Zdziwiła się Zobeida na widok dukatów i natychmiast zajrzała do worków. Blask złota oślepił ją i oszołomił.
— Skąd wziąłeś tyle dukatów? — spytała uśmiechniętego Ali-Babę.
Ali-Baba opowiedział jej wszystko, co mu się w lesie przytrafiło, a potem dodał:
— Zachowaj to wszystko w tajemnicy i przed nikim słówkiem się jednym nie przegadaj! Gdyby się ludzie dowiedzieli o obecności w naszej ubogiej chałupie tylu dukatów, posądziliby mnie o kradzież i wtrącili do więzienia.
Na to rzekła Zobeida:
— Muszę policzyć nasze dukaty.
Przykucnęła na ziemi przy workach i zabrała się do liczenia dukatów.
— Kobieto! — zawołał zrozpaczony Ali-Baba. — Czyż nie masz nic lepszego do roboty? Przecież może kto wejść do naszej chaty i zastać cię przy liczeniu dukatów! Na domiar złego nie znasz rachunku i umiesz liczyć tylko do stu!
Zobeida załamała dłonie i rzekła:
— Jestem nieszczęśliwa! Zapomniałam, że umiem liczyć tylko do stu, więc nie mogę nawet policzyć wszystkich dukatów, które do mnie należą!… Ale wiem, co zrobię! Jest właśnie wieczór, a wieczorem wolno mi wejść do pałacu Kassima. Pójdę do pałacu i pożyczę od Aminy garnca do mierzenia zboża. Garncem potrafię zmierzyć ilość dukatów. Będzie to dla mnie radość nie lada, gdy się dowiem, ile garnców złota mam w swojej chałupie!