Theme
Sława
in work
Przygody Tomka Sawyera
↓ Expand fragment ↓I właśnie w chwili, gdy już wszelka nadzieja umarła, wystąpił Tomek Sawyer ze swoimi kartkami...
↑ Hide fragment ↑I właśnie w chwili, gdy już wszelka nadzieja umarła, wystąpił Tomek Sawyer ze swoimi kartkami: dziewięć żółtych, dziewięć czerwonych i dziesięć niebieskich… i zażądał Biblii!! Był to piorun z jasnego nieba. Na zgłoszenie się Tomka pan Walters nie liczył nawet w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Ale nie można było zamknąć oczu na oczywisty fakt — oto leżały przed nim kartki, które sam wydawał, i ilość punktów zgadzała się co do joty. Tomek został dopuszczony do honorowego miejsca pana sędziego okręgowego i innych wybrańców losu, a wielką nowinę podano do wiadomości publicznej. Było to stanowczo najbardziej zdumiewające wydarzenie ostatnich piętnastu lat. Wrażenie było tak potężne, że w oczach publiczności nowy bohater wzniósł się na wyżyny sędziowskie, i szkoła podziwiała teraz, nie jedno, ale dwa bóstwa. Zazdrość pożerała chłopców, jednak najstraszniejsze męczarnie cierpieli w tej chwili ci, którzy za późno zrozumieli, że sami przyczynili się do zdobycia przez Tomka dzisiejszej sławy. Przehandlowali swoje kartki za drobiazgi, które zdobył, sprzedając za nie prawo do bielenia parkanu. Czuli pogardę dla samych siebie, widząc jak padli ofiarą tego podstępnego oszusta i chytrego węża.
↓ Expand fragment ↓Gdy Tomek po śniadaniu szedł do szkoły, był przedmiotem zazdrości każdego chłopca, którego spotkał, bo...
↑ Hide fragment ↑Gdy Tomek po śniadaniu szedł do szkoły, był przedmiotem zazdrości każdego chłopca, którego spotkał, bo szczerba w górnym rzędzie zębów umożliwiała mu spluwanie w nowy, niezwykły i podziwu godny sposób. Szedł za nim cały orszak chłopców, mocno zainteresowanych jego wynalazkiem. Pewien chłopak, który miał ucięty palec i do tego momentu olśniewał wszystkich, będąc otoczony powszechnymi hołdami, stracił nagle zwolenników i aureolę sławy. Mocno przygnębiony takim obrotem sprawy, oświadczył z udaną pogardą, że to całe spluwanie Tomka to żadna sztuka. Ale inny chłopak powiedział mu na to: „Spróbuj sam, mądralo!” i bohater, strącony z piedestału, odszedł jak niepyszny.
↓ Expand fragment ↓— O rany! Chciałbym tam być! — powiedział Joe.
— Ja też — dodał Huck. — Dałbym wiele za to...
↑ Hide fragment ↑— O rany! Chciałbym tam być! — powiedział Joe.
— Ja też — dodał Huck. — Dałbym wiele za to, żeby wiedzieć, kto utonął.
Chłopcy nasłuchiwali dalej i patrzyli na rzekę. Nagle myśl jak błyskawica oświeciła mózg Tomka. Zawołał:
— Chłopaki! Wiem, kto utonął — my!!
W jednej chwili cała trójka poczuła się bohaterami. Ależ to był wspaniały triumf! Więc jednak odczuli ich brak; ktoś płakał za nimi, rozpaczał, komuś serce pękło. Nareszcie odezwały się w ludziach wyrzuty sumienia, że tak źle obchodzili się z biednymi chłopcami, którzy zginęli. Ha! Teraz żałują, że byli dla nich niedobrzy, dręczy ich żal i zgryzota. A co najpiękniejsze w tym wszystkim: jako zaginieni byli w tej chwili na ustach całego miasteczka, inni chłopcy zielenieli teraz z zazdrości! Sława! Olśniewająca sława! Jakie to cudowne! Trzeba przyznać, że czasem warto jednak być piratem.
Gdy zapadł zmrok, parowiec powrócił do swojej zwykłej pracy, a łodzie odpłynęły. Piraci wrócili do obozu. Serca rozpierała im duma z powodu wielkiej sławy, jaką zdobyli, i wspaniałego zamieszania, jakie wywołali w miasteczku. Nałowili ryb, przyrządzili i zjedli kolację, a potem zabawiali się zgadywaniem, co tam w mieście o nich myślą i mówią. Wyobrażanie sobie powszechnej żałoby po nich sprawiało im ogromne zadowolenie.
