5647 free readings you have right to
Dziś mamy dzień wiosenny i stare kościoły Krakowa wydają się odmłodzone w tem powietrzu łagodnem...
Dziś mamy dzień wiosenny i stare kościoły Krakowa wydają się odmłodzone w tem powietrzu łagodnem i pełnem światła. Wszędzie tutaj znajdują się ślady dawnej Polski. Kraków jest polską Weroną. Czy przypominasz sobie naszą przechadzkę do grobu Julii? A więc doznaję tych samych wrażeń tutaj. Przeszłość wyciąga ku mnie ramiona i przygarnia mię łagodnie do swego łona, by dać mi starcze błogosławieństwo. Każda wieża, każda strzała, każda dzwonnica myśl jakąś dla mnie wyraża. Ukołysany jestem marzeniami jak dziecię, które niczego nie oczekuje i żyje z dnia na dzień w domu ojców swoich, sądząc, że zawsze tak będzie. Chcę dzisiaj, żeby wiek dziewiętnasty dla mnie nie istniał. Zanurzam się cały w czasy, w których symbole wznoszą się wkoło mnie jako arabeski gotyckie, arkady fantastyczne i nawy katedralne. Spójrz na tych wszystkich rycerzy, którzy wyszli z swoich grobów, na tych wszystkich królów, wybranych przez naród, idących ku ołtarzowi i padających na kolana dla przyjęcia olejów świętych! Spójrz na przodków moich, którzy drżą wkoło mnie! Cała dawna Polska powstała na mój głos. Oto ona, jest tu, tu! Spójrz, jaka wielka, jaka wspaniała, błyszcząca orężem, głośna krzykiem, harmonijna śpiewem, jedyna tarcza Europy przeciw niewiernym, prowadząca sama jedna walkę olbrzymią od wrót Konstantynopola aż do murów Wiednia. A teraz nie ma już śladów dawnej Polski: jest to przeszłość skończona, zupełna, poetyczna. Nowa może powstać i do tysiąca przemian da się zastosować, lecz rzeczy samej nie ma i nie będzie.
Zygmunt Krasiński, Listy wybrane
Ja tu zimę prześlęczę, bo lubię te gruzy, lubię tę karę, która spadła na miasto...
Ja tu zimę prześlęczę, bo lubię te gruzy, lubię tę karę, która spadła na miasto wieczne, na miasto ucisku i podłości, egoizmu i zbytków, słowem na ten Rzym, co był otchłanią, pożerającą wszystkie narodowości świata. A teraz, spojrzyj na te ruiny, na ten bluszcz, rozkosz zieloną jaszczurek, na te groby pomieszane, powikłane, leżące w pustyni, w Kampanii Rzymskiej, a potem pójdź do pałacu cezarów, do Kolizeum, do gmachów Karakalli! Olbrzymy stawiali te mury, tysiąc ludzi skonało, nim drugie tysiąc dźwignęło te filary, te stosy rzniętych, dłutowanych opok, a dziś wyryte na nich dłonią czasu przekleństwo, jak na czole zbrodniarza, i Rzym leży zwalony, leży i gnije, leży i nie powstanie więcej!
Rzym, to tak jak ja — ruiny wśród skwarnej pustyni piołunu. Rzym ośmielił się wszystkiego żądać...
Rzym, to tak jak ja — ruiny wśród skwarnej pustyni piołunu. Rzym ośmielił się wszystkiego żądać od nieba: panowania nad ciałami i nad duszami — potem nadszedł dzień, kiedy się on znalazł leżącym wśród cierni i wężów, przetrząsanym przez cudzoziemca, żołnierza, wędrowca, przygnębionym swemi własnemi wspomnieniami, opadającym na siłach ze znużenia. Dziś kona on w pięknych promieniach słońca, kona, spowity w błękit swego nieba. Na każdym z jego kamieni napisano: „Bez nadziei”.
Loading