Skąd się biorą następnie w dzieciach naszych szkodliwe popędy, zgubne nałogi, nieuleczalne wady, czemu przypisać zanik charakterów, brak energii, brak altruistycznych i społecznych instynktów, apatię, bezmyślność, samolubstwo, grzeszny oportunizm, niedołęstwo i krętactwo, fałsz i blagę, nierzetelność, chciwość, okrucieństwo, i to nawet u takich ludzi, którzy w szkołach mieli zawsze piątki ze sprawowania?
Któż to wie?
Nie nauczyciele, bo oni zawsze, jak zaręczają, sądzili sumiennie i przyznawali piątki tylko tym uczniom, którzy na lekcjach zachowywali się cicho i impertynencją względem zwierzchności szkolnej nie pokalali swej uczniowskiej opinii.
Nie rodzice, bo ci pilnie śledzili stopnie w cenzurach i karali za każdą dwójkę, a w domu powtarzali ciągle: nie hałasuj, nie psoć, nie sprzeciwiaj się siostrom, nie drzyj ubrania, nie przeszkadzaj ojcu, nie grymaś przy obiedzie, ucz się — słowem, robili, co mogli.
A jednak dziecko się popsuło! Któż je popsuł? Świat, to znaczy cały zbiór zewnętrznych okoliczności, nieprzewidywanych, ale dających się przewidzieć, tych samych zresztą, które innemu dziecku nie przeszkodziły do wyrobienia się na dzielnego i zacnego człowieka.
Świat jest wielkim chaosem złych i dobrych przykładów, przerażających i pocieszających odkryć, mądrych zasad i przewrotnych poglądów, doświadczeń i katastrof życiowych, budujących i brudnych wrażeń.