Theme
Siła
in work
Listy wybrane
↓ Expand fragment ↓Mój Przyjacielu! W złym jesteś stanie. Trzeba Ci się z niego wyrwać za wszelką cenę...
↑ Hide fragment ↑Mój Przyjacielu! W złym jesteś stanie. Trzeba Ci się z niego wyrwać za wszelką cenę. Uważam za swój obowiązek danie Ci tej rady, a za Twój, zastosowanie się do niej. Czy chcesz wiedzieć, w jakiem znajdujesz się położeniu? Ja Ci to powiem: tkwisz między węglem kamiennym i węglem drzewnym, a kochasz Mont-Blanc; pełen jesteś miłości, a nie masz kochanki, istoty, rozumiejącej Twoją duszę, istoty, która by zerwała różę, by Tobie ją ofiarować, która by dawała Ci rękę, usta, kibić swoją, przyciskała Cię, zarumieniona wstydliwie, do łona, godzinami całemi wsłuchiwała się w głos Twój i słowa Twoje, podniecała się myślą, jak silną i potężną jesteś duszą, która by płakała za Tobą, gdy będziesz od niej daleki, a pieściła, gdy znajdziesz się u jej boku. Czy kiedykolwiek kobieta jakaś powiedziała Ci: „Kocham ciebie”? Nigdy, i oto dlatego jesteś teraz słaby, niezdecydowany i chory, gdyż pierwsza twoja miłość była niczem, czarą piany bez kropli nektaru, długiem marzeniem bez obawy i nadziei, bez czynu i ruchu, słowem — bez siły.
↓ Expand fragment ↓Przypominam sobie, że raz w Rzymie, w piękny ranek lutowy, woniejący fiołkami, byłem na cmentarzu...
↑ Hide fragment ↑Przypominam sobie, że raz w Rzymie, w piękny ranek lutowy, woniejący fiołkami, byłem na cmentarzu angielskim z Juliuszem Arrey, pełnem ognia i życia dzieckiem. Tam widziałem grób Johna Keatsa: kolumnę z marmuru, pod nią złamaną lirę i napis, który znasz dobrze. Czułem, gdy go czytałem, że łzy niemal litości napływają mi do oczu, i w tem zawarte było wszystko, co można było wypowiedzieć o nim. Henryku, jest to człowiek, który spał równie smacznie za życia, jak i po śmierci; jest to człowiek, który miał z poety coś, niewiele, od czasu do czasu trochę natchnienia, parę pięknych wierszy, lecz nie był poetą. Brakło mu wiary. Jest to ostatnie ogniwo długiego łańcucha literatów, którzy schylali głowę przed krytyką i zjadali obiady i śniadania u wielkich panów. A więc grób jego bardziej, niż on sam, może wzruszyć na chwilę, potem przechodzimy i nic z tego nie zostaje. To dziecię, pełne zapału, ta chytra małpka, pełna życia, biegnąca przede mną, skacząca ze wzgórka na wzgórek, wdrapująca się na grobowce, pochylająca się nad płaskorzeźbami, zrywająca tu i tam fiołki, by je oskubywać z płatków na grobach młodych, spoczywających tam Angielek, wzbudza we mnie coś więcej, niż ten kamień, skulony nad Johnem Keatsem, gdyż w tem dziecięciu było życie i rodząca się siła, podczas gdy w Keatsu życia było mało, a mocy zupełnie nic. A jednak chciał być poetą, a jednak wielu ludzi witało go tem imieniem. Poezja, mój kochany, była dla niego snem nieudanym, nie była nawet zmorą; biedaczysko, nie umiał walczyć, ni z walki czerpać natchnienia. „Umarłbym uśpiony, jak żyłem”. Cóż znaczą te słowa, które jakby wyszły spomiędzy prochów Johna Keatsa, słowa słuszne, odpowiednie, by unosić się przez chwilę nad trawnikiem grobu, by się mieszać z wietrzykiem wieczornym, a potem umrzeć bez echa, bez śladu — lecz są to słowa ohydne swojem niedbalstwem
↓ Expand fragment ↓Szlachta była szczęśliwa i syta zwierzęcem używaniem; padła u nóg stanu trzeciego, który cierpiał i...
