5647 free readings you have right to
Pod drwalnią stał Huck Finn ze swoim zdechłym kotem. Chłopcy ruszyli w drogę i zniknęli...
Pod drwalnią stał Huck Finn ze swoim zdechłym kotem. Chłopcy ruszyli w drogę i zniknęli w ciemnościach. Pół godziny później brodzili już w bujnej trawie cmentarza.Był to cmentarz podobny do wszystkich innych starych cmentarzy w zachodniej Ameryce. Leżał na wzgórzu w odległości około dwóch kilometrów od miasteczka. Otaczały go zmurszałe, powyginane we wszystkie strony sztachety, porastała bujna trawa i zielsko. Stare groby pozapadały się w ziemię. Nagrobków w ogóle nie było widać, tylko półokrągłe, zbutwiałe, zjedzone przez robaki tabliczki pochylały się nad grobami. Kiedyś napisano na nich słowa: „Świętej pamięci…”, ale dziś większość napisów była nieczytelna, nawet w dzień.Lekki wiatr zajęczał w gałęziach drzew, a Tomek pomyślał ze strachem, że to dusze zmarłych skarżą się na tych, którzy zakłócają ich spokój. Mówili niewiele i tylko szeptem, bo czas, miejsce i uroczysta cisza dokoła działały na nich przygnębiająco i napełniały serca zabobonnym lękiem.
Pod drwalnią stał Huck Finn ze swoim zdechłym kotem. Chłopcy ruszyli w drogę i zniknęli w ciemnościach. Pół godziny później brodzili już w bujnej trawie cmentarza.
Był to cmentarz podobny do wszystkich innych starych cmentarzy w zachodniej Ameryce. Leżał na wzgórzu w odległości około dwóch kilometrów od miasteczka. Otaczały go zmurszałe, powyginane we wszystkie strony sztachety, porastała bujna trawa i zielsko. Stare groby pozapadały się w ziemię. Nagrobków w ogóle nie było widać, tylko półokrągłe, zbutwiałe, zjedzone przez robaki tabliczki pochylały się nad grobami. Kiedyś napisano na nich słowa: „Świętej pamięci…”, ale dziś większość napisów była nieczytelna, nawet w dzień.
Lekki wiatr zajęczał w gałęziach drzew, a Tomek pomyślał ze strachem, że to dusze zmarłych skarżą się na tych, którzy zakłócają ich spokój. Mówili niewiele i tylko szeptem, bo czas, miejsce i uroczysta cisza dokoła działały na nich przygnębiająco i napełniały serca zabobonnym lękiem.
Mark Twain, Przygody Tomka Sawyera
Loading