Theme
Grzeczność
in work
Wyżebrana godzina
↓ Expand fragment ↓Od środka placu, wprost na stolik, przy którym siedziało polskie towarzystwo, szły dwie kobiety, trzymając...
↑ Hide fragment ↑Od środka placu, wprost na stolik, przy którym siedziało polskie towarzystwo, szły dwie kobiety, trzymając się pod ręce. Jedna wysoka, tęga blondyna zmysłowo tycjanowski typ: druga także wysoka, lecz kontrastowo smukła i kruczo-włosa. Ta druga… to była narzeczona z Fiesole.
Miała na głowie ten sam olbrzymi kapelusz z piórami i tylko pikowy kostium zmieniła na jedwabną, ostro cytrynowej barwy suknię, zdobną w błyszczące hafty i koronki. Wspaniałe boa z białych strusich piór otaczało jej obnażoną szyję; a z jego zwojów wychylała się jej ściągła twarz kamei, uróżowana, wyzywająco uśmiechnięta, niby ta sama, a przecież zupełnie inna. Obie szły elastycznym, rozchybotanym chodem, rozmawiając głośno z częstymi wybuchami śmiechu, i widoczną chęcią zwrócenia na siebie uwagi.
— I co powie teraz mój uparciuszek? — rzekł Tadeusz do żony.
Lecz ona nic nie powiedziała. Łyżeczka wypadła jej z ręki; różowe usta rozwarły się z lekka, a błękitne oczy z wyrazem zgrozy, zdumienia i wstrętu utkwiły w twarzy pięknej Włoszki.
W tej chwili spojrzenia ich spotkały się. I pani Walunia zobaczyła, jak tamta zbladła nagle pod różem, okrywającym jej policzki, jak ciężkie powieki, spod których wylatywały rakiety szybkich spojrzeń, opadły, łopocąc długimi rzęsami, a na ukarminowanych ustach zamarł banalny uśmiech, ustępując miejsca skurczowi nieopisanego bólu i zawstydzenia.
W momencie tym jakby zasłona jakaś rozdarła się przed oczyma pani Waluni. Ukazała jej się ta odwrotna karta życia, złożona z dziwnych powikłań i mętnych tragizmów, której istnienia nie domyślała się nawet ona, dla której białe było dotychczas na wskroś białym, a czarne na wskroś czarnym.
I oto sercem tej młodziutkiej istoty, szczęśliwej żony, czystej jak lilia kobiety, szarpnęła bezgraniczna, przemożna litość…