Nie bawił się on nigdy we wspomnienia; dziś wszakże przed oczami, co się do snu kleić nie chciały, stał mu wciąż syn jego jedynej siostry, biednej wdowy, którą mąż, awanturnik, zrujnowawszy, w nędzy zostawił.
Młodzieniec ten przyszedł do niego kiedyś w wytartym, studenckim mundurze i z rumieńcem upokorzenia na czole a niedobrymi wypiekami na policzkach, prosił go także o czterdzieści rubli. — Był może w wieku Murka, ale jakże do niego niepodobny! Nie groził i nie wymyślał; przepraszał wuja zdławionym głosem, że mu się pierwszy i ostatni raz w życiu narzuca, ale… potrzebuje opłacić wpisowe, inaczej cała jego kariera zwichnięta, starość matki zatruta… rozpacz… głód.
Skulski odpowiedział mu wtedy, że mężczyzna powinien zawsze umieć sobie radzić, że jeśli zacznie żądać pomocy od krewnych, skończy na publicznej żebraninie i odprawił go z niczym.
W niespełna pół roku wyczytał w Kuryerze sensacyjny opis zgonu młodego studenta, którego zabiły suchoty i nadmierna praca; matka zaś — bo zostawił matkę — nad trupem syna dostała pomieszania zmysłów.