— Panie Sprüngli, prosimy! Jakiej dopłaty żądałbyś pan od gminy za przyjęcie w dom swój kandydata?
— Dwieście franków! — rzecze powroźnik i urywa, niepewny, czy nie zażądał zbyt mało.
— Co? Dwie-ście fran-ków? — pyta udając zdumienie pan Radca. Po czym zatrzymuje się na chwilę: — Moi panowie! Nic nie byłoby dla mnie milszego nad taki stan finansów gminy, który by sekcji jej dobroczynności pozwalał na podobnie kolosalne wydatki. Gdy jednak tak nie jest, musimy to uwzględnić i stawiać przystępniejsze cyfry. Namyślcie się, panie Sprüngli. Jakże, moi panowie? Widzieliście panowie zęby kandydata? To człowiek silny jeszcze!
— I cóż tam, zęby! — odzywa się oberżysta z Mainau. — To gorzej jeszcze, że zdrowe! Jak się stary rozje, to go nie natkam, a do roboty nie stanie.
— Oho! Nie ma biedy! Już my go napędzimy! — mówi Kägi mrugając zezowatym okiem.
— Ja? — obrusza się oberżysta. — Ja na dziecko nie zakrzywię palca!
— No, no! — odpiera Kägi. — Potraficie w parobka orać!