając, że to jest nauka dobroczynna, bo dobroczynnym jest to, co ludziom daje szczęście, to jest piękność, miłość i moc, oni zaś nazywają to marnością. Mylisz się, że są sprawiedliwi, bo jeśli za złe będziemy płacili dobrem, to czymże będziemy płacili za dobro? A przy tym jeśli za to i za to jednaka zapłata, to po cóż ludzie mają być dobrzy?
1837— Nie: zapłata nie jest jednaka, ale się zaczyna, wedle ich nauki, w życiu przyszłym, które nie jest doczesne.
1838— W to się nie wdaję, bo to dopiero zobaczymy, jeśli coś można zobaczyć… bez oczu. Tymczasem są to po prostu niedołęgi. Ursus zadusił Krotona, bo ma członki ze spiżu, ale to są mazgaje, przyszłość zaś nie może do mazgajów należeć.
1839— Życie dla nich zaczyna się wraz ze śmiercią.
1840— To jakby ktoś powiedział: dzień zaczyna się razem z nocą. Czy ty masz zamiar porwać Ligię?
1841— Nie. Nie mogę jej złem za dobre płacić i przysiągłem, że tego nie uczynię.
1842Podróż— Czy masz zamiar przyjąć naukę Chrystusa?
1843— Chcę, ale moja natura jej nie znosi.
1844— A potrafisz zapomnieć o Ligii?
1845 1846 1847Niewolnicy dali w tej chwili znać, że śniadanie gotowe, lecz Petroniusz, któremu zdawało się, że wpadł na dobrą myśl, mówił dalej w drodze do triclinium:
1848— Zjeździłeś kawał świata, ale tylko jako żołnierz, który śpieszy na miejsce przeznaczenia i nie zatrzymuje się po drodze. Wybierz się z nami do Achai. Cezar nie zarzucił dotąd zamiaru podróży. Będzie się zatrzymywał wszędzie po drodze, śpiewał, zbierał wieńce, łupił świątynie i wreszcie wróci jako tryumfator do Italii. Będzie to coś jakby pochód Bachusa i Apollina w jednej osobie. Augustianie, augustianki, tysiące cytr — na Kastora! Warto to widzieć, bo świat nie widział dotąd niczego podobnego.
1849Tu położył się na ławce przed stołem, obok Eunice, a gdy niewolnik kładł mu na głowę wieniec z anemonów, mówił dalej:
1850— Coś ty widział w służbie Korbulona? Nic! Czyś zwiedzał porządnie świątynie greckie, tak jak ja, który przeszło dwa lata przechodziłem z rąk jednego przewodnika do rąk drugiego? Czyś był na Rodos oglądać miejsce, gdzie stał kolos? Czyś widział w Panopie, w Focydzie glinę, z której Prometeusz lepił ludzi, albo w Sparcie jaje[341], które zniosła Leda, albo w Atenach sławny pancerz sarmacki, zrobiony z kopyt końskich, albo na Eubei okręt Agamemnona, albo czaszę, dla której za formę służyła lewa pierś Heleny? Czyś widział Aleksandrię, Memfis, piramidy, włos Izydy, który sobie wyrwała z żalu za Ozyrysem? Czyś słyszał jęk Memnona? Świat jest szeroki i nie wszystko się kończy na Zatybrzu! Ja będę towarzyszył cezarowi, a potem, gdy będzie wracał, opuszczę go i pojadę na Cypr, bo ta złotowłosa moja boginka życzy sobie, byśmy razem ofiarowali w Pafos Cyprydzie gołębie, a trzeba ci wiedzieć, że czego ona sobie życzy, to się staje.
1851— Niewolnicą twoją jestem — rzekła Eunice.
1852On zaś wsparł uwieńczoną głowę na jej łonie i rzekł z uśmiechem:
1853— Więc jestem niewolnikiem niewolnicy. Podziwiam cię, boska, od stóp do głów.
1854Po czym zwrócił się do Winicjusza:
1855Kłamstwo— Jedź z nami na Cypr. Przedtem jednak pamiętaj, że musisz widzieć się z cezarem. Źle, żeś dotąd u niego nie był; Tygellinus gotów wyzyskać to na twoją niekorzyść. Nie ma on wprawdzie do ciebie osobistej nienawiści, jednakże nie może cię kochać choćby dlatego, że jesteś moim siostrzeńcem… Powiemy, że byłeś chory. Musimy się namyśleć, co masz mu odpowiedzieć, jeśli spyta cię o Ligię. Najlepiej machnij ręką i powiedz mu, że była, póki ci się nie znudziła. On to zrozumie. Powiedz mu również, że choroba zatrzymała cię w domu, że gorączkę powiększyło zmartwienie, iż nie mogłeś być w Neapolu i słuchać jego śpiewu, a do zdrowia pomogła ci jedynie nadzieja, że go usłyszysz. Nie lękaj się przesadzić. Tygellinus zapowiada, że wymyśli dla cezara coś nie tylko wielkiego, ale i grubego… Boję się jednak, by mnie nie podkopał. Boję się także twego usposobienia.
1856— Czy wiesz — rzekł Winicjusz — że są ludzie, którzy się cezara nie boją i żyją tak spokojnie, jakby go na świecie nie było?
1857— Wiem, kogo wymienisz: chrześcijan.
1858— Tak. Oni jedni!… Nasze zaś życie czymże jest, jeśli nie ciągłym strachem?
1859— Daj mi pokój z twoimi chrześcijanami. Nie boją się cezara, bo on może o nich i nie słyszał, a w każdym razie nic o nich nie wie i tyle go oni obchodzą, ile zwiędłe liście. A ja ci powiadam, że to są niedołęgi, że sam to czujesz i że jeśli twoja natura otrząsa się na ich naukę, to właśnie dlatego, że czujesz ich niedołęstwo. Tyś człowiek z innej gliny i dlatego daj sobie i mnie z nimi spokój. Potrafimy żyć i umrzeć, a co oni potrafią, to nie wiadomo.
1860Miłosierdzie, ReligiaWinicjusza uderzyły te słowa i wróciwszy do siebie począł rozmyślać, że może w istocie owa dobrotliwość i miłosierdzie chrześcijan dowodzi niedołęstwa ich dusz. Zdawało mu się, że ludzie mający tęgość i hart nie umieliby tak przebaczać. Przyszło mu do głowy, że istotnie to może być powodem wstrętu, jaki jego rzymska dusza odczuwa do tej nauki. „Potrafimy żyć i umrzeć!” — mówił Petroniusz. A oni? Oni umieją tylko przebaczać, ale nie rozumieją ni prawdziwej miłości, ni prawdziwej nienawiści.
Rozdział trzydziesty
1861Cezar wróciwszy do Rzymu zły był, że wrócił, i po kilku dniach już zapłonął na nowo chęcią wyjazdu do Achai. Wydał nawet edykt, w którym oświadczał, że nieobecność jego nie potrwa długo i że rzeczy publiczne na żadną szkodę z tego powodu nie będą narażone. Za czym w towarzystwie augustianów, między którymi znajdował się i Winicjusz, udał się na Kapitol, by złożyć bogom ofiary za pomyślną podróż. Lecz na drugi dzień, gdy z kolei odwiedził przybytek Westy, zaszedł wypadek, który wpłynął na zmianę wszystkich zamiarów. FałszNero nie wierzył w bogów, ale bał się ich, zwłaszcza zaś tajemnicza Westa taką przejmowała go obawą, że na widok bóstwa i świętego ognia włosy podniosły mu się nagle z przerażenia, zwarły się zęby, drżenie przebiegło po wszystkich członkach i osunął się na ręce Winicjusza, który wypadkiem znajdował się tuż za nim. Wyniesiono go natychmiast ze świątyni i przeprowadzono na Palatyn, gdzie, lubo niebawem przyszedł zupełnie do siebie, nie opuszczał jednak łoża przez cały dzień. Oświadczył też, ku wielkiemu zdziwieniu obecnych, że zamiar wyjazdu odkłada stanowczo do czasów późniejszych, gdyż bóstwo ostrzegło go tajemnie przed pośpiechem. W godzinę później głoszono już publicznie ludowi po całym Rzymie, że cezar widząc zasmucone twarze obywateli, powodowany miłością ku nim, jako ojciec ku dzieciom, zostaje z nimi, by dzielić ich uciechy i dolę. Lud, uradowany z postanowienia, a zarazem pewien, że nie chybią igrzyska i rozdawnictwo zboża, zebrał się tłumnie przed bramą Palatyńską, wydając okrzyki na cześć boskiego cezara, ów zaś przerwał grę w kości, w którą się zabawiał z augustianami, i rzekł:
1862— Tak, trzeba było odłożyć; Egipt i władztwo nad Wschodem wedle przepowiedni nie może mnie minąć, więc i Achaja mi nie przepadnie. Każę przekopać istm[342] koryncki, a w Egipcie wzniesiem takie pomniki, przy których piramidy wydadzą się igraszką dziecinną. Każę zbudować Sfinksa większego siedem razy od tego, który koło Memfis patrzy w pustynię, ale każę mu dać twarz moją. Wieki potomne będą mówiły tylko o tym pomniku i o mnie.