↓ Expand fragment ↓Pojawiła się gromada chłopców i dziewcząt, towarzyszy zabaw Tomka i Joego. Przystanęli, zaglądali przez sztachety...
↑ Hide fragment ↑Pojawiła się gromada chłopców i dziewcząt, towarzyszy zabaw Tomka i Joego. Przystanęli, zaglądali przez sztachety i z szacunkiem mówili, co Tomek robił, kiedy go widzieli po raz ostatni, i jak to Joe wypowiedział kilka na pozór nic nie znaczących słów, choć teraz okazało się, że były to straszliwe, prorocze słowa. Każdy z nich dokładnie pokazywał miejsce, gdzie stali wówczas zaginieni chłopcy i dodawał komentarze w stylu:
— Ja stałem właśnie tu, gdzie teraz, a on stał tam, gdzie ty, tak blisko mnie, i uśmiechnął się! A mnie wtedy przeszedł jakiś dreszcz, wiesz, coś takiego strasznego. Nie wiedziałem, co to może znaczyć, ale teraz już wiem!…
Potem zaczął się spór, kto ostatni widział ich żywych. Niejeden chciał sobie przywłaszczyć ten smutny zaszczyt i przedstawiał mniej lub więcej zmyślone dowody i fałszywych świadków. A gdy wreszcie ustalono, kto naprawdę ostatni widział zmarłych i ostatni z nimi rozmawiał, wówczas na szczęśliwych zwycięzców spłynęło coś w rodzaju świętego dostojeństwa — spoglądano na nich z podziwem i zazdroszczono im sławy.
Jakiś chłopczyna, nie mając żadnego innego tytułu do wielkości, oświadczył z nieukrywaną dumą:
— Tomek Sawyer zbił mnie kiedyś!
Ale nie zdobył tym sławy. Większość chłopców mogła poszczycić się tym samym osiągnięciem, a to znacznie obniżało jego wartość.
↓ Expand fragment ↓Tomek był teraz prawdziwym bohaterem. Nie podskakiwał, nie rozrabiał, lecz godnie kroczył z dumną miną...
↑ Hide fragment ↑Tomek był teraz prawdziwym bohaterem. Nie podskakiwał, nie rozrabiał, lecz godnie kroczył z dumną miną, jak przystało piratowi, który wie, że publiczność patrzy na niego. I rzeczywiście tak było. Udawał, że nie widzi tych spojrzeń i nie słyszy pełnych podziwu uwag pod jego adresem, ale upajał się nimi. Młodsi chłopcy deptali mu wprost po piętach, dumni, że mogą się z nim pokazać i że on znosi ich towarzystwo. Tomek wyglądał jak wódz, który maszeruje na czele swej armii. Jego rówieśnicy silili się na udawanie obojętności, ale zżerała ich śmiertelna zazdrość. Oddaliby wszystko, żeby mieć taką brązową, „prawdziwie piracką” opaleniznę i taką olśniewającą sławę. Ale Tomek nigdy w życiu nie oddałby żadnej z tych rzeczy, nawet gdyby mu ofiarowano za to cały cyrk.
W szkole dzieci tak obskakiwały Tomka i Joego, i patrzyły na nich z takim cielęcym zachwytem, że bohaterowie omal nie pękli z dumy. Spragnionym słuchaczom zaczęli opowiadać swoje przygody, ale zaczęli tylko; było rzeczą wprost niemożliwą opowiedzieć je do końca, gdyż wyobraźnia dostarczała im ciągle nowego materiału. A kiedy jeszcze wyciągnęli fajki i z najobojętniejszą w świecie miną zaczęli pykać kłębami dymu, sława ich dosięgnęła szczytu.
Tomek postanowił uwolnić się od Becky. Sława wystarczała mu; chciał żyć dla sławy. Teraz, gdy zdobył tak wysoką pozycję, Becky na pewno będzie chciała pogodzić się z nim. Proszę bardzo, niech spróbuje — zobaczy, że jest zimny jak lód i obojętny, tak jak ona przedtem.
↓ Expand fragment ↓Tomek znowu chodził w aureoli sławy bohatera, był ulubieńcem dorosłych i przedmiotem straszliwej zazdrości młodzieży...
↑ Hide fragment ↑Tomek znowu chodził w aureoli sławy bohatera, był ulubieńcem dorosłych i przedmiotem straszliwej zazdrości młodzieży. Jego nazwisko zostało nawet uwiecznione drukiem, bo miejscowy dziennik szeroko rozpisywał się o jego czynie. Było kilku takich, którzy przepowiadali, że z pewnością zostanie kiedyś prezydentem, jeżeli tylko przedtem go nie powieszą.