↑ Hide fragment ↑Szlachta była szczęśliwa i syta zwierzęcem używaniem; padła u nóg stanu trzeciego, który cierpiał i pełen był bólu. Dziś stan trzeci rozkłada się gnuśnie na jedwabistych kanapach, a lud zrzuci go w dół, gdyż on to ma siłę i moc męczarni. U nas przeciwnie, nieszczęście następuje po nieszczęściu. Dlatego też nie dążymy do materialnego użycia, lecz do sławy duchowej, nie dążymy do wewnętrznego zadowolenia, lecz do niezależności narodowej. Gdyż, jeśli się nie mylę, dążenie do dobrobytu właściwe jest ciasnemu sercu, a myśl o wolności narodowej właściwa jest duszy szlachetnej. Lecz wszystkie te szlachetne uczucia zanikły dziś w Europie. Ojczyzna już nie odgrywa roli. Materialne szczęście jest wszystkiem; ci, którzy je posiadają, pragną spokoju, ci, którzy go nie mają, pragną walki, by je zdobyć, a ponieważ wszędzie tam, gdzie jest walka, jest i postęp, ci ostatni są silniejsi w ludzkiem znaczeniu tego słowa, mają przynajmniej wielkość pogańską, lecz ni jedni ni drudzy nie mają wielkości chrześcijańskiej. Dlatego też wierzę w ogromne spustoszenia. Trzeba, by się wszystko rozpadło w ruinę i stało się cmentarzyskiem, i wtedy tylko, a nie przedtem, spodziewam się odrodzenia. My zaś w innem jesteśmy położeniu. Jakkolwiek uciskani, okuci w kajdany, więcej mamy pierwiastków życia od Francji i Anglii; ośmielam się to twierdzić wobec całej ruiny, wobec szalejącej Francji i pysznej Anglii, gdyż w wielkich lasach naszych są jeszcze schroniska dla duchów, tradycji, objawień, gdyż wierzymy jeszcze silnie w prawdę bożą i niewiele trzeba, bym uwierzył, że jesteśmy ludem wybranym z czasów nowożytnych, że od nas przyjdzie odrodzenie, z nas wytryśnie życie nowe i silne ponad grobowcami Zachodu i Południa, gdy już wszystko w Europie będzie tylko milczeniem i gruzami. Niewola nasza jest tylko przypadkiem chwilowym. A jeśli przez tyle przechodzimy prób, to dlatego, że Bóg chciał czegoś od nas. Karci nas przez cierpienie, a gdy nas oczyści, my tylko sami moc mieć będziemy i siłę, by powstać i iść dalej, pośród tych wszystkich starych narodów, które wtedy osiągną już wiek zgrzybiałości i ostatnich drgawek. Lecz, gdy tak mówię, staję na stanowisku wieczności i nie biorę pod uwagę życia jednego pokolenia ludzkiego, naszego pokolenia, naznaczonego piętnem boskiego gniewu. Gdyż, co do nas, ujrzymy coraz bardziej niszczejący świat Zachodu, a może jednak ujrzeć nie będziemy mogli polskiego świata Północy, wstającego z grobu i zaczynającego sił nabierać.
↓ Expand fragment ↓Piszę ciągle mój poemat polski. Są w tym poemacie pożary i walki, zabawy i rozkosze...