1863— Zbudowałeś sobie już pomnik swymi wierszami, większy nie siedem, ale trzy razy po siedem od piramidy Cheopsa — rzekł Petroniusz.
1864 1865— Niestety! Gdyby to umiano zbudować ci taki posąg jak posąg Memnona, który by odzywał się twoim głosem o wschodzie słońca! Morza przyległe Egiptowi roiłyby się po wiek wieków od okrętów, na których tłumy z trzech części świata wsłuchiwałyby się w pieśń twoją.
1866— Niestety, któż to potrafi? — rzekł Nero.
1867— Ale możesz kazać wyciąć z bazaltu siebie powożącego kwadrygą.
1868 1869 1870— W Egipcie zaślubię też Lunę, która jest wdową, i będę naprawdę bogiem.
1871— A nam dasz na żony gwiazdy, my zaś utworzymy nową konstelację, która będzie się zwała konstelacją Nerona. Witeliusza jednak ożeń z Nilem, aby płodził hipopotamy. Tygellinowi podaruj pustynię, będzie wówczas królem szakalów…
1872— A mnie co przeznaczasz? — spytał Watyniusz.
1873— Niech cię Apis[343] błogosławi! Wyprawiłeś nam tak wspaniałe igrzyska w Benewencie, że nie mogę ci źle życzyć: zrób parę butów Sfinksowi, któremu łapy drętwieją w czasie ros nocnych, a potem będziesz robił obuwie dla kolosów tworzących aleje przed świątyniami. Każdy tam znajdzie odpowiednie zajęcie. Domicjusz Afer na przykład zostanie skarbnikiem, jako znany z uczciwości. Lubię, cezarze, gdy marzysz o Egipcie, i smuci mnie to, żeś odłożył zamiar wyjazdu.
1874 1875— Wasze śmiertelne oczy nic nie widziały, bo bóstwo czyni się niewidzialnym, dla kogo zechce. Wierzenia Wiedzcie, że gdym był w świątyni Westy, ona sama stanęła koło mnie i rzekła mi w ucho: „Odłóż wyjazd”. Stało się to tak niespodziewanie, żem się przeraził, choć za taką widoczną opiekę bogów nade mną powinien bym im być wdzięczny.
1876— Wszyscyśmy się przerazili — rzekł Tygellinus — a westalka Rubria zemdlała.
1877— Rubria! — rzekł Nero. — Jaką ona ma śnieżną szyję.
1878— Lecz się rumieni na twój widok, boski cezarze…
1879— Tak! Zauważyłem to i ja. To dziwne! DziewictwoWestalka! Jest coś boskiego w każdej westalce, a Rubria jest bardzo piękna.
1880Tu zamyślił się na chwilę, po czym zapytał:
1881— Powiedzcie mi, dlaczego Westy ludzie się więcej boją niż innych bogów? Co w tym jest? Ot, mnie samego lęk ogarnął, chociaż jestem najwyższym kapłanem. Pamiętam tylko, że padłem na wznak i byłbym runął na ziemię, gdyby mnie ktoś nie podtrzymał. Kto mnie podtrzymał?
1882 1883— Ach, ty „srogi Aresie”? Czemu nie byłeś w Benewencie? Mówiono mi, żeś chory, i istotnie twarz masz zmienioną. Ale! Słyszałem, że Kroto chciał cię zamordować? Czy to prawda?
1884— Tak jest — i złamał mi ramię, ale się obroniłem.
1885 1886— Pomógł mi pewien barbarzyńca, który był od Krotona silniejszy.
1887Nero spojrzał na niego ze zdziwieniem.
1888— Silniejszy od Krotona? Chyba żartujesz? Kroto był najsilniejszy z ludzi, a teraz jest Syfaks z Etiopii.
1889— Mówię ci, cezarze, com widział na własne oczy.
1890— Gdzież jest ta perła? Czy nie został królem Nemoreńskim?
1891— Nie wiem, cezarze. Straciłem go z oczu.
1892— Nie wiesz nawet, z jakiego narodu?
1893— Miałem złamaną rękę, więc nie mogłem się o nic go wypytać.
1894— Poszukaj mi go i znaleź[344].
1895 1896 1897Lecz Nero mówił dalej do Winicjusza:
1898— Dziękuję ci, żeś mnie podtrzymał. Mogłem, padłszy, rozbić głowę. Niegdyś dobry był z ciebie towarzysz, ale od czasu wojny i służby pod Korbulonem zdziczałeś jakoś i rzadko cię widuję.
1899Po czym pomilczawszy chwilę rzekł:
1900— Jak się ma owa dziewczyna… za wąska w biodrach… w której się kochałeś i którą odebrałem Aulusom dla ciebie?…
1901Winicjusz zmieszał się, lecz Petroniusz w tej chwili przyszedł mu z pomocą:
1902— Założę się, panie — rzekł — że zapomniał. Czy widzisz jego zmieszanie? Pytaj go o to, ile ich było od tego czasu, a nie ręczę, czy i na to potrafi odpowiedzieć. Z Winicjuszów dobrzy żołnierze, ale lepsze jeszcze koguty. Trzeba im stada. Ukarz go za to, panie, i nie zaproś go na ucztę, jaką nam Tygellinus obiecuje wyprawić na twoją cześć na stawie Agryppy.
1903— Nie, nie uczynię tego. Ufam Tygellinowi, że tam właśnie stada nie zabraknie.
1904— Miałożby braknąć Charytek tam, gdzie będzie Amor? — odpowiedział Tygellin.
1905 1906Miasto, Nuda— Nuda mnie dręczy! Zostałem z woli bogini w Rzymie, ale go nie mogę znosić. Wyjadę do Ancjum. Duszę się w tych ciasnych ulicach, wśród tych walących się domów, wśród tych plugawych zaułków. Smrodliwe powietrze zalatuje aż tu, do mego domu i do moich ogrodów. Ach, gdyby trzęsienie ziemi zniszczyło Rzym, gdyby jaki rozgniewany bóg zrównał go z ziemią, dopiero pokazałbym wam, jak powinno się budować miasto, które jest głową świata i moją stolicą.
1907Próżność— Cezarze — odpowiedział Tygellinus — mówisz: „Gdyby jaki rozgniewany bóg zniszczył miasto” — czy tak?
1908 1909 1910Nero machnął ręką z wyrazem znużenia, po czym rzekł:
1911— Zobaczymy, co nam urządzisz na stawach Agryppy. Potem wyjadę do Ancjum. Wy wszyscy jesteście mali, więc nie rozumiecie, że mi potrzeba rzeczy wielkich.
1912To powiedziawszy przymknął oczy dając w ten sposób znać, że potrzebuje spoczynku. Jakoż augustianie poczęli się rozchodzić. Petroniusz wyszedł z Winicjuszem i rzekł mu:
1913Zabawa— Jesteś więc wezwany do udziału w zabawie. Miedzianobrody wyrzekł się podróży, ale natomiast będzie szalał więcej niż kiedykolwiek i rozpościerał się w mieście jak we własnym domu. Staraj się i ty znaleźć w szaleństwach rozrywkę i zapomnienie. U licha! Podbiliśmy przecie świat i mamy prawo się bawić. Ty, Marku, jesteś bardzo pięknym chłopcem i temu w części przypisuję słabość, jaką mam do ciebie. Na Dianę efeską! Gdybyś ty mógł widzieć swoje zrośnięte brwi i swoją twarz, w której znać starą krew Kwirytów! Tamci wyglądają przy tobie jak wyzwoleńcy. Tak jest! Gdyby nie ta dzika nauka, Ligia byłaby dziś w domu twoim. Próbujże mi jeszcze dowodzić, że to nie są nieprzyjaciele życia i ludzi… Obeszli się z tobą dobrze, więc możesz być im wdzięczny, ale na twoim miejscu znienawidziłbym tę naukę, a szukał rozkoszy tam, gdzie ją znaleźć można. Jesteś pięknym chłopcem, powtarzam ci, a Rzym roi się od rozwódek.
1914— Dziwię się tylko, że cię to wszystko jeszcze nie męczy — odpowiedział Winicjusz.
1915— Kto ci to powiedział? Mnie męczy to od dawna, ale ja nie mam twoich lat. Ja zresztą mam inne zamiłowania, których tobie brak. Lubię książki, których ty nie lubisz, lubię poezję, która cię nudzi, lubię naczynia, gemmy i mnóstwo rzeczy, na które ty nie patrzysz, mam bóle w krzyżu, których ty nie miewasz, i wreszcie znalazłem Eunice, ty zaś nic podobnego nie znalazłeś… Mnie dobrze w domu, wśród arcydzieł, z ciebie zaś nigdy nie zrobię estety. Ja wiem, że w życiu nic już więcej nie znajdę nad to, com znalazł, ty sam nie wiesz, że ciągle jeszcze spodziewasz się i szukasz. ŚmierćGdyby na ciebie śmierć przyszła, przy całej twej odwadze i wszystkich smutkach umarłbyś ze zdziwieniem, że już trzeba świat opuścić, ja zaś przyjąłbym ją jako konieczność z tym przeświadczeniem, że nie ma na całym świecie takich jagód, których bym nie spróbował. Nie śpieszę się, ale też nie będę się ociągał, postaram się tylko, by mi było do ostatka wesoło. Są na świecie weseli sceptycy. Stoicy są dla mnie głupcami, ale stoicyzm przynajmniej hartuje, twoi zaś chrześcijanie wprowadzają na świat smutek, który jest tym w życiu, czym deszcz w naturze. Czy wiesz, czegom się dowiedział? — Oto że w czasie uroczystości, które wyprawi Tygellin,Kobieta, Mężczyzna na brzegach stawu Agryppy staną lupanaria, a w nich zebrane będą kobiety z najpierwszych domów w Rzymie. Czyż nie znajdzie się choć jedna dość piękna, by mogła cię pocieszyć? Będą i dziewice, które po raz pierwszy na świat wystąpią… jako nimfy. Takie nasze cesarstwo rzymskie… Ciepło już! Południowy wiatr ogrzeje wody i nie spryszczy nagich ciał. A ty, Narcyzie, wiedz o tym, że nie znajdzie się ani jedna, która by ci się oparła. Ani jedna — choćby była westalką.
1916Winicjusz począł się uderzać w głowę dłonią jak człowiek zajęty wiecznie jedną myślą.
1917— Trzebaż szczęścia, żebym na taką jedyną trafił…
1918— A któż to sprawił, jeśli nie chrześcijanie!… Ale ludzie, których godłem jest krzyż, nie mogą być inni. Słuchaj mnie: Grecja była piękna i stworzyła mądrość świata, my stworzyliśmy siłę, a co, jak myślisz, może stworzyć ta nauka? Jeśli wiesz, to objaśnij mnie, bo, na Polluksa, nie mogę się domyśleć.
1919 1920— Zdawałoby się, iż boisz się, abym nie został chrześcijaninem.
1921— Boję się, byś sobie życia nie popsuł. Jeśli nie potrafisz być Grecją, bądź Rzymem: władaj i używaj! Szaleństwa nasze mają dlatego pewien sens, że w nich tkwi taka właśnie myśl. Miedzianobrodym pogardzam, bo jest błaznem-Grekiem. Gdyby się miał za Rzymianina, przyznałbym mu, że ma słuszność pozwalając sobie na szaleństwa. Przyrzecz mi, że jeśli teraz wróciwszy do domu zastaniesz jakiego chrześcijanina, pokażesz mu język. Jeśli to będzie Glaukus lekarz, to się nawet nie zdziwi. Do widzenia na stawie Agryppy.
Rozdział trzydziesty pierwszy
1922UcztaPretorianie okrążali gaje rosnące po brzegach stawu Agryppy, aby zbyt wielkie tłumy widzów nie przeszkadzały cezarowi i jego gościom, gdyż i tak mówiono, że co tylko było w Rzymie odznaczającego się bogactwem, umysłem lub pięknością, stawiło się na ową ucztę, która nie miała równej sobie w dziejach miasta. Tygellinus chciał wynagrodzić cezarowi odłożoną podróż do Achai, a zarazem przewyższyć wszystkich, którzy kiedykolwiek podejmowali Nerona, i dowieść mu, że nikt go tak zabawić nie potrafi. W tym celu, jeszcze bawiąc przy cezarze w Neapolis, a potem w Benewencie, czynił przygotowania i wysyłał rozkazy, by z najodleglejszych krańców świata sprowadzono zwierzęta, ptaki, rzadkie ryby i rośliny, nie pomijając naczyń i tkanin, które miały ucztę uświetnić. GospodarzDochody z całych prowincji szły na zaspokojenie szalonych pomysłów, lecz na to potężny faworyt nie potrzebował się oglądać.Dworzanin Wpływ jego wzrastał z dniem każdym. Tygellinus może nie był jeszcze Neronowi milszy od innych, ale stawał się coraz niezbędniejszym. Petroniusz przewyższał go nieskończenie polorem[345], umysłem, dowcipem i w rozmowach lepiej umiał bawić cezara, ale na swoje nieszczęście przewyższał w tym i cezara, wskutek czego budził jego zazdrość. Nie umiał też być posłusznym we wszystkim narzędziem i cezar bał się jego zdania, gdy chodziło o rzeczy smaku. Z Tygellinem zaś nie czuł się nigdy skrępowanym. Sama nazwa: arbiter elegantiarum, jaką nadawano Petroniuszowi, drażniła miłość własną Nerona, któż bowiem, jeśli nie on sam, powinien ją nosić? Tygellinus miał jednak tyle rozumu, iż zdawał sobie sprawę ze swych braków, a widząc, że nie może iść w zawody ani z Petroniuszem, ani z Lukanem, ani z innymi, których wyróżniało czy to urodzenie, czy talenty, czy nauka — postanowił zgasić ich podatnością swych służb, a przede wszystkim zbytkiem takim, żeby i wyobraźnia Nerona została nim uderzona.
1923Bogactwo, UcztaUcztę więc kazał zastawić na olbrzymiej tratwie zbudowanej z pozłoconych belek. Brzegi jej przybrane były w przepyszne konchy, poławiane w Morzu Czerwonym i w Oceanie Indyjskim, grające kolorami pereł i tęczy. Boki były pokryte kępami palm, gaikami lotosów i róż rozkwitłych, wśród których ukryto fontanny tryskające wonnościami, posągi bogów i złote lub srebrne klatki napełnione różnokolorowym ptactwem. W środku wznosił się olbrzymi namiot albo raczej, dla niezasłaniania widoku, tylko wierzch namiotu z syryjskiej purpury, wsparty na srebrnych słupkach, pod nim zaś błyszczały jak słońca stoły przygotowane dla biesiadników, obciążone szkłem aleksandryjskim, kryształem i naczyniami wprost bez ceny, złupionymi w Italii, Grecji i Azji Mniejszej. UrodaTratwa, mająca z powodu nagromadzonych na niej roślin pozór wyspy i ogrodu, połączona była sznurami ze złota i purpury z łodziami w kształcie ryb, łabędzi, mew i flamingów, w których przy kolorowych wiosłach siedzieli nadzy wioślarze i wioślarki, o kształtach i rysach cudnej piękności, z włosami utrefionymi na sposób wschodni lub ujętymi w złote siatki. Gdy Nero, przybywszy z Poppeą i augustianami, przybił do głównej tratwy i zasiadł pod purpurowym namiotem, łodzie owe poruszyły się, wiosła poczęły uderzać wodę, wyprężyły się złote sznury i tratwa wraz z ucztą i gośćmi poczęła się poruszać i opisywać kręgi po stawie. Otoczyły ją też inne łodzie i inne mniejsze tratwy, pełne cytrzystek i harfiarek, których różowe ciała, na tle błękitu nieba i wody i w odblaskach od złotych instrumentów, zdawały się wsiąkać w siebie owe błękity i odblaski, mienić się i kwitnąć jak kwiaty.
1924MuzykaZ gajów pobrzeżnych, z dziwacznych budynków, powznoszonych umyślnie i poukrywanych wśród gęstwy, ozwały się także odgłosy muzyki i śpiewu. Zabrzmiała okolica, zabrzmiały gaje, echa rozniosły dźwięk rogów i trąb. Sam cezar, mając po jednej stronie Poppeę, po drugiej Pitagorasa, podziwiał i zwłaszcza gdy między łodziami pojawiły się młode niewolnicze dziewczęta poprzebierane za syreny, pokryte zieloną siatką naśladującą łuskę, nie szczędził pochwał Tygellinowi. Z przyzwyczajenia spoglądał jednak na Petroniusza, chcąc poznać zdanie „arbitra”, lecz ów zachowywał się przez długi czas obojętnie i dopiero wręcz zapytany odrzekł:
1925Ciało— Ja sądzę, panie, że dziesięć tysięcy obnażonych dziewic czyni mniejsze wrażenie niż jedna.
1926Cezarowi podobała się jednak „pływająca uczta”, albowiem była czymś nowym. Podawano zresztą, jak zwykle, tak wyszukane potrawy, że i wyobraźnia Apicjusza omdlałaby na ich widok, i wina w tylu gatunkach, że Othon, który podawał ich osiemdziesiąt, skryłby się pod wodę ze wstydu, gdyby mógł widzieć ów przepych. Do stołu prócz kobiet zasiedli sami augustianie, wśród których Winicjusz gasił wszystkich pięknością. Przemiana CierpienieNiegdyś postać i twarz jego zbyt znamionowały żołnierza z zawodu, teraz troski wewnętrzne i ból fizyczny, przez który przeszedł, wyrzeźbiły tak jego rysy, jakby przeszła po nich delikatna ręka mistrza rzeźbiarza. Płeć jego straciła dawną śniadość, lecz zostały jej złotawe połyski numidyjskiego marmuru. Oczy stały się większe, smutniejsze. CiałoTylko tors jego zachował dawne potężne formy, jakby stworzone do pancerza, lecz nad tym torsem legionisty widniała głowa greckiego boga albo przynajmniej wyrafinowanego patrycjusza, zarazem subtelna i przepyszna. Petroniusz mówiąc mu, że żadna z augustianek i nie potrafi, i nie zechce mu się oprzeć, mówił jak człowiek doświadczony. Patrzyły na niego teraz wszystkie, nie wyjmując Poppei ani westalki Rubrii, którą cezar życzył sobie mieć na uczcie.