↑ Hide fragment ↑Piszę ciągle mój poemat polski. Są w tym poemacie pożary i walki, zabawy i rozkosze. Ulegam wpływom czasów, w których żyję. Prawda, że akcja rozgrywa się w chwili, gdy olbrzymie państwo rosyjskie kruszyło się od Bałtyku do morza Kaspijskiego w żelaznych rękach polskich wojowników. Był to wówczas również świat ginący, i zwycięzcy miotali się na jego gruzach z chciwością i śmiałością Hiszpanów Korteza w Meksyku. Toteż można tworzyć wspaniałe obrazy z tych dni tryumfu i żałoby, z tych nocy pożarów i rozpusty. Starałem się przede wszystkiem odmalować istotę fantastyczną, dziecię prawie, pochodzące ze Wschodu i przepalone namiętnościami — następnie uczucie niepodległości i życie awanturnicze wodza kozackiego, który, popłynąwszy w wątłej łodzi w dół Dniestru, przebył morze Czarne, by palić wioski Konstantynopola, podczas gdy sułtan, widząc z okien seraju dym i płomienie, kruszył z wściekłości w zębach swój cybuch bursztynowy — wreszcie zamęt w Rosji, wyprawy wodzów polskich, włóczących się awanturniczo aż do Azji i niszczących ten świat klejnotów, kwiatów i światła, gdzie ludy muzułmańskie zmieszały się z chrześcijańskiemi narodami. Wiek ten był dla nas średniowieczem. Wszystko w nim jest bohaterskie i nosi znamię energii. W Polakach, przebiegających na swych rumakach Rosję od morza do morza, widać olbrzymie szaleństwo, wiarę w siebie, poczucie siły indywidualnej barbarzyńców, którzy runęli na Rzym i Rzym pod nogi sobie rzucili. Tak samo padła Moskwa przed moimi przodkami. Ach, przodkowie moi byli wielcy i wierzyli w Marię. Wzywając jej imienia, cięli swemi szerokiemi szablami twarze swych wrogów i wrogowie padali, by nie powstać więcej. Dawna Polska miała dnie sławy olbrzymiej, a wspaniałej; mało jest narodów, które by tyle zdziałały i podbiły. Dla nas przeszłość jest niebem czystem, rozległem, gwiazdzistem. Zwrócić się ku niej, znaczy ku sławie się zwrócić. Przyszłość nasza tylko z przeszłości wytryśnie i litość mię bierze, gdy widzę, jak tylu ludzi czepia się Francuzów, żebrząc o wzory, jak o jałmużnę, gdy wystarczyłoby im klęknąć przy trumnach ojców, by wyczytać imiona bohaterów. Jakże mali, jakże bez wartości wydają się Dantony i Lamarki tam, gdzie byli Zamoyscy i Sobiescy! Ich potomkowie są niewdzięcznikami. Cała przyszłość ludzi dzisiejszych blednie wobec jednego z grobów tych ludzi z dawnych czasów.
↓ Expand fragment ↓A druga, druga jest kobietą wyzwoloną, o której marzą opętani demoniczni utopiści dni naszych. Nie...
↑ Hide fragment ↑A druga, druga jest kobietą wyzwoloną, o której marzą opętani demoniczni utopiści dni naszych. Nie będzie już potrzebowała męskiego ramienia, by się na niem oprzeć, lecz nie będzie już więcej bóstwem dla serca męskiego; silna, muskularna i namiętna, będzie równie łatwo zarzynać, jak dzieci rodzić. Zerwie zasłonę skromności, a wdzięki jej zwyrodnieją i przeistoczą się w rysy twarde i ordynarne.
Zobaczymy ją, jak postępować będzie swoją drogą, mocna, pewna siebie, nie chwiejąc się i nie padając, będzie krzyczeć i rozprawiać o stanach i o ludach, wymyślać systematy i maszyny parowe. Hańba wieczna tym, którzy chcą, by anioł zeszedł do rzędu ludzi, by miłość była li tylko potrzebą, zaspokojoną natychmiast po jej odczuciu, by nieśmiałość i słabość znikły z tego świata!
↓ Expand fragment ↓Najrzeczywistsze nieszczęście tej ziemi, to nie rozpacz, to nie śmierć, o Dialy, ale to starość...
↑ Hide fragment ↑Najrzeczywistsze nieszczęście tej ziemi, to nie rozpacz, to nie śmierć, o Dialy, ale to starość! Starość albowiem jest najzupełniejszą niemocą przy najwyższej rozbujałości, żądz wszystkich. Nie namiętności, nie życzenia, nie sny, nie chęci opuściły starca, siła mu już tylko nie służy! A w miarę, jak siła maleje, żądze, owszem, się podnoszą, sny szerszymi się stają, gorętszymi pragnienia, mniej ograniczonymi cele.