1927UcztaWina, mrożone w śniegach z gór, wkrótce rozgrzały serca i głowy biesiadników. Z gęstwiny pobrzeżnej wysuwały się coraz nowe łódki o kształtach koników polnych i łątek. Błękitna szyba stawu wyglądała, jakby ją kto przyrzucił płatkami kwiatów lub jakby ją poobsiadały motyle. Nad łodziami unosiły się tu i ówdzie poprzywiązywane na srebrnych i niebieskich niciach lub sznurkach gołębie i inne ptaki z Indii i Afryki. Słońce przebiegło już większą część nieba, ale dzień, lubo uczta odbywała się w początkach maja, był ciepły, a nawet upalny. Staw kołysał się od uderzeń wioseł, które biły toń w takt muzyki, lecz w powietrzu nie było najmniejszego tchnienia wiatru i gaje stały nieruchome, jakby zasłuchane i zapatrzone w to, co działo się na wodzie. PijaństwoTratwa krążyła wciąż po stawie wioząc coraz bardziej pijanych i wrzaskliwych biesiadników. Jeszcze uczta nie dobiegła do połowy, gdy nie pilnowano już porządku, w jakim wszyscy zasiedli przy stole. Sam cezar dał przykład, wstawszy bowiem kazał ustąpić Winicjuszowi, który spoczywał przy Rubrii westalce, i zająwszy jego triclinium począł jej szeptać coś do ucha. Winicjusz znalazł się przy Poppei, która po chwili wyciągnęła doń ramię prosząc, by zapiął jej rozluźniony naramiennik, a gdy uczynił to trochę drżącymi rękoma, rzuciła mu spod swoich długich rzęs spojrzenie jakby zawstydzone i potrząsnęła swą złotą głową, niby czemuś przecząc. Tymczasem słońce stało się większe, czerwieńsze i z wolna staczało się za szczyty gajów; goście byli po większej części zupełnie pijani. ZabawaTratwa krążyła teraz blisko brzegów, na których wśród kęp drzew i kwiatów widać było grupy ludzi poprzebieranych za faunów lub za satyrów, grających na fletniach, multankach[346] i bębenkach, oraz Przebraniegrupy dziewcząt przedstawiających nimfy, driady i hamadriady. Mrok zapadł wreszcie wśród pijanych okrzyków na cześć Luny, dochodzących spod namiotu; wówczas gaje zaświeciły tysiącem lamp. Z lupanariów, stojących po brzegach, popłynęły roje światła: na tarasach ukazały się nowe grupy, również obnażone, składające się z żon i córek pierwszych domów rzymskich.Ciało, Kobieta "upadła" Te głosem i wyuzdanymi ruchami poczęły przyzywać biesiadników. Tratwa przybiła wreszcie do brzegu, cezar i augustianie wypadli do gajów, rozproszyli się w lupanariach, w namiotach ukrytych wśród gęstwy, w grotach sztucznie urządzonych wśród źródeł i fontann. Szał ogarnął wszystkich; nikt nie wiedział, gdzie podział się cezar, kto jest senatorem, kto rycerzem, kto skoczkiem lub muzykiem. Satyry i fauny poczęły gonić z krzykiem za nimfami. Bito tyrsami w lampy, by je pogasić. Niektóre części gajów ogarnęła ciemność. Wszędzie jednak słychać było to głośne krzyki, to śmiechy, to szept, to zdyszany oddech ludzkich piersi. Rzym istotnie nie widział dotąd nic podobnego.
1928Winicjusz nie był pijany jak na owej uczcie w pałacu cezara, na której była Ligia, ale i jego olśnił i upoił widok wszystkiego, co się działo, a wreszcie ogarnęła go gorączka rozkoszy. Wypadłszy do lasu, biegł razem z innymi, upatrując, która z driad wyda mu się najpiękniejszą. Co chwila przelatywały koło niego ze śpiewem i okrzykami coraz nowe ich stada, gonione przez faunów, satyrów, senatorów, rycerzy i przez odgłosy muzyki. Ujrzawszy nareszcie orszak dziewic prowadzony przez jedną, przybraną za Dianę, skoczył ku niemu chcąc bliżej spojrzeć na boginię i nagle serce zamarło mu w piersiach. Oto zdawało mu się, że w bogini z księżycem na głowie poznaje Ligię.
1929One zaś otoczyły go szalonym korowodem, a po chwili, chcąc go widocznie skłonić do pościgu, pierzchły jak stado sarn[347]. Lecz on został na miejscu z bijącym sercem, bez oddechu, bo jakkolwiek rozpoznał, że Diana nie była Ligią i z bliska nie była nawet do niej podobna, zbyt silne wrażenie pozbawiło go sił. Miłość, TęsknotaNagle ogarnęła go tęsknota za Ligią tak niezmierna, jakiej nigdy w życiu nie doświadczał, i miłość do niej napłynęła mu nową ogromną falą do piersi. Nigdy nie wydała mu się droższą, czystszą i bardziej umiłowaną jak w tym lesie szału i dzikiej rozpusty. Przed chwilą sam chciał pić z tego kielicha i wziąć udział w owym rozpętaniu zmysłów i bezwstydu, teraz przejął go wstręt i obrzydzenie. Poczuł, że dusi go ohyda, że piersiom potrzeba powietrza, a oczom gwiazd nie zaćmionych przez gęstwę tego strasznego gaju, i postanowił uciekać. Lecz zaledwie ruszył, stanęła przed nim jakaś postać z głową owiniętą w zasłonę i wsparłszy się dłońmi na jego ramionach, poczęła szeptać oblewając mu gorącym tchnieniem twarz:
1930Flirt— Kocham cię!… Pójdź! Nikt nas nie ujrzy. Śpiesz się!
1931Winicjusz obudził się jakby ze snu:
1932 1933Lecz ona wsparła się na nim piersią i poczęła nalegać:
1934— Śpiesz się! Patrz, jak tu pusto, a ja cię kocham. Pójdź!
1935— Ktoś ty? — powtórzył Winicjusz.
1936 1937PocałunekTo rzekłszy przycisnęła przez zasłonę usta do jego ust, ciągnąc jednocześnie ku sobie jego głowę, aż wreszcie, gdy jej zbrakło oddechu, oderwała od niego twarz.
1938— Noc miłości!… noc zapamiętania! — mówiła chwytając szybko powietrze. — Dziś wolno… Masz mnie!
1939Lecz Winicjusza sparzył ów pocałunek i napełnił go nowym obrzydzeniem. Dusza i serce jego były gdzie indziej i na całym świecie nie istniało dla niego nic prócz Ligii.
1940Więc odsunąwszy ręką zakwefioną postać rzekł:
1941— Ktokolwiek jesteś, kocham inną i nie chcę cię.
1942 1943 1944Lecz w tej chwili zaszeleściły liście pobliskich mirtów; postać znikła jak senne widziadło, tylko z daleka rozległ się jej śmiech, jakiś dziwny i złowrogi.
1945Petroniusz stanął przed Winicjuszem.
1946— Słyszałem i widziałem — rzekł.
1947 1948 1949I poszli. Minęli gorejące światłem lupanaria, gaj, łańcuch konnych pretorianów i odnaleźli lektyki.
1950— Wstąpię do ciebie — rzekł Petroniusz.
1951I wsiedli razem. Lecz przez drogę milczeli obaj. Dopiero gdy znaleźli się w atrium Winicjuszowego domu, Petroniusz rzekł:
1952 1953— Rubria? — spytał Winicjusz wstrząsnąwszy się na samą myśl, że Rubria była westalką.
1954 1955 1956 1957— Ogień Westy został splugawiony, bo Rubria była z cezarem. Z tobą zaś mówiła…
1958 1959 1960 1961Niebezpieczeństwo— Cezar — rzekł Petroniusz — nie umiał ukryć przy niej swej żądzy do Rubrii, więc może chciała się zemścić, a ja przeszkodziłem wam dlatego, że gdybyś poznawszy Augustę odmówił jej, to byłbyś zgubiony bez ratunku: ty, Ligia, a może i ja.
1962 1963Konflikt wewnętrzny— Mam dosyć Rzymu, cezara, uczt, Augusty, Tygellina i was wszystkich! Duszę się! Nie mogę tak żyć, nie mogę! Rozumiesz mnie?
1964— Tracisz głowę, sąd, miarę!… Winicjuszu!
1965 1966 1967— Więc nie chcę innej miłości, nie chcę waszego życia, waszych uczt, waszego bezwstydu i waszych zbrodni!
1968— Co się z tobą dzieje? Czyś ty chrześcijanin?
1969A młody człowiek objął rękoma głowę i począł powtarzać jakby z rozpaczą:
1970Rozdział trzydziesty drugi
1971Przemiana Petroniusz odszedł do domu wzruszając ramionami i niezadowolony mocno. Spostrzegł teraz i on, że przestali się z Winicjuszem rozumieć i że dusze ich rozbiegły się zupełnie. Niegdyś Petroniusz miał nad młodym żołnierzem ogromny wpływ[348]. Był mu we wszystkim wzorem i często kilka ironicznych słów z jego strony wystarczało, by Winicjusza od czegoś powstrzymać lub do czegoś popchnąć. Obecnie nie zostało z tego nic, tak dalece, że Petroniusz nie próbował nawet dawnych sposobów, czując, że jego dowcip i ironia ześlizną się bez żadnego skutku po nowych pokładach, jakie na duszę Winicjusza nałożyła miłość i zetknięcie się z niepojętym światem chrześcijańskim. NiebezpieczeństwoDoświadczony sceptyk rozumiał, że stracił klucz do tej duszy. Przejmowało go też to niezadowoleniem, a nawet i obawą, którą spotęgowały jeszcze wypadki tej nocy. „Jeśli to ze strony Augusty nie przemijające zachcenie, lecz trwalsza żądza — myślał Petroniusz — to będzie jedno z dwojga: albo Winicjusz jej się nie oprze i może być przez lada wypadek zgubiony, albo, co dziś do niego podobne, oprze się i w takim razie będzie zgubiony na pewno, a z nim mogę być i ja, choćby dlatego, że jestem jego krewnym i że Augusta, objąwszy niechęcią całą rodzinę, przerzuci wagę swego wpływu na stronę Tygellina…” I tak, i tak było źle. Petroniusz był człowiekiem odważnym i śmierci się nie bał, ale nie spodziewając się od niej niczego, nie chciał jej wywoływać. Po długim namyśle postanowił wreszcie, że najlepiej i najbezpieczniej będzie wyprawić Winicjusza z Rzymu w podróż. Ach, gdyby mógł dać mu w dodatku na drogę Ligię, byłby to z radością uczynił. Lecz i tak spodziewał się, że nie będzie mu go zbyt trudno namówić. Wówczas rozpuściłby na Palatynie wieść o chorobie Winicjusza i odsunąłby niebezpieczeństwo zarówno od niego jak i od siebie. Augusta ostatecznie nie wiedziała, czy była przez Winicjusza poznana; mogła przypuszczać, że nie, więc jej miłość własna dotychczas niezbyt ucierpiała. Inaczej mogło być jednak w przyszłości i należało temu zapobiec. Petroniusz chciał przede wszystkim wygrać na czasie, rozumiał bowiem, że skoro raz cezar ruszy do Achai, wówczas Tygellinus, który się na niczym z zakresu sztuki nie rozumiał, zejdzie na drugi plan i straci swój wpływ. W Grecji Petroniusz pewien był zwycięstwa nad wszystkimi współzawodnikami.
1972PodstępTymczasem postanowił czuwać nad Winicjuszem i zachęcać go do podróży. Przez kilkanaście dni rozmyślał nawet nad tym, że gdyby wyrobił u cezara edykt, wypędzający chrześcijan z Rzymu, to Ligia opuściłaby go razem z innymi wyznawcami Chrystusa, a za nią i Winicjusz. Wówczas nie potrzeba by go namawiać. Sama zaś rzecz była możliwa. Wszakże nie tak dawno jeszcze, gdy Żydzi wszczęli rozruchy z nienawiści do chrześcijan, Klaudiusz cezar, nie umiejąc odróżnić jednych od drugich, wypędził Żydów. Czemu by zatem Nero nie miał wypędzić chrześcijan? W Rzymie byłoby przestronniej. Petroniusz po owej „pływającej uczcie” widywał codziennie Nerona i na Palatynie, i w innych domach. Podsunąć mu podobną myśl było łatwo, bo cezar nie opierał się nigdy namowom przynoszącym komuś zgubę lub szkodę. Po dojrzałym zastanowieniu Petroniusz ułożył sobie cały plan. Oto wyprawi u siebie ucztę i na niej skłoni cezara do wydania edyktu. Miał nawet niepłonną nadzieję, że cezar jemu powierzy wykonanie. Wówczas wyprawiłby Ligię, ze wszystkimi należnymi kochance Winicjusza względami, na przykład do Baiae i niechby się tam kochali i bawili w chrześcijaństwo, ile by im się podobało.
1973Tymczasem odwiedzał Winicjusza często, raz dlatego, że przy całym swym rzymskim egoizmie nie mógł się pozbyć przywiązania do niego, a po wtóre, by namawiać go do podróży. Winicjusz udawał chorego i nie pokazywał się na Palatynie, gdzie co dzień powstawały inne zamiary. Pewnego dnia wreszcie Petroniusz usłyszał z własnych ust cezara, że wybiera się stanowczo za trzy dni do Ancjum, i zaraz nazajutrz poszedł zawiadomić o tym Winicjusza.
1974Lecz ów pokazał mu listę osób zaproszonych do Ancjum, którą rano przyniósł mu wyzwoleniec cezara.
1975— Jest na niej moje nazwisko — rzekł — jest i twoje. Wróciwszy zastaniesz taką samą u siebie.
1976— Gdyby mnie nie było między zaproszonymi — odpowiedział Petroniusz — to by znaczyło, że trzeba umrzeć, nie spodziewam się zaś, by to nastąpiło przed podróżą do Achai. Będę tam Neronowi zbyt potrzebny.
1977Po czym przejrzawszy listę rzekł:
1978Niewola— Ledwośmy przybyli do Rzymu, trzeba znów opuścić dom i wlec się do Ancjum. Ale trzeba! Bo to nie tylko zaproszenie, to zarazem rozkaz.
1979 1980— Dostałby innego rodzaju wezwanie: by się wybrał w znacznie dłuższą podróż, w taką, z której się nie wraca. Co za szkoda, żeś nie posłuchał mojej rady i nie wyjechał, póki był czas. Teraz musisz do Ancjum.
1981— Teraz muszę do Ancjum… Patrzże, w jakich my czasach żyjemy i jakimi podłymi jesteśmy niewolnikami.
1982— Czyś to dziś dopiero spostrzegł?
1983— Nie. Ale widzisz, tyś mi dowodził, że nauka chrześcijańska jest nieprzyjaciółką życia, bo nakłada na nie więzy. A czyż mogą być twardsze niż te, które nosimy? Tyś mówił: „Grecja stworzyła mądrość i piękność, a Rzym moc”. Gdzież nasza moc?
1984— Zawołaj sobie Chilona. Nie mam dziś żadnej ochoty do filozofowania. Na Herkulesa! Nie ja stworzyłem te czasy i nie ja za nie odpowiadam. Mówmy o Ancjum. Wiedz, że czeka cię tam wielkie niebezpieczeństwo i że lepiej by może było dla ciebie zmierzyć się z tym Ursusem, który zdławił Krotona, niż tam jechać, a jednak nie możesz nie jechać.
1985Winicjusz skinął niedbale dłonią i rzekł:
1986Kondycja ludzka— ŚmierćNiebezpieczeństwo! My wszyscy brodzimy w mroku śmierci i co chwila jakaś głowa zanurza się w ów mrok.
1987— Czy mam ci wyliczać wszystkich, którzy mieli trochę rozumu i dlatego mimo czasów Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona dożyli osiemdziesięciu lub dziewięćdziesięciu lat? Niech ci za przykład posłuży choćby tylko taki Domicjusz Afer. Ten zestarzał się spokojnie, choć całe życie był złodziejem i łotrem.
1988— Może dlatego! Może właśnie dlatego! — odpowiedział Winicjusz.
1989Po czym jął przeglądać listę i rzekł:
1990Obraz świata, Władza— Tygellinus, Watyniusz, Sekstus Afrykanus, Akwilinus Regulus, Suiliusz Nerulinus, Epriusz Marcelus i tak dalej! Co za zbiór hołoty i łotrów!… I powiedzieć, że to rządzi światem!… Czy nie lepiej by im przystało obwozić jakieś egipskie albo syryjskie bóstwo po miasteczkach, brząkać w sistry i zarabiać na chleb wróżbiarstwem albo skokami?…
1991— Lub pokazywać uczone małpy, rachujące psy albo osła dmuchającego we flet — dodał Petroniusz. — Wszystko to prawda, ale mówmy o czymś ważniejszym. NiebezpieczeństwoZbierz uwagę i słuchaj mnie: opowiadałem na Palatynie, żeś chory i nie możesz opuszczać domu, tymczasem nazwisko twoje znajduje się jednak na liście, co dowodzi, że ktoś nie uwierzył moim opowiadaniom i postarał się o to umyślnie. Neronowi nic na tym nie zależało, albowiem jesteś dla niego żołnierzem, z którym co najwyżej można gadać o gonitwach w cyrku i który o poezji i muzyce nie ma pojęcia.Pożądanie Otóż o umieszczenie twego nazwiska postarała się chyba Poppea, a to znaczy, że jej żądza ku tobie nie była przemijającym zachceniem i że pragnie cię zdobyć.
1992 1993— Odważna zaiste, bo może cię zgubić bez ratunku. A niechby Wenus natchnęła ją jak najprędzej inną miłością, ale póki chce jej się ciebie, musisz zachować jak największe ostrożności. Miedzianobrodemu ona już poczyna powszednieć, woli już dziś Rubrię lub Pitagorasa, lecz przez samą miłość własną wywarłby na was najstraszniejszą zemstę.
1994— W gaju nie wiedziałem, że to ona do mnie mówiła, ale przecieżeś podsłuchiwał i wiesz, co jej odpowiedziałem: że kocham inną i że jej nie chcę.
1995Miłość, Pycha, Samobójstwo, Śmierć— A ja cię zaklinam na wszystkich bogów podziemnych, nie trać tej resztki rozumu, którą ci jeszcze chrześcijanie zostawili. Jak można się wahać mając wybór między zgubą prawdopodobną a pewną? Zali nie mówiłem ci już, że gdybyś zranił miłość własną Augusty, nie byłoby dla ciebie ratunku? Na Hades! Jeśli ci życie zbrzydło, to lepiej sobie zaraz żyły otwórz lub rzuć się na miecz, bo gdy obrazisz Poppeę, może cię spotkać śmierć mniej lekka. Niegdyś przyjemniej było z tobą mówić! O co właściwie ci chodzi? Czy cię ubędzie? Czy ci to przeszkodzi kochać twoją Ligię? Pamiętaj przy tym, że Poppea widziała ją na Palatynie i że nietrudno jej się będzie domyśleć, dla kogo odrzucasz tak wysokie łaski. A wówczas wydobędzie ją choćby spod ziemi. Zgubisz nie tylko siebie, ale i Ligię, rozumiesz?
1996Winicjusz słuchał, jakby myśląc o czym innym, i wreszcie rzekł:
1997 1998 1999 2000 2001 2002— Więc zaczniesz znów szukać jej po starych cmentarzach i na Zatybrzu?
2003— Nie wiem, ale muszę ją widzieć.
2004— Dobrze. Jakkolwiek jest chrześcijanką, może się okaże, iż jest rozsądniejsza od ciebie, a okaże się to z pewnością, jeśli nie chce twojej zguby.
2005 2006— Wyratowała mnie z rąk Ursusa.
2007— W takim razie śpiesz się, bo Miedzianobrody nie będzie zwlekał z wyjazdem. Wyroki śmierci może wydawać i z Ancjum.
2008Lecz Winicjusz nie słuchał. Zajmowała go tylko jedna myśl: zobaczenia się z Ligią, więc począł rozmyślać nad sposobami.
2009Tymczasem zdarzyła się okoliczność, która mogła usunąć wszystkie trudności. Oto nazajutrz przyszedł niespodzianie do niego Chilo.
2010Przyszedł nędzny i obdarty, z oznakami głodu w twarzy i w podartym łachmanie, służba jednak, która miała dawniej rozkaz puszczania go o każdej porze dnia i nocy, nie śmiała go wstrzymywać, tak że wszedł prosto do atrium, i stanąwszy przed Winicjuszem, rzekł:
2011— Niech ci bogowie dadzą nieśmiertelność i podzielą się z tobą władzą nad światem.
2012Winicjusz w pierwszej chwili miał ochotę kazać wyrzucić go za drzwi. Lecz przyszła mu myśl, że może Grek wie coś o Ligii, i ciekawość przemogła obrzydzenie.
2013— To ty? — spytał. — Co się z tobą dzieje?
2014— Źle, synu Jowisza — odpowiedział Chilon. — Prawdziwa cnota to towar, o który nikt dziś nie zapyta, i prawdziwy mędrzec musi być rad i z tego, jeśli raz na pięć dni ma za co kupić baranią głowę u rzeźnika, którą ogryza na poddaszu, popijając łzami. Ach, panie! Wszystko, coś mi dał, wydałem na księgi u Atraktusa, a potem okradziono mnie, zniszczono; niewolnica, która miała spisywać moją naukę, uciekła zabrawszy resztę tego, czym twoja wspaniałomyślność mnie obdarzyła. Nędzarz jestem, alem pomyślał sobie: do kogóż mam się udać, jeśli nie do ciebie, Serapisie, którego kocham, ubóstwiam i za którego narażałem życie moje!
2015— Po coś przyszedł i co przynosisz?
2016— Po pomoc, Baalu, a przynoszę ci moją nędzę, moje łzy, moją miłość i wreszcie wiadomości, które przez miłość dla ciebie zebrałem. Pamiętasz, panie, com ci w swoim czasie mówił, że odstąpiłem niewolnicy boskiego Petroniusza jedną nitkę z przepaski Wenery[349] w Pafos?… Dowiadywałem się teraz, czy jej to pomogło, i ty, synu Słońca, który wiesz, co się w tamtym domu dzieje, wiesz także, czym jest tam Eunice. Mam jeszcze taką jedną nitkę. Zachowałem ją dla ciebie, panie.
2017Tu przerwał spostrzegłszy gniew zbierający się w brwiach Winicjusza i chcąc uprzedzić wybuch rzekł prędko:
2018— Wiem, gdzie mieszka boska Ligia, wskażę ci, panie, dom i zaułek.
2019Winicjusz potłumił wzruszenie, jakim przejęła go ta wiadomość, i rzekł:
2020 2021— U Linusa, starszego kapłana chrześcijan. Ona tam jest wraz z Ursusem, a ten po dawnemu chodzi do młynarza, który zwie się tak jak twój dyspensator, panie, Demas… Tak, Demas. Ursus pracuje nocami, więc otoczywszy dom w nocy, nie znajdzie się go… Linus jest stary… a w domu prócz niego są tylko jeszcze starsze dwie niewiasty.
2022 2023— Pamiętasz, panie, że chrześcijanie mieli mnie w swym ręku i oszczędzili. Glaukus myli się wprawdzie, mniemając, żem ja przyczyną jego nieszczęść, ale uwierzył w to nieborak i wierzy dotąd, a jednak oszczędzili mnie! Więc nie dziw się, panie, że wdzięczność napełniła mi serce. Jam człowiek z dawnych, lepszych czasów. Zatem myślałem: mamże zaniechać moich przyjaciół i dobroczyńców? Zali nie byłoby zatwardziałością nie zapytać o nich, nie wywiedzieć się, co się z nimi dzieje, jak im służy zdrowie i gdzie mieszkają? Na pessinuncką Cybelę[350]! Nie ja jestem do tego zdolny. Wstrzymywała mnie z początku obawa, żeby źle nie zrozumieli mych zamiarów. Ale miłość, jaką do nich miałem, okazała się większą od obawy, a zwłaszcza dodała mi otuchy ta łatwość, z jaką oni przebaczają wszelkie krzywdy. Przede wszystkim jednak myślałem o tobie, panie. Ostatnia nasza wyprawa zakończyła się porażką, a czyż taki syn Fortuny może pogodzić się z tą myślą? Więc przygotowałem ci zwycięstwo. Dom stoi osobno. Możesz go kazać otoczyć niewolnikom tak, że i mysz się nie wyśliźnie. O, panie, panie! od ciebie zależy tylko, by jeszcze dzisiejszej nocy ta wielkoduszna królewna znalazła się w domu twoim. Ale jeśli się to stanie, pomyśl, że przyczynił się do tego bardzo biedny i zgłodniały syn mojego ojca.
2024PokusaWinicjuszowi krew napłynęła do głowy. Pokusa raz jeszcze wstrząsnęła całym jego jestestwem. Tak jest! To był sposób i tym razem sposób pewny. Gdy raz będzie miał Ligię u siebie, któż zdoła mu ją odjąć? Gdy raz uczyni Ligię swoją kochanką, cóż jej pozostanie innego, jak zostać nią na zawsze? I niech zginą wszelkie nauki! Co dla niego będą znaczyli wówczas chrześcijanie, razem z ich miłosierdziem i posępną wiarą? Zali nie czas otrząsnąć się z tego wszystkiego? Zali nie czas rozpocząć żyć, jak wszyscy żyją? Co następnie uczyni Ligia, jak pogodzi swój los z nauką, którą wyznaje, to również rzecz mniejsza. To są rzeczy bez wagi! Przede wszystkim będzie jego i to dziś jeszcze. A i to pytanie, czy się w jej duszy ostoi owa nauka wobec tego nowego dla niej świata, wobec rozkoszy i uniesień, którym musi się poddać? A stać się to może jeszcze dziś. Dość zatrzymać Chilona i wydać o zmroku rozkazy. I potem radość bez końca! „Czym było moje życie? — myślał Winicjusz. — Cierpieniem, niezaspokojoną żądzą i zadawaniem sobie ciągłych pytań bez odpowiedzi”. W ten sposób przetnie i skończy się wszystko.Przysięga Przypomniał sobie wprawdzie, że przyrzekł jej, iż nie wzniesie na nią ręki. Ale na cóż przysięgał? Nie na bogów, bo w nich już nie wierzył, nie na Chrystusa, bo w Niego jeszcze nie wierzył. Zresztą, jeśli będzie się czuła pokrzywdzona, zaślubi ją i w ten sposób wynagrodzi jej krzywdę. Tak! Do tego czuje się zobowiązanym, bo przecież zawdzięcza jej życie. Tu przypomniał mu się ów dzień, w którym wraz z Krotonem wpadł do jej schronienia; przypomniał sobie wzniesioną nad sobą pięść Ursusa i wszystko, co nastąpiło potem. MiłośćUjrzał ją znów schyloną nad jego łożem, przebraną w strój niewolnicy, piękną jak bóstwo, dobroczynną i uwielbioną. Oczy jego mimo woli przeniosły się na lararium i na ów krzyżyk, który zostawiła mu odchodząc. Zali jej za to wszystko zapłaci nowym zamachem? Zali będzie ją ciągał za włosy do cubiculum jak niewolnicę? I jakże potrafi to uczynić, skoro nie tylko jej pożąda, ale ją kocha, a kocha za to właśnie, że jest taką, jaką jest?Przemoc I nagle uczuł, że nie dość mu ją mieć w domu, nie dość chwycić przemocą w ramiona i że jego miłość chce już czegoś więcej, to jest: jej zgody, jej kochania i jej duszy. Błogosławiony ten dach, jeśli ona wejdzie pod niego dobrowolnie, błogosławiona chwila, błogosławiony dzień, błogosławione życie. Wówczas szczęście obojga będzie jako morze nieprzebrane i jako słońce. Ale porwać ją przemocą byłoby to zabić na wieki takie szczęście, a zarazem zniszczyć, splugawić i zohydzić to, co jest najdroższe i jedynie ukochane w życiu.
2025Robak, WążZgroza przejęła go teraz na samą myśl o tym. Spojrzał na Chilona, który, wpatrując się w niego, zasunął rękę pod łachman i drapał się niespokojnie, po czym przejęło go niewypowiedziane obrzydzenie i chęć zdeptania tego dawnego pomocnika tak, jak depce się plugawe robactwo lub jadowitego węża. Po chwili wiedział już, co ma uczynić. Lecz nie znając w niczym miary, a idąc za popędem swej srogiej rzymskiej natury, zwrócił się do Chilona i rzekł:
2026Kara— Nie uczynię tego, co mi radzisz, byś jednak nie odszedł bez nagrody, na jaką zasługujesz, każę ci dać trzysta rózeg w domowym ergastulum [351].
2027Strach Chilo zbladł. W pięknej twarzy Winicjusza tyle było zimnej zawziętości, iż ani chwili nie mógł się łudzić nadzieją, by obiecana zapłata była tylko okrutnym żartem.
2028Sługa, SprawiedliwośćWięc rzucił się w jednej chwili na kolana i zgiąwszy się począł jęczeć przerywanym głosem:
2029— Jak to, królu perski? za co?… Piramido łaski! Kolosie miłosierdzia! za co?… Jam stary, głodny, nędzny… Służyłem ci. Tak że się odwdzięczasz?…
2030— Jak ty chrześcijanom — odparł Winicjusz.
2031 2032Lecz Chilo skoczył do jego nóg i objąwszy je konwulsyjnie, wołał jeszcze, z twarzą pokrytą śmiertelną bladością:
2033— Panie, panie!… Jam stary! Pięćdziesiąt, nie trzysta… Pięćdziesiąt dosyć!… Sto, nie trzysta!… Litości! litości!
2034Winicjusz odtrącił go nogą i wydał rozkaz. W mgnieniu oka za dyspensatorem[352] wbiegło dwóch silnych Kwadów, którzy, porwawszy Chilona za resztki włosów, okręcili mu głowę jego własnym łachmanem i powlekli go do ergastulum.
2035— W imię Chrystusa!… — zawołał Grek we drzwiach do korytarza.
2036OkrucieństwoWinicjusz został sam. Wydany rozkaz podniecił go i ożywił. Tymczasem starał się zebrać rozpierzchłe myśli i przyprowadzić je do ładu. Czuł wielką ulgę i zwycięstwo, jakie nad sobą odniósł, napełniało go otuchą. Zdawało mu się, że uczynił jakiś wielki krok ku Ligii i że powinna go spotkać za to jakaś nagroda. W pierwszej chwili nie przyszło mu nawet na myśl, jak ciężkiej dopuścił się niesprawiedliwości względem Chilona i że kazał go smagać za to samo, za co przedtem nagradzał. Nadto był jeszcze Rzymianinem, by go miał boleć cudzy ból i by miał zaprzątać swą uwagę jednym nędznym Grekiem. Gdyby nawet był pomyślał o tym, sądziłby, iż postąpił słusznie, rozkazawszy ukarać nikczemnika. Lecz on myślał o Ligii i mówił jej: „Nie zapłacę ci złem za dobre, a gdy się kiedyś dowiesz, jak postąpiłem z tym, który chciał mnie namówić do podniesienia na ciebie ręki, będziesz mi za to wdzięczna”. Tu jednak zastanowił się, czy Ligia pochwaliłaby jego postępek z Chilonem. Wszakże nauka, którą ona wyznaje, każe przebaczać; wszak chrześcijanie przebaczyli nędznikowi, choć większe mieli do zemsty powody. Wówczas dopiero ozwał mu się w duszy krzyk: „W imię Chrystusa!” Przypomniał sobie, że podobnym okrzykiem Chilo wykupił się z rąk Liga, i postanowił darować mu resztę kary.
2037W tym celu miał właśnie zawołać dyspensatora, gdy ten sam stanął przed nim i rzekł:
2038— Panie, ów starzec omdlał, a może i umarł. Czy mam kazać go ćwiczyć dalej?
2039— Ocucić go i stawić przede mną.
2040Rządca atrium znikł za zasłoną, lecz cucenie nie musiało iść łatwo, albowiem Winicjusz czekał jeszcze czas długi i poczynał się już niecierpliwić, gdy wreszcie niewolnicy wprowadzili Chilona i na znak dany sami cofnęli się natychmiast.
2041Chilo blady był jak płótno i wzdłuż nóg jego spływały na mozaikę atrium nitki krwi. Był jednak przytomny i padłszy na kolana począł mówić z wyciągniętymi rękoma:
2042Miłosierdzie, Pies, Sługa— Dzięki ci panie! Jesteś miłosierny i wielki.
2043— Psie — rzekł Winicjusz — wiedz, żem ci przebaczył dla tego Chrystusa, któremu i sam życie zawdzięczam.
2044— Będę służył, panie, Jemu i tobie.
2045— Milcz i słuchaj. Wstań! Pójdziesz ze mną i pokażesz mi dom, w którym mieszka Ligia.
2046Chilo zerwał się, lecz zaledwie stanął na nogach, pobladł jeszcze śmiertelniej i rzekł mdlejącym głosem:
2047— Panie, jam naprawdę głodny… Pójdę, panie, pójdę! Lecz nie mam sił… Każ mi dać choć resztki z misy twego psa, a pójdę!
2048Winicjusz kazał mu dać jeść, sztukę złota i płaszcz. Lecz Chilo, którego osłabiły razy i głód, nie mógł iść nawet po posiłku, choć strach podnosił mu włosy na głowie, by Winicjusz nie wziął jego osłabienia za opór i nie kazał go smagać na nowo.
2049— Niech jeno wino mnie rozgrzeje — powtarzał szczękając zębami — będę mógł iść zaraz, choćby do Wielkiej Grecji.
2050Jakoż po pewnym czasie odzyskał trochę sił i wyszli. Droga była długa. Linus bowiem mieszkał, jak większa część chrześcijan, na Zatybrzu, niedaleko od domu Miriam. Chilo pokazał wreszcie Winicjuszowi osobny mały domek, otoczony murem pokrytym całkiem przez bluszcze, i rzekł:
2051 2052— Dobrze — rzekł Winicjusz — idź teraz precz, ale pierwej posłuchaj, co ci powiem: Fałsz, Zemstazapomnij, żeś mi służył; zapomnij, gdzie mieszka Miriam, Piotr i Glaukus; zapomnij również o tym domu i o wszystkich chrześcijanach. Przyjdziesz każdego miesiąca do mego domu, gdzie Demas wyzwoleniec będzie ci wypłacał po dwie sztuki złota. Lecz gdybyś dalej szpiegował chrześcijan, każę cię zaćwiczyć lub oddam w ręce prefekta miasta.
2053 2054 2055Lecz gdy Winicjusz znikł na zakręcie uliczki, wyciągnął za nim ręce i grożąc pięściami, zawołał:
2056— Na Ate[353] i na Furie[354], nie zapomnę!
2057Rozdział trzydziesty trzeci
2058Winicjusz udał się wprost do domu, w którym zamieszkiwała Miriam. Przed bramą spotkał Nazariusza, który zmieszał się na jego widok, ale on pozdrowił go uprzejmie i kazał się prowadzić do mieszkania matki.
2059W mieszkaniu prócz Miriam zastał Piotra, Glauka, Kryspa, a nadto i Pawła z Tarsu, który świeżo był wrócił z Fregellae.
2060Na widok młodego trybuna zdziwienie odbiło się na wszystkich twarzach, on zaś rzekł:
2061— Pozdrawiam was w imię Chrystusa, którego czcicie.
2062— Niech imię Jego będzie wysławiane na wieki.
2063— Widziałem waszą cnotę i doświadczyłem dobroci, więc przychodzę jako przyjaciel.
2064— I pozdrawiamy cię jako przyjaciela — odpowiedział Piotr. — Siądź, panie, i podziel z nami posiłek jako gość nasz.
2065— Siądę i podzielę z wami posiłek, jeno pierwej wysłuchajcie mnie: ty, Piotrze, i ty, Pawle z Tarsu, abyście poznali szczerość moją. Wiem, gdzie jest Ligia; wracam sprzed domu Linusa, który leży blisko tego mieszkania. Mam prawo do niej, dane mi od cezara, mam w mieście, w domach moich, blisko pięćset niewolników; mógłbym otoczyć jej schronienie i pochwycić ją, a jednak nie uczyniłem tego i nie uczynię.
2066— Przeto błogosławieństwo Pana będzie nad tobą i będzie oczyszczone serce twoje — rzekł Piotr.
2067— Dziękuję ci, ale posłuchajcie mnie jeszcze: nie uczyniłem tego, choć żyję w męce i tęsknocie. PokoraPrzedtem, nim byłem z wami, byłbym niechybnie wziął ją i zatrzymał przemocą, ale wasza cnota i wasza nauka, chociaż jej nie wyznawam[355], zmieniła coś i w mojej duszy tak, że nie ważę się już na przemoc. Sam nie wiem, dlaczego się tak stało, ale tak jest! Za czym przychodzę do was, bo wy Ligii zastępujecie ojca i matkę, i mówię wam: dajcie mi ją za żonę, a ja przysięgnę wam, że nie tylko jej nie wzbronię wyznawać Chrystusa, ale i sam pocznę się uczyć Jego nauki.
2068Mówił z podniesioną głową, głosem stanowczym, ale był jednak wzruszony i nogi drżały mu pod pasiastym płaszczem, gdy zaś po słowach jego nastało milczenie, począł mówić dalej, jakby chcąc uprzedzić niepomyślną odpowiedź:
2069Przemiana — Wiem, jakie są przeszkody, ale miłuję ją jak oczy własne i chociaż nie jestem jeszcze chrześcijaninem, nie jestem nieprzyjacielem ni waszym, ni Chrystusa. Chcę przed wami być w prawdzie, abyście mogli mi ufać. Idzie w tej chwili o życie moje, a jednak mówię wam prawdę. Inny rzekłby wam może: „Ochrzcijcie mnie!” — ja mówię: „Oświećcie mnie!” Wierzę, że Chrystus zmartwychwstał, bo to prawią ludzie prawdą żyjący, którzy Go widzieli po śmierci. Wierzę, bom sam widział, że wasza nauka płodzi cnotę, sprawiedliwość i miłosierdzie, nie zaś zbrodnie, o które was posądzają. Niewielem jej dotąd poznał. Tyle, co od was, z waszych uczynków, tyle, co od Ligii, tyle, co z rozmów z wami. A przecie, powtarzam wam, że i we mnie coś się już przez nią zmieniło. Trzymałem dawniej żelazną ręką sługi moje, teraz — nie mogę. Nie znałem litości, teraz znam. Kochałem się w rozkoszy, teraz uciekłem ze stawu Agryppy, bo mi tchu od obrzydzenia nie stało. Dawniej wierzyłem w przemoc, dziś się jej wyrzekłem. Wiedzcie, że sam siebie nie poznaję, ale zbrzydły mi uczty, zbrzydło wino, śpiewanie, cytry i wieńce, zbrzydł dwór cezara i nagie ciała, i wszystkie zbrodnie. A gdy myślę, że Ligia jest jako śnieg w górach, to miłuję ją tym bardziej; a gdy pomyślę, że jest taka przez waszą naukę, to miłuję i tę naukę i chcę jej! Ale że jej nie rozumiem, że nie wiem, czy w niej żyć potrafię i czy zniesie ją natura moja, przeto żyję w niepewności i męce, jakobym żył w ciemnicy.
2070Tu brwi na czole zbiegły mu się w bolesną fałdę i rumieniec wystąpił na policzki, po czym znów mówił coraz spieszniej i z coraz większym wzruszeniem:
2071Miłość— Widzicie! Męczę się i z miłości, i od mroku. Mówili mi, że w waszej nauce nie ostoi się ni życie, ni radość ludzka, ni szczęście, ni prawo, ni porządek, ni zwierzchność, ni władztwo rzymskie. Zali tak jest? Mówili mi, żeście ludzie szaleni; powiedzcie, co przynosicie? Czy grzech miłować? Czy grzech czuć radość? Czy grzech chcieć szczęścia? Czy wyście nieprzyjaciółmi życia? Czy trzeba chrześcijaninowi być nędzarzem? Czy miałbym się wyrzec Ligii? Jaka jest wasza prawda? Wasze uczynki i wasze słowa są jako woda przejrzysta, ale jakie dno tej wody? Widzicie, żem szczery. Rozproszcie ciemności!Historia Bo mnie powiedzieli jeszcze i to: „Grecja stworzyła mądrość i piękność, Rzym moc, a oni co przynoszą?” Więc powiedzcie, co przynosicie? Jeśli za drzwiami waszymi jest jasność, to mi otwórzcie!
2072— Przynosim miłość — rzekł Piotr.
2073 2074— Gdybym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym jako miedź brząkająca…[356]
2075Lecz serce starego Apostoła wzruszyło się tą duszą w męce, która, jak ptak zamknięty w klatce, rwała się do powietrza i słońca, więc wyciągnął ku Winicjuszowi ręce i rzekł:
2076Dusza— Kto puka, będzie mu otworzono, i łaska Pana jest nad tobą, przeto błogosławię tobie, twojej duszy i twojej miłości w imię Zbawiciela świata.
2077Winicjusz, który i tak mówił w uniesieniu, usłyszawszy błogosławieństwo skoczył ku Piotrowi i wówczas stała się rzecz nadzwyczajna. NauczycielOto ten potomek Kwirytów, który do niedawna nie uznawał w obcym człowieka, chwycił ręce starego Galilejczyka i począł je z wdzięcznością do ust przyciskać.
2078A Piotr ucieszył się, albowiem rozumiał, że siejba[357] znów padła na jedną więcej rolę i że jego sieć rybacza ogarnęła jedną więcej duszę.
2079Obecni zaś, nie mniej ucieszeni tym jawnym znakiem czci dla Bożego Apostoła, zawołali jednym głosem:
2080— Chwała na wysokościach Panu!
2081Winicjusz powstał z rozjaśnioną twarzą i począł mówić:
2082— Widzę, że szczęście może między wami mieszkać, bo czuję się szczęśliwy, i mniemam, że tak samo w innych mnie przekonacie rzeczach. Ale to wam jeszcze powiem, że nie stanie się to w Rzymie; cezar jedzie do Ancjum, a ja z nim muszę, gdyż mam rozkaz. Wiecie, że nie posłuchać — to śmierć. Ale jeślim znalazł łaskę w waszych oczach, jedźcie ze mną, abyście mnie nauczali prawdy waszej. Bezpieczniej wam tam będzie niż mnie samemu; w tym wielkim natłoku ludzi będziecie mogli opowiadać waszą prawdę na samym dworze cezara. Mówią, że Akte jest chrześcijanką, a i między pretorianami są chrześcijanie, bom sam widział, jak żołnierze klękali przed tobą, Piotrze, u bramy Nomentańskiej. W Ancjum mam willę, w której zbierać się będziemy, aby pod bokiem Nerona słuchać nauk waszych. Mówił mi Glaukus, że wy dla jednej duszy gotowiście na krańce świata wędrować, więc uczyńcie to dla mnie, coście uczynili dla tych, dla których przyszliście tu aż z Judei, uczyńcie i nie opuszczajcie duszy mojej!
2083Oni usłyszawszy to poczęli się naradzać, myśląc z radością o zwycięstwie swej nauki i o znaczeniu, jakie dla pogańskiego świata mieć będzie nawrócenie się augustianina i potomka jednego z najstarszych rodów rzymskich. Gotowi byli istotnie wędrować na krańce świata dla jednej duszy ludzkiej i od śmierci Mistrza nic przecie innego nie czynili, więc odpowiedź odmowna nie przeszła im nawet przez myśl. Ale Piotr był w tej chwili pasterzem całej rzeszy, więc jechać nie mógł, natomiast Paweł z Tarsu, który niedawno był w Arycji i we Fregellae, a wybierał się znów w długą podróż na Wschód, aby odwiedzić tamtejsze kościoły i ożywić je nowym duchem gorliwości, zgodził się towarzyszyć młodemu trybunowi do Ancjum, łatwo mu bowiem było znaleźć tam statek idący na morza greckie.
2084Winicjusz, jakkolwiek zasmucił się, że Piotr, któremu był tyle obowiązany, nie będzie mu towarzyszył, podziękował jednak z wdzięcznością, a następnie zwrócił się do starego Apostoła z ostatnią prośbą.
2085— Wiedząc mieszkanie Ligii — rzekł — mógłbym sam pójść do niej i spytać, jako jest rzecz słuszna, czyli zechce mnie za męża, jeśli dusza moja stanie się